Joanna Dunikowska-Paź, dobry wieczór. Oglądają państwo "19:30" w środę, która przynosi m. in. takie wydarzenia. Prokuratorzy w budynku neo-KRS. W sprawie przekroczenia uprawnień przez zastępców rzecznika dyscyplinarnego. Kolejny akt łamania prawa. Te czynności nie są w ogóle związane z działalnością Krajowej Rady Sądownictwa. Śledztwo w sprawie wynagrodzeń w Orlenie. Dotyczy to wypłat, które były przekazywane ośmiu członkom zarządu. Śledztwa rzeczywiście politycznie nadzorowane. Podlasie zaprasza Kruszyniany. Nie mają strefy buforowej. Jedyna obawa, jaką dzisiaj mam, to, że nie zobaczymy żadnego żubra. Prokuratorska wizyta w siedzibie Krajowej Rady Sądownictwa. Śledczy zażądali wydania dokumentacji rzeczników dyscyplinarnych. Chodzi o postępowanie w sprawie przekroczenia uprawnień przez zastępców rzecznika dyscyplinarnego sędziów Przemysława Radzika i Michała Lasotę. Prokuratura informuje, że nie chodzi o działalność samej KRS. Prokurator i policjanci - w biurze rzeczników dyscyplinarnych sądów powszechnych. Czynność polega na żądaniu wydania rzeczy przez zastępców rzecznika dyscyplinarnego sędziów sądów powszechnych, a mianowicie akt postępowań dyscyplinarnych. W styczniu minister sprawiedliwości Adam Bodnar odebrał sędziom Przemysławowi Radzikowi i Michałowi Lasocie prowadzone przez nich sprawy dyscyplinarne przeciwko innym sędziom i przekazał je powołanym przez siebie rzecznikom dyscyplinarnym ad hoc. Radzik i Lasota to zastępcy Piotra Schaba, głównego rzecznika dyscyplinarnego sędziów. Wszyscy powołani jeszcze przez Zbigniewa Ziobrę. Polecenia nie wykonali i dokumentów nie oddali do dziś. Prokuratura wszczęła śledztwo. W sprawie przekroczenia uprawnień przez zastępców rzecznika dyscyplinarnego w związku z odmową. Schab, Radzik i Lasota ścigali dyscyplinarnie między innymi niezależnych sędziów, którzy krytykowali rząd PiS za reformy w wymiarze sprawiedliwości czy zadawanie pytań prejudycjalnych. Było to motywowane względami politycznymi, a nie merytorycznymi. Rzeczników nie było dziś w pracy. Ich gabinety są w siedzibie nieuznawanej przez część środowiska sędziowskiego KRS. Ta z kolei wynajmuje budynek od Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego. Choć wejście prokuratora nie dotyczy samej KRS, jej przewodnicząca uznała działania śledczych za atak na instytucję. Traktuję to jako próbę zastraszenia członków KRS i wszystkich sędziów w tym kraju. W mediach społecznościowych opublikowała film, na którym widać siłowo otwarte szafy z dokumentami. Powoływała się też na konieczność uzyskania przez prokuraturę zgody rektora SGGW. Tej nie było, bo nie była potrzebna. Szkoła ma podpisaną umowę komercyjną z KRS na wynajem budynku. Nie ma więc mowy o korzystaniu z immunitetu eksterytorialności uczelni. Eksterytorialność dotyczy budynków uczelni, w których uczelnia wykonuje swoje obowiązki zgodnie z procesem kształcenia. Rektor SGGW został poinformowany o działaniach śledczych. Zjednoczona Prawica przekonuje jednak, że atakowana jest Krajowa Rada Sądownictwa. Kolejny akt łamania prawa, to jest dzisiaj codzienność. To jest zamach po prostu, zamach na instytucję konstytucyjną. To nie KRS jest pod lupą prokuratury - mówi wiceminister sprawiedliwości. Przecież te czynności nie są w ogóle związane z działalnością Krajowej Rady Sądownictwa. One dotyczą stricte działalności trzech sędziów pełniących funkcje rzeczników dyscyplinarnych i wątpliwości co do rzetelności prowadzonych przez nich postępowań. Śledczy są na