W gotowości - Polska odnotowuje coraz więcej rosyjskich aktów sabotażu. Flotylla zatrzymana - wśród czekających na deportację z Izraela poseł PO. Walka o trzeźwość - Warszawa mówi alkoholizmowi "stop", ale nie od razu. Dyskusja o bezpieczeństwie na unijnym szczycie w Kopenhadze. I taki komunikat premiera. Otrzymałem wiadomość z Warszawy, że mamy kolejny incydent w pobliżu portu w Szczecinie. Służby precyzują, że chodzi o rosyjski kuter, który dryfował w pobliżu gazociągu. Statek na około 20 minut zatrzymał się w okolicach rurociągu. I tutaj straż graniczna niezwłocznie podjęła działania. Załoga posłuchała komunikatów i odpłynęła. Ale rosyjskich prowokacji nie brakuje też na lądzie. Kolejną metodę Kremla na sabotaż, zdemaskowaną przez polski i litewski wywiad, opisali dziennikarze "Gazety Wyborczej". Latem zeszłego roku GRU zwerbowała Ukraińca mieszkającego w Katowicach. Jego zadaniem było wykopanie ukrytych na cmentarzu w Kownie przedmiotów i przewiezienie ich z Litwy do Polski i Niemiec. Były to puszki z materiałem wybuchowym, karty SIM i elementy drona. Całość mogła stanowić śmiercionośną broń. Ustalono, że 27-latek 2 takie puszki zostawił niedaleko autostrady A2, na wysokości Zgierza. Tam te puszki zniknęły, szukali ich następnie, już po zatrzymaniu Władysława D., funkcjonariusze ABW, ale tych puszek nie znaleźli do dziś, te dwie puszki pozostają zaginione. To jest wojna hybrydowa. Były oficer polskiego wywiadu nie ma wątpliwości, to zorganizowane działanie Moskwy. To był specyficzny materiał wybuchowy i to przygotowany najprawdopodobniej w warsztacie, być może wywiadu rosyjskiego. Wywiadu, który zrekrutował Ukraińca przez internet. Mężczyzna został najemnikiem Kremla, bo potrzebował pieniędzy. Nie był wyszkolonym agentem. To nie są Jamesowie Bondowie, to są ludzie, którzy za kilka tysięcy euro są gotowi. I rosyjski wywiad nie przywiązuje do nich żadnej wagi. Teraz Władysław D. stanie przed polskim sądem. Ale nie sam, bo dywersantów jest więcej. Jest to śledztwo wielowątkowe, bardzo skomplikowane, dotyczy przede wszystkim tego, że Rosjanie, rosyjskie służby bardzo agresywnie atakują już od pewnego czasu Polskę i Polaków. To jeden z przykładów. Podpalenie centrum handlowego przy Marywilskiej w Warszawie. Wykonawcami byli wynajęci przez Rosję Ukraińcy. Takich pożarów na zlecenie Moskwy było więcej. Ma to przede wszystkim w zamiarze wywołanie efektu psychologicznego, tak aby zastraszyć społeczeństwo polskie, społeczeństwa europejskie. Odpowiedzią na te akty sabotażu było zamknięcie rosyjskich konsulatów w Krakowie i Poznaniu. Jeśli by się potwierdziło, że Rosja nie zaprzestała tej formy wojny hybrydowej przeciwko Polsce i Zachodowi, to będę podejmował dalsze decyzje. Służby wyjaśniają też okoliczności wydarzeń z września. W Katowicach nieznani sprawcy odłączyli i porzucili wagon towarowy. Doszło do kilkugodzinnego paraliżu na kolei. Wśród jednej z hipotez - rosyjski sabotaż. Europa jest w stanie konfrontacji z Rosją - słychać z unijnego szczytu bezpieczeństwa w Kopenhadze. To nie wojna, jak w Ukrainie, ale by jej nie było, trzeba myśleć o zdolnościach obronnych. Wspólnota chce być gotowa, tyle że wizje są różne. Nie będzie muru dronowego, nie będzie konfiskaty rosyjskich aktywów, będzie kolejny szczyt - za 3 