Zaduszki - dzie$ wspominania wszystkich zmar¾ych. Makabryczny ¼art? Szpilki i gwo÷dzie w cukierkach. Ostatnia prosta - Harris i Trump na wyborczym szlaku. Zbigniew Łuczyński, dobry wieczór. Dziś 2 listopada, czyli Dzień Zaduszny, czas, gdy w Kościele katolickim wspomina się Wszystkich Wiernych Zmarłych. Dla wielu z nas to także okazja do odwiedzin cmentarzy i moment na refleksję o tych, którzy odeszli - naszych bliskich, znajomych, ale i tych, których grobów nie możemy odwiedzić, bo ich z różnych przyczyn nie ma. Dzień Zaduszny i początek listopada to moment szczególnej modlitwy i nabożeństw wypominkowych. Pierwsze 8 dni jest związane z modlitwą i odpustem za zmarłych. Każdego dnia możemy ofiarować modlitwę za jedną duszę w czyśćcu cierpiącą. To też dzień, w którym przede wszystkim odwiedzamy naszych zmarłych bliskich. Przychodzimy z dziećmi, aby dzieci się wdrożyły w tę tradycję zadumy, smutku, a jednocześnie takiej pociechy i wspomnienia po zmarłych. Nie wszyscy jednak mają taką możliwość, by odwiedzić groby swoich bliskich. W Szczecinie stoi pomnik poświęcony "tym, którzy nie powrócili z morza". Co roku 20 marynarzy nie wraca do swoich rodzin. Zbieraliśmy my, kapitanowie, tą wodę z mórz i oceanów, i tu ją właśnie zamurowaliśmy jako symboliczne prochy. Z morza nie wróciła też załoga okrętu ORP Orzeł. Zatonięcie jednostki jest jedną z największych zagadek drugiej wojny światowej. Wyprawy poszukujące Orła jedynie składając symboliczne wieńce czczą pamięć zaginionych marynarzy. 84 lata już minęło od chwili, kiedy oni stracili swoje życie, gdzieś jest ich mokry grób, w którym najprawdopodobniej nadal przebywają. Dzień Zaduszny jest trudny dla rodzin osób długotrwale zaginionych. Według polskiego prawa po upływie dziesięciu lat od zaginięcia można taką osobę uznać za zmarłą. Rodziny są w żałobie, ale wierzą, że ich bliscy żyją i kiedyś wrócą. W Polsce takich nieodnalezionych jest prawie 4 tysiące. Ta żałoba jest niedomknięta. Nie ma tego domknięcia w postaci pochówku, nie ma tego domknięcia w postaci nagrobka. I to jest bardzo trudny okres. W zaduszki himalaiści wspominają swoich przyjaciół, którzy nie wrócili z gór. Ciała Jerzego Kukuczki nie odnaleziono, wiadomo, że spoczywa w lodowej szczelinie południowej ściany Lhotse. Do dziś zagadką jest, co stało się z Wandą Rutkiewicz, która zaginęła podczas próby wejścia na Kanczendzongę. Był taki zwyczaj, że zawsze wszyscy wspinający się przyjeżdżali w Sokoliki i paliliśmy świeczki. Nawet przyjeżdżali ludzie, którzy nie znali Wandy czy Jurka, ale uważało się, że to jest taki moment, który trzeba poświęcić tym, którzy odeszli, a napisali wielką historię. Wszyscy, którzy odeszli, tworzyli swoją historię i o nich pamiętajmy w Dzień Zaduszny. To jest 19.30, a dziś jeszcze: Poseł łamie przepisy. 