Przed 20 laty to była sobota - 1 maja 2004 roku dokładnie o północy ruszyliśmy wspólną europejską drogą. Właśnie mija 20 lat od przystąpienia Polski do Unii Europejskiej. Oglądają państwo specjalne wydanie "i9:30". Warszawa, Joanna Dunikowska-Paź, dobry wieczór. Dobry wieczór państwu, Marek Czyż. Szukaliśmy tego adresu na mapie Europy z wielką nadzieją, że będzie dla nas gościnny, i takim się okazał. Bruksela, stolica europejskich planów, koncepcji, dyskusji i porozumień. To tu postanowiliśmy odszukać swoje miejsce, to tu od 20 lat słuchają także polskiego głosu. Za chwilę opiszemy, jak jest ważny. Coś, co jeszcze kilkanaście lat temu było marzeniem. Wyjątkowy jubileusz to dobra okazja, by podsumować 20-lecie naszego członkostwa w Unii Europejskiej. Ten bilans najlepiej obrazują dwie liczby. Niemal 250 mld euro, które trafiło do nas ze wspólnej kasy, i ponad 85 miliardów euro, które tam wpłaciliśmy. Górka jest spora, bo zyskaliśmy około 163 mld euro. Tyle o liczbach. Dziś czas na świętowanie. A wyjątkowy jubileusz to koncerty, debaty, festyny, spektakle czy wystawy. Warszawa też ma swoją propozycję, o której opowie Anna Łubian-Halicka. Dobry wieczór. To będzie bardzo dobry wieczór w Warszawie, bo za niespełna godzinę rozpocznie się wyjątkowy koncert, "Urodziny w Europie. Dobrze, że jesteśmy razem". Wstęp wolny. Na scenie Kaja czy Kwiat Jabłoni. Dziś świętuje nie tylko Warszawa. "Odę do radości" dziś słychać w całej Polsce. Sopot, Poznań, Gdańsk, Warszawa. I jeden powód do świętowania. Jestem w Unii. To spełnione marzenie. Marzenie, które przez lata wydawało się nieosiągalne. Chcemy Polski otwartej na Europę i świat. Rok 1989 i początek polskiej drogi do Unii. To negocjacje. Szybko doszliśmy do porozumienia. Umowy i referendum, przed którym zwolenników akcesji wsparł Jan Paweł II. Polska zawsze stanowiła ważną część Europy. Po podliczeniu głosów i frekwencji wszystko stało się jasne. Wracamy do wielkiej europejskiej rodziny. W taki sposób. Flagę Unii podnieść. Polska świętowała 20 lat temu. Drogi, budynki, chodniki, wszystko się zmieniło. Dziś doceniają to wszyscy. Obecność w UE ma dla nas znaczenie dziejowe, obecność w UE w sposób, którego nie da się przecenić, przyczyniła się do dynamicznego rozwoju Polski przez ostatnie 20 lat. Rozwoju, który widać. W każdej polskiej miejscowości. 13 maja 2004 r. Polska znalazła się wśród przyjaciół, w domu. Nadzieje związane z tamtym dniem spełniły się z nawiązką. Ale przed Unią - nowe wyzwania. O których dziś podczas rocznicowego spotkania w Słubicach z Radosławem Sikorskim. Mówiła szefowa niemieckiej dyplomacji. Europa musi stać się unią bezpieczeństwa. Unia Europejska musi zostać zreformowana tak, by była silniejsza w polityce bezpieczeństwa, aby mówiła jednym głosem. Lewica świętowanie 20-lecia w UE. Połączyła z obchodami Święta Pracy. Po latach inwestowania w infrastrukturę, w kwestie związane z budowaniem Polski, z takim konkretnym budowaniem, chcielibyśmy zainwestować w człowieka. Ale dziś, podobnie jak 20 lat temu... Wyciśnie Polskę jak cytrynę. ...w Warszawie słychać też głos eurosceptyków. My nie chcemy być w środku Unii. To zorganizowany przez środowiska narodowe marsz suwerenności. Polska musi być gotowa na polexit. Na razie był brexit, do którego dziś nawiązał Donald Tusk, pisząc o prognozie Banku Światowego, zgodnie z którą w przyszłym roku dochód na głowę będzie wyższy w Polsce niż w Wielkiej