1 listopada, w programie między innymi: Wszystkich Świętych - dzień zadumy. Wspominamy tych, którzy odeszli. Prezydent Ukrainy krytykuje Polskę. Stanowcza odpowiedź Warszawy. Zacięta walka o Biały Dom. Kampania prezydencka w USA na finiszu. Monika Sawka, dobry wieczór. i wizyty na grobach bliskich, a tam kwiaty, znicze i kwesty na ratowanie zabytków - tak wyglądał dzień Wszystkich Świętych w całej Polsce. To wyjątkowy czas refleksji i zadumy. Niemal cała Polska wyruszyła w podróż, by się zatrzymać i pogodzić z tym, że tych, których tak bardzo kochaliśmy i którzy byli dla nas ważni już z nami nie ma. O bliskich myślimy cały rok, ale w dzień Wszystkich Świętych dajemy szczególny wyraz swojej tęsknocie i pamięci. Jakoś ta pamięć musi przetrwać, bo podobno bez pamięci nie istniejemy, albo niewiele z nas zostaje. Polacy tłumnie ruszyli na cmentarze, by zapalić znicze, złożyć kwiaty i choć na chwilę pomyśleć o tych, których już z nami nie ma. Pamięć po naszych przodkach, po rodzicach, po dziadkach, po wszystkich, którzy zeszli z tego świata. Trzeba o nich pamiętać. A znicz jest symbolem pamięci. Światło pochodzące z palącej się lampki stanowi wyraz wieczności, a także bliskości oraz troski o zmarłych. To jest taki dzień, kiedy jakoś tak bardziej postrzegamy brak tych bliskich. Tak naprawdę brakuje ich na co dzień. Wszystkich Świętych to jeden z ważniejszych dni w Kościele katolickim. W tym czasie wspominamy beatyfikowanych i kanonizowanych. Na cmentarzach w całej Polsce odbywały się msze i procesje żałobne, swoje orędzie wygłosił prymas Polski. Ci, którzy nas w tym życiu kochali, żyją już u Boga. Pamiętajmy o wszystkich duszach będących w drodze do pełni życia z Panem. Módlmy się za nich z nadzieją, że miłość może dotrzeć aż na tamten świat. A o to, co zostało na tym świecie, dbają kwestujący. Zebrane pieniądze mają pomóc w renowacji zabytkowych grobów, jak tu, na Warszawskich Powązkach, czy krakowskich Rakowicach. Jeśli ktoś nagle jest samotny, nie ma rodziny i wali mu się grób, to cudownie, że możemy pozbierać tu dzisiaj trochę pieniędzy i jakąś pamięć, jakiegoś człowieka jeszcze uratować. Wszystkich Świętych to czas, kiedy doceniamy kruchość życia. Ale zbiórki nie dotyczą tylko renowacji grobów. Kwestuje się też dla tych, którzy za życia potrzebują pomocy. Już jest tutaj na cmentarzu 40 dorosłych i będzie ok. 100 dzieci, akcja jest zakrojona na dużą skalę. Mamy nadzieję zebrać na rehabilitację i pomoc dla tych dzieci. W tym czasie warto też zadbać o bezpieczeństwo. Policja pilnuje, abyśmy cali dotarli na groby bliskich. Jednocześnie służby apelują o czujność, bo zatłoczone nekropolie to gratka dla kieszonkowców. Pamiętajmy o tym, żeby nie zabierać ze sobą wszystkich dokumentów, pęków kluczy. Nie zabierajmy kart bankomatowych, tylko zdecydujmy się na określną ilość gotówki. Nie tylko na kieszonkowców powinniśmy uważać w najbliższych dniach. IMGW ostrzega przed wichurami na północy Polski i porywistym wiatrem. Nadal możemy się spodziewać porywów do 100 km/h na samym Wybrzeżu, ale w głębi lądu one nadal będą silne, od 85 do nawet 90 km/h. Wybierając się wieczorem na cmentarze, ubierzmy się ciepło, bo przewidywane są opady deszczu, a nawet deszczu ze śniegiem. A teraz słowa, które znów wywołały napięcie na linii Warszawa - Kijów. Wołodymyr Zełenski krytykuje Polskę. Mówi, że nie chcemy zestrzeliwać rosyjskich pocisków na Ukrainą i że w ogóle pomagamy za mało. Na to stwierdzenie jednoznacznie zareagowali szefowie MON i MSZ. Kontrowersyjnych