Miliony do zwrotu. Odpowiedzi zamiast unik#w, czyli polityczny styl kampanii prezydenckiej. Ministerstwo Sprawiedliwo¦ci chce zwrotu dotacji z Funduszu Sprawiedliwo¦ci przyznanych w ustawionych konkursach. wybierasz się na Wyspy Brytyjskie - przygotuj się na zmiany. "19:30", Zbigniew Łuczyński, dobry wieczór. W krzyżowym ogniu pytań. Kandydat Koalicji Obywatelskiej spotkał się dziś z dziennikarzami. Chętnych do zadawania pytań było tak wielu, że konferencja trwała niemal dwie godziny. Bez uników. Tak wygląda poważna dyskusja o Polsce - podkreśla sam Rafał Trzaskowski. Prawicowi dziennikarze pytali, czy zaproszenie ich na to wydarzenie to nie primaaprilisowy żart. Przekonali się, że nie. Bo kandydat na prezydenta w przeciwieństwie do swoich konkurentów starał się odpowiadać wyczerpująco wszystkim. Jestem gotów odpowiedzieć na każde pytanie. Zacznijmy od liczb. 40 redakcji i 2 godziny dyskusji - tak wyglądała konferencja prasowa kandydata Koalicji Obywatelskiej. Każdy, kto stara się o urząd Prezydenta Rzeczpospolitej, musi być otwarty na rozmowy. Rafał Trzaskowski odpowiedział na blisko 50 pytań dotyczących najróżniejszych spraw. Na konferencji nie było ograniczeń tematycznych. Każdy z dziennikarzy mógł pytać o to, co chciał. Rafał Trzaskowski usłyszał pytania o relacje z USA. Mam relacje i z Republikanami i Demokratami od bardzo wielu lat. O prawa kobiet. Kobieta powinna decydować o swoim zdrowiu i życiu. Politykę społeczną. Jestem gwarantem tego, że te najważniejsze programy socjalne zostaną utrzymane. I pakt migracyjny. Nie będziemy przyjmowali żadnych uchodźców. Nie brakowało też pytań dotyczących konkurentów Trzaskowskiego w wyborach. Czy takie wyzwanie wydaje się panu wiarygodne? To pytanie dotyczące najnowszego spotu Karola Nawrockiego. Wzywam Radę Polityki Pieniężnej do obniżenia stóp procentowych. Ja taki postulat zgłaszałem od wielu miesięcy - przypomina Trzaskowski i zarzuca prezesowi NBP brak apolityczności. Pan Karol Nawrocki nie musi apelować, tylko powinien poprosić prezesa Kaczyńskiego, żeby wykonał telefon do prezesa Narodowego Banku Polskiego, bo niestety tak to dzisiaj wygląda. Niestety nie mamy do czynienia z niezależnym prezesem, nad czym ubolewam. Zarówno sztabowcy... Rafał Trzaskowski jest merytoryczny. ...jak i sam kandydat... Bez ucieczki, bez uników. ...nie ukrywają, że tą konferencją prasową chcą pokazać, że Trzaskowski nie boi się żadnych pytań. Stąd obecność na tej sali mediów związanych z PiS-em. Dziękuję panu, że całość mojej wypowiedzi w tej chwili na antenie pana stacji... Nie ma, no nie ma. Jednak pan nie puścił, panie redaktorze. Jaka szkoda. ...i że - jak słyszymy - to wydarzenie w kontrze do kontrkandydatów Trzaskowskiego, którzy w przeszłości tak odpowiadali na pytania dziennikarzy. Nie uważam nic. Albo uciekali przed pytaniami od wyborców i dziennikarzy. Jeśli ktoś jest gotowy do pełnienia roli prezydenta, musi się mierzyć z każdym najtrudniejszym pytaniem. W opozycji do postawy Mentzena staje też Szymon Hołownia. Mentzen to tchórz na hulajnodze. Który odpowiada nawet na takie pytania. Czemu się op...? Proszę pana, ja wykonywałem swoje obowiązki a nie się op... Sławomir Mentzen jak i Karol Nawrocki chcą jeszcze przed II turą zmierzyć się z Rafałem Trzaskowskim w debacie jeden na jeden. Czy pan do takiej debaty z tymi panami by stanął jeszcze przed I turą? Będzie debata