Zbigniew Łuczyński, 19.30, 1 kwietnia, a dziś wśród najważniejszych wiadomości: Śmiertelna wichura. Mówią, że im więcej wody, tym lepiej, to zamążpójście będzie szybciej. Dziewczyna wodą sowicie oblana - na pewno będzie przez chłopców kochana. Mokre świętowanie. Jajka, masełko, trochę wanilii i to wszystko wymieszane z miłością. Sztuka sernika. Dla mnie w serniku kluczowa jest jego lekkość i zwiewność. Tragiczny bilans wichur na południu Polski. Powalone przez wiatr drzewa zabiły 5 osób, wśród ofiar jest dwoje dzieci. Służby apelują, by mieszkańcy Małopolski pozostali w domach, a władze Tatrzańskiego Parku Narodowego zamykają szlaki. Meteorolodzy ostrzegają przed załamaniem pogody w całym kraju. Śmiertelne żniwo wichur na Podhalu. W Rabce-Zdrój drzewo przygniotło trzy osoby spacerujące po parku: dwójkę dorosłych i 6-letnie dziecko. W Zakopanem przewracające się drzewo uderzyło 9-letniego chłopca, który wychodził z rodzicami z kościoła. Po trwającej ponad 1,5 godziny resuscytacji, gdzie również prowadziliśmy protokół masywnych przetoczeń krwi, nie udało się chłopca uratować. Wcześniej też w Zakopanem drzewo przygniotło auto, którym podróżowała 23-latka. Kobieta zmarła. Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej wydał ostrzeżenie 1. stopnia o silnym wietrze dla południa Polski. Po 15.00 je podwyższył. Wysoko w górach porywy wiatru mogą osiągać nawet 140 km/h i tak też się dzieje na Kasprowym Wierchu. W Zakopanem halny wieje z prędkością nawet 100 km/h. Ze skutkami wichur od rana walczyło ponad 20 zastępów straży pożarnej, a strażacy interweniowali blisko sto razy. Kilkanaście uszkodzonych dachów. Interweniujemy przy usuwaniu drzew, które uniemożliwiają poruszanie się ulicami naszego miasta i sąsiednich miejscowości. Służby zaapelowały do mieszkańców i turystów. Aby wszyscy ci, którzy nie mają takiej potrzeby, nie wychodzili dzisiaj z domu, przynajmniej do czasu, kiedy ten wiatr osłabnie. I apelujemy do wszystkich tych, którzy zaplanowali wycieczki w góry. Bo przebywanie w górach to śmiertelne niebezpieczeństwo. Tatrzański Park Narodowy zamknął szlaki. Została wstrzymana sprzedaż biletów na wszystkich punktach Tatrzańskiego Parku. Nie jeżdżą wozy konne do Morskiego Oka, nie jeżdżą bryczki w dolinach Kościeliskiej i Chochołowskiej oraz nie kursuje kolej linowa na Kasprowy Wierch. Sami żeśmy uciekali, bo jak zjechaliśmy na dół, to widzieliśmy, co się tam dzieje, więc zrezygnowaliśmy. Przed służbami na Podhalu pracowita noc. Zabezpieczyć budynki, które zostały uszkodzone, zabezpieczyć dachy, bo w godzinach porannych spodziewane są intensywne opady deszczu i deszczu ze śniegiem. Wiatr w górach ma słabnąć w najbliższych godzinach. Potężny wybuch gazu w Tychach. Do eksplozji doszło na parterze siedmiopiętrowego bloku. Budynek jest poważnie uszkodzony, a kilkanaście osób zostało poszkodowanych, wśród rannych jest także dwoje dzieci. Zmieliło mi cały dom. Drzwi wszystkie mam powykrzywiane, szyby nie mam... aż podskoczyłem. Poranek. Dokładnie 9.24. W Tychach przy ul. Darwina dochodzi do potężnego wybuchu, który słychać w sąsiednich miejscowościach. Grzegorz Frąckowiak mieszkał w tym bloku. Sam nie ucierpiał, pomagał sąsiadom. Wziąłem jeszcze sąsiada, cały był pokrwawiony, wyskoczyłem na korytarz, wyprowadziłem go. To był taki wybuch, jakby bombę gdzieś tutaj zrzucono. Huknęło i ucichło. Rannych zostało 15 osób - 7 z nich trafiło do szpitala. Jeden pacjent w ciężkim stanie odleciał śmigłowcem LPR do szpitala. Miał poparzone 80% powierzchni ciała. Wśród poszkodowanych są też dzieci. 