Dziś Wszystkich Świętych. To dzień, zgodnie z nauką Kościoła katolickiego, w którym wspominamy i dziękujemy nie tylko za oficjalnie uznanych już świętych, ale także wszystkich wiernych zmarłych, którzy już zostali zbawieni, choć nie wyniesiono ich na ołtarze. W tym dniu tradycyjnie odwiedzamy cmentarze. Na warszawskich Powązkach, najstarszym cmentarzu w stolicy, jest Adrian Borecki. To szczególny dzień - dzień pamięci i zadumy, w którym wspominamy przede wszystkim naszych bliskich, którzy odeszli. Którzy odeszli, mamy nadzieję, że cieszą się życiem wiecznym. Na Powązkach i na cmentarzach w całej Polsce panuje wyjątkowa atmosfera. Klimat skłania do refleksji nie tylko nad tym, co czeka naszych bliskich w niebie, ale także nad tym, nad celem i sensem naszego życia. Jak wskazywał ks. Twardowski, Dzień Wszystkich Świętych - uroczystość jedna z najbardziej podniosłych i radosnych w Kościele katolickim. Dlatego że dzisiaj wspominamy tych wszystkich świętych, którzy są już w niebie przed Bogiem, a o których nie wiemy, o tym że Kościół wyniósł ich na ołtarze, a oni są świętymi. I wierzymy, że wśród nich są nasi bliscy. To wiara sprawia, że idziemy na cmentarze, ale umarli nie żyją w grobach, a w domu Boga. Nieuchronnie towarzyszy nam także refleksja o życiu, umieraniu, odchodzeniu. Ale w tym wszystkim, nawet w tej refleksji, jest bardzo wiele ufności, wiary, że życie tu się nie kończy. To jest bardzo ważne. Na grobach tysiące kwiatów i zniczy. Kiedyś budowano kościoły na grobach świętych, męczenników. Dzisiaj my budujemy pomnik, kładziemy kwiaty, znicze. Czyli robimy taki mały ołtarz na grobie naszego bliskiego. To czas zadumy, modlitwy i wspomnień o tych, którzy odeszli. Ważne jest, że póki myślimy o tych ludziach, to gdzieś tam jakaś nić miłości i porozumienia pozostaje. Oni po prostu nie cali odchodzą. To pomaga, jak się wie, że nie zniknęli zupełnie, tylko są i mam wrażenie, że się opiekują też nami. Pozwala nam się troszkę do nich zbliżyć, troszkę porozmawiać nawet z nimi, powspominać. Podczas modlitwy. Ważne. Modlitwa może być kluczem do świętości, do której jesteśmy powołani - wskazuje Kościół. Nie tylko każdy z nas ma szansę na świętość, ale każdy z nas już to ziarno świętości, już ta istota świętości jest ukryta. Trzeba ją tylko odsłaniać, pielęgnować, żeby po prostu kwitła. Świętość nie oznacza cierpienia a radośc - mówił dziś papież Franciszek. Świętość nie jest programem życia złożonym tylko z wysiłków i wyrzeczeń, ale to przede wszystkim radosne odkrycie tego, że jesteśmy dziećmi umiłowanymi przez Boga. Jutro Dzień Zaduszny. Modlić będziemy się za wiernych zmarłych, którzy w czyśćcu oczekują na życie wieczne w niebie. Tradycyjne procesje, rodzinne spotkania przy grobach naszych bliskich, a także kwesty na ratowanie zabytkowych nekropolii. Tak obchodzimy dzień Wszystkich Świętych. Pamięć o naszych rodakach, których groby rozsiane są po świecie, zachowują także Polacy za granicą. To jest taka wzajemna korzyść tutaj z tej hojności. Do hojności na Powązkach nikogo specjalnie nie trzeba namawiać. To już 47. kwesta na rzecz ratowania zabytków tej jednej z najstarszych warszawskich nekropolii. To nie tylko chodzi o pieniądze. Chodzi też o to, co między nami jest. To już 47. kwesta na rzecz ratowania zabytków tej jednej z najstarszych warszawskich