Zapraszam na "19.30". Projekty gotowe. Czas najwyższy, aby doprowadzić do naprawy sytuacji i zmiany w Trybunale. Na sędziego będą mogły kandydować tylko i wyłącznie osoby, które przez 4 ostatnie lata nie były członkami partii, posłami czy senatorami. To jest znieczulica, co tu się dzieje. Ślepi, głusi, niemi? Najważniejsze, żeby wezwać pomoc. Wolność konstytucyjna. Porządek prawny - to musi coś znaczyć, więc rządząca koalicja ma taki plan: uchwałą naprawimy skład Trybunału Konstytucyjnego, usuniemy dublerów. Będą też nowe ustawy, o Trybunale i o zmianie konstytucji. Do wszystkiego potrzebna będzie polityczna zgoda, kwalifikowana większość i prezydencki podpis. Jak to się ma udać? Trybunał Konstytucyjny na nowo. Poznaliśmy główne założenia projektów ustaw, które mają go zreformować. Mają szanse na to, aby doprowadzić do uzdrowienia sytuacji w Trybunale Konstytucyjnym. Minister Sprawiedliwości wraz z zespołem pracującym nad zmianami zapowiedział uchwałę Sejmu w sprawie usunięcia skutków kryzysu wywołanego przez Trybunał oraz trzy ustawy o Trybunale i zmianie Konstytucji. Liczę na to, że dziś przejdziemy do kolejnego etapu prac, który jest ogólnie związany z przywracaniem praworządności. W ustawie o Trybunale są m.in. pomysły na jego odpolitycznienie. Na sędziego będą mogły kandydować tylko osoby, które co najmniej 4 lata nie były członkami partii, posłami czy senatorami. Najwięcej emocji budzi uchwała Sejmu. Dotyczy m.in. tak zwanych sędziów-dublerów. Jak czytamy: "Mariusz Muszyński, Justyn Piskorski i Jarosław Wyrembak zostali powołani bezprawnie, nie są sędziami Trybunału Konstytucyjnego i nie mogą w nim orzekać". W tej chwili tak zwane wyroki Trybunału pani Przyłębskiej są obarczone wadą prawną. Pomysły już wcześniej skrytykowała opozycja. Wszyscy sędziowie zostali wybrani do Trybunału Konstytucyjnego zgodnie z procedurą, jest wszystko zgodnie z prawem, z konstytucją. W uchwale jest też wezwanie do instytucji publicznych, by nie uwzględniały orzeczeń Trybunału wydanych z naruszeniem prawa. Absurd, skandal, zamach stanu, zamach konstytucyjny - to wszystko w wykonaniu koalicji 13 grudnia. Wspomniano chociażby wyrok Trybunału w sprawie aborcji. Także prezes Trybunału Julia Przyłębska zdaniem autorów uchwały kieruje trybunałem w sposób nieuprawniony, bo jej kadencja wygasła. Dodatkowo, prezydent powołał ją bez wymaganej procedury. Uchwała ma być tylko apelem do nieprawidłowo wybranych sędziów o ustąpienie ze stanowiska. Jeden z nich odpowiedział w mediach społecznościowych. Zamach anno Domini 2024, Zmiany dotyczące składu Trybunału rząd chce wprowadzić ustawowo. Jeżeli ta ustawa o zmianie konstytucji zostanie przyjęta, to siłą rzeczy ten skład Trybunału zostanie, można powiedzieć, wyzerowany. Byli sędziowie, którzy współtworzyli zaprezentowane dziś projekty, mówią wprost: Trybunał musi znowu kontrolować władzę i stanowione przez nią prawo. Jeżeli nie mamy tego mechanizmu, a on został wyłączony, jakim jest kontrola konstytucyjności prawa, no to nie mamy konstytucji jako aktu podstawowego w państwie. Sejm ma zająć się projektami naprawy Trybunału w środę. Przed sejmową komisją śledczą badającą sprawę wyborów kopertowych zeznawał dziś Paweł Kukiz. Przesłuchanie było momentami