Prezydent w drodze do Stanów Zjednoczonych i długa lista rozbieżności z rządem. Drobne uszczypliwości i duże szpile - Pis i Konfederacja walczą o wyborców. Niesportowe zachowanie kibica po meczu polskiego tenisisty. Format będzie prezydencki, gabinet owalny, rozmowy ważne. Karol Nawrocki leci do Waszyngtonu w pierwszą zagraniczną podróż. Polski rząd wyposażył go w instrukcje, bo w końcu prowadzi politykę zagraniczną, ale w środowisku pana prezydenta więcej było z tych instrukcji kpin niż analizy. Szef polskiego MSZ też w Ameryce, spotyka się ze swoim odpowiednikiem. Ile trzeba samolotów, by robić dyplomację na raty? Pierwsza zagraniczna podróż prezydenta. Kierunek - Stany Zjednoczone. Karol Nawrocki ma spotkać się z prezydentem Donaldem Trumpem. Rząd ma swoje oczekiwania względem głowy państwa. Oczywiście bezpieczeństwo Polski jest tu absolutnie kluczowe. Agenda tych rozmów w głównej mierze będzie dotyczyła bezpieczeństwa. Stany Zjednoczone są naszym kluczowym sojusznikiem. Kancelaria Prezydenta zapowiada też rozmowy o współpracy gospodarczej, w tym bezpieczeństwa energetycznego, współpracy przemysłów zbrojeniowych, sojuszy, ale i pomocy Ukrainie. Wskazując na przyczyny tej agresji, wskazując na agresora, jakim jest Federacja Rosyjska. Zależy nam, aby pan prezydent opowiedział o faktycznych celach Putina w Ukrainie i zabiegał o sprawiedliwy pokój. W tym miejscu kończą się punkty wspólne, a zaczyna protokół rozbieżności. Choćby w kwestii, kto prowadzi politykę zagraniczną rządu. Przekazałem panu prezydentowi przed jego wyjazdem do Waszyngtonu jeszcze raz potwierdzenie, że rekomendacje rządu przygotowane na wizytę pana prezydenta pozostają w mocy. Chodzi o stanowisko rządu, które trafiło do mediów, choć nie powinno. Od 1989 roku nie było takiego idioty, który jadąc, chciałby swoje stanowisko ujawniać wczesniej. Kancelaria Prezydenta obwinia ministra spraw zagranicznych, że nie utajnił dokumentu, krytykuje stanowisko rządu i twierdzi, że o agendzie spotkania decyduje prezydent. Jakaś konstrukcja, gdzie ktoś może wydawać jakieś intsrukcje, w ogóle słowo instrukcje jest tutaj nie na miejscu. Jakieś instrukcje dla prezydenta, to znaczy, że nie zna polskiej konstytucji. Zgodnie z konstytucja politykę zagraniczną prowadzi rząd. Prezydent reprezentuje kraj i współdziała z Radą Ministrów. Rząd uchwala stanowisko Polski w konkretnych sprawach, na konkretne rozmowy i zgodnie z konstytucją prezydent reprezentuje Polskę w ramach tego stanowiska. Głos z Pałacu Prezydenckiego może sprawiać wrażenie, że Polska ma dwie koncepcje polityki zagranicznej. Mam nadal nadzieję, że prób tworzenia takiej polityki zagranicznej nie będzie, ponieważ jeśli istnieje dwutorowa polityka zagraniczna, to osłabia państwo. O innej wizji prezydenta na politykę zagraniczną świadczy też skład polskiej delegacji. Razem z głową państwa będą jego najbliżsi współpracownicy, ale i europoseł PiS-u. Ja ubolewam, że to bardziej wygląda na wizytę partyjną niż wizytę piuerwszego obywatela RP. Dla przedstawiciela MSZ-tu wyższej rangi w delegacji zabrakło miejsca. Choć do tej pory był to zwyczaj. Prezydencki minister zaprzecza. Zwyczaj