Były szef Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych Michał K. zatrzymany w Londynie. Oglądają państwo "19:30", jest poniedziałek, 2 września, Monika Sawka, dobry wieczór. Za Michałem K. wydano europejski nakaz aresztowania. Był poszukiwany w związku ze śledztwem dotyczącym nieprawidłowości w RARS. Prokuratura zarzuca mu udział w zorganizowanej grupie przestępczej oraz przekroczenie uprawnień i niedopełnienie obowiązków w celu osiągnięcia korzyści majątkowej. Łączymy się z Arturem Kieruzalem. Co czeka byłego prezesa Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych? Michał K. spędzi najbliższe godziny w londyńskim centrum agencji ds. więziennictwa. Zatrzymanie przebiegło spokojnie. Zatrzymany europejskim nakazem aresztowania były szef RARS potwierdził swoją tożsamość i oddał się w ręce brytyjskich stróżów prawa. Przed sądem stanie jutro. jutro ma się odbyć posiedzenie, które zdecyduje o tym, czy w trakcie procesu ekstradycyjnego Michał K. będzie aresztowany, czy nie. Niezależnie od tego ewentualnego rozstrzygnięcia sądu i tak będzie kontynuowane postępowanie dot. ekstradycji. Kwestia tego, czy Michał K. będzie na wolności, czy nie będzie. Jeśli londyński sąd uzna oskarżenia polskich prokuratorów, Michał trafi do jednego z aresztów w Londynie. Być może będzie to ten sam areszt, w którym na ekstradycję czekał Julian Assange. Jeśli sąd pozwoli mu zostać na wolności, to odbierze mu paszport i zakarze opuszczania kraju. Być może będzie musiał nosić opaskę z nadajnikiem GPS. Sam proces może potrwać kilka miesięcy. Sąd Okręgowy w Katowicach zastosował wobec założyciela firmy Red is Bad środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania. Śledczy będą mogli wszcząć poszukiwanie listem gończym. To nastąpić powinno jutro, a nas najpóźniej w środę. A teraz o tym, jak politycy PiS ratują partię po decyzji PKW. PiS po odrzuceniu sprawozdania jej komitetu wyborczego podaje numer konta i prosi o darowiznę oraz numer PESEL. Według posłanki KO to niezgodne z prawem, dlatego składa zawiadomienie. W ciągu zaledwie 2 dni PiS zebrało 1,5 mln zł na dalszą działalność. PiS nie uznaje decyzji Państwowej Komisji Wyborczej o odrzuceniu sprawozdania z kampanii przed jesiennymi wyborami. Szef klubu PiS zarzuca PKW łamanie prawa. Na innych zasadach było oparte badanie sprawozdania finansowego PiS, a na innych zasadach było oparte badanie sprawozdań innych partii. PiS może stracić łącznie prawie 58 mln zł przez pomniejszenie dotacji i subwencji. W przeszłości za dużo mniejsze uchybienia partie traciły subwencje, więc PiS niech nie narzeka, nie biadoli, tylko zacznie prawnie regulować swoje sprawy i zacznie działać uczciwie. Powinni przestać straszyć członków PKW, a zastanowić się, posypać głowy popiołem za nadużywanie środków publicznych w kampanii. Rządzący krytykują m.in. takie wpisy, jak ten posła Suwerennej Polski Jana Kanthaka. Członkowie PKW, którzy podpisali tę haniebną uchwałę, tego pożałują. To jest efekt mrożący, to jest próba zastraszenia członków PKW konsekwencjami, które są niezgodne z prawem. PiS w związku z decyzją PKW namawia do darowizn na partię. Przez pierwsze dwa dni miało wpłynąć 1,5 mln zł. Chcemy, dopóki nie odzyskamy tych pieniędzy z budżetu państwa, które nam się należą, żeby ta zbiórka trwała. Politycy sami