dynamiczne, z odwołaniami do siły wyższej. W zasadzie chodziło o rozumienie słów "mafijny" , "gangsterski" i "szantaż", bo tu między członkami komisji a świadkiem istniały poważne semantyczne różnice. A takich właśnie słów Paweł Kukiz używał w pewnym internetowym komentarzu, w którym opisywał działania PiS-u. Co poseł Kukiz pamięta, a o czego nie? Jest dzisiaj z nami świadek - Paweł Kukiz. Na początku obrad komisji posłom zebrało się na wspomnienia. Niegdyś wokalista zespołu Piersi, wszedł pan do polityki. To, że byłem wokalistą zespołu Piersi, ma tyle wspólnego z tą sprawą, jak to, że pan był kierownikiem basenu. Powodem wezwania Pawła Kukiza przed komisję był ten facebookowy wpis z 5 maja 2020 roku. Pana jedynym związkiem ze sprawą jest ten wpis? No tak, Zuckerberg. To krótki fragment: "Jarosław Kaczyński uparł się, żeby za wszelką cenę, Dalej pisał o gangsterskich metodach przekupstwa i szantażu. Na pewno nie miałem na myśli, że ktoś podchodził z nożem albo z pistoletem, albo mówił: "zrobię to i tamto, jeśli nie zagłosujesz tak, jak my chcemy", ale gangsterskie, ponieważ wszystko się dzieje pod stołem, rozumie pani? Nie rozumiem. Wiemy po co się tu znalazł. Napisał to wszystko w maju - 5 maja - jak próbowano korumpować jego posłów. Wydaje mi się, że ten obraz jest potrzebny do całości tego wszystkiego. Pan Bóg ukarał tych ludzi i im rozum odebrał, że w ogóle chcieli powołać Kukiza, bo Kukiz tak naprawdę przez dwie godziny zeznawał przeciwko większości sejmowej dzisiejszej. Paweł Kukiz w Sejmie był przeciwny wyborom kopertowym. Dziś mówi, że lepszym rozwiązaniem byłyby głosowanie przez Internet albo odsunięcie wyborów prezydenckich w czasie. Czy przesunięcie w czasie byłoby według pana zgodne z prawem? Nie wiem, czy byłoby zgodne z prawem, ale wydawało się, powiem jak w zespole Piersi, lajtowe. "Lajtowe" do przepisów prawa to średnio brzmi. Zdecydowanie więcej wniosły zeznania byłego prezesa Poczty Polskiej. Zaprzeczył jakoby firma, którą kierował, była odpowiedzialna za organizację wyborów. Miała natomiast swoje zadania do wykonania. czy kiedykolwiek spotkał się pan z przedstawicielem Państwowej Komisji Wyborczej odnośnie wyborów? Nie. Maile wysyłane do samorządowców z wnioskiem o przekazanie spisów wyborców były prezes nazywa błędem. Ubolewam nad tym. Przygotowania kosztowały ponad 76 mln zł. Większość tej kwoty dostała Poczta Polska - bez żadnej umowy. Pan premier Sasin mówił, że to jest oczywiste, że umowa będzie, przecież jest to napisane w decyzji premiera. Ja o żadnych problemach związanych z umową nigdy nie słyszałem. Dlaczego nie doszło do jej zawarcia, nie wiem. Gdyby do wyborów doszło, Poczta tylko na jednej turze miała zarobić ponad 700 mln zł. Wydało się, bo przyszedł rachunek za abonament. A potem Prokuratura Krajowa znalazła kwity na 15 mln zł za system Hermes, kupiony przez poprzedników. Miał być specjalistycznym systemem analitycznym, ale na razie wygląda na coś innego. Ci, którzy go używali, twierdzą, że był tylko zaawansowaną przeglądarką, więc teraz zaczęło się sprawdzanie, co można było nim przeglądać i jakim prawem. Potwierdzam zakup tego oprogramowania przez Bogdana Święczkowskiego. Mówi minister sprawiedliwość Adam Bodnar. Gazeta Wyborcza ujawniła