Monika Sawka, dobry wieczór, zaczynamy 19.30. Tajny list Kaczyńskiego do Ziobry ws. Funduszu Sprawiedliwości. Ten list nie był niczym nadzwyczajnym. Jeśli ktoś nie zwraca się z tą wiedzą do prokuratury, sam popełnia przestępstwo. To będzie dla Europy trzęsienie ziemi. Skrajna prawica może rządzić Francją. Francuzi pokazali chęć zmiany po siedmiu latach żrącej, pogardliwej władzy. Do każdego z naszych wyborców: ani jeden głos nie może trafić do Zgromadzenia Narodowego. Krajobraz po nawałnicach. Jakby taki koniec świata. Dach sali został całkowicie zerwany. Wiatr przyszedł i zdmuchnął wszystko jak chorągiewkę. Jest tajny list, pytania i zawiadomienie do prokuratury. Prezes PiS przed wyborami w 2019 roku zażądał od Zbigniewa Ziobry, aby kandydaci Solidarnej Polski natychmiast przestali wykorzystywać środki z Funduszu Sprawiedliwości w kampanii wyborczej. Treść listu opublikowała Gazeta Wyborcza. Premier pyta, czy to, co w nim jest, to prawda. Roman Giertych zawiadamia śledczych. A politycy PiS mówią, że to pismo to nic nadzwyczajnego. Gdyby przyszedł, z pewnością usłyszałby wiele pytań. Zbigniew Ziobro nie stawił się przed komisją śledczą do spraw Pegasusa. Rano wpłynęło zwolnienie lekarskie. Zwolnienie może zostać przedłużone, ale oczywiście to nie zwalnia z odpowiedzialności, prędzej czy później pan Ziobro stanie przed komisją i odpowie na pytania. A tych przybywa. Komisja chce przesłuchać byłego ministra sprawiedliwości w sprawie zakupu Pegasusa z Funduszu Sprawiedliwości. Publikacja Gazety Wyborczej rzuca nowe światło na sprawę. To list Jarosława Kaczyńskiego do Zbigniewa Ziobry z 2019 roku. Miesiąc temu Jarosław Kaczyński pytany o Fundusz Sprawiedliwości nieprawidłowości nie widział. Wszystkie te decyzje, o których wiadomo w tej chwili, mają charakter decyzji, które były zgodne z prawem. W liście pisze o możliwych fatalnych skutkach ze względu na rozliczenie kampanii przed PKW. Nie to jest jednak najmocniejsze. Autentyczność dokumentu potwierdzają politycy Zjednoczonej Prawicy. Ten list nie był niczym nadzwyczajnym. Takie są również procedury wyjaśniania spraw medialnych w naszej koalicji. List miał zostać zabezpieczony podczas przeszukania mieszkania Marcina Romanowskiego, odpowiedzialnego za fundusz. Z dokumentu jasno wynika, że Jarosław Kaczyński wiedział o nieprawidłowościach. Jeśli ktoś ma taka wiedzę, jest funkcjonariuszem publicznym i nie zwraca się z tą wiedzą do prokuratury, sam popełnia przestępstwo. Dlatego przewodniczący zespołu ds. rozliczeń PiS Roman Giertych złożył zawiadomienie do prokuratury. Nie dopełnił swojego obowiązku zawiadomienia organów ścigania o przestępstwie ściganym z urzędu, czyli podkradaniu pieniędzy w celach wyborczych. Kolejny kapiszon Gazety Wyborczej. W Prawie i Sprawiedliwości problemu nie widzą. Wtedy kiedy pojawiła się wrzawa medialna, zwrócił się do ministra Ziobry listownie z prośbą o wyjaśnienia, one zostały złożone. Jarosław Kaczyński wiedział, że Fundusz Sprawiedliwości jest partyjną zabawką w rękach pana Ziobry i wszystkich innych członków Suwerennej Polski. Przypomnijmy, w marcu Ziobro przekonywał, że to nie on podejmował decyzje w sprawie Funduszu Sprawiedliwości. Decyzje co do konkretnych spraw, które zapadały w Funduszu Sprawiedliwości poza jedną podejmowali moi podwładni. Więc ja nawet w sensie dokumentacyjnym nie uczestniczyłem w podejmowaniu tych czynności. Prawo i Sprawiedliwość powinno mieć