7 wykroczeń, za które łączny mandat powinien wynieść 3900 zł i 44 punkty karne. Hiszpania liczy straty. Jest źle, bardzo źle. Samochód, meble, wszystko zabrała woda. Nie jadłam nic od czterech dni. Straciłam wszystko, nie mam już dosłownie nic. Wspomnienie darczyńców. Bardzo często myślę o moim dawcy. Jestem ogromnie mu wdzięczna. Mam jakiegoś dobrego anioła stróża, który stwierdził, że jeszcze mam tu coś do zrobienia. Teraz historia, w której trudno znaleźć słowa komentarza. Poprzestańmy na informacji. Cukierek albo psikus - ten zwyczaj dotarł do Polski, jest okazją do uprzyjemnienia dzieciom dni, w których wspominamy zmarłych. Dla niektórych ten psikus okazał się pretekstem do makabrycznego "żartu". W kilku miejscach w Polsce w cukierkach były gwoździe, szpilki, a nawet igła. Coś takiego było mocno wbite w środek. Wzięłam nożyczki i wyciągnęłam to ze środka. To miała być zabawa "cukierek albo psikus", zbieranie słodyczy. Dla trzynastoletniej Wiktorii z Bydgoszczy mogła się skończyć tragicznie. Otworzyłam tego cukierka, zobaczyłam takie wgłębienie, jakby pasek. Zrobiłam dziurę w tym cukierku, zobaczyłam, że to metalowe jest i poszłam do mamy. Na mapie zaznaczyliśmy miejscowości, skąd napływają informacje o podobnych sytuacjach. Incydentów może być jednak więcej. Gwoździe, fragmenty żyletek i igły w słodyczach zebranych podczas halloweenowych zabaw. Młodsza córka ugryzła cukierka na dwa razy i za drugim razem poczuła coś twardego, no i to było w cukierku wsadzone ostrze od temperówki. Burmistrz Skarszewa wyznaczył nagrodę 10 tys. złotych za pomoc w złapaniu sprawcy. Żeby nigdy już nie doszło do narażenia życia młodego, niewinnego człowieka, dziecka, które chciało się pobawić, które chciało zrobić psikusa. Miało dostać cukierka, a mogło dostać śmierć. Bo przypadki połknięcia ostrego przedmiotu mogą się skończyć tragicznie. Od ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, przez krwotok z przewodu pokarmowego, z górnego, dolnego odcinka po ciężkie kalectwo i niepełnosprawność w związku z perforacją, czyli przerwaniem ciągłości jelit. A nawet śmierć. Kto i po co to zrobił i czy była to zorganizowana akcja, ustala policja. Sprawcom mogą grozić 3 lata więzienia. Jest też prośba, która może uratować życie. Apelujemy cały czas do wszystkich rodziców, którzy jeszcze tej zawartości nie przejrzeli, są to najczęściej cukierki, by po prostu zobaczyć, co znajduje się w środku. W tym wszystkim najbardziej przerażające jest to, że ktoś w ogóle wpadł na taki pomysł. Niewykluczone, że to trend z Tik-Toka. Trudno to jednak jakkolwiek wytłumaczyć. Osoby sfrustrowane własnym życiem, niezadowolone z własnej sytuacji, ze swoich osiągnieć, których często brakuje, po prostu próbują się w jakiś sposób, czasem nieświadomie, ale wyżywać na innych. Gwoździe w cukierku znaleziono m.in. w małej miejscowości Lipki Wielkie. Jak tak można zrobić? Nie życzysz sobie, nie daj, ale nie żeby gwoździe... Antoni Macierewicz nie daje o sobie zapomnieć. Jeszcze nie milkną echa krytycznego raportu dotyczącego poczynań polityka w podkomisji smoleńskiej, a już pojawiają się nowe doniesienia. Tym razem chodzi o piracki rajd autem, które miał prowadzić były minister na ulicach Warszawy. W dniach, kiedy policja prowadzi akcję Znicz, mającą ukrócić ułańską fantazję kierowców, niebezpieczna jazda wywołuje wiele komentarzy. Kierowca tej toyoty za tyle wykroczeń, ile widać na nagraniu, powinien stracić prawo jazdy. Dla niego niektóre znaki drogowe czy przejścia dla pieszych nie istniały. A za kierownicą Antoni Macierewicz. Jego rajd ulicami Warszawy w czwartkowy ranek nagrali dziennikarze "Faktu". Na filmie widać popełnienie siedmiu