Powroty z weekendu. Tragedia na przejeździe kolejowym na Mazurach. Finisz kampanii. Minimalne różnice między Harris i Trumpem. Gniew Hiszpanów. Król obrzucony błotem przez powodzian. Dobry wieczór, Zbigniew Łuczyński. Pora na powroty z długiego weekendu. W całym kraju na drogach widać wzmożony ruch. O bezpieczeństwo i przestrzeganie przepisów dbają policjanci, których na drogach jest więcej niż na co dzień, bo nadal trwa akcja "Znicz". Niestety do tragicznego wypadku doszło kilka godzin temu w Warmińsko-Mazurskiem. 5-osobowa rodzina nie żyje. Ich auto wjechało pod pędzący pociąg. To niezwykle tragiczny koniec weekendu. W okolicach wsi Karwica Mazurska na trasie kolejowej między Rucianem-Nidą a Spychowem, na niestrzeżonym przejeździe kolejowym samochód z pięcioosobową rodziną wjechał wprost pod pędzący pociąg. Pogotowie ratunkowe przekazało nam informację o pięciu osobach wewnątrz pojazdu. Niestety, tragiczne wieści były takie, że wszystkie pięć osób zginęło na miejscu, widoki są tam bardzo drastyczne. Na miejscu pracuje prokurator. Nikomu z pasażerów pociągu nic się nie stało. W Słupsku w tym miejscu w nocy pijany kierowca BMW zabił 24-latka. Sprawca jeszcze młodszy od ofiary - lat 20. Tragedia, jest to niedopuszczalne, żeby tak młode osoby zabijały inne osoby pod wpływem alkoholu. Kierowca tego samochodu miał prawie 2 promile. Na łuku drogi stracił panowanie nad pojazdem, uderzył w barierki, następnie ten samochód dachował, potrącając 6 osób. Młody mężczyzna zginął na miejscu. 5 osób zostało rannych - jedna poważnie. Pacjentka w stanie ciężkim leży na oddziale neurochirurgii. Do sprawcy tej tragedii nie dotarły powtarzane apele policji i ekspertów. Teraz, w okresie Wszystkich Świętych, powtarzane przecież jak mantra. O trzeźwości za kierownicą. Nie ma bezpiecznej dawki alkoholu we krwi. Już nawet minimalna ilość ma negatywny wpływ na reakcje kierującego. Przez ostatnie 3 dni policyjne patrole wyłapały prawie 700 pijanych kierowców. Są to dane przeciętne. To pokazuje skuteczność naszych działań z jednej strony, ale też problem jaki na naszych drogach istnieje. Jeszcze przed działaniami świątecznymi, w poniedziałek było to, jednego dnia, 433 zatrzymanych nietrzeźwych kierowców. Dla mnie potencjalnych zabójców. Te 3 dni były też dużo mniej tragiczne niż początek tygodnia. Były 133 wypadki. Zginęły w tym czasie 3 osoby. W poniedziałek i wtorek mieliśmy w Polsce po 10 ofiar śmiertelnych dziennie. To jeszcze nie koniec policyjnej akcji "Znicz" i fali powrotów ze świątecznego weekendu. W teorii wiemy, jak wybierać się w trasę, by było bezpiecznie. Wcześniej wyjechać chyba i to wszystko, nie? Nie ma co kombinować, nie spieszyć się na łeb, na szyję. Dostosować prędkość do warunków. Ważny jest też odpoczynek. Kierowca powinien robić dłuższe przerwy, jeżeli ta trasa jest dłuższa, mniej więcej co 2, 3 godziny, nawet wtedy, kiedy nie odczuwa zmęczenia. Tak aby się nie spieszyć, bo warto dojechać lekko spóźnionym, niż nie dojechać wcale. No przede wszystkim zachować trzeźwość, zachować bezpieczeństwo w trakcie jazdy i też szacunek do innych kierowców. I do pieszych. Którzy w starciu z rozpędzonym samochodem - jak w Słupsku - nie mają szans. Oglądają państwo 19.30, a dziś jeszcze: Kosztowne palenie. Przysłuży się to zdrowiu