Trump decyduje: broń na razie nie jedzie na Ukrainę. Jest śledztwo - prokuratura sprawdzi pikniki PiS z żołnierzami. Skracanie kolejek - kiedy szybciej do specjalisty? Zbigniew Łuczyński, "19.30", dobry wieczór. 1104 dzień od napaści Rosji na Ukrainę przynosi informację, po której świat wstrzymuje oddech. Ukraina bez pomocy ze strony USA. Wstrzymane wszelkie formy pomocy - w tym także dostawy broni, która jest już w drodze na Ukrainę. Donald Trump zaznacza jednocześnie, że jego priorytetem jest pokój, a przerwa w pomocy ma trwać do czasu, aż druga strona wykaże zaangażowanie. Na czym to zaangażowanie miałoby polegać? Decyzja Donalda Trumpa weszła w życie i dotyczy również sprzętu magazynowanego w Polsce, na podrzeszowskim lotnisku w Jasionce, nazywanym hubem pomocy dla Ukrainy. Meldunki, które napływają z granicy, z naszego hubu w Jasionce, potwierdzają zapowiedzi strony amerykańskiej. Polski rząd ogłosił, że będzie namawiać europejskich partnerów do zwiększania wydatków na obronność i dalszej pomocy naszym wschodnich sąsiadom. Naszą strategią jest trzymanie Rosji jak najdalej stąd, a trzymanie Rosji jak najdalej stąd to jest wspieranie Ukrainy. Odpowiedź z Brukseli przyszła natychmiast. Szefowa Komisji Europejskiej liczy, że europejskie inwestycje w obronność wyniosą, włączając w to sektor prywatny, nawet 800 mld euro. Żyjemy w epoce zbrojeń i Europa jest gotowa znacznie zwiększyć swoje wydatki na obronę, zarówno w odpowiedzi na krótkoterminową pilną potrzebę działania, jak i w celu wsparcia Ukrainy, ale także aby sprostać długoterminowej potrzebie wzięcia większej odpowiedzialności za nasze własne europejskie bezpieczeństwo. Waszyngton sprawę stawia jasno. Wstrzymuje pomoc wojskową dla Kijowa, by zmusić Ukrainę do ustępstw i zawarcia pokoju, tak jak zaplanowała to administracja Trumpa. Rosjanie będą musieli z czegoś zrezygnować. Ukraińcy będą musieli z czegoś zrezygnować. Nie można przyjść do Gabinetu Owalnego i powiedzieć: "Dajcie nam gwarancje bezpieczeństwa". Kiedy nastawienie się zmieni, jak powiedział prezydent Trump, kiedy będą gotowi rozmawiać o pokoju, myślę, że prezydent Trump będzie pierwszą osobą, która odbierze telefon. Szanse na powrót do rozmów mogą wzrosnąć, zwłaszcza po wieczornym oświadczeniu prezydenta Ukrainy. Kijów po awanturze w Białym Domu słowami premiera deklaruje, że jest gotów podpisać umowę ze Stanami Zjednoczonymi o podziale zysków z wydobycia minerałów w Ukrainie. My, powtarzam, jesteśmy wdzięczni Amerykanom, narodowi amerykańskiemu. Jesteśmy gotowi podpisać umowę przygotowaną w sprawie utworzenia funduszu inwestycyjnego. Na to też liczy prezydent Trump zapytany, czy umowa z Ukrainą wciąż jest na stole. Nie myślę, że to koniec. Dla nas to świetny deal. Za to Kreml chwali Waszyngton, a rzecznik Putina mówi o zniesieniu sankcji. Ta decyzja może naprawdę popchnąć kijowski reżim w kierunku procesu pokojowego. Ukraińcy na całym świecie - tu pod ambasadą amerykańską w Warszawie - przypominają, Ta decyzja może naprawdę popchnąć kijowski reżim w kierunku procesu pokojowego. Ukraińcy na całym świecie - tu pod ambasadą amerykańską w Warszawie - przypominają, że to Rosja rozpoczęła wojnę, i liczą na sprawiedliwy, a nie wymuszony pokój. A Putin jest zbrodniarzem wojennym. W Waszyngtonie jest nasz korespondent Marcin Antosiewicz. Czy ze strony Białego Domu napływają jakieś