wykroczeń. To jest przerażające, co pokazuje ten film, i jednocześnie bulwersujące wszystkich kierowców, uczestników ruchu drogowego, którzy zachowują się zgodnie z przepisami. Po upublicznieniu filmu sprawą zajęła się policja. Policjanci wydziału ruchu drogowego Komendy Stołecznej Policji wszczęli czynności wyjaśniające w sprawie o wykroczenie. Wyjaśnienia od Antoniego Macierewicza nie udało nam się uzyskać. A jest co wyjaśniać: rozmowa przez telefon, choć samochód ma zestaw głośnomówiący - 500 złotych mandatu i 12 punktów karnych. Wyprzedzanie na skrzyżowaniu - 1000 złotych i 10 punktów, i na przejściu dla pieszych - 1500 zł i 15 punktów. Do tego dochodzi przejechanie podwójnej ciągłej, jazda po drodze dla rowerów, po buspasie i przekroczenie pojedynczej linii ciągłej. W sumie to 3900 mandatu i 44 punkty karne. Już przy 24 kierowcom zatrzymuje się prawo jazdy. Pan poseł powinien zapłacić mandat, powinien oddać prawo jazdy i udać się na egzamin sprawdzający jego kwalifikacje. O wyczynach byłego ministra obrony huczy w sieci. W obronę bierze posła jego klubowa koleżanka. Nie pierwszy raz jest głośno o zachowaniu Antoniego Macierewicza na drodze. Kiedy był ministrem obrony, Żandarmeria Wojskowa, jak widać na nagraniu, zatrzymała ruch, żeby minister mógł przejść przez jezdnię kilkadziesiąt metrów od przejścia dla pieszych. Nie mogą przejść się po pasach? Wybrańcy narodu... W 2017 roku wioząca go w kolumnie jego rozpędzona limuzyna wjechała w stojące na skrzyżowaniu samochody. Ówczesnemu ministrowi nic się nie stało, ale trzy inne osoby zostały ranne. Paweł S. zeznaje w prokuraturze. Wielogodzinne wyjaśnienia będą kontynuowane po weekendzie. Nie wiadomo na razie, jak twórca marki Red is Bad odpowiada na zarzuty udziału w zorganizowanej grupie przestępczej i prania brudnych pieniędzy. Ale aktualne pozostaje pytanie, na ile zeznania mogą mieć wpływ na aktualną sytuację w PiS. 10 godzin - tyle trwały zeznania twórcy marki Red is Bad w prokuraturze w Katowicach. I to nie były ostatnie spotkania ze śledczymi. Przesłuchanie odbyło się, pan Paweł S. odnosił się do przedstawianych mu zarzutów. Śledczy zarzucają mu udział w zorganizowanej grupie przestępczej, współdziałanie w przekroczeniu uprawnień przez urzędników Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych i pranie brudnych pieniędzy. Grozi mu 10 lat więzienia. S. zrezygnował z dwóch obrońców, którzy w sprawie afery w Funduszu Sprawiedliwości bronią posła PiS Michała Romanowskiego czy księdza Michała O. Zdaniem polityków koalicji rządzącej to znak, że Paweł S. nie zamierza ukrywać nieprawidłowości w RARS za rządów PiS. Zaczął sypać. Te zeznania Pawła S. będą kluczowe, te obciążenia polityków, i to tych z najwyższych półek. A wszystkie drogi prowadzą do KPRM-u. Spółki Pawła S. miały zarobić ponad pół miliarda złotych z publicznych pieniędzy. S. robił interesy z szefem agencji Michałem K., który w tej sprawie też ma zarzuty i siedzi w brytyjskim areszcie. I był jednym z najbliższych współpracowników premiera Mateusza Morawieckiego i szefa jego kancelarii Michała Dworczyka. Nikt w Polsce chyba nie wierzy, że tego typu pieniądze zbudowane na ludzkiej tragedii były możliwe bez politycznego wsparcia. To mogło sprawić, że