Zdecydowane stanowisko Polski w sprawie ukraińskiego zboża. Dobro naszych rolników jest najważniejsze. Prezydent podpisał ustawę, która pozwoli zbadać wpływy Rosji na polskie bezpieczeństwo. Dobry wieczór, Edyta Lewandowska, witam państwa w TVP 1 i zapraszam na Wiadomości. A oto, co dziś w programie. Białoruska prowokacja na niebie. Jeden koło drugiego tak lecieli dosyć nisko. Zawróciły i poleciały na granicę białoruską. Polska wzmacnia granicę. Więcej wojska, większe zaangażowanie sił i środków. Czułem się tam jak śmieć. Miałem myśli samobójcze. Hipokryzja TVN. Stacja poucza innych, sama kłamie i łamie prawo. Ta stacja bardzo brutalnie traktuje ludzi, z którymi już jej nie po drodze. Po raz pierwszy będę widział papieża. Fajne doświadczenie, super przeżycie, będę to pięknie wspominać. Młodzi czekają na spotkanie z Ojcem Świętym w Lizbonie. Oby to przesłanie głęboko do nas trafiło. Ministerstwo Obrony Narodowej zwiększa liczbę żołnierzy kierowanych na polsko białoruską granicę. To reakcja na prowokacje ze Wschodu. Niedaleko Białowieży po stronie białoruskiej latały śmigłowce. Takie śmigłowce to dla mieszkańców terenów przygranicznych widok codzienny. Tym razem jednak maszyny, które przeleciały nad ich domami, okazały się śmigłowcami białoruskimi. Przeleciały tutaj, tam zawróciły i poleciały na granicę białoruską. Na początku myślałem, że to polskie jakieś śmigłowce, jeden koło drugiego tak lecieli dosyć nisko. - Czuje się pan bezpiecznie mimo to? - Tak, tu jest dużo wojska. Będzie jeszcze więcej, bo resort obrony zdecydował o zwiększeniu liczby mundurowych. Więcej wojska, większe zaangażowanie sił i środków, obecność również śmigłowców bojowych na wschodnich terenach będzie odpowiedzią na prowokacje ze strony Białorusi. Polskie służby wiedziały, że w pobliżu granicy Białorusini planują w tym czasie loty. Mińsk zdecydował się jednak naruszyć polską przestrzeń powietrzną, co można odczytywać jak jawną prowokacje. Zareagowało NATO. Będziemy nadal pracować z naszymi sojusznikami, by zapewnić, że każdy centymetr kwadratowy NATO pozostanie bezpieczny. W reakcji na prowokację reżimu Łukaszenki polskie MSZ wezwało na dywanik stronę białoruską. Żadnych wyjaśnień tutaj nie usłyszeliśmy, strona białoruska nie jest tutaj specjalnie chętna do tego, by przedstawiać wyjaśnienia czy tłumaczyć się. To strategia, którą od lat stosuje Moskwa. Białorusko-rosyjska prowokacja miała zapewne na celu wywołanie strachu i zamieszania w polskiej krajowej polityce. To drugie udało się osiągnąć. Opozycja szybko upolityczniła temat prowokacji. Na pewno my, politycy opozycji, musimy głośno w tej sprawie mówić. Dla Mińska czy Moskwy to wymarzony scenariusz na destabilizowanie sytuacji w kraju należącym do NATO. Tak było też z zaporą na granicy. Gdy zaczęły się rosyjskie prowokacje, rząd zdecydował o budowie zapory. Szybko pojawił się sprzeciw opozycji, choć podobnego nie było np. na Litwie, gdzie też zbudowano zaporę. Nie będziemy wspierali ich w takich, delikatnie powiem, dwuznacznych przedsięwzięciach i pomysłach. W takich warunkach Rosjanie i Białorusini zapewne dopuszczą się jeszcze wielu prowokacji. Liczymy się z tym, że będą prowokacje na granicy, które zresztą są i które widzimy, że będą używane do tego, żeby destabilizować Polskę w okresie kampanii wyborczej, w okresie wyborów. Według służb mogą zostać do tego wykorzystani Wagnerowcy, czyli ruscy bandyci, którzy od lipca przebywają na Białorusi. Polska utrzyma zakaz przywozu ukraińskiego zboża, nawet jeśli przestanie on obowiązywać w