nekropolii. Podobne akcje na setkach polskich cmentarzy. To kwesta na Pęksowym Brzysku. Tu na zakopiańskim cmentarzu jest taki piękny napis: "Narody tracąc pamięć, tracą życie. Zakopane pamięta". Pamięta też Kraków. Trzeba pamiętać i szanować historię. Z tego wyrośliśmy. Człowiek bez historii jest nikim. Także o mogiłach rodaków na Kresach. Widziałem tutaj młodych ludzi, którzy zbierali do puszek grosiki, a może i banknoty na Cmentarz Łyczakowski we Lwowie. Na tej jednej z najważniejszych polskich narodowych nekropolii na wschodzie lwowscy Polacy, harcerze i wolontariusze zapalili ponad 20 tys. biało-czerwonych zniczy. "Światełko Pamięci dla Cmentarza Łyczakowskiego" to więcej niż symbol. To jest powołanie. Kto lubi i miłuje swoją ojczyznę, swoją kulturę, i to jest taki gest patriotyczny i powiązany z duszą człowieka. Takie gesty to od trzech dekad tradycja w Wilnie. W ramach akcji "Światełko dla Rossy i Bernardynów" nasi rodacy mieszkający na Litwie zebrali w miesiąc prawie 11 tys. zniczy. O Polakach pochowanych z dala od ojczyzny pamiętano na londyńskich cmentarzach Old Brompton i St Mary, gdzie spoczywa wielu przedstawicieli polskiej emigracji. I w Doylestown, amerykańskiej Częstochowie. To jest nasz wolny czas i chcemy go poświecić dla Polski. Jest to nasze serce, czujemy się tutaj jak w Polsce. Serca Polaków są dziś wszędzie tam, gdzie rozsiane są nasze mogiły żołnierskie. To cmentarz wojenny pod Monte Cassino. Zawsze ktoś jest. Czasem, jak jestem sama przejazdem, to zawsze są jakieś kwiatki, jakiś znicz. Staramy się pielęgnować i czcić żołnierzy, bohaterów Polski. Pielęgnować, edukować. Pielęgnują cały rok. Latem w Jampolu na Ukrainie wolontariusze przez kilka tygodni karczowali i oczyszczali teren zabytkowego polskiego cmentarza. Większość mojej rodziny pochodzi z Kresów Wschodnich, no i uważam to za bardzo ważne, by kultywować tradycje ochrony naszej historii. Pod opieką państwa polskiego poza granicami znajduje się blisko sto cmentarzy i kwater wojennych, na których spoczywają Polacy. W Wiadomościach teraz raport z polskich dróg. W dniu Wszystkich Świętych o tej porze kierowcy zazwyczaj stali w dużych korkach. I utrudnienia są, ale głównie w okolicach cmentarzy. A my przenieśmy się na katowicki odcinek autostrady A4, gdzie jest Mariusz Studzienny. Powiedz, czy są jakiekolwiek utrudnienia w ruchu? kiedy wydaje się, Auto za autem, ale ze sporym odstępem między nimi. Są niewielkie utrudnienia na autostradzie A4. Przy bramkach koło Gliwic możemy postać kilka minut. Policjanci w regionie odnotowali 600 kolizji, dwie osoby poniosły śmierć na miejscu. Teraz jedzie się bezpiecznie. Wygląda na to, że Polacy posłuchali apeli policji i nie zostawili powrotów na ostatni moment. Na wylotówkach z Warszawy, Katowic czy Gdańska nie jest źle. W ramach akcji "Znicz" ponad 5000 policjantów dba o to, by ruch wokół cmentarzy był płynny. Mundurowi kontrolują również ważne ciągi komunikacyjne. A tu jak zwykle grzechem głównym nadmierna prędkość. Wyobraźni często brakuje też w pobliżu przejść dla pieszych. Wyprzedzanie, omijanie samochodu, który się zatrzymał, który chce przepuścić pieszego, a inny kierowca nie respektuje tego przepisu. Wciąż zbyt wielu z nas jeździ na podwójnym gazie. Od piątku do niedzieli zatrzymano blisko 1000 nietrzeźwych kierowców. Ogromna