tygodnie. Kurtuazyjne uśmiechy premierów Polski i Węgier na szczycie w Kopenhadze nie przysłoniły istotnej różnicy zdań w kluczowej kwestii: co jest największym zagrożeniem dla Europy. Prawdziwym zagrożeniem jest stagnacja ekonomiczna Europy i utrata konkurencyjności. Nie Rosja? Nie, jesteśmy silniejsi niż Rosja. Wszyscy wydajemy na zbrojenia więcej niż Rosjanie. Dlaczego więc się boimy? Jesteśmy silniejsi od nich. Uwielbiam, gdy używasz moich argumentów. Premier Węgier mówił o gospodarczej sile Europy i jej wydatkach na zbrojenia. Ale ich znaczące zwiększenie to przede wszystkim efekt rosyjskiej agresji w Ukrainie. Każdego dnia Rosjanie zrzucają bomby na ukraińskie miasta i mordują cywili. Tylko w tym ataku na Dniepr zginęła co najmniej jedna osoba, a 20 zostało rannych. Na nieformalnym szczycie w Kopenhadze przywódcy rozmawiali o dalszej pomocy dla Kijowa. Wołodymyr Zełenski apelował o kolejne działania wobec Kremla. Rosja ciągle ma zasoby do kontynuowania wojny i to nie jest w porządku. Ale znamy odpowiednie rozwiązanie - pilnie potrzebujemy 19. pakietu sankcji. Te mogą jednak znowu blokować Słowacja czy Węgry. Ale naciski ze strony europejskich partnerów... This is our war. ...będą się zwiększały, tak jak eskalacja prowokacji Rosji w państwach NATO, choćby przez naruszanie przestrzeni powietrznej: Polski, Danii, Estonii czy Rumunii. Te naruszenia są częścią taktyki wojny hybrydowej. To zagrożenia, które wymagają zdecydowanej reakcji. W Kopenhadze zawarto wstępne porozumienie w sprawie budowy muru dronowego i operacji Straż Wschodniej Flanki. To kluczowy krok na drodze do osiągnięcia wspólnej gotowości obronnej do 2030 roku. Odzwierciedla to poważne zagrożenie, z jakim obecnie zmaga się wschodnia flanka. To będzie się wiązało w przyszłości z nakładami, z inwestycjami, także w nowoczesne technologie. Polska de facto zaczęła to już robić, ale dla mnie jest ważne, że staje się to wspólnym obowiązkiem dla całej Europy. Straż Wschodniej Flanki - to kolejna inicjatywa obronna Europy, która ma współdziałać z inicjatywami NATO-wskimi. Straż Wschodniej Flanki jest kluczowa i to jest podstawa, którą musimy mieć. Jeśli wesprzemy to artykułem 3. NATO, czyli obecnością większości uzbrojenia państw NATO na wschodniej flance, w tym w Polsce, będzie to kluczowe. Prowokacje Kremla wychodzą jednak dalej niż wschodnia flanka i Skandynawia. Kolejną może być obcy tankowiec w pobliżu zachodniego wybrzeża Francji, na który weszli francuscy komandosi. Według Duńczyków to z jego pokładu mogły być wystrzeliwane drony, które ostatnio latały nad Kopenhagą. Kapitan statku, obywatel Chin, został już zatrzymany przez Francuzów i stanie przed sądem, bo nie był w stanie określić narodowości statku. Francuskie władze twierdzą, że tankowiec jest częścią floty cieni, czyli grupy rosyjskich statków, które pływają pod obcą banderą, by obejść sankcje naftowe. Rosja nie zamierza się cofnąć - słyszymy. Kiedyś powiedziałem, że epoka powojenna się zakończyła i weszliśmy do epoki przedwojennej. Oprócz udziału w europejskich inicjatywach Polska także dozbraja armię. Szef MON potwierdził zakup nowoczesnych pocisków powietrze-powietrze do samolotów F-35. Kupujemy najnowszą wersję pocisków AMRAAM, została nam udzielona możliwość tego zakupu przez Kongres