Przełom w Berlinie. Zrabowane dobra kultury wrócą do Polski. Amerykański azyl? Czy Zbigniewowi Ziobrze pomogą Stany Zjednoczone? Oszustwo na miliardy. Ruszył proces w sprawie SKOK Wołomin. Joanna Dunikowska-Paź, dobry wieczór. Niemcy zwrócą Polsce zrabowane dobra kultury. To efekt polsko-niemieckich konsultacji międzyrządowych. Nie jedyny - na linii Warszawa-Berlin ustalono trzy priorytety. Mamy wzmacniać współpracę na rzecz bezpieczeństwa i polityki obronnej, rozbudowy infrastruktury, a także budowy pomnika polskich ofiar niemieckiej okupacji. Co w Berlinie stało się wspólnym zobowiązaniem, a co wciąż dzieli i jaką rolę w myśleniu o przyszłości odgrywa bolesna przeszłość? Spotykają się regularnie, ale w tym formacie i w takim składzie po raz pierwszy. Więzi polsko-niemieckie to jest jedna z najlepszych gwarancji, żeby Polki, Polacy, Niemcy, Niemki czuli się bezpiecznie w Europie. Bilateralne rozmowy poprzedziło łączenie z Wołodymyrem Zełeńskim i europejskimi przywódcami. Niemcy stoją solidnie i niewzruszenie u boku Polski. Zwłaszcza w tych czasach, gdy jedność Europy jest poddawana presjom. Nie wolno nam dać się podzielić. Berlin i Warszawa dobrze wiedzą, że mimo odmiennych w wielu kwestiach stanowisk Polska nie otrzymała zadośćuczynienia za straty zbrodnie z czasów II wojny światowej. Ale w jednej sprawie potrzebna jest absolutna jedność. Nie prowadzimy żadnych rozmów bez zgody naszych sąsiadów i bez pozostałych Europejczyków. Stąd konieczność zacieśniania współpracy w dziedzinie obronności, co już się dzieje. Niemieckie Patrioty strzegą polskiego nieba, Eurofightery wspierają obronę powietrzną Polski w ramach misji NATO na wschodniej flance. Jesteśmy świadkami kopernikańskiego przewrotu w europejskiej polityce, bo tak należy określić pełną współpracę polsko-niemiecką, jeśli chodzi o obronę wschodniej granicy Europy. Polska i Niemcy muszą opracować wspólny plan na wypadek, gdyby Amerykanie faktycznie podjęli decyzję o wycofaniu wojsk. Nie tylko teraźniejszość i przyszłość, jak szybsze połączenia kolejowe, ale i historia wróciła na agendę. W tym kwestia zadośćuczynienia dla żyjących w Polsce ofiar II wojny światowej. Pospieszcie się, jeśli chcecie wykonać taki gest. Będę rozważał, że Polska w przyszłym roku wypełni tę potrzebę. Postęp widać w innej kwestii. W środę Bundestag ma przyjąć wniosek wzywający rząd Niemiec do szybkiego rozpoczęcia prac nad stałym pomnikiem dla polskich ofiar wojny, który miałby stanąć w miejscu tymczasowego. Do Polski wraca ponad 70 dokumentów z krzyżackiego archiwum, zrabowanych przez Niemców podczas II wojny światowej. Niewątpliwie ten zwrot daje bardzo dużo nadziei, że będzie to traktowane w tej chwili kompleksowo. Wraca też fragment rzeźby skradzionej po wojnie z zamku w Malborku, sprzedanej muzeum w Norymberdze. Format, zapoczątkowany trzy dekady temu, został zamrożony w czasach rządów PiS. Wznowiony w tamtym roku, mimo sporych oczekiwań, przełomu nie przyniósł. Lepsze bywały też już nastroje. Antyniemiecka retoryka w Polsce robi swoje. Pomimo krytyki, którą można formułować pod adresem niemieckiego rządu, w Niemczech nie ma rakiet Iskander skierowanych na polskie cele, nie ma czołgów na polsko-niemieckiej granicy. Rząd niemiecki nie prowadzi brutalnych kampanii dezinformacyjnych. To działania Kremla. Tymczasem badanie Barometr Polska-Niemcy pokazuje, że aż 25% Polaków żywi niechęć do Niemców. W relacjach między Polską a Niemcami tkwi ogromna moc. Hamulcowym jest jednak