etapie przeglądania dokumentów. Jeśli prokuratura dopatrzy się nieprawidłowości, rzecznicy mogą stracić immunitety sędziowskie. Za przekroczenie uprawnień grożą im nawet trzy lata więzienia. Komisja regulaminowa - za uchyleniem immunitetu posłowi Marcinowi Romanowskiemu z Suwerennej Polski. Prokuratura chce zatrzymania i tymczasowego aresztowania byłego wiceministra sprawiedliwości, a wśród 11 zarzutów jest ten o udziale w zorganizowanej grupie przestępczej. W pełnej emocji dyskusji były argumenty od tych o druzgocącym materiale dowodowym po polityczną zemstę na środowisku Zbigniewa Ziobry. Komisja regulaminowa poparła wniosek prokuratury o uchylenie immunitetu oraz zatrzymanie i tymczasowe aresztowanie Marcina Romanowskiego. Ale ostateczna zgoda zależy od całego Sejmu. W państwie rządzonym przez bandytów uczciwym miejscem jest więzienie. Na posiedzeniu komisji było gorąco. Co się odwala na tej komisji, to jest jeden wielki skandal. Popis warcholstwa modelowy waszego ugrupowania. Iskrzyło nie tylko między sejmową większością a opozycją. Ale też posłami Suwerennej i prokuraturą. Jest pani nielegalnie umocowanym prokuratorem. Nie, proszę pana, jestem prokuratorem od 30 lat. Jesteście tu nielegalnie. Proszę przestać i nie straszyć prokuratorów. Wniosek o uchylenie immunitetu liczy 66 stron. Prokuratura chce postawić byłemu wiceministrowi nadzorującemu Fundusz Sprawiedliwości w sumie 11 zarzutów. W tym ten najmocniejszy. Marcin Romanowski mógł się go dopuścić w ramach działalności w zorganizowanej grupie przestępczej. Były wiceminister odpierał zarzuty. Ja jako członek kierownictwa Ministerstwa Sprawiedliwości nie miałem żadnej wiedzy dotyczącej kwestii budżetowej. Prokuratura zarzuca Marcinowi Romanowskiemu przestępstwo urzędnicze, przekroczenie uprawnień, niedopełnienie obowiązków, poświadczenie nieprawdy oraz wyrządzenie Skarbowi Państwa wielkiej szkody na kwotę 112 milionów złotych. Grozi za to do 10 lat więzienia. To jest historia niegodziwości. O niegodziwości polityków. Nie tylko o złodziejstwie, ale o niegodziwości. Tak rządzący mówią o środkach z Funduszu, które zamiast trafić do ofiar przestępstw, miały wspierać kampanię polityków Suwerennej Polski i trafiać do zaprzyjaźnionych fundacji. Ci ripostują, że z Funduszu skorzystało prawie pół miliona poszkodowanych. Dajcie mi paragraf, a znajdę wam człowieka, tyle że to nie ten paragraf. Tymi wnioskami przypominacie najczarniejsze karty polskiego sądownictwa. Prokuratura na komisji przekonywała, że ma twarde dowody. Wskazywała na zeznania byłego dyrektora w Ministerstwie Sprawiedliwości Tomasza Mraza i zapisy jego rozmów z Marcinem Romanowskim. Są zeznania świadków, są maile, są listy, w tym ten słynny list Jarosława Kaczyńskiego. W liście z 2019 roku prezes PiS miał prosić Zbigniewa Ziobrę o zakazanie kandydatom Suwerennej Polski korzystania ze środków Funduszu Sprawiedliwości w trakcie kampanii. Wczoraj Jarosław Kaczyński mówił, że listu nie pamięta. Dziś tak komentował wniosek o uchylenie immunitetu posłowi Romanowskiemu. Mamy do czynienia ze stanem pełnego bezprawia i próbą rozprawienia się z opozycją. Jest zupełnie odwrotnie - odpowiadają rządzący. Skończyła się bezkarność Suwerennej Polski i to widać, że oni sobie kompletnie z tym nie potrafią poradzić, że jest ktoś, kto odpowiada przed prawem, kto musi działać zgodnie z prawem. Wnioskiem o uchylenie immunitetu i zatrzymanie Marcina Romanowskiego Sejm może zająć się w przyszłym tygodniu. I może być równie