Historyczny budynek PAST-y, dawnej centrali telefonicznej przy ul. Zielnej, w samym sercu stolicy, symbol walki przeciwko niemieckiemu okupantowi, zdobywany dosłownie piętro po piętrze. To tu zaczynamy specjalne wydanie "19.30" w 81. rocznicę wybuchu powstania warszawskiego. Przejmujący dźwięk syren o godz. 17.00 tradycyjnie uczcił bohaterów, którzy w największym takim niepodległościowym zrywie ruszyli do walki o ukochane miasto. Łączymy się z Danielem Chalińskim, który jest na warszawskich Powązkach. "Przekazuj pamięć, bo zniknie" - to hasło tegorocznych obchodów. Jak dziś stolica pamięta o swoich bohaterach? Przede wszystkim pamięta godnie. Główne uroczystości odbyły się pod pomnikiem Gloria Victis. Na miejscu był prezydent Andrzej Duda, prezydent stolicy. Ale przede wszystkim byli bohaterzy tamtych wydarzeń. 81 lat temu były marzenia o wolnej i niepodległej Polsce. Warszawa miała być symbolem suwerenności. Jak wybuchło powstanie, pamiętam, o 17.00 lekki taki padał deszczyk. I strzały. Wszyscy wzięli się do roboty. Rozkaz do rozpoczęcia największej zbrojnej akcji w Europie okupowanej przez nazistowskie Niemcy wydał gen. Tadeusz Bór-Komorowski, dowódca Armii Krajowej. Wielu powstańców już w pierwszych chwilach zapłaciło najwyższą cenę. Na placu Nartowicza, przed akademikiem przygotowanym przez Niemców do ciężkiej walki, padło wielu powstańców już w pierwszych godzinach powstania. Powstanie warszawskie miało potrwać kilka dni. Ostatecznie heroiczna walka z wojskami niemieckimi trwała ponad 2 miesiące. Nasze kochane miasto dzielnie stawiało opór, tak długo, jak to tylko było możliwe. Nie mieliśmy ani za dużo broni, ani za dużo amunicji. Dlatego powstańcy liczyli na pomoc aliantów - ta nie nadeszła. Powstanie upadło. Dzisiaj jesteśmy całkowicie pewni, że ta wasza ofiara, wasz heroizm zapewnia nam bezpieczeństwo, bo dzięki wam wszyscy wiedzą, jacy są Polacy. Bo w kolejnych latach bali się na nas podnieść rękę. Ta ofiara absolutnie miała sens. W uroczystościach wziął udział prezydent Andrzej Duda i prezydent elekt. Upamiętnili ofiary wymordowane przez Niemców na Woli. Nie jest wiedzą powszechną to, że tak naprawdę w pierwszych dniach powstania warszawskiego Niemcy przystąpili do eksterminacji ludności stolicy, że rozkazem, jaki wydał wtedy Adolf Hitler, było po prostu wymordowanie mieszkańców Warszawy. Tacy jesteśmy, że nawet w warunkach niemieckiego okrucieństwa i barbarzyństwa gotowi byliśmy do zrywu militarnego, wojskowego, do zrywu społecznego. Marsz Mokotowa, apel pamięci czy składanie kwiatów przy pomnikach. Hasło tegorocznych obchodów to "Przekazuj pamięć, bo zniknie". Młodzi ludzie mają olbrzymi problem z powstaniem warszawskim, że z jednej strony mają młodych, pięknych bohaterów, którzy powiedzieli "nie" totalitarnej potędze, powiedzieli "nie" systemowi, który niszczył, zabijał ludzi, ale z drugiej strony to wszystko skończyło się klęską, więc młodzi ludzie szukają tutaj jakiegoś natchnienia, jakiegoś zrozumienia. To zrozumienie można znaleźć tu - w Muzeum Powstania Warszawskiego. Rocznie odwiedza je pół miliona osób. Jest to dla mnie najważniejsze, żeby dzieci znały historię - przede wszystkim Polski, ale również Warszawy. Przywiozłam tu dzisiaj moją mamę, która tam czeka, siedzi na ławeczce, ma 86 lat. Myślę, że to jest ostatnia chwila, kiedy mama mogłaby to zobaczyć. W powstaniu warszawskim zginęło około 18 tys. powstańców. Według szacunków cywilnych ofiar było nawet 180 tys. Ceną były czasem miesiące w piwnicach, rany, śmierć, śmierć