polityka wewnętrzna w obu krajach. Po dwóch stronach Odry wielu mówi "szkoda", bo razem można więcej, szczególnie w czasach, w których nie ma co się rozdrabniać. Karol Nawrocki w środę będzie z wizytą na Węgrzech. Po informacji, że prezydent zrezygnował ze spotkania z Viktorem Orbanem po jego odwiedzinach u rosyjskiego przywódcy, ruszyła lawina komentarzy. Od tych, że to jedyna słuszna decyzja, po oceny, że sam plan takiej rozmowy był błędem. Jakie są proporcje między racją stanu a bieżącą polityką? Czysta, polityczna kalkulacja. To najczęściej słyszany dziś komentarz rządzących do tej decyzji Karola Nawrockiego. Pan prezydent podjął decyzję, że nie spotka się z Viktorem Orbanem. Powód? Piątkowe spotkanie premiera Węgier z Władimirem Putinem w Moskwie. Karol Nawrocki miał spotkać się z Orbanem w tym tygodniu na marginesie szczytu Grupy Wyszehradzkiej na Węgrzech. Politycy koalicji rządzącej decyzję nazywają dobrą, ale mają wątpliwości co do motywacji głowy państwa. Gdyby nie było takiego oburzenia społecznego, to jestem przekonany, że do tego spotkania by doszło. To uderzyłoby w wizerunek Karola Nawrockiego. Przecież to byłoby absolutnie niezrozumiałe dla kogokolwiek w UE i dla polskich obywateli. Pojawiają się też pytania o sam pomysł organizacji spotkania z szefem węgierskiego rządu. Przecież Orban robi to od wielu lat, nie po raz pierwszy atakował, swoją drogą ręka w rękę z Nawrockim, UE, Europę i stolice europejskie. A tak Viktor Orban celebrował wizytę na Kremlu trzy tygodnie przed wybuchem pełnoskalowej wojny w 2022 roku. Od tamtej pory był w Moskwie jeszcze dwa razy. Blokował pomoc wojskową i finansową dla Kijowa oraz europejskie sankcje na Rosję. Blokował też 2 mld euro dla Polski za wsparcie Ukrainy. To nie przeszkadzało politykom PiS mówić o Orbanie tak jak Mateusz Morawiecki w zeszłym roku w Budapeszcie. Chciałbym podziękować mojemu przyjacielowi Viktorowi Orbanowi. Dziś były premier w rządzie PiS o Orbanie mówi inaczej. Nie zgadzamy się z tą polityką, prezydent też nie zgadza się z polityką, którą Orban prowadzi wobec Ukrainy i wobec Rosji. Ale politycy PiS nie odżegnują się od przyjacielskich stosunków z węgierskim premierem i mówią o gospodarczych interesach Budapesztu. Nie ma czegoś takiego jak koniec sojuszu ani chwilowa separacja, to jest raczej bieżąca polityka. Czy także dla prezydenta? Tu jeszcze raz rzecznik Karola Nawrockiego. Pan prezydent podjął decyzję, że nie spotka się teraz z Viktorem Orbanem. "Teraz" może oznaczać, że Karol Nawrocki spotka się z Orbanem w przyszłości. Z takim politykiem nie ma o czym rozmawiać dopóty, dopóki on nie zerwie swoich relacji z Rosją i nie wróci do rodziny krajów europejskich. Odwołanie przez Karola Nawrockiego spotkania z Orbanem szef ukraińskiego MSZ nazywa "naprawdę dobrą decyzją". Pokazuje zasadnicze stanowisko Polski i jej silne poczucie solidarności, potwierdzając zobowiązanie do jedności i bezpieczeństwa Europy w kluczowym momencie. Politycznym gestem mogłaby być także wizyta prezydenta Polski w walczącej Ukrainie. Jednak kancelaria Nawrockiego zaprasza Wołodymyra Zełenskiego do Warszawy. Będzie w Kijowie i powinien być? Z tego, co słyszałem, można powiedzieć, że polska i ukraińska strona ustalają termin wizyty. Myślę, że to jest dobre rozwiązanie, a gdzie ta wizyta się odbędzie, to będzie kwestia wspólnych uzgodnień. Rządzący taką postawę Pałacu Prezydenckiego krytykują. Dobrze wiedzą, jaki jest zwyczaj dyplomatyczny, że to prezydent obejmujący