PiS chce likwidacji komisji ¦ledczej ds. Pegasusa. Trump idzie na wojnę handlową, co to oznacza dla naszych portfeli? Pod prąd autostradą A2. Dobry wieczór. Pora na "19.30". PiS składa wniosek o odwołanie komisji ds. Pegasusa. Logika tego działania jest mocno kłopotliwa, bo zakłada, że składamy wniosek o likwidację czegoś, co naszym zdaniem nie istnieje, po to, by tego czegoś nie było jeszcze bardziej, niż tego nie ma. Czapeczką na tym bałwanku jest jeszcze fakt, że PiS było za powołaniem komisji wtedy, kiedy powstawała. Jakie błyskotliwości jeszcze przed nami? Są politycy, którzy z komisją śledcza bawią się w chowanego, tacy, którzy deklarowali, że nie będą uciekać przed wymiarem sprawiedliwości, a jednak uciekają. Składamy wniosek o rozwiązanie pseudokomisji. I tacy, którzy powtarzają, że komisja śledcza ds. Pegasusa jest nielegalna. Po co usuwać coś, co jest waszym zdaniem nielegalne? Ta komisja jest nielegalna z punktu formalnego. Ale z punktu procedury, żeby dać jej wyraz, powinna być formalnie zamknięta. To jest narracja PiS, która szuka pretekstów, żeby w tej sprawie nie składać wyjaśnień. Sejm powołał komisję ds. Pegasusa przed rokiem. Za jej powołaniem byli wszyscy obecni na sali posłowie. Wszyscy. Nawet ci z PiS. I nadal w niej zasiadają. Wszystko ulega pewnej w PiS korekcie taktycznej. Tu chodzi o taktykę, teatr, nie chodzi o prawdę. Nazywając komisję nielegalną, Zbigniew powołuje się na wyrok Trybunału Konstytucyjnego. Tyle że w składzie orzekającym był prokurator stanu wojennego i były polityk PiS, ale co najważniejsze, był także sędzia dubler. Nie ma czegoś takiego jak sędzia dubler. Dlaczego? Bo został niezgodnie powołany do Trybunału. A gdzie była ta niezgodność powołania? No nie, zostali powołani zgodnie z prawem. Jeśli obowiązują postanowienia Trybunału, które nie zostały opublikowane, to nie ma sędziego Wyrembaka. Bo tak orzekł Europejski Trybunał Praw Człowieka. Mówiąc wprost, że dublerzy w Trybunale nie są sędziami. Wyrok jest wiążący w momencie jego publikacji. Tak jeszcze kilka lat temu mówił Zbigniew Ziobro, a przypomnijmy: wyrok TK o komisji śledczej nie został opublikowany. Procedura zajmie tygodnie, jeśli nie miesiące. To cena, zdaniem marszałka, tego, że komisja śledcza nie poczekała na Ziobrę. I wnioskuje o 30-dniowy areszt dla polityka. Jutro członkowie mają wysłać wniosek o uchylenie immunitetu Ziobrze do prokuratora generalnego. W tej chwili ugrzęźliśmy w kolejnych procedurach, które zajmą dużo czasu. Nie wiem, czy gra jest warta świeczki. W koalicji rządzącej po piątkowej decyzji komisji - wyraźny podział. Skończyć się powinny spektakle przed komisjami śledczymi, zwłaszcza tą dotyczącą Pegasusa z prostego powodu. Tam większość materiału dowodowego jest tajna. Wszystkie najtrwalsze kwestie i tak są utajnione. Ale poprzedników trzeba rozliczyć - odpowiadają rządzący. Ziobro przez 8 lat budował system bezkarności. On uważa, że ten system cały czas funkcjonuje. Zbigniew Ziobro do czasu decyzji sądu pozostaje wolnym człowiekiem. Kandydaci na prezydenta opowiadają w kampanii o tym, co zrobią, gdy już zamieszkają w pałacu. Często to niedorzeczne pomysły, bo ani od nich takie decyzje nie zależą, ani nie mają do nich kompetencji. Ale jest obszar, w którym konstytucja daje prezydentowi pole do działania. To polityka zagraniczna. Świat wokół Polski zadaje coraz trudniejsze pytania. Co z odpowiedziami? Łączy nas więcej - to moje hasło. Oprócz niego na pierwszej konwencji wyborczej Magdaleny Biejat poznaliśmy sztab i założenia programowe. Spora ich część dotyczyła