cywilów, zniszczone miasta. Ale kiedy pytamy dziś mieszkańców, słyszymy, że warto było, bo honor i godność są w życiu najważniejsze. Warszawa jest piękną stolicą. Czujemy się dumni z tego, że mimo że była cała w gruzach, żyjemy w pięknym mieście. "Warszawa to święte miasto, płynie w nim krew ludzi, którzy od wieków walczyli" - mówią zgodnie powstańcy, którzy oddając życie i poświęcając młodość za wolność stolicy, robili to także w naszym imieniu. Stąd właśnie dla nas mają ważne przesłanie. O odwadze i wrażliwości na krzywdę, szacunku dla innych i jedności. Anna Hałas, która jest w Muzeum Powstania Warszawskiego, rozmawiała ze świadkami historii. Powiedz, co chcą, abyśmy zapamiętali? Powstańcy proszą nas przede wszystkim żebyśmy pamiętali. O powstaniu, o walce o wolność, za którą wielu z nich, ale przede wszystkim mieszkańcy Warszawy, zapłacili cenę życia. Proszą nas o odwagę, o wzajemny szacunek i żebyśmy zawsze w drugiej osobie wiedzieli człowieka i pomagali potrzebującym. Także żebyśmy dbali o bezpieczeństwo Polski, gdy za naszą granicą toczy się wojna. Wreszcie proszą nas o pojednanie, o zasypanie podziałów. Jest to szczególny apel pokolenia, które walczyły o wolną Polskę. Które powoli odchodzi. To ostatni świadkowie historii. Z pokolenia, które przelało krew za naszą wolność. Ich słowa są dla nas zobowiązaniem. Trzeba być odważnym. Rozglądać się, czy się gdzieś nie dzieje krzywda. I mieć w sercu jakąś dobroć, jakiś optymizm. Ja w każdym razie taka byłam, że zdawało mi się, że mnie kula żadna nie trafi. Przede wszystkim żeby dbali o naukę. Dlatego że to, czego się człowiek nauczy za młodu, to mu się w życiu bardzo przydaje. Czasami za późno przypominamy sobie, że czegoś nam brak. Powstańców martwią wewnętrzne kłótnie. Powtarzają, że im bardziej jesteśmy podzieleni, tym jesteśmy słabsi. Ta ciągła walka poszczególnych grup to jest coś niemożliwego. Każdy ma swoje jakieś przekonania, ale to jest dla mnie. Ale nie, żeby ujawniać, i ktoś drugi, kto myśli inaczej, jest wrogiem. To jest straszne. A poza tym ten słownik, jaki człowiek słyszy w telewizji, to jest przerażające. To jest okropne. Bardzo ponure dla mnie. I obawiam się, że upłynie jeszcze dużo czasu, żebyśmy mogli być mniej podzieleni i bardziej myśleli o wspólnym dobru kraju, a nie o partykularnych interesach poszczególnych stronnictw czy partii. Przypominają, że najważniejsza jest Polska. A prawdziwy wróg jest gdzie indziej. Jesteśmy w strasznym położeniu geograficznym. Putin jest nieodpowiedzialny. Nieodpowiedzialni są przede wszystkim ci, którzy go tolerują. I nie ma sposobu, żeby go, mówiąc po rosyjsku, "unistożyć". W powstaniu warszawskim zdani byli na siebie. Dlatego powtarzają, że sami musimy zadbać o bezpieczeństwo. Budować sojusze, ale przede wszystkim zbroić się. Zachowania Wschodu się boję. Co możemy zrobić? To, co robimy, to robimy dobrze. Ale opierając się na doświadczeniach wcześniejszych, to wsparcie Zachodu jest dla mnie bardzo wątpliwe. Pytani o zagrożenie ze strony migrantów - przypominają: Jakie zagrożenie? Jak mogliśmy, to pomogliśmy. Nam też pomagała Rumunia, Węgry też przecież w '39 roku. Przyjmowali Polaków, przyjmowali polski rząd. Ja też szłam przecież z matką do granicy rumuńskiej, bo mama w wojsku pracowała. To oni walczyli o Polskę, dlatego mówią, że trzeba pilnować jej granic przed tymi migrantami, którzy są groźni, ale pomagać potrzebującym. Te dzieci giną z głodu, matki to samo. Czy można mieć pretensje do kogoś, kto ucieka i