dziś, że Prokuratura Krajowa wiosną 2021 roku kupiła system analityczny Hermes. Taki system był zakupiony przez prokuraturę, kosztował 15 mln zł, obsługiwany był przez dwóch byłych funkcjonariuszy ABW. Za godzinę pracy mieli otrzymywać 1000 zł. To jest tak zwany biały wywiad. Polega na zdobywaniu informacji o konkretnej osobie na podstawie ogólnodostępnych danych - tak o działaniu Hermesa mówi prokuratura i zapowiada kontrole. Celem jest sprawdzenie zasadności zakupu i sposobu wykorzystania oprogramowania zwanego jako Hermes, ale jest to oprogramowanie służące do przeprowadzenia czynności analitycznych. W praktyce, jeżeli wpiszemy imię i nazwisko, to Hermes w szybkim tempie znajdzie wszystkie nasze konta i zbierze dane z mediów społecznościowych. Wyszuka także nasze internetowe pseudonimy. Potem je agreguje i w ładnej tabelce umożliwia wyeksportowanie do dalszej analizy. I tym różni się od Pegasusa. Pegasus to narzędzie do włamania się na telefon, a po drugie utrwalenia wszystkiego, co na nim jest i co na nim pojawi się w przyszłości. Hermes zbiera informacje, które są dostępne dla każdego, kto ma przeglądarkę i dostęp do Google'a. Sprawą Hermesa może zając się także komisja śledcza ds. Pegasusa. Jeżeli otrzymamy informacje, że ten system wykorzystywany był właśnie do prowadzenia inwigilacji rozumianej w ramach kontroli operacyjnej - będziemy to również sprawdzać. 3 lata temu zakup Hermesa miał nadzorować ówczesny Prokurator Krajowy Bogdan Święczkowski, jeden z najbliższych współpracowników Zbigniewa Ziobry, byłego już ministra sprawiedliwości. Nie mam takich wiedzy, że taki sprzęt tego typu jest. Ale czy mógłby się przydać w jakiś sposób prokuraturze? Nie pracuję w służbach, nie mam takiej wiedzy. To jest wrzuta nie polegająca na prawdzie, dlatego że są protesty rolników teraz i się pojawił taki wątek. Obecne kierownictwo Prokuratury Krajowej o systemie Hermes dowiedziało się przypadkiem, kiedy pojawił się rachunek za abonament za korzystanie z systemu. Tę składkę wprowadził Polski Ład, za to bałagan mamy jak nigdy. Przedsiębiorcy płacą składkę zdrowotną, która od podatku wiele się nie różni i czasem bywa nie do udźwignięcia. Koalicja idąca po władzę obiecała, że to zmieni, ale na razie zmienia zdanie, bo w budżecie ciasno. Trzecia Droga mówi twardo: te zmiany muszą zajść albo pod innymi się nie podpiszemy. W koalicji iskrzy, więc pytamy, czy z tego może być pożar? To nie jest wypowiadanie wojny komukolwiek albo robienie wojny domowej. Choć tak mogły zostać odebrane słowa, które padły w weekend podczas konwencji Trzeciej Drogi. Marszałek Sejmu mówił, że zmiany w składce zdrowotnej to "nasze być albo nie być w koalicji". Wypowiedź wywołała polityczną burzę. Bym bardzo był wstrzemięźliwy w takich wypowiedziach, że jeżeli coś się nie zrealizuje tu natychmiast i teraz, to wychodzimy z koalicji. Koalicja się rozpadnie, pana zdaniem? Jak dla mnie może się rozpaść nawet za 5 minut, nie ma żadnego problemu, to będzie dobre dla Polski. Tak, to jest priorytet we wsparciu dla przedsiębiorców Kwestia składki zdrowotnej opłacalnej przez przedsiębiorców była jednym z tematów ubiegłorocznej kampanii wyborczej. Zmiany w zakresie jej pobierania zadeklarowały m.in. Trzecia Droga oraz