nowe, oficjalne wiadomości w sprawie zawieszenia amerykańskiej pomocy? Pod jakimi warunkami Amerykanie są w stanie przywrócić pomoc wojskową dla Ukrainy? Warunki są 3. I mówią o nich m.in. republikańscy senatorowie. Po pierwsze, Zełenski musi publicznie przeprosić Trumpa za sytuację w Gabinecie Owalnym. Jego internetowy wpis jest krokiem w dobrą stronę. Najbliższe godziny pokażą czy wystarczającym. Po drugie, Ukraińcy muszą podpisać umowę o dostępie do minerałów. I po trzecie - Zełenski nie może przedłużać wojny, bo jak mówi J.D. Vance, musi w końcu usiąść do stołu negocjacyjnego i zacząć rozmawiać z Putinem. Trump w kampanii wyborczej obiecał, że wojnę zakończy 24 godziny po powrocie do Białego Domu, więc wczorajsze oświadczenie Zełenskiego, że koniec wojny jest odległy, doprowadziło go do furii. Wystąpi dziś w Kongresie i musi pokazać wyborcom sukcesy i wdrażanie swoich obietnic. Albo pokazać tych, którzy stoją na drodze do ich realizacji. A w Kijowie jest Mateusz Lachowski. Prezydent Ukrainy, jak już powiedzieliśmy, zapowiada, że jest gotów naprawić sytuację po spotkaniu w Białym Domu i jak najszybciej przystąpić do negocjacji pokojowych. Co te zapowiedzi mogą oznaczać? Przede wszytkim to, że Ukraina jest gotowa na pewne ustępstwa. Jest gotowy Zełenski do rozmów z Putinem, ale jest jeszcze ciekawostka. W ostatniej chwili wystąpił właśnie prezydent Zełenski i stwierdził, że poprosił współpracowników o kontakt z Białym Domem, aby potwierdzić, że to wsparcie amerykańskie zostało wstrzymane, bo do tej pory Ukraińcy nie otrzymali na ten temat oficjalnej wiadomości. Relacje między USA a Ukrainą są w tej chwili naprawdę trudne. Zełenski będzie robił wszystko, żeby je poprawić. Pytanie co jeszcze można zrobić poza tym wpisem. W Ukrainie komentuje się to, że w tej chwili Ukraińcy czekają na jakiś sygnał ze strony Białego Domu. Bo prezydent Zełenski wyraził gotowość do podpisania umowy i do podejścia do negocjacji. Zobaczymy co zrobi Trump. Najbardziej z tego kryzysu między USA a Ukrainą cieszą się w tej chwili Rosjanie. Prezydent USA, mówiąc o amerykańskiej pomocy dla Ukrainy, wymienia kwoty 300-350 mld dolarów, które jego kraj miał przeznaczyć na wsparcie napadniętego kraju. Według Donalda Trumpa to trzykrotnie więcej niż dała Europa. Jednak zdaniem ekspertów kwoty wymieniane przez amerykańskiego przywódcę są zawyżone, bo to właśnie Europa wzięła na siebie główny ciężar finansowania pomocy. Teraz więcej o wyliczeniach Trumpa i nieporozumieniach w tej sprawie. Mimo licznych ciosów zadanych przez Rosję, amerykańskie wsparcie pozwalało Ukrainie nie tylko przetrwać, ale i skutecznie się bronić. Od drobnego wyposażenia po rakiety dalekiego zasięgu. USA dostarczyły Ukrainie broń, pomoc finansową, a także bezcenne dane wywiadowcze. Dziś Donald Trump twierdzi, że to nie były dobrze wydane pieniądze. Biden w bardzo głupi sposób dał 300 mld dolarów, a dokładniej 350 mld dolarów, krajowi, aby ten walczył i próbował robić różne rzeczy. I wiesz, co się stało? Nic nie dostaliśmy. Nic nie dostaliśmy. Kwota 350 mld dolarów jest daleka od realnej kwoty amerykańskiego wsparcia. 