gorąco jak podczas uchylenia immunitetu Michała Wosia. Postaram się z tym żyć, panie przewodniczący. W związku ze śledztwem w sprawie zakupu z Funduszu Sprawiedliwości systemu Pegasus. Prokuratorskie śledztwo w sprawie wynagrodzeń w Orlenie. Sprawa wraca, bo śledczy mają istotne pytanie. Czy członkowie rady nadzorczej paliwowego giganta omijali prawo, zarabiając ponad osiem dodatkowych milionów złotych? Pytań jest więcej, wśród nich to o nadzór nad spółką. Po tym zawiadomieniu - ruch prokuratury. Zbada pensje wypłacone byłemu zarządowi i byłej radzie nadzorczej Orlenu. Związane jest z tym, że za czasów Daniela Obajtka, kiedy był prezesem Orlenu, zarabiał po prostu za dużo, zarabiał niezgodnie z ustawą kominową i z ustawą okołobudżetową. O pensjach, które mogły być zawyżone, decydowała rada nadzorcza. W ubiegłym roku zarządzający koncernem otrzymali łącznie ponad 28 milionów złotych. Wypłaconych w sposób niezgodny z przepisami mogło być ponad 8 milionów 300 tysięcy. Dotyczy to wypłat, które były przekazywane ośmiu członkom zarządu. Prokuratura bada też działania byłego ministra aktywów państwowych Jacka Sasina. Nie sprawował odpowiedniego nadzoru nad spółką Orlen i mimo że informowaliśmy pana Sasina podczas kontroli poselskich, składając interpelacje poselskie, że do takich nieprawidłowości dochodzi, nie zrobił kompletnie nic. Nie mam sobie nic do zarzucenia, ten nadzór był nadzorem bardzo dobrym. Sprawa została zgłoszona do prokuratury przez posłów ówczesnej opozycji w ubiegłym roku. Gdy prokuratorem generalnym był Zbigniew Ziobro. Wtedy śledztwa nie wszczęto. Pod koniec kwietnia nowy prokurator krajowy zapowiedział, że wszystkie sprawy związane z Orlenem traktowane będą priorytetowo. Jest to niezbędne dla przywrócenia wiary w państwo, wiary w prawo. Funkcjonariusze publiczni nie mogą być bezkarni. Zachowanie prokuratury były minister aktywów państwowych nazywa działaniami politycznymi. Spodziewam się, że te śledztwa rzeczywiście politycznie nadzorowane i politycznie inspirowane będą trwały. Niech to wyjaśni prokuratura, a potem wyrok wyda niezawisły sąd, żeby to nie były jakieś nasze polityczne oceny. Daniel Obajtek zarobił w ubiegłym roku prawie 3 miliony złotych brutto. Akcjonariusze Orlenu w zeszłym tygodniu nie udzielili absolutorium byłemu prezesowi, więc prawdopodobnie nie dostanie milionowej premii. Działania w pełni polityczne i przyjmuję to z pokorą. Pod lupą prokuratury jest już fuzja Orlenu z Lotosem, sprzedaż części Rafinerii Gdańskiej, zaniżanie cen paliw w czasie kampanii wyborczej i działalność spółki-córki Orlen Trading Switzerland, która straciła ponad półtora miliarda złotych. Życzę szczęścia temu Orlenowi, jest to też trochu takie moje dziecko, żeby się rozwijało, zamknąłem tę historię, co prawda, jestem teraz w europarlamencie. Daniel Obajtek próbował uciec do Brukseli przed odpowiedzialnością, ale przypomnę, że co jak co na brukselskich korytarzach nie lubią kombinatorów. Daniela Obajtka chroni immunitet europosła. Jeśli prokuratura zdecyduje się postawić mu zarzuty, o zgodę będzie musiała poprosić Parlament Europejski. Oglądają państwo "19:30" w środę, za chwilę odwiedzimy Podlasie, a potem także... Narkogangsterzy w rękach policji. Takiej skali produkcji jeszcze w swoim życiu zawodowym nie spotkałem. Tragiczne żniwa. Najwięcej wypadków mają tak zwani rutyniarze. Szczyt turystycznego sezonu - bez turystów. Malownicze Podlasie próbuje przekonać, że jest nie tylko jednym z najpiękniejszych