"Politycy ze wszystkich stron sceny politycznej podchodzą do kwestii bezpieczeństwa Polski absolutnie ponad podziałami" - powiedział po zakończeniu Rady Bezpieczeństwa Narodowego prezydent Andrzej Duda. Dobry wieczór, Danuta Holecka, zapraszam na główne wydanie "Wiadomości". To była bardzo konkretna rozmowa na temat ważnych polskich spraw. Rada Bezpieczeństwa Narodowego o szczycie Sojuszu. Jeśli sami będziemy w stanie obronić nasze terytorium, to wtedy otrzymamy wsparcie. Będę to tego dążył, żeby 14. już była stała. Polityczna oferta czy strategia ataku na przeciwnika. Niebywale agresywne przemówienie Donalda Tuska. Super! Nigdy jeszcze nie byłem na takim koncercie fajnym. Wakacyjne hity na koncercie TVP w Wilnie. Cieszymy się, że już od wielu lat mamy możliwość oglądania TVP Wilno. Zaczynamy od Rady Bezpieczeństwa Narodowego zwołanej przez prezydenta Dudę. Przedstawiciele rządu i wszystkich sił politycznych rozmawiali w Belwederze o postanowieniach szczytu NATO, jaki w ubiegłym tygodniu odbył się w Madrycie. Prezydent podkreślił, że udało się wynegocjować deklaracje ważne dla bezpieczeństwa Polski. To już 4. w tym roku spotkanie Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Prezydent Andrzej Duda poinformował uczestników m.in. o ustaleniach ostatniego szczytu NATO w Madrycie. Zdałem relację z przebiegu obrad, szczegółowo ze wszystkich postanowień, jakie zostały na szczycie podjęte, z rozmów, które prowadziłem, także tych kuluarowych, atmosfery, jaka towarzyszyła szczytowi. Prezydent podkreślił, że szczyt w Madrycie pokazał jedność i solidarność Sojuszu. Podobna jedność, mimo oczywistych i wynikających z systemu demokratycznego różnic w poglądach, konieczna jest zdaniem prezydenta w Polsce. Dlatego dzisiejsza Rada miała podobną formułę jak spotkanie zorganizowane po rosyjskiej agresji na Ukrainę. Uczestniczyli w niej przedstawiciele rządu oraz wszystkich obecnych w Parlamencie sił politycznych. Ponad podziałami, tak jak kilkakrotnie w ciągu ostatnich miesięcy rozmawialiśmy, spotykając się na Radach Bezpieczeństwa Narodowego. W reakcji na zagrożenie ze strony Rosji na szczycie NATO w Madrycie Sojusz zaprosił do członkostwa Finlandię i Szwecję. Zapadła też decyzja o wzmocnieniu wschodniej flanki i zwiększeniu sił wysokiej gotowości z 40 tys. do ponad 300 tys. żołnierzy. Siły mają być gotowe do reakcji maksymalnie w ciągu 10 dni. To jest historyczny szczyt NATO, przełomowy, który jest sukcesem, ponieważ NATO wróciło do źródeł, NATO pokazało solidarność, że jest mocne. I NATO przypomniało sobie o wschodniej flance, budując czy generując zdolność do obrony tej wschodniej flanki. USA jako sojusznik Polski przyślą do siedziby dowództwa V Korpusu US Army w Poznaniu dodatkowych 300 oficerów. Dowództwo będzie w naszym kraju na stałe, a nie rotacyjnie - jak to ma miejsce obecnie. Ustalono też, że państwa wspierające Ukrainę militarnie, w tym Polska, będą objęte rekompensatą. "Armia nie może być reliktem przeszłości, armia musi być gwarantem przyszłości" - tak podczas spotkania z żołnierzami wielonarodowej grupy bojowej NATO mówił premier. Szef rządu i wicepremier Mariusz Błaszczak na poligonie w Orzyszu