wypowiedzi jest więcej. W Mińsku w języku rosyjskim. Szef MSZ Węgier, państwa, które sprawuje prezydencję w UE, wziął udział w konferencji bezpieczeństwa - u boku białoruskiego dyktatora i dyplomaty Władimira Putina. To dla mnie wielki zaszczyt. W swoim 14-minutowym przemówieniu Peter Szijjarto mówił, że Budapeszt ma prawo rozmawiać z kim chce i ani razu nie wspomniał o Ukrainie. Może nie jest to najmądrzejsza i najbardziej wyrafinowana propozycja w historii dyplomacji, ale zawsze lepiej być po stronie zwycięzców niż przegranych. Dzień wcześniej premier Słowacji wystąpił w głównym rosyjskim programie propagandowym. Już na początku rozmowy obiecał pojawić się na paradzie zwycięstwa w Moskwie. A potem rozpoczął krytykę Ukrainy i Zachodu za twardą postawę wobec Rosji. Wszyscy wiemy, że sankcje unijne nie działają. UE chce sprowadzić Rosję na kolana i ją upokorzyć. Ale ta strategia się nie sprawdzi. Kreml odnosi sukcesy nie tylko na froncie dyplomatycznym. Rosyjska armia naciera na obwód doniecki w tempie najszybszym co najmniej od początku roku. Do tego - jak potwierdzą Amerykanie - w ciągu najbliższych dni wesprą ich północnokoreańscy żołnierze. Rosja szkoli żołnierzy Korei Północnej w zakresie obsługi artylerii, dronów, podstawowych operacji piechoty, w tym oczyszczania okopów, co wskazuje, że w pełni zamierzają wykorzystać te siły w operacjach frontowych. Według Wołodymyra Zełenskiego reakcja Zachodu na zacieśniające się więzi Moskwy i Pjongjangu jest niewystarczająca i tylko ośmiela Putina. Reakcja na to jest zerowa. Jednocześnie prezydent Ukrainy oskarżył o bezczynność Polskę. W ocenie Zełenskiego Warszawa niewystarczająco angażuje się w pomoc Kijowowi. Unika też przekazywania sprzętu wojskowego - m.in. myśliwców MiG-29. Nieustannie prosiliśmy Polaków o zestrzelenie rakiet zmierzających w ich kierunku. Czy Polacy zestrzeliwują? Nie. Czy Polska dała nam samoloty? Nie. Znaleźli inny powód. Wśród krajów pomagających Ukrainie, jeśli wziąć pod uwagę pomoc wojskową, finansową, gospodarczą, humanitarną oraz pomoc dla uchodźców ukraińskich, to w proporcji do PKB Polska zrobiła dla Ukrainy więcej niż jakikolwiek inny kraj. 2 tygodnie temu polskie wojsko testowało elementy budowy Tarczy Wschód. Dziś premier Donald Tusk poinformował o rozpoczęciu prac na wschodniej granicy. "Budowa Tarczy Wschód ruszyła. Pierwsze roboty przy granicy z Rosją". Program Tarcza Wschód zakłada budowę umocnień na odcinku 800 km wzdłuż wschodniej i północnej granicy kraju. Za oceanem wielkie odliczanie. Kampania prezydencka już na finiszu. O tym, kto wygra, zdecydują stany wahające się. Ponad 60 mln Amerykanów już zagłosowało. Przenosimy się do naszych korespondentów. Najpierw Marcin Antosiewicz. U boku Kamali Harris pojawiła się Jennifer Lopez. Nie tylko poparła kandydatkę Demokratów. Co jeszcze mówiła na wiecu? Jennifer Lopez zwracała się do Latynosów i do kobiet. Bo Trump wczoraj znów wziął je na celownik. Chciał być sympatyczny, ale chyba mu nie wyszło. Piosenkarka ma prawa kobiet w swoich priorytetach. Amerykanie kochają bać się w Halloween. Jednak w tym roku dla wielu kobiet najstraszniejszy może być wynik wyborów. Fakt, że Trump może zostać wybrany... Donald Trump obiecuje kobietom pełną ochronę. Czy kobietom się to podoba, czy nie, zamierzam je chronić. Wcześniej mówił, że będzie je tak chronił, że już nie będą potrzebowały aborcji. Republikanie zakazują jej stan po stanie. Prawa kobiet to główny temat w kampanii Kamali Harris - wczoraj wsparła ją diwa latino popu. Wierzę