regionów, ale i bezpiecznym miejscem do wypoczynku. Od czasu obowiązywania strefy buforowej na polsko-białoruskiej granicy to nie jest łatwe zadanie, choć niektóre turystyczne atrakcje od strefy dzielą dziesiątki kilometrów. Rząd rusza z kampanią wspierającą Podlasie. Podlasie, początek lipca, wakacje. A jednak turystów niewielu. To przecież słynne Kruszyniany. Zaczyna tu powstawać swego rodzaju turystyczne hospicjum. Ten teren zaczyna umierać i nie wolno do tego dopuścić. Zagrożenie dla funkcjonowania biznesów tutaj, jeżeli chodzi o agroturystyki, jest duże. Ta sytuacja powoduje, że jesteśmy cały czas pod kreską. Ta sytuacja to strefa buforowa na pasie przygranicznym. Na prawie całej swojej długości ma tylko 200 metrów szerokości. To tam wojsko, policja i straż graniczna odpierają ataki na granicę. Nie u nas - mówią w Kruszynianach - gdzie przed laty gościł nawet książę Karol, obecnie król Wielkiej Brytanii. Kruszyniany nie mają strefy buforowej aż po Białowieżę, nie ma czegoś takiego, wszędzie możecie jeździć bezpiecznie, tu nic nie jest zamknięte. Mamy tutaj wszystko, co dla turystów mieć powinniśmy, tak że fajną przyrodę, świeże powietrze, las, bezpieczeństwo, dużo szlaków pieszych, rowerowych, rezerwat ścisły Białowieskiego Parku Narodowego. Turystów może zniechęcać skojarzenie ze strefą buforową, utworzoną przez rząd PiS trzy lata temu. Wtedy sięgała kilka kilometrów w głąb kraju i objęła ponad 180 miejscowości. Zamknęli nas z każdej strony, po trzy patrole było. Nikt nie mógł do nas tutaj wjechać. Teraz jest inaczej. Nie ma żadnych incydentów, normalnie oprowadzamy turystów, którzy chcą, i zapraszamy serdecznie. Dziś to zupełnie inna strefa, ale każdy, kto tylko się do niej zbliża, dostaje esemesem ostrzeżenie Rządowego Centrum Bezpieczeństwa. To ostrzeżenie, które można zrozumieć ze względu na sytuację na samej granicy. Ale turyści, którzy tu przyjeżdżają, mogą liczyć na tradycyjną gościnność mieszkańców, urokliwą przyrodę i wielokulturową oryginalną kuchnię. Jedyna obawa, jaką dzisiaj mam, to, że nie zobaczymy żadnego żubra. Nie miałam żadnych obaw, Podlasie jest bardzo pięknym miejscem, atrakcyjnym turystycznie mimo rozsyłanych alertów. Zasięg tych alertów, które otrzymują przyjezdni, obiecuje ograniczyć minister sportu i turystyki. Nie turysta powinien być odbiorcą, tylko osoby, które się bezpośrednio do strefy buforowej zbliżają, więc ten zakres musi być zmniejszony i na pewno tak się stanie. Sławomir Nitras zapowiada też ponad milion złotych od rządu na promocję Podlasia, by turyści tu wrócili. Są tysiące powodów, żeby tutaj przyjechać, a najważniejszym jest to, że jest tutaj bezpiecznie. A gościnni gospodarze zaopiekują się państwem w każdy możliwy sposób. W tych niespokojnych wojennych czasach paradoksalnie to właśnie wschód Polski i Podlasie wydaje się prawdziwą oazą spokoju, która czeka na turystów. Jutro Brytyjczycy wybiorą nowy parlament. Sondaże wskazują na zdecydowane zwycięstwo lewicowej Partii Pracy. To tendencja odwrotna niż w wielu europejskich krajach, gdzie do głosu coraz częściej dochodzi skrajna prawica. Choć i na Wyspach fala populizmu ma się całkiem dobrze. Jeśli przedwyborcze prognozy dające ogromną przewagę Partii Pracy spełnią się, lider laburzystów na Downing Street wprowadzi się już w piątek. Bo Brytyjczycy po 14 latach dominacji konserwatystów chcą pokazać im czerwoną kartkę. Głównie za kosztowny brexit i długą serię afer. Nie chodzi tylko o aferę z ubiegłego tygodnia z udziałem