8-letni chłopiec i jego 4-letnia siostra. Dzieci są w stanie dobrym, obrażenia nie zagrażają życiu i po krótkiej obserwacji wyjdą do domu. Według wstępnych ustaleń w mieszkaniu na parterze doszło do wybuchu gazu. Częściowo zniszczonych zostało 5 pięter. Na miejscu przez wiele godzin pracowało 50 strażaków, w tym ratownicy z psami. Wykluczyły obecność osób żywych w tym gruzowisku, więc mamy pewność, że nikogo w środku nie ma. Teraz sprawą zajmują się śledczy pod nadzorem prokuratora. Śledztwo, które będzie w tej sprawie prowadzone, pozwoli na ustalenie przyczyn i okoliczności tego zdarzenia. Ewakuowanych zostało 20 osób. Władze miasta oferują pomoc, zapewniając tymczasowe mieszkanie. Te osoby, które z tego budynku pochodzą, jeszcze nie deklarowały takiej woli. Cześć szuka schronienia u swoich bliskich, znajomych i tam się przenoszą, a część jest pewnie w szoku. Do mieszkań wrócą, ale tylko w asyście strażaków, by zabrać najważniejsze rzeczy osobiste. Tragedia okropna nie do przeżycia, nie chciałbym tego przeżyć, ja to przeżyłam, a co dopiero ci ludzie mają powiedzieć. Szok! W kilkuset gminach w Polsce zbliżające się wybory samorządowe będą wyborami tylko z nazwy. Tam, gdzie na stanowisko wójta lub burmistrza zgłosili się pojedynczy kandydaci, zostanie rozpisany plebiscyt. Czy można przegrać wybory mimo braku konkurentów i czy mamy do czynienia z kryzysem demokracji samorządowej, o tym Igor Sokołowski. W gminie Nadarzyn na Mazowszu na wiatr zmian nie ma co liczyć. Nowa miotła przyjdzie, to inaczej zamiata, a ta już jest. No na kogo będę głosował, innego nie ma. Myślę, że lepiej, jak jest więcej. Ale więcej kandydatów nie będzie. Obecny wójt Nadarzyna o zaufanie wyborców będzie walczył sam ze sobą. Dla mnie jest to nowość, bo to są moje trzecie wybory. Zawsze do tej pory był ktoś, jedna czy dwie osoby, z którymi można się było zmierzyć. Myślę, że dla demokracji to słabe, ale cóż. Tak wyszło. Nie ma z kim przegrać? No nie, jeszcze można przegrać ze sobą, teoretycznie. Bo jeżeli na liście jest jeden kandydat, wyborcy mogą wskazać opcję "tak" lub "nie". Żeby uzyskać mandat, trzeba zdobyć co najmniej 50% głosów na "tak". Co jeśli mieszkańcy zagłosują przeciwko? W 2018 r. były 2 takie przypadki. Wówczas procedura przechodzi na Radę Gminy. I teoretycznie może się zdarzyć, że kandydat, który odpadł, zostanie wybrany, ale tym razem przez Radę Gminy. W nadchodzących wyborach samorządowych do takiej sytuacji może dojść w ponad 400 gminach i miastach. Niektórzy samorządowcy - tak jak burmistrz Kostrzyna - brak konkurencji biorą za dobrą monetę. To jest odrobina satysfakcji, że ta praca i to zaufanie mieszkańców jest tak duże, że nie widzą potrzeby zmian. Tak jak w Wiśle, gdzie z kolei wybory do rady będą czystą formalnością. Kandydatów jest tylu, ile jest mandatów. Konkurencji brak. To nie o to się rozchodzi, że myślą o tym, że nie mają