to jest coś powtarzalnego, na co wszyscy się zgadzamy i co jest powtarzane przez wiele, wiele lat. I tak przeważnie było. Do teraz. Towarzyszyłem wielokrotnie prezydentowi Dudzie i zawsze podczas wizyt oficjalnych głowy państwa był ktoś z kierownictwa MSZ przy boku prezydenta obecny. Szansa na wspólne działanie była, bo w Stanach z wcześniej umówioną wizytą przebywa szef MSZ Radosław Sikorski, który spotkał się ze swoim amerykańskim odpowiednikiem. Realizacja polityki zagranicznej w porozumieniu rządu i pana prezydenta to jest gwarant sukcesu. Zwłaszczażze chodzi o kwestie kluczowe, jak siły USA na Starym Kontynencie. I sprawczości w tym zakresie rząd oczekuje od prezydenta. Aby pan prezydent zapobiegł redukcjom amerykańskich wojsk w Europie, w szczególności w Polsce. Szanse są, ale mogą się wiązać choćby z zakupami amerykańskiego uzbrojenia. Politykę obronną Polski także kształtuje rząd. Dziś na Florydzie amerykański sekretarz stanu Marco Rubio spotkał się z szefem polskiej dyplomacji Radosławem Sikorskim. Politycy uczestniczyli w uroczystości ogłoszenia tegorocznej laureatki nagrody Solidarności imienia Lecha Wałęsy. Została nią kubańska opozycjonistka Berta Soler. Marcin Antosiewicz jest w Miami. Czy Radosław Sikorski zostaje w Miami, czy leci do Waszyngtonu i wejdzie jutro z prezydentem do Białego Domu? Wicepremier złożył taką ofertę 2 tygodnie temu, ale nie doczekał się odpowiedzi. Ale jest w gotowości. On może dolecieć na jutro do Waszyngtonu. Dziś spotkał się z sekretarzem stanu. Amerykanie dokładnie wiedzą o emocjach w polskiej polityce i poprzez to spotkanie chcieli pokazać, że w Polsce rozmawiają ze wszystkimi. W 45. rocznicę powstania Solidarności widzimy majstersztyk polskiej dyplomacji. Polska opozycja demokratyczna dostała wsparcie nie tylko duchowe, ale też materialne z USA. To była dobra inwestycja. Dzięki temu jesteśmy w stanie pomagać innym. Jestem wdzięczny. Polski rząd to niezwykły sojusznik na rzecz wolności. Oczywiście są inne kraje, które wyzwoliły się z jarzma tyranii, ale nie ma żadnego kraju na całym świecie, który był bardziej pomocny, bardziej sprzymierzony z nami niż Polska. Wręczenie polskiego pokojowego Nobla kubańskiej dysydent c na Florydzie. W czasie rozmowy polski wicepremier złożył propozycję, by Polska dołączyła do grupy państw G20. Decyduje o tym prezydencja, którą w przyszłym roku obejmują USA. Marco Rubio dał zielone światło. Na 195 państw na świecie jest takich 20 i Polska jest jednym z nich. Dołączyliśmy do ekskluzywnego klubu państw bilionerów. I to powód do dumy - mówi polski premier. W praktyce oznacza to, że nominalny polski PKB przekroczył barierę biliona dolarów. Wzrost PKB o 3,4% w drugim kwartale 2025 roku należy też do najwyższych w Europie. Ten wzrost wyjątkowy, bijemy na głowę wszystkich i to jest od końca 2023 roku, mówimy o okresie do dzisiaj, do końca 1 kwartału 2025. To się pokrywa z czasem naszych rządów, że ludziom rekordowo, w porównaniu do wszystkich innych państw rozwiniętych wzrosła ilość pieniędzy w portfelach. Mam taki prezencik, domyślicie się dla kogo. Tu jest Polska, a tu są Niemcy. A Szwecja jest nawet na