Wspomnienie papieża - 20 temu odszedł Jan Paweł II. Sejmowe starcie - wymiana zdań Kaczyński - Giertych przejdzie do historii. Ustawione przetargi - nowe szczegóły w aferze RARS. Obiecał nam kiedyś, że Duch Święty odnowi oblicze tej ziemi, i się spełniło. Do dziś wielu historyków docenia jego rolę w naszej, polskiej drodze do demokracji. Widział swój pontyfikat jako pielgrzymkę i odwiedził 132 kraje z ekumenicznym przesłaniem dla kultur, narodów, religii. 20 lat temu odszedł Jan Paweł II, zostawiając wiernych w kulcie świętego, a innych - w szacunku dla wielkości człowieka. Watykan, Wadowice i Kraków, tam są dziś nasi reporterzy. Zaczynamy od Watykanu. Tam jest Bartosz Filipowicz, powiedz, jak Stolica Apostolska wspomina dziś papieża. Najważniejszym momentem była msza w bazylice św. Piotra, której przewodniczył sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej. Wzięli w niej udział przedstawiciele polskich władz, włoska premier i najważniejsi duchowni, były setki wiernych. Na 21.00 na placu św. Piotra zaplanowano czuwanie w intencji Jana Pawła II, które poprowadzi prymas Polski. Pierwsi pielgrzymi już zmierzają. Wielu z całego świata było tu też 20 lat temu, gdy papież umarł. Niemal wszyscy mówili, że poczuli wtedy, że zmarł ktoś bliski im. Dziś nie wyobrażali sobie, że mogliby być gdziekolwiek indziej niż na placu św. Piotra. 20 lat temu wierni zgromadzeni na Placu Świętego Piotra po tych słowach... Drodzy bracia i siostry, o godzinie 21:37 nasz ukochany ojciec święty wrócił do domu Ojca.. Wiedzieli, że skończyła się pewna epoka. Zmarł Jan Paweł II. Obok płaczu były też gromkie brawa - naturalna reakcja Włochów, których na Placu było najwięcej. Wspomina ambasador zakonu maltańskiego, Przemysław Hauser-Schoneich, który był wtedy wśród wiernych. Jakby zakończył się spektakl teatralny, główny aktor wchodzi pokłonić się widzom i ci widzowie robią mu standing ovation. I to było takie standing ovation dla Jana Pawła II za jego życie, jego pontyfikat, za wszystko to, za co jesteśmy mu wdzięczni. Był jednym z nas. Każdy to przyzna. To tak, jakbyśmy stracili członka rodziny. Był dla mnie jak ojciec. Był po prostu moim ojcem. Świat się zatrzymał, świat zapłakał, świat przyklęknął. Kardynał Konrad Krajewski przez ostatnie siedem lat życia papieża był przy nim jako ceremoniarz. I - jak mówi - do ostatnich dni papież rozmawiał z Bogiem, a później przekazywał Jego słowa ludziom. Podczas tych wszystkich celebracji - chociaż one niektóre były milionowe - ludzie, którzy stali daleko, daleko od papieża, że ledwo go widzieli, mogli powiedzieć: on mówił do mnie, zmienił moje życie. Tak działają święci. Ostatnie dni życia ojca świętego znaczone było cierpieniem, które współprzeżywaliśmy, gdy nie było go na Drodze Krzyżowej czy podczas cichego błogosławieństwa w Wielkanoc, na kilka dni przed śmiercią. Papież nadał obywatelstwo ludziom chorym w kościele. Wstydem przestało być cierpienie, przestała być choroba, to, co ludzkie, jakoś wzięło górę w tym czasie. Z księdzem spotykamy się przed kościołem Santa Maria Maggiore, w którym polscy artyści zagrali koncert. Credo Krzysztofa Pendereckiego wybrzmiało ku czci Jana Pawła II. W Bazylice Świętego Piotra po południu odbyła się msza w intencji papieża. Jan Paweł II mógł z imponującą siłą zawołać już w pierwszej swojej niezapomnianej homilii podczas inauguracji pontyfikatu - nie lękajcie się, otwórzcie na oścież drzwi Chrystusowi. Na Placu Świętego Piotra spotykamy panią Marię z mężem, 40 lat temu była na audiencji u papieża. Przepiękne, nie można nawet wyobrazić sobie czy powiedzieć, jak