też mają obowiązek wpłat: minimum 5 tys. zł od europosła i minimum tysiąc od posła i senatora. Z partii nie będą wyrzucani, ale ich kandydowanie w następnej kadencji stoi pod znakiem zapytania. Jest jeszcze ta wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego. Będziemy mieli z tego korzyść, będziemy mogli - ponieważ to trzeba podpisać - wiedzieć, gdzie są Silni Razem. Prezes PiS mówił o wyborcach koalicji rządzącej. W sieci powstał pomysł, by wpłacać grosz na konto partii. PiS musiałoby taką darowiznę zwracać i za to płacić. Ale wciąż miałoby PESEL-e darczyńców. Dziś posłanka KO złożyła zawiadomienie do Urzędu Ochrony Danych Osobowych. To jest jakaś próba zastraszania, ale przede wszystkim to jest zapowiedź tego, że pan Kaczyński i jego koleżanki i koledzy nie będą stosować RODO, nie będą chronić danych osób, które będą wpłacały na PiS. PiS zapowiada, że od decyzji PKW odwoła się do Sądu Najwyższego. Konkretnie - do Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. Nieuznawanej przez Trybunał Sprawiedliwości UE i Europejski Trybunał Praw Człowieka. Jest pytanie: czy decyzje izby powinny być wiążące dla rządu? Nie powinny być respektowane przez administrację? Tak, tak uważam. Według PiS izba jest sądem i stwierdziła choćby o ważności wyborów parlamentarnych. Jeżeli się podważa legalność tej izby, to znaczy, że ja nie jestem posłem, koledzy z PO nie są posłami. Izba nie wydaje legalnych postanowień, a ważność wyborów to kwestia konstytucji - słyszymy od europosła i prawnika. Zgodnie z art. 101 polskiej konstytucji Sąd Najwyższy stwierdza ważność wyborów. Ale do czasu, kiedy Sąd Najwyższy nie stwierdzi ważności wyborów, organy, które zostały wybrane, legalnie działają. Ostateczną decyzję w sprawie wypłaty środków podejmie minister finansów. Już w tym tygodniu rozpocznie się rządowa spowiedź powszechna. Podczas sobotniego spotkania z ministrami w Gdańsku premier Donald Tusk zapowiedział rozliczenia i spotkania ministrów ze "środowiskami, które mają jakieś powody do niepokoju albo które być może straciły zaufanie". Na pierwszy ogień - już wiadomo - pójdzie resort sprawiedliwości. Choć to pierwszy dzień roku szkolnego, ministrowie sami siebie oceniać nie chcą. Myślę, że obywatele będą wystawiać oceny, i myślę, że będą to robić w wyborach. Bardzo pokornie pracujemy, jesteśmy cały czas w dialogu. Ta pokora przyda się też przy rachunku sumienia, bo premier zapowiedział, że zrobić go ma każdy z ministrów. Wtedy, kiedy będziemy zbliżali się do rocznicy wyborów, a następnie rocznicy utworzenia rządu, żebyśmy zrobili wielką rządową spowiedź powszechną na spotkaniach z ludźmi. Z ludźmi z różnych środowisk, które - jak mówił premier - mogą mieć powody do niepokoju w związku z działaniami rządu. Opozycja twierdzi, że zapowiedź rozliczania ministrów to działania na pokaz. Oczywiście chodzi o PR. Chodzi o pic na wodę, fotomontaż. To jest pustka programowa, pustka ideowa. Ci ludzie nie potrafią rządzić Polską. Tyle że wiele spraw załatwianych w ostatnich miesiącach to było sprzątanie po poprzednikach. I tym zajmowało się m.in. Ministerstwo Edukacji. To był bardzo trudny rok, dlatego że zastaliśmy porządek pozostawiony po ministrze Czarnku, a właściwie bałagan, który powstał i w finansach oświaty, i w atmosferze w szkołach. W pierwszym spotkaniu