Unii. To jasne stanowisko rządu w obronie polskich rolników nie jest właściwie rozumiane w Kijowie, stąd dyplomatyczne błędy tamtejszego rządu. Nasz nie zostawia ich bez reakcji i przypomina Ukraińcom, że pomoc dla ich kraju jest uzależniona od polskiego interesu narodowego. Rolnik Marcin Finik mieszka niedaleko Przemyśla. To właśnie tutaj miliony ukraińskich uchodźców otrzymały pierwsze wsparcie po wybuchu wojny. Ale import ukraińskiego zboża to nie pomoc, a wpuszczenie nieuczciwej konkurencji - podkreśla rolnik. Nie z ukraińskimi rolnikami, tylko po prostu z oligarchami, z dużymi firmami, przedsiębiorstwami. To nie są rolnicy z Ukrainy, którzy gospodarzą, pracują na tej ziemi, tylko to są po prostu zagraniczne spółki. I dlatego ukraińskie zboże jest tańsze od polskiego. Dotychczasowy unijny zakaz jego importu kończy się w połowie września. Jeśli to będzie leciało wszystko w naszą stronę, to my będziemy po prostu przegrani. Rząd stawia jednak sprawę jasno. Zboże z Ukrainy nie trafi na polski rynek, niezależnie od tego, czy Bruksela przedłuży zakaz importu, czy nie. Także wobec Ukrainy nasza partia prowadzi i będzie prowadzić politykę obrony polskich interesów. Na przykład tam, gdzie chodzi o rolników. Twarda postawa polskich władz w obronie rolników nie podoba się jednak Ukrainie. Do tamtejszego MSZ-u został wezwany ambasador Polski w Kijowie Bartosz Cichocki. Ten poważny dyplomatyczny krok to błąd ukraińskiego rządu - ostro zareagował premier. Na dywaniku w polskim MSZ musiał pojawić się ukraiński charge d'affairs. Wspieramy Ukrainę w takim stopniu, w takim zakresie, jak to jest w interesie Polski. To jest rzecz całkowicie oczywista. Każde państwo kieruje się swoim własnym interesem. A ten to nie tylko ochrona polskich rolników. Dla Polaków bardzo ważny jest pochówek ofiar ludobójstwa na Wołyniu, popełnionego przez ukraińskich nacjonalistów. Jeśli oczekują naszego wsparcia przy aspiracjach Ukrainy do UE, do członkostwa w UE, to niech zachowują się, jak cywilizowane państwa. Zasada wzajemności to elementarz polityki międzynarodowej. W interesie Polski jest utrzymywanie rosyjskich wojsk jak najdalej od naszych granic. Obecna skala wsparcia Ukrainy nie jest jednak bezwarunkowa i warto, by rząd w Kijowie o tym nie zapominał. Drugiego dnia powstańcy zdobyli gmach Państwowej Wytwórni Papierów Wartościowych. Mocna konstrukcja budynku i dobrze zorganizowana załoga pozwoliły bronić reduty przez blisko miesiąc. Hołd bohaterom złożyli przedstawiciele rządu, a premier Mateusz Morawiecki zaapelował do niemieckich władz o rozpoczęcie rozmów o zadośćuczynieniu za zbrodnie. Reduta PWPW. Nieustannie ostrzeliwana, bombardowana i atakowana, została zdobyta przez polskich żołnierzy 2 sierpnia. Walczący pamiętają śmierć i okrutne niemieckie zbrodnie. A jednocześnie był to okres szalonego entuzjazmu. W końcu wolni, powstańcy stawiający czoła oprawcom. Kiedy ich wspominamy, mamy poczucie wielkiego, ogromnego zobowiązania za Polskę, za jej przyszłość. Niemcy zamordowali co najmniej 200 tys. Polaków w czasie powstania, a w całej wojnie ponad 5 mln polskich obywateli. Regularne niszczenie narodu polskiego i zbrodnie, za które do dnia dzisiejszego nasi zachodni sąsiedzi niestety nie zapłacili. Przed egzekucjami Niemcy kneblowali Polaków gipsem. W ostatnim momencie życia wołali: niech żyje Polska. Oni dlatego gipsowali usta. Teraz polski rząd głośno domaga się zadośćuczynienia za zniszczoną Warszawę i Polskę. Chciałbym, aby prezydent Warszawy, pan Rafał Trzaskowski złożył wraz ze mną