Koalicja Obywatelska. Bardzo się cieszę, że ten głos tak się poniósł. To musi być koalicja podmiotowych partnerów, a nie zglajszaftowany koktajl, jakieś smoothie z czterech partii politycznych. Ministra zdrowia Izabela Leszczyna zapewnia, że resorty finansów i zdrowia pracują nad zmianami w składce zdrowotnej. Oba te ministerstwa są zarządzane przez ministrów z Platformy Obywatelskiej i stąd pewnie nasi przyjaciele z koalicji czują pewien niepokój. Zapewniam, że te prace są mocno zaawansowane. Lewica ma własny pomysł. My uważamy, że powinna być ona progresywna, czyli ci, którzy mają większe zyski, powinni płacić inną składkę niż ci, którzy tych zysków nie mają albo mają zyski bardzo małe. Zmieniona przez Polski Ład składka zdrowotna jest dla przedsiębiorców poważnym obciążeniem. Dla wielu wzrosła i może sięgać aż 9% ich dochodu. Dodatkowo pojawiło się też więcej biurokratycznych obowiązków, związanych ze składaniem miesięcznych deklaracji do ZUS. Nam wtedy nie powiedziano, że razem z obniżeniem podatków zostanie podniesiona składka zdrowotna. W jakiś sposób nas wtedy oszukano. Przedsiębiorcy czekają, stanowisko rządu mamy poznać wkrótce. Będziemy wprowadzać zmianę w składce zdrowotnej w taki sposób, żeby nie powodować bałaganu, nie powodować zamieszania, żeby wszyscy przedsiębiorcy wiedzieli, jaką składkę mają w danym miesiącu zapłacić. W dokumencie "100 dni na pierwsze 100 dni rządów" Koalicji Obywatelskiej widnieje zapis "Wrócimy do ryczałtowego systemu rozliczania składki zdrowotnej. To jest "19.30". Co jeszcze w programie? Niebezpieczne telefony. Używanie w czasie jazdy to 500 zł i 12 punktów. Reżyserski debiut. Wiedziałam, że muszę pociągnąć ten temat. Miała 25 lat i w złym czasie trafiła w złe miejsce, bo napastnik nie czyhał na nią, tylko na kogokolwiek, kogo mógłby okraść. Sprawy zaszły najdalej, jak mogły, bo był rabunek, było zgwałcenie, a na końcu śmierć młodej kobiety. Dramat na Żurawiej w Warszawie widziały kamery monitoringu, widzieli świadkowie, ale nie było reakcji. Boimy się, wstydzimy czy po prostu wolimy opcję "nie moja sprawa"? To miała być jej bezpieczna przystań. 25-letnia Liza była Białorusinką. Do Polski przyjechała spod Mińska. Bardzo mnie to boli. Teraz my kobiety bardzo się boimy. To jest coś nie do opisania. Dorian S, oprawca kobiety, zgwałcił, pobił i porzucił ją dokładnie tu. Na ulicy w samym centrum półtoramilionowego miasta. Jestem wstrząśnięty, że można w tak brutalny sposób podejść do kobiety pozbawić ją godności. Porusza nie tylko okrucieństwo napastnika, ale i brak reakcji świadków, którzy przechodzili tamtędy w momencie tragedii. Jak sobie myślę, że mogę mieć córkę w przyszłości i żeby jej się coś mogło stać, to nie jestem w stanie sobie wyobrazić, z jaką tragedią musi się mierzyć np. ojciec tej kobiety. I choć komisariat policji znajduje się 500 m od tego miejsca, nikt nie udzielił Lizie pomocy. Brama ma dwa metry głębokości, no znieczulica straszna. Nie musimy wkraczać, rozdzierać sprawcy i być bohaterem. Bohaterstwo to podjęcie jakiegokolwiek działania. Jakakolwiek reakcja. Można wejść do sklepu, zapukać do mieszkania albo zadzwonić pod numer alarmowy 112. Być może ten telefon jest w stanie uratować komuś zdrowie a nawet życie. Historia