rozliczeniowym, które ma odbyć się już w piątek, będzie uczestniczył minister sprawiedliwości Adam Bodnar. Wezmą w nim udział przedstawiciele środowisk prawniczych. Które też są zaniepokojone w związku z ostatnimi wydarzeniami, więc chciałyby odzyskać pewność, że jesteśmy wciąż po stronie praworządności, bez żadnych kalkulacji i beż żadnych dwuznaczności. Te ostatnie wydarzenia, o których mówi premier, to podpis Donalda Tuska pod prezydencką nominacją dla neosędziego. W środę szef rządu mówił, że doszło do błędu. Właśnie w tej sprawie list do premiera wystosowało 17 osób - autorytetów w dziedzinie prawa. Czytamy w nim o "spowolnieniu marszu ku praworządności". Adam Bodnar zapowiedział, że w piątek przedstawi założenia do projektów ustaw, które dotyczyć będą zarówno statusu sędziów, jak i przyszłego Sądu Najwyższego. Trudnych tematów w koalicji nie brakuje. Nie ma zgody m.in. w sprawie związków partnerskich i liberalizacji prawa aborcyjnego. Zgrzyt też na linii: minister funduszy regionalnych - premier w sprawie kredytu 0%. Tak różnorodna koalicja, z różnorodnymi programami - tego pogodzić się nie da, zwłaszcza że wiemy przecież, że budżet nie jest workiem bez dna. Koalicja ma się bardzo dobrze. Naturalną rzeczą jest to, że jeżeli mamy demokrację, to mamy dyskusję i debatę, jeżeli mamy różne grupy polityczne tworzące koalicję, to widzimy czasem różne drogi dojścia do tego samego celu. O rożnych drogach do kompromisu w sprawie wycinki drzew ograniczonej przez właśnie tę ministrę premier chce rozmawiać z branżą drzewną, która protestowała i pisała do szefa rządu, że to destrukcja polskiego leśnictwa. Oni po prostu zaproponowali, żeby możliwie wcześnie zorganizować takie spotkanie na dużą skalę. Z kolei z ludźmi kultury premier będzie rozmawiać o nowej ustawie medialnej i o mediach publicznych. To jest dobra praktyka, kiedy szef rządu odpytuje członków Rady Ministrów, poszczególne środowiska, jak jest zrealizowany program koalicyjny. W sumie ma się odbyć kilkanaście spotkań. Będzie w nich uczestniczyć premier. Oglądają państwo "19:30", już za chwilę - regionalne trzęsienie ziemi w Niemczech, a później jeszcze... Szkoła po nowemu. Na pewno może to pomóc skupić się na tym, co chcemy robić w przyszłości. Podstawy programowe obowiązujące do tej pory były zbyt szerokie. Jest to przedmiot nieobowiązkowy, daje nierówne szanse. Ruszyła rozbiórka kamienicy w Poznaniu. Roboty ręczne - myślę, że będzie to trwało do końca tygodnia. Myślę, że w 30 dni udrożnimy może tylko dla ruchu pieszego. Finał "Lata z Radiem i TVP". Miliony ludzi przy radiu, miliony przed ekranami telewizorów i setki tysięcy na tych imprezach. To jest najlepsza publiczność. Polityczne trzęsienie ziemi w Niemczech. Skrajnie prawicowa AfD zwycięża w wyborach do parlamentu Turyngii. W Saksonii jest drugą siłą. Niemiecki kanclerz Olaf Scholz mówi o gorzkim wyniku i wzywa do budowy rządów bez skrajnej prawicy. Ulice niemieckich miast zalewa fala protestów. Łączymy się z Magdaleną Gwóźdź-Pallokat. To oznacza przede wszystkim czerwoną kartkę dla rządu Scholza. Nigdy wcześniej partie tworzące rząd w Niemczech nie osiągnęły tak słabych wyników w wyborach w landach. To nie tylko wyraz sprzeciwu wobec polityki tych partii. To dowód skrętu w prawo niemieckiego społeczeństwa. Choć to tylko 