Joanna Dunikowska-Paź, dobry wieczór. Zapraszam na "19:30". Na początek gorące popołudnie i wieczór w Paryżu, a konkretnie na olimpijskim ringu i w basenie. Niesamowity sukces Julii Szeremety, na który czekaliśmy 32 lata, bo już wiadomo, że polska bokserka zapewniła sobie medal. Najwcześniej w środę będzie jasne, jaki kolor ma ten krążek. W Paryżu jest nasza korespondentka Anna Kowalska. Dobry wieczór. Szeremeta pokonała 5:0 Portorykankę. W półfinale zmierzy się z przedsstawicielką Filip. Wszystkie półfinalistki mają pewny medal. To pierwszy krążek dla polskiego boksu od 1992 roku. Wchodziłam z uśmiechem, lubię to robić, jeszcze jak jest taka atmosfera, publika, kiedy wszyscy kibicują, stoją, wtedy się czuję najlepiej. Kontrolowałam to, co się działo, miałam taktykę z trenerami ustaloną i ją wykonywałam, a tak naprawdę nie taktykę, bo ja tak boksuję i wchodzę w innych, i się świetnie bawię. Od 20 lat czekamy na medal w pływaniu. Poczekamy nadal. Zakończył się finał. Katarzyna Wasik niestety zakończyła wyścig na 5. Pozycji. Polacy wracają bez medalu w pływaniu. Nasza pływaczka nie chciała rozmawiać z mediami. Była rozczarowana. Igrzyska olimpijskie są pełne niespodzianek. Reprezentantka Saint Lucia sensacyjnie pokonała faworytki w biegu na 100 metrów kobiet. Jestem zaszczycona, że mogę być ambasadorką mojego kraju. Mało kto wie, gdzie leży Saint Lucia, teraz dzięki mnie ludzie będą wiedzieć więcej. Zwycięstwo Alfred wzbudziło na wyspie ogromną radość. Bo dla tego małego kraju na Karaibach to pierwszy medal w historii, od razu złoty. Równie duży wybuch radości na niewielkiej wyspie Dominika po tym pierwszym złotym medalu Thei LaFond. I na Filipinach po zwycięstwie Filipińczyka w ćwiczeniach wolnych w gimnastyce. To dopiero drugi złoty medal dla Filipin w historii igrzysk, jesteśmy naprawdę bardzo dumni, to wyjątkowy dzień. Igrzyska olimpijskie są najchętniej oglądanym wydarzeniem roku, zmagania sportowców śledzą miliardy ludzi na całym świecie. Mongolia ma na razie jeden medal - srebro w judo. Czekamy na więcej, bo w naszym kraju uwielbiamy sport, wszyscy oglądają te igrzyska. A ich magia polega także na budowaniu skrajnych emocji. Jako jedyna impreza świata w kilka dni mogą odwrócić życie sportowców do góry nogami. Francuski pływak Leon Marchand z dnia na dzień stał się międzynarodową gwiazdą po tym, jak zdobył tu cztery złote medale. W tym jako pierwszy w historii dwa jednego wieczoru. Jestem naprawdę dumny, ale nie było to dla mnie łatwe. Mam dopiero 22 lata, na moich młodych ramionach ciążyła duża presja. Nie jestem przyzwyczajony do tego, że ludzie tak bardzo się mną interesują. Igrzyska olimpijskie to niekończące się okrzyki radości. Tak jak po wygraniu przez polskie szpadzistki brązowego medalu. My jechałyśmy na igrzyska z myślą, że chcemy zdobyć medal, nie po prostu tam wystartować. Ale także festiwal płaczu i rozczarowań. Na własnej skórze boleśnie odczuła to Iga Świątek, która chociaż była faworytką turnieju tenisa kobiet, to przegrała w półfinale. Bo reprezentowanie swojego to nie tylko honor, ale też ogromna presja. Grając już bez presji w meczu o brąz, Polka dosłownie zmiażdżyła swoją przeciwniczkę 6:1; 6:2. Gdy faktycznie zobaczyłam ten medal i poczułam go na szyi, to właściwie pierwszy raz dotarło do mnie to, ile osiągnęłam i w jakiej niebywałej pozycji jestem. Jest co świętować. To pierwszy w historii polskiego tenisa medal na igrzyskach olimpijskich. Sejmowa Komisji Odpowiedzialności Konstytucyjnej w końcu zawiadomiła Adama Glapińskiego o wniosku w sprawie