Wa¼na deklaracja Donalda Trumpa ws. obecno¦ci ameryka$skich ¼o¾nierzy w Polsce. W Pary¼u spotkanie koalicji ch-tnych. Katastrofa kolejki w Lizbonie. Nie żyje kilkanaście osób, władze ogłosiły żałobę. Monika Sawka, dobry wieczór. Jest jasna deklaracja i gwarancje bezpieczeństwa. Podczas spotkania z Karolem Nawrockim w Gabinecie Owalnym Donald Trump zadeklarował m.in., że amerykańscy żołnierze zostaną w Polsce. Co więcej, być może ich liczba zostanie nieznacznie zwiększona. Obiecał też wspierać Warszawę do końca. Prezydent po rozmowie z amerykańską głową państwa mówił o sojuszniczej, przyjaznej atmosferze. Ważną deklarację w kluczowej dla Polski sprawie Donald Trump złożył już na początku spotkania. Nigdy nawet nie myśleliśmy o wycofaniu amerykańskich żołnierzy z Polski. Stoimy murem za Polską i pomożemy jej się bronić. Prezydent USA kilkukrotnie... Bardzo szczególne relacje... ... w różnych słowach... Wspaniałe relacje... ... mówił o świetnych relacjach z naszym krajem i o tym, że USA są wielkim sojusznikiem Polski. USA są wielkim sojusznikiem Polski. Potwierdzeniem tego ma być jego zgoda nawet na zwiększenie liczby amerykańskich żołnierzy nad Wisłą. Zdradzę państwu też, że podczas rozmów plenarnych rozmawialiśmy z panem prezydentem i z ministrami nawet o rozszerzeniu komponentu żołnierzy amerykańskich w Polsce, co cieszy mnie w sposób szczególny. Były konkretne dyskusje dotyczące właśnie tego projektu. W naszym kraju stacjonuje ok. 10 tys. żołnierzy sił zbrojnych USA. Więcej w Europie jest ich jedynie w Niemczech oraz we Włoszech. Jesteśmy gotowi do przyjęcia większej liczby żołnierzy amerykańskich. Budujemy koszary, tworzymy nowe poligony, dajemy szanse na wspólne zyskiwanie umiejętności, wspólne ćwiczenia. Camp Kościuszko - ta baza w stolicy Wielkopolski to pierwszy stały garnizon amerykańskich wojsk w Polsce. Reszta sił stacjonuje nad Wisłą rotacyjnie. I to, obok ich liczebności, o czym już podczas lutowej wizyty w Polsce wspomniał szef Pentagonu, też ma się zmienić. Pracujemy z naszymi amerykańskimi odpowiednikami nad pewnymi zmianami w funkcjonowaniu. One mają przede wszystkim rozszerzać zdolności wojsk amerykańskich na terenie Polski, zmieniać też formę pobytu części tych wojsk z obecności rotacyjnej na częściową obecność stałą. Za jednego amerykańskiego żołnierza na polskiej ziemi płacimy 15 tys. dolarów rocznie. Czyli ok. 55 tys. zł. Ale to inwestycja w bezpieczeństwo Polski, co do którego od dawna panuje pełna zgoda wśród polityków. Poważnie traktuję deklaracje prezydenta Trumpa o tym, że nie będzie redukcji amerykańskich żołnierzy na polskiej ziemi. Wydaje się to szczególnie cenne, bo ta deklaracja padła publicznie. Ale te rozmowy toczyły się dużo wcześniej. Warszawa spośród wszystkich państw NATO wydaje najwięcej na obronność. I ten fakt w Gabinecie Owalnym podkreślał prezydent Karol Nawrocki. Nie zatrzymamy się, zamierzamy osiągnąć 5% PKB. A z amerykańskimi żołnierzami na polskiej ziemi jesteśmy twardsi i bezpieczniejsi. Obok Donalda Trumpa słuchali tego szef Pentagonu, sekretarz energii i kierująca amerykańskim Urzędem do spraw Małych Przedsiębiorstw. Nieprzypadkowo, bo nowa administracja preferuje