20 stycznia departament stanu wskazał, że do tej pory udzielono 66 mld dolarów na sam sprzęt wojskowy, ale na tym pomoc się nie kończy. Kongres przeznaczył prawie 183 mld na szeroko rozumianą pomoc Ukrainie. W tym samym czasie wsparcie Unii Europejskiej - według danych unijnego przedstawicielstwa w USA - wyniosło około 145 mld dolarów. Z kolei według Kilońskiego Instytutu Gospodarki Światowej, który monitoruje pomoc dla Ukrainy, kraje europejskie wydały nawet więcej niż USA. Nigdzie nawet nie zbliżamy się do 350 mld dolarów podanych przez Trumpa. Ta suma pieniędzy ogranicza się do maksymalnie 130 mld dolarów. Tu są dwie rzeczy. Te środki zostały przekazane zarówno na obronę Ukrainy, jak i utrzymanie państwa. Ukraina będzie walczyć dalej. Zrobimy wszystko, aby się utrzymać. Robimy to od 3 lat. Aby chronić nasze państwo, naszych ludzi, naszą suwerenność i integralność terytorialną. Zadanie będzie trudne, ale dzięki broni własnej produkcji i wsparciu Europy Ukraina nadal może stawiać opór Rosji. Eksplodujące drony FPV, również produkowane w kraju, zmieniły oblicze tej wojny. Dzięki dronom kontrola nad linią frontu wzrasta. To bardzo precyzyjna broń. Ale na dłuższą metę brak wsparcia USA pozbawi Ukraińców m.in. kluczowych systemów obrony powietrznej. Surowa rzeczywistość jest taka, że Ukraińcy będą musieli robić więcej za mniej. Przez to trudniej będzie odpierać rosyjskie ataki wymierzone w cywilów. Takie jak dzisiejsze uderzenie w Odessę. To jest "19.30", a co dziś jeszcze w programie? Zabezpieczyliśmy bardzo dużo dokumentacji. Pikniki PiS z żołnierzami - w prokuraturze. Żołnierze nie robili tam za tło partyjne. To była po prostu żenująca propaganda. Szybciej umrę, niż doczekam. Nieodwołane wizyty zmorą lekarzy. Najdłuższe mamy do ortopedów. Wydarzenia światowe nie pozostają bez wpływu na toczącą się w kraju kampanię prezydencką. Ale kandydaci podróżując po kraju, uśmiechają się także do tych, dla których najbliższe są sprawy i miejsca dotyczące ich bezpośrednio. O wyrównywaniu nierówności mówi Rafał Trzaskowski, proponując współpracę pod hasłem "Samorządy naprzód" i zapowiadając rady kobiet w każdym samorządzie. Karol Nawrocki i Magdalena Biejat uczestniczyli w trwającym właśnie X Europejskim Kongresie Samorządowym w Mikołajkach. To oni... Zwyciężymy! ...radni, wójtowie i włodarze miast... w tej kampanii odgrywają kluczową rolę. Dziękuję samorządowcom. Samorządowcy wspierają swoich kandydatów. Zjednoczmy się pod flagą Sławomira Mentzena. Docierają tam, gdzie nie dotarli kandydaci. To głos wsparcia od włodarza gminy Susiec dla Rafała Trzaskowskiego. Jesteśmy dzisiaj tutaj po to, aby wesprzeć naszego kandydata na prezydenta. W ramach inicjatywy "Samorządy naprzód". Rafał do przodu! To oni - obecni i byli działacze samorządowi organizują spotkania w całej Polsce i przekonują swoich kolegów z samorządu, by ci włączyli się w kampanię. Ten komitet poparcia liczy już ponad 12 tysięcy osób. To jest niezwykle istotne, aby też autorytety lokalne promowały Rafała Trzaskowskiego. Kandydaci i sztabowcy zdają sobie sprawę, że to oni - działacze w regionie - są najbliżej wyborców i liczą na ich pomoc. Na pewno taki głos wsparcia, podpowiedzi na co trzeba zwrócić uwagę w danym terenie, jest bezcenny. Dziś Rafał Trzaskowski w Sejmie wziął udział w konferencji w sprawie konsultacji założeń ustawy o radach kobiet w każdym samorządzie. Sprawy kobiet to jest fundament nowoczesnej polityki. To tu zadeklarował poparcie dla inicjatywy, która zakłada: równą reprezentację kobiet i mężczyzn w urzędach i spółkach miejskich, pełną eliminację luki płacowej i