swój podpis na liście do kanclerza Scholza w tej sprawie. Za odpowiedź na apel można uznać krytykę Trzaskowskiego wczorajszego patriotycznego marszu i polityków, biorących w nim udział. Brali udział w tym nacjonalistycznym marszu i wykrzykiwali nacjonalistyczne hasła. Cześć i chwała bohaterom. Oto nacjonalistyczne hasła i dzieci śpiewające zakazane piosenki. Trudno inaczej zinterpretować słowa prezydenta Warszawy niż zakaz organizacji marszu. Dzięki powstańcom walczącym możemy chodzić po wolnych ulicach, którego celem jest oddanie hołdu polskim bohaterom. Trzeba uczcić pamięć tych, którzy walczyli, bo po prostu chcieli być wolni. Ale nie ma się co dziwić postawie wiceprzewodniczącego PO, po wypowiedziach polityków tej partii na temat starań polskiego rządu o reparacje od Niemiec. To jest wartość tzw. utraconych wynagrodzeń tych 5 mln ofiar II wojny światowej, które teraz państwo polskie chce zagrabić tak naprawdę. Zagrabić? Pan w ogóle z jakiej paki miałby dostać reparacje wojenne, panie? Platforma nie chce też odbudowy Pałacu Saskiego, symbolu polskiej wolności, specjalnie wysadzonego przez Niemców już po zakończonym powstaniu. W Warszawie jesteśmy spokojni, że tego nie zdążą wybudować. Dzisiaj jedyne zagrożenie, jakie jest, to jest zagrożenie ze Wschodu. A nie zagrożenie z Zachodu. Taka postawa działaczy opozycji osłabia pozycję Polski w staraniach o zadośćuczynienie od Niemiec, ale nie osłabia motywacji rządzących. Oni muszą się rozliczyć z tego, co zrobili w tym miejscu, temu miastu, temu państwu i tym ludziom, którzy tutaj żyli. Niemcy wywieźli 50 tys. wagonów zrabowanego mienia ze zniszczonej Warszawy. To był przepiękny hołd i dowód pamięci o powstańcach. Tysiące Polaków, wśród nich bohaterowie wydarzeń sprzed 79 lat, nie przestraszyło się padającego deszczu i śpiewało wczoraj wieczorem niezakazane piosenki. "Warszawo, moja Warszawo" czy "Pałacyk Michla" niosły się ulicami niepodległej stolicy naszego kraju. Wielkie święto patriotów. Plac Piłsudskiego pękający w szwach i tysiące Polaków, dziękujących bohaterom, którzy 1 sierpnia sięgnęli za broń. Emocje są niesamowite, ale przede wszystkim chodzi o oddanie czci i chwały tym naszym powstańcom kochanym, którzy walczyli o naszą wolność i niepodległość. Mieli dosyć niemieckiej okupacji. Położyli na szali swoje życie za wolność. Wzruszenie. Pierwszy raz jestem na koncercie 1 sierpnia. Czegoś takiego jeszcze nie przeżyłem. Teraz możemy żyć w wolnej Polsce. Cieszyć się tym, co jest piękne, tym, co jest wokół nas. Wczoraj cieszyliśmy się tym w wyjątkowy sposób. Nie tylko w Warszawie, bo przed telewizorami, w polskiej telewizji, niezakazane piosenki śpiewały ponad dwa miliony Polaków. Bardzo się cieszę, że mogłem tutaj dziś być, śpiewać, aż głos straciłem. Dla nich warto. Aż trudno uwierzyć, że nawet taki dzień... ...uliczne zaplecze Donalda Tuska wykorzystało do ataków. Będziemy mogli świętować, ale na razie musimy robotę wykonać. Nie wiadomo, jaką robotę wykonywali płynący tym statkiem Warszawskich Linii Turystycznych, którzy podczas godziny "W" puścili "Międzynarodówkę", w latach 1922-1944 hymn ZSRR. To wpis skierowany do prezydenta stolicy Rafała Trzaskowskiego. Wiceszefa Platformy Obywatelskiej. To miasto odpowiada za Warszawskie Linie Turystyczne. Ale wróćmy do tego, co ważne. Na szczęście zdecydowana większość z nas pamięta i docenia ofiarę powstańców. Dziękujemy wam, że o nas pamiętacie. Myśmy o to właśnie walczyli, żebyście dziś mogli żyć w wolnej, szczęśliwej i niepodległej Polsce. Cześć i chwała