minusie. Wszyscy mamy powody do satysfakcji. Kiedy trzeba było pożyczyć od Konfederacji wyborców dla Karola Nawrockiego w drugiej turze wyborów, Konfederacja była dla PiS-u ideowym partnerem, młodszą siostrą, odrębną, ale jednak nadal prawą alternatywą. Dziś jedni wiedzą, że bez nich żaden prawicowy rząd nie powstanie, a drudzy, że to się może udać, ale najpierw trzeba konkurencję zepchnąć z kilkunastu procent do góra ośmiu. Jak z duetu zrobił się pojedynek? Wakacje należą się każdemu - nawet prezesowi największej partii opozycyjnej. Jarosław Kaczyński - jak co roku - wybrał pobyt z przyjaciółmi na Pomorzu Zachodnim. To chyba oczywista oczywistość, że każdy rozgarnięty wybierze #PiwozPJK, a nie żadnym Mentzenem. Tak towarzyszący prezesowi Joachim Brudziński nawiązał do słynnego już piwa z Mentzenem. Wpis opatrzył hasztagiem "sigma", czyli młodzieżowym określeniem osoby wybitnej. Chłopaki, weźcie się do roboty. Wakacje się skończyły, przestańcie opowiadać o piwie, weźcie się do roboty. Politycy i bez rad wzięli się do pracy. Na prawicy wojna. Jarosław Kaczyński wydał wojnę Konfederacji i widać, że posłowie PiS stosują się do tego. Poseł Konfederacji nawiązuje choćby do takich wypowiedzi. Mentzen ma być premierem? Nie! Sławomir Mentzen to młody Balcerowicz. Ja bym to ocenił może jeszcze ostrzej. Ostro za to w odpowiedzi ruszyła kampania Konfederacji. Politycy odcinają się od Prawa i Sprawiedliwości. Pis wprowadzał nowe podatki, my jesteśmy za niskimi i prostymi podatkami. Więc tak, prezesie Kaczyński, nie jesteśmy tacy sami i nie będziemy. Władzy nie zdobyli, raczej chcą się o nią bić, a biją się z opozycją i ze swoim, wydawałoby się, do tej pory potencjalnym koalicjantem. Nic tylko kupić popcorn i otworzyć piwo. Piwo w tej historii to słowo kluczowe. Ostatnio z formuły debaty przy alkoholu ze Sławomirem Mentzenem skorzystał Mateusz Morawiecki - mimo że sam zaznaczył... Nie powinien był tu przychodzić. W PiS po tym spotkaniu zdania co do udziału w takim formacie byłego premiera podzielone. Słyszałem reakcję prezesa Kaczyńskiego. Myślę, że dostrzegł to i docenił, że warto przedzierać się przez bańki. Bo przecież chodzi o władzę. Według najnowszego sondażu dla Onetu rządzenie byłoby niemożliwe bez udziału Konfederacji. I PiS, i Koalicja Obywatelska do stabilnej większości jej potrzebują. To ugrupowanie, które będzie chciało realizować program Konfederacji, będzie naszym koalicjantem. Mam nadzieję, że to będzie premier z PiS, ale możne trzeba będzie szukać innego rozwiązania. PiS i Konfederacje póki co więcej dzieli niż łączy. Na razie to są takie delikatne kuksańce, ale przyjdzie moment i czas, że ta wojna i walka będzie coraz bardziej brutalna. Chcą zniszczyć wszystkich. To, co zawsze robił PiS ze swoimi koalicjantami. Z Ziobrą, Gowinem. Po porostu ich zaduszał i to samo chcą zrobić z Konfederacją. Plany prezesa pozostają tajne - choć, jak przekonuje Joachim Brudziński, na urlopie wyznaczył kurs i nowe zadania. Bezpieczny obowiązek. Do 16. roku życia każdy uczestnik ruchu drogowego będzie musiał mieć kask. Obowiązek, tak jak obowiązek zapinania pasów, jest słuszny i potrzebny. Budowanie