utworzenie rad kobiet w każdym samorządzie. Kobiety mają głos i ten głos musi być absolutnie wzmacniany, a polityka musi być dla kobiet, a nie przeciwko nim. Ten "obywatelski kandydat", a raczej kandydat PiS, też liczy na poparcie samorządowców i tak się reklamuje. Stanę się więc rzecznikiem samorządów lokalnych, powiatowych. Zapowiedź Karola Nawrockiego wywołała taką reakcję kandydata Koalicji Obywatelskiej i towarzyszących mu kobiet: Pani redaktor, to brzmi jak dowcip. PiS cały czas walczył z samorządami, zabierał samorządom pieniądze, zabierał kompetencje, prerogatywy i kompetencje. Próbował centralizować państwo. Przypomina kandydat KO i jednocześnie prezydent Warszawy. Eksperci pokazują konkretne liczby. Przeanalizowaliśmy 40 tysięcy wniosków. Instytut Finansów Publicznych przygotował analizę przyznawania samorządom dotacji inwestycyjnych w czasie rządów PiS. To główny wniosek. Samorządy, które były rządzone przez wówczas opozycję demokratyczną - tzw. blok senacki - dostawały średnio dwukrotnie mniej środków w przeliczeniu na jednego mieszkańca. Do tych liczb odniósł się na Europejskim Kongresie Samorządowym Karol Nawrocki. Wszyscy mieli możliwość skorzystania z programów centralnych, a dowód tego jest na warszawskiej Białołęce na dachu w Warszawie. Chyba Rafał Trzaskowski nie był zwolennikiem PiS, tylko to nie tu jest problem. Powtórzmy - samorządy rządzone przez opozycję dostawały pieniądze z rządowych dotacji, ale - w przeliczeniu na 1 mieszkańca - średnio dwukrotnie mniej niż te rządzone przez włodarzy popieranych przez Zjednoczoną Prawicę. Kolejni posłowie PiS bojkotują komisję śledczą ds. Pegasusa. Tym razem Maciej Wąsik i Mariusz Kamiński nie stawili się na przesłuchaniu. Europosłowie przekazali o tym w swoich oświadczeniach w mediach społecznościowych, w których powołali się na ubiegłoroczny wyrok Trybunału Konstytucyjnego, kierowanego wówczas przez Julię Przyłębską, który orzekł, że komisja działa nielegalnie. To jest atak na państwo polskie, to jest podkopanie państwowości polskiej i to jest również najgorszy z możliwych scenariuszy, jakie państwo polskie jest w stanie sobie wyobrazić. Ci którzy szanują polski porządek konstytucyjny i wiedzą o tym, że ta komisja została zdelegalizowana przez Trybunał Konstytucyjny, nie mogą swoimi działaniami uwiarygadniać bezprawia Donalda Tuska, pana Bodnara i tej szopki politycznej. Mariusz Kamiński w latach rządów prawicy był koordynatorem służb specjalnych, również ministrem spraw wewnętrznych i administracji. To właśnie kierowane przez niego służby miały używać Pegasusa do inwigilacji, m.in. polityków opozycji. Maciej Wąsik przez lata był jego zastępcą. To pierwsze wezwanie obu polityków przez komisję śledczą ds. Pegasusa. Wobec obu komisja skierowała wnioski do sądu o ukaranie ich maksymalną grzywną w wysokości 3 tys. złotych. Pikniki wojskowe, za które PKW zabrała PiS-owi pieniądze, pod lupą prokuratury. Chodzi złamanie zakazu uczestnictwa żołnierzy w zgromadzeniach o charakterze politycznym latem 2023 roku. W imprezach uczestniczyli politycy PiS-u, w tym Jarosław Kaczyński, który, choć jawnie wtedy agitował do głosowania na swoją partię, to teraz sprawę bagatelizuje. W żargonie dziennikarskim taka wypowiedź to tzw. setka. Idźcie do wyborów, głosujcie na PiS. Ta setka to też 100% agitacji politycznej. Na piknikach wojskowych zorganizowanych