podkreślali, że dzięki trwającej od 2015 roku modernizacji wojska Polska jest coraz bezpieczniejsza. Postawa Ukrainy w obronie przed Rosją to lekcja dla Polski. Jeśli sami będziemy w stanie obronić nasze terytorium, to wtedy otrzymamy wsparcie ze strony naszych sojuszników. Trwa modernizacja polskiej armii, którą przyspieszyło jeszcze uchwalenie Ustawy o obronie ojczyzny. To wielki program zbrojeniowy, który od przyszłego roku zwiększa wydatki na obronność do 3% PKB. My chcemy mieć te środki naprawdę potężne. Takie, żeby w Moskwie nikomu do głowy nie przychodziło, żeby nas zaatakować. Już w przyszłym roku na wyposażenie armii trafią pierwsze elementy systemu obrony przeciwrakietowej Patriot. Wojsko kupuje też rakiety Himars i Piorun. Polska zbrojeniówka produkuje samobieżne haubice Krab i moździerze Rak. Symbolem nowoczesności są amerykańskie czołgi Abrams, a także sprawdzające się na Ukrainie drony Bayraktar. Czołgi Abrams, które posiadają pełną izolację amunicji, pozwalają przetrwać załodze, więc tu widzimy właśnie te zmiany generacyjne. Obecna modernizacja i zwiększanie liczebności armii kontrastują z latami rządów PO-PSL, gdy likwidowano jednostki wojskowe na wschodzie kraju, a doktryna obronna zakładała postawienie twardego oporu wrogowi dopiero na przedpolu Warszawy. Co wróg by zrobił z terenami Podlasia, wschodniego Mazowsza czy Lubelszczyzny i Podkarpacia, wiemy doskonale na przykładzie Buczy, Irpienia, Hostomelu i setek innych miejsc, gdzie dochodzi do barbarzyńskich zbrodni. Więcej w rozmowie z naszym gościem. Dziś będzie nim premier Mateusz Morawiecki. Ukraina wciąż stawia opór rosyjskiej agresji. Najostrzejsze walki trwają na wschodzie kraju. Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski zaapelował o międzynarodową pomoc dla swojego kraju, także po zaprzestaniu przez Rosję zbrodniczych ataków. O przyszłości Ukrainy, jej odbudowie po zakończeniu wojny, w czasie 2-dniowej konferencji w szwajcarskim Lugano rozmawiają delegację rządów i organizacji międzynarodowych. Podjęte w czasie konferencji decyzje mogą stać się pierwszym krokiem do historycznego zwycięstwa nas wszystkich. Pomoc w odbudowie grabionego, niszczonego i okupowanego przez rosyjskie wojska kraju zapowiedziała w Szwajcarii Unia Europejska. Bez naszego wsparcia nasi ukraińscy przyjaciele nie będą mogli odbudować ojczyzny. Wiem, że to brzmi bardzo ambitnie, w momencie gdy rosyjskie bomby nie przestają spadać. Do odbudowy Ukraina według władz będzie potrzebować setek miliardów dolarów, a zbrodniczy atak Rosji wciąż trwa - najcięższe walki toczą się w Donbasie. Ukraina musiała wycofać swoje oddziały z Lisiczańska. Istniało ryzyko okrążenia. Jednostki, które tam były, mogły nadal utrzymywać terytoria jeszcze przez tydzień, 2 lub 3, ale pytanie o cenę tego działania. Ceną jest ludzkie życie, ale też niszczone przez Rosjan ukraińskie szpitale czy szkoły. Tutaj uczył się mój syn, a tu miał się uczyć mój wnuk. Zobaczcie, co tu zrobili Rosjanie. Ci ludzie to bestie. Brak mi słów, nie mam słów. W związku z rosyjską agresją na Ukrainę Wielka Brytania zapowiedziała rozszerzenie sankcji na Białoruś. Ukraina wciąż obawia się zmasowanego