Kontrole przedłużone. Do 4 października na granicy z Litwą i Niemcami. Kancelaria w komplecie. Wszyscy ludzie prezydenta Nawrockiego. Złoto siatkarzy. 3:0 i Polacy najlepsi. Dobry wieczór, Marek Czyż, zapraszam na 19:30. Na zachodzie bez zmian. Konkretnie do 4 października. Minister Marcin Kierwiński przedłuża kontrole na zachodniej granicy podobnie jak na granicy z Litwą, bo to tam przeniosły się migracyjne szlaki po uszczelnieniu granicy z Białorusią. Od momenty przywrócenia kontroli w lipcu skontrolowano na obu granicach prawie pół miliona osób. Kinga Dziuba pracuje w sklepie w Słubicach na granicy z Niemcami. Na początku lipca, gdy wprowadzano kontrole, miała mniejsze obawy przed nimi niż przed imigrantami. Będziemy mieć mniejszy ruch, mniejszy utarg, ale wydaje mi się, że kontrole są jak najbardziej potrzebne. Dziś, gdy już zobaczyła, czym kontrole skutkują, że miasto tonie w korkach, podchodzi do nich z większą rezerwą. Utrudniają nam trochę poruszanie się po mieście i mniejsze są obroty w firmach, tak że jest to trochę problem. Problem zwłaszcza dla branży logistycznej i transportowej. Północna Izby Gospodarcza w Szczecinie dostaje wiele sygnałów od przedsiębiorców i szuka rozwiązań. Przedsiębiorcy, którzy stale przekraczają granicę, powinni mieć takie dokumenty, na podstawie których szybciej powinni tą granicę przekraczać. Kontrole jednym przeszkadzają, innym dają poczucie bezpieczeństwa. W jakimś sposobie zatrzymują napływ tych imigrantów do Polski. To jest dobre, jeśli chodzi o kwestie imigrantów. Mieszkańcy Zgorzelca, na drugim końcu zachodniej granicy, są kontrolami zmęczeni. Co trzeci pracuje po niemieckiej stronie i jest klientem tamtych sklepów. Z kolei co piąty klient sklepów po polskiej stronie to Niemiec. Na rynku przecież ilu było tych Niemców, po tych kauflandach, wszędzie, teraz się to bardzo pomniejszyło, Niemcy się boją. Ludzie byli przyzwyczajeni do swobodnego przemieszczania się z jednej strony na drugą. Teraz muszą się liczyć z korkami i złą atmosferą. Niemcy kontrolują granicę od dwóch lat. Migranci podążali często szlakiem łotewsko-litewsko-białoruskim. Dlatego granica z Niemcami nie jest jedyną unijną kontrolowaną przez Polskę. Druga to ta z Litwą, gdzie jest 13 punktów kontroli. Początkowo miało to trwać do 5 sierpnia - jest decyzja o przedłużeniu. Kolejne 60 dni do 4 października. We wrześniu będziemy podejmować decyzje w oparciu o dane, które będzie nam dostarczała straż graniczna. Ze Strażą Graniczną współpracuje policja i wojsko. W ciągu niespełna miesiąca sprawdzonych zostało prawie pół miliona osób. Ponad połowa na granicy z Niemcami. Jeśli chodzi o uproszczoną readmisję, Polska przyjęła z Niemiec ponad 80 osób, przekazała 6, a na Litwę niemal 50. Straż graniczna odmówiła wjazdu do Polski 185 cudzoziemcom - większości na granicy z Niemcami. Tylko w Zgorzelcu nie wpuszczono 17 osób. Najczęściej z powodu braku wymaganych dokumentów. Byli to obywatele między innymi Pakistanu, Mołdawii oraz Syrii. Burmistrz Zgorzelca uważa, że to dla mieszkańców uciążliwe, a w skuteczność kontroli po obu stronach niemieckiej granicy wątpi. Nikt nie stoi dwie godziny w korku po to, żeby mieć skontrolowane auto przez służby, wioząc nielegalnych imigrantów. Wystarczy ich wysadzić kawałek dalej, w parku, i przejdą po płytkiej Nysie Łużyckiej. Szef MSW zaznacza, że są konkretne efekty kontroli. W minionym tygodniu spektakularna akcja SG, policji, wojska. 