publicznemu. Podwyżki są bezprecedensowo wysokie. Mogą doprowadzić do załamania rynku. Pierwszy set męczarnie, w drugim było wcale nie lepiej, ale się podniosła. Powrót Igi. Mężczyźni nie lubią się badać, nie lubią też rozmawiać na ten temat. Panowie - do badań. Nowotwór prostaty jest najczęściej występującym typem nowotworu wśród mężczyzn. To już ostatnia prosta przed wyborami prezydenckimi w Stanach Zjednoczonych. W najbliższy wtorek Amerykanie dokonają wyboru pomiędzy Kamalą Harris a Donaldem Trumpem. Kampanię śledzą nasi reporterzy. Witold Tabaka podążający w ślad za kandydatem Republikanów jest w Miami oraz Marcin Antosiewicz towarzyszący kandydatce Demokratów, który jest w Detroit. Marcin, jeden z byłych prezydentów swoim hasłem wyborczym uczynił zdanie "Gospodarka, głupcze". Bill Clinton wybory wygrał. A jak sprawy gospodarki postrzegają kandydaci w tej kampanii? Donald Trump ma nadzieję, że postpandemiczna inflacja zapewni mu powrót do Białego Domu, bo choć Joe Biden zrezygnował, ich wynik zależy także od jego prezydentury, w której jego wiceprezydentką była Kamala Harris. To i dla niej największe obciążenie. Kilkanaście godzin przed wyborami wzięła udział w komediowym programie telewizyjnym. Teraz uczestniczy w nabożeństwie w kościele w Detroit, do którego tradycyjnie uczęszcza bardzo wielu Afroamerykanów. Detroit to kolebka amerykańskiego przemysłu, to tu narodził się amerykański dobrobyt. Amerykański sen zaczął się właśnie tu. I tu się skończył. "Mówili mi, że tutaj były fabryki. Nie wiem, co produkowały. W Detroit 111 lat temu Henry Ford stworzył pierwszą linię produkcyjną aut. Po kilkunastu latach masowa produkcja rozprzestrzeniła się na całą Amerykę. Wraz z nadejściem globalizacji w połowie lat 70. zaczęto sprowadzać bardziej ekonomiczne samochody z zagranicy, a produkcję przenosić do Chin. 10 lat temu miasto ogłosiło bankructwo. "Kraj skończy jak Detroit, jeśli Harris będzie waszym prezydentem. Jak na nią zagłosujecie, to stworzycie sobie niezły bałagan". Donald Trump wykorzystuje post-pandemiczny kryzys do ataku na rządy Bidena i Harris. Od czasu przejęcia przez nich władzy inflacja urosła o 20 procent, koszty produktów spożywczych wzrosły o ponad 23 procent. "Potrzebujemy pieniędzy! Inflacja zżera nasze pieniądze". Obecnie inflacja spadła poniżej 2,5%. Stopa bezrobocia do 4%. Ale trauma ostatnich lat wpływa na nastroje. Trump cieszy się większą od Harris wiarygodnością, jeśli chodzi o gospodarkę. Szczególnie wśród młodych mężczyzn. Pomaga mu Elon Musk, najbogatszy Amerykanin. Historia jego sukcesu imponuje także młodym Afro-Amerykanom, którzy w przeszłości stali przy Partii Demokratycznej. Harris musi jednak walczyć o ich głosy. "Na szczycie mojej listy jest obniżenie kosztów życia. Na tym będę się skupiać każdego dnia jako prezydent. Obniżę podatki klasy średniej, wprowadzę pierwszy w historii federalny zakaz zawyżania cen żywności. Obiecuje także ulgi podatkowe na dzieci, na kupno pierwszego domu i na rozpoczęcie działalności gospodarczej. Trump chce wszystko załatwić cłami na zagraniczne produkty z Chin, ale także z Europy. "Dla mnie najpiękniejszym słowem w słowniku jest cło". Wyższe cła mają także zatrzymać przenoszenie produkcji do Azji. Za co dziękują mu związkowcy z przemysłu