w siłę kobiet, gdzie jesteście, moje panie? Chcę was usłyszeć. Harris przypomniała, że to wskazani przez Trumpa do Sądu Najwyższego sędziowie doprowadzili do uchylenia ogólnokrajowego prawa do aborcji. Trump uważa, że ta decyzja leży w gestii polityków stanowych. Nie wierzy, że kobiety powinny mieć prawo do podejmowania decyzji dotyczących własnego ciała. To ten sam człowiek, który powiedział, że kobiety powinny być karane za swoje wybory. Debata o aborcji ma uniwersalny charakter. Jednak Ameryka ma swoją specyfikę. Republikanie wprowadzili całkowity lub częściowy zakaz w ponad 20 stanach - te zaznaczone na czerwono. W pozostałych aborcja jest legalna. Zazwyczaj minimum do I trymestru ciąży, często do 22. tygodnia. Jednak w niektórych stanach dłużej, jak w Kalifornii czy Montanie, do 26. tygodnia. Są też stany jak Oregon, Vermont, Minnesota czy Colorado, gdzie nie ma ograniczeń. Rozmawiam o tym z dwoma młodymi kobietami z Teksasu. Melissa popiera aborcję. Mariah absolutnie nie, jest wierzącą katoliczką. To, co je łączy, to chęć do podejmowania własnych decyzji. Czy popieram rządowy zakaz aborcji, że mówią kobietom, jakie mają prawa? Absolutnie nie. A już na pewno nie, kiedy to robią mężczyźni. Za kogo wy się uważacie? Nie macie nawet macicy. Melissa rok temu pomogła molestowanej w pracy koleżance, która zaszła w ciążę. Musiały wyjechać do sąsiedniego stanu, by przeprowadzić zabieg. Teksański zakaz nie uwzględnia wyjątków: ani ze względu na gwałt, ani kazirodztwo. Lekarze muszą czekać, aż zagrożone będzie życie kobiety. Ostatnie miesiące pokazały, że czasem jest już za późno. Czy łatwo jest rozpoznać krytyczny moment w takiej sytuacji? Nie. To jest bardzo trudne. Przerażające, i straszne, że musimy czekać na moment, aż życie kobiety będzie naprawdę zagrożone. Donalda Trumpa w większości popierają mężczyźni, Kamalę Harris - kobiety. Jednak prawo do aborcji popiera większość Amerykanów. Jeśli zabierasz prawa kobietom, zabierasz nam wszystkim. Bo przecież bez naszych matek nas by tutaj nie było. Ostatnie godziny kampanii kandydaci wykorzystują do straszenia sobą nawzajem. Trump przestrzega przed rzekomym marksizmem Harris. Harris przed autorytaryzmem Trumpa. Kamala Harris i Donald Trump będą dziś w Milwaukee. Przed halą, gdzie zbierają się zwolennicy kandydata Republikanów, jest Witold Tabaka. Do zgarnięcia jest 10 głosów elektorskich. Kto jest bliżej? Na razie niewielką przewagę ma Kamala Harris, ale to w granicach błędu statystycznego. Kandydaci walczą o każdy głos. Kamala Harris będzie 10 kilometrów stąd, a Donald Trump za moimi plecami. Chcielibyśmy relacjonować dla państwa wydarzenia z wnętrza hali, ale na razie to niemożliwe. Od kilkunastu dni dostajemy odmowy akredytacji na takie wydarzenia od sztabowców Trumpa, przy czym nie ma takich problemów, jeśli chodzi o sztabowców Kamali Harris. Będziemy mówić o dostępie Amerykanów do broni. Las Vegas - miasto rozrywki i hazardu. Gigantyczne hotele i wielkie imprezy. 7 lat temu odbywał się tu festiwal muzyki country - kiedy nagle padły strzały. To brzmiało jak fajerwerki. I patrzyliśmy, i szukaliśmy świateł, ale światła nigdy się nie pojawiły. To była największa masakra spowodowana przez jednego człowieka z bronią. W pokoju na 32. piętrze tego hotelu miał ze sobą 23 sztuki broni, strzelał kilka minut. Tyle wystarczyło, by zabić 60 osób, a ponad 400 ranić. Sprawca popełnił samobójstwo. W jego domu znaleziono kolejnych 19 sztuk broni. Ta strzelanina, podobnie jak wiele innych, wywołała