11 obywateli Somalii i 2 obywateli Sudanu zawróconych na Litwę. Więc widać, że te kontrole przynoszą rezultaty. Widać sens tego, co robimy. Stąd decyzja o przedłużeniu tych działań. Wszyscy ludzie prezydenta już pod parą, gabinet prawie w komplecie, zaprzysiężenie w środę. Kandydatem był obywatelskim, ale partyjny pierwiastek ma swoje ważne miejsce w pałacu. Z samego jądra PiS-u znajdą tam pracę Zbigniew Bogucki, Paweł Szefernaker, Marcin Przydacz, Adam Andruszkiewicz. Są też inne postacie. Nie wiadomo, czy nobliwe, ale z pewnością interesujące. To teraz pożądane zdjęcie. Pałac Prezydencki w tym tygodniu będzie w centrum uwagi. W środę wprowadzi się tu Karol Nawrocki, który właśnie skończył kompletować swój gabinet. Do Sławomira Cenckiewicza, a także polityków PiS - Pawła Szefernakera, Zbigniewa Boguckiego i Adama Andruszkiewicza - dołączył właśnie ksiądz Jarosław Wąsowicz, który ma zostać kapelanem prezydenta. Karol Nawrocki, ogłaszając jego nominację, napisał tak. Ostatnio znany jako kapelan kibiców. I organizator takich pielgrzymek na Jasną Górę. To ostatnia, ze stycznia tego roku, z udziałem Karola Nawrockiego. Podczas spotkania z nim na Jasnej Górze padły takie hasła. Raz sierpem, raz młotem, czerwoną hołotę! Na które ani przyszły prezydent, ani jego przyszły kapelan nie zareagowali. Te nominacje pokazują, z jakiego środowiska Nawrocki się wywodzi, kim się będzie wspierał w tej kancelarii. Dla mnie to jest zawstydzające. Rządzący wskazują na znajomości prezydenckiego kapelana z trójmiejskim półświatkiem i takie zdjęcia. Tu z Olgierdem L., pseudonim Olo, skazanym za sutenerstwo i pobicie policjanta, tu - z neonazistą Grzegorzem H, o pseudonimie Śledziu. Obściskiwał się z faszystami, którzy mieli wytatuowane podobizny Hitlera. To wszystko jest bardzo niepokojące. Ma też zdjęcia, w których pokazuje środkowy palec. Chodzi o tę fotografię, na której ksiądz wyraża opinię o Gazecie Wyborczej. Politykom PiS to nie przeszkadza. Kapelan jest wielkim patriotą polskim, nie ma co do tego żadnych wątpliwości, wie to zapewne Karol Nawrocki. I nikt mu nie powinien meblować gabinetu. Kilka lat temu ksiądz Jarosław Wąsowicz zasłynął z bożonarodzeniowego wpisu, w którym życzył Polski bez KOD-u, fałszywych autorytetów, płatnych zdrajców i Europy bez multi-kulti, islamistów, lewaków i poprawności politycznej. Chciałby pan takiej Polski? Myślę, że dla Lewicy w Polsce jest miejsce na scenie politycznej i zawsze będzie. To dlaczego kapelanem prezydenta zostaje człowiek, który za to się modli, który tego sobie życzył? Ponieważ kapłani też mają prawo do swoich poglądów, jeśli są przeciwko polityce lewicowej. Ale tu nie chodzi o szeregowego księdza - podkreślają rządzący. Kiedy mamy w Polsce wzrost nastrojów rasistowskich, ksenofobicznych, wywołanych przez skrajną prawicę, to otaczanie się takimi ludźmi jest bardzo niepokojące. Lewica przypomina te obietnice Karola Nawrockiego. Skończy się wojna polsko-polska. Z początku jego kampanii. Dziś kropkę nad i do tych słów postawił Jarosław Kaczyński. Ta niezwykle niszcząca Polskę wojna trwa. Musimy ją zakończyć. Ale drogą do tego jest nasze zwycięstwo, proszę państwa, nasze zwycięstwo. Te słowa według rządzących potwierdzają to, że słowa o szukaniu narodowej zgody były tylko kampanijnym chwytem. Jest też zapowiedź tego, kim będzie otaczał się przyszły prezydent Nawrocki. Ludźmi skrajnymi, ludźmi nieprzejednanymi, ludźmi zamkniętymi, bez możliwości dialogu z kimkolwiek, bardzo smutne. Takie mam dziwne wrażenie, że jeszcze zatęsknimy za panem Andrzejem. Zaprzysiężenie Karola Nawrockiego - w środę. Nie mogę zrozumieć decyzji jednego z prokuratorów o zatrzymaniu policjantów, którzy