stalowego. "Pan jest moim bohaterem, największym prezydentem w historii". Związkowcy z przemysłu motoryzacyjnego stoją przy Harris. Opuszczone fabryki na przedmieściach zastąpiły nowe. Miasto odradza się z ruin. Amerykański sen wraca. "Detroit wraca do świetności. Jest dużo do zrobienia". "Pojawiło się dużo miejsc pracy w nowych fabrykach". "Zmiana w mieście jest o 180 stopni. Duża zmiana odkąd byłem dzieckiem". Jednak wielu jak David, były żołnierz i nauczyciel wciąż potrzebuje więcej niż jednej pracy. "Nikt niczego ci da. Nic nie jest za darmo. Rząd nie rozwiąże wszystkich twoich problemów". Do miasta powoli wracają amerykański optymizm i wiara w siebie. Teraz Witold Tabaka. Jesteś w Palm Beach na Florydzie. To stan, o którym słyszeliśmy ostatnio w kontekście katastrofalnych huraganów, które przyniosły ogromne straty. Nie uporano się z nimi do dzisiaj. Zmiany klimatyczne widać gołym okiem, jednak Donald Trump wyraźnie stoi po stronie tych, którzy kryzys klimatyczny nazywają zielonym oszustwem. Tak właśnie jest. Jesteśmy kilkaset metrów od ekskluzywnej rezydencji Donalda Trumpa na Florydzie. Z polem golfowym i klubem tenisowym. Donald Trump, jeśli w ogóle bierze pod uwagę zmiany klimatu to interesują go one tylko pod kątem wielkości plaż, które ma przed swoimi nieruchomościami. Chodzi o to, że jeżeli poziom oceanów wzrośnie, to jego plaża się zmniejszy. Żadnych innych skutków zmiany klimatu nie widzi. Tej jesieni huragany siały spustoszenie na Florydzie, w Georgii i Karolinie Północnej. Nigdy w życiu czegoś takiego nie doświadczyłam. Myślałam, że zaraz umrę. Miesiąc od tamtych wydarzeń ponad 100 tys. mieszkańców Karoliny Północnej nadal nie ma pitnej wody. Naukowcy nie mają wątpliwości, że to zmiany klimatu doprowadziły do tego, że opady były tak intensywne, a przez to niszczycielskie nawet w głębi lądu. Co innego sądzą niektórzy zwolennicy Donalda Trumpa. Rząd chciał te tereny, dlatego to zrobił. - Co masz na myśli? - Stworzyli sztucznie tornada. Manipulują pogodą. Dla samego Donalda Trumpa zmiany klimatu to mistyfikacja. Zakończę ten zielony przekręt, jeden z największych przekrętów w historii. Tymczasem już 51% Amerykanów, podobnie jak 97% naukowców na świecie, uważa, że ekstremalne zjawiska pogodowe to efekt zmian klimatu wywołanych przez człowieka. Dla Trumpa oznacza to tylko tyle, że plaża przy jego hotelach nieco się zmniejszy. Cały czas mówią o tym, że ocean podniesie się za 500 lat o 1/8 cala. Kogo to, do cholery, obchodzi? I na każdym wiecu powtarza: Drill, drill, drill. Frack, frack, frack. Czyli wydobywaj ropę i - metodą szczelinowania - gaz łupkowy. Trump straszy, że Kamala Harris zakaże wydobycia, przez co wszystko będzie jeszcze droższe. Nie zakażę szczelinowania. Nie zakazałam szczelinowania jako wiceprezydentka Stanów Zjednoczonych. I tak naprawdę to ja przeważyłam w głosowaniu nad ustawą o redukcji inflacji, która otworzyła nowe umowy dzierżawy na szczelinowanie. W poglądach Kamali Harris faktycznie zaszła pewna zmiana - zauważa profesor Carolyn Kissane. Kiedy 4 lata temu kandydowała na stanowisko wiceprezydenta, chciała zakazać szczelinowania gazu ziemnego. Później jednak wspierała wydobycie ropy i gazu. Dziś produkcja jest rekordowa. Ale równolegle administracja Joe Bidena poprzez ustawę o