szuka miejsca lepszego? Oczywiście, że w tym wszystkim są też ludzie niedobrzy, którzy korzystają i robią straszne rzeczy. Powstańcy przypominają, że za kilka lat ich zabraknie. O czym musimy pamiętać? Że jesteście Polakami. O czym musimy pamiętać? Że jesteście Polakami. Janina Jankowska, pseudonim "Jasia", po chwili dodaje jeszcze ten apel: Warszawa to jest święte miasto. Nie wolno go bezcześcić tym, co się w Warszawie wyrabia. Różne pochody idiotyczne, nie wiadomo po co. Bluzgi, wyzwiska. W każdej grudce ziemi w Warszawie płynie krew ludzi, którzy od wieków walczyli o wolność, i to miasto jest święte. 63 dni - tyle trwały walki o stolicę. Do 2 października na Kopcu Powstania Warszawskiego będzie płoną znicz pamięci. A jeszcze dziś coroczna 1-sierpniowa tradycja: koncert na placu Piłsudskiego w Warszawie. Dziś kolejny raz warszawiacy zaśpiewają (nie)zakazane piosenki. Zgromadzeni na placu i państwo przed telewizorami zaśpiewają wspólnie z Chórem Warszawiaków i Orkiestrą Warszawy. A wśród osób zbierających się na placu jest Michał Niewodowski. Powiedz, jak będzie wyglądał ten wieczór? To koncert, który stał się tradycją. Co roku 1 sierpnia plac Piłsudskiego zmienia się w miejsce żywej pamięci. Koncert łączy nie tylko warszawiaków, ale wszystkich Polaków, którzy chcą oddać hołd i chcą pamiętać o bohaterach warszawskiego zrywu. W repertuarze pieśni, które towarzyszyły Powstańcom Warszawskim. M.in. warszawianka, warszawskie dzieci czy sanitariuszka małgorzatka. Tegoroczna edycja nawiązuje też do 80. rocznicy stworzenia biura odbudowy stolicy, czyli instytucji, która odegrała kluczową rolę w odbudowaniu miasta. Wstęp tutaj jest wolny. Na miejscu można odebrać śpiewnik. A początek wyjątkowej lekcji historii o 20.30. Miał usłyszeć zarzuty. Ale nie usłyszy. Przynajmniej na razie. Chodzi o Roberta Bąkiewicza, który miał znieważyć funkcjonariuszy Straży Granicznej i Żandarmerii Wojskowej. Na spotkanie z prokuratorem jeszcze poczeka, bo ten wyznaczony do prowadzenia czynności w tej sprawie złożył wniosek o wyłączenie. O krętych ścieżkach sprawiedliwości i usprawnieniu działania prokuratury. Jest prowadzone dochodzenie. Są zaplanowane czynności w tej sprawie. Ale nadal nie ma zarzutów. Robert Bąkiewicz miał je usłyszeć w środę, potem w czwartek. Nie usłyszał do dziś. Chodzi o znieważenie funkcjonariuszy Straży Granicznej i Żandarmerii Wojskowej. Polityczna nagonka i próba wyłączenia mnie z działań obronnych w ramach polityki migracyjnej. Zachowania pana Bąkiewicza i jego sympatyków, które były uwłaczające, które były atakujące, należy po prostu karać. Mowa o tych wydarzeniach w Słubicach. Bąkiewicz sam wrzucił do sieci nagranie rozmowy z mundurowymi. I sam wtedy przyznał. Ja wielokrotnie mówiłem o tym, że nie atakuję funkcjonariuszy, że nie mówię złego słowa - ale skończyło się. Były pretensje, obrażanie i nawoływanie do ignorowania rozkazów. Jest wiele paragrafów, za które można by go skazać, ponieważ okradał stowarzyszenia, w których działał. Natomiast w kwestii granicy działa tak jak wielu innych Polaków. Pan Bąkiewicz to uosobienie zła, hipokryzji, kłamstwa i pogardy dla polskiego munduru. Postawienie zarzutów Bąkiewiczowi nakazała prokuratura regionalna w Szczecinie, bo wcześniej prokuratura okręgowa w Gorzowie nie widziała ku temu podstaw. A teraz nie widać chętnego do wykonania tego polecenia. Wyznaczony prokurator złożył wniosek o wyłączenie go ze sprawy. Ten wniosek został w drodze służbowej przekazany do prokuratora, który wydał