ujęli sprawcę przestępstwa - mówi minister sprawa wewnętrznych i chce wyjaśnień od ministra sprawiedliwości w sprawie tragedii sprzed lat. Użycie przez policję narzędzi przymusu ma swój regulamin, ale czy tak skomplikowany, że w interpretacji da się zaszyć ryzyko nadużyć? Uciekał autem i pieszo. W Twardogórze na Dolnym Śląsku policyjna kontrola zakończyła się pościgiem i strzałami ostrzegawczymi. Okazało się, że w pojeździe miał środki odurzające. Tester narkotykowy wykazał, że ma on je w swoim organizmie. W Węgleszynie w Świętokrzyskiem mężczyzna groził sąsiadom metalową rurą. Nie reagował na polecenia - policjanci użyli broni. Ranny trafił do szpitala. Widziałem, jak ten gościu do nich tam z tą rurką. Było słychać, ale uciekał i pałę miał na policjantów. W Sosnowcu interwencja zakończyła się śmiercią napastnika. Na nagraniu widać, jak rusza z niebezpiecznym przedmiotem na policjantów. Trwa śledztwo - prokuratura sprawdza, czy nie doszło do przekroczenia uprawnień. Policjanci wydawali jednoznaczne polecenia, a mężczyzna nie reagował. Kontynuował atak, więc zastosowali środki adekwatne, jakie uznali za stosowne. Zgodnie z prawem broń to ostateczność. Tylko gdy inne środki zawodzą. A każda kula to odpowiedzialność. Ale nie zawsze wygląda to jak z instrukcji. W tej interwencji broni użyto na stacji paliw. Bez zabezpieczenia otoczenia, bez kontroli. Są braki kadrowe w policji. Policjant, który idzie do służby, nie ma czasu na szkolenie. Jeżeli chodzi o szkolenie strzeleckie, następny problem dochodzi - to kwestia kosztów. Każdy nabój kosztuje. To nie wyjątek. Zdaniem ekspertów brakuje nie tylko ćwiczeń, ale też dowodzenia. Widać to w emocjach i chaosie. Przejaw niekompetencji, przejaw działania pod wpływem emocji, a nie poprzez wkodowaną metodykę postępowania. Tam nie było nikogo, kto by dowodził, i to jest szokujące. Policyjne środowisko zmaga się też z innym problem. Czterej policjanci usłyszeli zarzuty za interwencję sprzed sześciu lat. Chodzi o zatrzymanie sprawcy zabójstwa na jednej z warszawskich plebanii. Prokuratura twierdzi - użyli siły nieadekwatnie. Minister Kierwiński zapowiada interwencję. Jest to skandaliczna decyzja pana prokuratora, który po 6 latach zorientował się, że policjanci naruszyli prawo. W naszej ocenie to jest gorsze traktowanie policjanta niż każdego obywatela. Prokuratura informuje, że zarzuty postawiono na podstawie opinii biegłych, którzy wskazali na rażące błędy podczas policyjnego zatrzymania. Za chwilę o złocie dla naszych siatkarzy, a potem jeszcze... Młodzi z papieżem. Porusza on coś w duszach nas, młodych ludzi. Byście uczynili ze swojego życia coś wielkiego. Powroty z emigracji. Dawny Wschód teraz jest nowym Zachodem. Polska nabrała tempa i jakby przegoniła Niemcy. Bociany pod nadzorem. To są technologie takie, których nawet w medycynie ludzkiej jeszcze nie stosuje. Współczesna nauka nic nam nie mówi, czy bociany mają przyjaciół. Polscy siatkarze w chińskim Ningbo pokonali Włochów i zdobyli złoto Ligi Narodów. Zwycięstwo było wyjątkowe, bo Biało-Czerwoni w trzech meczach turnieju finałowego nie stracili nawet seta. Po wygranej w półfinale z Brazylią 3:0 nasi siatkarze nie zwolnili tempa i w pięknym stylu pokonali Włochów, aktualnych mistrzów świata. Wygrali w trzech setach i od samego początku spotkania narzucili swój rytm gry, imponując siłą ataku, pewnością na zagrywce i solidnością bloku. Żaden polityk nie ma startu do tego pana, bo na nikogo z nich nie czeka milion młodych ludzi, by usłyszeć i wysłuchać. Papież Leon XIV spotkał się z