Wielki skandal finansowy z udziałem KE i sędziów TSUE. Szczegóły już za chwilę. Jest 19.30, Michał Adamczyk, witam państwa i zapraszam na Wiadomości. Ciężko było oddychać. Nie mogłam nawet wstać z łóżka. Szczyt 4. fali epidemii. Szczepionki czekają na pacjentów. Przetrwanie tego wszystkiego to dla mnie był dramat. Jedyną możliwością, by zmniejszyć te statystyki są szczepienia. Chcemy oddać szacunek, honor dla żołnierzy. Artyści dla broniących granic - koncert "Murem za polskim mundurem". Hołd dla tych, którzy dzielnie strzegą naszych granic. Wciąż mogą żyć krewni tych osób. Poszukiwanie osób ze starego zdjęcia ze zniszczonej stolicy. Będziemy musieli spróbować zabawić się w detektywów. Polska jest właśnie na szczycie 4. fali pandemii COVID-19. Tak szacuje Ministerstwo Zdrowia, które poinformowało dziś o blisko 27 tys. nowych zakażeń. To wciąż wysoka liczba zachorowań, ale nieco mniejsza niż w ostatnich dniach. Każdy dzień to także kilkaset ofiar śmiertelnych. W przeważającej większości to osoby, które nie skorzystały z możliwości zaszczepienia się. Ciężko było oddychać. Nie mogłam nawet wstać z łóżka, tak naprawdę. Nie miałam sił. Ale teraz, gdybym mogła cofnąć czas, to na pewno bym się zaszczepiła. Pani Joanna czasu już cofnie. Podobnie jak inne pacjentki tego gdańskiego szpitala, które nie zaszczepiły się przeciwko COVID-19. Powinniśmy mieć świadomość, że infekcja COVID-19 w ciąży wpływa niekorzystnie na jej przebieg. Jest większy odsetek utrat ciąży w trakcie poronień, jak również martwych urodzeń. I choć lekarze od początku pandemii mówią, że to nie jest zwykły wirus, to wielu od początku ignoruje zagrożenie. Leżeliśmy jeszcze poniedziałek, wtorek, środa, ale żona cały czas płakała, jęczała z bólu. To poseł PiS, który jeszcze kilkanaście miesięcy temu entuzjastą szczepień nie był. Jak mówi - cudem uniknął śmierci. Jego żonie się to nie udało. Mam dwóch wspaniałych wnuków, bliźniaków, 13 lat. To ma pan dla kogo żyć. Tak, ale gdzieś tam z tyłu głowy jest jednak żona. 39 lat wspaniałego małżeństwa. Codziennie takich dramatów są setki. Ostatniej doby z powodu COVID-19 zmarło blisko 500 osób. Te wszystkie dane świadczą, że raczej jesteśmy w apogeum 4. fali. Zdaniem resortu zdrowia być może właśnie teraz znajdujemy się na szczycie 4. fali. Dane z ostatnich dni, mimo że są wysokie, to widać w nich lekki spadek w porównaniu do zeszłego tygodnia. Ten szczyt raczej już mamy osiągnięty i czekamy teraz na ten moment przesilenia. Wszystko przed nami. Coraz więcej osób decyduje się także na przyjęcie przypominającej dawki szczepionki. Z tej okazji skorzystał senator - lekarz Stanisław Karczewski. Co prawda mamy w tej chwili 4. falę, nie wiemy, jak ona będzie długo trwała, być może będziemy mieli również i 5., więc to szczepienie nas zabezpieczy. Zabezpieczy nas przed ciężkim przebiegiem choroby. Na świecie kolejne kraje potwierdzają obecność nowego wariantu Omikron. W Polsce dotąd nie stwierdzono nowej mutacji wirusa. Widać wyraźne zmniejszenie liczby ataków na polską granicę, choć te, do których wciąż dochodzi, są coraz bardziej niebezpieczne. Dzisiaj w Popławcach na Podlasiu ruszyło centrum prasowe, w którym pod opieką Straży Granicznej będą pracowali przedstawiciele mediów. Po raz pierwszy od wprowadzenia stanu wyjątkowego na przejściu granicznym w Kuźnicy pojawiły się polskie media. Wciąż widać tu pozostałości