szans. Nie, myślę, że po prostu są na tyle świadomi, że to są trudne decyzje do podejmowania. Co pokazała chociażby mijająca kadencja samorządowa. Według ekspertów, jedna z najtrudniejszych w III RP. Covid, inflacja, skutki wojny Rosja-Ukraina, podniesienie cen energii elektrycznej, to wszystko przełożyło się na bardzo trudną sytuację finansową samorządów. Nie ma odważnych, by podjąć się odpowiedzialności, bo samorządy są po prostu zadłużone. Wybory samorządowe już 7 kwietnia. Tam, gdzie konieczna będzie druga tura, mieszkańcy pójdą do urn ponownie 21 kwietnia. To jest 19.30, a już za chwilę. Dzisiaj ludzie powiedzieli: "Jesteśmy za pokojem, spokojem, demokracją i sprawiedliwością". Zwycięstwo opozycji. Kiedy kwiaty zaczynają rozkwitać, wtedy nieoficjalnie rozpoczyna się wiosna w Waszyngtonie. Kwitnący Waszyngton. Drugi i ostatni dzień świąt - Poniedziałek wielkanocny anno Domini 2024 przechodzi do historii. Zgodnie z tradycją tego dnia polewamy się wodą, a śmigus-dyngus ma symbolizować odradzanie i budzenie się przyrody do życia. O tym, że tradycja to rzecz święta - Małgorzata Nowicka-Aftowicz. W Przelewicach koło Szczecina wody się nie przelewa. Tu wodę się leje. I to w hektolitrach. Zużyjemy 7,5 tys. litrów. Taka bitwa w lany poniedziałek ściąga na rynek starszych i młodszych. Już rano, jak usłyszał "ijo, ijo", to wstał i mówi, że z tatą idzie. Nie ma przegranych. Liczy się tradycja. Dziewczyna wodą sowicie oblana na pewno będzie przez chłopców kochana. Ten ludowy zwyczaj pielęgnuje się także na Kurpiach. Niby nie chciała być obalana, jednocześnie tak się wystawiała za chałupę, żeby tą wodą oblaną zostać. A to już Inowrocław i tzw. przywołówki dyngusowe, kultywowane tu od prawie 200 lat. W ubiegłym roku jak jakaś dziewczyna nie otworzyła nam drzwi, to ta dziewczyna ma pisaną krytykę. Panny krytyki się boją, więc zimna woda im nie straszna. Mówią, że im więcej wody, tym lepiej, to zamążpójście będzie szybciej. Za to tu o zamążpójściu się nie myśli. Chodzi o dobrą zabawę. Boję się, że będę chora, ale taka zabawa taki dzień. One cały rok na to czekają, nie mogę im tego odmówić, czasem się zastanawiam czy już nie jesteś za stary. I choć w drugi dzień świąt wielkanocnych króluje woda - są też inne zwyczaje. W Łódzkiem chodzi się z kogutkiem. Zarówno kogutek jak i gaik to są symbole wiosny i mają zwiastować urodzaj, dobre plony. Dziś obrzędy kościelne przeplatają się z tymi ludowymi. Duchowni przypominają jednak, że Wielkanoc to dla wiernych najważniejsze święto. Co nam to daje? Że jak umrzemy, to pójdziemy do nieba. A wielkanocny poniedziałek to nie koniec świętowania zmartwychwstania. Będziemy świętować jeszcze 8 dni, bo mamy oktawę wielkanocną. Którą tu, w Sukowie na Kielecczyźnie rozpoczęła procesja emaus. Biorą w niej udział mężczyźni. Dziadek mi pokazał jaka to fajna tradycja. Ośmiokilometrową trasę kończy msza święta. Sukces ma słodki smak. Doskonale wie o tym guru polskiego cukiernictwa, Urszula Janusz, której wypieki robią furorę. Przede wszystkim ten ser musi być polski, dobrej jakości, z dużą ilością tego tłuszczu, więc nie wybieramy serów chudych. Jajka, masełko, trochę wanilii i to wszystko wymieszane z miłością. Wskazówki Uli? Zanim wyciągniemy