Prezydent kontra minister sprawiedliwości. Ostry spór o przydzielanie spraw sędziom. Hamas zgadza się na część planu pokojowego Donalda Trumpa, Izrael wstrzymuje ofensywę w Strefie Gazy. Silny sztorm i akcja ratunkowa na Bałtyku. Wiatr przewrócił łódki uczestniczące w regatach, na Helu zginął kitesurfer. Dobry wieczór, zapraszam na "19.30". Ostentacyjny akt bezprawia, skok na wolność i demokrację - tak Pałac Prezydencki i PiS komentują rozporządzenie ministra sprawiedliwości, które zmienia regulamin urzędowania sądów powszechnych. Nie wycofam się, ziobrolotek się nie sprawdził - odpowiada Waldemar Żurek. A rzecznik rządu dodaje: jeżeli zmiany bolą tych, którzy demolowali polski system prawny, to potwierdza, że idziemy w dobrym kierunku. Nie mam zamiaru zmieniać taktyki i swoich planów. Deklaruje Waldemar Żurek, komentując to, jak ocenił go Pałac Prezydencki. To nie są działania ministra sprawiedliwości, to są działania ministra bezprawia. Mam świadomość tego, że od pierwszych dni mojego urzędowania obóz, który próbował w Polsce stworzyć państwo autorytarne, będzie mnie atakował. Ta wymiana zdań brzmi jak wypowiedzenie wojny. Linią frontu system przydzielania spraw sędziom w apelacji, czyli to rozporządzenie, które zmienia zasady ustanowione przez Zbigniewa Ziobrę. Według nich trzyosobowe składy sędziowskie były losowane. I nie wyglądało to tak, jak tu, trzy lata temu, podczas słynnego losowania kandydatów do Izby Odpowiedzialności Zawodowej. System był elektroniczny, centralny i sterowany w Warszawie. Było wiele wątpliwości, jak ten system działa, nie było dostępu do algorytmów, minister Ziobro przez lata nie chciał tych algorytmów ujawnić, w związku z czym moi klienci mieli wątpliwości. Bo ślepy traf dla niektórych okazywał się wyjątkowo korzystny. Tak było w przypadku tej... Po wakacjach weźmiemy się za was. ...byłej posłanki PiS, która w 2019 roku dwukrotnie pozwała Jerzego Owsiaka, a raz została pozwana przez Sławomira Nitrasa. Los sprawił, że we wszystkich tych sprawach miał orzekać jeden sędzia, który swój awans zawdzięczał m.in. pozytywnej opinii wystawionej przez Krystynę Pawłowicz. Cóż za przypadek, to był dokładnie ten, którego by oczekiwała pani Krystyna Pawłowicz. Takie szczęśliwe zbiegi okoliczności, których według koalicji było więcej, to jeden z powodów zmian. Obywatel będzie miał pewność, że polityk już nie zaingeruje, bo on nie ma tego centralnego guzika. Kolejny to czas oczekiwania na wyrok, który według sędziów system losowania dodatkowo wydłużał. Jeden sędzia w trakcie sesji odwoławczej powinien rozpatrzyć 10 spraw, musiał zmieniać salę, chodzić między składami, jak się w jednym składzie opóźniło, to nie mógł pójść do drugiego. Ziobrolotek spowodował to, że byli sędziowie, którzy mieli bardzo duże obciążenie swojej pracy, mieli bardzo dużo spraw i byli tacy, którzy w ogóle nie byli losowani jakimś takim dziwnym trafem. Po zmianach wprowadzonych przez Waldemara Żurka losowany ma być nie cały skład, a tylko sędzia referent. Reszta ma być obsadzana według zasad ustalonych przez dany sąd. W samym Sądzie Najwyższym identyczne rozwiązanie funkcjonuje, a za to ponosi odpowiedzialność prezydent, który uchwala taki regulamin. Do regulaminu Sądu Najwyższego, podpisanego przez Andrzeja Dudę, szef prezydenckiej Kancelarii wczoraj zastrzeżeń nie miał. Do rozporządzenia Waldemara Żurka - już tak. Stanowi przykład jawnego, świadomego, zaplanowanego i systemowego procesu dewastacji polskiego porządku prawnego. Kilka godzin wcześniej niemal to samo... Komuna wróciła. ...mówili politycy PiS. Sędziowie na telefon Tuska wracają, wracają z przytupem. Nie ma żadnych sędziów na telefon, za czasów Ziobry byli sędziowie na telefon. Odpowiadają rządzący, wicepremier dodaje. Oni zdewastowali wymiar sprawiedliwości. Czego potwierdzeniem są wyroki europejskich trybunałów i Sądu Najwyższego. Mimo to prezydencki minister osiągnięć Zbigniewa Ziobry broni i grozi sędziom. Kto ulegnie bezprawiu i złamie złożoną przysięgę, sam podważy swój mandat do orzekania w imieniu Rzeczpospolitej. Pan prezydent nawołuje do państwa bezprawia, w którym nie szanuje się decyzji władz wykonawczych. Krzyczeć może, i pewnie pan prezydent będzie, ale