2 z 16 landów to wynik tych wyborów ma znaczenie dla całego kraju. W przyszłym roku wybory do Bundestagu. Pierwszy raz od '45 roku wybory w niemieckim landzie wygrała skrajna prawica. "Historyczne zwycięstwo" - tak 33-procentowy wynik w Turyngii nazwał lider Alternatywy dla Niemiec. Bjoern Hoecke to były nauczyciel historii, którego nawet sąd pozwolił nazywać faszystą. Tylko w tym roku Hoecke został dwukrotnie skazany za głoszenie hasła SA - oddziałów szturmowych Adolfa Hitlera. Jesteśmy gotowi wziąć na siebie odpowiedzialność utworzenia rządu. To tradycja parlamentarna w Niemczech, że najsilniejsza partia zaprasza innych do rozmów. Na razie żadna partia do tych rozmów przystąpić nie zamierza. Ani w Turyngii, ani w Saksonii, gdzie AfD wprawdzie nie wygrała, ale depcze chadecji po piętach. wiemy, jak bardzo ludzie są rozczarowani tym, co dzieję się w Berlinie. Tu w Saksonii ludzie zaufali nam. Ale chadekom trudno będzie stworzyć rząd. Wykluczyli koalicję z Zielonymi i z Lewicą, pozostają im tylko socjaldemokraci i młoda partia byłej twarzy Lewicy Sahry Wagenknecht. Ludzie życzą sobie rządu, który zajmie się ich problemami również na szczeblu federalnym, czyli np. działaniem na rzecz pokoju, dyplomacji, sprzeciwi się stacjonowaniu amerykańskich rakiet. Zarówno AfD, jak i partia Wagenknecht chcą wstrzymania dostaw broni do Ukrainy i - choć inaczej - uderzają też w politykę migracyjną Niemiec i chcą rozmów z Rosją. Ludzie wybierają wrogie wobec Zachodu partie, to nie jest w byłej NRD niczym nowym, do tego dochodzi bratanie się z Rosją. Nie dlatego, że Niemcy ze wschodu znają się na Rosji, bo nie interesują się ani Polską, ani Ukrainą, ani Rosją, ale Putin jest największym wrogiem Zachodu. Federalna AfD została zaklasyfikowana jako potencjalnie ekstremistyczna, co oznacza, że służby mają prawo do jej inwigilacji. Ta partia nie powinna mieć w żadnym landzie większości. Z Polakiem mieszkającym w Goerlitz, tuż przy polskiej granicy, rozmawialiśmy przed wyborami. Nastroje w Saksonii nie napawały go optymizmem. Jak osiągną swój cel, to wezmą się również za Polaków, takie mam wrażenie. Ale na razie wynik tych wyborów kompromituje koalicję rządzącą. Zasłużyli na to. Nie potrafią prowadzić polityki, nie interesują się ludźmi. Są sami sobie winni. Wszystkiego dobrego! Ironiczne życzenia dla koalicji na kolejne wybory? Jeszcze w tym miesiącu do urn pójdą mieszkańcy Brandenburgii. Tu też spore szanse ma skrajna prawica. Odchudzona podstawa programowa, dzieci z Ukrainy obowiązkowo w klasach, zmiany dotyczące lekcji religii i koniec HIT-u. Nowy rok szkolny, po raz pierwszy pod wodzą ministry Barbary Nowackiej, to sporo zmian, z których cześć wywołuje polityczne spory. Jaka będzie szkoła po nowemu dla niemal 5 mln uczniów? Po 72 dniach czas wrócić w szkolne ławy. Dla jednych to będzie zupełnie nowy rozdział. Myślę, że to fajna przygoda, nowa szkoła, nowi nauczyciele. Dla innych - twarde lądowanie. Ten czas wolny uzależnia, a teraz wracamy do szarej normalności. Ministra edukacji narodowej Barbara Nowacka rok szkolny witała z uczniami mieleckiego technikum. Przed szkołą z takimi transparentami czekali na nią mieszkańcy, protestujący przeciwko zmianom w lekcjach religii. Od zarania historii była religia, dzięki wierze katolickiej jesteśmy tu i żyjemy w