za rządów PiS przez ministerstwo obrony latem 2023 roku, m.in. w Uniejowie i Zawichoście, gdzie wystąpił ówczesny wicepremier Jarosław Kaczyński, takich politycznych wypowiedzi było więcej. Po pierwsze iść, a po drugie głosować na PiS, na Zjednoczoną Prawicę. Tusk to personifikacja zła w Polsce. To jest czyste zło. Za tło tej agitacji prezesowi PiS posłużyli żołnierze. I tym właśnie zajęła się prokuratura po zawiadomieniu złożonym przez obecne kierownictwo ministerstwa obrony. Wykorzystanie sprzętu wojskowego i zawodowych żołnierzy przy okazji organizacji tych pikników mogło stanowić naruszenie artykułu 321. paragraf 1. punkt 2. Ustawy o obronie ojczyzny. A ten przepis mówi wprost, że żołnierzowi zawodowemu nie wolno brać udziału w zgromadzeniach o charakterze politycznym. O politycznej neutralności sił zbrojnych mówi też konstytucja. PiS widzi to jednak inaczej. Żołnierze nie robili tam za tło partyjne. Jest to robienie z igły wideł. Nie była to kampania. Były 2 miesiące do wyborów parlamentarnych, jak więc nazwać wystąpienia prezesa? W wystąpieniu zahaczył o tematy wyborcze. Trudno nazywać to zmasowaną agitacją. Prezes PiS, który, jak wiemy, ze sprawami wojskowymi raczej nic do czynienia w życiu nie miał, występując na tych piknikach - to była żenująca propaganda. Pikniki wojskowe były jednym z powodów utraty przez PiS państwowej subwencji - przypomina politolog. To jest ewidentne, zresztą za to zabrano dotacje i subwencje PiS-owi, zrobiła to Państwowa Komisja Wyborcza, to jest ewidentne naruszenie zasady neutralności i apolityczności sił zbrojnych. Prokuratorzy mają do przeanalizowania około 6 tys. dokumentów dotyczących organizacji łącznie 67 pikników pod hasłem "Silna Biało-Czerwona". Dopiero po tej analizie powstanie lista świadków do przesłuchania. Śledztwo jest prowadzone pod kątem przestępstwa przekroczenia uprawnień. Grożą za to 3 lata więzienia. Mija pół roku od ubiegłorocznej powodzi. Wiele miejsc dzień po dniu usuwa szkody, ale aby powrócić do normalności, potrzeba jeszcze wiele czasu i jeszcze więcej pieniędzy. Stronie Śląskie - to tam woda zniszczyła w krótkim czasie bardzo wiele, ale równie szybko nadeszła kolejna fala - tym razem pomocy. Jedną z organizacji, która pomaga, jest PCK. "Zacznijmy odNOWA" - pod taki hasłem kontynuowane jest wsparcie dla powodzian. Opowiemy o tej i innych formach pomocy. To już prawie pół roku. Choć dla wielu mieszkańców czas się zatrzymał, bo ze względu na wilgoć w ścianach nie mogli wrócić do swoich domów i ich remontować. Teraz, gdy robi się cieplej, ruszają z pracami. Nadal potrzebują wsparcia. Cały czas są potrzebne i środki, i materiały, i ludzie, do tego, żebyśmy stanęli na własnych nogach i zamieszkali we własnych domach. Pani Grażyna Łanocha to jedna z osób, która skorzysta z pomocy Polskiego Czerwonego Krzyża. Każdy domownik z poszkodowanej rodziny otrzyma przez 3 miesiące po 950 zł wsparcia. Zainteresowanie programem - ogromne. Wczoraj mieliśmy 50 osób, 50 gospodarstw domowych, które zarejestrowaliśmy, średnio w każdym jest około 4-5 osób, czyli około 200-250 osób uzyskało wczoraj pomoc. Z tej pomocy skorzysta też pan Mateusz Chmurzyński i jego pracownicy. Wrześniowa powódź zniszczyła budynek, w którym mieszkał i prowadził restaurację. Odtworzy ją w budynku obok, bo w starym miejscu zwyczajnie się boi. Co tu będzie, na razie nie wiemy, na