postawienia go przed Trybunałem Stanu. Komisja takie próby podejmowała od końca maja, teraz może przejść do dalszych prac. Jeśli Sejm przyjmie uchwałę o pociągnięciu prezesa NBP do odpowiedzialności, Adam Glapiński zostanie zawieszony w czynnościach. Próbowano od maja. Dopiero teraz udało się skutecznie zawiadomić prezesa NBP o treści wstępnego wniosku o postawienie go przed Trybunałem Stanu. Komisja może przejść do dalszych prac. Wniosek w sprawie prezesa NBP złożono w marcu. Podpisało się pod nim 191 posłów krytycznych wobec Adama Glapińskiego. Nie znam osoby w Polsce poza Jarosławem Kaczyńskim, która uważałaby inaczej niż to, że Glapiński był złym, niewłaściwie funkcjonującym i przynoszącym szkody Polsce prezesem NBP. Jak widzimy po wynikach Narodowego Banku Polskiego, zakupach złota i sytuacji polityki monetarnej, można oceniać go bardzo dobrze. Lista konkretnych zarzutów we wniosku jest długa. To między innymi skupowanie obligacji Skarbu Państwa, by załatać dziurę budżetową, interwencje walutowe bez upoważnienia od zarządu NBP, przyznawanie nagród kwartalnych samemu sobie oraz upolitycznienie banku centralnego i decyzja o obniżeniu stóp procentowych tuż przed wyborami parlamentarnymi. Według profesora Witolda Orłowskiego dwie ostatnie sprawy są ze sobą powiązane i najpoważniejsze. Powodem decyzji nie jest wcale merytoryczna ocena, tylko jest chęć dopomożenia poprzedniemu rządowi. Coś takiego jest oczywiście rzeczą, która absolutnie zasługuje na Trybunał Stanu. Przed wyborami Rada Polityki Pieniężnej obniżyła stopy procentowe mimo wciąż wysokiej inflacji. Potem ceny zaczęły hamować, ale obniżek stóp procentowych brak. W czerwcu inflacja spadła poniżej 3%. W lipcu ponownie poszła w górę. Zarzuty wobec prezesa Glapińskiego są bardzo poważne, więc ten Trybunał Stanu jest bardzo realny. Uważam, że był prezesem, który został wysłany na polityczny odcinek przez Zjednoczoną Prawicę. Sam Adam Glapiński z zarzutami się nie zgadza. One są łatwe do zbicia, pisane jakby naprędce. Sejmowa komisja odpowiedzialności konstytucyjnej prace nad wnioskiem w sprawie prezesa NBP zacznie we wrześniu. Efektem ma być uchwała. Jeśli Sejm ją przegłosuje, Adam Glapiński stanie przed Trybunałem Stanu. I do rozstrzygnięcia nie będzie mógł pełnić funkcji szefa banku centralnego. "Prawo i sprawiedliwość ze swoimi sojusznikami podzieliło Polskę jak tort. Ten tort piekli wszyscy, bo to są pieniądze z naszych podatków" - to rządzący o swoich poprzednikach między innymi w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju. O znikające miliony pyta NIK, CBA czy prokuratura. Śledczy już postawili zarzuty ponad 20 osobom i to prawdopodobnie nie jest ostatnie słowo. Sąd też będzie miał sporo pracy i nagrań do odsłuchania. Powinna wspierać naukę i biznes. Ale według prokuratury za rządów PiS działała tu zorganizowana grupa przestępcza. To jest bardzo skomplikowane śledztwo, wielowątkowe, jak dotąd zarzuty w tej sprawie usłyszało ponad 20 osób. Wśród nich była wicedyrektorka Narodowego Centrum Badań i Rozwoju - Hanna S. W piątek sąd zdecydował o jej tymczasowym aresztowaniu. Dzisiaj mówimy o urzędnikach, dzisiaj mówimy o przedsiębiorcach, ale za tym wszyscy stali politycy, politycy Partii Republikańskiej, czyli sojusznika i koalicjanta partii PiS. Partia Republikańska to byłe ugrupowanie Adama Bielana, które w ramach umowy koalicyjnej Zjednoczonej Prawicy nadzorowało Narodowe Centrum Badań i Rozwoju. Czy pan czuje się odpowiedzialny za tę aferę? Jestem zaskoczony tym pytaniem, ja byłem osobą, która