tak jak to zawsze w Polsce było wszystkich kandydatów, tak jak zawsze to w Polsce było. Natomiast w II turze co naturalne będzie debata jeden na jeden. Stąd z Pałacu Kultury, gdzie odbywała się konferencja Trzaskowskiego, popłynęła jeszcze ta wiadomość. Dobrze by było, żeby ten marsz się odbył między I a II turą. Jak słyszymy od Trzaskowskiego, chodzi o to, by w tym wydarzeniu, nawiązującym do Marszu Miliona Serc z października 2023 roku, wzięli udział kandydaci, którzy nie dostali się do II tury, i wsparli tego, który do walki w II turze stanie. Powinniśmy razem iść w tym marszu, żeby zademonstrować nasze przywiązanie do demokracji. Pozwoli to na pełną mobilizację demokratycznych patriotów. Wszyscy razem! Nowa data marszu to 25 maja. Eurodeputowani PiS Maciej Wąsik i Mariusz Kamiński bez immunitetów - zdecydował Parlament Europejski. Prokuratura zarzuca im, że nie zastosowali się do prawomocnego wyroku sądu o zakazie pełnienia funkcji publicznych. Głosowanie w sali plenarnej było w zasadzie formalnością, bo wcześniej rekomendację w tej sprawie wydała komisja europarlamentu. W Strasburgu jest Dorota Bawołek. Jak wynik głosowania jest komentowany przez europosłów? I jak wyglądają kolejne kroki w tej sprawie? Immunitety są uchylone praktycznie na każdej sesji plenarnej. Dlatego taka decyzja dziś nie dziwi. Dla polskich europosłów oznacza, że nie są już nietykalni prawnie. Jeśli zostaną wezwani przez prokuraturę, to będą musieli stawić się przed sądem. Parlament uchylił się od oceny merytorycznej stawianych nam zarzutów. Zarzuty te mają charakter stricte polityczny, tak naprawdę one pokazują w jaskrawy sposób, jak upolityczniona skrajnie jest prokuratura zarządzana przez ministra Bodnara. Przypomnę, o co chodziło. Chodzi o to, że panowie podawali się za posłów. To jest dość poważne przestępstwo polegające na pewnej anarchizacji życia politycznego. Jeśli jacykolwiek politycy PiS-u myślą, że się tutaj schowają w parlamencie w Strasburgu czy w Brukseli, są w błędzie. Dzisiejszy dzień jest tego ewidentnym przykładem, że nie ma tutaj "świętych krów", tutaj nie ma żadnego schronu, gdzie się mogą schować, po prostu nie ma tutaj przechowalni. Parlament Europejski daje możliwość polskiej prokuraturze sprawdzenia, czy Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik nie naruszyli prawa, biorąc udział w posiedzeniu Sejmu w grudniu 2023 roku, choć obowiązywał ich wówczas zakaz pełnienia funkcji publicznych. Teraz kolejne kroki w tej sprawie po stronie prokuratury. A teraz Ryszard Cyba, skazany za zabójstwo działacza PiS w 2010 roku, trafił na zamknięty oddział szpitala psychiatrycznego. Tę decyzję Sąd Okręgowy w Łodzi uzasadnia stanem zdrowia odsiadującego karę dożywocia. Przeniesienie do szpitala zamkniętego nie oznacza uwolnienia, bo gdyby stan zdrowia skazanego się poprawił, mógłby ponownie trafić do zakładu karnego. Nie było ani minuty, w której ten pan samodzielnie poruszał się po jakiejkolwiek ulicy. Ryszard Cyba - skazany na dożywocie za zabójstwo działacza PiS Marka Rosiaka - nie został uwolniony i nie przebywa na wolności. Pan ma status osoby skazanej prawomocnie na karę dożywotniego pozbawienia wolności. To się nie zmieniło. Zmienił się za to stan zdrowia osadzonego. Cyba od dłuższego czasu przebywał na oddziale szpitalnym zakładu karnego Czarne. Zajmujący się nim lekarze uznali, że mężczyzna nie jest