ilość i tutaj nie ustaniemy w walce z tym zjawiskiem. Na szczęście coraz większa jest świadomość społeczna, coraz więcej osób dzwoni do nas, że taki pijany kierowca mimo namów wsiada za kierownicę. W ostatnich 3 dniach doszło też do 246 wypadków, w których zginęło 18 osób. A trzeba pamiętać, że to wciąż niepełne dane. My policjanci ruchu drogowego nie przepadamy za słońcem, nie przepadamy za piękną pogodą, bo wtedy jest niestety najwięcej zdarzeń, kierowcy często przeceniają swoje umiejętności. W tym roku patrole sprawdzają też, jak wygląda przestrzeganie obowiązku zasłaniania nosa i ust. A wciąż trzeba to robić m.in. w pojazdach komunikacji miejskiej. Na świeżym powietrzu - warto. W związku z taką zbiorową odpowiedzialnością, a widzimy, że mamy coraz więcej nowych zakażeń, najlepiej po prostu zachować ten obowiązkowy dystans i w miarę możliwości zasłonić te usta i nos. Innym znakiem, że wciąż walczymy z pandemią koronawirusa, są mobilne punkty szczepień zlokalizowane w pobliżu nekropolii. Może ktoś się skusi. A niech się kuszą jak najszybciej. We Wrocławiu skusiło się mnóstwo osób. Większość na trzecią dawkę, ale w tłumie znaleźli się i debiutanci. Nigdy wcześniej nie myślałem o zaszczepieniu, ale teraz, jeśli jedziemy do hotelu, to jest to wymóg i musimy. Nie wiedziałam, że aż taka kolejka będzie - 3 godziny. Ale już dotrwałam! O tym, czy na cmentarzach byliśmy odpowiedzialni, przekonamy się za około dwóch tygodni, gdy Ministerstwo Zdrowia poda liczbę zakażonych. Ostatniej doby koronawirusa wykryto u blisko 5000 osób. Wszystkich Świętych to dzień zadumy, czas modlitwy. Wspominamy tych, którzy odeszli. A wizyty na cmentarzach to dowód naszej pamięci. Za minutę dwunasta, to już najwyższy czas na zatrzymanie zmian klimatu - powiedział brytyjski premier Boris Johnson, rozpoczynając drugi dzień szczytu klimatycznego w Glasgow. Do Szkocji przybyło 120 prezydentów i premierów z całego świata, w tym m.in. prezydent USA Joe Biden i prezydent Francji Emmanuel Macron. Polskę reprezentuje premier Mateusz Morawiecki, który po południu wystąpił na sesji plenarnej szczytu klimatycznego. W Glasgow jest nasz korespondent Dariusz Bohatkiewicz. Premier mówił o problemach związanych ze zmianami klimatu, które dotyczą bezpośrednio Polski. Ochrona środowiska, tania energia, ochrona miejsc pracy. Mówił także o sprawiedliwej transformacji. Premier mówił także o trwającym od lat szantażu energetycznym, jaki prowadzi Rosja. To już kolejny szczyt klimatyczny "ostatniej szansy". Retorykę ekologów powtarza wielu spośród światowych przywódców, którzy spotkali się w Glasgow. Jeśli nam się nie uda, nasze dzieci nam tego nie wybaczą. Dość spalania, wiercenia i kopania w naszej ziemi. Robiąc to kopiemy swój własny grób. Polska podkreśla, że transformacja energetyczna musi być sprawiedliwa i uwzględniać uwarunkowania każdego z państw. Polska nie miała szansy budować elektrowni atomowej, bo nie mieliśmy niepodległego kraju. Po II wojnie światowej musieliśmy rozwijać się wzdłuż pewnych rozkazów płynących z Moskwy. A właśnie bezemisyjna energetyka jądrowa może zagwarantować bezpieczeństwo dostaw. Ostatnie kilkanaście miesięcy pokazało słabość modelu opartego wyłącznie na odnawialnych źródła energii. Bezwietrzna pogoda w zimie zmusiła np. Niemców czy Szwedów do awaryjnego