ataku także z tego kierunku. Na temat rozpętanej przez Rosję wojny mówił przy okazji zgromadzenia parlamentarnego OBWE w Birmingham szef polskiego MSZ. Agresja rosyjska na Ukrainie wspierana przez Białoruś każe nam zastanowić się nad europejskim systemem bezpieczeństwa. Premier Morawiecki spotkał się z liderką białoruskiej opozycji Swietłaną Cichanouską, która po sfałszowanych wyborach musiała opuścić swój kraj. Rosja coraz bardziej osamotniona w regionie. Jej działania na Ukrainie mają coraz więcej przeciwników. Nawet byłe republiki radzieckie, których władze są gospodarczo i politycznie zależne od Moskwy, coraz częściej odwracają się od Rosji. Tysiące ludzi na ulicach Tbilisi. Oprócz flag narodowych, także unijne - to widoczny znak, że Gruzini chcą zbliżenia z Europą. Przychodzę tu, bo wierzę, że nasz wspólny wysiłek zwycięży. Że Gruzja będzie częścią Unii i NATO. Moskwie nie podobają się zwłaszcza militarne aspiracje Tbilisi. Ale to, co dzieje się na Ukrainie, paradoksalnie pcha kraje z tego regionu w stronę zachodnich demokracji. Można powiedzieć, że to jest dziwna, samobójcza spirala, którą Putin nakręcił, i w ten sposób niedługo będziemy mieli nowych członków NATO, jak tak dalej pójdzie. Rosja podobnie jak w innych stuleciach na wolność sąsiednich narodów nie chce pozwolić. Rosyjski aparat propagandy podkreśla: NATO jest zagrożeniem i Rosjanie muszą się wobec tego konsolidować, przygotowywać, aby to zagrożenie zneutralizować. Właśnie tu Moskwa szuka wytłumaczenia dla swoich agresywnych działań. Ale powtórzenia scenariusza ukraińskiego nie chcą inne byłe republiki. Stąd fala niepokojów społecznych, m.in. w Uzbekistanie, gdzie odbyły się protesty przeciwko zmianom w konstytucji, które zdaniem tamtejszego społeczeństwa nie są przypadkowe. Rosja zrobi wszystko, by ich osłabiać, i stąd mamy społeczeństwo, które chce być za Zachodem, i władzę, która jest w wielu miejscach prorosyjska. Kazachstan to kolejne miejsce pokazujące, że dawna prorosyjskość topnieje. Tuż przed wojną na Ukrainie mieliśmy bardzo szybką operację przywrócenia porządku konstytucyjnego, a właściwie poparcia jednej ze stron w walce o władzę na terenie Kazachstanu. Ale te same władze, które ukonstytuowały się dzięki rosyjskiej interwencji, teraz przymykają oko na protesty przeciwko rosyjskim zbrodniom na Ukrainie. Oglądają państwo główne wydanie "Wiadomosci". Oto co jeszcze przed nami w programie. Lodowiec w Dolomitach spadł na turystów. Jeden tor i dwa przerażające wypadki - system Halo ocalił kolejne życie. A teraz o cudach, które naprawdę się zdarzają. Dzięki zbiórkom i wsparciu widzów TVP kolejne dzieci otrzymują szansę na zdrowie i życie. Taka była historia małego Fabiana, któremu udało się zebrać 13 mln zł na operację ratującą życie. Takiego cudu potrzebują jednak kolejni rodzice. Henio ma 4 lata. I mnóstwo pomysłów na zabawę. Lubię bawić się w chowanego, też robić coś ładnego i grać w "Psi patrol". Rok temu beztroskie dzieciństwo zostało przerwane brutalną diagnozą. Stwierdzono u Henia guz wielkości męskiej pięści, 10x10x7,5 cm. Oprócz tego guza, który Henio ma w jamie brzusznej, pojawiły się przerzuty do płata czołowego, do