transakcyjne podejście do polityki międzynarodowej. Chodzi m.in. o sprzedaż gazu skroplonego, budowę elektrowni atomowych i inne amerykańskie inwestycje. Powiedziałem: "Hej, chcę to powiedzieć idealnie. Dobrze to wymówiłem?" "Tak, dobrze, Nawrocki". Spotkanie prezydentów trwało niecałe 3 godziny. Atmosferę rozmów obu polityków oddają te zdjęcia. I ten film opublikowany przez Biały Dom. Przelot 8 myśliwców był hołdem dla majora Macieja Krakowiana, który zginał w wypadku lotniczym w Radomiu. Polska będzie gościem na przyszłorocznym szczycie G20. Zaproszenie naszego kraju na spotkanie zrzeszające 20 największych gospodarek na świecie potwierdzał prezydent. O członkostwo w tym elitarnym gronie zabiegał minister spraw zagranicznych. Radosław Sikorski tłumaczy, że nie chodzi tylko o to, że weszliśmy do klubu gospodarek bilionowych. Za obecnością Polski w tym gronie przemawia także argument polityczny i intelektualny. Wśród ważnych tematów poruszanych - tu w Białym Domu w cztery oczy - także wyjątkowe zaproszenie. Dostałem zaproszenie od prezydenta Donalda Trumpa na przyszłoroczny szczyt grupy G20 w Miami na Florydzie. Na razie nie jako członek, a gość. Nie powiem, że należy się jak psu zupa, ale Polska de facto jest w 20 najpotężniejszych gospodarkach świata i to jest powód do satysfakcji, więc dobrze się stało, że też takie zaproszenie zostało wystosowane. G20 to elitarny klub. W jego skład wchodzi 19 największych gospodarek na świecie oraz dwie organizacje międzynarodowe: Unia Europejska i Unia Afrykańska. Polska już była wcześniej zapraszana do tej grupy kilka lat temu. Teraz ten gest jest gestem i symbolicznym, i też praktycznym. O członkostwie Polski już kilka dni temu rozmawiał ze swoim amerykańskim odpowiednikiem Radosław Sikorski. Mamy do tego prawo nie tylko już jako jedna z 20 gospodarek świata największych, ale także jako kraj, który prezentuje argument polityczny i intelektualny. W Sejmie radość z wyjątkowego zaproszenia jest, ale też odmienne zdania, kto jest ojcem sukcesu. To jest sukces z jednej strony rządu PiS, bo my potrafiliśmy skutecznie rządzić, tak żeby wzrost gospodarczy był wysoki. Dołączamy do G20 dzięki aktywnej pracy rządu, aktywnej pracy polskiej dyplomacji. Jedno jest pewne - to efekt pracy nas wszystkich i udanej transformacji. Wielką drogę pokonała Polska po zmianach w '89 roku. Na przestrzeni tych właśnie lat widzimy, jak zmieniała się Polska, jak zmieniały się też inne państwa naszego regionu, jak niektóre państwa zdecydowanie odstają od Polski. G20 na swoich corocznych szczytach nie podejmuje decyzji wiążących, ale, co ważne, deklaracje mają duże znaczenie polityczne. To ugrupowanie to po prostu zestaw 20 ministrów finansów, którzy decydują o polityce finansowej w skali globalnej. Polska w tym roku choćby dzięki umocnieniu złotego osiągnęła PKB powyżej biliona dolarów. To, że jesteśmy 20. gospodarką świata, pokazuje, że możemy awansować do elitarnego grona. Poza prestiżem państwa polskiego byłyby realne możliwe korzyści dla polskiej gospodarki. Im bardziej formalne będzie nasze członkostwo w G20, tym one będą oczywiście większe. Czy staniemy się członkiem G20? O tym zadecydują