uruchomienia elektrowni na węgiel brunatny i olej opałowy. Atom generuje te energię bez względu na warunki atmosferyczne czy porę dnia czy nocy, więc patrząc na to, jak dzisiaj wygląda system elektro-energetyczny Europy, bez energii jądrowej prawdopodobnie nie uda się osiągnąć celu neutralności klimatycznej. Według polskiego rządu tego celu nie uda się też zrealizować, jeśli w wyniku transformacji ceny energii dla odbiorców indywidualnych i biznesu wyraźnie wzrosną. A do tego właśnie prowadzi system handlu prawami do emisji dwutlenku węgla, który według planów Brukseli ma być rozszerzony także na transport i budownictwo. Trzeba znaleźć globalny instrument, który będzie miał ekonomiczny sens. Według mnie są nim opłaty za emisję CO2. Światowego systemu handlu prawami do emisji dwutlenku węgla nie udało się jednak opracować dwa lata temu na szczycie klimatycznym w Madrycie. Ostatnim osiągnięciem globalnej debaty klimatycznej był pakiet katowicki, przyjęty podczas COP 24, który odbył się w stolicy Śląska w 2018 roku. Maleją szanse na osiągnięcie celu porozumienia paryskiego, czyli zatrzymania globalnego ocieplenia na poziomie poniżej 2 st. Celsjusza w stosunku do poziomu sprzed rewolucji przemysłowej. Kryzys energetyczny spowodował, że zapotrzebowanie na węgiel i inne paliwa kopalne jeszcze wzrosło. Są bardziej palące kwestie od efektu cieplarnianego i ten szczyt skończy się taką samą porażką jak w Madrycie. W Glasgow wielkimi nieobecnymi są prezydenci Chin - największego truciciela na świecie - i Rosji, która odpowiada za prawie 5% emisji gazów cieplarnianych. Prezydent Joe Biden przygotowuje szczegóły planu klimatycznego USA, ale jak dotąd robi to dosyć ospale. Największe ciężary transformacji bierze na siebie Europa. Jeśli jednak Unia nie posłucha głosu Polski, zagrozi własnemu bezpieczeństwu energetycznemu, zmniejszy konkurencyjność swojej gospodarki i radykalnie obniży poziom życia obywateli państw członkowskich. Rosja odpiera zarzuty o wspieranie hybrydowego ataku Białorusi na kraje członkowskie Unii Europejskiej, nazywając reakcje Zachodu histerycznymi. W odpowiedzi przedstawiciele polskich władz podkreślają, że Mińsk nie działa bez zgody Moskwy. Ostatniej doby udaremniono prawie 500 prób nielegalnego przekroczenia granicy. Od sierpnia to już prawie 30 tys. przypadków. Poza takimi próbami forsowania zabezpieczeń coraz większym wyzwaniem są tzw. kurierzy. Tych namierzają policjanci. Tylko wczoraj zatrzymali 4 mężczyzn, którzy w swoich samochodach przewozili osoby nielegalnie przebywające na terenie naszego kraju. Jak podkreślają eksperci nic nie zapowiada, by sytuacja miała się w najbliższym czasie zmienić. Nie wygląda, przynajmniej patrząc na cyfry, by ta fala tej sztucznej imigracji miała w jakikolwiek sposób zostać zatrzymana albo spowolniona. Tym bardziej, że jak właśnie poinformowały białoruskie linie lotnicze, w listopadzie uruchomiono ponad 50 nowych połączeń lotniczych z krajów Bliskiego Wschodu do Mińska. Mnie się wydaje, że te kontrole powinny być zachowane. Wiemy, jaka jest sytuacja tutaj na granicy, i trzeba pilnować porządku. Mimo dowodów i relacji samych migrantów rosyjski minister spraw zagranicznych zarzucił krajom Zachodu kłamstwo. Odpowiedź polskich władz jest jednoznaczna: Łukaszenka sam chwalił się operacją "Śluza", a