To dzień, który jednoczy Polaków na całym świecie. Dzień Flagi oraz Dzień Polonii i Polaków za Granicą. Integruje także tu, w Wilnie, gdzie właśnie dziś została otwarta nowa siedziba TVP Wilno. Z Wilna specjalne wydanie Wiadomości. Marta Kielczyk, dobry wieczór. Witam z placu Katedralnego - serca stolicy Litwy. Jak powiedział dziś polski premier po spotkaniu tu, w Wilnie, z premier Litwy: Najważniejsza jest nasza jedność w obliczu agresji Rosji na Ukrainę. Mateusz Morawiecki złożył też wieńce na polskim cmentarzu na Rossie. Przed tutejszym Pałacem Prezydenckim jest Waldemar Stankiewicz. Jak ważna jest integracja Polaków w takim dniu poza ojczyzną? Ta integracja jest bardzo ważna. Mówił o tym premier Morawiecki. Relacje pomiędzy naszymi krajami są najlepsze - tak podkreślał premier. Polska i Litwa ściśle współpracują w sferze obronnej na wschodniej flance NATO i jednym głosem mówią w sprawie rosyjskiej agresji na Ukrainę. Dziś ten rosyjski imperializm na powrót niestety podnosi głowę, dlatego nasze wspólne działania, razem z innymi państwami Europy Środkowej, innymi państwami bałtyckimi, są tak ważne. Litewska premier podkreślała, jak ważne jest wsparcie krajów demokratycznych dla Ukrainy. Historycznie nasze narody zawsze łączyło pragnienie wolności i zrozumienie, że tylko zjednoczeni jesteśmy silni. Dlatego Litwa i Polska należą dziś do najaktywniejszych stronników Ukrainy w jej obronie przed brutalną rosyjską agresją. Polski premier złożył też kwiaty na cmentarzu na Rossie, upamiętniając bohaterów powstania styczniowego. Polacy to najliczniejsza - ponad 180-tysięczna - mniejszość narodowa na Litwie. Dbają o krzewienie polskich wartości, kultury i tradycji, m.in. w Domu Kultury Polskiej. Tu bije najpiękniej serce Polski. To tu mają siedzibę najważniejsze organizacje polskie, tu jest hotel, gdzie Polacy mogą się zatrzymać. Tu organizują swoje wystawy. Ostatnie wybory samorządowe na Litwie pod koniec marca to sukces Zdzisława Palewicza. Ponownie został merem rejonu solecznickiego, który w 80% zamieszkują Polacy. Dbamy o język ojczysty, o kulturę, o historię, pielęgnujemy zabytki nasze narodowe. Na całym świecie 20 mln naszych rodaków, którzy mieszkają poza granicami kraju, świętuje dziś Dzień Polonii i Polaków za Granicą. Tak świętowano w Los Angeles. Bardzo wielu Polaków jest świadomym ambasadorem naszego kraju, jest obrońcą dobrego imienia naszego kraju. Wie, że na podstawie kontaktu z nimi inni wyrabiają sobie opinie o Polsce. Prezydent Andrzej Duda wręczył w Belwederze odznaczenia działaczom polonijnym. Reprezentujecie państwo nas wszystkich, reprezentujecie polskość wobec tych, którzy do Polski przybywają, z którymi się spotykacie, jak i wobec tych, którym niesiecie pomoc poza granicami Polski. A nauczycielom polonijnym z całego świata za ich pracę podziękowała pierwsza dama. Na którą składa się przede wszystkim nauczanie języka polskiego, przekazywanie wiedzy o Polsce, kształtowanie świadomości historycznej, kulturowej. W uroczystościach udział wzięła młodzież z Gruzji, z polskiej szkoły św. Królowej Jadwigi w Tbilisi. To święto jest wyrazem uznania dla wielowiekowego dorobku i wkładu Polonii w odzyskanie przez Polskę niepodległości, krzewienia polskich obyczajów i kultury, co tu, w stolicy Litwy, widać bardzo wyraźnie. Flaga, historia, język, tradycja. Wszystko to integruje naszych rodaków, którzy niezależnie od miejsca zamieszkania mają Polskę w sercu. Pod tym tytułem TVP zorganizowała w Wilnie koncert. A