redukcji inflacji daje pieniądze na panele fotowoltaiczne, magazyny energii czy wiatraki. To największa w historii inwestycja w czystą energię i bezpieczeństwo energetyczne Ameryki. Łącznie 369 mld dolarów do wydania w 10 lat. Kamala Harris chce kontynuować zielone inwestycje. Donald Trump zapowiada uchylenie ustawy, wycofanie środków i powrót do dominacji paliw kopalnych. W czasie pierwszej prezydentury podjął już decyzję o wycofaniu Stanów Zjednoczonych z paryskich porozumień klimatycznych. W jego ocenie, obniżanie emisji CO2 jest niekorzystne dla amerykańskiego przemysłu. Stany Zjednoczone, obok Chin i Indii, odpowiadają za 40 procent emisji gazów cieplarnianych. Amerykańskim wyborom przygląda się świat. W polskim świecie politycznym słychać raczej głosy mówiące o tym, że bez względu na to, kto wygra, to najważniejsze są dobre relacje z przyszłym prezydentem i gwarancje naszego bezpieczeństwa. Gdyby jednak przyjrzeć się bliżej, to polityczne sympatie i poparcie widać już wyraźniej. Na pytanie: Harris czy Trump odpowiedział też premier Donald Tusk. A więcej o preferencjach polskich polityków przed amerykańskimi wyborami - Arkadiusz Pogłud. Wiec wyborczy Donalda Trumpa w Salem w Wirginii. W tłumie tuż za plecami kandydata Republikanów na prezydenta USA bijący brawo Dominik Tarczyński, europoseł PiS. To wyraźny znak, komu w tych wyborach kibicuje opozycja w Polsce. Chciałbym, żeby wygrał Donald Trump, choć nie każdy Donald na świecie będzie zadowolony, że wygra Donald Trump. Koalicji rządowej zdecydowanie bliżej do demokratów i wizji prezydentury Kamali Harris. W sondażach ma minimalną przewagę nad Trumpem. Na tyle małą, że odpowiedzi na pytanie postawione przez premiera w mediach społecznościowych nie udzielają. Harris czy Trump? Niezależnie od wyniku era geopolitycznego korzystania z zewnętrznych źródeł dobiegła końca. Według amerykanisty Jana Misiuny Polska i Europa mogą pójść w stronę większej niezależności od amerykańskiego wsparcia w przypadku wygranej Trumpa. Jak nie teraz, to za cztery lata, za osiem, może dojść do takiej sytuacji, kiedy po prostu będziemy musieli działać sami. Bez względu na to, jaki będzie wynik wyborów, my powinniśmy budować nasz potencjał obronny w Europie. Bezpieczeństwo - to słowo w kontekście Stanów Zjednoczonych i trwającej wojny na Ukrainie pada najczęściej. To, kto stanie na czele mocarstwa za oceanem, może mieć duży wpływ na jej losy. Zapowiedzi obojga kandydatów są skrajnie różne i różnie też oceniane. Donald Trump miał tę skuteczną umiejętność kończenia wojen, obecna administracja jakoś tego nie potrafi. Kamala Harris, która jest kontynuatorką tej administracji i tej linii, ewidentnie gwarantuje bezpieczeństwo Polski. Ona jest gwarantem tego, że Stany Zjednoczone dalej będą wspierały Ukrainę i cały nasz region. Pokazuje to liczba i wartość dotychczasowych amerykańskich pakietów wsparcia wojskowego przekazywanych Kijowowi przez Waszyngton za kadencji Joe Bidena. Polską rację stanu jest zacieśnianie sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi. Na kilkadziesiąt godzin przed wyborami w USA nikt nie ma wygranej w kieszeni. Walka będzie się toczyć do ostatniego głosu. Za oceanem to norma już od przeszło dekady. 