kości biodrowej. Nadzieją na ratunek jest leczenie w USA. Koszt ogromny - półtora miliona złotych. Rodzice chłopca poruszyli niebo i ziemię. Udało się zebrać ponad 900 tys. Czas jednak się kończy, a mały Henio, by żyć, potrzebuje nadal ponad pół miliona złotych. Pomóc można pod adresem siepomaga.pl/henio-maciocha. Rodzice liczą na cud. O tym, że takie cuda się zdarzają, przekonali się już rodzice małego Filipa, który żyje dzięki wsparciu tysięcy osób i zebraniu 2 mln zł na operację za oceanem, na którą poleciał udostępnionym przez Ministerstwo Obrony samolotem. O cudzie mówią też rodzice Fabiana z Rudy Śląskiej. Lekarze w Europie nie dawali mu żadnych szans. Nadzieję dali medycy z USA. Ta nadzieja miała jednak swoją cenę - 13 mln zł. Poszerzenie tętnic, skomplikowana operacja serca i przeszczep wątroby. Rodzice nie poddali się i dzięki wsparciu m.in. widzów TVP - udało się. Fabianek żyje dzięki tym wspaniałym ludziom. Bez was by się to nie udało i dobro wraca. Ponad tydzień szachowych emocji za nami. Zakończył się 7. Międzynarodowy Festiwal Szachowy im. prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Bydgoszczy. W ramach festiwalu rozegrany został największy od lat turniej kołowy kobiet, w którym wzięły udział arcymistrzynie z całego świata. I tu jest ładna kombinacja, białe poświęcają wieżę. Szachownica, figury i przeciwnik. Tyle wystarczy, by rozpocząć przygodę z szachami. Joanna Dworkowska, arcymistrzyni szachowa, do gry usiadła, mając 9 lat. Szachy to była największa pasja życia. Coś, co nadawało mojemu życiu radość, ale też zabierało dużo zdrowia, nerwów. Większość mojego życia kręciło się wokół szachów. To gra dla każdego. Grać można w każdym wieku i w każdym miejscu. Blisko miliard ludzi na świecie zna zasady gry w szachy, to potężna liczba. W Polsce przynajmniej kilka milionów Polaków gra w szachy i to sprawia, że gra jest po prostu globalna. Co pokazuje Międzynarodowy Festiwal Szachowy im. Lecha Kaczyńskiego. Tu najwięcej emocji przyniosła rywalizacja kobiet. O tytuł walczyło 10 arcymistrzyń z całego świata. Zwyciężyła reprezentantka Azerbejdżanu, drugie miejsce zajęła polska szachistka Alina Kaszlinska. Czuję jakiś niedosyt z tego 2. miejsca, ponieważ uważam, że grałam całkiem nieźle. Natomiast i tak cieszę się, że zagrałam kilka naprawdę fajnych, ciekawych partii. O wsparciu tej dyscypliny zapewnił wicepremier, minister kultury i dziedzictwa narodowego. O szachach pamiętamy, zwłaszcza gdy mają tak wielu zwolenników i popleczników. To jest piękna dyscyplina. W której mamy swojego zdobywcę pucharu świata. Jan Krzysztof Duda właśnie rywalizuje jako pierwszy Polak w historii w turnieju kandydatów w Madrycie. A teraz tragedia we włoskich Dolomitach. Z powodu rekordowych temperatur oderwał się fragment lodowca Marmolada, porywając wspinających się turystów. Zginęło co najmniej 8 osób, kilkanaście jest zaginionych. Wciąż trwa walka z czasem. Na miejscu tragedii jest Magdalena Wolińska-Riedi. Magdo, jak wygląda teraz sytuacja i jakie są szanse na odnalezienie żywych? Szanse są praktycznie zerowe. Lawina zeszła z prędkością 300 km/h na długości półtora kilometra. Pod warstwą 60 m znajduje się co najmniej 14 osób. Z drona widać porozrzucane części sprzętu wspinaczkowego. Fragmenty ciał. W akcji jest specjalny helikopter do lokalizowania ofiar. Wypadek czy zamach? 