po prostu zabraną subwencję dla partii politycznej z budżetu państwa. Dlatego posłowie Koalicji Obywatelskiej ponownie złożyli wniosek o sprawdzenie sprawozdania finansowego komitetu wyborczego PiS za 2019 r. Jarosław Kaczyński o wszystkim wiedział i to tolerował. Bo przecież list jest z 2019 roku, a później mamy 2020, 2023 i każdego miesiąca ponad 200 milionów złotych jest rozdysponowywane przez ludzi Ziobry. W odpowiedzi Suwerenna Polska złożyła zawiadomienie do PKW w sprawie zbadania rzekomych nieprawidłowości w sprawozdaniu finansowym Platformy Obywatelskiej. Bunt w małopolskim PiS trwa. Po raz trzeci Łukasz Kmita, kandydat na marszałka województwa, nie uzyskał większości. Radnych nie przekonuje nawet wizja przyspieszonych wyborów, o których mówi Jarosław Kaczyński. Dziś pojawił się kontrkandydat, zgłoszony przez Koalicję Obywatelską i Trzecią Drogę - Jan Krzysztof Klęczar z PSL-u. Kolejna - czwarta już próba sił dziś na sesji nadzwyczajnej. Kandydatura Łukasza Kmity na marszałka województwa małopolskiego przepadła po raz trzeci - mimo takich słów. Jeśli nie zostanie wybrany dziś nasz kandydat Łukasz Kmita, to będzie zdrada co najmniej dwóch naszych radnych. W sejmiku PiS ma większość - na 39 - 21 radnych. W głosowaniu anonimowym Kmitę poparło 14, siedem głosów było nieważnych. Ta siódemka celowo doprowadza do kryzysu w Prawie i Sprawiedliwości lokalnego. Buntownikami mają być radni związani z Beatą Szydło. Za kandydaturą Kmity są politycy związani z Ryszardem Terleckim. Impasu w Małopolsce ma już dość Trzecia Droga, która wystawiła swojego kandydata Krzysztofa Jana Klęczara, obecnego wojewodę. Dosyć bawienia się interesem Małopolski. Klęczara poparło 18 radnych. Impas trwa, na stole trzy scenariusze. Pierwszy to ten, w którym nie udaje się wybrać marszałka aż do 9 lipca. Jego konsekwencje to przedterminowe wybory. Drugi to kapitulacja zbuntowanych radnych PiS i wybór Łukasza Kmity na marszałka. Trzeci to przejście części radnych na stronę KO i Trzeciej Drogi i przejęcie władzy. Prezes Kaczyński grzecznie poprosił, żeby jednak wybrali jego kandydata, a oni go nie wybrali. To znaczy, że mamy teraz coś takiego, jak wygląda PiS w skali globalnej. No mamy jak w soczewce. O tym, że nie warto krytykować Łukasza Kmity, przekonał się dyrektor kancelarii sejmiku wojewódzkiego. Oczekuję, że osoba wybrana na marszałka to będzie osoba przewidywalna. Która nie stawia ultimatum żadnemu przewodniczącemu. Chodzi o ten list Kmity do przewodniczącego sejmiku, który wyciekł do mediów. I apel o niezwoływanie sesji do 10 lipca. Działania miały na celu "dobro Prawa i Sprawiedliwości". Michał Ciechnowski decyzją partii został zawieszony i prawdopodobnie zostanie usunięty z PiS. Wszystko wskazuje na to, że to nie koniec czystek w małopolskich strukturach. W partii mają powstawać listy, na których nie ma buntowników. PiS może grać na wcześniejsze wybory. Uważam, że w tej sytuacji to jest najrozsądniejsze rozwiązanie i najbardziej demokratyczne. Ale chyba na korzyść PiS-u, a nie wyborców? Ale przecież wyborcy zdecydowali na korzyść PiS-u. W PiS się trzęsie w tej chwili, od tych emocji i wewnętrznych konfliktów. Czy to oznacza, że PiS straci władze w Małopolsce? Wydaje mi się to bardzo prawdopodobne. Jak słyszymy, rozmowy już trwają. Było dużo kontaktów nieoficjalnych pomiędzy różnymi radnymi. Małopolska jest jedynym województwem bez marszałka. Jeżeli nie uda się