Brytanii. Z sondażu United Surveys wynika, że 20 lat obecności Polski w Unii zdecydowanie lub raczej pozytywnie ocenia 70% ankietowanych. Trasy szybkiego ruchu, autostrady, kolej i lotniska, czyli mapa polskich inwestycji na przestrzeni ostatnich 20 lat. Prawie 1,5 biliona złotych - tyle na nie wydaliśmy, ponad 60% środków to przelewy z Unii. Realizacja inwestycji bez takiego wsparcia zajęłaby nam 40 dodatkowych lat. We Wrocławiu jest Tomasz Mildyn. Tomku, jak duże było to unijne przyspieszenie? Na tyle duże, że szybko udało nam się przeskoczyć w kwestii jakości dróg kraje starej Unii. W rozmowie ze mną ekonomiści podkreślali, że nowa infrastruktura sprawiła, że postawiliśmy fundament pod budowę nowej gospodarki. Obwodnica Wrocławia - to dzięki niej tranzyt z Warszawy, Łodzi czy Poznania zamiast do centrum miasta trafia na autostradę A4. Która 20 lat temu była jedną z niewielu dróg szybkiego ruchu w Polsce. Ich długość w dwie dekady zwiększyła się z 612 do ponad 5100 km. Widać to na mapie, słychać od kierowców. Zdecydowanie jest na plus, to mogę też porównać, dojeżdżam do domu na Lubelskim, kiedyś ta trasa zajmowała mi 7 godzin z tankowaniem, teraz ta trasa zajmuje mi 4,5 godziny. Z Kujawsko-pomorskiego na Śląsk to kiedyś żeśmy jeździli 8-10 godzin, teraz 6-7, dużo prędzej. A budowa dróg i węzłów komunikacyjnych szybko przełożyła się na rozwój biznesu. Wygenerowaliśmy w swojej przestrzeni dużo terenów inwestycyjnych, dobrze uzbrojonych, przyciągających kapitał lokalny i zagraniczny, co pozwoliło stworzyć nowe miejsca pracy i też przyczynić się do wzrostu gospodarczego. Rośnie ruch lotniczy, podróżujemy bardziej komfortowo. To wrocławskie lotnisko sprzed dwóch dekad. A to obecnie. Trwa kolejna rozbudowa, także dzięki unijnym pieniądzom. Porównując inne lotniska, na których już byliśmy w Europie, to raczej nie odbiegamy wcale od tego, jest tutaj porównywalnie. Zmiany też na kolei. Tak wrocławski dworzec główny i pociągi wjeżdżające na perony wyglądały przed erą unijnych dotacji. Dziś to zupełnie inne miejsce - nowoczesny tabor i wyremontowane tory. Choć poprawa infrastruktury kolejowej to nadal jedno z dużych wyzwań. My odbudowujemy to, co żeśmy przez te kilkanaście lat III RP niestety zabałaganili, ale już najwyższa pora, żeby zacząć budować koleje XXI wieku, czyli koleje 250-350 km/h. Unijne fundusze zmieniły też życie mieszkańców położonego na wyspach Świnoujścia. Jeszcze niedawno przeprawa promem przez rzekę Świnę zajmowała kilkadziesiąt minut, a w sezonie letnim nawet kilka godzin. Promy zastąpił nowoczesny tunel pod dnem rzeki, przejazd zajmuje kilka minut. Czas, dzięki drugiej linii metra, współfinansowanej z pieniędzy unijnych, oszczędzają także mieszkańcy Warszawy. Wróćmy jednak na drogi. Pytanie, czy autostrady i trasy szybkiego ruchu, które dziś mamy, udałoby się zbudować bez unijnego wsparcia? Tak. Ile by to trwało? Jeżeli weźmiemy pod uwagę fakt, że przed wejściem do UE, nawet biorąc pod uwagę wartość pieniądza w czasie, wydawaliśmy średnio 2 miliardy złotych na inwestycje, to oznaczałoby, że przez 60 lat musielibyśmy realizować te projekty, które udało się w 20. Wsparcie dla rozpoczęcia i rozwoju biznesu, a także otwarcie europejskiego rynku - to w integracji najbardziej doceniają polscy przedsiębiorcy. Przez dwie dekady ich liczba zdecydowanie wzrosła, co oznacza także siedmiokrotny wzrost naszego eksportu. 