dyskusję o dostępie do broni. Temat wrócił też w kampanii. Demokraci odbiorą wam broń. Donald Trump ma poparcie bardzo wpływowego Stowarzyszenia Broni Palnej NRA. Kamala Harris, jeszcze zanim została kandydatką Demokratów, krytykowała ten sojusz. Trump sprzeda się grupie lobbingowej broniącej praw do posiadania broni kosztem naszych dzieci i społeczności. Po oficjalnej nominacji nieco złagodniała. To jej wypowiedź z debaty prezydenckiej. Tim Walz i ja jesteśmy właścicielami broni. Nie odbierzemy nikomu broni, więc przestań kłamać na ten temat. Z dala od polityki tak wyglądają sklepy sportowe w wielu amerykańskich stanach. To Michigan. A to już Wisconsin i ekskluzywny salon z bronią. Aby tu coś kupić, musisz mieszkać w stanie Wisconsin i mieć ważny dokument tożsamości. Sprawdzamy twoją przeszłości. Jeśli masz 18 lat, możesz kupić karabin. Musisz mieć co najmniej 21 lat, aby kupić pistolet. Administracja Joe Bidena zmieniła prawo tak, by przynajmniej wyeliminować nielicencjonowanych handlarzy, którzy nie sprawdzają przeszłości klientów. To jednak nie poprawiło statystyk. Tylko do końca września w 482 masowych strzelaninach zginęło 575 osób, a 1945 zostało rannych. Mimo to większość Amerykanów nie chce zmian w prawie. To jest kwestia odpowiedniego wychowania. My nauczyliśmy naszego syna, jak obchodzić się z bronią, kiedy był mały. Ben Dyer został postrzelony 5 razy podczas najkrwawszej strzelaniny w stanie Maine. Zamachowiec w kręgielni i barze zabił 18 osób. Moje ramię było zupełnie rozwalone. Leżałem tam, próbując zatrzymać potężne krwawienie. Myślałem, że to już koniec. Mija właśnie rok od tamtych wydarzeń. Mimo że ledwo uszedł z życiem, nie chce, by politycy ograniczali dostęp do broni. Twój samochód może być śmiercionośną bronią, jeśli tego chcesz. Gdybyś wjechał w tłum ludzi. Dlatego moje podejście do broni się nie zmieniło. Nadal mam ją w domu, kupuję nową. W kolejną rocznicę strzelaniny planuje ślub ze swoją narzeczoną. Chcą, by ten dzień kojarzył im się zupełnie inaczej. Oglądają państwo "19.30", już za chwilę: W Hiszpanii apokaliptyczne obrazy po powodzi. Ratownicy szukają w zniszczonych przez żywioł samochodach i zalanych budynkach ofiar na południu i na wschodzie kraju. W Walencji jest nasza korespondentka Anna Kowalska, mieszkańcy zarzucają władzom niepoinformowanie ich o zagrożeniu na czas. Jaką odpowiedź ma hiszpański rząd? Rząd oficjalnie nie reaguje, ale można odnieść wrażenie, że władze centralne i lokalne wzajemnie oskarżają się o zaniedbania, które doprowadziły do tej tragedii. Mieszkańcy komunikat ochrony ludności otrzymali we wtorek dopiero po 20:00, gdy część domów dawno była pod wodą. I to chociaż agencje meteorologiczne od rana ostrzegały przed niebezpieczną ulewą. Część mieszkańców chciała na ostatnią chwilę ocalić dobytek i znaleźli się w pułapce. Coraz więcej ciał znajdują na zalanych terenach hiszpańscy ratownicy. Szanse na znalezienie żywych są znikome. Ale bliscy zaginionych wciąż liczą na cud. Moja przyjaciółka straciła ojca, zaginął. Mamy nadzieję, że został gdzieś uratowany. Nie wiem gdzie. Tysiące ratowników, policjantów i żołnierzy metr po metrze przeczesuje garaże i piwnice. Może znajdować się w nich kilkadziesiąt osób. Wielu na ostatnią chwilę próbowało chronić swój majątek i woda odcięła im drogę ucieczki. Pracujemy nad tym, by dostać się do miejsc, które wcześniej były odcięte, naszym priorytetem jest zlokalizowanie zaginionych, ale niestety również ofiar. Władze Walencji centrum wystawowe musiały już