polecenie. Zdaniem rządzących ten prokuratorski spór to pozostałość po zdemolowaniu wymiaru sprawiedliwości przez Zbigniewa Ziobrę. Ja mam nadzieję, że instytucje państwa będą wykonywać swoje obowiązki. Szybsze porządki w prokuraturze i sądach zapowiada nowy minister sprawiedliwości. Nie może dochodzić do takich sytuacji, że widzimy w świetle jupiterów dowody, widzimy nadużycia i widzimy z drugiej strony bezkarność. Bezkarność Bąkiewiczowi zapewnił ostatnio Andrzej Duda. Prezydent częściowo go ułaskawił. Chodzi o sprawę poturbowania Katarzyny Augustynek, znanej jako babcia Kasia. Bąkiewicza skazano na rok prac społecznych za kierowanie wybrykiem chuligańskim. Robert Bąkiewicz dziś pojawił się na organizowanym przez siebie Marszu Powstania Warszawskiego. 4 lata temu zagłuszał uroczystość z udziałem weteranki zrywu. Milcz, chamie skończony. Robert Bąkiewicz w mojej ocenie jest polskim patriotą i jest jak najbardziej właściwą osobą, żeby taki marsz organizował. Nie umiał zachować się godnie wobec żołnierki powstania warszawskiego, wobec kobiety, dlatego taka osoba jest ostatnią osobą, która powinna organizować takie marsze. Narodowcy organizują marsz od 13 lat. Czołgi K2, produkowane przez Koreę Południową, już wzmacniają polskie siły zbrojne, a wkrótce mają do nich dołączyć nowe, w tym te produkowane przez polskie zakłady "Bumar Łabędy". Będzie ich znów 180, w tym 60 już w wersji K2PL. Historyczna umowa została dziś podpisana. Teraz o tym, kiedy kolejne egzemplarze najnowocześniejszych maszyn zasilą nasze Wojsko i jaki będzie polski wkład w ich produkcję. To nie tylko uścisk dłoni. To deklaracja wspólnej budowy narodowego bezpieczeństwa. I podpis, który gwarantuje pozyskanie kolejnych czołgów K2 od południowokoreańskiego koncernu. Determinacja, chęć zbudowanie silnej, najbezpieczniejszej w historii Polski i wzmacnianie naszych sojuszy są naszym najważniejszym zadaniem i z tego się wywiązujemy. Za blisko 7 mld dolarów, czyli około 25 mld zł, Polska dostanie 180 czołgów i wsparcie techniczne w postaci 81 wozów towarzyszących. Podpisanie umowy na zakup czołgów K2 w siedzibie Bumaru, który stanie się nowym centrum produkcji czołgów, to dla Korei i Polski to umocnienie naszej więzi dla partnerstwa strategicznego. Bo w gliwickim Bumarze zmontowanych zostanie około 60 czołgów K2. To umożliwi przyszyły serwis sprzętu bez wysyłania go za granicę. A to oznacza, że po kilkunastu latach przerwy polski przemysł zbrojeniowy wróci do produkcji czołgów. Jako firma stajemy się nie tylko dostawcą, producentem, ale także realnym współtwórcą bezpieczeństwa narodowego. To druga umowa z koncernem. W sumie polską armię zasili 360 czołgów K2. Ten sprzęt z jednej strony zastąpi to, co przekazaliśmy Ukrainie, a z drugiej pomoże w budowie kolejnych dywizji taktycznych. Pierwsze nowo zamówione jednostki mają trafić do Polski w przyszłym roku. K2 jest przede wszystkim nowoczesnym czołgiem, który posiada dużą zdolność manewrową, odporność. Wyprzedza technologicznie czołgi rosyjskie. Zgodnie z umową dostawy mają zakończyć się w 2030 roku. Wtedy Polska będzie mieć w sumie blisko tysiąc nowoczesnych czołgów, czyli więcej niż Niemcy, Francja, Włochy i Wielka Brytania razem wzięte. To nie jest rywalizacja na ilość, tylko to jest konieczność w naszej perspektywie, w naszym ukształtowaniu, w naszym położeniu geograficznym. W ocenie polityków PiS to jednak inwestycja spóźniona. Kontynuowanie kontraktu na czołgi K2 to dobra wiadomość. Pan Błaszczak wielokrotnie udowodnił