2012 rok, Barack Obama, to były chyba ostatnie takie wybory, kiedy jeden z kandydatów z dużą pewnością te wybory wygrał. Teraz o wygranej mogą decydować głosy kilku milionów Polonii amerykańskiej. Kamala Harris kilka dni temu napisała list z podziękowaniami dla Polaków i Amerykanów polskiego pochodzenia. To z okazji Miesiąca Dziedzictwa Polsko-Amerykańskiego. Republikanie nie wpuszczają dziennikarzy TVP na wiece Donalda Trumpa. To ograniczenie dostępu do informacji dla Polonii amerykańskiej. W hiszpańskich prowincjach przez które przeszła wielka powódź ciągle trwa poszukiwanie zaginionych. Wiadomo już o ponad 200 ofiarach, ale ten bilans może się zmienić, bo nadal jest wiele miejsc, gdzie ratownicy nie mogą dotrzeć. Do Walencji dotarł Król Hiszpanii, a razem z nim premier tego kraju. Ich powitanie nie było królewskie, bo w ruch poleciały kamienie i błoto. O fali złości na przemian z falą solidarności. "To tragedia. Zostało mi tylko to, co mam na sobie". Ta rodzina z Alfafar w powodzi straciła dosłownie wszystko. "Patrzcie, Wejdźcie do środka. Mój dziadek nie ma nawet się w co ubrać. Przepraszam, już nie dajemy rady". Mieszkają w gruzowisku i wśród góry śmieci. I do dziś nie otrzymali żadnej pomocy. Takich przypadków są w Hiszpanii tysiące. Od powodzi minęło już 5 dni, a do wielu miejsc wciąż nie dotarły służby. Właśnie dlatego wściekły tłum, przy okrzykach "mordercy" błotem obrzucił króla Filipa VI i królową Letizię, którzy odwiedzili zalane tereny. "Gdzie jest wojsko? Gdzie? Są tu tylko cztery ciężarówki, cztery ciężarówki!" "Są wszędzie, ale ta prowincja jest duża". "Błagam, pomóżcie nam. Pomaga tu całe miasto, ale my potrzebujemy wojska". Powodzianie zarzucają władzom nie tylko brak pomocy, ale też brak ostrzeżeń przed zbliżającą się wielką wodą. "Było wiadomo, że nadchodzi powódź i nikt nas nie ostrzegł!" Brak ostrzeżeń to główny powód historycznie wysokiej liczby ofiar. Zginęło już co najmniej 217 osób, ale policja otrzymała aż 2,5 tys. zgłoszeń od tych, których bliscy zaginęli. Strażacy w zmiażdżonych samochodach wciąż odnajdują ciała całych rodzin. "W tym samochodzie byli martwi ludzie. Ojciec z żoną i dzieckiem. To nieszczęście". Zadanie jest trudne, sprawdzenia wymaga wciąż tysiące garaży i piwnic. "Tutaj mamy nasz rewir. Sprawdzamy wszystkie ulice. Nie wiemy, czy w środku są ludzie. Jedyne co możemy zrobić, to zapytać sąsiadów, czy kogoś brakuje". By ułatwić pracę ratunkową, rząd od samorządów przejął zarządzanie kryzysowe. Zakazał też dostępu do zalanych terenów wolontariuszom. W sobotę do pomocy zgłosiło się 100 tys. osób, ale w niektórych miastach jest już zbyt niebezpiecznie ze względu na gruz i bród. Ministerstwo Zdrowia wydało nowe wytyczne dotyczące pomocy powodzianom, w wielu miejscach trzeba nosić maseczki, w zalegających odpadach mnożą się bakterie, co może powodować ryzyko chorób, a nawet epidemii. Na dodatek znów ma mocno padać. Agencja meteorologiczna wydała dla Walencji kolejny czerwony alert, a to oznacza zagrożenie dla zdrowia i życia. Czas, w którym szczególnie tłumnie odwiedzamy cmentarze, aby zapalić na grobach naszych bliskich znicze, dobiega końca. Piękna tradycja niesie ze sobą także problem, jakim są tysiące ton odpadów. Z powodzeniem funkcjonują już tzw. zniczodzielnie. Wielu z nas decyduje się na powtórne użycie szklanych zniczy. A