20 lat Polski w to wiatr w żagle dla polskiego biznesu, czasem także dosłownie, co pokaże Bartosz Filipowicz. Pani Natalia prowadzi biuro nieruchomości. Firmę otworzyła dzięki środkom unijnym. Była to duża pomoc, możliwość zakupu sprzętu, marketingu, remontu swojego biura, więc jeśli pojawia się możliwość, to dlaczego by z niej nie skorzystać? To jedna z wielu przedsiębiorczyń, która skorzystała na wejściu Polski do Unii Europejskiej. Liczba przedsiębiorstw głównie rośnie. Gdy wchodziliśmy do Unii, było ich nieco ponad 1,7 mln. W 2022 roku - już blisko 2,35 mln. W ciągu 20 lat finansowe wsparcie otrzymało 77 tys. projektów w firmach. Ich łączna wartość to prawie 200 mld zł. A polska gospodarka urosła dwukrotnie. Byliśmy najszybciej rozwijającą się gospodarka w Europie, to są oczywiście dane dla całej gospodarki, ale to oznacza, że wszystkie nasze przedsiębiorstwa, większość naszych przedsiębiorstw również znakomicie się rozwijała. Jak podkreślają ekonomiści, pieniądze z Unii na rozpoczęcie i rozwój działalności to jedno, ale dużo ważniejsze było otwarcie europejskiego rynku. Polski eksport wzrósł mniej więcej siedmiokrotnie w tym czasie. Możemy nasze towary sprzedawać na europejskim rynku, który jest wielokrotnie większy od polskiego. W dodatku cały czas mamy nadwyżkę eksportu do Unii w stosunku do importu. To już Bytów i największy na Pomorzu zakład stolarki okienno-drzwiowej. To też jeden z największych w Polsce eksporterów w branży. Za granicę trafia większość produkcji. Jak słyszymy - to dzięki europejskiej integracji firma rozwinęła działalność. Myślę, że nadal bylibyśmy firmą o znaczeniu lokalnym, być może regionalnym, skoro 15% produktów zostaje tylko w kraju, 85% trafia na eksport, pokazuje, jaka to jest tendencja, i pokazuje, jakie możliwości stworzyło to otwarcie wspólnego europejskiego rynku. Łatwiej jest też sprzedawać takie luksusowe dobra. Jachty produkowane w Gdańsku cenią klienci na całym świecie. Wymiana handlowa, wszystkie sprawy związane z zakupami mają zupełnie uproszczoną procedurę. Dzisiaj bardziej odczuwamy to, co się wydarzyło z Wielkiej Brytanią. Przedsiębiorcy i ekonomiści nie mają wątpliwości - wspólny unijny rynek to gwarancja rozwoju. I z niedowierzaniem słuchają głosów mówiących o wyjściu z Unii. Jeśli ktoś tak się wypowiada albo takie propozycje składa, to myślę, że nie ma tak naprawdę pojęcia, na czym polega gospodarka, prowadzenie biznesu. Przede wszystkim, słyszę ekonomicznych analfabetów. Nie znam przedsiębiorcy, który chciałby wyjść z UE albo uważa, że nie warto było do niej wchodzić. I nadal chcą korzystać z dobrodziejstw członkostwa w Unii - choćby dofinansowań. Na rozkręcenie biznesu, zatrudnienie nowych osób i na jakieś dodatkowe szkolenia. Przed 20 laty strach przed nieznanym towarzyszył przede wszystkim rolnikom. Wróżono m.in. zalew rynku towarami produkowanymi na Zachodzie i utratę dochodów. W historycznym referendum najmniejsze poparcie dla członkostwa w Unii odnotowano w województwach podlaskim i lubelskim. Lubelszczyznę odwiedziła nasza reporterka Maria Guzek, która opowie państwu, jak zmieniła się perspektywa mieszkańców. Strach to mieszkańcy Siedliszcza nad Bugiem, czyli wchodząc do Unii. A co mnie to da? 3-4 lat temu przyjechali ze wschodu, kupili u mnie zboża, kartofli czy świnie kupili, zapłacili i zabrali, a teraz koniec już. Końca nie ma. Ale ludzie do rolnictwa garną się i tak niechętnie. Młodzi wyjechali, a