swoją głupotę, jeśli chodzi o budowanie systemu obronnościowego, chociażby tym, że zamówił samoloty, które nie miały uzbrojenia. Polska ma już za to największy wkład w obronność wśród krajów członkowskich NATO. To blisko 5% PKB. Miliardy, które mają zagwarantować bezpieczeństwo każdego obywatela. To było nieformalne, ale ważne, spotkanie. Wicepremier Radosław Sikorski zaprosił do swojego dworku ministra spraw zagranicznych Ukrainy Andrija Sybihę. "Otaczająca natura sprzyja szczerym rozmowom" - czytamy we wpisie Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Ma wstrząs mózgu i złamaną nogę. Kiedy rosyjski pocisk uderzył w jej dom, Weronika spała w swoim łóżku na 9. piętrze. Po prostu spałam, i obudziłam się na szczycie gruzowiska, już na dole. Nie wiem, jak to się stało. Nie wie też - jeszcze - że ocalała jako jedyna z rodziny. Rodzice zginęli. Z bliska ten dramat i cud widziała jej sąsiadka. Dziewczyna spadła razem z łóżkiem z 9. piętra. Widziałam, że jej mamę znaleźli martwą. Tatę spotkał ten sam los - tak powiedział mi jeden z sąsiadów. Akcję ratowniczą służby zakończyły po ponad dobie. Bilans rosyjskiego ataku jest tragiczny. 31 osób zabitych. 159 rannych. W Kijowie dziś dzień żałoby. Myślę, że to obrzydliwe, co robią. Myślę, że to obrzydliwe. Tak Donald Trump zareagował na uderzenie Putina w stolicę Ukrainy i po raz kolejny zapowiedział nałożenie na Moskwę sankcji. Wiecie, oni wiedzą o sankcjach. Ja wiem lepiej niż ktokolwiek inny o sankcjach, cłach i wszystkim innym. Nie wiem, czy to będzie miało jakiś wpływ, ale zrobimy to. O zwiększeniu presji na rosyjskiego agresora rozmawiali też szefowie MSZ Polski i Ukrainy w Chobielinie. Według naszych tradycji, i chyba wspólnych tradycji, do domu zaprasza się tylko najbliższych. Doceniamy to. Szef polskiej dyplomacji zapewnił, że wsparcie Polski dla Ukrainy pozostaje ponad politycznymi podziałami. Wierzę, że Polska zawsze będzie wspierać wolną Ukrainę. Cieszę się, że rozmowa prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego z naszym prezydentem elektem Karolem Nawrockim to potwierdziła. Andrij Sybiha dziękował za wsparcie Warszawy i apelował o kolejne sankcje. Rosyjscy mordercy muszą zostać ukarani. Życie musi zwyciężyć. Jesteśmy w stanie powstrzymać Rosję oraz przywrócić sprawiedliwy pokój. Ale tylko dzięki jedności i sile. Do zdecydowanych działań zachęcają też amerykańscy senatorowie - zachęcają Donalda Trumpa. Tyle że ci, nie chcą już kąsać Rosji sankcjami. Chcą ją nimi zmiażdżyć. Zdecydowanie opowiadam się za tym, aby poziom sankcji wynosił nie 100, a 500%. Putin ma krew pod paznokciami. Jest rzeźnikiem własnego narodu, a także narodu ukraińskiego. Rozumie tylko jedną rzecz: siłę. Dlatego trzeba go zagłodzić. To jest jedyny sposób, aby zmusić go do rozmów. Donald Trump dał Rosji czas na porozumienie z Ukrainą do 8 sierpnia. Wcześniej jego wysłannik Steve Witkoff ma po raz piąty udać się do Rosji. Gdzie dziś rosyjski dyktator wezwał tego z Białorusi. W takich okolicznościach Putin przekonywał, że chce pokoju. Potem wyjaśnił, jak go rozumie - cała Ukraina ma należeć do Rosji. Ponad 300 km dzieli pacjenta od lekarza, ale to nie stanowi przeszkody. To pierwsza taka operacja w Europie, w której specjaliści sterują robotem z poziomu konsoli znajdującej się w szpitalu w Gdańsku, a pacjenci, z pełnym zespołem operacyjnym i częścią operującą urządzenia, znajdują się w Warszawie. Oto szczegóły zabiegu telechirurgicznego. Operacja jak tysiące innych - wszczepienie bypassów, tyle