po bitwie, jaką stoczyli z migrantami nasi policjanci, strażnicy graniczni i żołnierze. Nie wiemy, kiedy będzie organizowana kolejna próba nielegalnego przekroczenia, kto będzie podjeżdżał po tych ludzi, czym będzie dysponował, czy będzie miał broń. Sytuacja wciąż jest napięta. Ostatniej doby kolejnych kilka prób przekroczenia granicy i starcia z polskimi służbami. Stąd decyzja o dopuszczeniu mediów, ale pod regułami bezpieczeństwa ustalonymi przez Straż Graniczną. Ale to, co widać wyraźnie, to znaczący spadek liczby osób, które próbują granicę nielegalnie przekroczyć. W okolicy zamkniętego przejścia w Kuźnicy nie ma nikogo. Sami migranci - my to w jakimś sensie monitorujemy - oceniają, że możliwości przekroczenia tej granicy są właściwie żadne, więc spada im w ogóle motywacja do przylotu na Białoruś. Polskich funkcjonariuszy i żołnierzy mają wesprzeć sojusznicy. Brytyjczycy i Estończycy będą pomagać w ochronie granicy. Te zadania to wsparcie żołnierzy Wojska Polskiego w utrzymaniu tymczasowego ogrodzenia, niszczonego przez służby białoruskie. Trwają też rozmowy ze stroną czeską i węgierską, które zaoferowały pomoc w czasie szczytu wyszehradzkiej czwórki. USA i Unia Europejska nałożyły kolejny pakiet sankcji na reżim Łukaszenki, ale tym razem nie tylko osoby z jego otoczenia, ale też białoruskie firmy, w tym linie lotnicze Belavia, które straciły umowy leasingu i tym samym blisko połowę swojej floty. To już 5. raz, kiedy Stany Zjednoczone nakładają sankcje na Białoruś od sierpnia zeszłego roku i 3. wspólne działanie z UE, Wielką Brytanią i Kanadą tylko w tym roku. Lecz eksperci przestrzegają przed coraz bardziej agresywnym sojusznikiem Mińska. Moskwa stawia warunki i żądania Zachodowi. Kreml próbuje też zmiękczyć postawę Waszyngtonu, który nie dość, że twardo opowiada się po stronie Polski i krajów bałtyckich w sprawie ataku hybrydowego Łukaszenki, to jeszcze wspiera Ukrainę w zaogniającym się konflikcie z Rosją. Jak wskazują analitycy, na stole może leżeć oferta deeskalacji napięcia na obu frontach w zamian za zielone światło dla rosyjskiego gazociągu Nord Stream 2. Już w najbliższą niedzielę TVP zaprasza na wyjątkowy koncert "Murem za polskim mundurem". Będzie to wyraz wsparcia dla służb mundurowych pełniących służbę na polskiej granicy. Na scenie zobaczymy gwiazdy polskiej i światowej sceny muzycznej. "Murem za polskim mundurem". To hasło specjalnego koncertu dla żołnierzy, policjantów i funkcjonariuszy Straży Granicznej broniących polskiej granicy. Już w najbliższą niedzielę na terenie 23. Bazy Lotnictwa Taktycznego w Mińsku Mazowieckim zaśpiewają gwiazdy polskiej i światowej sceny, m.in. Edyta Górniak, Viki Gabor, a także Jan Pietrzak, Rafał Brzozowski, Halina Frąckowiak oraz Elwira Mejk i Trubadurzy. Chcemy oddać szacunek, honor dla żołnierzy, którzy bronią naszej granicy. I chcemy ich wzmocnić chociaż naszymi dźwiękami. Jesteśmy murem za nimi. Dla polskich żołnierzy wystąpią też Oceana, Captain Jack, In-Grid, No Mercy Loona, Las Ketchup, czy Lou Bega. Koncert to wspólna inicjatywa Ministerstwa Obrony Narodowe i Telewizji Polskiej. Jesteśmy Telewizją Polską i obowiązki mamy polskie. I takim polskim obowiązkiem jest wspieranie i wyrażanie solidarności z naszymi żołnierzami, funkcjonariuszami Straży Granicznej, broniącymi polskiej granicy atakowanej ze wschodu. Na całym świecie wielkie gwiazdy śpiewają