była jedną z pierwszych, które publicznie zgłaszały wątpliwości wobec osób, które zostały zatrzymane i przebywają w areszcie. To wersja Adama Bielana. W rzeczywistości o dziesiątkach milionów złotych, które mogły wyciec z NCBiR, jako pierwsi zaalarmowali ci posłowie Koalicji Obywatelskiej. Potem sprawą zajęły się NIK, CBA, prokuratura i OLAF, czyli Europejski Urząd do Zwalczania Nadużyć Finansowych. Nieprawidłowości były poważne. Pieniądze, chociażby z programu Szybka Ścieżka, miały dostać firmy powiązane z Partią Republikańską, z ludźmi tych środowisk. Jedna z dotacji miała trafić do firmy z Gdańska, założonej przez 26-letniego barmana 10 dni przed końcem terminu składania ofert. Projekt dotyczył śledzenia dostawców przez czujniki lokalizacyjne. NCBiR uznał to za innowację i przyznał firmie 55 milionów złotych. Pieniądze przyznano też firmie z Białegostoku, która od dwóch lat wykazywała straty, ale należała do kolegi Jacka Żalka, ówczesnego wiceministra funduszy, który nadzorował NCBiR. Na projekt dotyczący cyberbezpieczeństwa podwodnego firma miała dostać 123 miliony złotych. Widać dziś gołym okiem, że Prawo i Sprawiedliwość ze swoimi sojusznikami podzieliło Polskę jak tort, jak łup, tyle tylko że ten tort to żeśmy piekli wszyscy, bo to są pieniądze z naszych podatków. Spośród osób odpowiedzialnych za NCBiR do dziś nikt nie przeprasza. Od roku trwa przerzucanie się winą. To wpis byłego szefa NCBiR i odpowiedź Jacka Żalka. Tych nagrań według naszych nieoficjalnych informacji jest wiele i są jednym z głównych dowodów. Mam wrażenie, że mamy do czynienia z takim spektaklem medialnym. Tak powagę sprawy oceniają politycy PiS. Koalicja rządząca przypomina, że chodzi o próbę wyłudzenia milionów złotych, które powinny wspierać polską gospodarkę. Trudno sobie wyobrazić, że same urzędniczki podejmowały takie decyzje, więc oczywiście odpowiedzialność polityczna jest jasna, spoczywa ona na politykach PiS. Prokuratura jeszcze nie kończy śledztwa w tej sprawie. Oglądają państwo "19.30", za chwilę powiemy o tragicznej sobocie na polskich drogach, a potem także... Zapomniane choroby wracają. Może w przebiegu krztuśca dojść do zgonów. Chronią nas właśnie szczepienia. Zamieszki na brytyjskich ulicach. Chcemy położyć kres nielegalnemu napływowi imigrantów. Chcemy, aby każdy czuł się tu dobrze. Na brytyjskich ulicach nie ma miejsca na przemoc i zakłócenia porządku. Roztańczony Wrocław. Nie wstydzimy się innych ludzi, tylko szalejemy, wygłupiamy się. Wrocławianie, nie siedźcie w domach, przyjdźcie na plac Wolności ruszyć bioderka! Czarna sobota na polskich drogach. W statystykach to 10 wypadków, w których życie straciło 11 osób. To nie tylko liczba, to konkretne ludzkie tragedie, za którymi nie raz stoi brawura, ignorowanie przepisów czy po prostu zmęczenie. W czasie wakacji policja publikuje mapę czarnych punktów na polskich drogach, by skłonić do refleksji i dyskusji o bezpieczeństwie. Było nasze życie spokojne, a teraz... Pan Stanisław w tym wypadku stracił żonę. Kobieta zginęła na miejscu. Autem podróżował też ich syn i wnuczki, sześcio- i ośmiolatka. Wszyscy trafili do szpitala. Pana Stanisława o wypadku poinformowali sąsiedzi. Tamten wyjechał im na czołówkę, nie mieli gdzie uciec, nie mieli szans. Kierowca citroena, który spowodował wypadek, miał 2,5 promila we krwi. W wypadku zginął także jego pasażer. To kolejny śmiertelny wypadek w tym miejscu - podkreślają mieszkańcy. Tu nie ma żadnego ograniczenia, nie każdy drogę zna. A jeszcze pijany... Nadmierna prędkość to przyczyna kolejnej