potencjału. Nasz cel jest jasny. NATO musi być silne. Nie możemy sobie pozwolić na historię sprzed kilku dekad, że nie będziemy w stanie obronić swojego państwa. Będzie miał kto uczyć tego przedmiotu. Może nie być kogo. Wychowanie zdrowotne to nowość roku szkolnego i obszar ideologicznej burzy z frontem na linii rząd - Kościół - prawica. Episkopat wezwał do bojkotu, bo przedmiot to samo zło i deprawacja, prawica podjęła wątek, bo to w końcu rządowy wymysł, a ekspertów nikt nie chce słuchać, choć pokazują proporcje zdrowej wiedzy. Wiedzy, której bardzo ważnym ludziom też brakuje. Pogotowie - 999. To wiedza na wagę życia, o czym przekonała się mama Jasia. Kiedy straciła przytomność, jej syn natychmiast wezwał pomoc. Gdyby nie Jaś, to nie wiem, jakby się skończyło. Jak udzielić pierwszej pomocy, to jedno z zagadnień w programie edukacji zdrowotnej. Największy nacisk położono na temat zdrowia, w tym także psychicznego, odżywiania i walki z uzależnieniami. Mamy bardzo ważny moduł związany z uzależnieniem behawioralnym, z używaniem technologii cyfrowej, zagrożeniami, ktore niesie Internet, przemoc, cyberprzemoc. Były obawy o braki kadrowe. Jednak dane Fundacji GrowSPACE pokazują, że niemal 70% etatów nowego przedmiotu jest obsadzonych, a 2/3 gmin jest przygotowanych na nowe zajęcia. Problemem może być frekwencja. Mój starszy syn będzie wypisany. O to zaapelował w liście otwartym episkopat, sugerując, że to demoralizacja dzieci. Chodzi przede wszystkim o to, że wychowanie seksualne jest oddzielone od kwestii małżeństwa i rodziny. Eksperci przypominają, że edukacja seksualna to zaledwie 1/11 zagadnień poruszanych podczas zajęć. Te lekcje mają taki szeroki zakres tematyczny, że jeżeli ktoś ma problem światopoglądowy, to niech nie wyśle dziecka na tę jedną lekcję. Prof. Marcin Czech przypomina: 25% dzieci i młodzieży ma nadwagę lub otyłość, co piąty nastolatek zmaga się z depresją. Rodzicom radzi, by sami zapoznali się z tematyką zajęć. Zdecydowałam, że moja córka będzie brała udział w tych zajęciach. Tak zrobiła Agnieszka Stankiewicz i nie ma wątpliwości. Będą wiedzieli, dlaczego czują się zmęczeni, jak poznać, że jedzenie jest zepsute, jak czytać etykiety. My nie mieliśmy takich przedmiotów i bardzo żałuję. A braki w wiedzy widać u dorosłych, nawet w telewizyjnym studiu. Czym różni się okres od owulacji? Nie pamiętam, nie interesowałem się tym, nawet na biologii. Nie będę wchodził w te tematy. Poseł Adrian Witczak, z wykształcenia nauczyciel biologii, zapowiada, że w poniedziałek przeprowadzi lekcję edukacji zdrowotnej w Sejmie. Edukacja zdrowotna nie jest obowiązkowa. Na decyzję rodzice mają czas do 25 września. Idą ważne zmiany w prawie o ruchu drogowym. Niektóre może na wagę ludzkiego życia, bo gdy się dwóch ludzi na hulajnodze zderza z ciężarówką, to nie dziwi ani finał, ani przyczyny tragedii. Dzieci na rower czy hulajnogę tylko w kasku. Za kółko będzie można wcześniej, ale pod pewnymi warunkami, a mistrzowie prostej z za ciężką nogą szybciej stracą nie tylko pieniądze, ale i prawo jazdy. Przepis to nie tarcza, ale prawo musi być szybsze od hulajnogi. Błonie-Wieś pod Warszawą. I