zamienić w kostnicę. Życie w hiszpańskiej powodzi stulecia straciło ponad 200 osób. Zdecydowana większość w regionie Walencji. W miasteczku Paiporta, które było epicentrum powodzi, zginęło co najmniej 60 osób. W ciągu zaledwie 8 godzin spadło tu nawet 500 litrów deszczu na metr kwadratowy. Skale zniszczeń pokazują te zdjęcia satelitarne. Dzisiaj, oprócz akcji ratunkowej, trwa tutaj też wielkie sprzątanie i próby odzyskania chociaż części dobytku. Ale biorąc pod uwagę zniszczenia, wielu Hiszpanów już wie, że prędko do swoich domów nie wróci. Woda sięgała dotąd - przykryła okna. Wszystko, dosłownie wszystko znalazło pod wodą. Pokoje, łazienka, przedpokój. Mieszkańcy mówią, że rząd pozostawił ich samych sobie i nie reaguje na apele o pomoc. Potrzebujemy pomocy, pomocy. Minęły już 3 dni i nikt nam nie pomógł. Nie mamy prądu, gazu ani wody. Ulice zawalone są samochodami, potrzebujemy tu wojska. Do 1200 pracujących już na miejscu żołnierzy dzisiaj dołączyły posiłki i tysiące wolontariuszy. Hiszpanie na własną rękę, by pomóc, próbują dotrzeć do zalanych terenów. Ludzie potrzebują rąk do pracy, a my możemy pomóc. Byliśmy już wczoraj, chcieliśmy też przyjść dzisiaj. Rząd obiecuje pomoc finansową. W Hiszpanii na znak żałoby narodowej flagi opuszczone są do połowy masztów. Członek komisji ds. badania rosyjskich i białoruskich wpływów ujawnia w TVP Info jeden z ważniejszych tropów, jakie bada zespół. Szef komisji mówi o zdradzie dyplomatycznej Antoniego Macierewicza. Byłego szefa MON - wbrew dowodom - broni prezes PiS. I nie chodzi tylko o wschodnie wpływy, ale miażdżący raport ws. działalności podkomisji smoleńskiej. Gigantyczne zaniedbania w polskiej armii. Tak komisja badająca wschodnie wpływy podsumowuje pracę Antoniego Macierewicza w Ministerstwie Obrony Narodowej. Caracale, karkonosze, czyli tankowanie w powietrzu, oraz patrioty, gdzie opóźniono dostawę rakiet broniących polskie niebo. Zdaniem prof. Motyki tymi sprawami powinna zająć się prokuratura. Jest rok 2016. Antoni Macierewicz, wówczas szef MON, zrywa kontrakt na 50 francuskich śmigłowców Caracal. Polska - w ramach porozumienia - musi zapłacić 80 mln odszkodowania. Podobna sytuacja dotyczy tankowania w powietrzu - z tego programu Macierewicz też zrezygnował. Bez trybu, bez konsekwencji. Tak sprawę komentował przewodniczący komisji badającej rosyjskie i białoruskie wpływy. Przez decyzje Macierewicza Polska miała stracić kilka mln zł. Zrezygnowanie z takiej zdolności dla nas, dla żołnierzy - wtedy byłem dowódcą generalnym rodzajów sił zbrojnych - było szokiem i niezrozumieniem. Dlaczego taką decyzję podjął pan Macierewicz. Straciliśmy potencjał bojowy polskich myśliwców, które - jeżeli mielibyśmy maszyny do tankowania w powietrzu - mogłyby bronić naszego nieba przez 3 godziny. Dla porównania: bez takiej możliwości mogą być w powietrzu półtorej. Ta możliwość odpowiedzi polskich sił powietrznych w wyniku decyzji Macierewicza, aby wyjść z tego programu, sprawiła, że jest po prostu dużo niższa. Właśnie w tej sprawie komisja wkrótce ma złożyć w prokuraturze wniosek w sprawie możliwości dopuszczenia się przez byłego szefa MON zdrady dyplomatycznej. Jak widzę to wszystko i przypominają mi się ataki Macierewicza choćby na centrum wywiadowcze NATO - jak widać było, jak na to reagują nasi sojusznicy, to można mieć tego typu wątpliwości. Prezydent Warszawy ma je też ws. podkomisji smoleńskiej. Która, przypomnę, kosztowała nas ponad 81 mln zł. Trzaskowski nazywa ją fabryką kłamstw. Bo raport zespołu, który