go wybrać do 9 lipca, województwo czekają wybory. Wskazywały na to wszystkie sondaże, ale do ostatniej chwili trudno było w to uwierzyć. Po raz pierwszy od II wojny skrajna prawica może rządzić Francją. Zjednoczenie Narodowe Marine Le Pen w pierwszej turze wyborów parlamentarnych zdobyło najwięcej głosów. Na drugim miejscu - Lewicowy Nowy Front Ludowy, na trzecim - centrowy obóz prezydenta Macrona. W Paryżu jest Anna Kowalska. Co nam to mówi przed drugą turą? Że Zjednoczenie Narodowe jest u bram władzy. II turę też powinni wygrać. Pytanie, czy z wystarczającą przewagą, żeby móc rządzić samodzielnie. By do tego nie dopuścić, w kuluarach wszystkich partii trwają chaotyczne negocjacje, jakiego wspólnego kandydata wystawić w każdym okręgu, żeby skrajną prawicę tam pokonał. Jeśli to się nie uda, skrajna prawica będzie mieć większość absolutną. Na ten moment czekali prawie 50 lat. Francuzi poprzez swój jednoznaczny głos pokazali chęć zmiany po siedmiu latach żrącej, pogardliwej władzy. Dziękujemy, to pierwszy krok w kierunku nowego rządu. Zjednoczenie Narodowe w pierwszej turze wyborów parlamentarnych osiągnęło wynik historyczny. Zdobyło ponad 33% głosów, Zjednoczona Lewica - 28%, a partia prezydenta Macrona - tylko 20%. Ten młody polityk jeszcze nigdy nie był tak blisko władzy. Jordan Bardella, jeśli w drugiej turze powtórzą się niedzielne wyniki, już za tydzień zostanie premierem, ale do pełni władzy potrzeba mu większości absolutnej. Wzywam wszystkich Francuzów, którym zależy na wolności i odbudowie Francji, aby przyłączyli się do mnie. Większość absolutna to 289 mandatów. Według wstępnych szacunków skrajna prawica może tyle mieć. Wszystko okaże się za tydzień, 7 lipca. Francuzi w każdym z 577 okręgów wybierają po jednym deputowanym. Wczoraj udało się wyłonić tylko 55 posłów, w pozostałych okręgach będzie dogrywka. Powtarzają, że chcą większości bezwzględnej, by rządzić wolną rękę, ale chcą po prostu zmobilizować elektorat. Wszystko zależy od tego, czy naprzeciw powstanie sojusz prawicy, lewicy i centrum. O to apeluje lewica. Zapowiada, że w każdym okręgu, w którym nie będzie mieć szans na wygraną, wycofa swoich kandydatów i poparcie przekaże każdemu, kto ma szanse nacjonalistów pokonać. Nasze wytyczne są proste, bezpośrednie i jasne: ani jednego mandatu więcej dla Zjednoczenia Narodowego. Choć dotychczasowa partia rządząca mówi tak... Do każdego z naszych wyborców: ani jeden głos nie może trafić do Zjednoczenia Narodowego. To przed drugą turą ani premier, ani prezydent nie przekazali lewicy swojego jasnego poparcia. Natychmiast po ogłoszeniu wstępnych wyników rozpoczęły się masowe demonstracje, bo w dużych miastach zdecydowanie wygrali kandydaci lewicy i centrum. Paryżanie mówią o szoku i strachu. To trudny moment dla mnie jako obywatela Francji. I ogromny ból. Bardzo się boję i nie rozumiem, dlaczego prezydent rozwiązał parlament. Te żałosne wyniki wołają o pomstę do nieba, Francja jest naprawdę żałosna, ci wszyscy ludzie słuchają bezmyślnie polityków, nie liczy się żaden konkret, tylko jakieś slogany. Wybory we Francji komentowane są na całym świecie. Nawet pełne zwycięstwo radykalnej prawicy nie oznacza utraty władzy przez centrum reprezentowane przez prezydenta Macrona, ale jest bardzo czytelnym znakiem tego, co się dzieje we Francji. Skrajna prawica będzie miała duży wpływ na prowadzoną przez Francję politykę, także w Europie. Zjednoczenie