wyzwań Polski na arenie międzynarodowej. Historia przyspieszyła. Rosną napięcia geopolityczne, przed nami ogromne wyzwania związane z utrzymaniem pokoju w Europie. Zmianami klimatu, kryzysem migracyjnym i powstrzymaniem rosnących nierówności. Zdaniem Lewicy Magdalena Biejat jest gwarantem ciężkiej pracy, ale też walki o prawa kobiet. - Nie ma wśród pozostałych kandydatów tych, którzy walczą o prawa kobiet? Tak mocno jak Biejat? Tak, że dostali gazem po oczach i pałką teleskopową po ciele? Nie ma. A ona dostała. Wie, że każda zmiana dokonuje się przez działanie, przez ciężką pracę. A pracy Magdalena Biejat się nie boi. Na konwencji nie zabrakło odniesień do Donalda Trumpa, którego nazwisko odmieniane jest w polskiej kampanii wyborczej przez wszystkie przypadki. Głowa państwa może aktywnie działać w polityce zagranicznej. A jej najważniejszym elementem stała się zmiana w fotelu prezydenta Stanów Zjednoczonych Jak twierdzi kandydatka Lewicy ta zmiana nie jest dobrym prognostykiem dla Polski. Przestały być stabilnym i przewidywalnym partnerem, musimy to przyznać wprost. Powinniśmy z Donaldem Trumpem negocjować jako całość UE. To jest jedyna szansa, żeby móc rzeczywiście zaznaczyć naszą silną pozycję na arenie międzynarodowej. Kandydat popierany przez PiS uważa, że Polska powinna wybić się w relacjach z USA ponad inne kraje Unii. Musimy być liderem UE w budowaniu relacji transatlantyckich. Nawrocki w kontekście wyzwań międzynarodowych mówił o kwestiach bezpieczeństwa i agresji Rosji na Ukrainę. Były też takie słowa wobec rządu w Kijowie. Bede dążył do tego, żeby Ukraina zaczęła nas traktować jak partnera, a nie podwykonawcę, przy pełnym wsparciu ze względów strategicznych, geopolitycznych, ale też solidarnościowych. Według Rafała Trzaskowskiego musimy aktywnie przekonywać nową administrację w Waszyngtonie, że Polska i USA mają bardzo podobne interesy. Że niestabilna Europa to problem dla USA. Że gdyby nie daj boże Putin mógł przedstawić koniec wojny w Ukrainie jako swój sukces, to osłabi to zarówno Polskę, Europę, ale również osłabiłoby to Stany. I myślę, że Trump doskonale zdaje sobie z tego sprawę, ale musimy go przekonywać. Jak słyszymy, Polska wydaje na obronność najwięcej w NATO. A to jeden z głównych aspektów, na które zwraca uwagę Donald Trump. To jest "19.30", oto co jeszcze m.in. przed nami: Bilet w jedną stronę. Jeśli jesteś obcokrajowcem, który nielegalnie przekroczył granicę, to automatycznie jesteś przestępcą. Chodzą i szukają ludzi, którzy wyglądają na Meksykanów, na Latynosów. Autostradą pod prąd. Strażacy zastali dwa wraki pojazdów. Jest wszystko tak oznakowane, że nie ma możliwości. Symbol do remontu. Smok zachorował i to są jakieś problemy gastryczne. Jesteśmy przerażeni wręcz. Świat przez lata krzywdził handlowo Amerykę, teraz czas na wyrównanie rachunków. Taką ma wizję Donald Trump i wprowadza cła w kontaktach z sąsiadami, Chinami a i Unia Europejska usłyszała swoje. Koniec tego eldorado, Wspólnota nic od nas nie bierze, traktuje Amerykę okropnie, więc tu cła też w górę. Najprostsza droga prowadzi do działań symetrycznych, na końcu których jest zwykła handlowa wojna. Jak bardzo to się może nie opłacać? Czy zamierzam nałożyć cła na Unię Europejską? Chcesz odpowiedzi zgodnej z prawdą, czy polityczną? Zdecydowanie tak. Unia Europejska potraktowała nas strasznie. Na razie Waszyngton nałożył dodatkowe opłaty na towary z Chin, Meksyku i Kanady. Nasza reakcja będzie dalekosiężna i obejmie m.in. amerykańskie piwo, wino i burbon, owoce i soki owocowe, w tym sok pomarańczowy oraz