miał sprawdzić rzetelność i gospodarność podkomisji, nie pozostawia złudzeń. Osobiście uważam, w mojej ocenie nie było żadnego wybuchu. Świadczą o tym takie wypowiedzi - ekspertów, którzy zostali zatrudnieni przez podkomisję Macierewicza, ale nie podpisali się pod tezą, że w Smoleńsku doszło do zamachu. Były przewodniczący podkomisji groził, że nie zapłaci im za pracę - chyba że zmienią zdanie. Chciał, żebym zmienił raport w sposób, który nie odzwierciedlałby mojej prawdziwej opinii i mojej prawdziwej oceny faktów. Do takiego stopnia, że prosił mnie o stworzenie sfabrykowanego raportu. Jednak to nie przekonuje Antoniego Macierewicza. To jest jakiś absurd, a nie raport. I prezesa PiS, który dziennikarzy pytających o raport MON i ustalenia komisji badającej wschodnie wpływy, odsyła na Kreml. To był zamach. Skierowałbym pana do Moskwy. Czy Macierewicz dopuścił się zdrady dyplomatycznej, udowodnić jest trudno - wskazują eksperci. Wedle polskiego prawa, żeby kogoś skazać za szpiegostwo, to praktycznie możliwe są tylko dwie sytuacje. Złapanie na gorącym uczynku lub kiedy się do tego przyzna. "Widać po sondażach, kto z nas ma większe szanse na zwycięstwo" - mówi w "Pytaniu dnia" prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski pytany o ambicje szefa MSZ Radosława Sikorskiego. Kandydata Koalicji Obywatelskiej mamy poznać 7 grudnia. W PiS-ie chętnych jest więcej niż miejsc. Czy nie byłby pan długopisem? To jest jasne, wszyscy, którzy mnie znają, wiedzą, że jestem osobą niezależną Koalicja Obywatelska swojego kandydata na kandydata w wyścigu prezydenckim ma ogłosić 7 grudnia na Śląsku. Na krótkiej liście mają być 2 osoby: prezydent Warszawy i Radosław Sikorski. Rafał Trzaskowski w "Pytaniu dnia" w TVP Info stwierdził, że na jego korzyść przemawiają badania. To widać po sondażach, nie mnie oceniać, ale najważniejsze, żebyśmy wybrali tego, kto ma największe szanse wygrać. W sondażu dla "Rzeczpospolitej" na pytanie, który z kandydatów KO, miałby większe szanse z przedstawicielem PiS-u, niemal 54% ankietowanych wskazuje Rafała Trzaskowskiego. Na szefa MSZ stawia prawie 28%. Radosław Sikorski był wczoraj w Olsztynie, gdzie miał wykład. Pytany był, jakiego prezydenta powinna mieć Polska. W tych czasach wojny Polska powinna mieć prezydenta, który ma doświadczenie w dziedzinie bezpieczeństwa. Wyzwaniem dla nowego prezydenta będzie nie tylko bezpieczeństwo, ale też budżet. Według projektu przyjętego przez rząd deficyt wyniesie ponad 240 mld zł. Rządzący winą obarczają poprzedników. PiS nam zostawił budżet dokładnie w takich warunkach, natomiast my jesteśmy zdecydowani i zdeterminowani do tego, by wcielać w życie te wszystkie obietnice, które będą sprzyjały temu, żeby życie Polek i Polaków się poprawiało. Poprzednia władza nie ma sobie nic do zarzucenia - mówi o ciężkim kryzysie finansów publicznych. Ten kryzys jest wywołany nie jakimiś obiektywnymi okolicznościami, tylko faktem politycznego przyzwolenia na nadużycia. Wciąż nie wiadomo, na kogo w wyborach prezydenckich postawi PiS. Na liście mają być: Mariusz Błaszczak, prezes IPN Karol Nawrocki i Przemysław Czarnek. Tak o tym ostatnim mówi Jarosław Kaczyński. Bardzo utalentowany człowiek, sądzę, że z wielką przyszłością. Tylko jest takie pytanie, czy jest w stanie wygrać, szczególnie w II turze, wybory. PiS ma poważny problem, dlatego że widzę, że boją się wystawić kandydata, który brałby odpowiedzialność za te 8 lat niszczenia polskiej demokracji i również nastawania na prawa kobiet. Decyzję