polityków kupujących zakłady bukmacherskie. Wcześniej premier imprezował podczas pandemii i został ukarany grzywną za złamanie zasad. Ostatnie lata torysowskich rządów wyborcy kojarzą głównie z awanturą i chaosem spowodowanym brexitem. Ale kuleje też państwowa służba zdrowia, a do brzegów Anglii dopłynęło już ponad 120 tysięcy nielegalnych imigrantów. A liczba nadal rośnie. Przyznaję, nie wykonaliśmy tej pracy do końca. Ale powiem jasno, jedynym sposobem powstrzymania imigracji jest wyjaśnienie ludziom, że jeśli przyjadą do naszego kraju nielegalnie, zostaną usunięci. Rekordowa imigracja okazała się wiatrem w żagle dla populisty Nigela Farage'a. Jego partia Reform UK odebrała konserwatystom nawet połowę wyborców swoim skrajnie prawicowym programem. To, do czego naprawdę wzywam i czemu zamierzam przewodzić, to bunt polityczny. Nic w tym kraju już nie działa. Ich lider skoczył nawet na bungee, aby przypomnieć, że jego partia jako jedyna głośno nawołuje do powrotu do Unii. I mimo że ponad połowa Brytyjczyków żałuje brexitu, partia może liczyć najwyżej na 12% poparcia. Zmiana na Downing Street z centroprawicowej na centrolewicową władzę dowodzi, że skrajny populizm na Wyspach Brytyjskich nie rozwinął jeszcze żagli. I możliwe, że nie stanie się tak w przyszłości. O ile liderowi Partii Pracy uda się w najbliższych latach spełnić kilka podstawowych obietnic i poprawić jakość życia Brytyjczyków. Taką szansę dostanie już jutro. Ważny trop naukowców badających teren byłego niemieckiego nazistowskiego obozu zagłady w Treblince. Badacze trafili na miejsce, gdzie mogły znajdować się kolejne komory gazowe. W obozie życie straciły setki tysięcy ofiar. Dla badania ich tragicznych losów to może być bardzo ważne odkrycie. W tym miejscu według najnowszych danych zamordowano ponad 900 tysięcy osób. Tu stały komory gazowe. Bardzo dużo tych danych, faktów przemawia, że rzeczywiście odkryliśmy nowe komory gazowe, te największe komory gazowe z ostatniego etapu funkcjonowania obozu. Doktor Różycki od ośmiu lat zajmuje się odkrywaniem mrocznych tajemnic tego miejsca. Tu dwa lata temu zidentyfikował budynek, w którym działały trzy pierwsze komory gazowe. Niemcy uznali je za mało wydajne. Tutaj była taśma śmierci. Najstraszniejsze miejsce na ziemi i o tym chcę opowiedzieć. Tutaj widzimy narożnik tego obiektu. Ten odcinający się beżowy kolor wskazuje, jaki był układ ścian budynku, w którym działały nowe komory gazowe. W ciągu najbliższych dni naukowcy znajdą odpowiedź, czy było ich osiem czy dziesięć. Silnik czołgu był podłączony do takich rur, którymi spaliny doprowadzano do komór gazowych, więc mordowano spalinami. Ci ludzie się dusili. Komory gazowe mogły pomieścić około dwóch tysięcy osób. Czyli wszystkich więźniów dostarczanych za każdym razem pociągiem towarowym, który podjeżdżał do tej rampy. To była fabryka, która potrafiła zamordować w ciągu jednego dnia nawet kilkanaście tysięcy osób. W pracach archeologicznych uczestniczy komisja rabiniczna, która dba o żydowskie prawo religijne. Czyli halacha, które co do zasady nie zezwala na ingerencję w miejscach, w których mogą występować szczątki ludzkie. Niemcy postarali się, by ich zbrodnie nie były odkryte. Gdy w Treblince przestano mordować ludzi, w listopadzie '43, w tym miejscu powstała farma. Na tej małej przestrzeni w ciągu kilkunastu miesięcy zamordowano kilkaset tysięcy osób. Tylko dlatego że byli Żydami - mężczyźni, kobiety, dzieci. Dziś naszym obowiązkiem jest powiedzieć o tym światu i powtarzać dwa słowa - nigdy więcej. Narkotyki o czarnorynkowej wartości ponad 17 milionów złotych - w Woli Łaszczowej pod Koninem. W ręce poznańskich funkcjonariuszy trafiło ponad półtorej tony niedozwolonych środków. To największa ilość narkotyków zabezpieczonych przez komórki zwalczające cyberprzestępczość w Europie. Celny strzał w narkobiznes. W Woli Łaszczowej, pod Koninem, policjanci rozpracowali rodzinny gang narkotykowy. Na gorącym uczynku zatrzymano dwóch mężczyzn. 