USA. Poza USA Polska będzie jedynym krajem posiadającym takie pociski. Polska dwa 2050 może była Szymona Hołowni, ale ostatnio coraz bardziej już tylko z nazwy. Marszałek Sejmu wkrótce odda fotel, potem chce poszukać swojego miejsca w polityce zagranicznej. W tej krajowej zostanie jego była partia, dla której zmiana nazwy to będzie najmniejszy problem. Do 2050 roku jeszcze kawał czasu. Jak chcą dotrwać? Ściankę trzeba będzie wymienić. Na razie niczego nie wymieniamy. Wymienić za to chce Szymon Hołownia - swoją partię i polską politykę na stanowisko w ONZ. Jako przewodniczący partii do Sejmu Szymon Hołownia będzie przychodził do stycznia. Choć jeszcze niedawno mówił tak: Cele na pokolenia, nie na kadencję. Założył partię, mówił, że inna polityka jest możliwa, i po 2 latach chce wyjechać. 2025 rok was pokonał. W żaden sposób nas nie pokonał. W nowym roku wybory nowego przewodniczącego. Pierwszy kandydat już jest. Musimy przyspieszyć, zmienić, pokazać, że jesteśmy skuteczni, i odzyskać wyborców, którzy przyszli od nas do Konfederacji. Były lider Nowoczesnej obiecuje odbudowę Polski 2050. Od partyjnych kolegów słyszy sporo miłych słów. Jest dobrym kandydatem, ponieważ przechodził podobne kryzysy. Ale na publiczne poparcie na razie nie może liczyć. Byłby dobrym liderem Polski 2050 już nie Szymona Hołowni? Tutaj już nie jestem tak entuzjastyczny. Czekam na pozostałe kandydatury i przede wszystkim czekam na to, co kandydaci przedstawią. Ryszardowi Petru drogę do kandydowania otworzyło to głosowanie na radzie krajowej partii dotyczące rekomendacji na stanowisko wicepremiera. Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz głosowanie wygrała, ale... Gdyby to była przytłaczająca większość, 3/4, 90%, to nie ma dyskusji, a tutaj jest bardzo dużo osób, które nie zgadzają się na taką politykę. Taką, czyli konfrontacyjną wobec koalicjantów i rządu. Co prawda Pełczyńska-Nałęcz jeszcze oficjalnie nie ogłosiła startu w wyborach na lidera partii, ale to raczej tylko kwestia czasu. Mamy albo możliwość asertywnego koncyliacyjnego, albo wariant konfrontacyjny, który ona prezentuje. Ja uważam, że ten drugi jest nieskuteczny. Konfrontacyjny ton w praktyce wygląda tak. Ostatnio posłowie Hołowni wsparli PiS i umożliwili, by do dalszego procedowania przeszedł prezydencki projekt dotyczący Centralnego Portu Komunikacyjnego. To jest zły sygnał. Który PiS doprowadził do takiej euforii. Zrobili błąd. Ocenia sporne głosowanie Petru i w studiu TVP Info ujawnia, jak wyglądały jego kulisy. Analizuję tę kartkę i tam jest napisane, że sugestia klubu jest taka, żeby skierować projekt CPK Nawrockiego do komisji. Tutaj nie było dyscypliny wprowadzonej, każdy mógł głosować, jak chciał. W koalicji decyzji posłów Hołowni nie rozumieją. W koalicji jest się po to, żeby wspierać rząd, którego jest się zapleczem parlamentarnym, a nie konkurencyjny projekt prezydenta. Kolejne spory w koalicji już na horyzoncie. Wielokrotnie w przestrzeni publicznej było mówione, że jest miejsce wicepremiera dla Polski 2050. Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz będzie dobrą wicepremierką? Pełczyńska-Nałęcz będzie wicepremierem? Nie wiem, pana pytam. Takiego ustalenia nie było w umowie koalicyjnej. Myślę, że to wszystko jest do ustalenia, po zmianie, jaka się dokona na podstawie umowy koalicyjnej na funkcji marszałka. Ja jestem zawsze otwarty na rozmowy. Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz zapowiedziała, że w sprawie wicepremiera będzie chciała spotkać się z Donaldem Tuskiem. Za chwilę o zatrzymaniu humanitarnej flotylli na Morzu Śródziemnym, a potem... Stolica walczy z alkoholizmem. Bardzo mi się podoba ten entuzjazm, bardzo. Grozi nam turystyka alkoholowa. Gala Mistrzów Sportu wraca do TVP. To naprawdę wyjątkowa kronika polskiego sportu. Dla sportowca to jest takie docenienie. Uczestnicy tej wyprawy piszą, że zostali porwani, Izrael pisze o pasażerach łodzi, którzy są bezpieczni. Humanitarna misja Flotylli Sumud z Polakami na pokładzie nie dotarła do Gazy, na wodach międzynarodowych została zatrzymana przez izraelskie wojsko. Wśród zatrzymanych polski poseł Franciszek Sterczewski, który apeluje o pilną interwencję polskiej dyplomacji. Może nie być potrzebna. Izrael zapowiada szybką ekstradycję. To moment przejęcia statków przez uzbrojonych żołnierzy. Użyli armatek wodnych, do aktywistów mierzyli z karabinów. Abordaż poprzedziły ostrzeżenia izraelskiej marynarki wojennej. A taka była odpowiedź aktywistów. Jesteśmy tutaj w duchu sumienia świata, pokojowo i bez przemocy realizując misję humanitarną. 20 izraelskich okrętów zbliżyło się do flotylli, gdy znajdowała się około 80 mil morskich od palestyńskiej enklawy. Izraelscy żołnierze domagali się zmiany kursu statków. W tym samym czasie w sieci zaczęły pojawiać się apele uczestników misji. To ostatnie minuty, aby wezwać rządy, by domagały się bezpiecznego przejścia dla flotylli. Tel Awiw mówi o prowokacji, twierdzi, że misję sfinansował Hamas. Dokumenty Hamasu odkryte w Strefie Gazy wskazują Aktywiści odrzucili te oskarżenia. Międzynarodowa flotylla wypłynęła pod koniec sierpnia z Barcelony. W jej skład wchodziło ponad 40 łodzi i pół tysiąca osób z kilkudziesięciu krajów. Wśród nich szwedzka aktywistka klimatyczna Greta Thunberg. Na statkach byli też Polacy. Jeżeli widzicie to wideo, to znaczy, że zostałem porwany przez siły okupacyjne Izraela. To nagranie opublikowane przez posła Koalicji Obywatelskiej Franciszka Sterczewskiego. Zatrzymano też prezeskę Stowarzyszenia Nomada Ninę Ptak, dziennikarkę Ewę Jasiewicz i aktywistę Omara Farisa. Rząd zapewnił, że Polakom zostanie udzielona pomoc. Jesteśmy jako służba konsularna i centrum operacyjne w kontakcie i jeszcze raz apeluję o niepodróżowanie w rejony niebezpieczne. To jest decyzja Franciszka Sterczewskiego i moim zadaniem nie jest oceniać jego motywację, tylko zapewnić opiekę konsularną, tak jak każdemu innemu obywatelowi. A to już protesty po zatrzymaniu flotylli. Tłumy w Madrycie i Bolonii domagały się też natychmiastowego zakończenia wojny w Gazie. To nie wojna. To ludobójstwo. Zatrzymani aktywiści przewożeni są do Aszdodu. Skąd zostaną deportowani do Europy. 3 osoby nie żyją, w tym sprawca ataku terrorystycznego w pobliżu synagogi w Manchesterze, w Anglii. Pierwsze doniesienia mówiły o mężczyźnie, który samochodem wjechał w przechodniów, po czym zaatakował nożem jedną osobę. Sprawca został zastrzelony przez policję. Artur Kieruzal zna szczegóły, powiedz jaki jest bilans tragedii i co wiadomo o motywach terrorysty? Pewne jest to, że ofiar mogłoby być więcej, gdyby napastnikowi udało się dostać do środka synagogi. Osoby w środku zabarykadowały drzwi. Na miejsce przybyli funkcjonariusze, którzy widząc mężczyznę z nożami w dłoniach i czymś przypominającym ładunki wybuchowe, zdecydowali się użyć broni. Dopiero potem potwierdzono, że bomba była atrapą. 