polskość pielęgnuje tu TVP Wilno. To pierwsza zagraniczna placówka TVP. Dziś zyskała nową siedzibę. Jak ważne jest dla Polaków tu żyjących takie centrum integracji? To już pytanie do Adriana Boreckiego, który jest przy scenie koncertu. Dla wielu jest to kluczowe. Wcześniej mieli dostęp do przekazu w innych językach. Zmieniło się to, gdy powstał kanał TVP Wilno. Wtedy Polacy dostali dostęp do rzeczowej informacji w języku polskim. Ta polska rodzina od pokoleń mieszka na Wileńszczyźnie. Tradycje i obyczaje to tutaj podstawa. Pomaga kanał TVP Wilno. Mąż bardzo słabo zna język litewski, tylko tym się cieszy, że może oglądać TVP Wilno, Polonia. Cieszymy się z Wiadomości, akurat o tej wojnie tylko z tego wyciągamy. Teraz TVP Wilno ma nowe możliwości. Nowa siedziba - otwarta. Na miejscu premierzy Polski i Litwy, Mateusz Morawiecki i Ingrida Simonite. Oraz prezes TVP Mateusz Matyszkowicz. To był też dobry czas na odznaczenia państwowe. Wyróżniony został m.in. dyrektor TVP Wilno. To pierwsza taka placówka poza granicami kraju. Ale nasi korespondenci pracują na całym świecie. W Waszyngtonie, Londynie, Paryżu, Brukseli, Berlinie, Rzymie czy w Kijowie - stolicy ogarniętej wojną Ukrainy. Jesteśmy zawsze tam, gdzie dzieją się rzeczy najważniejsze. TVP to 23 kanały. Każdy znajdzie coś dla siebie. Gdy TVP Wilno startowało, nadawało program 2 godziny dziennie. Dziś to 24 godziny na dobę 7 dni w tygodniu. Nowe studio, którego zazdroszczą nam wszystkie litewskie telewizje, otwieramy nowy newsroom. Wszystko z myślą o naszym widzu, żeby było lepiej. Głównym celem TVP Wilno jest przedstawienie życia Polaków mieszkających na Litwie, upowszechnienie języka polskiego oraz przedstawienie relacji polsko-litewskich. Jednym słowem: misja. Takie wydarzenia jak to są bezcenne. Na placu ratuszowym w Wilnie - koncert "Polska w sercu". Tu przywiązanie do ojczyzny widać na każdym kroku. Cieszymy się, że tę polskość poza granicami się promuje, pokazuje, i faktycznie ci rodacy, którzy są rozsiani po całym świecie, mają swoje święto. Jesteśmy Polakami i potrafimy się jednoczyć także za granicą. Jesteśmy dumni z naszych korzeni. Barwy biało-czerwone zawsze są w naszych sercach. Dla widowni - i tej na miejscu, i przed telewizorami - zaśpiewała m.in Ewelina Gancewicz. Finalistka The Voice of Poland urodziła się w Wilnie. Moi przodkowie mieszkali tutaj od dawna. Rozmawiamy po polsku w rodzinie. Wilno jest historycznie związane z Polską, a zwłaszcza złoty okres XVI wieku. Na scenie gwiazdy, które mają sporo do powiedzenia o historii. Historii swojej rodziny i jej związków z Wileńszczyzną. Bliscy Doroty Rabczewskiej w czasie wojny zostali stąd wysiedleni. Mieliśmy dworek i swój herb, ale niestety wszystko zabrali. Mam sentyment do tego miejsca. Jak podkreśla kuzyn Maryli Rodowicz, patriotyzm trzeba pielęgnować. Dla mnie jest to bardzo ważne. Oczywiście trzeba pielęgnować i my to robimy. Pielęgnować można na różne sposoby. Szczególnie w takich dniach jak dziś. Biało-czerwona łączy, wzrusza, przypomina o tożsamości. To za nią pokolenia przelewały krew. W Dniu Flagi powiewa, by przypominać o historii. Biało-czerwona flaga na wieży zegarowej Zamku Królewskiego w Warszawie. Hymn narodowy i uroczysty przegląd wojsk. Tak rozpoczęło się wielkie świętowanie. Prezydent Andrzej Duda wraz z małżonką rozdawał flagi narodowe mieszkańcom stolicy i gościom. Taką właśnie rodziną jesteśmy. Popieramy wszystko, co polskie, kochamy Polskę, jesteśmy za Polską. Wysoką