członkowie międzynarodowego forum. Dzisiaj z wizytą w Waszyngtonie jest wicepremier, minister spraw zagranicznych. Rzecznik MSZ mówi o ważnych spotkaniach. Łączymy się z Marcinem Antosiewiczem. Czy wiemy, z kim Radosław Sikorski ma rozmawiać? Polska ofensywa w Ameryce trwa już trzeci dzień. Za Radosławem Sikorskim spotkania w Kongresie. Poparcie kongresu dla stacjonowania amerykańskich wojsk w Polsce jest niezbędne, bo o tym decyduje nie tylko prezydent, ale też parlament, który przyznaje pieniądze na takie misje. Za chwilę spotkanie z wysłannikiem Trumpa ds. Ukrainy. Trump zapowiedział, że będzie rozmawiał telefonicznie z Putinem. Jest napięcie na linii rząd - prezydent. Są ostre słowa. Po spotkaniu Karola Nawrockiego z Donaldem Trumpem europoseł PiS uderzył w rządzących. Donalda Tuska nazwał persona non grata w Białym Domu. Stwierdził też, że mile widziany nie jest tam także Radosław Sikorski. Politycy koalicji 15 października mówią o politycznej walce i próbie osłabienia rządu na arenie międzynarodowej. Dzień dobry. W rezydencji prezydenta USA, zaledwie kilka kroków od Białego Domu, tuż po tym spotkaniu pod adresem premiera Donalda Tuska padły takie słowa: Donald Tusk nie ma wstępu do Białego Domu, jest tu persona non grata. Europoseł zaatakował też polskiego szefa dyplomacji. Nie jest mile widziany. Ja wiem, ale wy też wiecie, ile pielgrzymek pisowskich wyjechało do Waszyngtonu, żeby wytłumaczyć naszym amerykańskim przyjaciołom, żeby wytłumaczyć, jakim potworem ja jestem, i być może trochę efektu uzyskali, ale ja się w tę grę nie dam wplątać. Polska dobrze współpracuje z USA. Adam Bielan to wciąż polityk PiS-u, postrzegany jako człowiek Jarosława Kaczyńskiego od zadań specjalnych. W Waszyngtonie, jak twierdzą rządzący, też miał specjalną misję, by oczerniać polski rząd na arenie międzynarodowej. To jest narracja PiS, która wyłącznie służy celom walki politycznej w Polsce. I jednocześnie szkodzi Polsce - słyszymy. Możemy spierać się o wszystko tutaj, na otwartej części rady gabinetowej i na zamkniętej części, ale nie ma żaden polityk, europoseł, poseł, posłanka, senator, senatorka, nikt nie ma prawa działać wbrew interesowi państwa polskiego. Adam Bielan formalnie nie jest ani ministrem w Kancelarii Prezydenta, ani jego doradcą, jego miejsce jest w prokuraturze - przyznaje europoseł Koalicji. Powinien w tej chwili być przed prokuratorem, który zajmuje się aferą NCBiR. Podczas konferencji prasowej prezydent Nawrocki też nie gryzł się w język i oskarżał rząd. Nie radzi sobie w relacjach polsko-amerykańskich. Narracja z Pałacu Prezydenckiego płynnie przeplata się z tą z Nowogrodzkiej. Donald Tusk i jego minister spraw zagranicznych nie są w stanie zapukać do Białego Domu. Ale widzieliśmy dzień wcześniej Radosława Sikorskiego z Marco Rubio. Panie redaktorze, naprawdę nie określajmy tego spotkania jako ważnego. Widocznie inaczej uznał sekretarz stanu USA, który tak dziękował polskiemu rządowi. Nie ma na świecie nikogo, kto byłby bardziej pomocny, bardziej wytrwały i bardziej z nami sprzymierzony, także na Kubie, niż rząd Polski. To wtorek, a dziś w sieci Radosław Sikorski zamieścił takie nagranie. Przed chwilą