79 lat po zagadkowej śmierci premiera i naczelnego wodza Władysława Sikorskiego nadal nie wiemy, co tak naprawdę stało się pod Gibraltarem. Faktem jest, że po jego śmierci w trakcie toczącej się wojny pozycja międzynarodowa Polski jeszcze bardziej osłabła. Polski przywódca wsiadł na pokład Liberatora o 22.45. Samolot 16 sekund po starcie runął do morza. Brytyjska komisja śledcza przyjęła wersję o awarii maszyny. To najprostsze wyjaśnienie, że była to katastrofa komunikacyjna, niewielu przekonuje. Pytań bez odpowiedzi jest wiele. Dlaczego nie odnaleziono kilku ciał, w tym córki generała. Dlaczego pilot, który przeżył, miał założoną kamizelkę, choć piloci ich nie używali. Dlaczego brytyjska komisja, lekceważąc relacje świadków, nie pozwoliła zadawać pytań polskiemu członkowi komisji i szybko wykluczyła wersję o sabotażu? Część brytyjskich dokumentów do dziś jest tajnych. W tych archiwach może się kryć odpowiedź albo wiele odpowiedzi na ten kontekst, który jest do dnia dzisiejszego właściwie nierozpoznany. Śmierć Sikorskiego nastąpiła 2 lata po zawarciu przez niego układu ze Związkiem Sowieckim. W 1943 roku, gdy Moskwa już dogadywała się z Waszyngtonem i Londynem przeciwko Hitlerowi, niemiecka propaganda ujawniła i pokazała światu zbrodnię katyńską. Polsko-sowieckie stosunki zostały zerwane. Wiele stron miało głęboki interes w tym, żeby generał Władysław Sikorski zszedł z tego świata. Jego na powrót antysowiecka postawa mogła przeszkadzać aliantom w sojuszu ze Stalinem. I teraz pytanie, która strona była na tyle zdeterminowana, na tyle bezwzglęnda, żeby doprowadzić do śmierci generała. Przeprowadzone po latach śledztwo IPN wykazało, że obrażenia Władysława Sikorskiego są charakterystyczne dla katastrof lotniczych. Faktem jest, że po śmierci generała sytuacja Polaków była opłakana. Zabrakło wtedy wielkiego przywódcy i nasze losy, już wiadomo było, że są właściwie na przegranej pozycji. Rozbito stanowiska premiera i naczelnego wodza, Polska stała się ofiarą ustaleń wielkiej trójki. W wieku 66 lat zmarł Janusz Kupcewicz, jeden z najlepszych rozgrywających w historii polskiego futbolu. Bohater pamiętnego meczu na mistrzostwach świata w 1982 roku. To dzięki niemu Polska zdobyła 3. miejsce. Dziś żegna go cały sportowy świat. Janusz Kupcewicz... Piłkarz znakomity, widzieliśmy, jaki wpływ na drużynę miał w trakcie mistrzostw świata w Hiszpanii w 1982 roku. To właśnie wtedy Kupcewicz zmienił oblicze reprezentacji Antoniego Piechniczka. Strzelił bramkę, która dała nam brązowy medal. Chyba nikt na świecie się tego nie spodziewał, to sukces wielki z tego względu, że w tamtym okresie, jak wszyscy pamiętają, starsi, stan wojenny, nikt na nas nie liczył. Tym golem potwierdził wielkie możliwości, on miał nieprawdopodobne uderzenie, ale jeszcze raz podkreślam, to nie było uderzenie przypadkowe, to było mierzone na centymetry. W narodowych barwach rozegrał 20 spotkań i strzelił 5 goli, był legendą Arki Gdynia. Przede wszystkim technika i to