4 osoby walczą o życie w szpitalach. Władze próbują ustalić czy terrorysta działał sam. Premier Wielkiej Brytanii zapowiedział zdecydowaną walkę z ekstremizmem i antysemityzmem. Na Podkarpaciu mogą znajdować mogiły. Każdy, proszę pana, bał się o swoje życie. Bronisław Kowalewski ma 87 lat, jego dzieciństwo przypadło na lata II wojny światowej. Ale czasy powojenne w Bieszczadach wspomina jako równie burzliwe. Banderowcy byli, chodzili, ale to było poufne, nikt o tym nie mówił, bo ludzie się bali o własny los. W drugiej połowie lat 40. mimo zakończenia wojny na terenie dzisiejszego woj. podkarpackiego dochodziło do regularnych walk pomiędzy służbami polskich władz komunistycznych a żołnierzami ukraińskiej powstańczej armii. Liczono, że dojdzie do III wojny światowej, w której z kolei przegrają Sowieci, i będzie możliwe stworzenie niepodległego państwa ukraińskiego. Do czego właśnie dążyli banderowcy. Do jednej z takich bitew doszło w marcu 1947 roku pod wsią Jureczkowa, w Bieszczadach. Ukraińscy naukowcy rozpoczęli właśnie badania terenu, gdzie mają być pochowani polegli w tej bitwie partyzanci UPA. Ten etap prac ma dać odpowiedź na bardzo proste pytanie: czy w ogóle tam znajdują się jakiekolwiek szczątki. A więc te prace mają charakter poszukiwawczy, a nie ekshumacyjny. Byliśmy obecni z naszą kamerą przy pracach prowadzonych przez ukraińską stronę. Działania w Jureczkowej odbywają się pod obserwacją polskiego IPN, a nad bezpieczeństwem ekspedycji, by nie dopuścić do prób prowokacji, czuwają nasze służby. Ukraińscy naukowcy prace poszukiwawcze prowadzą na bardzo trudnym terenie, w głębi lasu. Ich punktem odniesienia jest ten krzyż, postawiony przez okolicznych mieszkańców. Kijów złożył wnioski o poszukiwania szczątków w 3 miejscach. Dwa z nich, dotyczące Łaskowa, koło Hrubieszowa, oraz cmentarza w Przemyślu, polska strona odesłała do uzupełnienia. Wniosek dotyczący Jureczkowej, pod Ustrzykami Dolnymi, rozpatrzono pozytywnie. Ekipa, która przyjechała do Polski, rozpoczęła te prace na podstawie zgód, które uzyskała z różnych instytucji państwa polskiego, bo mówimy tutaj przede wszystkim o zgodach administracyjnych. Prace obecnie trwają, do tej pory nasza ekspedycja nie odkryła żadnych szczątek, ale nie jest to nic wyjątkowego, bo takie poszukiwania muszą trwać. Kontrowersje wywołuje fakt, że poszukiwane szczątki należą do żołnierzy UPA, organizacji odpowiedzialnej za ludobójstwo polskiej ludności cywilnej nie tylko na Wołyniu, ale także właśnie na Podkarpaciu. W tym nie ma żadnej polityki. My szukamy naszych obywateli, których chcemy godnie, po chrześcijańsku pochować. Historia była trudna, proszę pana. Ale ja bym chciał, żeby podawać historię prawdziwą. Na którą zasługują polegli i której potrzebują współcześni. "Prohibicja" to nie jest to słowo, bo alkoholu nikt nie zakaże, ale ograniczy sprzedaż. Warszawa wraca do dyskusji na ten temat. Konkluzja nie bardzo się różni od pierwotnej, ograniczenie w całym