to było. Coś bardzo ważnego w życiu. W dwudziestą rocznicę jego śmierci nie wyobraża sobie bycia w innym miejscu. Podobnie jak tysiące pielgrzymów, którzy przybywają do Stolicy Apostolskiej jeszcze liczniej niż zwykle. Jan Paweł II zmienił życie nie tylko wierzących, ale miał też realny wpływ na losy świata, zwłaszcza Polski. Niespełna dwa lata przed śmiercią i miesiąc przed referendum akcesyjnym wygłosił płomienne przemówienie o miejscu Polski w Europie. Europa potrzebuje Polski. Polska potrzebuje Europy. Od Unii Lubelskiej do Unii Europejskiej. Papież był największym promotorem obecności Polski w strukturach europejskich. I choć 20 lat temu zakończyła się pewna epoka, to z dorobku św. Jana Pawła II korzystać będą pokolenia. Między habemus papam a santo subito jest miejsce, gdzie - jak sam Wojtyła mawiał - wszystko się zaczęło. Przy ulicy Rynek urodził się mały Karol jako trzecie dziecko Karola i Emilii. Do dziś jest tam papieskie muzeum, ale w Wadowicach papieskich śladów, a nawet smaków jest więcej. Witold Tabaka jest na miejscu. Witaj, powiedz, jak mocno sylwetka papieża jest wpisana w miasto? Karol Wojtyła i Wadowice to dziś synonimy. Po mojej lewej stronie dom, w którym się urodził i mieszkał do 18. roku życia. Następnie kościół, w którym przyjmował sakrament i był ministrantem. Po mojej prawej stronie szkoła podstawowa, do której chodził przez 4 lata. Dziś to urząd miasta, którego hasło promocyjne brzmi jak parafraza słów Jana Pawła II: Wadowice - tu wszystko się zaczyna. Tu przyszedł na świat 18 maja '20 roku po godzinie 17:00 po południu. Wojtyłowie wynajmowali mieszkanie w kamienicy rodziny Bałamuthów. Trzy skromne pokoje - salon, sypialnia i kuchnia. A z niej widok na kościół. Kiedy patrzyłem przez okno, widziałem na murze kościelnym zegar słoneczny i napis: czas ucieka, wieczność czeka. Tu przyjął chrzest, pierwszą komunię i bierzmowanie. Był też ministrantem. Przy kościele - szkoła. Tam kilka tygodni przed pierwszą komunią usłyszał słowa, których żadne dziecko się nie spodziewa. Nauczycielka przekazała mu, że zmarła jego mama. On to bardzo przeżył. Ojciec nie miał siły, żeby mu to przekazać. Był tak załamany tym, bo wiedział, że teraz został sam. Sam z dwoma synami. Karolem i 14 lat od niego starszym Edmundem. Bardzo imponował młodszemu swojemu bratu, bardzo imponował, bo on był studentem Krakowa, Uniwersytetu Jagiellońskiego, on chodził na medycynę. Kiedy Karol miał 12 lat, jego ukochany brat, wówczas już lekarz, umiera. W tych najtrudniejszych momentach Karol chodził w góry, w pobliskiej rzece ojciec nauczył go pływać. Uwielbiał też piłkę nożną. Miał nawet ksywę Martyna. Najlepszym piłkarzem topowym w tamtym okresie był Henryk Martyna. Z tej Martyny był bardzo zadowolony. Tak jakby dzisiaj wołać na niego Lewandowski. Po 4 latach podstawówki trafił do gimnazjum. Tu spędził 8 lat. Była greka, była łacina i język niemiecki, bo to też były takie czasy. Tu narodziła się też miłość do teatru. Ojciec Marii Zadory grał z Karolem w "Kordianie". No i tu jest wypisane: Kordian - Karol Wojtyła, Grzegorz, stary sługa Franciszek Zadora. Kiedy Karol był w ostatniej klasie, gimnazjum odwiedził metropolita krakowski. Zrobił takie wrażenie na arcybiskupie Sapiesze, że mówił Sapiecha: "A gdzie ty idziesz?". A ten chłopak mówi: "Wybieram się na polonistykę, na uniwersytet, bo chciałbym być później aktorem". "A szkoda, a szkoda". Stało się inaczej, ale zanim studia, była matura. A tam była cukiernia. Po maturze chodziliśmy na kremówki. Prowadził ją Karol Hugenhuber, cukiernik z Wiednia, jego syn - dziś mieszkający w Stanach - szukał tamtego smaku i znalazł go w cukierni Macieja Lenia. Powiedział, że te mu najbardziej przypominają te, co ojciec zrobił przed wojną. Ostatni raz Jan Paweł II był w Wadowicach w 1999 roku. Trzy lata później ostatni raz odwiedził Polskę. A na końcu cóż powiedzieć: żal odjeżdżać. 