decydowało w dużej mierze o grze naszego zespołu, bo on to wszystko w odpowiedni sposób poprowadził. Wspaniały człowiek, wspaniały zawodnik, był tak wybitną jednostką w czasach złotego okresu polskiej piłki. Już dziś o 20.30 w TVP Sport będą państwo mogli obejrzeć cały mecz Polska-Francja z mistrzostw świata w 1982 roku, w którym kluczową rolę odegrał Janusz Kupcewicz. Nikt nie ma wątpliwości, że wojna na Ukrainie to także tragiczna konsekwencja polityki resetu w relacjach z Kremlem. Niestety jak podkreślają komentatorzy, przez lata swoich rządów forsowali ją politycy opozycji. I były to konkretne działania, które wzmacniały Putina. Świadczą o tym kolejne opublikowane dokumenty z tamtego czasu. W czasie wojny na Ukrainie bardziej niż kiedykolwiek trzeba bronić polskiej suwerenności i wzmacniać bezpieczeństwo. To testament świętej pamięci prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Żeby polska polityka zagraniczna służyła okiełznaniu rosyjskiego niebiezpieczeństwa. Nie zawsze tak było. Chcemy dialogu z Rosją taką, jaką ona jest. Wrzesień 2010 roku. Na zaproszenie Radosława Sikorskiego do Polski przybywa rosyjski minister spraw zagranicznych. Szanowny panie ministrze, jeszcze raz dziekuje za to, że pan przybył, za to, co pan powiedział zarówno w tej chwili, jak i do naszych ambasadorów. To była dobra, szczera substantywna dyskusja o relacjach rosyjsko-unijnych, polsko-rosyjskich. Siergiej Ławrow wziął udział w wewnętrznej naradzie ambasadorów, choć na takich spotkaniach ustala się sposób prowadzenia polskiej polityki zagranicznej. Na tym spotkaniu przedstawiłem polityczne priorytety Rosji. Przede wszystkim polegają one na tym, by jak najszerzej wykorzystać mechanizmy i możliwości zewnętrzne. Polska dyplomacja nie tylko była podporządkowana formalnie rosyjskiej, czego najlepszym wyrazem było spotkanie dyplomatów z Ławrowem na polecenie Sikorskiego, ale też dbano o taki zwykły nastrój, żeby można było przypodobać się dygnitarzom z Moskwy. Potwierdzają to ujawnione dokumenty w programie "Jedziemy". Wynika z nich, że przemówienie Radosława Sikorskiego wcześniej miało trafić do Siergieja Ławrowa, tak by minister Putina mógł "dobrze je zrozumieć i odebrać". PO prowadziła politykę szeroko zakrojonej współpracy z Rosją, z Putinem i z Ławrowem. Wychodziła na przeciw. Z innego ujawnionego dokumentu wynika, że rząd Tuska szedł Kremlowi na rękę także w sprawie ruchu bezwizowego przy obwodzie kaliningradzkim. Eksperci nie mają wątpliwości - kampania wyborcza ruszyła. To spotkania z Polakami i programowe propozycje, ale niestety nie tylko. W przypadku PO to, tu też publicyści nie mają wątpliwości, hejt i dzielenie Polaków. Tak jakby wywołanie wojny polsko-polskiej miało być metodą na dojście do władzy. Serdecznie zapraszam, żeby skorzystać z drobnych przekąsek, kawy, herbaty, soków, wody. Tylko tyle to wpisowe zawiera, przepraszam. A duch puszczy? Takich luźniejszych momentów było więcej, choć dominowały te poważne, bo przecież czasy dla nikogo nie są łatwe. To przede wszystkim jest opowieść o tym, co udało się za rządów Zjednoczonej Prawicy i jak ewentualnie przełamać te problemy, które są. Tak ostatni weekend