w stanie odbywać kary. Powołany przez sąd zespół biegłych potwierdził tę opinię. Zaburzenia nie rokują na wyleczenie, a nawet poprawę. To są zaburzenia o długotrwałym charakterze. Już nigdy nie będzie lepiej. Dlatego na podstawie zaleceń lekarzy sąd zdecydował o przeniesieniu Cyby do domu pomocy społecznej. Dalszy pobyt jego w izolacji penitencjarnej zagraża wprost jego życiu. W tej opinii była mowa o stanie pacjenta, który nie rokował żadnej poprawy, groził eskalacją tego stanu. Pacjent był bez stanu logicznego, niezdolny do odbywania kary. Cyba 18 marca trafił do tego ośrodka niedaleko Częstochowy ze względu na ostatni adres zameldowania. Ten człowiek nie jest świadomy, że przebywa w więzieniu. Nie jest świadom celów wykonywania kary pozbawienia wolności, w związku z powyższym taka decyzja sądu została wydana. W DPS-ie przebywał dwa dni. Po odmowie przyjęcia leków i awanturze został przeniesiony do szpitala z oddziałem psychiatrycznym w Częstochowie, gdzie przebywa do dziś. Sprawę zajścia bada prokuratura. To nie jest tak, że kara została anulowana. To jest zawieszenie postępowania wykonawczego, w związku z tym sąd dalej zachowuje kontrolę nad człowiekiem. Jeżeli ten człowiek nie spełnia podstawowych kwalifikacji umożliwiających odbywanie kary, a takie są określone w Kodeksie karnym wykonawczym, to taką karę się zawiesza. Zawiesza - nie anuluje. Niektóre media i politycy różnicy nie widzą. To jest skandal. Człowiek, który był skazany na dożywocie, miał wyjść z więzienia najwcześniej po 30 latach, jest teraz wypuszczany. Nikt nie podważa zbrodni Ryszarda Cyby. Mężczyzna w 2010 roku z bronią w ręku wtargnął do łódzkiej siedziby PiS. Zabił Marka Rosiaka, ranił Pawła Kowalskiego. To jest człowiek, który musi być wykluczony z życia społecznego, już zawsze będzie przeklęty i potępiony. Nie będzie żadnej taryfy ulgowej dla mordercy. O warunkowe zwolnienie może ubiegać się za 16 lat. 8 maja sąd ponownie zdecyduje, czy Ryszard Cyba pozostanie w szpitalu. Jeżeli się okaże, że pan Cyba jest ze względu na stan zdrowia zdolny do odbywania kary, to on powróci do zakładu karnego. Bo nadal jest to mężczyzna skazany na dożywocie. Oglądają państwo 19.30, główny program informacyjny Telewizji Polskiej, a już za chwilę: 70% to walka z systemem, 30% walka o zdrowie. Rusza sieć onkologiczna. Robimy wszystko w gruncie rzeczy od roku, żeby była taka autentyczna, żywa. Opłata za wjazd. Nowy system elektronicznego pozwolenia na podróż do Wielkiej Brytanii. Zrobiłem to za pomocą aplikacji internetowej, zajęło to dosłownie kilka minut. Czeki za głosy. Trump chce mieć sędziów, których może kontrolować. I znalazł takiego w osobie Brada Schimela. To ważne, żeby głosować na kogoś, kto nie jest kupiony przez obecną władzę. Dostali ogromne pieniądze. Teraz minister sprawiedliwości domaga się zwrotu nienależnie pobranych dotacji. Wezwane organizacje mają 15 dni na zwrot, a chodzi o zawrotną kwotę 90 mln zł. Zasilony w ten sposób rachunek Funduszu Sprawiedliwości ma być częścią nowego rozdziału w historii funduszu, który powinien wspierać osoby i instytucje naprawdę potrzebujące. Fundacja Profeto na budowę tego gmachu w warszawskim Wilanowie z Funduszu Sprawiedliwości dostała około 70 mln zł. To miał być ośrodek dla ofiar przestępstw. Śledczy ustalili, że w środku planowano stworzyć studia nagrań, a konkurs na dotację był ustawiony. Pomimo