młodzieżą w Rzymie i rozmawiał o życiu, które ma sens tylko wtedy, gdy człowiek chce uczynić z niego coś wartościowego. A jego wartość jest w braterstwie, pokoju i człowieczeństwie. Milion młodych ludzi powitało Leona XIV na kampusie uniwersyteckim Tor Vergata w Rzymie. Większość spędziła tu całą noc. Był pięciominutowy deszcz, trochę nas wystraszył. By usłyszeć te słowa. W ten sposób Leon XIV rozpoczął swoje pierwsze wielkie spotkanie z młodym pokoleniem katolików. W trzech językach: włoskim, hiszpańskim i angielskim, mówił o ludzkim życiu, które przypomina łąkę kwietną: nieustannie się odnawiającą, nawet w zimie tętniącą energią. I my do tego jesteśmy stworzeni. Nie do życia, w którym wszystko jest oczywiste i niezmienne, ale do egzystencji, która nieustannie odradza się w darze, w miłości. Papież mówił też o dążeniu do szczęścia, poczucia spełnienia i wyzwoleniu z nudy i przeciętności. I cytował swoich poprzedników, Franciszka oraz Jana Pawła II. Naszą nadzieją jest Jezus. To on, jak mówił Jan Paweł II, wzbudza w was pragnienie, byście uczynili ze swojego życia coś wielkiego, by dążyć do doskonalenia samych siebie i społeczeństwa, czyniąc je bardziej ludzkim i braterskim. A włoska prasa już w sobotę pisała, że entuzjazm przed niedzielną mszą jest taki sam jak ćwierć wieku temu podczas spotkania z polskim papieżem. Bo w niespełna trzy miesiące Leon XIV zdołał podbić serca młodzieży. Porusza on coś w duszach nas, młodych ludzi. Podoba mi się nowy papież. Emanuje energią, która jest nadzieją dla nas wszystkich. A nie był to jedyny polski akcent podczas mszy kończącej Jubileusz Młodości. Na scenie Tor Vergata obok Leona XIV stanęła Polka. I zabrała głos podczas modlitwy wiernych. Niech Bóg zgody prowadzi rządzących drogami pokoju, by ustały okrucieństwa wojen i aby budowano świat sprawiedliwy i braterski. Do Rzymu młodzi katolicy przyjechali w środku wakacji. Są jednak pewni: było warto poświęcić rozrywkę dla modlitwy. Bo zobaczyli Kościół, który daje im nadzieję na lepsze jutro. To jest Kościół, który się jednoczy, Kościół entuzjastyczny, który ma dużo energii, którą chce pokazać światu. Szczęśliwej drogi. A droga ta prowadzi do Seulu, gdzie w 2027 roku odbędą się kolejne Światowe Dni Młodzieży. Ich hasło brzmi: Odwagi. Ja zwyciężyłem świat. W wojnie Izraela z Hamasem głód staje się bronią i używają jej obie strony. Hamas wywiera presję na Izrael, publikując nagrania prawie zagłodzonych zakładników, Izrael nie odpuszcza w strefie Gazy i głodzi jej mieszkańców, utrudniając pomoc humanitarną. Administracja Trumpa twierdzi, że ma dobry plan na pokój, ale Izrael chce podbić Gazę, a Hamas żąda państwa ze stolicą w Jerozolimie. Głodny i zdesperowany. Żyje w wąskim tunelu przetrzymywany przez Hamas. Od 666 dni. Nie jadłem od kilku dni. Od miesięcy jestem w naprawdę trudnej sytuacji. Jest mało jedzenia. Dostaję mało wody. Zobaczcie, jaki jestem chudy. Ewitar pokazuje zapisaną na kartce listę swoich posiłków. Wynika z niej, że dostaje głównie soczewicę. Albo nic. Na jednym z ujęć usiłuje wykopać dół. Kopię swój własny grób. Codziennie moje ciało staje się coraz słabsze. Sądzę, że tu zostanę pochowany. Nagranie opublikował Hamas. Zaraz potem na ulice Tel Awiwu wyszło ponad 60 tysięcy ludzi. Widok mojego starszego brata w tej niewyobrażalnej sytuacji doprowadza mnie do szaleństwa. Mama jest załamana, nie może żyć. Tata słyszy twój głos w nocy i nie może spać. To eksperyment głodowy na żywo. Głodzą go celowo, systematycznie. O głodzie, cierpieniu i śmierci mówią też Palestyńczycy. Wystarczy spojrzeć