Morawiecki przez Jarosława Kaczyńskiego nie jest już brany pod uwagę jako kandydat PiS w wyborach prezydenckich. Mimo że w niemal wszystkich sondażach to jego wyborcy widzieliby w tej roli najchętniej. Sprawa osłabia też pozycję Morawieckiego w PiS. Tak jak w przypadku wielu polityków PiS i pana prezydenta jest to problem wizerunkowy, tak w przypadku byłego premiera może być to problem bardzo merytoryczny w kontekście potencjalnych zarzutów. PiS aferę RARS bagatelizuje i atakuje prokuraturę i rząd. W państwie niepraworządnym w ogóle nie da się niczego stwierdzić w takich sprawach. Nie wiem, czy była jakakolwiek afera, to jest pierwsza rzecz i nie ma to żadnego znaczenia z punktu widzenia naszej formacji. Ale z ostatniego sondażu wynika, że poparcie dla formacji Jarosława Kaczyńskiego po raz pierwszy od dawna utrzymuje się poniżej 30%. Afery mogą zabrać PiS-owi wyborców - mówią rządzący. Jak on słyszy, jakie pieniądze wchodzą w grę, jacy ludzie są w to umoczeni, niewątpliwie będą się dziesięć razy zastanawiać, zanim postawią ten krzyżyk na karcie wyborczej. Prokuratura ma wznowić przesłuchanie Pawła S. w poniedziałek. Ruszają tak zwane wakacje składkowe, czyli możliwość zwolnienia z opłaty własnego obowiązkowego ubezpieczenia. Taką możliwość raz w roku mają mikroprzedsiębiorcy. Z rozwiązania może skorzystać w całym kraju nawet 1,7 mln osób prowadzących własną działalność. No i przyszedł czas, żeby zapłacić ZUS. Prowadzenie małej firmy to często wielkie wyzwania. Szczególnie na starcie. Magdalena Młynarczyk z Kielc otworzyła gabinet kosmetyczny dwa miesiące temu. Od razu przytłoczyły ją wydatki. Musimy zainwestować w reklamę i opłacać te wszystkie składki, inwestować w sprzęt, w kosmetyki. Ulgą dla takich małych biznesów mają być wakacje od składek. Można już korzystać z obiecywanej przez rząd jednomiesięcznej przerwy od przelewów do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Jest szansa, żeby uzyskać 1600, a w przyszłym roku prawie 1800 złotych za jeden miesiąc. Korzystając z wakacji od ZUS, przedsiębiorcy odpoczną od płacenia składek na ubezpieczenia społeczne, czyli emerytalnych, rentowych i wypadkowych. Państwo zapłaci za nich też składki na Fundusz Pracy i Fundusz Solidarnościowy, a także składki na dobrowolne ubezpieczenie chorobowe. Taka ulga, która nam proponują, na pewno da nam odetchnąć chociaż ten jeden miesiąc. Na przełomie roku mogą to być nawet dwa miesiące z rzędu. Takie rozwiązanie jest szczególnie korzystne dla tych przedsiębiorców, którzy zimą mają mniejsze obroty lub nie mają ich wcale. Jak jest zimno, wieje czy jak były upały, to jest zamknięte. Kto będzie stał tutaj? Jeżeli jest ktoś, kto prowadzi działalność ściśle związaną np. z porą roku i w miesiącach grudniowo-styczniowych nie będzie jej mógł prowadzić albo będzie mieć mniejsze wpływy, to te składki zapłaci za niego budżet państwa. Wniosek o wakacje trzeba złożyć z miesięcznym wyprzedzeniem przez Platformę Usług Elektronicznych ZUS. Co ważne, wakacje składkowe nie oznaczają utraty zasiłków. W razie choroby ZUS przeleje pieniądze na konto przedsiębiorcy. Jest to bardzo dobrze celowana ulga, która jest idealna dla mikroprzedsiębiorców, którzy mają zatrudnionych nie więcej niż 