tragedii. W gminie Kołbaskowo 18-letni kierowca z nieznanych przyczyn zmienił pas ruchu i z impetem wbił się w kombajn. Mężczyzna zginął na miejscu. To była bardzo trudna akcja ratownicza, ponieważ ten pojazd był dosłownie cały pod tym kombajnem. Strażacy mieli trudność, żeby ten pojazd wydobyć, więc to bardzo długo trwało. Ta dobra pogoda, słoneczna aura sprzyja temu, że kierowcy czują się bardzo komfortowo i wciskają mocno pedał gazu, a to niestety wpływa na statystyki wypadków. Tylko w sobotę na polskich drogach zginęło 11 osób, a rannych zostały 82. Łącznie doszło do ponad 70 wypadków. Policjanci zatrzymali też 360 pijanych kierowców. Policja przypomina - przed podróżą samochodem sprawdźmy sprawność pojazdu, pamiętajmy o odpoczynku i o tym, że czas wakacji to też czas żniw. Na drodze są kierowcy samochodów osobowych, którzy w ogóle nie uważają na maszyny rolnicze. Jeżdżą potwornie szybko, potwornie niebezpiecznie Wyprzedzanie jadącej z niską prędkością maszyn rolniczych może być ryzykowne i może zakończyć się mandatem. Od początku wakacji na polskich drogach doszło do prawie 250 wypadków ze skutkiem śmiertelnym. Ten weekend był jednym z najbardziej tragicznych. 16-krotny wzrost zarażeń krztuścem i aż 10 razy więcej zachorowań na odrę w ciągu zaledwie roku. To rachunek, jaki płacimy za lekceważenie szczepień i najlepszy przykład na to, że nasze indywidualne wybory mogą oznaczać zbiorowe konsekwencje. Lekarze biją na alarm i przypominają, że często jedna dawka szczepienia to za mało. Chcemy dać jej to, co najlepsze, po to, żeby uchronić ją przed niebezpieczeństwami tego świata, przed czym chronią nas właśnie szczepienia. Rodzice małej Julii mogą spać spokojnie - córkę zaszczepili także przeciwko krztuścowi. To jedna z zapomnianych chorób zakaźnych, która właśnie wraca. Najbardziej zaniepokojony powinien być rodzic, który w obecnej sytuacji epidemiologicznej ma dziecko niezaszczepione przeciw krztuścowi. Bo to dziecko w tej chwili ma praktycznie szanse prawie stuprocentowe, że na krztusiec zachoruje. Liczba zachorowań rośnie lawinowo. Od początku roku w Polsce to grubo ponad 8 tysięcy przypadków. W analogicznym okresie zeszłego roku było ich zaledwie 481. Jedną z przyczyn - pandemia COVID-19. Niestety spadek odporności w wyniku COVID-19, czyli wiele osób, które przechorowały COVID, utraciło część odporności immunologicznej chroniącej przed innymi chorobami. Krztusiec, dawniej nazywany kokluszem, jest wywoływany przez bakterie. Można się nim zarazić tylko od drugiego człowieka drogą kropelkową. Jest bardzo, nawet śmiertelnie, groźna dla osób starszych i dla najmłodszych. Najciężej chorują noworodki i niemowlęta. Objawy początkowo mogą przypominać zwykłą infekcję górnych dróg oddechowych. To napady kaszlu, zwężenie dróg oddechowych i bezdechy, które mogą prowadzić do niedotlenienia mózgu. W skrajnych sytuacjach, jeżeli napady niedotlenienia mózgu się powtarzają, dochodzi do trwałych zmian w centralnym systemie nerwowymi, do ciężkich objawów neurologicznych. Może w przebiegu krztuśca dojść do zgonów. Każde dziecko zgodnie z kalendarzem szczepień obowiązkowych od siódmego tygodnia do czternastego roku życia powinno dostać sześć dawek szczepionki przeciwko krztuścowi. Coraz więcej dorosłych decyduje się nie szczepić swoje dzieci. Ja sobie nie wyobrażam, jak musi się czuć rodzic, który później walczy z powikłaniami, nie wspominając już o utracie życia swojego dziecka. Dorośli przechodzą krztusiec łagodniej. Kaszel, zwłaszcza o tej porze roku, bywa brany za alergiczny. Dlatego