cenę ludzie ponieśli, żeby ona była wolna, żeby była nasza, żeby była naszą dumą. Dlatego dziś, w Dniu Flagi RP możemy pokazywać, jak wiele znaczą dla nas biało-czerwone barwy. Cieszę się, że na domach w małych miejscowościach w większych miejscowościach, że te flagi są. To bardzo dobrze, że potrafimy się nimi cieszyć. Dziś cała Polska dosłownie biało-czerwona. Najwyżej flaga załopotała w Świnoujściu na latarni morskiej. Biały to ma być, nie pamiętam dokładnie, ale czystość, że walczymy o swoje, a czerwony to krew przelana za wolność. W Augustowie stumetrowa biało-czerwona flaga połączyła mieszkańców. To jest piękne święto, radosne, kiedy możemy krzewić wiedzę o naszych symbolach narodowych, możemy świętować. To piękna plaża w Międzyzdrojach przystrojona w narodowe barwy. W Opolu wspólne układanie biało-czerwonej flagi. A tak świętowano w Chojnicach na Pomorzu. Biało-czerwona flaga to jest ten najbardziej podstawowy symbol naszej wspólnoty narodowej. Jednocześnie mimo tej prostoty on ma w sobie ogromną głębię, ogromny ładunek i historyczny, i emocjonalny. Bo za te barwy, za niepodległość, za Polskę polscy bohaterowie przelewali krew i oddawali życie, by dziś każdy z nas mógł cieszyć się wolnością, której symbolem są biało-czerwone barwy. Kojarzą się z Monte Cassino, ze wzgórzem, na którym powiewała biało-czerwona po zwycięskiej bitwie, kojarzy się również z walką o wolność we wrześniu '39 roku, wreszcie z walką o suwerenność, z walką, którą utożsamiała Solidarność w latach 80. Ale nie wszystkim tak właśnie się kojarzy. Tak 4 lata temu na antenie TVP3 Warszawa poseł Nowoczesnej Jerzy Meysztowicz zaatakował dziennikarza Wojciecha Muchę. Nie chciałbym, żeby pan w studio obnosił się ze znakiem, który kojarzy pana z PiS. Co mnie kojarzy? Znaczek, który ma pan w klapie. Flaga Polski kojarzy mnie z PiS? To jest symbol PiS. Symbole narodowe nie zawsze z powagą traktują politycy PO. To pochód z czekoladowym orłem za czasów prezydentury Bronisława Komorowskiego. Na spotkaniach Donalda Tuska z wyborcami też nie zawsze można doszukać się polskich flag. A biało-czerwona flaga to symbol Polski i wszystkich Polaków. Nasza piękna biało-czerwona flaga budzi pozytywne emocje i łączy pokolenia. Chcę uczcić święto flagi i uważam, że nasza flaga jest jedną z najpiękniejszych. Ona Polskę oznacza i ona jest ważna, bo po prostu to jest nasz symbol. Niezależnie od tego, czy świętujemy w Polsce, czy poza granicami ojczyzny. Patriotyczne pieśni i tradycyjne melodie potrafią łączyć polskie serca na świecie. Podobnie jak współczesna nasza muzyka. Jak na dzisiejszym koncercie TVP tu, w Wilnie. Tak było dziś w Wilnie, Impreza jest wspaniała. Tak było dziś w Wilnie, skąd w tym dniu specjalne wydanie Wiadomości. Do stolicy Litwy jeszcze wrócimy. Gościem Wiadomości w nowo otwartej siedzibie TVP Wilno będzie premier Mateusz Morawiecki. Teraz pozostałe informacje ze studia w Warszawie. Danuta Holecka. Ogromnie mi miło powitać państwa w dniu święta polskich narodowych barw: biało-czerwonej. Święto - u nas, na Ukrainie trwa wojna. Po kilku tygodniach przerwy rosyjskie wojska wznowiły zmasowane ataki rakietowe na ukraińskie miasta. Zgodnie z morderczym planem poszukiwanego listem gończym Władimira Putina pociski są kierowane przede wszystkim w obiekty cywilne. Co więcej można powiedzieć o ostatnich rosyjskich atakach rakietowych na Ukrainę? Rosjanie atakują tylko w nocy, kiedy Ukraińcy śpią. Koncentrują się na celach cywilnych. Nie chodzi im o