urząd jedzie do prezydentów, którzy są dłużej na urzędzie, i takie pogrywanie jest po prostu niesmaczne. Chyba upatrzył w tym szansę na wzrost swoich sondaży w grupie jakiejś, która jest antyukraińska w Polsce. Karol Nawrocki weźmie udział w spotkaniu prezydentów państw Grupy Wyszehradzkiej w środę. Kolejny strumień unijnych pieniędzy z Brukseli popłynął dziś do Polski. Komisja Europejska przelała nam ponad 6 mld euro, czyli ponad 26 mld zł, z Krajowego Planu Odbudowy. O warunkach i przeznaczeniu środków zatwierdzonych przez Brukselę - Dorota Bawołek. Polska zapowiedziała w Brukseli, że pieniądze przeznaczy na szpitale onkologiczne i kardiologiczne, nowe miejsca w żłobkach, ocieplanie budynków jedno- i wielorodzinnych, budowę dróg, kolei i sieci energetycznych. To już trzeci przelew z KPO. W sumie otrzymaliśmy 93 mld złotych i nie jest to nawet połowa przyznanych nam środków. Do końca 2026 roku możemy liczyć na prawie 260 mld złotych, z czego prawie połowa to bezzwrotne dotacje. Oglądają państwo "19.30" w poniedziałek. Co jeszcze przed nami? Państwowy hipermarket? To jest odpowiedź na problemy zgłaszane przez rolników. Byłoby bardzo dobrze, żeby istniała państwowa sieć sklepów krajowych. Czy francuska sieć trafi w polskie ręce? Gra o tron wielkiej sieci dyskontu spożywczego będzie trudną rozgrywką dla polskiej grupy spożywczej. Śledztwo trwające dekadę, kilkadziesiąt osób na ławie oskarżonych i ponad 3 mld wyłudzonych złotych. Przed Sądem Okręgowym Warszawa-Praga ruszył główny proces w sprawie afery SKOK Wołomin, nazywanej jedną z największych afer III RP. Zdaniem śledczych przez 8 lat działała zorganizowana grupa przestępcza, która uzyskiwała kredyty i pożyczki na tak zwane podstawione osoby, a mechanizm rolowania kredytów utrudniał wykrycie przestępstwa. Czy stawił się oskarżony Mariusz Robert G***? Tylko sprawdzenie obecności na tej rozprawie zajęło - uwaga! - 25 minut. By rozprawa mogła się odbyć, sąd musiał użyć wyjątkowych środków. Tylko ta sala konferencyjna pomieściła ponad 60 oskarżonych. Żeby zrozumieć, jak potężna jest ta afera, wystarczy spojrzeć na ten stół. 29 tomów akt i ponad 5,5 tysiąca stron. Dziś ruszył główny proces w sprawie jednej z największych afer finansowych wolnej Polski, afery SKOK Wołomin. 5 milionów, 12 milionów, 18 milionów, 423 mln. Łączna kwota wyłudzeń jest szacowana na ponad 3 mld złotych. Jest ponad 62 oskarżonych. Większość z nich przyznaje się do popełnienia zarzucanych im czynów. Z myślą o człowieku. Zdaniem prokuratury to władze SKOK-u Wołomin miały zdefraudować majątek. Poprzez udzielanie kredytów na tzw. słupy, czyli podstawionych ludzi, którzy za niewielkie kwoty godzili się na podpisanie dokumentów. Pracownicy przyjmowali te dokumenty jako wiarygodne i wypłacali pieniądze. Słupami byli jacyś bezrobotni ludzie z różnych stron kraju, byli nimi często alkoholicy. To fragment filmu "Korzenie zła" odsłaniającego kulisy afery. w takim hostelu na terenie Wołomina przetrzymywano bezdomnych, którzy później składali jeden podpis, dostawali jeden obiad i kilkaset złotych i wracali na ulicę, nie wiedząc, że na ich nazwisko wzięto wysoki kredyt. Głównym oskarżonym w aferze jest były oficer Wojskowych Służb Informacyjnych Piotr Polaszczyk, który zasiadał we władzach SKOK-u. Polaszczyk został już skazany za pobicie tego największego tropiciela piramidy finansowej - Wojciech Kwaśniaka, byłego wiceszefa Komisji Nadzoru Finansowego. Każdy, kto dotyka spraw związanych z Wołominem