jak można być bardziej eko podczas Wszystkich Świętych? Prawie 120 tys. ton śmieci trafi po tym weekendzie z cmentarzy na wysypiska. Kupujemy mnóstwo, a później wyrzucamy. Takie szacunki, które zostały wykonane ostatnio, wskazują, że mniej więcej na jeden grób, który odwiedzamy, to jest 9 kg odpadów. Znicze, doniczki od kwiatów, same rośliny i sztuczne ozdoby zazwyczaj trafiają do wspólnego kontenera. Wszyscy wrzucają do jednego pojemnika, jednak tam jest dużo śmieci zielonych, które można by wrzucić do bio. Jest szkło, plastik, tak że chyba powinniśmy to bardziej rozdzielać. Segregacja zależy od umowy między właścicielem cmentarza a firmą prowadzącą zbiórkę. We Wrocławiu sprawa jest pod kontrolą. Na cmentarzach znajdują się pojemniki do segregacji odpadów, ale dodatkowo na największych cmentarzach można pobrać worki. Te worki są na kwiaty, które już straciły swoją wartość. Rośliny można przerobić na kompost. Ale tylko niewielka część cmentarnych odpadów trafia do recyklingu, bo jakość materiałów, z których są wykonane, jest słaba. Ze szkła po zniczach zwykle nie można zrobić słoików czy butelek na napoje, bo w składzie są substancje niewskazane do opakowań spożywczych. Ratunkiem przed marnowaniem mogą być coraz bardziej popularne zniczodzielnie. To półki przy cmentarzach, gdzie można szklany znicz zostawić, tak by inna osoba mogła go wziąć i włożyć do środka wkład. Jest to dobre ze względu na to, że nie ma takiego zaśmiecania. Dzielenie się czymś, co jest dla wszystkich, to jest bardzo dobry pomysł. I sposób na to, by nie tylko zmniejszyć ilość śmieci, ale też ograniczyć wydatki. Ja wykorzystuję po prostu wkłady. Zmieniam tylko, żeby nie było nagromadzenia, wkłady zmieniam. Używamy zeszłorocznych zniczy, kupujemy tylko wsady, ewentualnie te elektryczne. By było ekologiczniej, kupujmy znicze szklane albo ceramiczne. A jeśli chodzi o rośliny, stawiajmy na żywe, nie sztuczne. Równie dobrym pomysłem jest po prostu umiar. Nasza pamięć nie polega na tym, że stawiamy 30 lampionów na jednym grobie, tylko że przychodzimy, wspominamy, jesteśmy. I zostawiajmy symbol, a nie kilogramy śmieci. Senat nie zgłosił poprawek do nowelizacji ustawy o podatku akcyzowym, a więc wiele na to wskazuje, że będą podwyżki wyrobów tytoniowych i e-papierosów oraz tzw. wyrobów nowatorskich. Budżet ma zyskać wyższe dochody, a palący pretekst do rzucenia nałogu, bo ceny na pewno nie będą zachęcające i mają wzrastać z każdym kolejnym rokiem. Jak będzie bardzo drogo, ludzie zerwą z tytoniem - z takiego założenia wychodzi resort finansów. Nieprawdą jest, że w 2027 roku paczka papierosów będzie kosztowała 30 zł. Dużo zależy od tego, jak koncerny się zachowają, będzie to około 26-27 złotych. Zmiany zaakceptował Sejm i Senat. Podwyżki będą dotyczyły zarówno tradycyjnych papierosów, jak i tych podgrzewanych i elektronicznych. E-papierosy, których dotyczą większe akcyzy, uwzględniają konieczność reakcji na bardzo dużą konsumpcję przez dzieci i młodzież korzystającą często z tych używek. Pomysłodawcy podwyżek są przekonani, że do tytoniu zniechęcą szczególnie młodych ludzi. Starsze pokolenie będzie dalej palić, ale młodsi, myślę, że przestaną. że ograniczenie dostępności ekonomicznej wpływa na spożycie używania tytoniu, to jest bardzo ważne, bo choroby