zmniejszenie skuteczności armii, tylko o zabicie cywilów. Wcześniej wybierano się ataków, a teraz słyszymy, że są to rosyjskie rakiety i działania mają charakter odwetowy. Osiągnięcia i skuteczność ukraińskiej obrony przeciwrakietowej i przeciwlotniczej są naprawdę imponujące. Podczas ostatnich zmasowanych ostrzałów w obwodach dniepropietrowskim, żytomierskim i samym Kijowie systemy przeciwrakietowe zestrzeliły 21 z 23 rosyjskich rakiet lecących na cele cywilne. Rosjanie zmienili taktykę ostrzałów - mówi szef resortu obrony Ukrainy. Teraz atakują właściwie tylko cele cywilne. W Czernichowie zbombardowali szkołę. Zginął czternastoletni chłopiec. To są działania zbrodnicze. Rosja nie walczy z wojskiem, tylko dokonuje mordów na ludności cywilnej. Bombarduje budynki mieszkalne, bombarduje szkoły, szpitale. Dlatego cieszą tak długo wyczekiwane słowa ukraińskiego ministra obrony. Wszystko jest gotowe, a później to już zależy od decyzji i oceny sytuacji na polu bitwy ze strony sztabu generalnego. Naczelny dowódca i jego zespół będą wiedzieć jak, gdzie i kiedy. Reznikow nie przedstawia planu ukraińskiej kontrofensywy w szczegółach, ale wiadomo, że zaangażowane zostaną wszystkie przekazane Ukrainie polskie i amerykańskie systemy Himars, Krab i Patriot, polskie Pioruny i przekazane przez Polskę niemieckie Leopardy, to na nich opierać ma się ukraiński kontratak. Kontrofensywa ukraińska już w jakimś stopniu się zaczęła, a kluczowe miejsce, które w tej chwili ma charakter symboliczno-decydujący, to jest Bachmut. W którym Ukraina nie przegrywa. W 21 przyfrontowych miejscowościach obwodu donieckiego ogłoszono obowiązkową ewakuację dzieci. Może to być zapowiedź ukraińskiej kontrofensywy. Widząc absurd tej wojny, ważni światowi gracze zmieniają nastawienie do Rosji i Putina. Chiny zagłosowały w ONZ za rezolucją określającą Rosję jako zbrodniarza. Jeszcze tylko nieco ponad 4 godziny zostały nam na rozliczenie się z fiskusem. Można to zrobić dzięki internetowej usłudze Twój e-PIT, w której czeka na nas wstępnie przygotowany przez skarbówkę formularz. Jeśli sami nie wyślemy PIT-u, urząd uzna go za ostateczne rozliczenie, ale wtedy nie skorzystamy z ulg. Od kilku lat dzięki cyfryzacji administracji skarbowej rozliczenia podatkowe są bardzo proste. Tylko zatwierdziliśmy, zwrot był w ciągu tygodnia. Dla milionów podatników, na przykład Michaliny i Pawła, był to zwrot rekordowy. Zwrot w tym roku był w sumie wyższy. I jeśli chodzi o rząd pieniędzy, to jest fajna już kwota. Ja akurat miałam około 2000 zł. Rekordowe zwroty z PIT to wynik obniżenia stawki tego podatku z 17 do 12%. W ubiegłym roku wyraźnie wzrosła też kwota wolna od podatku. Dzięki temu Polska ma najniższy klin podatkowy, czyli udział podatków i składek w dochodach przeciętnego pracownika, spośród 22 państw UE należących do Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju. Dla rodzin z dziećmi te koszty diametralnie się obniżyły, to jest ogromna korzyść dla polskich rodzin, jeśli chodzi o obciążenia podatkowe. Od 2015 roku część zarobków większości polskich rodzin, która idzie na podatki i składki spadła o kilkanaście punktów procentowych. Nie pamiętam jakichś większych obniżek tego klina podatkowego za rządów PO i PSL-u. Poprzednie cięcie obciążeń dla większości pracowników wprowadziła minister finansów Zyta Gilowska we współpracy z prezydentem Lechem Kaczyńskim. Przez lata różne formacje polityczne kusiły pracowników obniżkami podatków, ale odczuwalnego spadku