i z nieprawidłowościami występującymi w tej kasie, jak i innych kasach, ponosi przykre tego konsekwencje w postaci tego, że cudem przeżyłem zamach na mnie. Polaszczyk dziś wszystkiego się wypiera. Nie zrobiłem tego czynu. Ani go nie pobiłem, ani nie zlecałem tego czynu. W te zapewnienia nie uwierzył sąd. Polaszczyka prawomocnie skazał na 8 lat więzienia. Sprawa SKOK-u Wołomin ma też, a może i przede wszystkim, polityczne korzenie. Tam z tym SKOK-iem dużo ludzi związanych z PiS miało do czynienia. Były senator, jeden z najbogatszych parlamentarzystów. Chodzi o tego senator PiS-u - to Grzegorz Bierecki. Przez 20 lat był w zarządzie krajowej kasy SKOK, która miała kontrolować SKOK Wołomin. I na łamach gazety, finansowanej przez SKOK-i, aż tak chwalił SKOK Wołomin. Do tego dochodzi jeszcze ta kwestia. Posłowie PiS zachowują się jak lobbyści. Rok 2006 - PiS odmawia ustawy o większej kontroli nad SKOK-ami. Politycy PiS robili wszystko, by tego nadzoru nie było. Po zmianie władzy w 2007 roku, gdy rządziła Platforma, prezydent Lech Kaczyński odesłał ustawę o większej kontroli nad SKOK-ami do Trybunału Konstytucyjnego. Czy w sprawie Zbigniewa Ziobry mogłyby interweniować Stany Zjednoczone? Jego współpracownicy nie wykluczają takiego scenariusza, ich zdaniem azyl byłby uzasadniony, bo w Polsce uczciwy proces nie jest możliwy. Za kształtowanie wymiaru sprawiedliwości Zbigniew Ziobro odpowiadał przez lata, a tym, którzy o kierunek zmian pytali międzynarodowe trybunały, zarzucał, że na Polskę donoszą. Warszawskie biuro europosła PiS Patryka Jakiego zamknięte, a on sam nie odbiera telefonów. Pytań do polityka sporo, tym bardziej po tej wypowiedzi dotyczącej Zbigniewa Ziobry. Nie dziwiłbym się, gdyby Stany Zjednoczone zabrały w tej sprawie głos, bo sprawa jest oczywista z punktu widzenia prawa. A to oznacza, że w kręgu ziobrystów powstaje nowa linia obrony byłego ministra. Na co oni liczą? Że Trump zwoła konferencję i powie, że Ziobro to dobry człowiek? Liczą na wciągnięcie innych państw w konflikt wewnętrzny i to jest bardzo szkodliwe. Wciągnąć w ten konflikt politycy PiS chcą Donalda Trumpa. Człowieka, który jest dla nich wzorem i autorytetem, choć oficjalnie... Ja nie mam wiedzy żadnej na ten temat, więc powinniśmy się uzbroić w cierpliwość. Tematu nie ma, ale jak podkreślają rządzący, prośba o interwencję Trumpa to plan B, na wypadek gdyby Viktor Orban przegrał przyszłoroczne wybory. To może się okazać, że pan Ziobro będzie musiał z Budapesztu uciekać i być może szukają mu jakiegoś miejsca, które by go przytuliło. W sprawie Ziobry PiS interweniuje za granicą, całkowicie zapominając o swoim stanowisku sprzed zaledwie kilu lat. Nawoływanie do protestów na ulicach i donosy za granicę. To przejaw buty. Totalna opozycja, która walczy z rządem przez ulicę, okazało się to nieskuteczne, teraz walczy przez zagranicę. Tyle że wtedy ówczesna opozycja reagowała na demontaż wymiaru sprawiedliwości, a dziś obecna opozycja broni przed nim partyjnego kolegi. To już dzisiejsza wypowiedź polityka PiS. Ja bym chciała, aby nie tylko USA, ale cały świat zainteresował się tym, jak gnębi się opozycję w naszej ojczyźnie. Wprowadzamy praworządność, żeby ani zagranica, ani ulica, jak to kiedyś PiS mawiał, nie musieli ingerować w polski wymiar sprawiedliwości. Chcemy jedynie sprawiedliwego procesu Zbigniewa Ziobry. Prokuratura zgromadziła obszerny materiał dowody i to ona chce postawić Ziobrze poważne zarzuty, w tym kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą. Ziobro, który jest aktywny w mediach społecznościowych na Węgrzech, który próbuje robić politykę, straszyć na prawo i lewo, jest naprawdę śmieszny i groteskowy. Na razie Ziobro razem z Marcinem Romanowskim ukrywa się w Budapeszcie. Rok temu za byłym wiceministrem odpowiedzialnym za Fundusz Sprawiedliwości wydano Europejski Nakaz Aresztowania. Zamiast aresztu na Węgrzech otrzymał azyl polityczny, choć artykuł 82 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej mówi jasno: Jutro tą sprawa ma zająć się specjalna komisja w Parlamencie Europejskim. Jeśli Węgry się do tego nie będą stosowały, to są przepisy, aby ukarać rząd węgierski. Ale Fundusz Sprawiedliwości to też Maria Kurowska. Onet opublikował treść maili posłanki, która miała wpływać na dotacje z Funduszu. W ubiegłym tygodniu Kurowska podważyła autentyczność tej wiadomości. Podważył ją nawet Zbigniew Ziobro, który pisał o wymyślonym mailu i sfabrykowanym dowodzie. Problem polega na tym, że poprzednie wysyłała z prywatnej swojej skrzynki, tam sprawdziła, że tego maila, o którym pisałem w swoim tekście, nie ma. Tyle że wytłumaczenie jest proste. Dlatego że ten mail pochodził ze skrzynki służbowej. Maila takiego nie było i nie ma. Przekonuje posłanka. A to dowód. Zrzut ekranu. Dodatkowo dziennikarz zamieścił dane z oficjalnego serwera pocztowego Kancelarii Sejmu. Wszystko czarno na białym. "Jest wiele pracy, ale jesteśmy optymistami. Chcemy zakończenia wojny" - to szef amerykańskiej dyplomacji Marco Rubio o kolejnym etapie negocjacji pokojowych. Kluczowym dla niedzielnych rozmów USA-Ukraina miał być przebieg granicy rosyjsko-ukraińskiej, ale "ruchomych" - jak określa je Rubio - elementów jest więcej. Którędy biegnie droga do pokoju? Choć po pięciogodzinnych rozmowach przed kamerami nie brakowało takich gestów, to stanowiska Kijowa i Waszyngtonu wciąż od siebie odbiegają. Zrobiliśmy postępy, ale przed nami jeszcze sporo pracy. To delikatna sprawa. Skomplikowana. Jest wiele zmiennych czynników i oczywiście jest jeszcze jedna strona, która musi zostać uwzględniona w równaniu. To putinowska Rosja. A to jej wkład w plan pokojowy. W weekend setkami dronów i dziesiątkami rakiet brutalnie zaatakowała Ukrainę. Ale tych agresywnych działań żaden z przedstawicieli Trumpa podczas tego spotkania nie skomentował. Rozmowy miały toczyć się głównie wokół przebiegu przyszłych granic. USA okazały nam ogromne wsparcie. Odbyliśmy już udane spotkanie w Genewie, a dzisiaj kontynuowaliśmy ten sukces. Tak więc na chwilę obecną spotkanie to było produktywne i udane. Na obecną chwilę, bo dziś Steve Witkoff wraz z zięciem Trumpa udają się na rozmowy do Moskwy. A to przede wszystkim w jej głos - jak ujawniła agencja Bloomberg - wsłuchuje się wysłannik prezydenta USA. Musisz rozwiązać tylko jeden problem. Jaki? Wojnę rosyjsko-ukraińską. Wiem! Jak to rozwiążemy? Rosyjskie rozwiązania opisał z kolei dziennik "Wall Street Journal". To przehandlowanie Ukrainy za wielomiliardowe kontrakty USA w Rosji. Dlatego Wołodymyr Zełenski szuka wsparcia - dziś w Paryżu. Jego minister obrony - w Brukseli. A to znaczący komentarz szefowej unijnej dyplomacji do rozmów USA-Ukraina. Ukraińcy są tam sami. Gdyby byli razem z Europejczykami, z pewnością byliby znacznie silniejsi. Ale wierzę, że potrafią się bronić. Według dziennika "Le Figaro" Amerykanie próbują wymusić na Zełenskim podpisanie pokoju, wykorzystując skandal korupcyjny w jego najbliższym otoczeniu. Ukraina