starsi już na emeryturach. Jest kilku rolników, ale to tak prawdę mówiąc, można by na palcach jednej ręki policzyć. Gospodarze trochę lepsze ciągniki dostali. Nie tylko lepsze ciągniki. Lista jest zdecydowanie dłuższa, w ciągu 20 lat na polską wieś i do rolników trafiło 78 mld euro. Począwszy od dopłat bezpośrednich po tak naprawdę dopłaty do modernizacji np. parku maszynowego, postawienia nowych budynków. Ale wspólny unijny rynek to także wyzwania i problemy, które od miesięcy oznaczają rolnicze protesty nie tylko w Polsce, ale w niemal całej Europie. Rolnicy domagają się zablokowania importu produktów ze wschodu i uszczelnienia granicy. Sprzeciwiają się też założeniom Zielonego ładu i nadmiernej biurokracji. Choć przyznają - dzięki Unii na wsi wiele udało się zmienić. Rozwinąć nasze gospodarstwa, zmodernizować, mamy nowoczesne maszyny - tego się nie da zaprzeczyć i tu nie ma co mówić, że nie. Są też pytania o przyszłość. Mieszkańcy miejscowości Świerże na Lubelszczyźnie, tuż przy granicy z Ukrainą, z niepokojem, ale i optymizmem wchodzili do Unii. 20 lat temu, pani Romualda, właścicielka sklepu odnowiła elewację. Na tę okazję, tak. Po prostu wstydziłam się już w takim obskurnym sklepie pracować. Dziś sklep wygląda tak. Sklepowa ta sama. Trzeba odnowić. On już był odnawiany po tamtym okresie, ja jestem dzierżawcą i teraz poproszę pana wójta o znowu o odnowienie, a dzięki Unii, jak słyszymy, sporo się udało. Projekty można było popisać na różne odbudowy, autostrady, no dużo. Choćby drogi, które jeszcze 20 lat temu wyglądały tak. Dziś prowadzą prosto do celu. A ta szkoła w Świerżach zyskała nowy blask, i to jeszcze nie koniec. U nas w szkole dobudówka została zrobiona, teraz zakładają pompy ciepła, to też są pieniądze unijne, wiele się zmieniło na korzyść. Co widać już na wjeździe do miejscowości. Polska wchodziła do Unii Europejskiej bez kompleksów, bo miała ważne atuty: duża powierzchnia i prawie 40-milionowy rynek. To zawsze buduje przewagi, ale też rodzi oczekiwania a czasem obawy. Ale szybko się okazało, że wspólnego rynku uczymy się błyskawicznie, a Polacy potrafią tworzyć prawdziwe unijne elity. Dorota Bawołek przeanalizowała te nasze dwie dekady. Witaj, rozmawiałaś dziś z Ursulą von der Leyen. Powiedz, jak szefowa Komisji Europejskiej ocenia nasze miejsce we Wspólnocie? Zdaniem przewodniczącej Komisji Polska jest w unijnej czołówce najbardziej wpływowych państw i trzeba było nas słuchać, gdy ostrzegaliśmy przed Rosją. Nie słuchano, bo w ciągu ostatnich 20 lat pozycja Polski w Europie była zmienna. Do pracy Maciej Popowski, jeden z trzech polskich dyrektorów generalnych, najwyższych rangą urzędników w Komisji Europejskiej przyjeżdża na rowerze. Miałem lat 29 lat a teraz? A teraz, w tym roku, skończę 60. Losy Polski w Unii nie tylko śledzi, ale i kształtuje w Brukseli od lat 90. Polska była postrzegana jako ten duży kraj, czasami, na samym początku z taką pewną nieufnością, że duży to może sprawiający większe problemy, ale tak naprawdę nie było. Rola Polski w Unii - jak przekonuje pierwsza polska komisarz - Danuta Hubner zaczęła szybko rosnąć. Do 2015 roku, to był okres rzeczywiście ogromnego doceniania, otwarcia na Polskę, doceniania w sensie takim, że nas chciano słuchać. Umacniającą się pozycję Polski potwierdził wybór w 2009 roku Jerzego Buzka na przewodniczącego Parlamentu Europejskiego. To było również ważne dla tych krajów nowych, dla tej dziesiątki krajów. 