tragiczny finał nocnej przejażdżki hulajnogą elektryczną. Jednym pojazdem jechały dwie osoby. Bez kasków. I bez szans w zderzeniu z ciężarówką. W wyniku odniesionych obrażeń obaj mężczyźni w wieku 32 i 21 lat zmarli na miejscu zdarzenia. Od stycznia do 1 września doszło do niemal 850 wypadków z udziałem e-hulajnóg. Siedem osób zginęło. Ponad 770 zostało rannych. Rośnie liczba pacjentów z urazami po hulajnogach. Lawinowo. Przyznaje doktor Aldona Chloupek, która zajmuje się urazami twarzy i czaszki. Podczas wypadku na hulajnodze elektrycznej to najbardziej zagrożone części ciała. To nie są tylko takie komplikacje, że na chwilę obecną i teraz, tylko one potrafią być na całe życie, co jest niestety dla ludzi młodych kalectwem. Z takiego spotkania trudno wyjść bez szwanku. Koło Złotoryi e-hulajnoga czołowo zderzyła się z osobówką. Poszkodowany trafił do szpitala. Małe koła, duża masa, duża prędkość, brak stabilizacji. Jest naprawdę niebezpiecznie. To nie jest zabawka. Choć często używana przez dzieci i młodzież. I to ich dotyczą zmiany w przepisach, którymi zajął się dziś rząd. Do 16. roku życia każdy uczestnik ruchu drogowego będzie musiał mieć kask. Każdy, czyli także rowerzysta. Chyba że będzie jeździć pod nadzorem rodziców. Inaczej policja może wystawić stuzłotowy mandat. Liczymy na to, że na początku to będą upomnienia i przede wszystkim mam nadzieję, że jak najwięcej osób będzie stosowało te kaski. O czym przypominano podczas wakacji w takich miasteczkach ruchu drogowego. To akcja "Kask nie boli" Fundacji TVP i TVP Info. Najważniejsza jest edukacja. To, że nosimy kask, powinno wynikać z naszych potrzeb, a nie tylko z samego ryzyka kary. To nie jedyna propozycja zmian w przepisach dla młodych ludzi. 17-latkowie wkrótce będą mogli ubiegać się o prawo jazdy. Kiedyś taka możliwość w Polsce była, 20 kilka lat temu. Wracamy do tego rozwiązania. 17-latek będzie mógł usiąść za kółkiem tylko pod nadzorem doświadczonego kierowcy. Wolałbym zobaczyć młodego człowieka 17-letniego w samochodzie niż na hulajnodze elektrycznej. Choć z młodymi kierowcami bywa różnie. Za ten rajd koło Leszna w Wielkopolsce 18-latek stracił prawo jazdy. Które odebrał 6 godzin wcześniej. Kto chce pokoju, powinien tam być, bo tam dobrze przygotowują na wojnę. Ruszył Międzynarodowy Salon Przemysłu Obronnego w Kielcach. Ponad 800 firm zbrojeniowych prezentuje tysiące konstrukcji i rozwiązań do prowadzenia wojny. Polska Grupa Zbrojeniowa ma tam swoją ekspozycję i ma co pokazać, bo rozłożyła się na 4000 m2. O biznesie w barwach ochronnych - Igor Sokołowski. To pokaz siły europejskiego i światowego przemysłu obronnego. W Kielcach rozpoczął się 33. Międzynarodowy Salon Przemysłu Obronnego. To miejsce, które jest wydarzeniem o charakterze militarnym, gospodarczym i dyplomatycznym, a przez to jest wydarzeniem strategicznym dla bezpieczeństwa państwa polskiego, naszych sojuszników wschodniej flanki NATO i UE. Ponad 800 firm z 35 państw i prezentacja tego, co niezbędne na współczesnym polu walki. Systemy na potrzeby wojsk lądowych, sił powietrznych, także jeżeli chodzi o elementy dla marynarki wojennej, rozpoznanie, radiolokacja, oczywiście