Lizy, to nie jedyna tragedia, której być może dałoby się uniknąć, gdy nie społeczna bierność. Pod koniec ubiegłego roku w Andrychowie zmarła 14-latka, która przez kilka godzin siedziała na mrozie nieopodal tego sklepu. Była skrajnie wychłodzona. Jej losem nikt się nie zainteresował. Musimy wziąć na siebie odpowiedzialność za rozpoczęcie jakichś działań, a to nie jest proste, bo musimy wyjść ze swojej strefy komfortu. W takich sytuacjach unikamy odpowiedzialności. Patrzymy, co zrobią inni. Nam się wydaje, że ktoś inny zareaguje, że ktoś jest odpowiedzialny za to, że ktoś zareagował, a odpowiedzialność się rozprasza, nikt się nie decyduje na ten krok. Cześć osób nie chce angażować się w obawie o własne bezpieczeństwo. Muszą wiedzieć, że mogą pozostać anonimowi, że chroni się te dane świadka w takich sytuacjach. Społecznej wrażliwości można się jednak nauczyć. Trzeba zacząć od pokazywania dzieciom, że nie możemy być obojętni na to, co się dzieje dookoła. Potrzebna jest edukacja, żeby ludzie patrzyli po prostu na siebie. A nie odwracali głowę. Bo kiedyś role mogą się odwrócić. To mogło spotkać każdą z nas. TVP Info zaprasza dziś do obejrzenia debaty pod tytułem "przemoc-reaguj". Rzecz o naszych emocjach, o naszych obawach, o oczekiwaniach - polecamy spotkanie z ekspertami o 20:20. Łapki na kierownicy - nawołuje drogówka. I to nie pierwszy raz, bo od dawna wiadomo, że raz nie starczy. Rozmowa z telefonem przy uchu podczas prowadzenia auta jest nielegalna, a może być niebezpieczna. Zanim ktokolwiek uzna, że rzuca grochem o ścianę, jest kilka ważnych pytań i ważnych odpowiedzi w tej sprawie. Dla wielu kierowców to nawyk. Zaśpi na światłach, patrzę, a ktoś jeszcze w telefonie klika. Korzystanie z telefonu to przyczyna co czwartego wypadku na polskich drogach. Zapiszczało po hamulcu, tylko spojrzałem, nawet nie odbierałem telefonu. Dlatego policja rusza z akcją "Łapki na kierownicę". Będą spoty na ekranach LED na terenie całego kraju i materiały edukacyjne w popularnej nawigacji. Ma na celu poprawę świadomości kierowców i zmianę ich podejścia. A jest nad czym pracować, policjanci w ubiegłym roku wystawili blisko 50 tys. mandatów dla kierowców, których rozpraszał telefon. Korzystanie obejmuje chociażby pisanie smsa, korzystanie z mass mediów, Facebooka i innych aplikacji. Ludzie nie potrafią się "nudzić", czyli np. stojąc na światłach, nic nie robić. Telefon za kółkiem zabija nie tylko czas, może też doprowadzić do prawdziwej tragedii. Rozmowa lub zabawa telefonem może nas kosztować 500 zł i aż 12 punktów karnych. Dwa spotkania z policją w takich okolicznościach i kierowca traci prawo jazdy. Mamy technologie, takie jak drony, dzięki którym możemy monitorować ruch z powietrza i w łatwy sposób zidentyfikować kierowców. Najwięcej za korzystanie z telefonu za kierownicą w Europie płacą Holendrzy - blisko półtora tysiąca złotych. Stawki polskich mandatów są podobne do niemieckich. Nasi zachodni sąsiedzi tracą jednak prawo jazdy dopiero po ósmym takim wykroczeniu. Co ważne, policja, by nas ukarać, nie musi posiadać zdjęcia czy nagrania. Na podstawie zeznań policjantów możliwe jest skuteczne ukaranie nas przez sąd nawet w przypadku odmowy przyjęcia tego mandatu. Jeśli używamy telefonu