spotkałem się z szefem komisji spraw zagranicznych Izby Reprezentantów, z szefem komisji wywiadu. Zobaczę się ze specjalnym wysłannikiem prezydenta Trumpa ds. Ukrainy. Minister obrony z amerykańskim odpowiednikiem widuje się regularnie, w tym dwukrotnie podczas oficjalnych spotkań. Mimo to w prezydenckiej delegacji w Białym Domu nie było przedstawiciela MSZ. Szef Kancelarii Prezydenta stwierdził, że nie ma takiej potrzeby. Przepływ informacji już po spotkaniu też jest utrudniony - słyszymy. Jest godzina 16.00, popołudniowa, takiej informacji, żeby ta notatka do nas dotarła, jeszcze nie mamy. Minister w Kancelarii Prezydenta jeszcze rano zapewniał, że notatka powstanie w swoim czasie, zgodnie z przyjętą formą i zwyczajem. Notatka po spotkaniu wicepremiera, ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego z sekretarzem Rubio trafiła do pana prezydenta od razu po ich spotkaniu. Nowrocky... Rządzący zwracają uwagę na jeszcze jeden moment w Gabinecie Owalnym. Chodzi o moment, gdy Karol Nawrocki... Thank you very much for your support. ...podziękował Donaldowi Trumpowi za wsparcie w kampanii prezydenckiej. To jest troszkę ingerowanie, a nawet nie troszkę, w suwerenność państwa polskiego. Za 2 tygodnie Karol Nawrocki znów odwiedzi USA, by uczestniczyć w Zgromadzeniu Ogólnym ONZ. Ukraina dostanie rakiety dalekiego zasięgu od państw tzw. koalicji chętnych. Sojusznicy Kijowa w Paryżu ustalali plan gwarantujący trwały pokój w Ukrainie. Decyzja o wsparciu militarnym ma wzmocnić potencjał obronny Ukrainy i zwiększyć presję na Rosję. Łączymy się z Anną Kowalską. Zapadła też decyzja o wysłaniu sił stabilizacyjnych na teren Ukrainy. Czy wszystkie kraje się na to zgodziły? Nie. Żołnierzy nie chcą wysłać choćby Włochy czy Polska. Ale i tak aż 26 krajów wyśle swoich żołnierzy na Ukrainę. Koalicja chętnych wreszcie po miesiącach prac ma sformalizowany plan gwarancji bezpieczeństwa. Jego wdrożenie będzie zależeć od amerykańskiego wsparcia, ale też ten plan wejdzie w życie dopiero po zawieszeniu broni. Do tego bardzo daleko. Jesteśmy gotowi na pokój w Ukrainie. To przesłanie paryskiego szczytu. Członkowie koalicji chętnych zatwierdzili wspólny pakiet gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy. Koalicja chętnych przedstawiła dziś, z zaangażowaniem wojskowym i politycznym, wkład swoich 35 członków w celu zapewnienia Ukrainie gwarancji bezpieczeństwa. Wypracowany w Paryżu plan ma opierać się na 3 filarach. Pierwszym jest silna, dozbrojona ukraińska armia. Drugim: obecność w Ukrainie zachodnich wojsk, które mogłyby interweniować w przypadku zagrożenia - na wzór artykułu 5. NATO. Ich wszystkich zdalnie chroniliby Amerykanie, gotowi do pomocy w przypadku agresji. Wiadomo już, że na Ukrainę swoje wojska wysłać chce 26 krajów. Stanowisko Polski jest w tej sprawie niezmienne. Polska nie przewiduje wysłania wojska na Ukrainę, jak wielokrotnie podkreślaliśmy, my jesteśmy odpowiedzialni za logistykę, organizację pomocy dla Ukrainy. Na to, by te zapisy były prawnie wiążące, liczy Ukraina. Kijów wciąż wspomina niewypełnione zobowiązania memorandum budapeszteńskiego sprzed 30 lat. Mamy teraz podstawy do planowania konkretnych