razie chcemy wrócić do pracy, żeby zacząć zarabiać. W podobnej sytuacji jest wielu mieszkańców żyjącej z turystyki ziemi kłodzkiej. Z początkiem wiosny stają przed nimi nowe wyzwania. Ludzie teraz bardzo potrzebują materiałów budowlanych, kafelków, paneli, cementu, wapna, takich podstawowych materiałów, prosimy, żeby dostarczać to za naszym pośrednictwem. I mieszkańcy, i urzędnicy są wdzięczni za pomoc, która trwa do dziś. To fajnie, że to nie wygasło, że to ciągle jest temat aktualny. Bez wojska, wolontariuszy i organizacji pozarządowych nie udałoby się zrobić aż tyle. Spotkaliśmy się z niesamowitym odzewem, jest to bardzo budujące i wręcz wzruszające, jaka była skala pomocy ze strony naszych rodaków i nie tylko. W powrocie do normalności pomoże też wsparcie rządowe. Na odbudowę obiektów sportowych, które zostały zniszczone podczas wrześniowej powodzi, przeznaczone zostało prawie 400 mln zł. W Stroniu Śląskim za blisko 40 mln zł wyremontowany zostanie basen i boisko. Oba obiekty będą lepsze niż przed powodzią. Czy kolejki w przychodniach i poradniach mogą zniknąć? Od dziś wchodzi w życie rozporządzenie ministra zdrowia, które nakłada obowiązek prowadzenia harmonogramów wolnych terminów wizyt u lekarzy specjalistów. Wielokrotne zapisy i sztucznie wydłużone kolejki - to ma wyeliminować nowy system. W jaki sposób? W kolejce po zdrowie. Grudzień, szybciej umrę niż doczekam. 14 stycznia 2026. Tak wyglądają korytarze polskich przychodni. To Uniwersytecki Szpital Kliniczny w Białymstoku, a to kolejki w Szpitalu Miejskim w Siemianowicach Śląskich. Najwięcej osób jest, można powiedzieć, codziennie, nie ma takiego dnia, żeby było mało osób, bo codziennie, tu, do każdej z 9 poradni przychodzi 30 osób. Terminy dla pacjentów są odległe. Najdłuższe mamy do ortopedów, gdzie czasem przypadki są takie, że ten pacjent musiałby być wcześniej przyjęty, ale niestety nie możemy dać takiego terminu. Z niekończącymi się kolejkami stara sobie poradzić resort zdrowia. Dziś w życie weszło rozporządzenie, które nakłada na przychodnie i poradnie obowiązek prowadzenia harmonogramów wolnych terminów wizyt u lekarzy specjalistów. Pacjent nie będzie mógł zapisać się do tego samego specjalisty w 2 placówkach, jeżeli placówka wyznaczy termin późniejszy niż pierwszy wolny też będziemy mogli interweniować. Do tej pory rozwiązanie dotyczyło onkologii, kardiologii, endokrynologii i ortopedii, ale jak wcześniej słyszeliśmy, system nie wszędzie działa. Teraz będzie rozszerzony o 8 następnych specjalizacji. Nie nazwałbym tego rewolucją - to zmiana ważna, krok w dobrą stronę. Kroki będą stawiane systematycznie. Na początek poradnie urologiczne i neurologiczne. Ostatnie diabetologii i gastroenterologii. Kolejną rzeczą jest sytuacja promowania wszystkich tych podmiotów, które będą realizować wizyty jednorazowe. Kolejną to centralna rejestracja, czyli e-rejestracja. Na razie sytuacja w poradniach wygląda tak. Na wrzesień mamy terminy do poradni neurologicznej. - Nic szybciej nie ma? - Nie ma. - Proszę pana na 30 września - Okej, nic szybciej? A jeśli chodzi o pilne - 1 sierpnia. Lekarze mówią, że do leczenia wkradła się biurokracja, która zabiera czas pacjentom i medykom. W wielu krajach funkcjonują asystenci lekarza, którzy pomagają i ułatwiają lekarzom pracę, a przez to lekarz może przyjąć więcej pacjentów, a w Polsce takiego systemu