52-latka i jego 29-letniego syna. Historia przypomina popularny serial, bo jeden z nich jest magistrem chemii, a drugi - nauczycielem. Takiej skali produkcji jeszcze w swoim życiu zawodowym nie spotkałem. W domu odkryto ponad półtorej tony. To jest właściwie największe zabezpieczenie w Europie, do którego doszło, żeby w jednym miejscu tak dużo narkotyków i środków psychoaktywnych się znajdowało. Z nich można było wytworzyć około 9 milionów porcji. Czarnorynkowa wartość to ponad 17 milionów złotych. Oprócz gotowych narkotyków w domu zabezpieczono między innymi składniki chemiczne oraz linie produkcyjne, które tygodniowo pozwalały wytwarzać aż 700 kilogramów nielegalnych substancji. Ta ilość, którą zabezpieczyliśmy, to jest efekt pracy tylko kilku dni. Odbiór musiał być realizowany na bieżąco. Narkotyki sprzedawano w tzw. darknecie. Do klientów trafiały jak zwykłe paczki za pośrednictwem niczego nieświadomych kurierów. Płatności dokonywane były poprzez kryptowaluty właśnie, aby zachować anonimowość zarówno sprzedawcy, jak i nabywcy. W ofercie - przeciwbólowe leki narkotyczne, psychotropowe oraz ogromne ilości tak zwanego kryształu - z substancji pochodnej mefedronu. Z jej przedawkowania w zeszłym roku w Polsce zmarło 15 osób. Codziennie mamy pacjentów po mefedronie. Grupę przestępczą śledczy na celowniku mają od ponad roku. Wcześniej zatrzymano cztery osoby, które kupowały i przewoziły do Polski marihuanę i kokainę. Aresztowanym grozi nawet 20 lat więzienia. Przepisy dotyczące konfiskaty aut nietrzeźwym kierowcom obowiązują od zaledwie czterech miesięcy, zdecydowanie dłuższa jest dyskusja o tym, jakie regulacje faktycznie będą sprawiedliwe i skuteczne. Ministerstwo Sprawiedliwości teraz chce, by o konfiskacie auta decydował sąd. Kierowca mógłby stracić samochód, gdyby alkomat wskazał co najmniej pół promila. Wyjdzie pani z auta. Coś było spożywane w ciągu 24 godzin? Rzeszów, policyjna akcja Trzeźwy Poranek. To jeden z efektów. Zatrzymana do wyrywkowej kontroli kobieta wydmuchała niespełna pół promila. Uprawnienia do kierowanie pojazdem już w tej chwili są zatrzymane. Policjanci taką czynność wykonali z automatu. Pijani kierowcy to wciąż plaga na polskich drogach. Tylko od początku tych wakacji, czyli od 21 czerwca, tych nietrzeźwych kierujących zostało już ujawnionych blisko trzy tysiące. Od 14 marca policja prócz uprawnień konfiskuje też auta pijanym kierowcom. Do zeszłego piątku zabrano już 2408 pojazdów. To średnio ponad 20 dziennie. Kierowcy albo po pijanemu spowodowali wypadek tak jak tu, w podwarszawskim Piasecznie, albo mieli ponad półtora promila alkoholu w organizmie. To ma się jednak zmienić. Według projektu nowych przepisów, który trafił już do prac w Radzie Ministrów, przepadek samochodu zacznie się już od poziomu pół promila u kierowcy. Nie będzie jednak obowiązkowy jak teraz. Zdecyduje sąd. Wynika to z pewnej nierówności, która jest aktualnie, bo pamiętajmy, że przestępstwem jest także prowadzenie pojazdu pod wpływem narkotyków lub innych środków odurzających. I tu nie mamy takich progów. Jeśli ktoś jest w stanie nietrzeźwości popełnia przestępstwo, to od pół promila i sędzia powinien decydować, czy to jest ten moment kiedy mu zabieramy samochód, bo jest groźba, że on będzie wracał na drogi i jeździł dalej pijany. 