9 osób, a ich obroty nie przekraczają dwóch milionów złotych. Z wakacji składkowych może skorzystać nawet 1,7 mln mikroprzedsiębiorców. Koszt dla budżetu państwa w tym roku to ponad 1,5 mld złotych. Wakacje nie dotyczą składki zdrowotnej, która - według zapowiedzi rządzących - niebawem ma być obniżona. Mówimy tutaj głównie o mikroprzedsiębiorcach. Szczegóły mamy poznać w przyszłym tygodniu. "Nie było żadnych ostrzeżeń" - to zdanie przewija się we wszystkich informacjach dotyczących katastrofalnej powodzi w Hiszpanii. Trwa usuwanie skutków. Do pomocy kierowani są następni żołnierze, poszukiwania kolejnych ofiar trwają, a woda odsłania zniszczenia, jakich Walencja i inne regiony dotknięte powodzią nie pamiętają. Opadająca woda odkrywa skalę zniszczeń. To najtragiczniejsza w skutkach powódź w Europie w XXI wieku. Woda pozostawiła po sobie krajobraz rodem z filmu katastroficznego i bezsilnych mieszkańców. Jest źle, bardzo źle. Samochód, meble, wszystko zabrała woda. Wszystko, co mieliśmy, leży tu. Aż do dzisiaj nie otrzymaliśmy żadnej pomocy. Do wielu gmin w okolicy Walencji wciąż nie dotarły służby. Mieszkańcy na własną rękę odgruzowują ulice, oskarżając rząd, że zostawił ich bez wody, jedzenia i rąk do pracy. To jak śmierć. Nie jadłam nic od czterech dni. Straciłam wszystko, nie mam już dosłownie nic. Ale przybywa ludzi dobrej woli. Do Alfafar po czterech dniach od katastrofy dotarły wreszcie, organizowane przez wolontariuszy, dostawy żywności. Rozdajemy papier toaletowy, mleko, żywność. Ludzie potrzebują wszystkiego, jedzenia, środków czystości. Tylko dziś do centrum pomocy w Walencji zgłosiło się 15 tysięcy osób. Byliśmy tu rano, ale powiedziano nam, że nie ma już miejsca. Wróciliśmy, bo chcemy pomóc. Każdy z nas zna kogoś, kto ucierpiał. Po fali krytyki lepszą odpowiedź zapowiedział hiszpański rząd, który ma od samorządów przejąć zarządzanie kryzysowe. Jestem świadomy, że nasza reakcja nie jest wystarczająca. Wiem, że istnieją poważne problemy i niedobory. Wiem, że musimy działać lepiej. Na miejsce jedzie już 10 tysięcy dodatkowych żołnierzy i policjantów. Będą usuwać skutki powodzi i szukać ofiar i ocalałych. To największa i najtrudniejsza taka operacja w historii Hiszpanii. Strażacy i ratownicy wciąż próbują dotrzeć do zalanych tuneli, piwnic i garaży, w których mogą znajdować się samochody. Podobnych miejsc jest tu wciąż dużo, dlatego trudno oszacować dokładną liczbę ofiar. Są trudności, zwłaszcza liczba samochodów i to, jak bardzo są ściśnięte. Woda jest bardzo brudna, więc bardzo trudno jest nam ją wypompować. Musimy nieustannie czyścić motopompę. Na telefon alarmowy wciąż dzwonią tysiące Hiszpanów, których bliscy zaginęli w powodzi. Na razie udało się zidentyfikować tylko 39 z 212 ofiar. O wielu słuch zaginął. Wiemy, że w środku są ludzie. Ktoś został już wyciągnięty, straż pożarna i Gwardia Cywilna próbują zlokalizować ludzi. Cuda się zdarzają. Strażacy w budynku Paiporta znaleźli dziś całą i zdrową kobietę. W Stanach Zjednoczonych ostatnia prosta przed wyborami. Kandydaci idą łeb w łeb, a kampanię z uwagą i niepokojem obserwuje świat. Bo to, że polityka zagraniczna prowadzona przez przyszłego prezydenta USA, ma ogromny wpływ na politykę wielu