na te nagrania. A na tych opublikowanych przez ONZ widać z kolei ich desperacką walkę o żywność, pod kulami izraelskich żołnierzy. To codzienna próba zdobycia czegokolwiek do jedzenia, by przeżyć. Niech Witkoff przyjedzie tutaj i zobaczy, co dzieje się z naszymi dziećmi. Niech przyjdzie i zobaczy ludzi umierających z głodu. Steve Witkoff był w Gazie. Odwiedził punkt pomocy humanitarnej wspierany przez USA i Izrael. Potem spotkał się z rodzinami izraelskich zakładników i przekonywał, że ma dobry plan na zakończenie konfliktu. Tyle że Hamas mówi, że dopóki nie zostanie utworzone niepodległe państwo palestyńskie ze stolicą w Jerozolimie, broni nie złoży. Te przerażające filmy Hamasu to próba wywarcia presji na Izrael. A ja z tego miejsca, z Wzgórza Świątynnego, mówię: podbijemy i przejmiemy całą Strefę Gazy. Zlikwidujemy każdego członka Hamasu, a resztę zachęcimy do dobrowolnej emigracji. Do realizacji tego marzenia, które wcześniej wydawało się szalone, może być coraz bliżej. Netanjahu proponuje aneksję części Strefy Gazy w celu udobruchania skrajnie prawicowego ministra, jeśli Hamas nie zgodzi się na porozumienie. Według doniesień dziennika "Haaretz" premier Netanjahu, by udobruchać koalicjantów, szykuje stopniową formalną aneksję Strefy Gazy. Poczynając od strefy buforowej. Plan miał poznać Donald Trump, ale nie wyraził jeszcze na niego zgody. Presja międzynarodowa na Tel Awiw rośnie. To musi być oczywiste dla narodów, które przeszły wspólnie przez piekło II wojny światowej. Do pokoju i pomocy Palestyńczykom wezwali też uczestnicy tego marszu w Sydney. Jednego z wielu, które dziś odbyły się na świecie. Ziemia znów się zatrzęsła na dalekim wschodzie Rosji. Na Kamczatce, po 600 latach, obudził się jeden z wulkanów. Chmura pyłu wzniosła się na 6 kilometrów. Naukowcy twierdzą, że zjawiska mogą mieć tę samą przyczynę i wynikać z rosnącej aktywności sejsmicznej w regionie. Przez wiele lat Niemcy były jednym z głównych celów polskich imigrantów. Obecnie Polacy stanowią trzecią grupę cudzoziemców w tym kraju po Ukraińcach i Turkach. Ale wkrótce sytuacja może się zmienić, bo już w zeszłym roku do Polski z Niemiec wróciło więcej Polaków niż ich do Niemiec przyjechało. Ten trend utrzymuje się też w tym roku. Siedzimy na walizkach i szczerze się cieszymy. Są już prawie spakowani. Po ponad 20 latach wracają do Polski. Niemcy jakby stanęły w miejscu, a Polska nabrała tempa i jakby przegoniła Niemcy. Najbardziej narzekają na codzienność. W Niemczech płacenie kartą nadal jest przygodą, bardzo dużo miejsc w ogóle nie przyjmuje płatności kartą, króluje gotówka. E-urzędy, e-recepty kojarzą się z egzotyką. Doskwiera im nadmierna biurokracja, ich zdaniem słynny niemiecki "ordung" to już tylko stereotyp. Od jakichś 12 lat pod prysznicem nie ma zimnej wody. O ile w zimnej wodzie można się umyć, to we wrzątku jest to trudne. Ale ja jestem z Polski i sobie poradzę. Byli tu różni fachowcy, jeden wyszedł i powiedział, że zaraz wróci. To było, nie wiem, chyba 8 lat temu. Wyciągają wnioski. Dawny Wschód teraz jest nowym Zachodem. Nie są wyjątkiem. W ubiegłym roku z Niemiec do Polski wyjechało ponad 95 tysięcy osób. To o niemal 11 tysięcy więcej niż do Niemiec w tym czasie przyjechało. Od lat widzimy, że wysoka jeszcze 10 lat temu migracja z Polski stopniowo słabła i ten trend się tak wzmacniał, że po raz pierwszy od 15 lat w zeszłym roku saldo migracyjne było ujemne. Jednocześnie mieliśmy najniższą od 25 lat liczbę przeprowadzek z Polski do Niemiec. Rekordowa liczba Polaków przyjechała do Niemiec w