bohaterom. Przez lata wywozili nielegalnie ścieki, zatruwając środowisko i narażając zdrowie mieszkańców. Kulisy nielegalnego procederu, w które zamieszane są władze gminy przy granicy z Niemcami, zdemaskowali reporterzy programu "Alarm". Sprawcom grozi 5 lat więzienia, bądź grzywna do 10 ml zł. Gmina Brody tuż przy granicy polsko-niemieckiej. Problem z jakością wody pitnej trwa tutaj od lat. Mamy bakterie coli i to są badania i to są fakty, że pojawiają się w wodzie. To powoduje gorączki, nudności u ludzi. Źródłem problemu są ścieki wywożone z przydomowych szamb. Nielegalnie trafiają na łąki, pola, a nawet w pobliże szkolnego boiska. Stamtąd płyną do wód gruntowych, a potem prosto do domowych kranów. O szokującej skali problemu świadczą m.in. dane ze wsi Grodziszcze. Zamieszkuje ją prawie 500 osób, ale według oficjalnych dokumentów produkują oni ścieki, które mogłyby pomieścić się w zaledwie kilku beczkach. I z wykazu, bo mamy takie wykazy chyba za 2021 i 2022 rok. Miejscowość Grodziszcze, 5 beczek, chyba potem w 2022 - 7. Sołtysem wsi Grodziszcze, a jednocześnie przewodniczącym rady całej gminy i prezesem tutejszej spółdzielni mieszkaniowej, jest ten człowiek - Lech Kossak. Urzędnicy gminy o tym wiedzieli? Bo tak mieszkańcy też mówią. Czemu mieli nie wiedzieć? Wszyscy żeśmy wiedzieli, my też, jako radni wiedzieliśmy i ja za to poniosę odpowiedzialność, bo tak było, nie będę cyrkulował. - Wie pan, że to jest przestępstwo? - Zamkną mnie najwyżej i tyle. Więcej o kulisach tego skandalicznego procederu w programie "Alarm" w TVP 1 dziś o 20.15. Potężny tajfun uderzył dziś w japońską wyspę Okinawa. Jedna osoba zginęła, 11 zostało rannych. Ponad 200 tys. gospodarstw pozostaje bez prądu. Ze skutkami żywiołu mierzą się także Chiny. 700 tys. ewakuowanych, prawie tysiąc odwołanych lotów, wstrzymany ruch wodny. Tak wygląda sytuacja w japońskiej Okinawie po uderzeniu tajfunu Khanun. Z kolei Chiny liczą straty po najgwałtowniejszym od lat tajfunie Doksuri. Zginęło co najmniej 20 osób, a 27 uznano za zaginione. Francja i Włochy ewakuują swoich obywateli z Nigru. W ubiegłą środę junta wojskowa odsunęła demokratycznie wybranego prezydenta Nigru Mohameda Bazouma. Tuż po tym tysiące osób wyszło na ulice stolicy, by wyrazić poparcie dla puczu. Demonstranci mieli ze sobą rosyjskie flagi. Podczas protestów zwolennicy junty podpalili francuską ambasadę, spalili francuskie flagi i skandowali antyfrancuskie hasła. Wszystko po tym, jak Paryż zawiesił pomoc finansową dla Nigru. UNESCO alarmuje: przez ocieplenie klimatu Wenecja może zniknąć. Organizacja umieściła miasto na liście zagrożonego dziedzictwa i wezwała włoski rząd, by ograniczył nawał turystów. Teraz podziękowania dla państwa. Za zaufanie. Wiadomości cieszą się coraz wyższą oglądalnością. W lipcu to właśnie flagowy program informacyjny TVP był liderem oglądalności ze średnią widownią ponad 2 milionów. W tyle zostały zarówno "Fakty", jak i "Wydarzenia". W lipcu na samym szczycie oglądalności wszystkich anten Telewizja Polska. Jedynka i Dwójka zostawiły konkurencję w tyle. Średni udział TVP 1 - 7,3%. Dwójka zanotowała udział na poziomie 6,5 %. Teraz spójrzmy na statystyki dotyczące wzrostu oglądalności stacji informacyjnych. Depresja, myśli samobójcze, zwolnienie z pracy - rezygnacja z zawodu. To wszystko po tym, jak Kamil Różalski, były pracownik Stacji TVN zgłosił, że w stacji dochodzi do łamania prawa pracy. Dziś mówi wprost: mobbing to był odwet za mówienie głośno o prawdzie. Cała prawda całą dobę nie wytrzymała zderzenia z tą