Polsce. Wrzesień przynosi elastyczne zasady organizacji tych zajęć. Dyrektorzy mogą teraz łączyć klasy, a ocena z religii nie będzie wliczana do średniej. To niewliczanie jest oczywiste, bo to jest przedmiot nieobowiązkowy. Dwie godziny tygodniowo - na razie zostają bez zmian. Ale w przyszłym roku szkolnym ma być jedna, co budzi kontrowersje. Dla tych wszystkich, którzy mówią, że religia jest nam niepotrzebna, i kiedy ktoś próbuje ją nam odebrać, to zarazem próbuje nam odebrać ważną, niezbywalną część polskości, której nam nigdy oddać nie wolno. O ile religia w szkołach rozbudziła podziały, odchudzona podstawa programowa oceniana jest wyłącznie pozytywnie. To pomoże nam skupić się na tym, co chcemy robić w przyszłości. Nikt nie zabroni nauczycielom przerabiać więcej, jeśli będzie czas, warunki, ale nikomu to odchudzenie o 20% nie zaszkodzi. Od jutra do placówek trafi też kolejnych 80 tys. ukraińskich dzieci objętych obowiązkiem nauki. Jest to grupa młodych osób, która zasługuje na szczególną uwagę i wsparcie. Wsparcie ma płynąć od samorządów. Ale te mogą nie być gotowe na pełnoskalową pomoc. Tylko 24 samorządy zatrudnią psychologa lub nauczyciela z Ukrainy, czyli tylko 1% szkół daje możliwość temu dziecku z kimkolwiek porozmawiać. Dodatkowymi zajęciami w klasach 4-8 będą te z udzielania pierwszej pomocy. Musicie mówić dorosłym: "nie denerwujcie się, podejdźcie do tej osoby, pozycja boczna ustalona. Młodsi uczniowie zrealizują je w ramach przyrody. Cześć z nich zna już zasady, bo nauczyciele organizowali takie spotkania. Rozpoczynający się rok szkolny to rok zmian. Wśród nich także wykreślenie przedmiotu historia i teraźniejszość z planu lekcji uczniów szkół ponadpodstawowych. To również wdrożenie Standardów Ochrony Małoletnich. Zmasowany atak na Kijów. Są poszkodowani, zniszczono meczet i stację metra. Kilkadziesiąt pocisków i dronów zostało zestrzelonych przez Ukraińców. Także polskie wojsko kolejny raz poderwało myśliwce. A minister spraw zagranicznych mówi o obowiązku ochrony swoich obywateli i zestrzeliwaniu rosyjskich rakiet zanim wlecą nad terytorium Polski czy innych krajów graniczących z Ukrainą. Niebo nad Kijowem. Rosjanie przeprowadzili zmasowany atak zaledwie kilka godzin przed pierwszym dzwonkiem w ukraińskich szkołach. Poranek zaczął się od eksplozji. Trzęsły się jej ręce. Ale i tak musimy iść do szkoły. Tu zamiast zajęć była ewakuacja. Odłamki rakiety spadły na kompleks uniwersytecki w południowej części Kijowa. Natychmiast poszliśmy do schronu w akademiku, potem było słychać wybuchy, wszyscy krzyczeli. Tylko ukraińską stolicę Kreml zaatakował kilkudziesięcioma rakietami i dronami. Polskie wojsko kolejny raz poderwało myśliwce. W wywiadzie dla "Financial Times" szef MSZ Radosław Sikorski stwierdził, że Polska musi chronić swoich obywateli. Dlatego ma obowiązek zestrzeliwać nadlatujące rosyjskie pociski zanim wejdą w naszą przestrzeń powietrzną. Członkostwo w NATO nie uchyla odpowiedzialności każdego kraju za ochronę własnej przestrzeni powietrznej - to nasz własny konstytucyjny obowiązek. W Ukrainie alarmy ogłoszono dziś nawet w obwodach graniczących z Polską. Eksplozje - oprócz obwodu kijowskiego - było słychać też w charkowskim i sumskim. Tyle zostało z placówki edukacyjnej w Sumach po uderzeniu rosyjskiej rakiety. Wszędzie