27 lat pontyfikatu i 9 pielgrzymek do Polski. Przy okazji każdej z nich papież odwiedzał miasto początków swojej posługi. To stąd ruszył do Rzymu, to przy Franciszkańskiej witał z okna wiernych i toczył z nimi długie rozmowy. To tu wierni trwali w modlitwie tamtej soboty i tu przyjęli wiadomość o jego śmierci. W Krakowie jest Maria Guzek, witaj, jak Kraków pamięta tę chwilę? Kraków to było ukochane miejsce papieża. 20 lat od dnia, w którym papieża zabrakło, mieszkańcy zapalają tu znicze, wspominają słowa papieża. Tu będą też o 21.37 w godzinie śmierci papieża. Będą wśród nich ludzie, którzy pamiętają te spotkania w oknie papieskim, kiedy razem modlili się, śpiewali, żartowali. Papież nie zostawiał żadnych wątpliwości, jakie miejsce uważa za swój dom. Spotkania pod Oknem Papieskim były tradycją. Polacy spotkali się tu także, gdy przyszła najgorsza wiadomość - ta o śmierci papieża. Tłumy przy Franciszkańskiej 3 wspólnie przeżywały odejście Jana Pawła II. W całej Polsce ludzie spontanicznie wyszli na ulice, modlili się w kościołach. Nikt nie wstydził się łez. To chyba jest najgorsza wiadomość, jaka mnie spotkała w ciągu ostatnich lat. Wydaje mi się, że odszedł ktoś bardzo bliski, tak to odbieram, tak że przyszłyśmy tu, bo nie możemy się pogodzić. Bo trudno się pogodzić ze śmiercią osoby, która dla wielu była autorytetem. Czas na chwilę się zatrzymał. Taka była nadzieja, że po tym odejściu tego wielkiego człowieka może zostać coś bardzo dobrego dla nas. I w naszych myślach. I w naszych emocjach. Dziś niemal puste krakowskie błonia. Ale trudno nie pamiętać tych obrazów, gdy 20 lat temu tonęły w morzu ludzi. Jak już przyszła ta wiadomość, to ludzie przyszli pod kurię. A później pojawili się na błoniach i było nas, nie wiem, trudno mi policzyć. Proszę pamiętać, że krakowianie oprócz takich emocji jak wszyscy ludzie na świecie mieli jeszcze dodatkowe, bo papież był wśród nas stale. W dniach żałoby ludzie starali się być razem. Modlitwa dodawała sił w tak trudnym czasie. Gdy słowami trudno... Nie mogę, przepraszam. ulice i aleje Jana Pawła II w kraju tonęły w morzu zniczy. Organizowano marsze, by symbolicznie podziękować Janowi Pawłowi II. Za to, że był naszym ojcem i że pojednał wszystkich nas. Za to, że nas kochał wszystkich. Pojednanie - to słowo stało się symbolem tamtego trudnego czasu. Osoba, która zrobiła najwięcej na świecie dla pojednania ludzi, ponad podziałami, ponad rasami i ponad czymkolwiek. To była jedyna osoba jednocząca wszystkich. W Krakowie bezprecedensowe wydarzenie - pojednanie kibiców. Fani Wisły i Cracovii przeszli wspólnie przez miasto. Na stadionie msza w intencji zmarłego papieża. Tą nienawiść, myślę, można przezwyciężyć. Tego nas papież uczył. Tak było 20 lat temu. SPOKOJNA MELODIA Zaczęło się od tego, że prezes Kaczyński dostrzegł na sali plenarnej posła Giertycha i go zwyzywał od głównych sadystów. Potem nastąpiła sekwencja dość zabawnych facecji, zakończonych raczej nieoczekiwanym, familijnym wyznaniem, ale tu koniec żartów. Giną ludzie, mordercy wychodzą na wolność, państwo działa bezprawnie - taką narrację rozpisuje na role opozycja i pracuje nawet parlamentarny zespół. Fakty czy fikcja? Zaczęło się od wystąpienia prezesa PiS. Mamy na sali głównego sadystę, Giertycha. Rzucając takie oskarżenia, Jarosław