odtytoniowe są przyczyną wielu chorób, które są głównymi zabójcami w dzisiejszych społeczeństwach. Choroba niedokrwienna serca, przewlekle choroby płuc, żołądka, nowotwory niemal wszystkich organów to skutki palenia. Z badań wynika, że nowe wyroby tytoniowe są równie śmiercionośne. E-papierosy zostały wprowadzone na rynek i praktycznie rozprzestrzeniły się w sposób niekontrolowany. Z założenia miały służyć ludziom, którzy chcą rzucić lub ograniczyć palenie, czy zredukować skutki palenia papierosa klasycznego, o którym mówiliśmy - to się nie udało. W wyniku chorób odtytoniowych umiera rocznie ponad 80 tys. Polaków. Eksperci podkreślają, że na tle Unii mamy najtańsze - poza Bułgarią - papierosy. W Polsce wszyscy palą. Gdyby było droższe, może by mniej paliło. Nieprawda. Kto palił, to będzie palił. Przedstawiciele koncernów tytoniowych podkreślają, że ceny papierosów rosną regularnie. To są bezprecedensowo wysokie podwyżki, które mogą spowodować załamanie się rynku, efektem czego będzie wzrost niekontrolowanej szarej strefy, Jednak według rządu ceny muszą rosnąć jeszcze szybciej. Tak ma to wyglądać w kolejnych latach w odniesieniu do paczki papierosów. Nowe prawo ma wejść w życie na początku roku, o ile zgodzi się na nie niepalący już od 8 lat prezydent. To jest wielki powrót. Po dwumiesięcznej przerwie powróciła Iga Świątek. Pod wodzą nowego trenera w prestiżowym turnieju WTA Finals Polka zmierzyła się dziś z Barborą Krejcikovą. I Wygrała. Michał Niewodowski trzymał kciuki i teraz zda państwu relację. 59 dni - tyle kibice czekali na powrót Igi Świątek na kort. Polka po zaciętym boju pokonała Czeszkę Barborę Krejcikovą. Pierwszy set męczarnie, w drugim było wcale nie lepiej, ale się podniosła Iga, trzecia ta partia zwycięska - dobra. Natomiast trzeba pamiętać, że ona wraca do swojego rytmu. I od razu idzie na głęboką wodę. Turniej WTA Finals w Arabii Saudyjskiej to rywalizacja pomiędzy 8 topowymi tenisistkami świata. To taki turniej, który wieńczy, zamyka dany sezon i jakby często też koronuje liderkę światowego rankingu. A tu przez 2 miesiące nastąpiła zmiana. Przyzwyczailiśmy się do panowania Igi, ale obecną liderką światowego rankingu WTA jest Aryna Sabalenka, która skorzystała na absencji naszej zawodniczki. Kibice liczą na powtórkę sprzed roku. W 2023 roku, też po 8 tygodniach, Iga Świątek odzyskała prowadzenie w rankingu WTA, właśnie po tym turnieju. Szanse są matematyczne. Sabalence wystarczą jeszcze 2 wygrane mecze w Rijadzie, żeby nie martwiąc się o wynik całego turnieju utrzymać fotel liderki rankingu. Białorusinka na końcówce sezonu potwierdza, że nie przypadkiem jest numerem jeden, polscy kibice muszą tylko liczyć na jej potknięcie. Była w gazie, była w kapitalnej formie i trudno myśleć, że ona tą formę nagle zatraciła, że ona nagle przestanie grać, że zapomni, jak tą piłeczkę się odbija z odpowiednią siłą właśnie w Arabii Saudyjskiej. Rywalizacja między Świątek i Sabalenką rozgrzewa wyobraźnię fanów tenisa na całym świecie. W Arabii tenisistki razem trenowały, co wydawało się do tej pory niemożliwe. Miło było po prostu potrenować z Aryną, ponieważ nie robiłyśmy tego od jakiegoś czasu, chyba od 2022 roku. Więc minęło sporo czasu. Nie jestem do końca pewna dlaczego. Takie ocieplenie relacji między