był pył, słyszałam uderzenie i dźwięk pękającego szkła. Wszystkie ukraińskie szkoły, które dziś działają, są świadectwem siły Ukrainy - mówi Wołodymyr Zełenski. Z premierem Holandii odwiedził szkołę w Zaporożu. Jestem pewny, że zapanuje pokój - tak szybko, jak to możliwe. W Rosji młodzież rok szkolny zaczęła wykładem Putina. Ofensywę w obwodzie kurskim nazwał prowokacją. Ukraińców - bandytami. Ceną za ukraińską operację w rosyjskim obwodzie kurskim jest Pokrowsk. Rosjanie są już około 10 km od granic miasta. To kluczowy węzeł logistyczny dla obwodu donieckiego i jeśli zostanie zajęty, prawdopodobnie wydłuży i utrudni ukraińskie linie zaopatrzeniowe. Na froncie toczy się prawie 200 bitew dziennie. Najważniejszą rzeczą jest teraz zadać okupantowi maksymalne straty. Wczoraj Ukraińcy przeprowadzili największy od początku wojny atak dronów na terenie Rosji. Celem były dwie elektrownie i rafineria - oddalona zaledwie o 15 km od Kremla. Ale takie zdjęcia nie zniechęcają Rosjan do Putina. Poparcie dla wojny sięga 78%. Po pożarze jest jak domek z kart. W Poznaniu ruszyła rozbiórka kamienicy przy ul. Kraszewskiego 12. Prace mają potrwać 30 dni. Na miejsce ściągnięto specjalistyczny sprzęt. W pożarze, do którego doszło w ubiegłym tygodniu, zginęło dwóch strażaków. Według "Gazety Wyborczej" w piwnicy pod spaloną kamienicą serwisowano m.in. akumulatory straży pożarnej. Cegła po cegle. Ruszyła rozbiórka doszczętnie spalonej kamienicy na poznańskich Jeżycach. To, co z niej zostało, zwłaszcza niestabilna ściana szczytowa, grozi zawaleniem. Dlatego ten odcinek ulicy to od 8 dni zamknięta dla ruchu strefa zero. Tak będzie aż do końca rozbiórki. Na razie nie można nawet użyć maszyn. Roboty ręczne - myślę, że to będzie trwało do końca tygodnia. Zobaczymy, jak będzie zachowywała się ta ściana podczas robót rozbiórkowych. Będą prowadzone piętro po piętrze. Gruz trafi na specjalny plac, gdzie będzie badany przez biegłych. W sprawie przyczyn pożaru i eksplozji trwa prokuratorskie śledztwo. Najważniejsze dowody są w piwnicy. Jak ustaliła "Gazeta Wyborcza", tragedię mogły spowodować magazynowane tam akumulatory. Piwnice miała nielegalnie zaadaptować firma zajmująca się serwisowaniem akumulatorów. Z jej usług miała nawet korzystać - według "Wyborczej" - poznańska straż. Były jakieś nakazy wydawane wobec jakiegokolwiek przedsiębiorcy, który miał tam lokal? Nie, nie były. - Nie było żadnych nakazów? - Nie. Czyli kontrole nie wykazały nieprawidłowości? - Nie, nie było. Staż pożarna tłumaczy, że nie ma ustawowego obowiązku kontrolowania budynków mieszkalnych. Nawet jeśli jest w nich prowadzona działalność gospodarcza. Problem dostrzega prezydent Poznania. W kamienicach, które należą do zasobu miejskiego, poprosiłem o sprawdzenie, czy tam, gdzie są też funkcje mieszkalne, prowadzone są usługi, które mogłyby być niebezpieczne. Rozbiórka została wyceniona na ponad milion złotych. Zarządca nie ma jeszcze pełnego finansowania od ubezpieczyciela kamienicy, który wymaga podpisów wszystkich - trzech - współwłaścicieli. Z udziałowcem z zagranicy nie było kontaktu od dekad, trwa ustalanie jego spadkobierców. Nie zatrzyma to jednak prac, jest plan B. Będzie polegał oczywiście na wykonaniu zastępczym. Wtedy te środki będą musiały być wydatkowane z budżetu państwa. Nadzór