dla bohaterów w mundurach już od czasów II wojny światowej. W Wietnamie amerykańskich żołnierzy odwiedzali m.in. John Wayne, Nancy Sinatra, czy Sammy Davies Jr. W kwietniu 1991 roku w Norfolk Whitney Houston przygotowała koncert dla żołnierzy, którzy walczyli w Zatoce Perskiej. Ozzy Osbourne zawitał do Korei, by wystąpić w bazie wojskowej pod Seulem. W 2011 roku na lotniskowcu U.S.S. Carl Vinson odbył się z kolei mecz koszykówki. Nie mniejsze emocje wśród żołnierzy wzbudziła wizyta znanej aktorki Pameli Anderson. Koncerty dla wojska grały też: Geri Halliwell, Madonna, Jennifer Lopez czy Mariah Carey. Teraz na taki koncert w Polsce czekają żołnierze, policjanci i funkcjonariusze Straży Granicznej. Od kilkunastu tygodni odbieramy wiele znaków i wiele sygnałów od społeczeństwa, jak ważna jest dla Polaków ta służba, dlatego żołnierze czują to wsparcie, wiedzą, że wspierają ich rodacy, wiedzą, że ich służba jest ważna. Koncert "Murem za polskim mundurem" już pojutrze, 5 grudnia, o 18.00 na antenie TVP 1. Jutro rano rozpoczyna się wizyta pary prezydenckiej w państwie Katar. Na miejscu jest już nasz reporter Maciej Sawicki. Jaki jest plan wizyty i czego będzie głównie dotyczyć? Wizytę pary prezydenckiej w Katarze zaplanowano na 2 dni. Jutro prezydent spotka się m.in. polskimi kadetami, absolwentami Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni. Następnie prezydent odwiedzi obiekt związany z gazem LNG. Zaplanowano także spotkanie z przedstawicielami biznesu. W niedzielę oficjalne spotkania i rozmowy z emirem Kataru oraz z premierem. Jest ich w Polsce 5 mln. Dla wielu jednak wciąż pozostają niewidoczni. Osoby z niepełnosprawnością dziś obchodzą swój dzień. Ale codziennie udowadniają, że nie ma takich barier, których nie są w stanie pokonać. Profesjonalni muzycy i osoby o różnym stopniu niepełnosprawności wspólnie tworzą krakowski Teatr Exit. A w nim - niezwykłe spektakle i pełnometrażowe filmy. Tutaj się spełniam i to jest taka piękna przygoda. Międzynarodowy Dzień Osób z Niepełnosprawnościami to dobry dzień, by dostrzec osoby z niepełnosprawnościami wokół nas. W szczególności - dostrzec ich potrzeby. Prezydent odznaczył dziś osoby na co dzień zaangażowane w pomoc tym, którzy zmagają się z niepełnosprawnościami. Takich osób jest w Polsce aż 5 mln. Chodzi o to, żebyśmy czynili wszystko w swoim życiu, żeby mogli funkcjonować jak najlepiej, bez barier. O tym, że bariery można pokonywać, przekonuje historia Róży Kozakowskiej. Mistrzyni paraolimpijska z Tokio w życiu mierzy się z niepełnosprawnością, neuroboreliozą stawowo-mózgową, a w przeszłości także z maltretowaniem ze strony ojca. Nie mamy co się przejmować, kto co myśli, co o nas powie, czy jesteśmy słabi. Nie skreślajmy się na początku, walczmy do końca. Pod patronatem pierwszej damy odbyła się gala finałowa konkursu "Człowiek bez barier". W tym roku tytuł ten otrzymał Mirosław Piesak. Wielokrotny mistrz paraolimpijski, od wielu lat walczący o poprawę bytu mieszkańców Domów Pomocy Społecznej. Doświadczam tego, że dawanie jest piękniejsze od brania. Ja dostałem w życiu dużo. I starałem się przez całe życie oddawać. I pomimo swoich ograniczonych możliwości dalej staram się dać z siebie, co mogę. By innym było lepiej. Oglądają państwo główne wydanie Wiadomości. Zobaczmy, co jeszcze przed nami. Czas na polityczną emeryturę. Angela Merkel po 16 latach żegna się z urzędem. Iluminacje i bożonarodzeniowe jarmarki. Do Wigilii zostały trzy tygodnie. Chociaż zaczęło się dramatycznie, to dzięki wielu dobrym ludziom ta historia ma szansę na szczęśliwy finał. 