sernik z piekarnika, trzeba odczekać aż wystygnie. W innym wypadku może opaść. W końcu - jak zaznacza - jemy również oczami. To musi być pięknie wyglądający wyrób. Taki jak ten. Ideał... O tym, że sekretem tego wyjątkowego ciasta jest ser, doskonale wiedzą również gospodynie i lokalni sprzedawcy. Twaróg mielony, najlepiej, żeby już się nie męczyć i tłuściutki musi być. To podstawa. A Polacy mają wprawę i talent. Nasz przysmak wylądował na 1. miejscu rankingu deserów serowych TasteAtlas. Tuż za nami - indyjski rasmalai i grecki deser z Krety - sfakianopita. O tym, że nasz przysmak cieszy się ogromną popularnością, świadczyć mogą komentarze klientów w stołecznej kawiarni. Zresztą apetyt mają na niego nie tylko Warszawiacy. Mamy wielu gości, którzy od bardzo wielu lat przychodzą do nas z wielką ambicją i optymizmem, żeby zakupić te serniki. Jak najbardziej są to też goście spoza granicy kraju. Co na to mistrz Robert Makłowicz? Na jego stole będzie pascha. Dla mnie w serniku kluczowa jest jego lekkość i zwiewność. Wolę serniki niepieczone. Pascha jest właśnie tego rodzaju sernikiem, bo to generalnie jest deser z sera. Mistrz zapytał swoich odbiorców: sernik z rodzynkami czy bez. Bezkonkurencyjny był ten saute... Teraz Belgia i przysmak, który z tym krajem kojarzy się nieodmiennie. Czekolada. Rocznie w tym kraju produkuje się 650 tys. ton czekolady. A w okresie wielkanocnym Belgowie kupują i zjadają nawet 20% rocznej produkcji. O słodkich świętach Belgów - Dorota Bawołek. W belgijskich fabrykach czekolady przed Wielkanocą praca wre od świtu do nocy. Najważniejsze, by ścianki czekoladowego jajka nie były ani za grube, ani za cienkie, a nadzienie miało odpowiednią temperaturę i nie stopiło pralinki. Karmelizowane migdały, jabłkowo-cynamonowe kremy, imbir i melisa. Belgijscy producenci czekolady prześcigają się w pomysłach na to, czym wypełnić czekoladowe jajka. Ich skorupki obowiązkowo muszą zawierać 50-75% kakao. Najlepsze jajka z czekolady to takie, które uzależniają, i gdy zjemy jedno, sięgamy po kolejne. Czekoladowe jajka w Belgii bywają też prawdziwymi dziełami sztuki. Najlepszych belgijskich cukierników w tym roku poproszono o stworzenie czekoladowych jaj z motywami obchodzącego w tym roku 100 lat surrealizmu w sztuce. Z tyłu moje jajko przypomina "Zamek w Pirenejach" Magritte'a. Skała, na której stoi, to ametyst, dlatego jest wypełniona cukrem kryształowym ozdobionym barwnikami spożywczymi. Wszystko nadaje się do zjedzenia. W Wielkanoc Belgowie potrafią zjeść nawet 340 mln czekoladowych jajek. Czekolada jest wyśmienita i pomaga uspokoić się, gdy jesteśmy zdenerwowani. Jemy czekoladę przez cały rok, ale w Wielkanoc jest tak pięknie zdobiona, że kupujemy jej jeszcze więcej, by czekoladowym jajkami i króliczkami obdarować innych. Na czekoladę rocznie Belgowie wydają ok. 170 euro, ale przez rekordowe ceny kakao pralinki mogą stać się wkrótce dużo droższe. Za tonę kakao na giełdzie w Nowym Jorku w tym tygodniu trzeba było zapłacić 10 tys. dolarów, 5 razy więcej niż 5 lat temu. Na Wybrzeżu Kości Słoniowej, skąd pochodzi najwięcej kakao, prawie 30% jego produkcji uległo zniszczeniu w wyniku zmian klimatycznych. Ale miłośnicy czekolady w Belgii, nawet jeśli