ma kilka trudnych problemów. Mamy do czynienia z korupcją, co nie pomaga. Nad Dnieprem ponure nastroje. Rosja zawsze kłamie. Ukraina krwawi, a Europa waha się, czy jej pomóc. Dlatego ci szachiści mówią, że Ukraina zostanie rozegrana. Czy Krajowa Grupa Spożywcza przejmie Carrefoura i rozpocznie rewolucję na rynku? Minister rolnictwa przekonuje, że taki ruch to krok w stronę konsolidacji państwowych aktywów - dobry dla rolników i konsumentów, gdzie kluczowe są własne łańcuchy dostaw, oparte o wysokiej jakości produkty z kraju. W dyskusji o przyszłości takiego rozwiązania warto najpierw prześledzić ministerialną wymianę zdań. Francuski hipermarket w polskie, państwowe ręce? Tego by chciał minister rolnictwa. Nie mamy dzisiaj polskiej sieci, a sieci z kapitałem zagranicznym stawiają swoje wymagania, ten łańcuch dostaw jest wydłużony. I rolnicy często mają problem, żeby w ogóle dostać się do tych sieci. Minister zarekomendował resortowi aktywów państwowych, by sklepy Carrefour kupiła Krajowa Grupa Spożywcza - spółka branży cukrowniczej, w około 80% należąca do państwa. Byłoby bardzo dobrze, żeby istniała państwowa sieć sklepów krajowych i wspierałaby też polskich przetwórców i producentów. Pytanie, czy KGS stać na to, po drugie, czy ma wystarczająco dużo ludzi i struktur, żeby był w stanie tym zarządzać. Pod względem ekonomicznym ryzyko jest duże. Kupnem będą zainteresowane konkurencyjne sieci. Możemy z naszych publicznych pieniędzy przepłacić za ten biznes. Bardzo trudny biznes, o bardzo wysokim współczynniku konkurencyjności. Ekonomistka przypomina, że mamy gospodarkę wolnorynkową i rola państwa powinna się ograniczać do strategicznych gałęzi, jak zbrojeniówka czy energetyka. Przypomina mi to trochę skłonność do centralnego planowania w gospodarce. A to system, który jako skompromitowany odrzuciliśmy na zawsze. Sama wytypowana spółka w przesłanym do redakcji "19.30" oświadczeniu dystansuje się. Krajowa Grupa Spożywcza nie komentuje procesów akwizycyjnych, Kondycja Krajowej Grupy Spożywczej jest, delikatnie mówiąc, średnia - spółka zamyka ostatni rok ze stratą. O połowę niższą od zakładanej, ale to nadal strata - nieoficjalnie na poziomie 300 mln złotych. W Ministerstwie Aktywów Państwowych słyszymy, że przed KGS stoją inne wyzwania, związane z branżą cukrową, w której działa. Resort odbija piłeczkę i wskazuje innego potencjalnego kupca. Spółdzielnie "Społem", które stanowią absolutnie zasób i są wszędzie tam, gdzie są kupujący. Przychody Carrefoura w Polsce spadały o kilka procent rocznie. W tym roku spółka zamknęła kilkanaście mniejszych sklepów. Na stole jest jeszcze około 800 marketów. Do sieci trafiły szokujące nagrania, W Stroniu Śląskim otwarty został nowy most. Po niemal 15 miesiącach oczekiwania w miejscu starej zniszczonej przez powódź przeprawy powstała nowa. Dla mieszkańców to kluczowy moment, który znacznie ułatwi codzienność, ale lista rzeczy do naprawy po przejściu wielkiej wody wciąż jest długa i nie tylko na Dolnym Śląsku. 