PiS mamy poznać w połowie listopada. Start jak dotąd ogłosili: Sławomir Mentzen z Konfederacji i Marek Jakubiak z Kukiz'15. W styczniu poznamy kandydata Lewicy. Niewykluczone, że będzie to wicemarszałkini Senatu. Ja zawsze jestem gotowa na wszystko, jak chyba pokazałam w wyborach prezydenckich w Warszawie. Trzecia Droga też jeszcze nie zdecydowała. Decyzję o ewentualnym starcie Szymon Hołownia ma ogłosić przed Bożym Narodzeniem. Wiem, że Władysław Kosiniak-Kamysz na pewno będzie za mnie mocno - jeśli taką decyzję podejmę - trzymał kciuki. Prezes PSL zaproponował jednego kandydata całej koalicji, ale pomysł odrzuciły Koalicja Obywatelska i Lewica. Nie proszą o wiele i nie są to drogie rzeczy. Na liście ciepły dres, skarpetki, słodycze czy ulubiona kawa. Mieszkańcy DPS-ów napisali listy do świętego Mikołaja. W tym roku w akcji bierze udział 250 domów opieki. Marzenia seniorów może spełnić każdy z nas. Mało trzeba, żeby sprawić im radość. Jak to zrobić? Dla Zofii Jaworskiej Centrum Dziennego Pobytu na warszawskiej Ochocie jest jak dom. Bo w tym własnym od lat już pusto. Przychodzę tu, to można się zdenerwować i pośmiać, coś się w tym życiu dzieje, a tak to tylko ja, komputer, no i kot - Mańka. Do szczęścia podopiecznym placówki potrzeba niewiele. Można się o tym przekonać, czytając listy, które właśnie napisali do świętego Mikołaja. Prosiłam św. Mikołaja o kawę Pedros i poprosiłam o perfumy. Prosiłam o karmę suchą dla kota, a coś dla siebie? Tak, herbatę zieloną. Listy powstawały w ramach akcji "Święty Mikołaj dla seniora", organizowanej od 6 lat. Początkowo inicjatywa była skromna. Upominki miały trafić do 70 potrzebujących. W tym roku pojadą do 1800 osób. Każdy dostanie? Tak myślimy, mamy nadzieję, w tamtym roku 15 tys. trafiło prezentów, skala wsparcia, wartość prezentów to 5 mln zł. W akcji bierze udział 250 domów opieki. Stąd tyle próśb. Zwykle o podstawowe rzeczy. Proszę o ciepły dres, ciepły koc, o skarpetki, bluzy, słodycze, śliwki w czekoladzie. Najpiękniejsze jest to, że te prezenty są dokładnie takie, jak chcieli, czyli jeśli chcieli dostać czerwoną czapkę, to dostali czerwoną, a nie zieloną. Ideą akcji jest dostrzeżenie potrzeb seniorów. Odpowiedź na list to początek nawiązania międzypokoleniowej więzi. Zależy nam, żeby zwrócić uwagę na problem samotności i wykluczenia osób starszych. By podarować prezent wystarczy wybrać konkretną osobę, zarejestrować się jako darczyńca i wysłać paczkę. Troszkę byłam grzeczna, a troszkę niegrzeczna, ale chyba rózgi nie będzie. Pomaganie jest też fajne dla osoby, która wyciąga tę rękę. Czujemy się trochę ze sobą spokojniej, pewniej, lepiej. Budujemy więzi społeczne. Mamy takie poczucie, że jesteśmy na tym świecie w trochę innych celach niż tylko oby do jutra, oby do jutra, oby do jutra. To inicjatywa, która rodzi dobro, bo seniorzy obdarowani upominkami sami też niosą potem pomoc potrzebującym. Seniorzy robią na drutach czapki, szaliki, zawozimy do centrum integracji, to powraca to dobro. Choć na ich liście marzeń są też takie, których Mikołajowi spełnić łatwo nie będzie. Żebym mieszkała na parterze, bo mieszkam na drugim piętrze, to by mi bardzo życie ułatwiło. Są też inne - te całkiem osiągalne. W moim wieku to człowiek chce zdrowia i spokoju. I tej kawki się napić, oj tak. Wszyscy ich znaliśmy. Z ekranu, trybun, płyt czy mównic. W uroczystość Wszystkich Świętych wspominamy też tych, których już z nami nie ma, ludzi polityki, kultury i sportu zmarłych w ciągu minionego roku. Spokojnego wieczoru.