stanie się dobrem luksusowym, raczej z niej nie zrezygnują. Turecka opozycja triumfuje w wyborach. Świecka partia pokonała konserwatywne ugrupowanie prezydenta Recepa Erdogana. Będzie rządzić w największych miastach, a nawet dotychczasowych bastionach partii Erdogana. To co prawda tylko wybory lokalne, ale nad Bosforem mówią o początku nowej ery dla kraju. To jedyny turecki polityk, który właśnie po raz trzeci symbolicznie pokonał Recepa Erdogana. To nasze zwycięstwo. Dzisiaj ludzie powiedzieli: jesteśmy za pokojem, spokojem, demokracją i sprawiedliwością. To właśnie w Stambule obecny prezydent Turcji zaczął drogę na szczyt. A przegrana w największym tureckim mieście może oznaczać początek końca 20 lat rządów Erdogana. Będziemy podążać za Imamoglu. Dziś to on stał się naszym Recepem Erdoganem. Historyczne zwycięstwo, rewolucja przy urnie wyborczej. "Imamoglu strzelił trzecią bramkę". To tylko część tytułów dzisiejszych tureckich gazet. Rządząca partia AKP uzyskała najmniej głosów od dwóch dekad. A największa partia opozycyjna zdobyła lub utrzymała władzę w 5 największych tureckich miastach, a nawet odbiła te do tej pory uważane za bastiony partii Erdogana. Wcześniejsze obietnice wyborcze nie zostały dotrzymane. Musimy przezwyciężyć problemy gospodarcze. Sprawić, by kraj znów stanął na nogi. Mam nadzieję, że politycy dobrze zrozumieli to przesłanie. W powyborczym przemówieniu prezydent Erdogan przyznał, że nie osiągnął wyniku, na jaki liczył. Ale wolę narodu uszanuje. To nie nasz koniec. To punkt zwrotny. Zwycięzcą tych wyborów jest przede wszystkim nasza demokracja i sama Turcja. Następne wybory nad Bosforem - prezydenckie i parlamentarne - za 4 lata. Recep Erdogan wcześniej zapowiedział, że nie będzie ubiegał się o czwartą prezydencką kadencję. Przeżył Holocaust, ukrywając się w Prudentialu, najnowocześniejszym biurowcu przedwojennej Warszawy. Allan Hall po latach odwiedza miasto, w którym przeżył najtragiczniejsze lata swojego życia. Do Polski mieszkający na Florydzie prawnik zabrał niemal całą swoją rodzinę. I ma ważne przesłanie: zróbmy wszystko, aby ten wojenny koszmar nigdy się nie powtórzył. Syn żydowskiego przedsiębiorcy z Krakowa. Wojnę przeżył w Warszawie. Wrócił tu po 80 latach. Nie mogę opowiedzieć, jak się czuję. To jest przytłaczające. Jest z nim cała rodzina: żona, córki, zięciowie i wnuki. Mamy obowiązek nie tylko pamiętać o naszej rodzinie, ale sprawić, by została zapamiętana przez innych, w przyszłości. W lecie 1942 roku, gdy zaczyna się likwidacja warszawskiego getta, Allan jest na Umschlagplatz. Historia Allana ma przynajmniej 10 punktów zwrotnych, w których powinien zginąć. Cudem nie trafia do obozu zagłady, ale do żydowskiego sierocińca. Tam było około 700 dzieci. Jestem pewien, że jestem jedynym dzieckiem, które przeżyło. Z sierocińca zabiera go polski tramwajarz i prowadzi przez ten cmentarz na ul. Okopowej. Trafia tu, do budynku Prudentiala. Ten budynek pozwolił mi przetrwać nazistowską okupację. Cud architektury, najwyższy budynek przedwojennej Polski. By uratować żonę i synka, ojciec Allana na 13. piętrze, tuż pod kwaterą Luftwaffe, wynajął małe biuro. Wyobraź sobie to pomieszczenie nie tak szerokie, ale powiedzmy takie. Ja