warzywa, perfumy, odzież i obuwie. Cła odwetowe rozważa Meksyk, Chiny - skargę do Światowej Organizacji Handlu. Pytanie czy i kiedy Donald Trump wprowadzi cła na towary z Unii Europejskiej. I jak będą wysokie. Traktują nas fatalnie, nie biorą od nas samochodów. Nie kupują naszych produktów rolniczych. Nie przyjmują prawie niczego. Bilans w handlu towarami faktycznie jest bardziej korzystny dla Unii. W 2023 roku eksportowaliśmy do Stanów towary o wartości ponad 500 mld euro, importowaliśmy za 347 mld. Amerykanie z Unii kupują głównie samochody, produkty lecznicze i leki, Unia od Amerykanów ropę, produkty lecznicze i gaz ziemny. Trump tymi działaniami, straszeniem, wprowadzeniem ceł strzela sam sobie w stopę. Tak naprawdę ogranicza wzrost gospodarczy USA, ale też jednocześnie uderza w rozwój gospodarczy partnerów handlowych. Prezydent Trump zapewnia, że ceny towarów w Stanach nie wzrosną. Obietnica Donalda dziś stawiana Amerykanom: nie bójcie się, to będzie krótkotrwałe, nawet jeśli pojawią się wyższe ceny, jest po prostu obietnicą fałszywą. Jak szacuje Instytut Petersona przeciętne amerykańskie gospodarstwo domowe przez cła Trumpa wyda ponad 2600 dolarów rocznie więcej. Polska ma ujemny bilans handlowy z USA. To znaczy, że więcej importujemy, niż eksportujemy. Jednak amerykańskie cła nałożone na Unię uderzyłyby też w nasz kraj. Podzespoły, które są eksportowane do Niemiec i później gotowe produkty z Niemiec eksportowane do USA to w przypadku nałożenia ceł na europejskie produkty na pewno to by się też odbiło na Polsce. Premier uspokaja: Tak, jest się czym przejmować, ale nie bać. My w Polsce mamy dobrą odpowiedź na te kryzysy. Aktualnie Polska jest jednym z liderów wzrostu gospodarczego w Unii, ale wojna handlowa może to zmienić. Osłabienie się eksportu jednoznacznie oznacza, ze nasz PKB nie będzie wzrastał tak szybko, jakbyśmy tego oczekiwali. Cła będą też tematem podczas jutrzejszego nieformalnego szczytu unijnych przywódców w Brukseli. Prezydent Trump spełnia swoją wyborczą obietnicę i wyłapuje imigrantów - przestępców. Kłopot w tym, że już nielegalne przekroczenie granicy czyni z imigranta przestępcę i nie pomoże, że ktoś potrzebuje jego pracy, a władza jego podatków. A jednak to ta obietnica zjednała Trumpowi wyborców, więc teraz z bliska i w detalach zobaczymy, jak działa ta doktryna gdzieś nad Rio Grande. Rio Grande - rzeka graniczna między Teksasem a Meksykiem. Przez wieki inspirowała muzyków i filmowców. W ostatnich latach stała się jednak symbolem kryzysu migracyjnego. W Eagle Pass, gdzie jest najpłytsza, przeszły przez nią setki tysięcy migrantów. Dlatego po amerykańskiej stronie zaczęto budować mur, a lokalne władze już miesiące temu też wezwały wojsko. Tak ma wyglądać cała granica amerykańsko-meksykańska jak na tym odcinku w Teksasie, gdzie mur jeszcze nie jest dokończony i zostało wysłane wojsko, by zatrzymać napływ nieudokumentowanych migrantów do momentu, aż mur graniczny powstanie na całej długości z Meksykiem. Prezydent Trump wprowadził stan wyjątkowy na całej długości granicy z Meksykiem, gdzie wysłał dodatkowych półtora tysiąca żołnierzy. Kilka kilometrów dalej nad Rio Grande nie ma już muru ani żołnierzy, jest tylko zwykła siatka, drut kolczasty, zasieki, na których w wielu miejscach znajdujemy ubrania ludzi, którym pewnie udało się je przejść. W miasteczku zdominowanym od wieków przez Meksykanów nie czuć stanu wyjątkowego. Oni nie przeszkadzają mi, ja nie przeszkadzam im. Dla mnie to w porządku. Nie mam nic przeciwko temu, że przychodzą do pracy, o ile nie są przestępcami ani gwałcicielami. 