PRL-u. Następne fale to czas po wejściu Polski do Unii i pełnego otwarcia niemieckiego rynku pracy w 2011. Magnesem były znacznie wyższe niż w Polsce zarobki, a Polakom opłacało się pracować nawet poniżej kwalifikacji. Ci starsi z inteligencji chcą wrócić, bo na stare lata chcą mieszkać w Polsce. I to może być powód, że wiele osób osiągnęło już wiek emerytalny i wracają. Ale wpływ na migrację mają też zmiany demograficzne w Polsce. Za granicę najchętniej wyjeżdżają osoby od 20 do 35 lat, a ich liczba w Polsce maleje. Ale Niemcy pozostają atrakcyjne dla wielu Polaków, którzy nie decydują się mieszkać tu na stałe. Zarabiają w Niemczech, wydają w Polsce. To są tak zwani pracownicy transgraniczni. Drugą grupą, która w tych statystykach imigracyjnych czy migracyjnych się nie mieści, to są osoby, które są oddelegowane do pracy w Niemczech, w tej chwili szacuje się, że około 800 tysięcy osób rocznie. Kamila Gierko i Zbigniew Perzyna swoją zawodową przyszłość widzą nad Wisłą. Ciężkie. I liczą na to, że się nie zawiodą. Przez lata potrafi nie dawać znać o sobie. Kiedy już da, bywa za późno na skuteczne leczenie. Rak jelita grubego diagnozuje się w Polsce u 20 tysięcy pacjentów rocznie, w połowie przypadków bywa bardzo zaawansowany. Ratunek był w drogiej terapii dostępnej za granicą, teraz jest dostępna w Polsce. Moja rodzina ciągle: zbadaj się, zbadaj się, no i wyszło. Dwa lata temu 66-letnia Danuta Fludra usłyszała: to rak jelita grubego. Choroba była na zaawansowanym etapie, szybko okazało się, że są już przerzuty. Zostało jej jedynie leczenie paliatywne. Dopiero lekarze w Poznaniu dali jej nową nadzieję dzięki specjalnej metodzie podawania chemii. Jeżeli wiemy, że coś może się zadziać lepszego, to dążymy do tego. Wiem, co mnie czeka i wiem, że to jest moje wyjście do przodu. Jak wyjaśnia profesor Dawid Murawa, metoda PIPAC może być szansą dla pacjentów z przerzutami w obrębie jamy brzusznej. Głównym nowotworami, w których ją stosujemy, to jest rak jelita grubego, żołądka i jajnika. Operacja jest wykonywana laparoskopowo. Pod ciśnieniem podaje się w formie aerozolu lek cytostatyczny do określonych miejsc w jamie otrzewnej. To skuteczniejsze dostarczenie chemii w przypadku nowotworów rozsianych. Metoda była do tej pory dostępna tylko za granicą, ale to wiązało się z gigantycznymi kwotami. W Izraelu jeden taki zabieg kosztuje ponad 200 tysięcy złotych. Teraz terapia będzie stosowana przez poznański ośrodek w ramach procedury chirurgicznej, a zainteresowanie już jest gigantyczne. Ja już miałem mnóstwo telefonów od kolegów z całej Polski. Metoda daje nadzieję na spowolnienie postępu choroby, jeśli po jej zastosowaniu choroba zacznie się cofać, będzie można wrócić do innych metod leczenia. Pozytywną odpowiedź na leczenie uzyskuje blisko 60% pacjentów. To może być wydłużenie życia nawet o kilkanaście miesięcy. Rocznie rak jelita grubego jest rozpoznawany u 20 tys. pacjentów w Polsce, ponad połowa to zaawansowane przypadki. Od maja w ramach badań przesiewowych programu "Moje zdrowie" dla osób po 50. roku życia jest dostępny test FIT, który pozwala na wczesną diagnostykę w kierunku raka jelita grubego. To jest test z kału, który nie wymaga specjalnego przygotowania, on pokazuje, czy jest krew w kale utajona i wtedy kieruje się pacjenta na kolonoskopię. Kluczem do zwycięstwa w walce z rakiem jelita jest wczesne wykrycie i dostęp do innowacyjnych terapii, a tu w ostatnich latach dokonuje się ogromny postęp. W leczeniu tego typu nowotworu oczekujemy przede wszystkim przełomu w badaniach i wykrywaniu nowych