siedziałem po jednej stronie, moja mama po drugiej. I nasze stopy stykały się, bo nie było więcej miejsca. W tej ciasnej komórce Allan przeżył 2 lata. Widywał tylko swoich rodziców. Gdy wybuchło powstanie warszawskie, polski strażnik kazał im stamtąd wyjść. Przez 75 lat obwiniałem tego człowieka, że prawie nas zabił, ale potem zobaczyłem zdjęcie tego budynku. Gdyby nas stąd nie wyciągnął, na pewno byśmy zginęli. Z emigranta analfabety stał się prawnikiem i architektem. Holocaust miał ogromny wpływ na nas i na każdego, z kim o tym rozmawiamy. Dlatego ważne jest, żeby byli tacy, którzy tę historię przekażą dalej, gdy nas już nie będzie. Gdy jestem w tym budynku, czuję się szczęśliwy, dumny. Jest tu moja rodzina, to jak zwycięska runda. Na mojej twarz nie widać łez, ale w środku płaczę. Jestem jednocześnie szczęśliwy i smutny. Tak się teraz czuję. W USA jednym z wielkanocnych zwyczajów jest wyjazd do stolicy na Festiwal Kwitnącej Wiśni. Ponad 100 lat temu Amerykanie dostali od Japończyków drzewka wiśni, które na stałe wpisały się w panoramę miasta, co pokaże Marcin Antosiewicz. Wbrew pozorom to nie kadry z bajki ani sen, ani zdjęcia wykreowane przez sztuczną inteligencję, a centrum Waszyngtonu. Narodowy park z pomnikami największych Amerykanów, w którym królują kwitnące wiśnie. - Jestem zdumiona. - Ja tak samo. Naprawdę ładnie. Ten spektakl różu i bieli przyciąga co roku 1,5 mln turystów, kiedy od połowy marca do połowy kwietnia trwa Festiwal Kwitnącej Wiśni. To część naszej wielkiej tradycji. Kiedy kwiaty zaczynają rozkwitać, wtedy nieoficjalnie rozpoczyna się wiosna w Waszyngtonie, niezależnie od tego, co pokazuje kalendarz. Trudno o bardziej perfekcyjną scenerię do selfie albo aranżowanych sesji. To kopciuszek z Puerto Rico. Turystki z Japonii. Rodzina z Mongolii. Wszyscy starają się wydobyć głębię kolorów w promieniach słońca. Kiedy drzewka kwitną, wrażenia z oglądania waszyngtońskich pomników są nieporównywalne z żadną inną porą roku. Szczególnie jak zna się historię tej scenografii, jak ta grupa nastolatków z Anglii. Japończycy przesłali te drzewa. - Wiśnie. - Zostały zasadzone. - Te wiśnie tu zasadzili. - W 1912 roku. Jeszcze przed wojnami światowymi. 112 lat temu burmistrz Tokio podarował amerykańskiej stolicy 3020 drzewek wiśni. Obecnie w parku jest ich ponad 3700. A w całym mieście - ponad 9000. Rosną także w sąsiednich stanach: Wirginii i Maryland. Wiśnie stały się widocznym znakiem japońsko-amerykańskiej przyjaźni i przetrwały poważne kryzysy jak japoński atak na Pearl Harbor czy zrzucenie dwóch amerykańskich bomb atomowych na Hiroszimę i Nagasaki. Po Pearl Harbor ludzie chcieli je ścinać. Jednak nigdy do tego nie doszło. Za co jestem wdzięczna, ponieważ teraz jest tak pięknie, choć świat wciąż jest w chaosie. Do popkultury przeszły plakaty reklamujące coroczne edycje Festiwalu Kwitnącej Wiśni. Łączą w sobie elementy japońskiej tradycji Drzewa wiśni to być może najsprytniejszy prezent w historii dyplomacji. A na pewno najpiękniejszy. Ze stolicy kwitnącej wiśni - sorry, Tokio - Marcin Antosiewicz, Waszyngton. W "19.30" to wszystko. Już za chwilę porozmawiam z naszymi gośćmi, politologami: prof. Anną Wojciuk i prof. Wawrzyńcem Konarskim. Do zobaczenia.