by nie roznosić choroby, ważne jest, by także dorośli się szczepili. Im nas jest więcej, którzy nie mają co do tego wątpliwości, tym jest bezpieczniej dla naszych dzieci. I także dla nas, my też coraz starsi jesteśmy. Dawkę przypominającą dorośli powinni powtarzać co 10 lat. Podobno to były delfiny zwyczajne, ale ich wizyta w Zatoce Gdańskiej to na pewno nie jest zwyczajna historia. A dla żeglarzy i turystów w Trójmieście to była niespodziewana atrakcja. Delfiny są inteligentne, zabawne, choć bywają też zagubione, jak wtedy gdy Tamizą dopłynęły niemal do Londynu. To nie Miami ani jedna z greckich wysp. Proszę nie regulować odbiorników, to Zatoka Gdańska. Delfiny pojawiły się w Bałtyku. Usłyszałem krzyk, że koło łódki płynie delfin. Jak wyszedłem na pokład, zobaczyłem, że faktycznie skacze przy dziobie jachtu delfin. No i pierwsze co - to szok. Bo w Bałtyku to gość wyjątkowy. Widziałem fokę, dwa razy widziałem morświna, ale delfina jeszcze nigdy. A jak już pojawiają się dwa osobniki, jest to ewenement, bo przeważnie wybierają cieplejsze wody. Wyglądało to trochę na samicę z młodym. Więc możliwe, że odłączyły się od większej grupy, która pływa w okolicach Bałtyku. Polskie morze odwiedziły delfiny zwyczajne. Zamieszkują wszystkie oceany świata, lubią Morze Śródziemne i Czarne. A to oznacza, że by dotrzeć do Zatoki Gdańskiej, musiały z Morza Północnego przepłynąć przez Cieśniny Duńskie. W Bałtyku obserwowano ten gatunek tylko kilka razy. Nasze morze kusi je ofertą gastronomiczną, bo w menu ma śledzie i makrele. Właśnie w momencie gdy gonią za zdobyczą, czasami rzeczywiście zapędzają się do Morza Bałtyckiego. A czasami wpływają tutaj z ciekawości. Co skusiło tego osobnika? Nie wiadomo. Kamery uchwyciły go w Tamizie na wysokości londyńskiej dzielnicy Putney. Mamy delfina pospolitego. Występuje sam, co jest niezwykle rzadkie, wygląda na bardzo zdezorientowanego i dość ospałego. Potencjalnie płynął w górę rzeki, może się zgubił i nie ma energii, aby popłynąć z powrotem tam, gdzie trzeba. Delfiny są drugim zaraz po człowieku najinteligentniejszym gatunkiem na Ziemi. Mają własny język, są w stanie nauczyć się korzystać z narzędzi i choć pochodzą z innego środowiska, mają osobowości podobne do ludzkich. One są takie jak my. Czyli są inteligentne, czyli opiekują się młodymi, czyli mają bardzo rozbudowane zachowania społeczne. Są zabawowe, mają dobry nastrój, tak przynajmniej my to interpretujemy. I doskonale wiedzą, jak wzbudzić sympatię dwunożnych przyjaciół. Delfiny są przyjazne. I też delfiny są mądre. Dlatego dużo można się od nich nauczyć. Pokazują, jak się bawić, cieszyć życiem. I tak właśnie trzeba żyć. Kilkadziesiąt demonstracji w kilkunastu brytyjskich miastach i niemal sto osób aresztowanych. Największe zamieszki od lat wybuchły w poniedziałek po zabójstwie trzech dziewczynek w Southport w północno-zachodniej Anglii. Rozgniewany tłum protestuje przeciwko nielegalnym imigrantom. Często twarzą w twarz ze skrajną prawicą w geście solidarności z imigrantami stają ich sąsiedzi czy znajomi. Centrum Bristolu jak pole bitwy. A to już Sunderland, Southport i Belfast. Zdemolowane sklepy, płonące samochody i starcia z policją. Tylko ostatniej doby ulicami kilkunastu brytyjskich miast przeszło kilkadziesiąt demonstracji zorganizowanych przez środowiska skrajnej prawicy. Szybko przerodziły się w gwałtowne zamieszki. Ludzie mają dość tego, że mówi się im, że powinni się wstydzić, jeśli są biali i należą do klasy robotniczej, a my jesteśmy dumną białą klasą robotniczą. Chcemy