wpiętego w uchwyt, np. korzystając z nawigacji, unikniemy mandatu. Tak samo w przypadku zestawu głośnomówiącego. Pyk i rozmawiam, jak chcę, jadąc. Ale nawet taka rozmowa dekoncentruje, czasem na długo. Zaburzenia koncentracji uwagi mogą się utrzymywać nawet 20 minut po zakończeniu rozmowy. Telefon z głową muszą używać nie tylko kierowcy, ale i piesi. Przejście przez pasy z nosem w ekranie może uszczuplić portfel o 300 zł. Czym jeszcze żyje Polska? Najważniejsze tematy i niezwykłe historie od dziś znów na antenie TVP 1. "Reporterzy" to nowy program interwencyjny. W studiu jest już gospodyni dzisiejszego wydania Agnieszka Górniakowska. Co dziś dla nas macie? 4 miliardy zł. Nawet tyle z europejskich dotacji mogła stracić Ukraina. Od wielu miesięcy defraudowane są pieniądze przekazywane przez Unię. Środki miały być przeznaczone na dozbrojenie armii pomoc humanitarną. Okazuje się, że duża ich część znika. Premier Donald Tusk podczas wizyty w Wilnie zapowiada kroki wobec importu z Rosji i Białorusi. Adresatem wniosku polskiego Sejmu będzie Komisja Europejska, oczekiwane embargo ma być pełne i dotyczyć wszelkich produktów rolno-spożywczych. Zwrócę się do marszałka Sejmu po powrocie z Wilna z propozycją uchwały polskiego Sejmu wzywającej KE do nałożenia pełnych sankcji na produkty rolne, produkty żywnościowe rosyjskie i białoruskie. Jestem przekonany, że wspólna europejska decyzja będzie skuteczniejsza niż indywidualne decyzje państw regionu. Co do kwestii embarga na produkty rolne z Rosji i Białorusi nie widzę tutaj żadnego pola sporu. Oczywiście chodzi o ostateczny wording tej uchwały. O to, co się ostatecznie w niej znajdzie. Więc nie widzę tutaj żadnego problemu, żeby się tym pilnie na tym Sejmie zająć, zgodnie z życzeniem pana premiera. Nad Sekwaną rewolucja francuska. Paryż wprowadza do konstytucji prawo do aborcji. Francja staje się właśnie pierwszym państwem na świecie, które tak odpowiada na gorącą społeczną dyskusję. Według badań za reformą jest 85% badanych, ale projekt gromadził na ulicach także rzesze przeciwników. Anna Kowalska śledziła ten proces aż do finału. Dobry wieczór, powiedz, jak Francja dochodziła do tego miejsca? Droga był długa i kosztowna. Tekst bez żadnych zmian miały przyjąć najpierw osobno izby parlamentu. Dziś odbyło się głosowanie połączonych izb. Ogłoszono, że projekt został przyjęty. Paryżanie nie kryli łez radości i szczęścia. Wolność, równość, braterstwo - a teraz także aborcja. Francja jest pierwszym krajem świata, który do swojej konstytucji wpisze "gwarantowaną wolność kobiety do przerywania ciąży". Od lat wychodziłam na ulicę w tej sprawie. To cudowny dzień. We Francji aborcję można przeprowadzić: anonimowo, bezpłatnie i bez podawania przyczyny, w sposób chirurgiczny lub farmakologiczny, do końca 14. tygodnia ciąży. To się nie zmieni. Zmieni się jednak fakt, że po wpisaniu do konstytucji żaden kolejny rząd nie będzie mógł tego prawa obalić. To głosowanie ostatecznie mówi tym, którzy tego nie wiedzą, że kobiety w naszym kraju są wolne. Proces w 2023 roku zainicjował prezydent Emmanuel Macron, bo jak mówi, na świecie jest coraz więcej jest krajów, które dostęp do aborcji ograniczają. Francuzi jako przykład podają Stany Zjednoczone, gdzie