82-letni pan Rogerio ze swojego podwórka widzi rzekę, do której nie może podejść - tu mur już stoi. Obserwuje jedynie, jak po drugiej stronie łowią ryby, których Rio Grande jest pełna. Działania prezydenta nazywa teatrem. Generujemy miejsca pracy i płacimy podatki, a on ciągle jest niezadowolony, czego ten człowiek od nas chce? Do tej pory mówił, że chce powstrzymać inwazję groźnych przestępców. Ale ile ich jest wśród dotychczas deportowanych - nie wiadomo. A Biały Dom teraz precyzuje, o kogo chodzi. Jeśli jesteś obcokrajowcem, który nielegalnie przekroczył granicę ze Stanami Zjednoczonymi, to automatycznie jesteś przestępcą. Migranci nie zostają w przygranicznych miasteczkach - idą do miast. Jak San Antonio - największe miasto od granicy, gdzie w wielu miejscach odnajdujemy meksykańskie dziedzictwo. Jednak ludzie powoli znikają z publicznych miejsc, rynków, nawet sklepów. Wielu ludzi przestało wychodzić z domu. I to jest bardzo smutne. Bo to powinien być przecież kraj wolności. Rząd zezwolił agentom wchodzić także do szkół i kościołów, co szczególnie budzi kontrowersje. Chodzą i szukają ludzi, którzy wyglądają na Meksykanów, na Latynosów. Służby aresztują dziennie około tysiąca osób. Połowę z nich deportują. Na razie do Ameryki Południowej, dlatego po drugiej stronie Rio Grande meksykański rząd buduje obóz dla repatriantów, skąd będą wracać do domów. Jak widać, Meksyk szykuje się na potężną operację logistyczną. W Niemczech na ulicy mieszka przynajmniej pół miliona osób. To bardzo duże miasto bezdomnych. Większość z nich ma niemieckie obywatelstwo, ale spośród obcokrajowców największą grupę stanowią Polacy. Jako cudzoziemcy mogą liczyć na dach nad głową, ciepły posiłek czy odzież, ale już nie socjalną czy zdrowotną opiekę. Bywa, że nie przeżywają w tych warunkach. Jak trafiają na ulicę i jak im pokazać drogę, by z ulicy zejść? Taki kościół tu jest. Możesz sobie zjeść. Tomasz na ulicy jest od kilku dni. Zaczyna życie jako bezdomny w Berlinie. O szóstej cię budzą. Janusz z Polski wyjechał 10 lat temu. Już wie, gdzie w mieście znaleźć nocleg, gdzie się ogrzać, a gdzie dostać ubrania czy jedzenie. Na śniadanie jeździmy daleko, na Poczdam. Spotykamy się na Dworcu Głównym w Berlinie, w kafejce dla bezdomnych. Stołeczne dworce są hotspotami dla tych, którzy żyją na ulicy. Tu nie tylko szukają schronienia, ale i rad. Nigdy nie chodź samemu. 3 miesiące i już się ze mną nie dogadasz, fiksują sami. Najlepiej koleżankę wyrwij, kolegę jednego i sobie chodźcie w dwóch. Niektórzy bezdomnymi byli już w Polsce. Inni, tak jak Tomasz, dopiero tu znaleźli się na ulicy. Popracowałem 3 dni. Zostałem zwolniony i natychmiast musiałem opuścić hotel. Miałem sobie poradzić sam, bez pieniędzy, bez niczego. Został z jedną torbą i plecakiem. Dziennie nocuje w naszym szpitalu 3-8 bezdomnych Polaków. Bezdomni cudzoziemcy nie mają prawa do leczenia czy pomocy socjalnej, ale lekarz Tomasz Skajster nie wyobraża sobie zostawić ich bez pomocy. Za leczenie Polaków płaci szpital. Ale doraźna pomoc sprawy nie załatwia. Bez uzyskania właściwej diagnostyki psychologicznej, psychiatrycznej i adekwatnej pomocy są skazani na śmierć. Większość z tych osób maskuje swoje wcześniejsze problemy natury psychologiczno-psychiatrycznej alkoholem. Zaburzenia psychiczne czy problemy prawne. Ale i wstyd przed rodziną, że im się nie powiodło. Części bezdomnych udaje się zapewnić kontynuację leczenia w Polsce. Inni wracają na ulicę. Pracujemy nad tym, żeby otworzyć ośrodek dla takich osób, które straciły pracę i