położyć kres nielegalnemu napływowi imigrantów. Falę zamieszek wywołała masakra w Southport. Uzbrojony w nóż 17-latek zabił trzy kilkuletnie dziewczynki. Napastnik urodził się w Wielkiej Brytanii, ale miał rwandyjskie korzenie. Początkowo pojawiały się informacje, że był nielegalnym imigrantem i muzułmaninem. To nie jest opłakiwanie straty tych niewinnych dzieci. Rodzinom ofiar bandyci nie poświęcili ani chwili uwagi. Zostały one wykorzystane w obrzydliwy sposób. W Hull uczestnicy protestu próbowali zaatakować hotel, w którym zakwaterowani są ubiegający się o azyl nielegalni imigranci. W Southport policja rozgoniła tłum, który cegłami i butelkami obrzucił meczet. Podobny atak planowano w Liverpoolu, ale nie dopuścili do niego mieszkańcy. Jestem tu w geście solidarności. To są ludzie, którzy mieszkają na mojej ulicy, to ludzie, którzy mieszkają w moim mieście. Słyszeliśmy, że faszyści chcą zaatakować meczet. To jest Liverpool, u nas nie ma miejsca na takie zachowania. W Nottingham zwolennicy skrajnej prawicy twarzą w twarz stanęli z uczestnikami antyrasistowskich manifestacji. Podobne organizowane są w innych brytyjskich miastach. Próbuje się wykorzystać bardzo tragiczną sytuację. Nottingham jest miastem wielorasowym i chcemy, aby każdy czuł się tu dobrze. Tylko wczoraj policja aresztowała niemal 100 osób. Choć ta liczba zapewne wzrośnie, bo funkcjonariusze nadal zbierają dowody. Na brytyjskich ulicach nie ma miejsca na przemoc i zakłócenia porządku. Każdy, kto angażuje się w tego rodzaju zakłócenia, musi mieć jasność, że zapłaci za to cenę. Nastolatek oskarżony o morderstwo w Southport przebywa w areszcie dla nieletnich. We wrześniu w trzech wschodnioniemieckich landach odbędą się wybory do parlamentów krajów związkowych. To dobry moment, by zapytać o perspektywę skrajnie prawicowej partii Alternatywa dla Niemiec. W Saksonii i Turyngii AfD została uznana za organizację prawicowo-ekstremistyczną, z kolei na szczeblu federalnym to partia potencjalnie ekstremistyczna, co oznacza, że może być monitorowana przez służby wywiadowcze. O przedwyborczych nastrojach. Burmistrz Goerlitz, najbardziej na wschód położonego miasta w Niemczech, przy polskiej granicy, o wyniki wyborów w swoim mieście jest - jak mówi - spokojny. Nie wierzę, że AfD wygra. Nie zdobędzie bezwzględnej większości, a koalicji nie miałaby z kim stworzyć. Ale sondaże wskazują na to, że w Saksonii podobnie jak w Turyngii i Brandenburgii AfD jest w stanie uzyskać najwięcej głosów. W Saksonii wybrałaby ją prawie co trzecia osoba. Trzeba zmniejszyć przestępczość, zagłosuję na AfD. To nie jedyne, co wymaga zmian. Głosuję na AfD, ale tylko dlatego że angażują się w sprawy dotyczące dzieci, a mam ich trójkę. To zwrot ku populizmowi. Ludzie wybierają program, który ma być rozwiązaniem wszystkich problemów. To nic dobrego nie przyniesie. Goerlitz jest architektoniczną perełką. A miasto ma ambicje, by stać się międzynarodowym centrum nauki. Chcemy, żeby pracowali u nas fachowcy z całego świata, również ludzie, którzy odróżniają się od miejscowych, na przykład kolorem skóry. I oni też powinni się w Goerlitz dobrze czuć. Rosną jednak obawy, że gdyby AfD miała więcej do powiedzenia, byłoby inaczej, choć radny tej partii zastrzega, że to obawy bezpodstawne. Najważniejszym tematem w regionie przygranicznym jest bezpieczeństwo. Mamy problemy z migracją, kradzieżami, włamaniami i wandalizmem. Partia znana jest jednak też ze znacznie bardziej radykalnych wystąpień, też tak daleko idących, że Urząd Ochrony Konstytucji w Dreźnie uznał