krajów, wiadomo. Zachodzi jednak pytanie, jaką wizję polityki zagranicznej ma Kamala Harris, a jaką Donald Trump. Z tym kieruję się w stronę Marcina Antosiewicza, naszego korespondenta w USA. Co na temat przyszłej polityki zagranicznej przyszłego zwycięzcy lub zwyciężczyni w wyborach możemy powiedzieć teraz? -- Te wybory są również o roli Ameryki na świecie. Wiec Kamali Harris zakończył się pół godziny temu. Donald Trump nie pozostawia złudzeń. Putina ceni bardziej niż Zełenskiego. Rosji nie krytykuje. Kamala Harris stoi przy sojusznikach Ameryki, przy Polsce. Atak na kogokolwiek z nas uzna za atak na Amerykę. Prezydent USA to wciąż architekt globalnego bezpieczeństwa. Po raz kolejny to kilka mln wyborców w Pensylwanii czy Karolinie północnej zdecyduje o bezpieczeństwie nas wszystkich. W amerykańskiej kampanii wyborczej polityka zagraniczna odgrywa rolę o tyle, o ile przynosi głosy. Wtedy może przynieść też zaskakujące sojusze. My jako muzułmanie stoimy za prezydentem Trumpem, ponieważ obiecuje pokój. Pokój! Nie wojnę! Trump obiecuje natychmiastowe zakończenie wojen. Jako argument podaje siłę swojego charakteru. Putin nie zaatakowałby Ukrainy, gdyby on wciąż był prezydentem, a Hamas - Izraela. Jeśli wygra Harris, świat pogrąży się w III wojnie światowej, grozi Trump. Harris odpowiada, że jeśli wygra Trump, to wzmocni autokratów, jak Putina i Kim Dzong Una, których komplementuje. Atakując przy tym tradycyjnych sojuszników Ameryki - NATO i Ukrainę. Zełenskiego wielokrotnie nazywał "największym sprzedawcą w dziejach", bo otrzymał miliardy z amerykańskiego budżetu na wojnę, której nie zapobiegł. On nie powinien dopuścić do wybuchu wojny. Nie wiadomo, skąd bierze się wiara Trumpa, że zbudował wiarygodne relacje z Władimirem Putinem. Właśnie wyszło na jaw, że na początku pandemii koronawirusa wysłał mu w tajemnicy testy na covid. Czy może pan odpowiedzieć "tak" lub "nie", czy rozmawiał pan z Władimirem Putinem, odkąd przestał pan być prezydentem? Cóż, nie komentuję tego. Ale powiem ci, że jeśli to zrobiłem, to było to mądre. Jeśli jestem przyjazny dla ludzi, jeśli mogę mieć relacje z ludźmi, to jest to dobra rzecz, a nie zła rzecz dla kraju. Harris broni tradycyjnej linii amerykańskiej polityki. Z Putinem nigdy się nie spotkała. Dzięki sojuszom Ameryka jest silniejsza i bezpieczniejsza. Światowi przywódcy uważają, że Donald Trump jest łatwym celem, bo łatwo nim manipulować za pomocą pochlebstw i przysług. Kamala Harris wielokrotnie w tej kampanii przestrzegała, że jeśli Ukraina padnie, Putin pójdzie dalej, nawet na Polskę. Ona wzmocni i pogłębi relacje polsko-amerykańskie. Będzie trwała jak skała przy NATO i sojusznikach. I będzie współpracowała z Polską, by dostarczyć Ukrainie wszystkiego, czego potrzebuje. Polski rząd poprzez ministra spraw zagranicznych utrzymywał kontakt ze sztabami dwojga kandydatów. Prezydent postawił na Donalda Trumpa. Prawdziwa dyplomacja dzieje się jednak poza kamerami. Konserwatyści uważają, że celem rządu powinno być wspieranie narodowych interesów w tym niebezpiecznym świecie. Lewicowa filozofia polityki zagranicznej jest bliższa europejskiemu stylowi - rząd powinien współpracować z innymi narodami, by rozwiązać globalne problemy. Największą słabością