7-letnia Agatka z Częstochowy, m.in. dzięki wsparciu widzów TVP, poleciała na ratujące jej życie leczenie do Stanów Zjednoczonych. Potrzebną kwotę udało się zebrać w ciągu zaledwie 2 tygodni. Dla chorej na złośliwy nowotwór mózgu dziewczynki lot do San Diego to podróż życia. Bo tam ma szansę na ratunek. Wszystko dzięki wam! Dzięki wam tu jesteśmy! Dzięki wam jest ten samolot! Agatka wyruszyła wraz z mamą z lotniska w Pyrzowicach specjalnie dostosowanym samolotem medycznym z komorą hiperbaryczną i odpowiednim sprzętem. Ciśnienie w takim samolocie można dostosować do potrzeb pacjentki. Jest to latający OIOM. Jest to latająca stacja intensywnej terapii. Na pokładzie tego samolotu jest taki sam sprzęt medyczny, mniej więcej, jaki państwo znają z normalnego oddziału szpitalnego intensywnej terapii. 7-latka mimo chemioterapii w Polsce nie zdrowiała. Nowotwór ma czwarty, najwyższy stopień złośliwości. Nowotwór się rozprzestrzenia i takie robi spustoszenie w jej organizmie, że nie ma czasu, nie ma czasu już do stycznia. Szansą okazała się terapia w USA. Terapia kosztowna. Lecz dzięki wsparciu widzów TVP w 14 dni udało się zebrać ponad 2 mln złotych. Z tego co wiemy, terapia rozpocznie się od terapii protonowej, czyli naświetlania tego miejsca po wycięciu guza, tak żeby te komórki nowotworowe zostały zlikwidowane. Liczy się każda dodatkowa złotówka, bo całkowity koszt leczenia może wynieść nawet 8 mln złotych. To, co mamy teraz, starczy na rozpoczęcie tych wszystkich procedur, bo trzeba wykonać masę badań, żeby dopasować tę terapię do niej, a potem po prostu zobaczymy. Każde wsparcie w tym przypadku to bilet do zdrowia. W tym roku przypada 40. rocznica wprowadzenia stanu wojennego. Dla upamiętnienia nieznanych bohaterów tamtych czasów TVP przygotowała specjalny cykl reportaży i galę "Paszporty wolności". Jest to spłaceniem pewnego długu, który zaciągnęliśmy wszyscy wobec tych, którzy w latach 80. walczyli o naszą wolność. Po 1989 roku często o nich nie pamiętaliśmy. By uczcić bohaterów tamtych czasów, TVP do 11 grudnia w TVP Historia emituje cykl reportaży. A w przeddzień rocznicy wybuchu stanu wojennego TVP 1 i TVP Historia pokaże galę, podczas której uhonorowani zostaną wszyscy uczestnicy cyklu "Paszporty wolności". Po 16 latach kanclerskich rządów Angela Merkel przechodzi na polityczną emeryturę. Zostawia po sobie ogromny kryzys migracyjny, którego tragiczne skutki Europa odczuwa do dziś. Uzależniła też bezpieczeństwo energetyczne naszego kontynentu od politycznej woli Kremla. Płonące pochodnie, nocny przemarsz żołnierzy Bundeswehry w tradycyjnych strojach i muzyczne hity z czasów NRD. Tak Niemcy żegnali odchodzącą na polityczną emeryturę kanclerz Angelę Merkel. 