5 lat później na czele Rady Europejskiej stanął Donald Tusk. To był wynik tego, że Polska była bardzo liczącym się krajem wtedy w całej rozgrywce europejskiej. Tusk jako szef Rady Europejskiej nie reprezentował w Parlamencie Europejskim, tutaj w Europie interesów Rzeczpospolitej. Dowodem na rosnącą pozycję Polski w Unii były też rekordowe środki ze wspólnej unijnej kasy w 2005 roku. I w 2013 roku, gdy Polska wynegocjowała dla siebie największą w historii część unijnego budżetu. Strumień unijnych pieniędzy i pozycja Polski w Unii zaczęły jednak maleć po przejęciu władzy przez rząd Zjednoczonej Prawicy. Z ciężkim sercem informuję, że uruchomiliśmy procedurę art. 7. Komisja Europejska, po raz pierwszy w historii, uruchomiła art. 7 unijnego traktatu wobec Polski, grożący odebraniem prawa głosu. A wypłaty z Krajowego Panu Odbudowy były blokowane przez ponad dwa lata. Poprzednie władze starały się zamiast współpracować, to starały się konfliktować, i to z naszymi sąsiadami. To był głównie spór z konserwatywnym rządem w Polsce, liberalno-lewicowej większości, która rządzi w Brukseli. Pozycja Polski zaczęła znów się umacniać po wybuchu wojny w Ukrainie. Powinniśmy byli lepiej słuchać krajów Europy Środkowej i krajów bałtyckich. Mają one dużo większe doświadczenie z sąsiedztwem Rosji. I wygranej proeuropejskich sił w Polsce w październikowych wyborach. Komisja Europejska stoi za wami. Polska znów współsteruje, zgłaszając swoje pomysły, a nie tylko prowokując, oczywiście nadal interes narodowy jest dla kraju najważniejszy, ale w Polsce jest również znowu wola do uczestniczenia we wzmacnianiu naszego wspólnego europejskiego domu. Domu, którym z Brukseli wciąż zarządza za mało Polaków. Choć ze względu na wielkość populacji powinniśmy w samej Komisji Europejskiej obsadzić ponad 8% stanowisk, to polskich urzędników jest tam tylko 5 %, i to przede wszystkim na niższych pozycjach. Powinno tych urzędników na szczeblu dyrektora generalnego, zastępcy dyrektora generalnego być tak naprawdę dwa razy więcej, niż jest w tej chwili. Lepsza polska obsada w Brukseli to jedno z zadań na kolejne dekady Polski w Unii. Mamy dla państwa teraz opowieść o Unii, jak jest, jaka była i jaka może będzie. Nasi reporterzy są w 3 europejskich stolicach, Witold Tabaka w Budapeszcie, Mateusz Lachowski w Kijowie i Artur Kieruzal w Londynie. I od Artura zaczynamy, bo echa "Ody do radości" dotrą dziś także za Kanał La Manche, ale słychać je będzie słabo. Słabo, choć nie bez pewnej tęsknoty, bo uroki brexitu promowane przez Nigela Farage'a trochę zbladły. Wizja samodzielnej wyspy, mocnej gospodarki i sprawiedliwych ubezpieczeń rozbiła się o pokruszone łańcuchy dostaw i głodny rynek pracy. Artur, powiedz, co słychać dziś na ulicach Londynu? Rozmawiając z mieszkańcami Londynu, odniosłem wrażenie, że wielu z nich chciało zapomnieć o tym, co wydarzyło się 8 lat temu. Wielu z nich uświadomiło sobie, jaki błąd popełniło. Ale o brexicie nie da się zapomnieć, bo jego konsekwencje są długie. Odczuwają go, gdy odwiedzają lokalny sklep, a wkrótce przypomną sobie, gdy będą się wybierać na wakacje do kurortów na południu Unii. 24 czerwca 2016 roku Brytyjczycy obudzili się w nowej rzeczywistości. Brytyjczycy podjęli decyzję, by pójść inną ścieżką. Premier David Cameron ogłaszając wyniki referendum, podał się do dymisji. A 31 stycznia 2020 roku, po 45 latach i pełnych