budowlany dał zarządcy na rozbiórkę 30 dni. Myślę, że w 30 dni udrożnimy może tylko dla ruchu pieszego Kraszewskiego jedną część. Natomiast zakończenie prac tu na miejscu to raczej połowa października. Czekają na to mieszkańcy ewakuowanych sąsiednich kamienic i właściciele biznesów ze strefy zero. Pozornie nic groźnego. Zwykłe zdjęcia, często zrobione w niezwykłych okolicznościach. Dziś np. z pierwszej podróży z plecakiem do szkoły albo z wakacji. Ponad 60 najpopularniejszych polskich artystów, największe przeboje, spotkania z gwiazdami i pikniki rodzinne. Wakacje upłynęły pod znakiem "Lata z Radiem i TVP" z finałem na Błoniach Nadwiślańskich w Grudziądzu. Dziękujemy państwu za obecność. Jak było? Osiem tygodni, osiem miast, ponad 60 topowych artystów. Tłumy publiczności i największe przeboje. To bilans trasy "Lata z Radiem i TVP", pierwszej od lat zrealizowanej z takim rozmachem wspólnej inicjatywy radia i telewizji publicznej. Czekałem na to i wierzyłem, że się uda, namawiałem wszystkich i to się udało. To są miliony ludzi przy odbiornikach, miliony ludzi przy radiu, przed ekranami telewizorów i setki tysięcy na tych imprezach. Zaczęło się pod Tatrami. 13 lipca koncert w Zakopanem na antenie Dwójki oglądało 1 mln 13 tys. ludzi. Pokazywaliśmy miasta, ich atrakcje i tradycje. Nie sposób ominąć tak wspaniałą imprezę, fajnie, że Białystok jest dostrzegany przez telewizję, przez artystów. Pokazywaliśmy miasta, ich atrakcje i tradycje. Byliśmy blisko widzów, a widzowie - blisko swoich ulubieńców z ekranu. Udało nam się z "Pytaniem na śniadanie" Myślę, że to jest najlepsza publiczność, z którą można się spotkać. Nie ta, która przychodzi do studia, tylko ta, do której my jedziemy. Koncertom towarzyszyły pikniki rodzinne, inicjatywy ekologiczne i edukacyjne. Dokładnie jak w książkach o Tytusie, gdzie Papcio Chmiel mówił, że nasze książki mają nie tylko bawić, ale i uczyć, uczyliśmy. Razem z TVP Info sprzątaliśmy akweny wodne, a dzięki współpracy ze strażą pożarną uczyliśmy się pierwszej pomocy. Hasło TVP "Bądźmy razem" właśnie wpisuje się w tę trasę, ponieważ właśnie my wszyscy jako ludzie powinniśmy się zawsze trzymać, bez względu na poglądy, opinie, jesteśmy zwykłymi ludźmi, uśmiechamy się, żyjemy w tym samym państwie i fajnie, że byliśmy razem w tym czasie. I choć wakacje już za nami, to za rok telewizję znowu połączy "Lato z Radiem", a TVP Info będzie odwiedzać kolejne polskie miasta już na jesieni. To jest telewizja, jaką chciałbym robić, chciałbym widzieć, to jest telewizja otwarta, telewizja, która jest wśród ludzi. To jest coś fenomenalnego, to, w jaki sposób ludzie nas przyjmują, to, jak chodzą po mieście w koszulkach z nadrukiem "TVP", "Pytanie na śniadanie", jak się cieszą, jak robią zdjęcia, jaka jest atmosfera, to naprawdę serce rośnie. Do Grudziądza na ten finałowy koncert i imprezy towarzyszące przyjechało 40 tys. ludzi. Podobnie było w innych miastach. Ten obrazek 20 tys. ludzi przede mną to było coś niesamowitego. To, co później działo się na rynku, że Tarnów żyje, że coś się dzieje, to jest coś, czego nie zapomnimy na pewno. Wszystkie koncerty zgromadziły przed telewizorami niemal 10 mln widzów. Ja już państwu dziękuję. Czas na "Pytanie dnia". U Justyny Dobrosz-Oracz dziś Ryszard Balicki, członek Państwowej Komisji Wyborczej.