kroków, określamy, jakie kraje będą brały udział w tym lub innym komponencie bezpieczeństwa: kto na ziemi, kto w powietrzu, a kto na morzu. I chociaż koalicja chętnych utrzymuje, że jest gotowa, to pod dużym znakiem zapytania stoi stanowisko Waszyngtonu. W rozmowach w Paryżu uczestniczył specjalny wysłannik USA Steve Witkoff. Europejczycy do pomocy Ukrainie podczas rozmowy telefonicznej próbowali przekonać Donalda Trumpa, licząc, że takie komentarze... Jestem rozczarowany Rosją. ...pokazują, że powoli kończy się amerykańska cierpliwość, i chcą skłonić Biały Dom, by bardziej naciskał na Kreml. 1 września upłynął wyznaczony przez Donalda Trumpa termin spotkania Władimira Putina z Wołodymyrem Zełenskim. Władimir Putin z wielką pompą został przyjęty w Pekinie podczas wojskowej parady, gdzie mógł liczyć na wsparcie Chin i Korei Północnej. Zapowiedział tam, że jeśli negocjacje z Kijowem zakończą się fiaskiem, to Rosja swoje cele na Ukrainie osiągnie środkami militarnymi. A Wołodymyra Zełenskiego ponownie zaprosił do Moskwy. Powiedziałem, że jest to możliwe. Ostatecznie, jeśli Zełenski jest gotowy, niech przyjedzie do Moskwy, a takie spotkanie się odbędzie. Zełenski taką możliwość ponownie wykluczył. Liderzy, w porozumieniu z Donaldem Trumpem, zapowiedzieli już nowe sankcje na Rosję i jej partnerów, jeśli Moskwa wciąż będzie sabotować rozmowy pokojowe. Lizbona w żałobie. W wypadku popularnej kolejki Gloria zginęło co najmniej 17 osób, ponad 20 pasażerów jest rannych. Wagon wypadł z torów i z dużą siłą uderzył w jeden z budynków. Świadkowie mówią o przeraźliwym krzyku, huku i widoku, którego nie zapomną do końca życia. Uprzedzamy - zdjęcia są wstrząsające. Był huk, potem krzyki i ludzie, którzy rzucili się na pomoc rannym. Wyglądała jak zabawka rozbijająca się o ściany. Niewiele pamiętam, ale wiem, że zacząłem biec, gdy tylko pył opadł. To nagrania tuż po tragicznym wypadku w Lizbonie. Kolejka linowo-terenowa Gloria, łącząca dwie dzielnice, wypadła z szyn i z ogromną siłą uderzyła w budynek. Bałem się to zrobić, jechać tą kolejką linową. Byliśmy bardzo zmęczeni, powiedzieliśmy: idziemy do domu, i wtedy zacząłem słyszeć dźwięk syren. Kilkanaście osób zginęło, ponad 20 zostało rannych - w troje dzieci. 5 osób poważnie rannych przewieziono do szpitali Santa Maria, Sao Jose i Sao Francisco Xavier, natomiast łącznie 13 odniosło lekkie obrażenia, w tym dziecko przyjęte do szpitala Santa Maria. To najtragiczniejszy wypadek w historii portugalskiej stolicy. Osoby z drugiego wagonika, który nie został zniszczony, on po prostu spadł kilka metrów w dół, te osoby wyskakiwały przez okna, po prostu wyciągały się nawzajem. Wśród ofiar Portugalczycy i turyści. Nie mamy żadnych informacji o tym, aby wśród ofiar lub poszkodowanych byli obywatele Polski. Ze wstępnych ustaleń wynika, że uszkodzony został system bezpieczeństwa, co spowodowało utratę kontroli nad pojazdem. Związkowcy ostrzegali wcześniej o problemach z konserwacją. Operator zapewnia, że przeglądy były aktualne. Jestem głęboko oburzony. To niedopuszczalne, że do tego doszło. Będziemy musieli znaleźć osobę za to odpowiedzialną. Jak może pęknąć lina podtrzymująca kolejkę