Kaczyński domagał się zwołania nadzwyczajnego posiedzenia Sejmu w celu oceny bezprawnych - według niego - decyzji sądów. Panu się czasy pomyliły! To nie jest PRL. Scena, która wydarzyła się chwilę później z udziałem koalicjantów sprzed 18 lat, przejdzie do historii polskiego parlamentaryzmu. Panie marszałku, wysoki Sejmie! Zostałem nazwany sadystą przez pana Jarosława Kaczyńskiego. Jarku, siadaj, spokojnie. Uspokój się. Nie jestem z tobą po imieniu, łobuzie! Nie jestem z panem Kaczyńskim po imieniu, tylko badacze genologii wykazali, że jestem wujkiem pana Kaczyńskiego, daleko powinowaconym. Mów mi wuju, Jarku! Złaź morderco, złaź morderco! Ze strony polityków PiS pod adresem koalicji rządzącej padały nie tylko takie oskarżenia, także nawoływania do przemocy. Janusz Zostałam słownie zaatakowana przez posła Goska, który krzyczał, że będę siedzieć, że się mną zajmą. Zaczął tak palcem pokazywać i krzyczeć: Trela! Służby się tobą zajmą i twoją rodziną! Ja będę to pilnował, ja będę to nadzorował! Poseł Mariusz Gosek zaprzecza. To jest ordynarne kłamstwo! Że co? Że służby zajmą się czyjąś rodziną? Ale za nic przepraszać nie zamierza. Podobnie jak Iwona Arent, którą na tym nagraniu słychać najgłośniej. Nie żałuję i jeszcze raz je powtórzę. I jeszcze raz je mogę powtórzyć. Podstawą do tych oskarżeń są słowa prezesa PiS o przyczynach śmierci jego byłej współpracowniczki. Sprawę wyjaśnia prokuratura, ale prezes PiS już znalazł winnych. Dla mnie jest to oczywiste, że śmierć nastąpiła w wyniku przesłuchania. Barbara Skrzypek zmarła na zawał serca trzy dni po tym, jak zeznawała w prokuraturze w sprawie afery dwóch wież, w którą zamieszany jest Jarosław Kaczyński. Wreszcie Jarosław Kaczyński ani Sejmie ani w życiu nie jest ponad prawem i on sobie z tą sytuacją po prostu nie może poradzić. Nie bez znaczenia według koalicji jest też to, że w trwającej kampanii wyborczej kandydata PiS w sondażach dogania Sławomir Mentzen. Jarosław Kaczyński musi zaognić swój język, żeby jego kandydat Karol Nawrocki mógł wejść do II tury. Sprawą dzisiejszych oskarżeń polityków PiS zajmie się sąd. Koalicja rządząca zapowiada pozwy cywilne. Posłowie PiS o przyszłych wyrokach... Żyjemy w państwie bezprawia. już mają wyrobione zdanie. Doszło do cyberataku na system informatyczny Platformy Obywatelskiej - napisał w serwisie X Donald Tusk. Szef rządu zasugerował, że to początek obcej ingerencji w wybory prezydenckie w Polsce. Służby badają sprawę. We wpisie szefa rządu czytamy: Służby ustaliły, że to prawdziwy atak. Prowadzone są badania dotyczące zakresu. Nie doszło do zainfekowania komputerów. Tej afery nie było, a prezes Banaś jest całkowicie niewiarygodny - mówi Jarosław Kaczyński pytany o ujawniane przez NIK dość kłopotliwych praktyk w Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych. Z ustaleń Izby wynika, że strategiczne rezerwy owszem powstawały, ale w prywatnych majątkach pośredników, a prawie wszystkie przetargi za wiedzą premiera Morawieckiego były ustawione. Jak bardzo rozwojowa ta historia? Niestety praktycznie wszystkie były ustawione. Tak w TVP Info Marian Banaś komentuje wyniki kontroli NIK w Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych. Mamy tu do czynienia ewidentnie z patologią, jeśli chodzi o wydatkowanie środków publicznych. Bez zachowania konkurencyjności wybierano sobie pośredników, którzy zaopatrywali RARS w materiały, które były im potrzebne. Decyzje, kto ma zaopatrywać RARS, podejmował Michał K. na podstawie - uwaga - karteczek samoprzylepnych. Jak przepłacał za respiratory czy przepłacał za agregaty prądotwórcze, to