nie ma. Nie bez winy są też sami pacjenci, bo nagminnie nie przychodzą na umówione wizyty. To ponad 1,3 mln takich przypadków rocznie. Ponad 100 mln dolarów - tyle mógłby być wart obraz , który państwo teraz widzą. "Portret młodzieńca" Rafaela to jedno z najcenniejszych dzieł, jakie zniknęły z polskich muzeów w wyniku II wojny światowej. Dzieła sztuki przepadają na skutek dziejowych zawirowań albo w wyniku przestępstw. Tak właśnie było z obrazem autorstwa Pietera Bruegela Młodszego, o którym za chwilę. Historia obrazu, który wydawał się stracony bezpowrotnie, przybrała nieoczekiwany obrót. "Nie ufaj osobie, która w jednej ręce niesie wodę, a w drugiej ogień" - to niderlandzkie przysłowie Pieter Bruegel Młodszy w 17. wieku przeniósł na obraz. "Kobieta niosąca żar" była skarbem Muzeum Narodowego w Gdańsku. Ponad pół wieku temu skarb zniknął. Fascynujący jest sposób, w jaki działali przestępcy, podmienili oni dzieło w ramie na kolorowy rysunek, który przedstawiał ten obraz. W '74 roku pracownik gdańskiego muzeum przypadkowo strącił obraz ze ściany. Z ramy wypadła jego reprodukcja. Milicjantom, którzy wszczęli śledztwo, nie udało się znaleźć złodziei. Podobno w kradzież zaangażowane były komunistyczne służby. W tym roku na trop obrazu wpadli holenderscy dziennikarze, którym pomagał prywatny detektyw. Razem z magazynem "Vind" i holenderską policją odnaleźliśmy Bruegela w Holandii. Wkrótce powróci do Polski. Jego właścicielem jest prywatny kolekcjoner, który wypożyczył je na wystawę do Muzeum w Goudzie. Kradzieże dzieł sztuki nie przedawniają się i to jest bardzo dobra wiadomość, z drugiej strony obecny właściciel może posiadać obiekt w dobrej wierze, a zatem mógł on być zakupiony w oficjalnym źródle i obecny właściciel może nie znać złej historii stojącej za tym obiektem. Eksperci tłumaczą, że odzyskanie skradzionego dzieła wcale nie będzie proste. Muzeum Narodowe w Gdańsku sprawy nie chce komentować i odsyła nas tutaj. Resort kultury dziś wybrał jednak dyplomatyczną sztukę milczenia w tej sprawie. Informacja o odnalezieniu obrazu Bruegela zelektryzowała środowisko polskich muzealników. Proces odzyskiwania obrazu od prywatnego kolekcjonera może jednak potrwać wiele lat. Jest to proces trudny, żmudny, czasochłonny, wszystko zależy też, w jakich uwarunkowaniach prawnych to dzieło funkcjonuje obecnie i czy te uwarunkowania prawne pozwalają obecnie to dzieło zwrócić. Historia kradzieży dzieł sztuki z polskich muzeów obfituje w wiele zaskakujących sytuacji. Najsłynniejsza była kradzież z Muzeum Narodowego w Poznaniu ćwierć wieku temu. Jedyne dzieło Moneta w Polsce "Plaża w Pourville" zniknęło na 10 lat. Złodziejem okazał się miłośnik sztuki, który schował je w szafie u swoich rodziców. Najtrudniej jest sprawcom sprzedać towar, ale bardzo często zdarza się tak, że działa się na zamówienie, towar jest zamówiony. A ile może kosztować "Kobieta niosąca żar"? Jak zwykle w świecie sztuki trudno to oszacować. Obrazy Bruegela Młodszego osiągają ceny szacowane w milionach dolarów. Zaczynaliśmy od decyzji Stanów Zjednoczonych o wstrzymaniu militarnej pomocy dla walczącej z Rosją Ukrainy. Za chwilę więcej o tej sprawie w specjalnej debacie TVP Info i Polskiego Radia 24. "Pokój czy wojna?" - to jak najbardziej zasadne pytanie. A odpowiedzi na nie szukać będą uczestnicy debaty. Ciekawego wieczoru i do zobaczenia.