obciążeń nie było. Tym razem podczas rozliczania się z fiskusem większość polskich rodzin we własnym portfelu mogła dostrzec różnicę, o której w swoim raporcie pisała jedna z organizacji międzynarodowych. Polska miała rację, a presja ma sens. Komisja Europejska zatwierdziła zakaz importu 4 produktów z Ukrainy do 5 krajów, w tym Polski. Dozwolony jest tylko tranzyt. To potwierdzenie piątkowych ustaleń Komisji z Polską, Bułgarią, Rumunią, Słowacją i Węgrami. Ta unijna decyzja zastępuje jednostronne blokady kilku krajów, w tym Polski. Pod koniec roku możliwa będzie pierwsza obniżka stóp procentowych w Polsce. Tak ocenia prezes NBP w rozmowie z Gazetą Polską. To, czy do niej dojdzie, zależy jednak od kondycji gospodarki w najbliższych miesiącach. Wraz z początkiem maja żeglarze rozpoczęli sezon. Widać było już wczoraj, jak port zapełnił się żeglarzami. Nie są to jachty wystawione do czarteru, tylko rzeczywiście załogi na nich pływają. W tym sezonie żeglarze pierwszy raz będą mogli przepłynąć przez Mierzeję Wiślaną. Z Bałtyku do portu w Elblągu mogą dotrzeć bez przeszkód. Ale duże statki wciąż nie mają na to szans, bo miasto, które zarządza portem, nie ma pieniędzy na pogłębienie toru wodnego. Jeżeli spojrzymy na inwestycje, które są w tym porcie zaplanowane, to w bieżącym roku widzimy zero złotych w budżecie miasta, a w perspektywie do 2035 roku kolejne hojne zero złotych ze strony pana prezydenta z PSL. Problem rozwiązałoby wsparcie z budżetu państwa, ale politycy opozycji z Elbląga nie chcą współpracy z rządem. Inwestycje portowe są inwestycjami strategicznymi. I to powinny być inwestycje państwowe. To nie jest tylko sprawa samorządu czy port istnieje, czy nie istnieje. To jest sprawa państwa. To jest interes państwowy. Bo inwestycje wspierane przez państwo mają coraz większe znaczenie dla wzrostu gospodarczego. Widzimy cały czas dosyć solidne nakłady inwestycyjne. Większość prognoz wskazuje, że wzrost inwestycji w perspektywie najbliższego roku będzie średnio o 1 punkt procentowy wyższy niż konsumpcji na przykład. Inwestycje są ważne także dlatego, że w całej Europie spodziewany jest w tym roku minimalny wzrost gospodarczy z powodu europejskiego kryzysu inflacyjnego. Powoli ten kryzys się kończy, bo inflacja hamuje. NBP ocenia, że być może w drugiej połowie roku będzie można mówić o obniżkach stóp procentowych. Mam nadzieję, że stanie się to, To będzie możliwe pod warunkiem, że inflacja będzie nadal hamować. Brutalne zatrzymania protestujących związkowców, setki poszkodowanych policjantów, zdemolowane placówki banków i agencji nieruchomości. Taki jest bilans pierwszomajowego święta we Francji. Nad Sekwaną od miesięcy trwają protesty przeciwko reformie emerytalnej, która oznacza podniesienie wieku emerytalnego. W Paryżu jest Lucjan Olszówka. Jaki jest bilans wczorajszych zamieszek? To 560 zatrzymanych osób i wielu rannych funkcjonariuszy. Najpoważniejsze obrażenia odniósł policjant trafiony koktajlem Mołotowa. Jego mundur stanął w płomieniach. Mężczyzna w ciężkim stanie trafił do szpitala. Dramatyczne sceny rozegrały się m.in. na ulicach Paryża. Skala przemocy, po obu stronach - policji i protestujących - budzi coraz większy niepokój. To nie jest normalne, że w republice policja, żandarmeria czy straż pożarna jest atakowana w taki sposób, obrzucana koktajlami Mołotowa czy kamieniami. To była już 13. odsłona ogólnokrajowych protestów we Francji wymierzonych w reformę emerytalną. Nowe prawo forsowane przez