40 metrów długości, koszt 13 mln złotych, czas budowy 8 miesięcy, czyli o cztery krócej, niż zakładała umowa. Od dziś mieszkańcy Stronia Śląskiego mogą korzystać z nowego mostu. Wygodnie, szeroko, bardzo fajnie i bardzo ładnie zrobiony, i w bardzo szybkim tempie. Poprzedni zniszczyła ubiegłoroczna powódź. Mieszkańcy korzystali do tej pory z przeprawy tymczasowej, ale tylko w ruchu wahadłowym, a to powodowało korki. Usprawnienie ruchu na samym początku sezonu zimowego pozwoli bez problemu przejechać turystom do położonych nieopodal ośrodków narciarskich. To też cieszy mieszkańców. Głównie dlatego, że tu jest turystyka i żeby ludzie przyjeżdżali, czuli się bezpiecznie i pieniążki zostawiali u nas. Nowy most jest jednoprzęsłowy, nie ma żadnych podpór w korycie rzeki, a to na terenach zagrożonych powodzią niezwykle ważne. Przy poprzednim obiekcie były dwie podpory, zresztą obsunięcie się jednej z nich było przyczyną zawalenia się tego obiektu. Dla Stronia Śląskiego to kolejny, ważny krok na drodze do normalności. Most jest inwestycją strategiczną dla rozwoju tego miejsca, tego regionu, dlatego bardzo się cieszę, że dzisiaj nastąpiło otwarcie tego ruchu. Podobna przeprawa już powstaje w Głuchołazach. Podpory są tutaj tylko na czas budowy. Finalnie nowy most też będzie odporny na wielką wodę. W kolejny etap wchodzi tu także przebudowa fragmentu drogi krajowej numer 40. W tej chwili będą prowadzone prace doprowadzające tę ulicę do mostu na rzece Białej. Mieszkańcy zalanych miejscowości ciągle czekają jednak na inwestycje zwiększające odporność tych terenów na kolejną powódź. Wody Polskie w ubiegłym tygodniu ogłosiły przetarg na opracowanie dokumentacji obudowy zbiornika w Stroniu Śląskim. Szacuje się, że na jego remont lub przebudowę trzeba będzie poczekać pięć lat. Do sieci trafiły szokujące nagrania, na których widać turystów spacerujących i ślizgających się po tafli Morskiego Oka. Dla ratowników TOPR nie ma wątpliwości, że przy takim zachowaniu wystarczy chwila, żeby bajkowa sceneria zmieniła się w śmiertelną pułapkę. Morskie Oko. To nagrania z weekendu. Turyści potraktowali lekko przymarzniętą taflę jeziora jak dodatkową górską atrakcję. Tak po góralsku można powiedzieć: jak barany, wchodzi jeden, potem drugi i tysiąc. Nikt nie myśli. Nie jesteśmy w stanie tego upilnować, nie stosujemy flar ani ogrodzeń, bo musielibyśmy całe jezioro ogrodzić. Po tafli Morskiego Oka ślizgały się i spacerowały tłumy turystów. Ja nie wiem, co mamy myśleć o tych, co wchodzą o tej porze roku na taflę Morskiego Oka. Myślę, że oni nie myślą. Na niebezpieczną zabawę decydowali się nawet rodzice z dziećmi. Nie powinni się w ogóle na stawy wchodzić, lód pęka, jest niebezpiecznie. Ukarać ich: mandat, drugi, to będą wiedzieć później. Władze parku ostrzegają, że to skrajnie niebezpieczne zachowanie, zwłaszcza że trudno ocenić grubość warstwy lodu, a w dzień temperatury były dodatnie. Lód na stawach jest jeszcze bardzo cienki, z łatwością może się załamać, dlatego nie wchodźmy, bo może się to tragicznie skończyć. Wystarczy niewielka rysa, by sytuacja wymknęła się spod kontroli. 8-9 metrów od brzegu jest już 10-12 metrów. Tam ludzie chodzili, tam jest głęboko, a osoba, która wpadnie pod lód, nie jest w stanie samodzielnie się wydostać, tak że ilu ludzi by wpadło, tylu by utonęło. Najgorsze, że to nie są odosobnione przypadki. Plagą zwłaszcza w sezonie zimowym są turyści, którzy ruszają w góry bez odpowiedniego stroju i wyposażenia. Eksperci przypominają, że na szlakach panują już zimowe warunki, jest bardzo ślisko, miejscami zalega zmrożony śnieg. Dlatego odpowiedni strój i przygotowanie to podstawa. W niższych partiach gór przydadzą się raki i kijki trekkingowe, w wyższych również czekan, kask, lawinowe ABC, ale przede wszystkim zdrowy rozsądek. Ja już państwu dziękuję. Za chwilę "Pytanie dnia" i rozmowa Justyny Dobrosz-Oracz z szefem kancelarii premiera Janem Grabcem. Ciekawego wieczoru, do zobaczenia.