mieście, ale nie od razu. Nikt nie pyta czy, ale kiedy, więc najpierw pilotaż w 2 dzielnicach, a reszta miasta w przyszłym roku. Bardzo mi się podoba ten entuzjazm, bardzo. Tak wyglądała dziś nadzwyczajna sesja rady Warszawy. Jestem pod wrażeniem stanowiska klubu KO, który przeszedł od głosowania przeciw wszystkim projektom na komisjach 2 tygodnie temu do entuzjastycznego zakazu w sklepach od 22.00 do 6.00. Radni Koalicji Obywatelskiej podjęli decyzję, że nocny zakaz sprzedaży alkoholu w sklepach i na stacjach benzynowych docelowo ma być wprowadzony w całej Warszawie. Wprowadzamy w 2 dzielnicach pierwszy etap, jest jasna decyzja radnych i moja, wspólnie wypracowana, że będziemy mieli najpóźniej to ograniczenie 1 czerwca 2026 roku. Wniosek dotyczący nocnej prohibicji w całej stolicy prezydent ma przedstawić radnym w marcu. Jednak najprawdopodobniej już od 1 listopada zakaz sprzedaży obejmie na razie 2 dzielnice: Śródmieście i Pragę Północ. Dla nas, Pragi Południe, jest to straszne rozwiązanie, bo grozi nam turystyka alkoholowa. Zakaz od wolności czasem dzielą metry. Przykładem jest słynne rondo Czterdziestolatka obok Dworca Centralnego. To trójstyk granic Śródmieścia, Woli i Ochoty. Ta przejściowa pilotażowa prohibicja będzie oznaczała, że tu w nocy alkoholu nie kupimy, ale tu dla nocnych koneserów trunki będą już w sklepach dostępne. Jesteśmy dzielnicą centralną, boimy się spiętrzenia tych problemów po stronie ochockiej, może dojść do sytuacji, że ludzie będą powodować problemy po naszej stronie. Wcielamy ten zakaz w dwóch etapach, by się temu przyjrzeć. Aż 62% Polaków uważa, że zakaz sprzedaży alkoholu w nocy powinno się wprowadzić w całym kraju. Przeciwnego zdania jest 28%. Na razie takie zakazy obowiązują w 180 gminach w Polsce. Wyczerpanie to nie rozwój, ludzka tolerancja ma swoje granice - wołają greccy związkowcy i wychodzą na ulice. W Atenach stanął transport publiczny, paraliż w portach, szpitalach, szkołach i urzędach. Tak Grecy protestują przeciwko proponowanym zmianom w prawie pracy. Dopuszcza 4-dniowy tydzień pracy, ale też 13-godzinny dzień. Jesteśmy robotnikami, a nie maszynami. Przepracowani i niezadowoleni - tysiące Greków wyszło na ulice Aten i Salonik. Pracujemy już o wiele za ciężko i pod zbyt dużą presją. Związki zawodowe ogłosiły 24-godzinny strajk generalny. Przez ten czas nie działała komunikacja miejska, nie kursowały promy i pociągi, pracy odmówili nawet taksówkarze. Tak pracownicy powiedzieli "stop" rządowym planom na wydłużenie dnia pracy z 8 do 13 godzin przy 4-dniowym tygodniu pracy. Wyobraźcie sobie pracę od 7.00 rano do 20.00 wieczorem. Nie ma życia. Nie ma niczego. A wszystko tylko po to, żeby przetrwać. Zdaniem rządu reforma rozwiąże problemy związane np. z brakiem kadr. Rok temu władze wprowadziły 6-dniowy tydzień pracy, co też wywołało masowe protesty. Nie jest prawdą to, co mówi się o 13-godzinnym dniu pracy, konieczna będzie do tego zgoda pracownika. Włączyliśmy to do projektu ustawy, to daje pracownikowi możliwość uzyskania do 40% większego wynagrodzenia. Według Eurostatu Grecja jest najbardziej zapracowanym krajem w UE. Grecy pracują średnio prawie 40 godzin tygodniowo. Ich zdaniem przedsiębiorcy, kapitaliści, muszą stale zarabiać coraz więcej, depcząc pracowników. Argumenty