i spotkania z Polakami w wykonaniu polityków Zjednoczonej Prawicy podsumowują publicyści. Zgoła odmiennie mówią o konwencji PO w Radomiu. Niebywale agresywne przemówienie Donalda Tuska. Jedno wielkie szczucie. Tak pełnego nienawiści przemówienia dawno nie było. To jest prawdziwy seans nienawiści. Nie zostawiają suchej nitki obserwatorzy życia politycznego. Zresztą optymistami trudno nazwać też polityków, i to tych najbardziej doświadczonych, partii Donalda Tuska. Przyznał w wywiadzie Grzegorz Schetyna. Wywiadzie udzielonym już po tej konwencji. Na której sporo było, jak zwykle, o politycznych konkurentach, za to prawie w ogóle o programowych konkretach. To zarzucają Tuskowi i jego ludziom publicyści. Wiedzę o tym, jak miałaby wyglądać Polska, gdyby Platforma przejęła władzę, Polacy muszą więc czerpać szczątkowo z różnych źródeł. I zdanie na ten sam temat prezesa PiS: Póki będę miał na to jakiś wpływ, będę to tego dążył, żeby czternastka już była stała, bo była początkowo jednorazowym świadczeniem. Eksperci zarzucają Tuskowi, że niektóre kluczowe tematy pominął. Choćby walkę z pandemią, która tak mocno wpłynęła na gospodarkę, czy rosyjską inwazję na Ukrainę. Tusk zachowuje się tak, jakby nie było wojny, on próbuje skapitalizować politycznie, zyskać politycznie na zjawiskach przyniesionych przez wojnę. O wojnie ani słowa. Tusk wprowadził za to inny wojenny element. Przyjdzie taki moment, że na ulicy też się wszyscy zorganizujemy, jeśli ta władza nie zniknie. To jest prezent dla Władimira Putina w takim okresie i prezent dla niemieckich mocodawców Donalda Tuska. Bo tu trzeba zadać sobie pytanie, komu zależy teraz na wojnie polsko-polskiej. To był niezapomniany wieczór. Wczoraj w Wilnie ruszyła Wakacyjna Trasa Dwójki. Na scenie gwiazdy i największe przeboje, a na wileńskim placu Katedralnym i przed telewizorami, szampańska zabawa. TVP jest obecna w krajach naszego regionu nie tylko przy okazji koncertów. Na co dzień informujemy o najważniejszych wydarzeniach i pokazujemy żyjących tam Polaków. Wakacyjna Trasa Dwójki ruszyła w rytmie letnich przebojów. Pierwszy przystanek - Wilno. Na wileńskim placu Katedralnym razem z TVP bawiło się 12 tys. osób. Super! Nigdy jeszcze nie byłem na takim koncercie fajnym! Wielkie szczęście być tutaj wśród Polaków i słuchać polskiej piosenki także. Na scenie gwiazdy: Ricci e Poveri, Daj To Głośniej, Stachursky, Sławomir i Kajra, Karolina Stanisławczyk czy zespół Classic. Koncert transmitowało także TVP Wilno, nasz oddział na Litwie, który bardzo cenią mieszkający tu Polacy. Cieszymy się, że już od wielu lat mamy możliwość oglądania TVP Wilno. Mamy możliwość oglądania prawdziwych informacji. To, co dzieje się na świecie, to, co dzieje się w Polsce, to, co dzieje się na Litwie. Programy informacyjne, publicystyczne czy kulturalne. TVP Wilno nadaje od trzech lat. Jesteśmy Telewizją Polską i mamy obowiązki polskie. A jest polskim obowiązkiem robić wszystko, żeby łączyć wszystkich Polaków na całej kuli ziemskiej niezależnie od tego, gdzie są. Dla widzów TVP na Litwie mamy dobre wiadomości. Już w te wakacje TVP Wilno, TVP Polonia, TVP Info, TVP Historia oraz nasze kanały