bardzo dużo dronów, systemów antydronowych. Ale to nie tylko wystawa najnowocześniejszego sprzętu. To także budowanie kontaktów, zakulisowe negocjacje i podpisywanie kluczowych umów, takich jak ta. Ministrowie obrony Polski i Szwecji podpisali list intencyjny dotyczący m.in. wspólnego operowania na Bałtyku. Myślę, że nasz cel jest jasny. NATO musi być silne, zdolne bronić każdego skrawka naszego terytorium. Jest to możliwe m.in. dzięki Polsce, która jest liderem Europy, jeśli chodzi o inwestycje w przemysł obronny. I na tym polu chcemy rozwijać współpracę. Inwestycje to także rozwój rodzimego przemysłu obronnego, którego liderem jest Polska Grupa Zbrojeniowa. Wśród prezentowanych tutaj przez naszą zbrojeniówkę sprzętów jest m.in. kilkanaście najnowocześniejszych pojazdów gąsienicowych i kołowych. Po raz pierwszy eksponowany jest ten nowy pływający bojowy wóz piechoty Borsuk. A to tylko część potencjału polskiego giganta. Dużo się mówi o technikach dronowych, o systemach zabezpieczeń antyrakietowych, antydronowych. My się w to jako PGZ wpisujemy, bo uważamy, że dla polskiego bezpieczeństwa jest to istotne. Tak jak sprawdzenie sprzętu w praktyce. Właśnie ruszyły ćwiczenia Żelazny Obrońca. To największe manewry Wojska Polskiego realizowane na poligonach w różnych częściach kraju. Ważnym filarem wzmacniania naszego potencjału ma być także europejski plan obronny. Liczymy na ponad 100 mld zł, które mogą zasilić polski budżet na wydatki obronne. Decyzje nastąpią w listopadzie tego roku. A Polska tylko w tym roku zainwestuje w obronność rekordowe 200 mld zł. Społeczeństwo wyczuwa, że to jest ten czas, że nie możemy sobie pozwolić na historię sprzed kilku dekad, że nie będziemy w stanie obronić swojego państwa, jeżeli takie zagrożenie by się pojawiło. Bo historia już nie raz pokazała, że spokojny sen wart jest każdych pieniędzy. Korespondent wojenny to nie jest spokojna robota, ale napis PRESS na kamizelce dawał ochronę. Do czasu. Ta wojna to chyba wstydliwa rzecz dla Izraela, bo od kul giną ci, którzy pokazują, jak się toczy - dziennikarze. Tel Awiw mówi o manipulacjach Hamasu, ale głodzone dzieci i ich ginący rodzice to nie manipulacja, tylko fakty. Świat na razie tylko protestuje, ale są też pomysły na biznes. To Sally Thabit - palestyńska dziennikarka. Każdego dnia dokumentuje piekło Palestyńczyków w Gazie. Oczy świata zwrócone są na Gazę, ale ten obraz staje się coraz bardziej niepełny. Bo Izrael od miesięcy ogranicza wjazd zagranicznych dziennikarzy. Palestyńscy reporterzy są jedynymi, którzy relacjonują to, jak wygląda wojna w Gazie. Wielu zapłaciło za to najwyższą cenę. Pokazujemy skutki okupacji, obalamy propagandę Izraela. Dlatego jesteśmy dla nich celem. Od początku wojny w Gazie zginęło ponad 200 dziennikarzy. To symbol sprzeciwu mediów z całego świata - czarne okładki gazet i czołówki portali internetowych, na wszystkich ten napis. W tempie, w jakim izraelska armia zabija dziennikarzy w Strefie Gazy, Do protestu dołączyło ponad 250 redakcji z 70 krajów. To pokazuję skalę szoku w naszym środowisku zawodowym. Tel Awiw nazwał apel politycznym manifestem przeciwko