historią. Nasza reporterka Anna Olszak rozmawiała z ofiarą stacji z Wiertniczej. Kulisy pracy w stacji szokują. Miałem myśli samobójcze. Mobbing, szykany, szantaż i w końcu zwolnienie. To był odwet. Kamil Różalski nie jedyna ofiara, ale jako jeden z nielicznych ma odwagę walczyć i głośno mówić o tym, co działo się na Wiertniczej. Czułem się tam, jak śmieć. Na samo wspomnienie wracają najgorsze emocje. Człowiek popada w coraz gorszy stan i przestaje chcieć żyć. Upadlanie człowieka, szantażowanie, wywieranie presji. Moja kamera, robimy live do "Faktów", to ja z kamerą. Z którą musiał rozstać się po 28 latach zawodowej kariery. Oni mnie po prostu zniszczyli zawodowo, upodlili. Walka z depresją to cena, jaką płaci do tej pory. Przełożeni wiedzieli o tym? O mobbingu? Oczywiście. Przecież przez przełożonych byłem głównie mobbingowany. Przełożona Kamila Różalskiego, Elżbieta W., nie była jedyna. To nie było tak, że w TVN trafiła się czarna owca, która popsuła atmosferę. Nie. Tam było bagno. O którym wiedzieli niemal wszyscy. Ta ryba psuła się od głowy. Przyzwolenie z samej góry jak traktować podwładnych było oczywiste. O jakiej górze mówimy? O samej górze, to był jeden z członków zarządu. Za tym, co przedstawiają prezenterzy, stoi praca redaktorów, wydawców, ekip technicznych. Pytanie, jakim kosztem. Nie można w jednym obszarze być nieuczciwym, kraść, szantażować, niszczyć ludzi, a w drugim być uczciwym? W stosunku do widowni? Nie wierzę w to. Przykłady hipokryzji można mnożyć. Te, które dobrze znamy. Sprawa Piotra Kraśki, który nie robił sobie nic z tego, żeby płacić podatki, jeździć bez uprawnień, a pouczać innych. Oni potrafią stosować dwie narracje. Jedna jest dla widzów, a druga to jest rzeczywistość. A teraz fakty znane, ale do tej pory tylko pracownikom stacji. Jeden z przełożonych w TVN24, szef działu realizacji, zwracał się do podwładnych per "ty pedale". Przypomnijmy, jak to wygląda na antenie. Parada równości to krótka chwila wolności i akceptacji. Usta pełne frazesów, wolność, demokracja, szacunek dla drugiego człowieka, doskonały pracodawca, a jak wyciśniemy, jak idziemy do konkretu, jeden, drugi ludzki życiorys, trzecia sprawa to ten obraz się okazuje być nie tak piękny. A tu cała ekipa "Faktów" realizująca program z Kijowa. Teraz praca ma zupełnie inny wymiar. Jestem juz w zupełnie innym momencie niż byłem trzy lata temu, jak miałem stany depresyjne, myśli samobójcze, teraz jest inaczej. Leczę się, mam kozy. Przez TVN stracił pieniądze, zdrowie i zawód. W zamian odzyskał spokój. Produkcja kozich serów to sposób na nowe życie. Cała rozmowa z byłym operatorem telewizji TVN Kamilem Różalskim w TVP Info. Papież przybył już na Światowe Dni Młodzieży do Lizbony. Pielgrzymka Franciszka potrwa 5 dni, a na miejscu to wielkie wydarzenie dla młodych chrześcijan obserwuje Danuta Holecka. Dobry wieczór. Jesteśmy w niezwykłym czasie, w absolutnie wyjątkowym mieście. Setki tysięcy młodych dumnie prezentują narodowe barwy, swoja kulturę i obyczaje. Dobry wieczór państwu, Danuta Holecka, zapraszam na specjalne wydanie Wiadomości z Lizbony, gdzie trwają XXXVII Światowe Dni Młodzieży. Lizbona tętni życiem, radością i modlitwą. Rozśpiewana i pełna energii młodzież, musi napawać dumą i optymizmem papieża Franciszka, który dziś przybył do stolicy Portugalii. O tym, jak wygląda to piękne święto młodych, opowiedzą państwu nasi reporterzy. Anna Pawelec, która przemierza ulice Lizbony, Dawid Helsner, który w Lizbonie znalazł bijące serce Polski, i Magdalena Wierzchowska opowie, jak to się wszystko zaczęło. Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu - mawiano już od czasów starożytności, ale dziś jest inaczej, bo wszystkie drogi prowadzą do Lizbony. Takiego nagromadzenia młodych to miasto jeszcze nie widziało. Łączy ich radość, entuzjazm i wiara w te same wartości, które nie pozwalają wywrócić życia do góry nogami. Anna Pawelec sporo czasu spędza z młodymi. Co dla nich jest dziś najważniejsze? Najważniejszy był przylot papieża do Lizbony. Na trasie przejazdu spotkał się z portugalskimi władzami. Czekał tłum wiwatujących ludzi. Emocje były ogromne. Spotkałam się z pielgrzymami. Czekają na jutro. Wtedy oficjalnie spotka się z nimi Ojciec Święty. Czekają na jego przesłanie. Papież Franciszek już w Lizbonie. Na ulicach od samego rana czekały na niego setki tysięcy ludzi z całego świata. Przywiozłem tu syna. Chcieliśmy przeżyć wydarzenie, w którym wszyscy wierzą w Chrystusa i gdzie wszyscy możemy być jednością. I w końcu jest. Właśnie teraz ulicami Lizbony przejeżdża papież Franciszek. Setki tysięcy młodych ludzi przybiegło do barierek, żeby go zobaczyć, żeby go spotkać, żeby choć na chwile się z nim zobaczyć. Emocje, które towarzyszyły podczas tego krótkiego spotkania z Ojcem Świętym były ogromne. Przyjechaliśmy tu zupełnie nieświadomie. Nieświadomi tego, że papież tu będzie przejeżdżał. Zdążył wylądować, my sobie na zwiedzanie, a tu nam mówią - papież jedzie. My tu patrzymy, a tu papież. To jest w ogóle niesamowite, niesamowite naprawdę. Uszczęśliwiło mnie to, że mogłem zboczyć papieża, był to bardzo inspirujący moment. Papież zwrócił się dziś do przedstawicieli portugalskich władz, które przyjęły go bardzo ciepło. Cieszę się, że jestem w Lizbonie, mieście spotkań, które przyjmuje różne narody i kultury, a które staje się obecnie jeszcze bardziej powszechne, staje się w pewnym sensie stolicą świata. Jutro po raz pierwszy spotka się z młodzieżą. Jutro papież powie o tym, że powinniśmy zawsze być szczęśliwi. Jesteśmy młodzi i jesteśmy dziećmi Boga. A Bóg jest symbolem szczęścia, symbolem miłości i my jako chrześcijanie powinniśmy się trzymać razem i być szczęśliwi. A to szczęście widać już teraz. Na pewno wszyscy bardzo chcielibyśmy go usłyszeć i oby to przesłanie głęboko do nas trafiło. A tak było wczoraj podczas mszy otwarcia. Morze młodych ludzi przybyło, by wspólnie się modlić. I tak tu będzie przez najbliższe 5 dni. Polska Lizbona. To nie chwytliwe hasło, ale fakt. Jest właśnie w tym miejscu, na Stadionie 1 Maja. Naszej młodzieży jest tu całkiem sporo, jesteśmy czwartą grupą pod względem liczebności. Dla jednych to pierwsze takie wydarzenie, dla innych kolejne. Często słyszę, że miały one ogromny wpływ na życiowe wybory, a czasem na całą dorosłość. Dawid Helsner jest na polskiej Lizbonie. Czy znalazłeś takie przykłady tu, wśród Polaków? Dzisiaj na polskiej Lizbonie tysiące młodych ludzi to jednocześnie tysiące dylematów, wyborów i historii. Takie wydarzenia mogą zainspirować. To ważne, bo swoją wiarę mogą przeżywać w całej Portugalii i w stolicy tego kraju ludzie z całego świata. Pośród nich jest tak wielu naszych rodaków. Polacy. W Portugalii widać nas na każdym kroku. Śpiewamy różne piosenki razem, wiec każdy jest zadowolony, że widzi drugiego Polaka. Drugi dzień Światowych Dni Młodzieży to oprócz zwiedzania także duchowe przygotowania do dobrego przeżycia tego wyjątkowego czasu. W wielu miejscach miasta - specjalne katechezy. W tym parku - kilka tysięcy naszych rodaków. Słowo Boże polskie, jest to dla nas ważne, żeby