Narodowe to partia antyunijna. Chce między innymi ograniczyć swobodę poruszania się w strefie Schengen, zasiłki dla obcokrajowców, import towarów z zagranicy i pomoc dla Ukrainy. To będzie dla Europy trzęsienie ziemi. Politykę zagraniczną prowadzi co prawda prezydent, ale premier i parlament decydują o budżecie, czyli na przykład pakiecie dla Ukrainy. Teraz wszystko może się skończyć. Francja to jedyna w Unii Europejskiej potęga nuklearna i jedyny stały członek Rady Bezpieczeństwa ONZ. Wybór Francuzów może więc mieć wpływ na cały świat. Wyborom we Francji bacznie przygląda się cała Europa. Europa, którą przez najbliższe miesiące kierować będą Węgry. Budapeszt właśnie rozpoczął prezydencję w Radzie Unii Europejskiej. Hasło "Uczyńmy Europę znów wielką" nawiązuje do wyborczego hasła Donalda Trumpa. Łączymy się z Dorotą Bawołek. Jaka będzie ta prezydencja? Kraj sprawujący unijną prezydencję organizuje spotkania przedstawicieli 27 państw, na których zabiega o zgodę wszystkich na wspólne decyzje i przepisy. Sęk w tym, że do tej pory Viktor Orban zasłynął w Brukseli ze zmiennych zachowań polegających na blokowaniu unijnych kompromisów i negocjacji. Wielu dyplomatów i polityków nerwowo spogląda na początek węgierskiej prezydencji. Do niedawna nie było pewne, czy w ogóle do niej dojdzie. Część polityków przekonywała, że ten kraj został objęty procedurą artykułu siódmego, więc nie powinien stać na czele Unii. Ale szefowie państw i rządów postanowili dać Wiktorowi Orbanowi szansę. Dziś w Brukseli nikt nie wątpi w to, że przez kolejne pół roku jego rządów nie będzie kolejnego pakietu sankcji wymierzonego w Rosję czy przełomu w rozmowach akcesyjnych z Ukrainą. Te zadania powinny być priorytetowe dla następującej po węgierskiej polskiej prezydencji w Unii. Oglądają państwo 19:30, już za chwilę - krajobraz po nawałnicach. A później jeszcze... Strefa Czystego Transportu w Warszawie. W ciągu dwóch godzin strażnicy miejscy zatrzymali pięć samochodów. Nawałnice szalały nad Polską. Trwa sprzątanie i liczenie strat. W Wielkopolsce uszkodzona przez burzę ściana stodoły przewróciła się na kobietę, na Górnym Śląsku wichura powaliła słupy wysokiego napięcia. W sumie strażacy interweniowali ponad 2 tysiące razy. Powiat kolski, w Wielkopolsce. W mieście powyrywane z korzeniami drzewa i zniszczony park. Kilka kilometrów dalej - taki widok. Jakby taki koniec świata, ciemno się zrobiło, jakby ciemna śnieżyca szła. W Barłogach wiatr wiejący z prędkością ponad stu kilometrów na godzinę zrywał dachy nie tylko z budynków gospodarczych. To dla nas dramatyczne, bo dach sali został całkowicie zerwany. No i zalana została podłoga sali gimnastycznej. Dyrektor liczy, że do końca wakacji szkołę uda się wyremontować. Straty są jednak duże. Szacujemy od 50 do 60 tys. A to już okolice Kłobucka na Śląsku i słupy wysokiego napięcia, które zniszczył wiatr. Nad ranem prądu nie miało ponad 3 tysiące gospodarstw. W paru sekundach wiatr przyszedł i zdmuchnął wszystko jak chorągiewkę. Ze skutkami nawałnic w nocy walczyło ponad 600 strażaków. Zostaliśmy zadysponowani do różnych zdarzeń. Przeważnie są to złamane drzewa albo gałęzie zwisające, które zagrażają bezpieczeństwu. O bezpieczeństwo kierowców dbały też służby z Zakopanego. Tam po opadach ulice zamieniły się w potoki. Trwają prace na miejscu związane z wypompowaniem wody i udrożnieniem drogi. Czarnego scenariusza chcieli uniknąć organizatorzy