że chirurg jest daleko od pacjenta. Jest trochę nerwowo. Za konsolą robota w Gdańsku prof. Piotr Suwalski, a w Warszawie, przy pacjencie, jego zespół. Każdy ruch operatora transmitowany specjalnym łączem udostępnionym przez operatora sieci 112. Profesor jest w odległości, ale wszystko, co tu robimy, jest jego szkołą, więc ja dokładnie wiem, co mam robić, gdyby coś się działo. Zabieg pod nadzorem specjalistów od cyberbezpieczeństwa i przez łącze tak szybkie, jakby odległość nie istniała. Opóźnienie jest na poziomie 0,5 milisekundy, to jest mniej niż mrugnięcie okiem. To pierwsza teleoperacja kardiochirurgiczna na świecie. Mamy możliwość robić najwięcej takich operacji w Europie i naszym celem było, żeby operacja przebiegła standardowo. To przede wszystkim jednak szansa operowania tam, gdzie specjaliści nie dotrą, czyli w warunkach wojennych. Możliwość operowania w geograficznie trudnych zakątkach jest dużą korzyścią, my otwieramy ten rozdział. Takie operacje na odległość pobudzają wyobraźnię, ale też prowokują do pytań o bezpieczeństwo pacjenta. Pierwszy taki międzykontynentalny zabieg został wykonany 20 lat temu. Profesor, który sterował robotem w Nowym Jorku, przeprowadził operację woreczka żółciowego u pacjentki oddalonej o 7 tys. km, we Francji. To pokazało, że takie zabiegi są możliwe. Ale na stałe nie weszły do praktyki. Nie rozstrzygnięto dotąd, kto będzie odpowiedzialny za pacjenta w razie komplikacji. Na miejscu też są chirurdzy, którzy muszą być kompetentni, pojawia się więc pytanie, dlaczego oni nie operują robotem. Choć zabieg w Polsce odbywał się po uzyskaniu zgody komisji bioetycznej, to jednak wciąż jest to eksperyment medyczny. Ale jego znaczenie już doceniają najwięksi w światowej kardiochirurgii. To milowy krok w rozwoju kardiochirurgii robotycznej i oczywiście nowe możliwości przekazywania umiejętności na odległość. Operacja robotyczna jest małoinwazyjna, da szanse panu Czesławowi na szybszy powrót do aktywności. Czyli dyskoteka? Tak, ale taka dla 60-latków. Trwa Pol'and'Rock Festival. Muzyczne święto i festiwalowy gwar jak co roku milkną na minutę. Godzina W to moment, w którym koncerty zostają przerwane, aby uczcić tych, którzy oddali życie za wolną stolicę. Teraz już uczestnicy festiwalu wrócili do zabawy, a ta, jak co roku, łączy tys. ludzi, którzy przyjechali na zaproszenie Jurka Owsiaka. Wśród nich jest Maciej Gąsiorowski. Na tej scenie od godziny piętnastej trwają występy największych gwiazd festiwalu. Muzyka będzie rozbrzmiewała aż do prawie trzeciej w nocy. Ale był taki moment, kiedy cała festiwalowa społeczność zatrzymała się. Chwała bohaterom! O 17:00 dziesiątki tysięcy osób oddały hołd Powstańcom Warszawskim. Patriotyczne wątki obywatelskie są tutaj obecne. To festiwal muzyczny, ale przede wszystkim miejsce, gdzie ludzie się spotykają, rozmawiają, uśmiechają się do siebie. Swoje punkty edukacyjne ma tu wiele organizacji. Aspekty edukacyjne wielokrotnie podkreślał Jurek Owsiak. Wracając do muzyki. Dziś na tej scenie wystąpi brytyjska grupa Paradise Lost. Prekursorzy gatunku muzycznego określanego jako metal gotycki. Panowie grają prawie 40 lat. Pokażą swoją energię. Kończymy "19.30". Dziś, zgodnie z hasłem przyświecającym rocznicy powstania warszawskiego, dzielimy się z państwem pamięcią o powstaniu i jego bohaterach. Zbigniew Łuczyński i Joanna Dunikowska-Paź, dziękuję, i przypominam, że już o 20.30 na antenie TVP 1 transmisja koncertu "Warszawiacy śpiewają (nie)zakazane piosenki". Do zobaczenia.