równocześnie nie robi kroku bez zgody Moskwy. Wszyscy komentatorzy na całym świecie są zgodni, że Białoruś przynajmniej bez milczącej akceptacji Rosji nie mogłaby sobie pozwolić na wywołanie takiego zamieszania na terenie jednak państwa sąsiadującego także z Rosją. Ale sytuacja na Białorusi wymyka się spod kontroli. Tysiące migrantów koczują w Mińsku i okolicznych miastach. Zdaniem byłych dowódców wojskowych Łukaszenka dostał jednak nieoczekiwaną pomoc. Łukaszenko ma problemy i jego jedyna nadzieja to w tych ludziach w Polsce, tej piątej kolumny, która tutaj go wspiera, która winą za sytuacje na granicy stara się obarczać polskich decydentów czy naszą straż graniczną. O utracie kontroli i uderzaniu we wszystkich, którzy ośmielą się skrytykować reżim, mówią niezależne białoruskie media. W sobotę na lotnisku w Mińsku zatrzymano dziennikarkę TVP Irinę Słaunikawą i jej męża. Zostali skazani na 15 dni aresztu za przechowywanie na Facebooku "materiałów ekstremistycznych", czyli udostępnianie materiałów Telewizji Polskiej. Jeszcze kilka lat temu europejscy politycy liczyli, że migranci z Bliskiego Wschodu czy krajów afrykańskich szybko zasymilują się ze społeczeństwem europejskim. Tak się jednak nie stało. A rosnąca presja migracyjna na polsko-białoruskiej granicy sprawia, że za kilka lat europejskie kraje mogą mieć jeszcze poważniejsze problemy. Najpierw lądowanie w Mińsku, potem hotel i zakupy - m.in. śpiworów i nożyc do cięcia metalu. Tak wygląda pobyt na Białorusi migrantów, którzy całą drogę uwiecznili na filmie. Później białoruski reżim będzie pomagał im dostać się w pobliże granicy z Polską. Do tego wszystkiego trzeba się pilnie przygotowywać i mieć świadomość, że to wszystko jest zaplanowana przez służby specjalne dwóch autorytarnych reżimów - białoruskiego i rosyjskiego - operacja wymierzona w bezpieczeństw państwa polskiego. Wielu z tych młodych migrantów zapłaciło przemytnikom ludzi, by dostać się do Europy, dlatego nie wyobrażają sobie, aby wrócić do kraju, z którego przyjechali. Już podczas kryzysu z 2015 roku wielu takich migrantów zamieszkało w krajach Unii Europejskiej, gdzie doszło do drastycznego wzrostu przestępczości. Nie ma wątpliwości, że za rosnące statystyki przestępstw w Niemczech w dużej mierze odpowiedzialni są imigranci. W tej chwili w wielu zakładach karnych, zwłaszcza tutaj w Berlinie, więcej niż połowa osadzonych to osoby z tłem imigracyjnym. Podobnie jest w Szwecji, gdzie w ostatnich dniach na jaw wyszły badania, z których wynika, że za większość gwałtów w tym kraju odpowiadają migranci. Przestępczość jest bardzo nasilona i Szwecja już nie ma tego wizerunku Szwecji. To zdjęcia nakręcone w Szwecji na planie filmowym serialu kryminalnego. I choć to jedynie inscenizowana strzelanina, to podobne zdarzenia w Szwecji wcale nie są filmową fikcją. W ostatnich latach media w całej Europie wielokrotnie informowały o rosnącej fali przestępczości w Szwecji, która jeszcze kilkanaście lat temu była spokojnym krajem. W ciągu ostatnich 12 miesięcy kraj ten odnotował dramatyczny wzrost użycia granatów i karabinów maszynowych Szwecja przeżywa gwałtowny wzrost liczby ataków bombowych, towarzyszący rosnącej przemocy gangów. Strzelanina się odbywa codziennie. Kilka dni temu został zastrzelony słynny piosenkarz szwedzki. Jest strzelanina dosłownie