linowo-terenową? Jest to stary miejski sprzęt. Są to rozwiązania z końca XIX wieku. Dla miasta to jest cios, przypominam, Lizbonę rocznie odwiedza 20 mln ludzi. Portugalia ogłosiła żałobę narodową. W Lizbonie potrwa 3 dni. Świat łączy się w bólu. Kondolencje złożyli m.in. prezydenci Francji i Ukrainy. Kolejka kursuje od 140 lat. Jest jedną z ulubionych atrakcji turystów. Kiedy zobaczyłem kolejkę jadącą w dół, krzyknąłem do żony: "Zginiemy". Myślałem, że ona w nas uderzy. Symbol miasta, który rocznie przewozi 3 mln pasażerów, dziś zatrzymał cały kraj. A teraz ważna decyzja. Sąd niższej instancji może badać prawidłowość powołania sędziów zasiadających w składzie orzekającym Izby Kontroli Nadzwyczajnej Sądu Najwyższego, a jeśli dojdzie do wniosku, że choćby jeden z nich nie spełnia wymogów niezawisłości i bezstronności, to jego orzeczenie trzeba będzie uznać za niebyłe - tak wynika z wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE. Dzisiejszy wyrok unijnego Trybunału może być przełomowy dla polskiego sądownictwa i przyspieszyć jego reformę. Europejski Trybunał Sprawiedliwości uznał bowiem, że wyroki Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, ale również innych sądów wyższej instancji, wydane w składach, w których zasiadali sędziowie powołani przez upolitycznioną Krajową Radę Sądownictwa albo w innych okolicznościach pozbawiających ich niezależności mają przez sądy krajowe być uznawane za niebyłe i nieważne. Musimy wreszcie zrobić w tym porządek. Ci, którzy ubierają togi, wiedząc, że nie są sądem, i za nich Polska płaci odszkodowania, będą musieli za to zapłacić z własnej kieszeni. A o tym, że wyrok TSUE może być przełomowy, świadczą emocjonalne reakcje polityków. Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej, który stoi na straży prawa w Europie, mówi wprost, że ta cała pseudoizba pisowska, która została powołana w 2019 roku, za czasów PiS-u, z udziałem polityków PiS-u, a nawet rodzin polityków PiS-u, jest po prostu nielegalna. I dzisiaj minister Żurek ma jasny sygnał i jasną drogę do tego, żeby to raz na zawsze zamknąć. To są, drodzy państwo, jakieś po prostu fanaberie TSUE, dlatego że one pogłębiają tylko i wyłącznie chaos prawny w Polsce. Choć na mocy dzisiejszego orzeczenia TSUE można unieważnić miliony wyroków wydane przez polskie sądy, które zdaniem sędziów w Luksemburgu nimi nie są, bo brakuje im bezstronności, to jego głównym celem jest walka z chaosem w polskim wymiarze sprawiedliwości poprzez przywrócenie mu unijnych zasad niezależności i niezawisłości, tak by przyszłe wyroki były sprawiedliwe. Stopy w dół. Zgodnie z przewidywaniami Rada Polityki Pieniężnej obniżyła stopy procentowe o 25 punktów bazowych. Cieszyć mogą się kredytobiorcy, bo raty będą niższe. Gorzej mają ci, którzy ulokowali na rachunkach oszczędności, bo oprocentowanie lokat najpewniej spadnie. Kredyt na zakup nowego mieszkania to duży ciężar. Szczególnie gdy raty trzeba spłacać z jednej pensji. Tak jak w przypadku pani Magdaleny, singielki z Katowic. Przeliczenie na co mnie stać, na co mnie nie stać i czy te wakacje mogą być trochę droższe, czy nie, to jest takie główne wyzwanie. Niebawem w portfelu