i siłą Trumpa jest jego nieprzewidywalność. Nie wiadomo, jak chce zakończyć wojny i jak zareaguje, kiedy sytuacja, tak jak wczoraj na wiecu, gdy zepsuł się mikrofon, wymknie się mu spod kontroli. Harris jest przewidywalna. Z czego także można wyciągnąć różne wnioski. Wczoraj i Harris i Trump jednocześnie zorganizowali wiece w Milwaukee w stanie Wisconsin. Dzieliło ich tylko 10 km. Trump na swoim wiecu apelował do wyborców: w waszych rękach jest los naszego kraju. Naprawdę tak jest. A jeśli wygramy w tym stanie, wygramy całe wybory - oświadczył kandydat Republikanów. They're eating the dogs, they're eating the cats. Ta prosta piosenka to niewątpliwie hymn tegorocznej kampanii wyborczej w Stanach. Powstała w po debacie prezydenckiej, w której Donald Trump fałszywie informował, że migranci z Haiti zjadają psy i koty mieszkańcom Springfield, i stała się hitem. Hitów na wiecach Donalda Trumpa można posłuchać, ale popierających go gwiazd nie ma zbyt wiele. Donald Trump dobrze czuje się na takich wiecach. Mimo że nie może za bardzo liczyć na poparcie celebrytów. Ale jego pierwsze zwycięstwo 8 lat temu pokazuje, że poparcie celebrytów nie jest konieczne, żeby wygrać. Co one właściwie wiedzą? Gwiazdy mają wygodne życie, całkiem inne niż normalni ludzie. Donalda Trumpa wspierają m.in. Mel Gibson, raperzy 50 Cent, Kanye West czy były zawodnik wrestlingu Hulk Hogan. Nie widzę tu żadnych śmierdzących nazistów. Nie widzę tu żadnych śmierdzących terrorystów. Jedyne, co widzę, to grupa ciężko pracujących mężczyzn i kobiet, którzy są prawdziwymi Amerykanami. Kamala Harris gwiazd po swoje stronie ma zdecydowanie więcej. Meryl Streep, Bruce Springsteen. Eminem, Taylor Swift, Pink, Jennifer Lopez, Billie Eilish i Beyonce. Nie jestem tu jako celebrytka, nie jestem tu jako polityczka. Jestem tu jako matka. Celebryci to wielkie zasięgi i rzesze fanów, którzy są gotowi brać z nich przykład, ale to też potencjalne zagrożenie, uważa prof. John Kane. Niebezpieczeństwo dla Demokratów polega na tym, że są kojarzeni z liberalnymi elitami, na czym im nie zależy. Dlatego Waltz i Harris starają się podkreślać swoje normalne, robotnicze pochodzenie. W tej kampanii są gracze jeszcze potężniejsi niż celebryci. To właściciele największych platform społecznościowych. Elon Musk jednoznacznie opowiedział się po stronie Donalda Trumpa. Te wybory zadecydują o losie Ameryki, a wraz z losem Ameryki o losie zachodniej cywilizacji. Sam organizuje wiece i loterie, w której codziennie jest do wygrania milion dolarów. Choć loteria najprawdopodobniej jest niezgodna z prawem, to, jak uważa prof. Michał Kosiński, który przebadał działanie algorytmów Facebooka, większe zagrożenie jest w sieci. Wiele z tych wielkich platform elektronicznych, takich jak X, Facebook czy Google, mają swoje bardzo wyraźne preferencje i ich działanie zmieniane jest przez zarządy, przez ich prezesów, którzy, to trzeba pamiętać, nie byli przez nas wybrani demokratycznie. I tak prywatne osoby poprzez algorytmy mogą wpływać na wyniki wyborów. Finał wyścigu o fotel gospodarza Białego Domu już w najbliższy wtorek. Wtedy też zapraszamy państwa na specjalne studio wyborcze. "Gra o Amerykę" rozpocznie się o 22.15 w TVP Info. O co toczy się