prezydenta Emmanuela Macrona podnosi wiek emerytalny o 2 lata, a zostało przyjęte z pominięciem głosowania w parlamencie, wbrew woli większości Francuzów i mimo takich masowych protestów. Gniew nigdy nie był tak silny w naszym kraju. Emmanuel Macron liczył, że jakoś to będzie i sytuacja się uspokoi, ale nasza determinacja tylko rośnie. Dowody tego widać niemal każdego dnia: manifestacje, zamieszki i historycznie niskie poparcie dla prezydenta Macrona. Myślę, że do momentu, w którym pytasz ludzi o zdanie, mamy demokrację. A on nie słucha, jest bardzo arogancki. Macron nie ma wielkiego wyboru, jeśli się wycofa, będzie jeszcze mniej wiarygodny. Prezydent od początku prowadzi politykę na rzecz najbogatszych. Stąd przecież wzięły się żółte kamizelki. Ruch żółtych kamizelek pojawiły się rok po przejęciu władzy przez Emmanuela Macrona. Protesty, paraliż Francji i gwałtowne starcia z policją trwały wiele tygodni. 10 osób zginęło, tysiące zostało rannych. Francja pod władzą Macrona coraz częściej dryfuje w kierunku chorego człowieka Europy, który stanowi bardzo poważne obciążenie dla całej UE. Prezydent Francji nie zamierza wycofać się z kontrowersyjnej reformy, tamtejsi związkowcy nie zamierzają rezygnować z kolejnych protestów. Sytuacja humanitarna w Sudanie osiągnęła punkt krytyczny. Wojnę domową między regularną armią a paramilitarnymi Siłami Szybkiego Reagowania podsycać mają rosyjscy najemnicy. Według amerykańskiego wywiadu tzw. Grupa Wagnera dostarcza broń i amunicję jednej z walczących stron. 10-milionowy Chartum, stolica Sudanu, jest od przeszło 2 tygodni areną krwawych walk. Z jednej strony podległa rządowi i pełniącemu obowiązki głowy państwa generałowi al-Burhanowi. Z drugiej Siły Szybkiego Reagowania dowodzone przez generała Dagalo. W tej chwili 59 z 79 szpitali jest zamkniętych. To jest nie do przyjęcia. Prawo humanitarne musi być przestrzegane. Ludzie generała Dagalo zbroili się przez lata, korzystając ze wsparcia handlarzy bronią i czarnego rynku. Dziś według zachodnich agencji wywiadowczych mają ich wspierać rosyjscy najemnicy z Grupy Wagnera. Rosjanom zależy na jednym. Oprócz tych wpływów i tworzenia antyamerykańskiej koalicji, zależy im, jeśli chodzi o Sudan, o złoto, zależy im na bogactwach naturalnych Afryki. Wszędzie tam, gdzie da się zdestabilizować sytuację, Kreml, pociągając za sznurki najemników, wykorzystuje okazje. Przy pomocy m.in. Grupy Wagnera próbuje wyprzeć Francję z tego regionu, próbuje przejąć kontrolę w tej części Afryki Subsaharyjskiej, która się nazywa Sahel. Tak było m.in. w Mali, gdzie po fiasku starań Paryża o utrzymanie w tym kraju kontyngentu sytuację wykorzystali wagnerowcy. Według organizacji humanitarnych rosyjscy najemnicy stoją za masakrą w kilkunastu wioskach, gdzie z ich rąk miało zginąć przeszło 300 osób, głównie kobiet i dzieci. To bez wątpienia jeden z najważniejszych symboli narodowych. Dzwoni przy okazji najważniejszych wydarzeń, uroczystości kościelnych i państwowych. Najsłynniejszy polski dzwon - w Krakowie, w katedrze na Wawelu. Zygmunt, którego dźwięk towarzyszy nam od ponad pięciuset lat. Zabrzmiał i dziś w dniu swoich imienin. Królewski Zygmunt na Wawelu. Jedyny tak potężny dzwon w Europie poruszany siłą ludzkich mięśni. Waży 12 ton 600 kilogramów i 12 dzwonników dzwoni dzwonem Zygmunta. Na każdego dzwonnika przypada tona i 50 kg. Ta zaszczytna funkcja często przechodzi z ojca na syna, a czasami z dziadka na wnuka. Przejmuję pieczę dzwonnika po moim dziadku