emocji negocjacjach, Boris Johnson wyprowadził Londyn z Unii Europejskiej. Żadnych "jeśli", żadnych "ale", żadnych "może". Wyjście z Unii to odzyskanie kontroli nad naszym prawem, pieniędzmi, naszym handlem i migracją zgodnie z demokratyczna decyzją obywateli. Boris Johnson obiecał Brytyjczykom wiele, żadnej z obietnic nie spełnił. NHS, publiczna służba zdrowia do dziś nie zobaczyła obiecanych milionów funtów, które przed brexitem trafiały do unijnego budżetu. Brytyjskie granice miały być szczelniejsze, dziś imigracja, zwłaszcza nielegalna, bije rekordy. Traci też gospodarka. Brytyjczykom wyparowało już ponad 140 miliardów funtów, czyli ponad 700 miliardów złotych. W ciągu ostatnich 4 lat ponieśliśmy bardzo duże koszty. To odbiło się na wielkiej niepewności w biznesie. Wiele firm przestało inwestować. Skutki najboleśniej odczuły małe i średnie firmy. Brexit to zdaniem ekspertów efekt wielu lat obrzydzania Brytyjczykom UE przez część sceny politycznej. A zwolennicy wyjścia z Unii na cel wzięli też tych, którzy przyjechali na Wyspy po otwarciu brytyjskiego rynku pracy dla Polaków. Agnieszka, Rafał i Anna, podobnie jak ponad 7 mln obywateli krajów Unii Europejskiej, swój nowy dom znaleźli nad Tamizą. Z dwójką małych dzieci. To była decyzja, gdzie po prostu zmienialiśmy całe swoje życie. Pani Agnieszka od kilku lat wygrywa lokalne wybory do rady miasta. Od roku jest też wiceburmistrzynią odpowiedzialną za bezpieczeństwo i służbę zdrowia. Pan Rafał swoją firmą wynajmującą maszyny budowlane daje pracę wielu Brytyjczykom. Pamiętam, jak przyjechałem 20 lat temu, jak na mnie robiło wrażenie Londyn i wszystko, co mamy tutaj. Teraz na mnie robi wrażenie, jak ja wracam do Polski i jak wygląda Polska. Pani Anna też bardzo szybko zintegrowała się z brytyjskim społeczeństwem. Dziś pomaga pacjentom prowadzić zdrowy tryb życia. Cała trójka, jak miliony pozostałych imigrantów, czuje rozczarowanie brexitem. Myślę, że referendum, gdyby odbyło się dzisiaj ponownie z wiedzą, którą Brytyjczycy zdobyli, to mogłyby się losy potoczyć inaczej. Brexit to jest totalne nieporozumienie, to dzięki temu mamy mnóstwo problemów, których w ogóle nie potrzebujemy. Brytyjczycy odczuwają coraz bardziej konsekwencje i coraz bardziej kwestionują i zadają pytania: "Ale tak właściwie dlaczego?". Szans na powrót nie ma. Przynajmniej dziś. Nasz rząd do tej pory używał bardzo agresywnego języka wobec Unii Europejskiej. Czas to zmienić, aby osiągnąć pozytywne porozumienie, abyśmy mogli mieć dojrzałe, rozsądne i produktywne stosunki z Unią Europejską. Dla Brytyjczyków brexit okazał się gorzką lekcją. Poparcie dla zwolenników brexitu spadło do rekordowo niskiego poziomu, podobnie jak poparcie dla wyjścia z Unii Europejskiej. Gdyby referendum odbywało się dziś, Londyn wciąż byłby częścią Wspólnoty. W 2004 roku wstępowaliśmy do Unii w doborowym i dumnym towarzystwie środkowoeuropejskich liderów. Łatwo nie było, bo warunki do spełnienia były twarde, ale udało się i zza ostatecznie opadłej żelaznej kurtyny wydostały m.in. Węgry. Podobne historyczne losy zbudowały nam wspólny mit bratanków, ale po kilku latach rządów Viktora Orbana Witka Tabakę, który jest w Budapeszcie, pytamy, czy to ciągle działa? Jak Węgry świętują swoją rocznicę akcesji? W miastach, w których rządzi opozycja, widać, że świętowanie zaczyna się. Np. koncert w Budapeszcie. Jeśli chodzi o obchody ogólnokrajowe, praktycznie ich nie