saksońską AfD za organizację prawicowo-ekstremistyczną. W siłę na wschodzie Niemiec rośnie też inna skrajna partia byłej gwiazdy lewicy Sahry Wagenknecht, która opowiada się między innymi za wstrzymaniem dostaw broni Ukrainie. W Saksonii ma 15-procentowe poparcie, w Turyngii i Brandenburgii - jeszcze większe. Pochodzący z byłej NRD historyk Ilko Sascha-Kowalczuk uważa, że poparcie dla skrajnych partii na wschodzie Niemiec jest skutkiem tęsknoty za autorytarnym silnym państwem. Inaczej niż w Polsce czy krajach bałtyckich rewolucja wolnościowa w NRD nie była rewolucją większości, a mniejszości. Wybory w Saksonii i Turyngii odbędą się 1 września, w Brandenburgii - trzy tygodnie później. Te wybory są najważniejszym sprawdzianem nastrojów przed przyszłorocznymi wyborami do Bundestagu. Ale są też czymś więcej, bo choć landy nie decydują o polityce zagranicznej Niemiec, to w innych kwestiach w federalnym systemie mają sporo do powiedzenia. Łączy pokolenia, a muzyczne gatunki przeplata z dobrą energią i uśmiechem tysięcy uczestników. I choć to impreza wrocławska, to z pytaniami o jej fenomen dzwonią m. in. z Krakowa i Katowic. Wrocławskie Potańcówki, czyli impreza w samym sercu miasta, a na parkiecie mieszkańcy, turyści i goście. Wczoraj grane były weselne rytmy, ale co bal, to inny klimat. Ten fenomen trudno wytłumaczyć nawet organizatorom. Wrocławskie potańcówki to wydarzenie, które na stałe wpisało się w letni krajobraz miasta. Bo to impreza, która za każdym razem przyciąga kilka tysięcy tancerzy amatorów. Halo, Wrocław, żyjecie, żyjecie? A taniec wciąga na tyle, że z uczestnikami czasem ciężko porozmawiać. Słucham kątem ucha i już mnie nosi, bo ja lubię bardzo tańczyć, od dziecka lubiłem tańczyć. Od dziecka na potańcówkach jest też Hania, która przyszła tu ze swoją mamą. Ich zdaniem to wyjątkowa impreza. Ta atmosfera, ja bardzo lubię w ogóle, jak dużo ludzi się ze sobą spotyka. Każdy tańczy, jak potrafi, wszyscy bawią się wspólnie bez względu na to, co na co dzień ich różni. Jest integracja totalna między nami. Nie wstydzimy się innych ludzi, tylko szalejemy, wygłupiamy się. Młodzi, starsi, w naszym wieku i w ogóle. Przez wrocławskie potańcówki w ciągu trzech sezonów przewinęło się już blisko 40 tysięcy uczestników. Impreza ma już taką renomę, że słychać o niej nie tylko we Wrocławiu. Mieliśmy telefony z Katowic, z Krakowa, w jaki sposób taką potańcówkę zorganizować i jak to w zasadzie robimy, że ściągamy takie tłumy. Jak to międzypokoleniowe zjawisko urosło do takich rozmiarów, spytałem matkę i córkę. Pierwsza jest psycholożką, druga medalistką mistrzostw świata w tańcu. Psycholog się cieszy, wygląda na to, że mamy coraz więcej odwagi, coraz więcej dystansu do siebie. A taniec jak najbardziej pomaga w nawiązywaniu relacji czy też w kształtowaniu takich umiejętności społecznych. Te umiejętności tutaj widać. Słychać też, że uczestnicy chcą dobrą energią zarażać innych. Wrocławianie, nie siedźcie w domach, przyjdźcie na Plac Wolności ruszyć bioderka! Najbliższa okazja - w sobotę 24 sierpnia. W muzycznych klimatach zostajemy za sprawą zaproszenia na wyjątkową "Rozmowę (nie)wygodną" Mariusza Szczygła z Michałem Urbaniakiem. Swoją muzyką oczarował miliony melomanów na całym świecie, ale jazzowego mistrza też czasem udało się oczarować. Tak było z Milesem Davisem, którego słuchał od dziecka i z którym wreszcie sam zagrał. Cała rozmowa już za chwilę na antenie TVP Info. Tak było dziś w "19:30", bardzo państwu dziękuję za wspólnie spędzony weekend. Dobrego tygodnia, do zobaczenia.