Izraelowi. Doniesienia, które widzimy w światowych mediach na temat Strefy Gazy, Ale codzienność w Gazie wygląda dramatycznie. Tylko w ciągu ostatnich 24 godzin w Strefie Gazy zginęło 40 osób. Już jesteśmy martwi, tylko czekamy na swoją kolej. Ofensywie sprzeciwiają się kolejne kraje. Wielka Brytania rozważa uznanie suwerenności Palestyny. Taki krok zapowiedziała właśnie Belgia. Niespodziewanie w Tel Awiw uderzył też jego największy sojusznik - Donald Trump. Stwierdził, że wojna w Strefie Gazy szkodzi Izraelowi i widać to w Kongresie. Izrael miał najsilniejsze lobby, jakie kiedykolwiek widziałem. Mimo krytyki Amerykanie wspierają Izrael w wojnie z Hamasem i mają w tym interes. Riwiera Bliskiego Wschodu. Pomysł wybudowania jej na gruzach Gazy Trump ogłosił już w lutym. I opublikował wygenerowany przez sztuczną inteligencję filmik. Teraz dziennikarze "The Washington Post" dotarli do konkretnych planów. Nadzór Amerykanów nad Strefą Gazy przez 10 lat. Wybudowanie ośrodka turystyki i technologii. Przesiedlenie Palestyńczyków. Waszyngton chce przez 10 lat nadzorować enklawę. Na jej gruzach wybudować futurystyczny ośrodek turystyki i technologii. Chodzą po korytarzach galerii handlowych w kamizelkach z napisem "Szon Patrol". Co to znaczy, opowiemy za chwilę, ważne, że filmują młode dziewczyny, których strój uznają za wyzywający, wrzucają w sieć i pielęgnują hejt. Pryszczaci talibowie znad Wisły mogą nie pamiętać, że popełniają przestępstwo, ale powinni pamiętać, że na patrolu można trafić na tatę obrażanej dziewczyny, a wtedy kamizelka to może być za mało. Pojawiają się w galeriach, na osiedlach i polują na dziewczyny, które ich zdaniem są ubrane w sposób wyzywający. Nazywają je szonami i dręczą w sieci: publikują zdjęcia i obrażają. Mieliśmy wczoraj jedno zgłoszenie takiego przypadku w naszej sferze. Jest to bardzo groźne. To jest przemoc rówieśnicza. "Szon patrol" - kolejny niepokojący trend z Tik Toka. Jak niebezpieczny, pokazuje fala zgłoszeń przemocy w aplikacji Kids Alert. Słowo "szon" to skrót od wulgarnej obelgi na K. Zostało ucięte w połowie, by obejść cenzurę platform społecznościowych. W sieci krążą już setki filmów, do tego tysiące hejterskich komentarzy. Skojarzyło mi się to z bardzo znanym serialem "Opowieść podręcznej", gdzie kobiety żyły w wiecznym strachu i niestety zbliżamy się do tej dystopii pokazanej w serialu. Eksperci porównują patrole do policji moralności rodem z Iranu czy Afganistanu. Tyle że to Bielsko-Biała i okolice. Widziałyście taki domniemany patrol? Widzieliśmy w Czechowicach-Dziedzicach dużo. Ciało nie powinno być więzieniem - podkreślają ekspertki. Według twórczyni internetowej Kai Gołuchowskiej tego typu trendy to odbicie kultury oceniania i piętnowania kobiet. Zawsze się zwracało uwagę, że dziewczynka ma za krótką spódniczkę, a już najgorzej, kiedy zwracało się uwagę, że to może rozpraszać chłopców. Jaki to daje przekaz? Że ich ciała powinny dawać estetyczną przyjemność innym. A to nie jest prawda. A po drugie, że ich ciała są pod ciągłą oceną. "Szon patrol" to nie żart, to przemoc psychiczna, która zostawia ślady równie głębokie jak ta fizyczna. Jeśli