ma. Złośliwi dziennikarze mówią, że Viktor Orban swoje świętowanie zaczął kilka dni temu w czasie konserwatywnych proputinowskich polityków i że będzie je kontynuował, kiedy do stolicy Węgier przyleci przywódca Chin. Ja chciałbym zabrać państwa do małej wioski godzinę drogi od Budapesztu. Mały Viktor Orban wychowywał się w domu przy tej ulicy, marzył, by grać w piłkę i by rodzice z podwórka mogli oglądać jego mecze. Ostatecznie został premierem, ale od 10 lat przed domem ma stadion i często tu bywa, w odróżnieniu od mieszkańców gminy. Na stadion nie chodzę, z klubem piłkarskim też nie mam nic wspólnego. Po lewej posesja rodziny premiera, po prawej kompleks sportowy i stadion na prawie 4 tysiące miejsc - we wsi, która nie ma nawet 2 tysięcy mieszkańców. Całość zaprojektował jeden z najlepszych węgierskich architektów. Koszt inwestycji - 62 miliony euro. Pytamy, czy każda gmina na Węgrzech może liczyć na takie inwestycje. Nie, skądże, no skądże. Oprócz tego zupełnie nowa kolejka. Ma trzy stacje, dojeżdża na stadion i do sąsiedniej wioski. Jeździ tylko w weekendy. Jest też staw z tarasem widokowym - podobno w kształcie łabędzia. Koszt - 600 tys. euro, pieniądze dała Unia. Stamtąd pochodzi premier Viktor Orban. To wszystko tłumaczy. Tam mają stadion, mają pociąg, wszystko nowe. Tu nic nie ma. Z żalem mówi nam taksówkarz z oddalonego o 20 km od Felscut miasta Tatabanyia. Tu czas jakby się zatrzymał. W Tatabanya burmistrz jest z opozycji, tak jak u mnie w mieście. Tam, gdzie nie rządzą ludzie Fidesu, pieniędzy jest jeszcze mniej. Na dworcu, na osiedlach z wielkiej płyty, nigdzie nie widać inwestycyjnego boomu, nie widać unijnych pieniędzy. Mieszkańcy miasta nie chcą tego komentować. Ja nie rozmawiam o polityce. Są sprawy, w których nie chcę brać udziału. Takie jak te romskie dzielnice biedy, to rzeczywistość wielu węgierskich miast. To tylko pokazuje, że można było zrobić zdecydowanie więcej - mówi autor raportu "jakiej Unii chcą Węgrzy". Węgry byłyby znacznie biedniejsze bez członkostwa w UE, to pewne. Ale jednocześnie prawdą jest, że Węgry mogły wykorzystać tę szansę znacznie lepiej. Polska w ostatnich latach bogaciła się dużo szybciej. I choć obecność w Unii popiera ponad 70% Węgrów, to rząd Viktora Orbana nadal łamie praworządność, co powoduje blokadę unijnych pieniędzy. Rządzący za wszystkie problemy obwiniają opozycję, migrantów i osoby LGBTQ. Węgry wg. Transparency International są też najbardziej skorumpowanym krajem Unii. W rankingu wolności prasy gorsza jest tylko Bułgaria. Rząd i politycy Fidesu nie odpowiadają na nasze pytania. Nie jesteśmy wpuszczani na konferencje prasowe. Nie dostajemy reklam nawet od międzynarodowych firm. Mamy też problemy z dystrybucją i drukiem. Nikt nie jest na tyle odważny, by drukować naszą gazetę na Węgrzech. Drukujemy więc w Bratysławie, na Słowacji. Już w czerwcu wybory, ale tu nie tylko europejskie, również samorządowe. To polityczna manipulacja Fidesu. Burmistrz Budapesztu zauważa, że w wyborach europejskich partie opozycyjne będą współpracować, a w samorządowych muszą rywalizować, co dla wyborców może być niezrozumiałe. Mimo to nie traci nadziei, że opozycja zdobędzie władzę w kolejnych miastach, sam liczy na reelekcję. Polakom się udało. Zrobiliście to po swojemu, my musimy znaleźć własna drogę. Polska jest dla nas inspiracją i nadzieją. Zarówno na temat obchodów 20-lecia Węgier w Unii, jak i przyszłości