obcojęzyczne, Biełsat TV, będą nadawane naziemnie na całej Litwie. To pomoże nam budować wspólnotę Polaków na Litwie. Nie ma wspólnoty bez kultury. Dlatego Telewizja Polska przygotowała koncert kolęd w Wilnie i we Lwowie. Jesteśmy razem w najważniejszych chwilach. Hybrydowy atak z Białorusi przyspieszył start TVP World - anglojęzycznego kanału, w którym informujemy o najważniejszych wydarzeniach w regionie. Teraz szczególnie o rosyjskiej agresji na Ukrainie. Telewizja Biełsat pokazuje prawdę o białoruskim reżimie, demaskując działania dyktatora Aleksandra Łukaszenki. A jest jeszcze TVP Polonia, w której opowiadamy o Polakach z całego świata. Telewizja Polska rzetelnie informuje, ale ta informacja jest bardzo różnorodna i pełna, nie wyrywkowa. Telewizja Polska nie tylko mówi o wydarzeniach w naszym regionie, ale jest tam, gdzie żyją Polacy. Zderzenie przy dużej prędkości, wielokrotne koziołkowanie i uderzenie w bandę odwróconym kołami do góry samochodem. Na szczęście z dramatycznie wyglądającego wypadku na torze Silverstone w Wielkiej Brytanii reprezentant Alfa Romeo F1 Team Orlen wyszedł bez większych obrażeń. Chińskiego kierowcę uratowała konstrukcja pojazdu. Zawodnik jechał takim, jak widzą państwo w naszym studiu, bolidem. W Formule 1 bezpieczeństwo kierowców jest na 1. miejscu, a każdy samochód jest obowiązkowo wyposażony w system HALO. To tytanowy ważący około 7 kg drążek umieszczony nad głową kierowcy. Może wytrzymać napór aż 12 ton. To dzięki niemu wczorajszy wypadek nie skończył się tragicznie. A jak bardzo niebezpiecznie to wyglądało, zobaczą państwo już teraz w felietonie Mateusza Nowaka. Formuła 1 w "świątyni motorsportu" to zawsze większe emocje. Takich na starcie wyścigu na Silverstone kibice się jednak nie spodziewali. Bolid Guanyu Zhou sunący do góry kołami, przelatujący nad barierami i lądujący na siatce. Przez kilkanaście minut Chińczyk jest zaklinowany. Wszystko wygląda makabrycznie. Aż trudno uwierzyć, że 2 godziny później Zhou zamieszcza w mediach społecznościowych taki wpis: HALO, czyli aureola. Tytanowa aureola. Tylko w ten weekend uratowała także życie kierowcy w Formule 2. 1,5 roku temu to właśnie dzięki niej Romain Grosjean przeżył ten wypadek. Niespełna rok później Max Verstappen nie przejechał po głowie Lewisa Hamiltona. Uratowało kilka żyć nie tylko w Formule 1, ale w motorsporcie bezpieczeństwo bardzo szybko idzie do góry, i to nie tylko była walka o HALO, ale wzmacnianie kokpitów regularnie, testy zderzeniowe. Cały czas te normy są podwyższane. Dlatego Guanyu Zhou może spokojnie przygotowywać się do kolejnego wyścigu w tym sezonie, który dla Alfa Romeo F1 Team Orlen jest dużo lepszy niż poprzedni. Początek sezonu był dla nas naprawdę udany. Zaskoczyliśmy nawet sami siebie występami na niektórych torach. To nie tylko szczęście, ale poprawki, które wprowadziliśmy, dzięki którym jesteśmy szybsi. Przez najbliższe 2 miesiące ten bolid będzie można zobaczyć w Polsce. Od 5 lipca do 11 września model C42 będzie pokazywany w 12 miastach w kraju. Akcja rusza jutro w Szczecinie. Na Gościa Wiadomości z napisami zapraszamy do TVP Info. Na Gościa Wiadomości z napisami zapraszamy do TVP Info.