mieszkanie, żeby nie lądowały na ulicy, tylko miały szansę poszukać nowej pracy i ustabilizować się. Dla wielu z nich, również dla Tomasza, migracja zarobkowa okazała się pułapką. Z drugiej strony praca jest najskuteczniejszym sposobem wyjścia z bezdomności. Jeżeli do końca tygodnia nie znajdę tutaj w Niemczech, to wracam do Polski. Ale chwilę przed naszym rozstaniem, otrzymuje wiadomość z agencji. Właśnie pisali w sprawie pracy. Po kilku dniach na ulicy, kilku nocach na dworcowej ławce pojawia się nadzieja. Dzwonię w sprawie tej pracy. Kiedy już kierowca popełni ten błąd, zaczyna się odliczanie do tragedii i to zwykle nie jest długi czas, a prawdopodobieństwo katastrofy rośnie z każdym przejechanym kilometrem. Gdy na autostradzie auto gna pod prąd, czasu na reakcję może być niewiele, a bywa, że to kilkadziesiąt ton na kołach. Kierowcy kręcą głową ze zdziwienia, jak to się może dziać, a jednak ktoś czasem myli ostatni zjazd w życiu. To moment tuż przed tragedią. Na tym nagraniu z wczorajszego wieczoru widzimy samochód, który na trasie A2 w kierunku Poznania jedzie pod prąd. Ten jadący prawidłowo kierowca cudem uniknął czołowego zderzenia. Niestety ostatecznie do wypadku doszło, tylko kilkadziesiąt minut później, między węzłami Skierniewice i Wiskitki. Pomocy poszkodowanym próbowali najpierw udzielić świadkowie zdarzenia, potem na miejsce tragedii przybyły służby. Strażacy zastali dwa wraki pojazdów, jeden całkowicie zniszczony, do tego stopnia, że najpierw musieli ustalić liczbę osób, która mogła brać udział w zdarzeniu. Toyotę jadącą pod prąd prowadził 65-latek. Mężczyzna zginął na miejscu. Para 48-latków z Forda, który brał udział w wypadku, trafiła do szpitala. Dziś rano służby poinformowały o śmierci kobiety, o życie poszkodowanego mężczyzny wciąż walczą lekarze. Akcja trwała kilka godzin, na miejscu pracowała policja, był LPR, straż pożarna, pogotowie. Utrudnienia na trasie trwały do północy. Kierowcy podróżujący tą trasą nie rozumieją, jak to możliwe, że kierowca toyoty jechał nią pod prąd. Jest wszystko tak oznakowane, że nie ma możliwości. Nieuwaga? Wpływ alkoholu? Niestety, wiek już swoje robi. Odpowiedzi na te pytania będzie teraz poszukiwać prokuratura w Żyrardowie. Do podobnego zdarzenia, również na autostradzie A2, doszło miesiąc temu, wówczas udało się uniknąć tragedii. Świadkami równie szokujących scen byli w październiku kierowcy na trasie S1 w okolicach Żywca, gdzie pod prąd jechały dwie ciężarówki. Gdybyśmy popatrzyli na drogach, to może się okazać, że jeździmy na pamięć, jeżeli by nam zmieniono oznakowanie, to będziemy zdziwieni, ale autostrady, drogi szybkiego ruchu to nie są drogi miejskie, może ktoś rzadko na nich bywa. A za chwilę nieuwagi i nieostrożność można zapłacić najwyższą cenę. Historia Oliwki jest straszna, ale nie wyjątkowa. Takiej albo innej przemocy w rodzinie doświadcza 1/3 dzieci w Polsce. W takich sytuacjach nie mają szans, bo są mniejsze, słabsze fizycznie, zależne i po prostu ufne. To dorośli muszą stworzyć system, który będzie chronił dzieci przed dorosłymi. Czy już do tego dorośli? Jest nadzieja, że nie będzie pamiętała znęcania i bicia przez ojczyma. Znalazła się rodzina zastępcza, która chce otoczyć troską i opieką 5-letnią Oliwię. To, co przeszła, można określić tylko jednym słowem: piekło. To nie był jednorazowy czyn. W badaniach obrazowych wyszły zmiany świadczące o tym, że tych urazów było więcej. Ojczym rzucał nią o ścianę, oblewał wodą. Stanie pod ścianą, kiedy wypluwała pokarm, zaciągał ją pod prysznic, tam zmywał resztki jedzenia, oblewał