przeżyć te Światowe Dni Młodzieży. Oprócz modlitwy: taniec... ...i śpiew. Jestem bardzo podekscytowany mimo lekkiego niewyspania. Tymoteusz Mierzęcki. Jak sam podkreśla, przyjechał do Lizbony "last minute". I nie żałuje. Wszędzie Polacy tańczą, jest nas dużo, wiec na pewno sympatyczne wspomnienia, które pozostają na całe życie. Na ŚDM jest wiele śladów polskości. To rua de Częstochowa, która upamiętnia niezwykle spotkanie św. Jana Pawła II z młodymi na Jasnej Górze. Naszą duchową przystanią w Portugalii jest "Polska Lizbona". To wyjątkowe miejsce, gdzie każdy może poczuć się jak w domu. To w czasie takich wydarzeń często rodzą się przyjaźnie i relacje. W "Polskiej Lizbonie" msza święta dla pielgrzymów. To właśnie eucharystia jest kluczem do tego, aby dobrze przeżyć najbliższy czas. Młodzi z Polski dobrze wiedzą, aby zawsze być do tańca i do różańca. Dawid Helsner, Wiadomości, Lizbona. Dzięki Światowym Dniom Młodzieży Kościół może dostrzec swoje młode i radosne oblicze, tak bardzo potrzebne współczesnemu światu. Młodość i radość nie oznacza jednak żadnego "róbta co chceta". Wręcz przeciwnie. Musicie od siebie wymagać, nawet gdyby inni od Was nie wymagali - apelował na Jasnej Górze Jan Paweł II, a Franciszkowe wezwanie do "zejścia z wygodnej kanapy" stało się hitem ŚDM w Krakowie. Magdalena Wierzchowska sprawdzała, w jaki sposób młodzi zamierzają być aktywnymi bohaterami historii. Chcą pisać historię nie tylko Kościoła, ale świata. Ci młodzi ludzie, którzy tu przyjechali, podkreślają jak ważne są dla nich spotkania z innymi ludźmi, z Bogiem. Wielu odnajduję tu swoją wiarę. Wielu odpowiedzi na trudne pytania. Dla wielu to życiowy przełom. Światowe Dni Młodzieży były przełomem nie tylko dla Kościoła. Radość w trakcie Światowych Dni Młodzieży jest tak samo ważna i naturalna, jak modlitwa. To niezwykłe spotkanie młodych na stałe wpisało się w kalendarz najważniejszych wydarzeń Kościoła. Dni młodych wymyślił św. Jan Paweł II. Pierwsze oficjalne miały miejsce w 1986 roku w Rzymie. Następne rok później w Buenos Aires. To jest jakaś innowacja duszpasterska, eksperyment, zwłaszcza że niewiele osób wierzy w powodzenie tej inicjatywy. Jan Paweł II wierzył w nią, bo miał ogromne doświadczenie we współpracy z młodzieżą. Był pionierem duszpasterstwa młodzieży na łonie przyrody, bo oprócz kajaków przecież odbywały się też wycieczki piesze, narciarskie, rowerowe. Profesor Andrzej Zieliński wielokrotnie uczestniczył w takich spotkaniach z Karolem Wojtyłą, jeszcze zanim wyjechał z Krakowa i został papieżem. Realizujemy to, co nam mówił: módlcie się o swoje powołanie. Ja jestem przekonany, że to powołanie zrealizowałem, a teraz trzeba o tym świadczyć. Spotkania modlitewne młodzieży w różnych krajach miały budować wspólnotę i podkreślać, jak ważni są młodzi dla Kościoła. Ci, których prowadzi Duch Boży, są Synami Bożymi. Przyszłość należy do was, do młodych. Spotkanie w Częstochowie to pierwsze takie wydarzenie po upadku żelaznej kurtyny. Światowe Dni Młodzieży w Manili na Filipinach zgromadziły 5 mln pielgrzymów. Podczas ŚDM ci ludzie podejmowali ważne, życiowe decyzje albo to, że tam byli miało bezpośrednie przełożenie na to, kim w życiu zostali. Do tej pory Światowe Dni Młodzieży zorganizowano 37 razy. Dwukrotnie odbyły się w Hiszpanii i w Polsce. Lizbona coraz bardziej kolorowa i radosna, i coraz bardziej polska. Zapraszam na rozmowę z gośćmi, organizatorami, wolontariuszami, harcerzami, którzy pomagają jak najlepiej przeżyć młodym ten czas. GOŚĆ WIADOMOŚCI Z NAPISAMI W TVP INFO