tego, że ta fundacja nie spełniała wymogów ani formalnych, ani materialnych, to konkursy te wygrywała i część pieniędzy uzyskiwała, wydatkując je następnie, przynajmniej częściowo, niezgodnie z przeznaczeniem. M.in. na zakup tysięcy par skarpet, które miały być odsprzedawane z zyskiem. Na to szły publiczne pieniądze - przypomnijmy - przeznaczone na pomoc ofiarom przestępstw. To dla nich powstał Fundusz Sprawiedliwości. Powinniśmy używać tej prawidłowej pełnej nazwy: Fundusz Pomocy Osobom Pokrzywdzonym Przestępstwem i Pomocy Postpenitencjarnej. Pokrzywdzeni nie skorzystali. Według ustaleń śledczych i ministerstwa skorzystał prezes fundacji, ksiądz Michał O. Akt oskarżenia przeciw niemu i pięciu innym osobom jest już w sądzie. A resort wezwał fundację Profeto do zwrotu dotacji. Blisko 67 milionów złotych. Zniszczono działalność fundacji, która zrobiła bardzo dużo dobrego. Ksiądz O. dostał zadanie specjalne, miał stworzyć takie partyjne media, które miały być tubą propagandową. Ale to tylko część śledztwa dotyczącego Funduszu Sprawiedliwości. Uzyskaliśmy bardzo obszerny materiał dowodowy, ponad 1200 tomów akt. I nie jedyna organizacja, która ma oddać dotację. Na liście Ministerstwa Sprawiedliwości jest ich osiem. Łącznie do zwrotu mają 90 milionów złotych. Niemal 4 mln powinno oddać Stowarzyszenie Fidei Defensor. Zarzuty w sprawie tej dotacji usłyszał Dariusz Matecki. Będziecie mieć posła w kajdankach. Poseł PiS miał pomagać w ustawianiu konkursu. Mam wrażenie, że całość tego kontrataku jest motywowana tym, żeby przykryć porażki ostatnich tygodni, bo tych minister Bodnar ma naprawdę sporo. Nie korzystali na tym Polacy, tylko korzystała określona grupa cwaniaków i te roszczenia to bardzo dobry ruch. Organizacje dostały 15 dni na zwrot pieniędzy. Przelewów może jednak nie być. Fundacja Profeto kilka tygodni temu zakończyła działalność, tłumacząc to zajęciem kont bankowych przez organy ścigania. Inna organizacja z listy ministerstwa - fundacja RTCK - w oświadczeniu przekonuje, że nie dostała wezwania w sprawie zwrotu dotacji przyznanej w jawnym konkursie. Ja liczę na to, że te środki zostaną odzyskane. M.in. przez zajmowanie nieruchomości należących do fundacji. Ramadan to dla muzułmanów miesiąc postu i modlitwy, a jego zakończenie to święto. Krajowa Sieć Onkologiczna - wiele zmian, które mają jeden cel: poprawę opieki nad pacjentami chorującymi na nowotwory. Zapowiadane od miesięcy, dziś wchodzą w życie. Czy pacjenci odczują zmiany, czy nowe regulacje przełożą się na efekty leczenia, dostępność i ciągłość terapii? To ważne pytania, bo bardzo często pacjent po diagnozie "rak" jest zagubiony i nie wie, co dalej. Czy to się zmieni? 70% to walka z systemem, 30% walka o zdrowie. Anna Wisińska blisko rok czekała na diagnozę, w końcu wykonała badania na własną rękę. Zachorowałam na raka jajnika złośliwego, znaleziono sześć guzów. Największy miał 9 centymetrów. To nie jest odosobniony przypadek. Jak pokazuje ostatni raport Onkoskaner Fundacji "Alivia" na rezonans magnetyczny pacjenci czekają średnio 83 dni, na pierwszą wizytę u onkologa - 23 dni, i to w trybie pilnym. Największe problemy pacjentów to błądzenie, to czas, który płynie od podejrzenia, od wykrycia, to odyseja diagnostyczna. Pacjenci jeżdżą, nie wiedzą do końca gdzie. Najważniejsze, żeby pacjent od początku wiedział, gdzie ma się udać, do którego