kredytobiorców zostanie więcej pieniędzy, bo raty będą niższe. Rada Polityki Pieniężnej obniżyła stopy procentowe o 25 punktów bazowych. Odnosząc stopę do wysokości inflacji, to jest nadal wysoka stopa. To trzecia obniżka stóp procentowych w tym roku. W zeszłym roku utrzymywano je na niezmienionym poziomie. Stopy obniżono 2 lata temu, tuż przed wyborami parlamentarnymi. Inflacja była wtedy znacznie wyższa niż teraz. Inflacja tak naprawdę już jest w celu, w związku z powyższym zakładam, że Rada Polityki Pieniężnej właśnie taką decyzję o kolejnej już obniżce w tym roku stóp procentowych podjęła. Wrześniowa obniżka stóp procentowych w przypadku kredytu na pół miliona złotych obniży ratę o niespełna 100 złotych. Jak wyliczają eksperci, tylko pozornie to niewielka kwota. Dla takiego kredytu na 30 lat, gdybyśmy te 80 zł wydali, żeby nadpłacać nasz kredyt o stałej racie, to skrócimy sobie okres kredytowania o 2 lata. Więc to taka konkretna oszczędność - kilkanaście tysięcy w portfelu. A mowa o efektach jednej z trzech obniżek stóp procentowych. Jak połączymy efekty tych wszystkich obniżek, to właśnie mamy już 350 zł mniej więcej. Będę mogła te pieniądze spożytkować na coś innego, coś, co spełni trochę moje marzenia, a nie na wydawanie na kredyt. Niższe stopy procentowe to też dobra wiadomość dla rozglądających się za mieszkaniem. Bo rośnie ich zdolność kredytowa. W kwietniu dwuosobowa rodzina z dochodem rzędu 10 tys. zł na rękę mogła dostać nieco ponad 670 tys. zł kredytu. Po obniżkach to 45 tys. zł więcej. NBP nie wyklucza, ale też nie gwarantuje, kolejnych obniżek stóp procentowych w najbliższych miesiącach. Inflacja nie jest okiełznana na dobre. Ona się czai, ona się przyczaiła, ona cały czas może się odrodzić. Wiele zależy od cen prądu. Rząd chce je zamrozić do końca roku. Wielokrotne zgwałcenie 9-latki - taki zarzut ma przedstawić synowi Jacka Kurskiego Zdzisławowi prokuratura w Toruniu. Sprawa sięga 2009 roku, kiedy miało dojść do przestępstwa. Mężczyzna zaprzecza oskarżeniom. Według byłego prezesa TVP cała sprawa to polityczna zemsta. Jako dzieciak zostałam skrzywdzona. Za gwałty na 9-letniej wówczas Magdzie ma odpowiedzieć Zdzisław Kurski. Jest postanowienie prokuratury okręgowej w Toruniu w tej sprawie. To przełom, bo choć prokuratura została zawiadomiona już 10 lat temu, to za rządów PiS śledztwo dwukrotnie umarzano. Jeżeli sprawa została umorzona, to znaczy, że nie było podstaw do tego, żeby takie postępowanie prowadzić. Jednak zdaniem polityków koalicji to dlatego, że dotyczyło syna Jacka Kurskiego, byłego prezesa TVP za czasów PiS i europosła tej partii. Ci prokuratorzy Ziobry, którzy kryli podejrzenia pedofilskie, powinni ponieść odpowiedzialność. Tragedia 9-latki miała rozegrać się w murach tej leśniczówki. Co wakacje od 2009 do 2012 roku. Ojciec, były asystent Jacka Kurskiego, przyjeżdżał tu z rodziną. Spędzali czas razem. 