wodą, która wpływała jej do nosa. Szokuje też brak reakcji matki, dlatego oboje usłyszeli zarzuty. Fizycznego i psychicznego znęcania się. Do rodziny zastępcze trafi również przyrodnie rodzeństwo Oliwii: 14-miesięczny brat i 2-miesięczne bliźnięta. Przemoc w domu rodzinnym to jest trauma na całe życie, bo to powinno być środowisko, które bezsprzecznie zapewnia dziecku największe poczucie bezpieczeństwa. Ich historia poruszyła serca wielu osób, dlatego w błyskawicznym tempie udało się znaleźć dla nich bezpieczny dom. Ale w wielu regionach kraju znalezienie rodziny zastępczej graniczy z cudem. Są dzieci, co do których sąd wydał postanowienie, i te dzieci nadal oczekują w niebezpiecznym środowisku. W styczniu ruszył Centralny Rejestr Pieczy Zastępczej, który ma ułatwić odszukiwanie potencjalnych opiekunów. Mamy coraz więcej dzieci, które trafiają do pieczy zastępczej. Rodzice są pozbawieni praw rodzicielskich. Nie radzą sobie z dziećmi, Rodzinę zastępczą może stworzyć zarówno para, jak i singiel. Kandydaci przechodzą kilkuetapowy proces kwalifikacji i szkolenia. Taką rodzinę od 8 lat prowadzi Iwona Przytulska z mężem. Są u nas. Widać, jak rozkwitają, robią się takie piękne, spokojne, uśmiechają się do nas. I to jest to. Aktualnie w pieczy zastępczej przebywa 68 tys. dzieci. 1300 czeka na swoją szansę na nowy dom. Pierwotnie miał być fontanną, ale smok ma ziać ogniem, a nie pluć wodą i dlatego właśnie ten wawelski stoi, gdzie stoi i straszy turystów co trzy do pięciu minut. I tu się właśnie pojawił problem, bo gadzina przestała się wyrabiać i idzie na urlop. Przez miesiąc eksperci przebadają jego instalację gazową tak, by po urlopie wrócił do służby sprawny, straszny, groźny i jeśli się da - oszczędniejszy. Smok jest, płomienia - brak. Nie wiemy, z jakich przyczyn nie działa. Dobrze, że pani przykleiła tu kartę, bo ludzie się niepokoją. Z wyjaśnieniami śpieszy Zarząd Dróg miasta Krakowa, który opiekuje się smokiem. Na to wygląda, że smok zachorował i to są jakieś problemy gastryczne, więc nie możemy wysłać smoka do weterynarza, tylko weterynarz przyjedzie do smoka. Choć w tym przypadku bardziej niż weterynarz przyda się gazownik, bo smok wawelski w ostatnim czasie pochłaniał znacznie więcej gazu. Nadmierny apetyt musiał się skończyć cięciem kalorii. Musimy mu zastosować jakąś radykalną dietę, radykalność tej diety polega na tym, że nie będzie przez miesiąc otrzymywał pokarmu, spokojnie - on to przeżyje. Smok wawelski zionie gazem średnio co trzy minuty przez całą dobę. To kilkaset wyziewów w ciągu jednego dnia. Ale smoka o krakowski smog winić nie można. Gaz smogu nie powoduje, ale podgrzewa nam atmosferę, powoduje takie mniej więcej w Polsce katastrofy, jak powódź, która mieliśmy w południowej Polsce czy coraz częstsze susze. Choć pierwotnie to właśnie woda, a nie ogień miała być żywiołem smoka. Rzeźba Bronisława Chromego była projektowana jako fontanna dla placu Wolnica, jednak na prośbę prezydenta miasta pomnik stanął pod Wawelem i od 1973 roku buchał ogniem. To był jedyny pomnik w Krakowie, który nie był przez nikogo kwestionowany, przez nikogo krytykowany. A wiadomo, że krakowianie o pomniki kłócić się absolutnie muszą, żeby był najlepszy. A że smok to nie tylko symbol, ale i jedna z atrakcji Krakowa, jego zdrowie to rzecz kluczowa. Pewnie trzymam kciuki za smoka, żeby zaczął zionąć ogniem. Smok znów zionie ogniem za miesiąc. Bo bez ognia byłby zwykłym gadem, a przecież jest legendą. To wszystko w "19.30". Za chwilę Joanna Kluzik-Rostkowska w "Pytaniu dnia". Dziękuję i do zobaczenia.