Wojciechu Bochnaku, który mnie w to wprowadził, jak już miałem parę lat. Wojciech Bochnak w dniu imienin dzwonu Zygmunta za swoją 60-letnią służbę na wieży z rąk przełożonego dzwonników - proboszcza katedry wawelskiej - otrzymał specjalne odznaczenie. Przede wszystkim zaszczyt. Koledzy policzyli, że jestem najstarszym w Europie ciągle pracującym i żyjącym dzwonnikiem. Tylko 35 ma przywilej obsługiwania zabytkowego dzwonu. Od ponad 500 lat dźwięk dzwonu Zygmunta towarzyszy krakowianom w najważniejszych chwilach dla miasta i państwa. Jesteśmy przyzwyczajeni do tego dzwonu i gdy dzwoni, gdy się tego nie spodziewamy, zaczynamy się rozglądać, szukać informacji, co takiego się wydarzyło. Tak było choćby 10 kwietnia 2010 roku po tragedii smoleńskiej czy 2 kwietnia 2005 roku po śmierci Jana Pawła II. Zygmunt jest symbolem Krakowa. Każdy, przychodząc do katedry, chce zobaczyć oprócz grobu św. Stanisława, naszego patrona, oprócz krypt królewskich, gdzie spoczywają nasi władcy, chce zobaczyć dzwon Zygmunta. Nie inaczej było i dziś. Tony piachu, dziury, wystające druty, koparki, śmieci i bariery - to krajobraz, do którego przyzwyczaili się już poznaniacy. Od 2 lat trwa remont tamtejszego rynku i końca póki co nie widać. Miasto zyskało już nową nazwę - Rozkopane. Tylko turystów w tym wszystkim żal. Tegoroczna majówka pogodowo rozpieszcza. Słońce, ciepło, delikatny letni wiatr - dla tych, którzy zostali w mieście, to idealne warunki, by wybrać się na spacer na przykład na rynek. No chyba że mieszka się w Poznaniu. Tu warunki do takiej rekreacji niezbyt sprzyjające. - Masakra. - A dlaczego? No jak można zwiedzać rynek, jeżeli jest tak rozkopany? Ale takie nowe atrakcje tutaj są, widzi pani. - Które? - Tu jakieś rury, tam koparka... Tylko nagrywać i wysyłać pozdrowienia z Poznania. I tak już od 2 lat. Długo, więc można pomyśleć, że robotnicy pracują w pocie czoła, by szybko to zakończyć. Niestety, w majówkę został po nich tylko kask. Turystów mniej, a przewodnicy coraz bardziej kreatywni. Można się posuwać do analogii do Centre Georges Pompidou w Paryżu, do nowoczesnych instalacji, które tutaj państwo widzicie. Te rury są wyjątkowe, faktycznie. Można je interpretować w dowolny sposób: jako wznoszące się ku niebu płomienie, które będą się stąd wydobywać. Płomieni na razie nie ma, ale i tak jest gorąco i sucho. Piach i pył niezbyt miły nie tylko dla ludzi. Koziołki są spokojne, oswojone. - Z piachem? - I z ludźmi, i z piachem. Skoro koziołki dają radę, to ludzie też dadzą, pomyślał - być może - prezydent Poznania, który obwieścił: Restauratorzy mogą już ustawiać stoliki na zewnątrz swoich lokali. Skoro prezydent namawia, jak nie skorzystać? Taki widok z ogrodu to dla zapalonych geologów i amatorów maszyn bajka. Jak patrzy się w górę, no to pięknie, ale na poziomie horyzontu nieco gorzej, remont wszędzie. Takie koparki ci się podobają, pojeździłbyś taką? No tak. - Czyli tobie taka budowa pasuje? - Tak. Restauratorzy robią, co mogą, choć aura nie sprzyja. Jeszcze w czwartek tu była dziura na dwa metry, wiadomo, ziemia się musi trochę ubić i ona się tak ubija naturalnie, trochę ludzie uchodzą, trochę deszcz napada i tak to się dobija, dlatego są strasznie nierówności, ale - jak widać - można jakoś usiąść. Ponoć do końca roku usiąść będzie można już normalnie. I trzymamy kciuki, żeby poznańskim specjalistom wyszło to lepiej niż remont ulicy Wicherkiewicza 2 lata temu, gdy dziury w drodze gruntowej zdecydowano się wypełnić asfaltem.