naprawdę nie trzeba być orłem biznesu, żeby zobaczyć, że RARS przepłacał, i to kilkukrotnie. Wielomilionowe kontrakty z zaprzyjaźnionymi firmami. Wszystko bez transparentnych przetargów. PiS odpiera zarzuty o świadomym wyprowadzaniu publicznych pieniędzy i atakuje Banasia. Szef NIK powinien być obiektywny. To afery nie było w RARS pana zdaniem? Ja nie mam żadnej wiedzy na temat takiej afery. Ale afera była i nie dotyczyła tylko słynnych respiratorów od handlarza bronią. Prezes NIK wspomniał o żywności humanitarnej dla Ukrainy za 50 milionów złotych. RARS kupił ją od pośrednika za 150 milionów, czyli o 200% więcej. Szokujący przykład dotyczy także zakupu ciężarówek od osoby skazanej prawomocnym wyrokiem. Jak wynika z kontroli, był to sąsiad członka zarządu agencji. RARS zapłaciło za nie 6 milionów złotych. Następnie wydzierżawiono mu je z powrotem, żeby przewoził towary na Ukrainę. Wszystko na to wskazuje, że również pan premier wiedział o tym mechanizmie. Mowa o Mateuszu Morawieckim, bo to on bezpośrednio nadzorował RARS, a czekający w Wielkiej Brytanii na rozprawę ekstradycyjną Michał K., czyli były szef agencji, to wieloletni bliski współpracownik byłego premiera. Taki był mechanizm. Morawiecki, RARS, firma docelowa i działka ze zlecenia. To było wszystko ustawione i skrzętnie przygotowane przez ekipę Morawieckiego. Rządową Agencją Rezerw Strategicznych za czasów PiS-u zainteresowała się też prokuratura. Twórca marki Red is Bad Paweł Sz. złożył obszerne zeznania. Od rządu Zjednoczonej Prawicy Sz. otrzymał zlecenia na pół miliarda złotych. Na tym nie koniec - mówi nam dziennikarz, który jako pierwszy nagłośnił aferę w RARS. Świadczył w tym samym czasie tuż przed wyborami 2023 roku usługi polegające na nielegalnym prowadzeniu kampanii wyborczej polityków PiS. Paweł Sz. współpracuje z prokuraturą. Wiarygodne zeznania według prezesa Banasia złożył także kontrolerom NIK. Ten pan, który został zatrzymany, prawdopodobnie został złamany, jego zeznania były wypracowane. Są to rzeczy, które powinny wyrzucać na stałe polityków, którzy w tym całym procederze brali udział. NIK w tej sprawie zapowiada zawiadomienia do prokuratury. Radioizotopy. Trudne słowo, ale rola w medycynie, nie do przecenienia. Diagnostyka, terapia, schorzenia onkologiczne, bez izotopów to tylko terminy. W Polsce produkuje je Maria, jedyny badawczy reaktor jądrowy, właściwie produkowała, bo wygasło jej pozwolenie na eksploatację. Maria musi odpocząć kilka tygodni, uzyskać stosowny atest i wróci do pracy, a my sprawdzamy, jak to wpłynie na los pacjentów. To Maria - jedyny badawczy reaktor jądrowy w Polsce. Już od 50 lat pod okiem fizyków pracuje w podwarszawskim Otwocku. A to praca niezwykle ważna dla każdego. Nie tylko w Polsce. Maria ratuje świat. Bo jest wiodącym producentem radioizotopów niezbędnych w medycynie. Bez radioizotopów rzeczywiście taka maszyna, którą państwo tutaj widzicie, będzie bezużyteczna. Reaktor Maria od 30 do 40% zapotrzebowania na jod na całym świecie zapewnia, a w przypadku innych izotopów to są również bardzo wysokie procenty. Teraz jednak produkcja radioizotopów ustała. Zezwolenie na eksploatację reaktora Maria wygasło z końcem marca. Państwowa Agencja Atomistyki nakazała wstrzymanie prac. Operator musi udowodnić, że obiekt jest bezpieczny. To jest już coś niepokojącego. Oznacza to, że gdzieś mamy zator, jeśli chodzi o normalny obieg dokumentów, na podstawie których Maria działa. Musieliśmy rozładować cały rdzeń z paliwa, nie uruchamiamy reaktora. Ten przestój w pracy reaktora potrwa półtora miesiąca. W tym czasie Maria nie