16 lat jej rządów to stabilne, przewidywalne stosunki Niemiec z Polską i bardzo dobre relacje gospodarcze, które owocowały rekordową wymianą handlową między naszymi krajami. Ale wiele jej politycznych decyzji odcisnęło też negatywne piętno na Europie. Dwa nieszczęścia, które sprowadziła Angela Merkel, czyli Niemcy, na Europę to jest wilkommen politik, czyli otwarcie na imigrantów. A druga to jest polityka energetyczna Nord Stream 1, a później Nord Stream 2. Jej polityczne decyzje sprawiły, że najpierw nasz kontynent zalała fala nielegalnych islamskich imigrantów, a w krótkim czasie mieszkańcy Europy, ofiary zamachów terrorystycznych, zapłacili najwyższą cenę za politykę otwartych drzwi. Ataki w Niemczech, Francji, Belgii. Terroryści dostali się do krajów, które podporządkowały się woli niemieckiej kanclerz. Polityka Angeli Merkel na pewno była błędna. Co się okazało po latach, to nie są ludzie łatwo asymilujący się, to nie są też sami lekarze, inżynierowie, których potrzebuje rynek pracy. W Europie Zachodniej wzrosła przestępczość, ataki na funkcjonariuszy, napaści na kobiety. Pojawiły się strefy opanowane przez imigrantów, którzy nie zamierzali się asymilować. Wielu z nich nie pracuje. Powstała niezwykle groźna przestępczość, jakiej w Europie wcześniej nie znano, że mogą zagrażać kobietom gwałty na taką skalę, jak to działo się np. w Kolonii. Angela Merkel uzależniła także bezpieczeństwo energetyczne Europy od woli Kremla, dobijając targu z Władimirem Putinem. Nowa niemiecka koalicja: socjaldemokratów, zielonych i liberałów chce jeszcze bardziej uzależnić Europę od Niemiec. Już zapowiedziała plan przekształcenia Unii w superpaństwo, w którym w rzeczywistości decyzje podejmowaliby najsilniejsi. Sejm dalej będzie pracował nad projektem ustawy o Polskim Instytucie Rodziny i Demografii. Opozycja chciała odrzucić projekt w pierwszym czytaniu, jednak wczorajsze głosowanie przegrała o jeden głos. Najwięcej emocji wzbudziły posłanki Hartwich z Koalicji Obywatelskiej i Żelazowska z Koalicji Polskiej, które twierdziły, że winny jest system do głosowania, bo brały one w nim udział. Nagranie udostępnione przez Sejm nie pozostawia wątpliwości. Posłanki mijają się z prawdą. Projekt ustawy o Polskim Instytucie Rodziny i Demografii zakłada powołanie nowej instytucji publicznej. Do jej zadań ma należeć m.in. prowadzenie badań nad demografią. Pomysł PiS nie podoba się jednak opozycji, która chciała odrzucić projekt w pierwszym czytaniu. Za odrzuceniem projektu było 204 posłów. Przeciw - 205. 19 się wstrzymało, a nie głosowało 27. Porażka opozycji rozwścieczyła ich sympatyków oraz niektóre media. Tylko trzeba przyjść do Sejmu, jak się jest posłem, i nadusić ten przycisk. I 8 ludzi tego nie zrobiło. I co pan powie im i wyborcom? Wśród osób, które nie zagłosowały, była Iwona Hartwich z Koalicji Obywatelskiej i Bożena Żelazowska z Koalicji Polskiej. Posłanki stwierdziły, że głosowały, ale nie zadziałał system. Poseł Żelazowska zapowiedziała nawet wniosek o reasumpcje głosowania. Prawdę o tym, ile warte są te oświadczenia, pokazują nagrania udostępnione przez Sejm. Poseł Hartwich, w momencie kiedy inni głosują, dłonie trzyma zdecydowanie wyżej niż na panelu systemu do głosowania. Z kolei poseł Żelazowska w czasie głosowania przegląda dokumenty. Poprosiliśmy posłanki opozycji o komentarz. Odnośnie wczorajszego głosowania... Dziękuję, ja nic nie mam więcej do powiedzenia. Dlaczego pani kłamała? No wie pan, ja... Zaskoczył mnie pan, naprawdę. Wiecie państwo, to może być z każdej minuty. Tak że przez dwie godziny siedzimy i głosujemy, to w którymś momencie możemy przeglądać kartki i naprawdę, to nie jest... Ale widać, że inni posłowie głosują, a pani w tym momencie nie. Wie pan, trudno mi się teraz do tego odnieść, dlatego że ja naprawdę brałam udział we wszystkich głosowaniach i to nie