obozu harcerskiego w Świętokrzyskiem. Dlatego w obawie przed nawałnicą przeprowadzono ewakuację. Kilkaset osób zostało przewiezionych busami do szkoły i tam zapewniono posiłek i nocleg. IMGW wydało alerty pogodowe. Pierwszego stopnia - dla 11 województw. Drugiego i trzeciego dla południowej i wschodniej Polski. Szczególnie niebezpiecznie może być na Podkarpaciu. Tam spodziewamy się nawalnych opadów deszczu, które mogą wynieść do 75 milimetrów. Urząd wojewódzki na bieżąco monitoruje sytuację w regionie. Podobnie jak mieszkańcy zagrożonych nawałnicami terenów. W taką pogodę najlepiej zostać w domu i zabezpieczyć przedmioty na zewnątrz. Np. trampoliny, które mogą uderzyć w obiekty lub w kogoś. W środę aura ma się uspokoić. Tragiczny wypadek w Bilczycach w Małopolsce. Samochód wjechał w rowerzystkę przewożącą pięcioletnią córkę. 40-latka zginęła na miejscu, dziewczynka w ciężkim stanie trafiła do szpitala. Zatrzymane zostały trzy osoby. Początek wakacji to na drogach koszmar. Minęło dziesięć dni, zginęło 58 osób. Ołtarzew pod Warszawą. Na przejeździe kolejowym pociąg zderzył się z ciężarówką. Maszynista nie przeżył. To już Zachodniopomorskie i wypadek na drodze numer jedenaście, niedaleko Szczecinka. Także jedna ofiara śmiertelna. I kolejna tragedia - wypadek w Bilczycach w Małopolsce. Osobówka wjechała w rowerzystkę, która wiozła pięcioletnią córkę. Kobieta nie żyje, dziecko trafiło do szpitala w stanie ciężkim. Kierowca był pijany. Żeby wsiąść za kierownicę po pijaku, to już w ogóle jest dla mnie nie do pomyślenia. Bardzo dobra dziewczyna, z dobrego domu pochodzi, bardzo dobrze wychowana, z bardzo dobrą matką. No to jest nieszczęście, po prostu tragedia. Przyczyny takich tragedii od lat są takie same - nadmierna prędkość, brawura i alkohol. A w wakacje to też duży ruch, który wymaga od kierowców skupienia. Popatrzmy też po poboczu, czy nie ma pieszych, czy na przykład dojeżdżając do skrzyżowania, do wierzchołka wzniesienia bądź przejścia dla pieszych - zwolnijmy. Na tej policyjnej aktualizowanej codziennie mapie każdy może zobaczyć, jak tragiczny jest początek wakacji. W ciągu dziesięciu dni było pięćdziesiąt osiem wypadków, w których zginęło sześćdziesiąt jeden osób. Tylko w ten weekend dwadzieścia trzy. Od początku roku obserwujemy niestety wzrost liczby wypadków drogowych. Stąd też nasze działania na drogach w całej Polsce. To niepokoi, bo od 2020 roku liczba wypadków ofiar i rannych spadała. W tym półroczu widać, że wszystkie wskaźniki rosną. Nie pomaga pogoda - w dobrych warunkach kierowcy myślą, że mogą pozwolić sobie na więcej. Dodatkowo w długie trasy wyjeżdżają też mniej doświadczeni kierowcy. Mieliśmy w miesiącu czerwcu już dosyć wysokie temperatury na zewnątrz, więc ludzie wyjechali już na wakacje wcześniej, dlatego są tak zatrważające dane statystyczne. I na koniec dla przestrogi jeszcze jedna liczba - w ubiegłym roku w wakacje na polskich drogach zginęło 468 osób. Premier Donald Tusk i ambasador Stanów Zjednoczonych w Polsce Mark Brzeziński spotkali się z polskimi i amerykańskimi żołnierzami w podrzeszowskiej Jasionce. Premier i ambasador podziękowali żołnierzom za służbę i zapewnili o dalszej współpracy wojsk na rzecz bezpieczeństwa Polski, Europy i świata. Ukraina przetrwała rosyjski atak, Ukraina wygra tę wojnę prędzej czy później. W olbrzymiej mierze dzięki wam i wam, dzięki polskim i amerykańskim żołnierzom. Losy naszej ojczyzny, losy Ukrainy, losy Europy i całego wolnego świata, w tym Stanów Zjednoczonych, w jakiejś mierze zależą od tego, co tutaj robicie i w jaki sposób to robicie. Jak powiedział prezydent Biden, kiedy nasi sojusznicy i partnerzy będą silniejsi, i my będziemy silniejsi, a to Polska odegrała kluczową rolę - była sercem, hubem dla naszych działań i za to Polsce świat jest wdzięczny. Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych zdecydował ws. immunitetu Donalda Trumpa. Uznał, że były prezydent jest częściowo chroniony przed zarzutami dotyczącymi próby utrzymania się przy władzy mimo przegranych wyborów. Chodzi o zdarzenia ze stycznia 2021 roku, kiedy jego zwolennicy szturmem zdobyli Kapitol. Przed Sądem Najwyższym jest Marcin Antosiewicz. Co orzeczenie oznacza dla amerykańskiej i światowej demokracji? Z pozoru wszystko wygląda normalnie. Sąd Najwyższy nie powiedział niczego zaskakującego. "Prezydent, kiedy wykonuje swoje oficjalne obowiązki jest chroniony immunitetem. Jednak ten immunitet nie obejmuje ?nieoficjalnych? działaniach". I tu pojawia się problem, sędziowie nie zdefiniowali, jakie są oficjalne, a jakie nieoficjalne działania prezydenta. Ale co ważniejsze, to z pozoru neutralne orzeczenie dzieje się w bardzo konkretnym kontekście. Sprawa immunitetu prezydenckiego trafiła do sądu bo prawnicy Trumpa uważają, że nie może być sądzony za podżeganie do szturmu na Kapitol ze stycznia 2021 roku. Ba, prawnicy Trumpa w trakcie rozprawy przed sądem twierdzili nawet, że prezydent może zlecić zabójstwo swojego przeciwnika politycznego i nie musi za to odpowiadać, bo ma absolutny immunitet. Donald Trump, komentując orzeczenie, mówi o swoim sukcesie. I ma rację. Bo ta decyzja sędziów oznacza, że proces za pociągnięcie go do odpowiedzialności za szturm na Kapitol najprawdopodobniej nie ruszy przed wyborami prezydenckimi, a już na pewno nie skończy się przed 5 listopada. Więc jeśli Trump zostanie wybrany, to sprawę ma z głowy, bo w Stanach Zjednoczonych nie można sądzić urzędującego prezydenta. PKP Cargo uruchamia plan ratunkowy. Zarząd towarowego przewoźnika kolejowego zdecydował o złożeniu wniosku do sądu o otwarcie postępowania sanacyjnego. Nowe władze spółki tłumaczą, że to jedyny sposób, by ją naprawić. Teraz firma tonie w długach. Według związkowców działania zarządu to nie naprawa, a zemsta na pracownikach. Naszym celem jest postawienie Cargo na nogi. PKP Cargo, notowany na giełdzie, kolejowy przewoźnik towarowy, potrzebuje ratunku. Obecny zarząd złożył w sądzie wniosek o postępowanie sanacyjne. Powód - wieloletnie zaniedbania poprzedników. Zaniedbania, te wszystkie złe decyzje biznesowe, nieodpowiedzialne szastanie pieniędzmi spółki spowodowało, że jesteśmy w takiej, a nie innej sytuacji. To na polecenie premiera Morawieckiego spółka zajmowała się priorytetowymi dla ówczesnego rządu transportami węgla, zrywając zawarte wcześniej kontrakty. Zdaniem obecnego zarządu w spółce jest przerost zatrudnienia. Już dziś 1/5 z niemal 14 tysięcy pracowników została wysłana do domu. Nie ma dla nich zajęcia, nie pracują, ale dostają 60 procent wynagrodzenia. Postępowanie sanacyjne oznacza, że sąd wyznaczy zarządcę. Ten w ciągu 30 dni przygotuje plan naprawczy dla spółki. Nie będą naliczane odsetki od zobowiązań spółki. A jej majątek nie będzie podlegał egzekucji. Skończy się też szczególna ochrona pracowników przed zwolnieniem. Postępowanie sanacyjne da