cząstek, które mają charakter leków celowanych lub immunoterapii. Danuta Fludra jest jedną z czwórki pacjentów, którzy jako pierwsi w piątek przeszli zabieg. Teraz kluczowe będą wyniki badań, które pokażą, jak ich organizm zareagował na taką formę leczenia. Nie można się załamywać, nie można. Obrączkowanie, a nawet monitoring w gniazdach, to już ornitologiczna rutyna, teraz do głosu dochodzi kino uczestniczące. Dziesięć bocianich piskląt z Opolszczyzny ma przed sobą ważną rolę do odegrania i z mikrokamerami ulokowanymi na grzbietach dostarczą nauce wiedzy o bocianim życiu. Naukowcy wiele sobie po tym eksperymencie obiecują. Powoli, po cichu, żeby nikogo nie spłoszyć i założyć jak plecak kamerę na bociani grzbiet. Uspokajamy, żadne zwierzę nie ucierpiało. To pierwszy na taką skalę eksperyment. Pozwoli naukowcom z Poznania poznać życie bocianów - dziesięciu piskląt z Opolszczyzny. Uwiecznić na fotografiach, z kim się spotykają, co widzą i jak odpoczywają. To jest w takim miejscu, gdzie on tego w zasadzie nie czuje. Są jeszcze takie specjalne szeleczki, które w ogóle nie mogą obetrzeć ptaka, tak że to są technologie takie, których nawet w medycynie ludzkiej jeszcze nie się stosuje. Kamery zasilane panelem solarnym ważą niecałe 50 gramów, urządzenie rejestruje też trasę przelotu. Pozwala na uchwycenie obrazu otoczenia i interakcji z innymi. Jakie inne gatunki ma po drodze, czy wspólnie zbierają pokarm, czy wspólnie reagują na drapieżnika, tak że naprawdę podstawowym pytaniem, które sobie zadajemy, jest to, jak społecznie realizuje się bocian. Bo o tym wciąż wiemy niewiele. Na przykład czy dobrze dogadują się z innymi gatunkami. Współczesna nauka nic nam nie mówi na temat tego, czy bociany mają przyjaciół, ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby tak było, ponieważ wiemy bardzo dobrze, że wiele gatunków takie jak sikory takowych posiadają. Pierwszy taki eksperyment przeprowadził w zeszłym roku ornitolog Ireneusz Kaługa. Skala była mniejsza, bo kamerę miał jeden bocian, na imię mu dano Fotograf. I szlaki zostały przetarte. A nowa wiedza dzięki zdjęciom z podróży do Afryki zdobyta. Śpią na wodzie i mogą się zachowywać jak żurawie. Nie mieliśmy zupełnie świadomości, bo żurawie właśnie tak spędzają noc. A to jeszcze więcej scen z bocianiego życia, które udokumentował bociek Fotograf swoją kamerą na plecach. Boćki nad morzem Marmara. Tu z kolegami w Jordanii. To pocztówka z Tanzanii. A to śmieciowe jedzenie na wysypisku. Tak odpoczywają bociany. W dużych stadach siadają na terenach podmokłych, na łąkach, wybierają również wysypiska śmieci, więc wiadomo, tak zwane śmieciowe żarcie. Czy bocian to ptak charakterny? - I charakterny i charakterystyczny Charakterny dlatego, że widzę, jak bociany się zachowują, jak bronią swoich gniazd, jak są przywiązane do terenów, na które wracają. Do tej pory życie bocianów można było śledzić przez internet, dzięki kamerom zainstalowanym w gniazdach. Nowy sposób, lub jak kto woli, pełna inwigilacja, to krok milowy w badaniach nad ptakami. Mam tylko nadzieję, że nikt na to nie wpadnie, żeby w ten sposób wykorzystywać te ptaki do działań szpiegowskich. Na razie testowanych jest dziesięć urządzeń. Młode bociany, którym je założono, szykują się do swojej pierwszej wielkiej podróży do Afryki. Gdy tylko wyruszą, kamery pójdą w ruch. A wyruszają już niebawem, bocianie sejmiki zaczęły się już na Warmii i Mazurach. Eksperci prognozują, że bociany w tym roku odlecą szybciej niż zazwyczaj, nawet o kilka tygodni. Kończymy "19.30". Dziękuję i do zobaczenia.