doświadczyłyście znęcania się w sieci, pamiętajcie: KidsAlert, Niebieska Linia i telefon alarmowy 112 to właściwy adres. Nie czekajcie. Sprawę monitoruje Ministerstwo Cyfryzacji. Hejt w sieci to przestępstwo. Za które grozi grzywna, ograniczenie wolności, a nawet więzienie. Szlachetna sportowa rywalizacja i głód emocji wysyłają kibiców na trybuny. Bez nich sport nie miałby sensu, a z pewnością wiele by stracił. Choć bez niektórych kibiców sport by sobie jednak poradził. Trochę wstyd, bo ten incydent dotyczy Polaka, i trochę wstyd tym bardziej, że pokazał go cały świat, z niedowierzaniem kręcąc głową. Dokładnie tak jak my. To wideo obiegło cały świat. Tuż po wygranym meczu polski tenisista Kamil Majchrzak podchodzi do kibiców, jednemu z tych młodszych oddaje swoją czapkę, ale finalnie zabiera ją dorosły mężczyzny stojący obok. Moim zdaniem bardzo słabe zachowanie, że starszy pan zabrał temu młodemu chłopakowi czapkę. Jakub Pilarczyk jako młody tenisista wie dobrze, jak bardzo takie drobne przedmioty jak czapka, frotka czy autograf idola są dla fanów sportu ważne. Sam ma ich całą kolekcję. Można by tak powiedzieć, że takiego powera dodaje, takiej mocy. Bardzo się ucieszyłem, jak dostałem czapkę, na przykład raz wygrałem na turnieju koszulkę Huberta Hurkacza z autografem. Nic więc dziwnego, że sprawa zbulwersowała nie tylko świat tenisa, ale dosłownie cały świat. O sprawie napisały media ze Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii czy Australii. W internecie szybko pojawiła się informacja, kim jest mężczyzna. I równie szybko oprócz krytyki wylał się na niego hejt. Czy to powinno spowodować, że jego firma zostanie zbombardowana negatywnymi komentarzami? Dr Kamil Olender z Uniwersytetu Wrocławskiego zwraca uwagę, że w tym przypadku, podobnie jak przy okazji głośnego koncertu Coldplay i ujawnienia romansu pracodawcy z podwładną, wideo stało się tak zwanym viralem, ale tym razem nie skończyło się tylko na śmiechu, bo internauci w komentarzach często szli o krok za daleko. Jego zachowanie jest naganne, natomiast z drugiej strony czy aż taki lincz jest uzasadniony? Tu bym uważał, że nie, ale to jest naturalne w przypadku internetu i tego, jak działają ludzkie emocje. Mężczyzna po kilku dniach wydał oświadczenie, w którym przeprasza i tłumaczy. Radosław Bielecki, na co dzień artysta kabaretowy, do sprawy podchodzi z dystansem. Fajnie, że tenis jest na topie, jeżeli chodzi o tematy, to mnie cieszy. Bo w emocjach człowiek nie zawsze zachowuje się jak trzeba. Zachowanie dorosłego naganne, ale podejrzewam, że emocje, nowojorskie słońce mogło zaszkodzić i wydarzyło się, co się wydarzyło. Wydarzyło się też sporo dobrego. Po tym jak przebieg wydarzeń zobaczył na nagraniu Kamil Majchrzak, poprosił internautów o pomoc w odnalezieniu młodego kibica. Podczas osobistego spotkania wręczył mu nie tylko czapkę. Megamiłe zachowanie Kamila, że po tej całej sytuacji dążył do tego, żeby tego chłopaka odnaleźć dzięki internetowi. I przy szczęśliwym zakończeniu tej historii warto postawić kropkę i przypomnieć, że niezależnie od emocji nie tylko na boisku, ale i na trybunach warto grać fair play.