jest tak, że nie głosowałam. Jest taka próba doprowadzenia do reasumpcji tego głosowania. Szkoda, że panie posłanki uciekają się do takich niecnych i wstydliwych chwytów, czyli mijania się z prawdą. Obie posłanki były z pewnością dalej od prawdy w swoich oświadczeniach, niż od pulpitów do głosowania, z których nie skorzystały. Handel wpływami i konflikty interesów na najwyższych szczeblach unijnych instytucji. Francuski dziennik "Liberation" ujawnił nieuczciwe praktyki sędziów TSUE, Komisji Europejskiej, a także polityków Europejskiej Partii Ludowej. Słynny zamek w Chambord - największy tego typu obiekt w Dolinie Loary. To m.in. tam, według dziennika "Liberation", członkowie Komisji Europejskiej spotykali się na polowaniach z przedstawicielami biznesu. Uczestniczyli w nich ówczesny wiceszef Komisji Jean-Claude Juncker oraz komisarze Jyrki Katainen i Johanes Hann, który obecnie odpowiada w Brukseli za budżet. Wtedy nie zgłosił swoich kontaktów z lobbystami, chociaż miał taki obowiązek. W polowaniach brał udział też jeden z sędziów unijnego Trybunału Sprawiedliwości. Francuska gazeta o udział w handlu wpływami oskarża także samego prezesa unijnego Trybunału Sprawiedliwości. Dziennikarze ustalili, że Koena Lenaerts miał bliskie, osobiste relacje ze skazanym we wrześniu za sprzeniewierzenie pół miliona euro Karelem Pinxtenem - byłym członkiem Europejskiego Trybunału Obrachunkowego, czyli instytucji, która kontroluje prawidłowość wydawania unijnych pieniędzy. Prezes TSUE uczestniczył w organizowanych przez niego spotkaniach, finansowanych z publicznych pieniędzy. I później ci ludzie wychodzą ubrani w togi i mówią, że Rzeczpospolita Polska złamała traktaty, a sami działają w koteriach, w sitwach, by nie powiedzieć mocniej. Takie osoby nie powinny funkcjonować w instytucjach, które później nas oceniają i które nam mówią, jak powinny wyglądać nasze sądy, jak powinny zachowywać się nasze instytucje. Większość przedstawicieli unijnych instytucji oskarżanych przez dziennik "Liberation" o handel wpływami i konflikt interesów to osoby związane z Europejską Partią Ludową. Jej szefem obecnie jest Donald Tusk. Z zewnątrz mamy wiele różnych instytucji, które powinny się nawzajem kontrolować, ale tak naprawdę są kontrolowane przez tę samą elitę, która może ich używać i manipulować nimi, jak chce. To w praktyce prowadzi do rozkładu demokracji i trójpodziału władzy na poziomie europejskim, ale także w wielu państwach członkowskich. Europejska Partia Ludowa od lat rządzi Unią wspólnie z socjalistami i to te frakcje odpowiadają za obecny kryzys Unii Europejskiej. Jest instytucją czy zespołem instytucji, które się demoralizują przez to, że działają w takiej sytuacji bezalternatywnej, bez opozycji, nie muszą się z niczego tłumaczyć. Europejskie partie konserwatywne starają się połączyć siły, by zaoferować Europejczykom alternatywę dla obecnych brukselskich elit. Dziś w Warszawie dyskutowali o tym eksperci. Jutro w stolicy Polski spotkają się w tej sprawie liderzy 12 ugrupowań centroprawicowych z państw Unii. Są bezcennym świadectwem tragicznego losu stolicy w trakcie II wojny światowej. Intrygujące zdjęcie z powojennej Warszawy. Na nim para. Kim są i jak potoczyły się ich losy? Tego chcą dowiedzieć się historycy, a w rozwiązaniu zagadki może pomóc każdy. Jest jedną z kilkudziesięciu podarowanych nam fotografii. Na niej dwoje