chcieliśmy porozmawiać z ministrem ds. UE, jak i z politykami Fidesu. Niestety nikt nie odpowiedział na nasze prośby o wywiad. Unia Europejska to plan gospodarczy i polityczny, ale powstawała jako dobry plan na pokój. I są tacy, którzy ciągle tak ją widzą. Wojna w Ukrainie, Europie pokazała, że nic nie jest na zawsze, a Ukraińcom, że muszą w Europie być bardziej, niż są. Mateusz Lachowski jest w Kijowie. Czy Ukraińcy są gotowi, by być gotowi? Ta droga jest długa i trudna. Oczywiście społeczeństwo ukraińskie i władze ukraińskie są gotowe i gdyby mogły, już wstąpiłby do Unii. Niestety nie jest to proste. Eksperci mówią, że Ukraińcy wstąpią do Unii dużo później, niż tego oczekują. Muszą spełnić warunki. W tej chwili Ukraina ma wiele problemów. Negocjacje akcesyjne trwają. Cały czas trwa także wojna. Wojna jest największym problemem. Również to, że w Ukrainie mamy zrujnowaną gospodarkę. Są też problemy wcześniejsze, z których Ukraina jest znana od lat. Problemy z sądownictwem, podział na Ukrainę wschodnią i zachodnią oraz problem z korupcją. Ukraina jest w dużo gorszej sytuacji gospodarczej niż Polska, kiedy wstępowała do Unii. Ukraińcy na pewno o wstąpieniu do Unii marzą. Z ostrzeliwanego przez rosyjską armię Charkowa Unia Europejska może się wydawać odległą perspektywą. Dla mieszkańców miasta cel, o który walczy dziś Ukraina, jest jednak jasny. Wierzymy, że Ukraina wejdzie do Unii Europejskiej i stanie się to już niedługo. Gdy 20 lat temu Polska wchodziła do UE Ukraina szykowała się do wyborów prezydenckich. Po zwycięstwie prorosyjskiego Wiktora Janukowycza i masowych fałszerstwa Ukraińcy wyszli na ulicę. Pomarańczowa Rewolucja była jasnym sygnałem, że Kijów zwraca się w stronę Zachodu. Mamy wreszcie wolność. Ukraina rozpoczęła negocjacje umowy stowarzyszeniowej z Unią. Gotowy dokument czekał jedynie na podpis prezydenta. W 2013 roku prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz, który ponownie doszedł do władzy, ogłosił, że nie podpisze tej umowy. Protesty zamieniły w tak zwany Euromajdan, czyli Rewolucję Godności. Z każdym dniem rośnie liczba tych, którzy rozumieją, czego nam trzeba i się nie boją. Dziękuję Polsce za wsparcie. Za walkę o wolność i europejską przyszłość Ukrainy wielu zapłaciło najwyższą cenę. W lutym władze postanowiły stłumić protesty i otworzyły ogień do demonstrantów. Zginęło ponad 100 osób. Nie powstrzymało to protestujących. Prezydent Janukowycz został zmuszony do ucieczki. Zobaczyłem zjednoczoną Ukrainę. Ten kraj żyje i w końcu się obudził. Kursu Ukrainy do Unii Europejskiej i NATO nie mogła zaakceptować putinowska Rosja. W 2014 roku Rosjanie dokonali aneksji Krymu, a w Donbasie rozpoczęła się inspirowana przez Rosję wojna. 24 lutego 2022 roku rozpoczęli pełnoskalową agresję na Ukrainę. Ci, którzy dziś na froncie walczą z rosyjską napaścią, jednym tchem mówią, dlaczego walka to dziś jedyny wybór. Z europejskimi wartościami i swobodami. Według badań sondażowych przystąpienie do UE popiera 90% Ukraińców. Obok różnych perspektyw na 20-lecie warto zapytać o perspektywy na przyszłość Europy. A to przede wszystkim pytania o bezpieczeństwo odmieniane przez wszystkie przypadki. Zagrożenie ze strony Rosji, migracja, wsparcie dla rolników, wyzwania dla klimatu - to początek długiej listy wspólnych spraw, na które trzeba znaleźć odpowiedź. Polityczne propozycje na temat tego, jak stawić czoła współczesnym wyzwaniom,