gra? Amerykanie wybierają prezydenta. Konsekwencje wyboru będą odczuwalne dla całego świata. Nasi reporterzy będą w Waszyngtonie i na prowincji. W studiu eksperci. Wyjaśniamy zawiłości systemu wyborczego i będziemy śledzić walkę o Biały Dom. Na koniec 19.30 opowiemy o pięknym zwyczaju, który staje się udziałem tych, którzy otrzymali nowe życie dzięki przeszczepionym organom. Dawcy to najczęściej osoby anonimowe, dlatego ci, którzy dzięki przeszczepowi mogą żyć, dziś symbolicznie zapalając znicze na zapomnianych grobach wyrażają swoją wdzięczność za dar życia. Bardzo często myślę o tej osobie, której część mam w sobie. Monika Buraczewska zachorowała nagle 4 lata temu. Problemy z sercem były powikłaniem po przejściu infekcji. Wejście na pierwsze piętro to już dla mnie graniczyło z cudem, wiec zostawało mi tylko łóżko. Do dziś pamięta dzień, kiedy nagle zadzwonił telefon z informacją: jest dawca. Cieszę się, że mam tę drugą szansę, że jednak ktoś nade mną czuwa, mam jakiegoś dobrego anioła stróża, który stwierdził, że jeszcze mam tu coś do zrobienia. W Dzień Zaduszny osoby po przeszczepach odwiedzają zapomniane groby i zapalają znicze w intencji tych, dzięki którym dostali drugą szansę. Zapalają symboliczne znicze, bo w Polsce nie są ujawniane dane dawców. To jest taki symbol myślenia o ludziach, których nie znamy, których z nami nie ma, a którzy jednocześnie żyją razem z nami, bo żyją w naszych sercach i my żyjemy dzięki nim, bo oddali nam swoje organy. Rafał Kątny przyznaje, że dzieli życie na okres przed i po transplantacji. Siedem lat temu przeszedł przeszczep wątroby. Ja podkreślam z całą stanowczością, że gdyby nie to, że znalazł się dla mnie organ i ta metoda leczenia, mnie by po prostu nie było. W te dni jeszcze silniej wracają wspomnienia. Edyta Lipka-Juchimiuk przez 30 lat zmagała się z cukrzycą typu 1. Choroba stopniowo wyniszczała jej organizm. Ratunkiem okazał się przeszczep trzustki. Pierwszym uczuciem po tym, jak się dowiedziałam, że ta transplantacja się udała, był bezgraniczny spokój. Problemem nadal jest niewystarczająca liczba dawców. W Polsce obowiązuje zasada domniemanej zgody na pobranie organów od zmarłego, ale dla lekarzy decydująca jest opinia rodziny. Najgorzej wygląda sytuacja u dzieci. W ich przypadku średni czas oczekiwania na przeszczep to 500 dni, dla wielu to za długo. Zawsze warto rozmawiać z najbliższymi, bo wtedy znamy ich pogląd na pobranie narządów, a co się może w życiu stać, tego nikt nie wie. Osoby po przeszczepach podkreślają, że dzięki swoim dawcom dostały od życia drugą szansę i chcą ją wykorzystać najlepiej, jak potrafią. Bardzo często myślę o moim dawcy, o jego rodzinie, jestem ogromnie mu wdzięczna. Obiecałam sobie, że będę postępować tak i tak żyć, żeby ta dziewczyna czy mężczyzna, ktoś, kogo serce posiadam, był ze mnie dumny. W tym roku wykonano 1500 przeszczepów. Na liście oczekujących tylko we wrześniu zarejestrowano ponad 1900 kolejnych nazwisk. Dzisiaj to wszystko. Chcę jeszcze z całego serca podziękować za państwa odzew i deklaracje pomocy, które po wczorajszym materiale dotyczącym listów seniorów do Świętego Mikołaja przerosły nasze najśmielsze oczekiwania. Dziękujemy, że możemy być z państwem. Do zobaczenia jutro.