młodych ludzi. Uśmiechają się do obiektywu. Ona w jednej ręce trzyma małą torebkę, on zwinięty rulon. Za nimi ruiny. Skąd pochodzili i jak potoczyły się ich losy? Mamy nadzieję, że pomimo, że upłynęło już blisko 80 lat od momentu wykonania tego zdjęcia, to wciąż mogą żyć krewni tych osób. Fotografia pochodzi z kolekcji Henryka Śmigacza - fotografa, który dokumentował zniszczenia okupowanej przez Niemców stolicy. Całą kolekcję jego zdjęć IPN-owi przekazały córka i wnuczka. Udało nam się porozmawiać z mieszkającą w Belgii panią Małgorzatą. Jak mówi, życzenie dziadka było jedno: by pamiętać o ludziach z jego zdjęć. Żeby zachować jak najwięcej tej swojej ukochanej Warszawy na kliszach, bo dziadek był zakochany w Warszawie i był bardzo nieszczęśliwy, że musiał ją opuścić po wojnie. Niezwykłą kolekcję nieznanych dotąd zdjęć z 1944 roku pozyskało Muzeum Powstania Warszawskiego. Niemiecki żołnierz wykonał 59 fotografii. Zazwyczaj musiały one być zgodne z zaleceniami propagandowymi. A tutaj ten człowiek fotografuje z takiej prywatnej perspektywy i dlatego te zdjęcia są unikalne. Zrobiono je między 2 a 13 września 1944 roku. Pokazują m.in. okolice Placu Teatralnego, pałacu Bruhla i ruiny częściowo wysadzonego Zamku Królewskiego. Te zdjęcia ściskają za serce, szczególnie Zamek Królewski, który jest zburzony, podziwiany przez żołnierzy niemieckich. Zakup zdjęć wsparła spółka PGE. Udało się w ostatniej chwili. Pracownicy muzeum zauważyli kolekcję na jednym z portali aukcyjnych i skontaktowali się z wystawcą. Ten postawił warunek: 10 tys. złotych. Mieliśmy 48 godzin na to, żeby odebrać te zdjęcia. O godzinie 4.00 rano wsiadłem w samochód i pojechałem do Pilzna. Dzięki temu możemy zobaczyć, jak stolica Polski wyglądała 77 lat temu. Musieliśmy czekać do grudnia, ale w końcu puchar świata w skokach narciarskich zawitał do Polski. Aż 72 zawodników stanęło na starcie kwalifikacji do konkursu indywidualnego w Wiśle. Wśród nich aż 13 Polaków. Zmagania, które zakończyły się kilkanaście minut temu, na miejscu obserwował Mateusz Nowak. Jak spisali się nasi skoczkowie? Zobaczymy aż 11 Polaków w niedzielę. Dziś najlepszy był Kamil Stoch. Zajął dziesiąte miejsce. Jutro konkurs drużynowy. W Wiśle nasza drużyna zawsze stała na podium. Mamy nadzieję, że tak samo będzie jutro. Transmisja oczywiście w TVP. Coraz bliżej święta. W tym wyjątkowym czasie - potwierdzają to również badania - bardzo chcemy być w gronie najbliższych. Zanim jednak zasiądziemy do wigilijnego stołu, czeka nas czas wielu przygotowań. To już wieloletnia tradycja. Najbardziej znany szczeciński marynarz z początkiem grudnia wciela się w rolę Świętego Mikołaja. Będzie on przypominał o tym, że do świąt nam zostało coraz mniej czasu. A Wigilia Bożego Narodzenia, za trzy tygodnie. W Parku Śląskim właśnie rozbłysła choinka. Wszyscy powinni być razem. Cudowną atmosferę można już poczuć. Na bożonarodzeniowych jarmarkach - dosłownie. Czym pachnie? Pani uśmiechem. Poza tymi jodełką. Ale jak się okazuje, święta mogą też pachnąć karmelem. W tym miejscu nie brakuje tych, którzy sami chcą wytworzyć słodki prezent. Tworzymy piękne, kolorowe, ładne lizaki, albo cukierki z różnymi, również skomplikowanymi wzorami, np. z bałwankiem na święta, czy z Mikołajem. Wyjątkowe podarunki znaleźć można też na Kiermaszu Ekonomii Społecznej w Kielcach. Maślane ciasteczka, świąteczne świece czy ozdoby