zawodniczkami może być zasługą nowego trenera Igi - Wima Fissette'a. Belg ma bogate CV, stał za sukcesami Kim Clijsters czy Naomi Osaki, teraz ma być gwarantem światowego poziomu Igi. Należy się spodziewać, że ta współpraca przyniesie efekty. Pytanie tylko, czy ten turniej będzie pierwszym, podczas którego zobaczymy te efekty. Bo czasem potrzeba miesiąca, dwóch, a nawet trzech, żeby te wszystkie trybiki zazębiły. Turniej w Rijadzie jest pierwszym wspólnym wyzwaniem dla Igi i jej nowego trenera. WTA Finals potrwa do 9 listopada. Panowie, do badań - rusza akcja Movember, po polsku Wąsopad. A cel jest jasny- profilaktyka i informowanie o męskich nowotworach - o raku prostaty i raku jądra. Dla wielu mężczyzn to wciąż jednak temat tabu. O tym, że warto o siebie dbać - Katarzyna Grzęda-Łozicka. Gdyby nie moja żona, najprawdopodobniej moglibyśmy się nie spotkać. Doktor Marek Filipek, jeden z najlepszych urologów w Polsce, sam musiał się zmierzyć z rakiem prostaty. Takie uderzenie obuchem w głowę. Teraz dzieli się swoimi doświadczeniami, by przekonać innych do badań profilaktycznych. Jestem po operacji już 8 lat, jest wszystko w porządku, jestem aktywny zawodowo, mam hobby, uprawiam sport. Rak prostaty jest najczęstszym nowotworem atakującym mężczyzn. Częste oddawanie moczu, obecność krwi, zaburzenia erekcji - te objawy pojawiają się najczęściej w zaawansowanym etapie raka prostaty. By wykryć go wcześniej, trzeba się regularnie badać, przynajmniej raz w roku. Najważniejsze są badania profilaktyczne, do których należy badanie PSA, jest to proste oznaczenie, które wykonujemy z badania krwi. W przypadku raka jąder kluczowe jest samobadanie, najlepiej raz w miesiącu. O ile rak prostaty dotyczy osób po 40. roku życia, rak jąder dotyka nawet nastolatków. To, co jest najgorsze w raku jąder, to on się rozwija bardzo szybko, tu każdy tydzień może mieć znaczenie. Umierają młodzi chłopcy, przed maturą mamy przykłady, ten chłopiec pewnie dotyka tam i czuje ten guz, tylko wstydzi się powiedzieć. Bo męskie nowotwory to dla wielu nadal temat tabu, dlatego kluczowa jest edukacja i kampanie takie jak Movember - w polskim wydaniu Mosznowładcy. Symbolem akcji są wąsy, które mężczyźni zapuszczają w listopadzie. To ma być pretekst do rozmowy na temat zdrowia i profilaktyki. Skoro edukujemy na ten temat, to fajnie by było, gdybyśmy zapewnili możliwość przebadania się, stąd nasze akcje w galeriach handlowych. Ambasadorzy kampanii zachęcają panów do badań, które przez cały miesiąc odbywają się w wybranych miastach Polski. Dołącz do Mosznowładców i przyjdź na bezpłatne badania. Tak jak dbacie o swoje maszyny, samochody, motocykle, tak zadbajcie o swoje zdrowie, a szczególnie podwozie. Większość nowotworów wcześnie wykryta jest bardzo łatwo wyleczalna, więc chcemy zaszczepiać w mężczyznach taką świadomość, że to jest męskie, żeby dbać o swoje zdrowie i się badać. Co roku diagnozę "rak prostaty" słyszy blisko 18 tys. mężczyzn, 1500 - rak jądra. Wykrywając wcześnie tę chorobę, dajemy sobie szansę na wyleczenie, bo to jest kwestia żyć lub nie. Z wąsami czy bez, badać się trzeba. W "19.30" to dziś wszystko. Polecamy jeszcze "Rozmowy (nie)wygodne" zaraz po "19.30" w TVP INFO. Mariusz Szczygieł rozmawia z Mają Ostaszewską. Dobranoc i do zobaczenia.