lekarza. Ratunkiem ma być Krajowa Sieć Onkologiczna, w której znalazło się 270 szpitali. I po tych dwóch badaniach zrobimy panu wizytę. Chodzi o to, by jak najszybciej trafił na leczenie, jak najbliżej miejsca zamieszkania. Robimy wszystko w gruncie rzeczy od roku, żeby ta sieć onkologiczna była taka autentyczna, żywa i nastawiona na pacjenta. Standardy leczenia, które są wprowadzone w tej chwili, są ujednolicone. Tak że nie ma różnicy między miejscem zamieszkania pacjenta. To jest bardzo ważne. Jak to ma wyglądać w praktyce, pokazuje Świętokrzyskie Centrum Onkologii, gdzie realizowano pilotaż. Dzwonię do koordynatorki, jak potrzebuje terminu, czy do doktora na kontrolę, czy na USG i ona mi umawia te terminy. Dogodnie, tak żeby mi pasowało. System opiera się na koordynatorach, których szkoli Narodowy Instytut Onkologii. Przejmuje wszystkie czynności, które są w procesie diagnostycznym, czyli wizyty, badania, czy są zrobione czy nie są, czy ten proces cały odbywa się w odpowiednim czasie. Brzmi idealnie, ale onkolog prof. Jacek Jassem, który sam jako pacjent sprawdził, jak system działa w praktyce, ma wątpliwości, ile z teorii udało się przełożyć na praktykę. Sieć jest potrzebna, ale jest tu dużo problemów i wyzwań. Mamy za mało specjalistów, laboratoriów diagnostycznych, za mało chirurgów, za mało onkologów. Organizacje pacjenckie zaznaczają, że program mimo 6 lat pilotażu nie jest dopracowany. Nadal nie działa elektroniczna karta DILO, - kluczowa w monitorowaniu postępu procesu leczenia. Być może w przyszłym roku będzie już w standardzie, natomiast w tym momencie nie funkcjonuje jeszcze. Brakuje też koordynatorów, w całym kraju potrzeba ich blisko 1400, przeszkolono 500. Zawód koordynatora jest niedofinansowany, niedopatrzony, nie mamy w siatce płac takiego zawodu, tę funkcję pełnią pracownicy ośrodków medycznych, pielęgniarki, pracownicy administracji. Najbliższe miesiące pokażą, jak system sprawdzi się w praktyce. Bo nikt nie ma wątpliwości, że reforma sytemu onkologii jest konieczna. Każdy, kto się dowiaduje, że ma raka, chce się jak najszybciej leczyć i ten czas do rozpoczęcia leczenia jest najtrudniejszy. Wskaźniki umieralności na nowotwory są w Polsce o blisko 30% wyższe niż w Europie Zachodniej. Już nie bezpłatnie. Wielka Brytania otwarta na podróżnych, ale nie za darmo. Ramadan to dla muzułmanów miesiąc postu i modlitwy, a jego zakończenie to święto. I to właśnie uroczystości w polskich meczetach i centrach modlitw dla polityków prawicy stały się pretekstem do ataków, straszenia islamizacją Polski i paktem migracyjnym. "Trzeba natychmiast zamknąć granicę, trzeba rozpocząć deportacje" - grzmi Sławomir Mentzen. Dlaczego dla niektórych polityków cudzoziemiec to wróg? I to nawet ten, dla którego sami szeroko otworzyli granice? Polska prawica wraca do sprawdzonego w kampaniach straszenia Polaków imigrantami. Tym razem na celowniku muzułmanie. Politycy PiS sieją lęk przed rzekomą islamizacją. Po całej Polsce. Coraz więcej osób, które nie mówią po polsku, przyjeżdżają nie wiadomo skąd. Strach wychodzić na ulicę. Jaki jest niepokój, jakie jest zagrożenie lokalnych mieszkańców. Polacy czują się coraz mniej bezpiecznie we własnym kraju. Przerzut nielegalnych migrantów przez niemiecką granicę trwa. Politycy PiS na biurach PO naklejali nalepki z napisem "Centrum Integracji Cudzoziemców". Zapominają wspomnieć, że to