spółce oddech - uważa ekspert. Możemy zająć się naprawą sytuacji bez takiego noża na gardle, który nam jakaś firma podstawi i zażąda zwrotu kilkuset milionów złotych. Związkowcy, którzy mimo sytuacji Cargo przez lata nie protestowali, dziś sprzeciwiają się działaniom zarządu. Ich zdaniem zmierzają one do likwidacji spółki. W tej chwili realizuje kolejny scenariusz zamknięcia narodowego przewoźnika, jakim jest PKP Cargo. Problem jest bardzo poważny, ponieważ wysłano ludzi na nieświadczenia pracy te słynne 60%. Bardzo dużo operacyjnych, maszynistów, dyżurnych ruchu, oni po prostu nie są w stanie wyżyć za 60%, bo ludzie mają kredyty, rodziny na utrzymaniu. Spółka jest w sytuacji zagrożenia płynności. W ostatnich latach straciła połowę udziałów w rynku. Kiedyś było tak, że jak jechał pociąg, to na dziesięć wagonów sześć wagonów było naszych niebieskich z PKP Cargo. Dzisiaj to są trzy wagony. W środę kolejne spotkanie zarządu ze związkami zawodowymi na temat częściowego zawieszenia zakładowego układu zbiorowego pracy. Drogowa rewolucja w Warszawie. Od dziś w stolicy obowiązuje Strefa Czystego Transportu. Pierwsza w Polsce. Na początek symbolicznie jedynie w centrum. To około 7 procent powierzchni miasta. Dzięki strefie Warszawa będzie mogła złapać głębszy oddech. Co ważne, ograniczenia nie dotyczą mieszkańców, którzy płacą podatki w stolicy, seniorów i osób z niepełnosprawnościami. Od godziny 6:00, 7:00 do 9:00. Wtedy jakość powietrza przed szkołą syna pani Kamili Kadzidłowskiej jest najgorsza. Spaliny są dla nas toksyczne i mają fatalny wpływ na nasze zdrowie, o czym sama zdążyła się przekonać. Na tym etapie diagnostyki wszystko wskazuje na to, że przyczyną astmy alergicznej u mojego syna jest właśnie zbyt duże stężenie zanieczyszczeń powietrza, w tym tlenków azotu. Poziom ich stężenia zredukować ma Strefa Czystego Transportu. Warszawa jest pierwszym w Polsce i tej części Europy miastem, w którym ją wprowadzono. Obejmuje obszar 37 kilometrów kwadratowych, to mniej więcej 7% powierzchni stolicy. Dotyczy samochodów z napędem benzynowym starszych niż wyprodukowanych w '97 roku i samochodów z napędem diesla starszych niż wyprodukowanych w 2005 roku. Takie auta stanowią 3 procent wszystkich samochodów poruszających się po Warszawie. W ciągu 2 godzin strażnicy miejscy zatrzymali pięć samochodów, a około 20 aut przejechało pod kamerą bez zatrzymania. Zakaz na tym etapie nie dotyczy osób płacących podatki w stolicy, seniorów powyżej 70. roku życia i osób niepełnosprawnych. A jak na zmiany reagują sami kierowcy? Do niczego to nie służy. Jeżdżę hybrydowym, to słuszne. Za nieuprawniony wjazd do strefy czystego transportu grozi mandat 500 złotych. Auta sprawdzają policja i straż miejska. Tablice rejestracyjne osób, które wypełniły odpowiednie wnioski, są w bazach danych służb. Dodatkowo funkcjonariusze zostali wyposażeni w specjalne kamery, które skanują auta. Mamy 4 miasta w Polsce, które notorycznie przekraczają: Warszawa, Katowice, Wrocław i Kraków. I w tych miastach trzeba strefy wprowadzić. To plan na przyszłość. Podobne strefy działają w Londynie, Sztokholmie czy we Florencji. Prawdziwą ulgę warszawiacy poczują za cztery lata. Dla Kamili Kadzidłowskiej rewolucja zaczęła się już dzisiaj. Ja już państwu dziękuję. Czas na Pytanie Dnia, u Justyny Dobrosz-Oracz dziś Marzena Okła-Drewnowicz, ministra ds. polityki senioralnej. Ja czekam na państwa jutro o 19:30.