wyprodukuje radioizotopów. Jak tłumaczą lekarze - te między innymi pomagają sprawdzić, czy pacjent ma nowotwór i jak bardzo jest on rozległy. Im wcześniej rozpoznamy, im lepiej rozpoznamy tą jednostkę chorobową, tym wcześniej możemy rozpocząć leczenie, co jest dosłownie krytyczne dla efektów tego leczenia. Radioizotopów nie da się długo magazynować, potrzebna jest stała produkcja. Specjaliści jednak uspokajają. Będziemy dalej otrzymywać preparaty izotopowe, więc żadnego zagrożenia w ciągłości diagnostyki i terapii nie ma. Bo zadania Marii przejmie kto inny. Trzy inne reaktory jeszcze - w Holandii, Belgii i Czechach, które są jednak starsze, a więc bardziej zawodne niż polski reaktor. Kilka lat temu reaktor holenderski się zepsuł i to Maria wzięła na siebie ciężar produkcji radioizotopów. Problemy takich reaktorów jak Maria są zagrożeniem dla stabilności łańcuchów dostaw dla pacjentów, którzy nie mają czasu czekać. Eksperci szacują, że Maria będzie służyć pacjentom około 30 lat. To nie był szczególnie długi życiorys, ale bardzo bogata kariera. W wieku 65 lat zmarł Val Killmer. Artysta par exellence, bo z licznymi romansami w biografii i rolami wielkimi jak historia kina. Obok niego Cher, Michelle Pfeiffer, Cindy Crawford, Angeliną Jolie, a nawet Polka - Izabela Miko. Na afiszach Batman, The Doors czy Top Gun. Maverick i Iceman już nigdy nie spotkają się na srebrny ekranie. Świat filmu żegna legendę amerykańskiego kina - Vala Kilmera. Był jedną z ostatnich gwiazd pewnej ery kina. Jego filmy, szczególnie z lat 80. i wczesnych 90., były jednymi z wielkich, światowych hitów. Val Kilmer zadebiutował w 1984 roku w filmie "Ściśle tajne" parodiującym zimną wojnę. Rok później zagrał w komedii "Prawdziwy geniusz". Jedyna rzeczą, której nie mogę rozgryźć, jest to, jak utrzymać drobne w kieszeni. Ale sławę przyniósł mu Top Gun. W kinowym megahicie lat 80. u boku Toma Cruise'a zagrał pilota - Toma Icemana Kazańskiego. Val Kilmer zaczął być postrzegany przez hollywoodzkich producentów jako potencjalny leading man - jak to mówią amerykanie, czyli ktoś, kto może ciągnąć za sobą całe filmy, być główną gwiazdą. Zachwycił fanów zespołu The Doors, z sukcesem wcielając się w legendarnego Jima Morrisona. Sportretował też słynnego komiksowego superbohatera w filmie "Batman Forever". Ale jego hollywoodzka gwiazda nie zawsze świeciła jasno. Zaczęło się o nim w pewnym momencie mówić, że jest trudnym aktorem, co w połączeniu z kilkoma boxoffice'owymi porażkami doprowadziło do tego, że przestał być główną gwiazdą, a stał się raczej aktorem drugoplanowym. W 2014 r. u Kilmera zdiagnozowano raka gardła. Przeszedł zabieg tracheotomii i niemal całkowicie stracił głos. O walce z nowotworem i karierze opowiedział w filmie "Val". Podczas produkcji dokumentu nawiązał kontakt z firmą zajmującą się Photoshopem głosu. Dzięki sztucznej inteligencji i wcześniejszym nagraniom udało się wygenerować jego głos. Na wielki ekran powrócił w 2022 roku w filmie "Top Gun: Maverick". Minęło tyle czasu, zanim powstał sequel, i to trochę zabawne, zwłaszcza gdy pomyślisz, jak mało się zestarzeliśmy. Znów wcielił się w Icemana, który tak jak Kilmer chorował na nowotwór. W filmie wypowiedział zaledwie kilka słów. Głos aktora został poprawiony cyfrowo, by był bardziej zrozumiały. Val Kilmer zmarł wczoraj w Los Angeles w wieku 65 lat na zapalenie płuc. Aleksandra Leo, wiceszefowa klubu parlamentarnego Trzecia Droga, u Doroty Wysockiej-Sznepf w Pytaniu Dnia. O 21.00 reportaż Grzegorza Sajóra "Szukałem was, teraz przyszliście do mnie", a po nim rozmowa o pontyfikacie Jana Pawła.