17-letni wówczas Zdzisław był dla dziewczynki jak brat. Człowiek przez ileś tam lat nie przypuszcza, że coś takiego może się dziać za zamkniętymi drzwiami. Dziecko nic nie mówiło rodzicom. Dopiero kiedy potrzebna była terapia, sprawa wyszła na światło dzienne. Przychodnia i lekarz prowadzący powiadomili organy. Jacek Kurski od początku broni syna. Także teraz, kiedy prokuratura zapowiedziała postawienie zarzutów, pisze o politycznej zemście Donalda Tuska. To jest okrucieństwo, którego nie wybaczę. I przypomina oświadczenie syna, które jego zdaniem wyjaśnia całą sprawę. O braterskich relacjach mówi też Magda. Tyle że miały być dalekie od czystych. Odebrano mi poczucie bezpieczeństwa, odebrano mi zdrowie, odebrano mi spokój. Są rzeczy, które zostają. Będę żył z obrazem, kiedy prowadzę za rączkę moją córkę do pokoju, w którym będzie się bawiła ze swoim oprawcą. Ta historia chwyta za serce. To będzie trenerski debiut Jana Urbana, powrót Roberta Lewandowskiego i ekstremalnie trudne wyzwanie naszych piłkarzy. Biało-Czerwoni zagrają dziś z Holandią w meczu eliminacji mistrzostw świata. Polacy zajmują dopiero 3. miejsce w tabeli, więc to ich być lub nie być. Pod wieloma względami będzie to mecz wyjątkowy. Jest też nadzieja na nowe otwarcie. Wszystko to, co za nami, zostawiliśmy już i mamy nowego trenera, jest lekka świeżość w naszej drużynie, jest nowa wizja gry. Jak w szczegółach będzie wyglądać taktyka, trener oczywiście nie zdradza, ale plan zakłada, że Polacy wyjdą na boisko nie tylko po to, żeby się bronić. Nigdy nie będę miał do żadnego z nich pretensji o odwagę, bo ja chcę widzieć drużynę przede wszystkim odważną w tym, co robią. W eliminacjach do przyszłorocznego mundialu nasza reprezentacja po zwycięstwach z Litwą i Maltą oraz porażce z Finlandią jest na trzecim miejscu. Z Holandią łatwo nie będzie. Pomarańczowi z Polakami ostatni raz przegrali w 1979 roku. Problemem dla polskiego selekcjonera były też kontuzje. M.in. uraz nogi Roberta Lewandowskiego, który pod znakiem zapytania stawia jego formę. To, co trenerowi Urbanowi chyba się udało, to poprawa nastroju w polskiej reprezentacji. Będziemy szukali czegoś nowego i wierzę w to, że w tych 2 meczach nie tylko zaprezentujemy się dobrze, ale też zdobędziemy punkty, bo taki nasz jest cel. Drużyna holenderska to wielkie nazwiska, ale też monolit, co sprawia, że nie tylko statystyka przemawia na jej korzyść. Mają znakomite skrzydła, świetny atak i totalnie szczelną obronę, gdy spoglądamy na poszczególne pozycje, właściwie nie ma formacji, gdzie Holandia byłaby słaba. Gramy na wyjeździe, więc 12. zawodnikiem będą kibice Holandii, ale Polacy też w Rotterdamie dadzą z siebie wszystko. Wielkie emocje gwarantowane, początek transmisji o 20.45 w TVP 1 i aplikacji TVP SPORT. I na koniec smutna wiadomość. Zmarł wybitny operator TVP Krzysztof Cabaj, współtwórca obrazu w takich programach jak "Sensacje XX wieku" czy "Jeśli nie Oxford, to co". Krzysztof Cabaj nie tylko współtworzył najpopularniejsze formaty telewizyjne, był także częścią ekipy rodzącego się kanału TVP Sport. Jego ujęcia dostarczały widzom wielu wzruszeń. Był również współautorem programu "Emocje". Zawsze można było na niego liczyć, dla wielu był autorytetem w wielu dziedzinach, darzyliśmy go szacunkiem i sympatią. Bardzo dziękuję za uwagę. Już za chwilę Pytanie Dnia. Gościem Justyny Dobrosz-Oracz jest Michał Wawrykiewicz, europoseł Koalicji Obywatelskiej. Spokojnego wieczoru państwu życzę.