12 krajów w Europie dopuszcza konfiskatę aut pijanym kierowcom. Kilka pozwala na zabranie pojazdów za zbyt szybką jazdę lub inne poważne wykroczenia lub przestępstwa. Ostateczna decyzja należy do sądów - i tak może być wkrótce u nas. Duńscy sędziowie nie mają problemu, żeby takie kary wymierzać. Chciałbym, żeby równie stanowczy w pewnych sytuacjach byli polscy sędziowie, jeśli mamy do czynienia na przykład z recydywistami alkoholowymi. Nowe przepisy to bat nie tylko na kierowców. Pijany pilot będzie mógł stracić awionetkę, a pijany sternik - jacht. Tylko w zeszłym roku w związku z wypadkami podczas pracy polowych w Polsce zmarło 45 osób. Służby apelują o szczególną ostrożność w czasie intensywnych prac na wsi. A w wakacje, gdy dzieci mają dużo wolnego czasu, a rodzice dużo pracy w gospodarstwie, właśnie najmłodszym należy się szczególna uwaga. W ten sam sposób z ciągnika zsiadamy. Czyli tyłem, trzymając się barierki. To ABC bezpieczeństwa. Pękła mi żyłka w pachwinie. A to efekt skoku z ciągnika. Wiesław Sałkiewicz dwa tygodnie spędził w szpitalu, niektórzy mówili, że będzie miał problemy z chodzeniem. Dziś jest zdrowy i przygotowuje się na żniwa. Rolnicy się muszą spieszyć, bo wiadomo - pogoda, krótki okres jest do wykonania prac, wtedy jest pośpiech. A to najgorszy możliwy doradca podczas prac polowych. W ubiegłym roku w wyniku wypadków na wsi zginęło 45 osób. Do Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego wpłynęło ponad 10 700 zgłoszeń od poszkodowanych rolników. Niektórzy rolnicy nie zgłaszają wypadków. Ponad połowa zdarzeń to upadki z niewielkich wysokości lub poślizgnięcia. Najwięcej wypadków mają tak zwani rutyniarze, którzy pracują już 20-30 lat, oni myślą, że już wszystko wiedzą. Wypadkom ulegają niestety także dzieci. Tuż przed wakacjami w Białobłociu w województwie lubuskim czteroletni chłopiec wpadł pod kosiarkę doczepioną do ciągnika. Dziecko zmarło. Człowiek zainteresowany, co robi. Przód i tył. Rolników zawieść może także sprzęt. To ostatni dzwonek na generalny przegląd przed wyjazdem na pole. Często są to maszyny stare, często są to maszyny naprawiane takimi chałupniczymi metodami. Od początku roku odnotowano w Polsce ponad dwa i pół tysiąca wypadków na wsi. Ubezpieczonym rolnikom przysługuje odszkodowanie, ale wypadki trzeba zgłaszać jak najszybciej. Ruszamy w teren od 1 lipca. Do rolników niebawem mogą zapukać policjanci i inspektorzy Państwowej Inspekcji Pracy. Głównie nam chodzi, żeby z nimi rozmawiać, żeby wskazywać takie bezpieczne zachowania. W skrajnych przypadkach mogą posypać się grzywny. Sunie po Atlantyku, sieje spustoszenie na Karaibach i właśnie zmierza na Jamajkę. Potężny huragan Beryl całkowicie zniszczył niektóre z wysp, a o jego sile świadczy wiatr wiejący z prędkością nawet 270 kilometrów na godzinę. Nie żyje co najmniej siedem osób. A służby mają ogromne trudności z dotarciem do tych, którzy czekają na pomoc. KRZYKI ROZPACZY DRAMATYCZNA MUZYKA W "19:30" to już wszystko. Bardzo państwu dziękuję za uwagę i w imieniu Marka Czyża zapraszam na "Pytanie dnia" i rozmowę z sędzią Krystianem Markiewiczem, prezesem Stowarzyszenia Sędziów Polskich "Iustitia". Spokojnego wieczoru, do zobaczenia.