był projekt rządu PiS z 2021 roku. Pierwszy ośrodek jeszcze minister Maląg otwierała. Centra integracji cudzoziemców to punkty doradztwa dla legalnych przybyszów z zagranicy. Nie centra pobytu i nie ośrodki dla nielegalnych imigrantów, czym dziś straszą politycy prawicy. One będą świadczyły pomoc m.in. w zakresie znajomości polskich przepisów prawa, znajomości języka polskiego. Czyli integracja - nie inwazja. Bo jednym głosem z PiS mówi Konfederacja - to wpis jej kandydata na prezydenta. To jest rytualne szczucie polskiej prawicy na tak zwanego obcego. Za ilustrację służą filmiki pokazujące muzułmanów świętujących zakończenie ramadanu. Muzułmanie są w Polsce mniejszością. Od kilku stuleci. I choć nie wszyscy czują się tu obcymi, słyszą o deportacjach. Świat potrzebuję siebie nawzajem. Potrzebujemy żyć ze sobą, obok siebie. To jest opinia, szanujemy ją. Łatwo jest politykom przedstawić islam jako zagrożenie, a później przedstawić siebie samych jako tych, którzy od tego zagrożenia wybawią. To jeszcze jedna opinia. Przypomnijmy więc czasy PiS. Według raportu Najwyższej Izby Kontroli rząd Zjednoczonej Prawicy w latach 2018-2022 wydał 6,5 miliona wiz. Więcej niż Hiszpania czy Niemcy. 366 tysięcy z nich wydano obywatelom państw muzułmańskich i afrykańskich. Funkcjonował nietransparentny i korupcjogenny mechanizm wpływania na niektórych konsulów. PiS za swoich rządów wizy wydawał nie tylko hurtowo, ale i niezgodnie z procedurami - bez weryfikacji. Teraz uderza w koalicję, twierdząc, że wpuszcza nielegalnych imigrantów z Niemiec. I strasząc przymusową relokacją. Żaden pakt migracyjny nie będzie obowiązywał w Polsce. My już swoje zrobiliśmy, przyjęliśmy miliony uchodźców z Ukrainy. I to akurat w dużej mierze zasługa zwykłych Polaków, którzy otworzyli dla nich swoje domy. Krajowa Sieć Onkologiczna - wiele zmian, które mają jeden cel: Już nie bezpłatnie. Wielka Brytania otwarta na podróżnych, ale nie za darmo. Od jutra by wjechać na Wyspy, trzeba posiadać elektroniczną autoryzację podróży. ETA na początek kosztuje 10 funtów, czyli około 50 zł, i umożliwia wielokrotne przekraczanie granicy przez dwa lata. Więcej o szczegółach tej zmiany i formalnościach. To jeden z ostatnich lotów do Wielkiej Brytanii, na który wystarczy paszport. Od północy by odwiedzić Wyspy, potrzebne będzie dodatkowe zezwolenie - ETA. To nowy system elektronicznego pozwolenia na podróż do Wielkiej Brytanii. Aby je uzyskać, trzeba mieć ważny paszport i pieniądze na opłatę. Wniosek można złożyć wyłącznie online - przez rządową stronę internetową lub aplikację mobilną. Koszt? 10 funtów, czyli około 50 złotych. Ale już za miesiąc cena wzrośnie niemal dwukrotnie. Podróżni w sprawie zmian - podzieleni. Będzie duże utrudnienie. Nie dość, że jest ciężko w tej chwili, na tych lotniskach będzie duże zamieszanie. Samo aplikowanie nie było trudne - zrobiłem to za pomocą aplikacji internetowej, zajęło to dosłownie kilka minut. Brytyjscy eksperci ostrzegają - nowy system nie uderzy tylko w turystów, ale też w gospodarkę. Stracą także hotele, restauracje, handel detaliczny, a nawet londyński West End, który chętnie odwiedzają Europejczycy. Choć brytyjski rząd podkreśla, że ETA nie jest wizą, w praktyce działa podobnie. Zamiast poprawiać relacje z sąsiadami, stawiamy przed nimi kolejne bariery. Powinniśmy zachęcać ludzi do przyjazdu, a my najpierw kazaliśmy im