władzy nie przekonują pracowników. Według nich zmiany tylko nasilą presję na pracowników. Chcemy 4-dniowego tygodnia pracy, 7-godzinnego dnia pracy i 35-godzinnego tygodnia, chcemy podwyżek. Grecki rząd reformę chce uchwalić jeszcze w tym miesiącu. Ta muzyka się nie zmienia, ale interpretacje już tak, bo za klawiaturą siadają nowe talenty. Etiudy, nokturny, walce, ballady, wszystko spod ręki mistrza Fryderyka w wykonaniu uczestników Konkursu Chopinowskiego. Sandra Meunier w samym środku święta z hebanu i kości słoniowej, witaj, jak nigdy pasuje tu pytanie: co słychać? Przede wszystkim ogromne emocje i ekscytacja. Punktualnie o 20.00 rozpocznie się koncert koncert, podczas którego usłyszymy dawnych zwycięzców Konkursu Chopinowskiego. W tegorocznym konkursie weźmie udział kilkunastu Polaków. Święto Chopina wykracza poza mury Filharmonii Narodowej. Dziś na Lotnisku Chopina zorganizowano flash mob. TVP Kultura oraz na TVP VOD transmisję z konkursu. Gala Mistrzów Sportu. Prestiż zaproszonych, rozświetlony blaskiem największych gwiazd. Od stu lat "Przegląd Sportowy" pyta, kto zasługuje na największe uznanie kibiców, a kibice głosują, wspominając emocje ze sportowych aren. Miło nam zakomunikować, że TVP znów pokaże te emocje na swojej antenie. To już oficjalne Gala Mistrzów Sportu wraca do domu i to na stulecie plebiscytu "Przeglądu Sportowego". To jest naprawdę bardzo dobry dzień dla mediów publicznych, dla TVP, i nie ukrywam dla mnie osobiście też. Ponieważ ja sobie za punkt honoru postawiłem powrót plebiscytu "Przeglądu Sportowego" i gali mistrzów do TVP. Gala wieńczy najstarszy i najbardziej prestiżowy polski plebiscyt sportowy. To naprawdę wyjątkowa kronika polskiego sportu. Od stu lat nasi kibice głosują i decydują, komu należy się tytuł "sportowca roku". Głosowanie ruszy 13 listopada. A wśród zwycięzców plebiscytu są sportowe legendy: Irena Szewińska, Justyna Kowalczyk, Adam Małysz czy Paweł Nastula. Dla sportowca to jest docenienie tego, co zrobił w danym roku, i taki trochę relaks przed następnym sezonem. Gala to również okazja, żeby sportowcy, znający się z gazet, mogli poznać się osobiście. A kibice zobaczyli swoich idoli, których przeważnie widują w czepkach, getrach czy strojach sportowych, tym razem w strojach wieczorowych. Super przygoda, bo ja w przypadku siebie widziałam taką swoją kobiecość, kiedy miałam pełny make-up, kiedy miałam sukienkę. Ostatnią edycję wygrała Aleksandra Mirosław. Złota medalistka z Paryża i rekordzistka świata we wspinaczce sportowej zdeklasowała konkurencję tak, jak robi to na ściance. Wspinanie przez wiele, wiele lat, większość mojej kariery sportowej, było sportem nieolimpijskim. Jest dopiero od niedawna i wygranie plebiscytu to naprawdę ogromne docenienie dla mnie. Kogo tym razem docenią kibice? Konkurencja w tym roku jest mocna. Iga Świątek wygrała Wimbledon, Bartosz Zmarzlik obronił tytuł żużlowego mistrza świata, a dziś Klaudia Zwolińska wywalczyła złoto mistrzostw świata w kajakarstwie górskim. Tych kandydatów na pewno jest dużo i myślę, że wcale nie można wykluczyć tego drugiego z rzędu roku, w którym Ola Mirosław wygrywa. Kto zostanie najlepszym sportowcem roku, dowiemy się już 10 stycznia. Za chwilę Pytanie Dnia. Senator Grzegorz Napieralski i Justyna Dobrosz-Oracz.