sąd najwyższy uchylił federalne prawo aborcyjne, i przykład Polski. Zdaliśmy sobie sprawę we Francji. Ktoś kiedyś może chcieć zaatakować prawo do aborcji. I chociaż prawie 90% Francuzów i wszystkie partie polityczne zmiany popierają, to sprzeciwia się im episkopat. Zdaniem francuskich specjalistów, gdy ogranicza się dostęp do aborcji, kobiety korzystają z niebezpiecznych zabiegów w podziemiu, co zagraża ich zdrowiu i życiu. Właśnie dlatego w latach 60. o dostęp do aborcji zaczęli walczyć lekarze. Zalegalizowano ją w 1975 roku, a w przyszłym roku kobiety we Francji będą świętować 50-lecie prawa do aborcji. Prawa, którego od dzisiaj już nikt nigdy im nie odbierze. Najpierw był mur, potem reportaż, potem dokument, a potem przyszły nagrody. Za obraz ponurego świata, w którym słabi są jeszcze słabsi, a szlachetni i dobrzy bywają bezsilni. Ceniona za granicą jako modelka i aktorka Katarzyna Smutniak przyjeżdża do Polski, by nam pokazać swój reżyserski debiut. I z polsko-białoruskiej granicy przywozi kino nie o murze, tylko o nas. 86 osób przekroczyło tutaj. Historia z polsko-białoruskiej granicy zmieniła jej życie i priorytety jako aktorki. Nazywana przez Włochów "młodszą siostrą Moniki Bellucci" Kasia Smutniak podkreśla, że choć z polityką nie ma nic wspólnego, musiała coś zrobić. Ja wiedziałam, że muszę pociągnąć ten temat. Stało się to jakąś moją wewnętrzną obsesją. Tak powstał dokument "Mur" - jej debiut reżyserski. Temat polsko-białoruskiej granicy śledziła od pierwszego dnia. Cezurę stanowiła historia migrantów koczujących na wysokości Usnarza Górnego. Agresja wobec tej pierwszej grupy, wydaje mi się, była czymś nowym. Szczególnie dla kogoś, kto od ponad 20 lat mieszka we Włoszech, gdzie kryzys migracyjny to codzienność. Zdjęcia do "Muru" rozpoczęły się kilka dni po wybuchu wojny w Ukrainie. To pierwszy polski pełnometrażowy dokument o sytuacji na polsko-białoruskiej granicy. Film zrobiony przez Kasię, której nie kojarzymy z dokumentem, i dzięki temu, że ona jest tym, kim jest, ma szansę dotrzeć do większej liczby osób. Film w ramach specjalnej trasy obejrzą widzowie w 9 miastach. Ostatnim przystankiem będzie rodzinna Piła. "Mur" został nakręcony bez profesjonalnej ekipy. W większości telefonem. Film docenili włoscy krytycy filmowi, przyznając mu prestiżową nagrodę: tzw. Srebrną Taśmę za dokument roku. Fakt, że film pokazywany jest na światowych festiwalach, zdobywa nagrody krytyków, m.in. we Włoszech, świadczy o tym, że jej się to udało. Pokazuje, że jeżeli ma się w sobie głęboką potrzebę opowiedzenia jakiejś historii, To również film osobisty, w którym pojawiają się bliscy Kasi Smutniak. Reżyserka mówi, że "Mur" jest historią o nas, o naszych korzeniach, odwadze aktywistów i zwykłych ludzi, którzy ratując życie na granicy polsko-białoruskiej, ratują również to, co pozostaje z człowieczeństwa. To uniwersalna historia, bo pod hasłem "Mur" kryje się coś więcej. Murem może być Puszcza Białowieska, tak samo jak Morze Śródziemne. Są mury niewidzialne i takie, które sami potrafimy postawić przed sobą - i potrafimy go obalić. Symbol naszej epoki. Dla Kasi ma szczególne znaczenie. Przyszła na świat dekadę przed upadkiem muru berlińskiego i pamięta rzeczywistość sprzed 1989 roku.