wyrabiać paszporty, a teraz każemy im płacić za wjazd. Co roku Wielką Brytanię odwiedza ponad 30 mln turystów. Tylko z polskich lotnisk do Londynu w ubiegłym roku poleciało blisko 5 mln pasażerów. Tymczasem wielu z nich o nowych przepisach wciąż nie wie. Nic o tym nie słyszałem. Nikt o tym głośno nie mówił, więc temat przeszedł trochę bez echa. Wkrótce za wjazd do Europy zapłacą też Brytyjczycy. Unia Europejska planuje wdrożyć swój, podobny do brytyjskiego program, pod koniec przyszłego roku. ETIAS będzie wymagał od obywateli spoza Unii zgody na podróż do jednego z 27 krajów członkowskich i opłaty w wysokości 7 euro. Home Office zapewnia, że aplikacja jest prosta, a koszt uzyskania ETA niski, choć niemal dwukrotnie wyższy od tego, jaki zapowiada Bruksela wobec Brytyjczyków. ETA i ETIAS to kolejne dowody, że mimo deklaracji polityków o dobrych relacjach w praktyce kanał La Manche pogłębia się coraz bardziej, na czym cierpią przede wszystkim zwykli obywatele. Nie, to nie jest prima aprilis. Mówię o tym na wypadek, gdyby państwo uznali to za żart. MUSK-arada. Amerykański miliarder wystroił się w kapelusz w kształcie żółtego sera i przekazał swoim rodakom dwa czeki, każdy o wartości miliona dolarów. O tym jaki, cel miał właściciel Tesli, za chwilę. Metoda? Kontrowersyjna. Efekt? Mówią o tym wszyscy. My też. Wnioski? Wyciągną je państwo sami. Z serem na głowie przypodobać chciał się w Wisconsin. A w taki sposób - zdobyć wyborców. Pozwólcie mi najpierw wręczyć dwa czeki na milion dolarów. Tak Elon Musk prowadził kampanię, tyle że nie swoją, a "swojego" sędziego. Miliarder chce, by w dzisiejszych wyborach do stanowego Sądu Najwyższego Wisconsin wyborcy zagłosowali na sędziego z poparcia republikanów - Brada Schimela. Do tego dorzuca 20 dolarów dla każdego, kto zagłosuje "jak trzeba". Jak trzeba, oczywiście, według niego. Miliarder "wpompował w wybory" w sumie już ponad 20 mln dolarów. Dzwoni do mnie telefon: "Cześć, Brad. Dzwoni twój ulubiony prezydent". Trump rozmawiał ze mną przez chwilę, a potem nagle powiedział, że porozmawia z Elonem i nagle oddał telefon Muskowi. Wyścig o Sąd Najwyższy Wisconsin wyglądał niczym wybory prezydenckie. Z poparciem demokratów do Sądu Najwyższego startuje sędzia Susan Crawford. Nigdy nie śniłam, że będę walczyć z najbogatszym człowiekiem na świecie. Sąd stanowy może decydować m.in. o prawie wyborczym i rozstrzyga spory dotyczące wyników wyborów. Trump chce mieć sędziów, których może kontrolować. I znalazł takiego w osobie Brada Schimela. Wsparcie kandydata nie jest problemem, dopóki nie łamie się prawa, a zdaniem prokuratora generalnego Wisconsin rozdawanie pieniędzy przez Muska tym właśnie jest. Biznesmen widzi to inaczej. Kiedy robię takie rzeczy, powoduje to, że media tracą rozum i puszczają to na każdym kanale informacyjnym. Show Muska wyprowadziło na ulice USA tysiące protestujących. Dawanie miliona dolarów za głos nie może być legalne. Naprawdę to ważne, żeby głosować na kogoś, kto nie jest kupiony przez obecną władzę. Tysiące protestują też przeciwko Muskowi przed i w salonach Tesli na całym świecie. Te w ostatnim czasie coraz częściej płoną. Tej nocy strażacy walczyli z pożarem salonu Tesli w Rzymie. W 19.30 to wszystko, za chwilę "Pytanie dnia". Dziś gościem Doroty Wysockiej-Schnepf jest Aleksander Kwaśniewski, były prezydent. My wracamy jutro, dobranoc i do zobaczenia.