i nawet do witryn sklepowych, tak że to nie jest przesadą. Bogate kraje Unii Europejskiej zamiast budować szkoły czy szpitale w biednych krajach, z których uciekają migranci, przyjęły politykę rozdawania pieniędzy dla migrantow, licząc zapewne na tanią siłę roboczą. Jak pokazuje rzeczywistość, taka polityka nie tylko nie rozwiązuje problemów migrantów, lecz także sprowadza nowe problemy na Europejczyków. Pracownia Social Changes dla zlecenie portalu wpolityce.pl sprawdziła, jak Polacy oceniają zachowanie części polskiej opozycji, która domaga się nałożenia przez Unię Europejską kary finansowej na Polskę. Spójrzmy na szczegóły. Aż 55% ankietowanych negatywnie ocenia zachowanie opozycji. Tylko 24% badanych pochwala bądź akceptuje wzywanie opozycji do nakładania kar finansowych na Polskę przez Unię Europejską. Zdania w tej sprawie nie ma 21% respondentów. Pracownia Social Changes zapytała również respondentów, czy opozycja powinna atakować polski rząd na forum Parlamentu Europejskiego. Odpowiedzi wyglądają następująco. Aż 54% Polaków uważa, że opozycja nie powinna atakować polskiego rządu na forum Parlamentu Europejskiego. 29% badanych jest odmiennego zdania. 17% ankietowanych udzieliło odpowiedzi "trudno powiedzieć". Wniosek jest krótki i oczywisty: Polacy w zdecydowanej większości nie akceptują wystąpień, które atakują polski rząd i których celem jest wstrzymanie funduszy dla Polski. "Ostatnia wieczerza XXI" Piotra Barszczowskiego ze złotym medalem Wawrzyńca Wspaniałego na 13. Biennale Sztuki we Florencji! Neowitraż jest nową wizją wydarzenia biblijnego, ale autor odchodzi od tradycyjnego ujęcia "długiego stołu" Leonarda da Vinci. Dzieło jest o tyle nowatorskie i niezwykłe, że również łączy w sobie kilka technik, dając niepowtarzalny efekt, który na co dzień możemy podziwiać w Tyńcu. "Ostatnie Wieczerza XXI wieku" to neowitraż. Łączy tradycje warsztatu malarskiego i witrażowego z nowoczesnymi technologiami cyfrowego foto-kolażu i druku. U Barszczowskiego mamy przede wszystkim pojawienie się kobiet. Po drugie, wprowadzenie motywu krzyża, który widzimy z góry. Po trzecie, ta technika witrażu, która wiąże się ze średniowieczem, ale cała kompozycja jest na wskroś oryginalna. Kolaż został wypełniony ponad 2000 elementów powiększonych pod mikroskopem zdjęć chleba i wina jako alegoria Eucharystii. On odchodzi w tej swojej kompozycji od tego "długiego stołu" Leonarda da Vinci. Proponuje nowy układ kompozycji oparty na teologiczno-plastycznym pomyśle. Jak mówi sam Barszczowski, motyw ostatniej wieczerzy zawładnął twórcą. Wręcz męczyłem się z tym, jak można inaczej oryginalnie pokazać to wydarzenie. No i nastąpił taki moment w 2007 roku, kiedy o 4.00 nad ranem miałem sen, wizję tej perspektywy. Za swoją niespotykaną wizję ostatniej wieczerzy i za dwa inne dzieła Piotr Barszczowski otrzymał złoty medal im. Wawrzyńca Wspaniałego "Lorenzo il Magnifico" w kategorii "Sztuki multimedialne". "Ostatnia Wieczerza XXI wieku" na stałe eksponowana jest w Polsce, w opactwie Benedyktynów w Tyńcu. Znani z telewizyjnych ekranów, muzycznych scen, teatralnych desek czy sportowych aren. Lubiani i podziwiani. Tak wielu ludzi świata kultury, sportu czy polityki odeszło w ciągu ostatniego roku. Pozostała pamięć. Na "Gościa Wiadomości" z napisami zapraszamy do kanału TVP Info.