nikt go nie będzie słuchał. Ale to prezydent zdecyduje o losach projektu ustawy przywracającej praworządność, której szczegóły mają być przedstawione w przyszłym tygodniu. Minister sprawiedliwości liczy na współpracę. Gdyby został podpisany przez prezydenta, naprawdę miliony spraw mogą zacząć toczyć się szybciej. Ale jednocześnie zapowiada, że ma plan B. Hamas zaakceptował niektóre punkty planu pokojowego amerykańskiego prezydenta, w tym uwolnienie wszystkich pozostałych izraelskich zakładników. Według agencji Reutera pozostałe wymagają dalszych negocjacji. Porozumienie zakłada między innymi trwałe zakończenie walk i odbudowę terytorium. O szansach na pokój na Bliskim Wschodzie. Tej wiadomości w Strefie Gazy wyczekiwano od miesięcy. Chciałbym, żeby to naprawdę się wydarzyło, żeby ta wojna naprawdę się skończyła, żeby skończyła się ta tragedia i niszczenie Gazy. Jestem taka szczęśliwa, nie wiem, czemu tu tak cicho, powinniśmy wyjść na ulice i dziękować Bogu za miłosierdzie nad nami i tym co zostało z ludu Palestyny. Hamas wprawdzie zgodził się na uwolnienie wszystkich zakładników, ale wciąż nie wiadomo, czy złoży broń i zaakceptuje międzynarodowy zarząd Strefy Gazy. Jeśli okupacja się skończy, Palestyńczycy przejmą kontrolę i powstanie państwo palestyńskie, Hamas nie będzie już miał żadnej broni. Odda całą swoją władzę Autonomii Palestyńskiej. To jest to, co mówiliśmy od początku. Nie potrzebujemy broni, jeśli nie ma okupacji. Plan pokojowy Donalda Trumpa, na który zgodził się Izrael, wstrzymując ofensywę w Strefie Gazy, i częściowo Hamas, nie przewiduje powstania państwa palestyńskiego, ale też nie pozwala na okupację enklawy przez Tel Awiw. Według jego założeń: Hamas ma natychmiast uwolnić wszystkich żyjących zakładników i wydać ciała zmarłych. Izrael wstrzymać działania zbrojne. w zamian za uprowadzonych zwolnić kilkuset palestyńskich więźniów i zatrzymanych. Do Strefy Gazy ma natychmiast dotrzeć pomoc humanitarna. W enklawie ma powstać tymczasowa, międzynarodowa administracja, a na jej czele ma stać Donald Trump. Wszyscy pracujący nad tym planem byli zjednoczeni w pragnieniu, by ta wojna się skończyła i żeby pokój zapanował na Bliskim Wschodzie i jesteśmy bardzo blisko tego celu. Nadzieja odżyła wśród rodzin zakładników uprowadzonych przez Hamas dwa lata temu. To oni codziennie demonstrowali, domagając się powrotu bliskich i zakończenia konfliktu. Nie spałam całą noc. Dyskutowaliśmy przez telefon. Jesteśmy pełni nadziei i wdzięczni prezydentowi Trumpowi za jego inicjatywę. Dziękujemy wszystkim umiarkowanym krajom arabskim, które są w tym gronie. Światowi liderzy też liczą na sukces. Szefowa Komisji Europejskiej pisze o optymizmie. Brytyjski premier o znaczącym kroku naprzód, francuski prezydent obiecuje pomoc, a sekretarz generalny ONZ wsparcie, by zakończyć ten koszmar. Europejskie kraje wysyłają też specjalny samolot do Tel Awiwu. Zabierze tych zatrzymanych, którzy zgodzili się na deportacje z Izraela po tym, jak izraelskie siły aresztowały blisko 500 uczestników Globalnej Flotylli Sumud. Wśród nich nie będzie Polaków, którzy odmówili poddania się procedurze deportacyjnej - czeka ich rozprawa przed sądem. Izrael jest oskarżany o bezprawne atakowanie i zatrzymanie uczestników Flotylli Sumud. Jak informuje stacja CBS, izraelskie wojsko użyło zakazanych przeciwko cywilom urządzeń zapalających. Oglądają państwo "19.30", już za chwilę: W kalendarzu jesień, ale w Tatrach już zima. Śnieg leży od Rusinowej Polany aż po Kasprowy Wierch. TOPRowcy przypominają o zagrożeniu i przestrzegają: bez zimowego ubrania podczas górskiej wędrówki można wpaść w hipotermię. Wyżej w górach dobrze mieć ze sobą odpowiedni sprzęt i wiedzieć, jak go używać. Niebezpiecznie jest też na Bałtyku. Przez sztorm przerwano słynne regaty. Nawet dziewięć w skali Beauforta. Na Bałtyku sztorm. Wiatr w porywach może osiągać nawet 85 km/h. Miała fajny szalik, już go nie ma. Tak wiał wiatr, że zwiało. Bliżej do brzegu to bym na pewno nie podchodziła, bo niestety wiatr jest bardzo silny i może niestety zrzucić do wody. Potężne fale na Bałtyku doprowadziły do groźnego wypadku podczas regat w rejonie Gdyni. Wiatr był tak silny, że w jednej z jednostek złamał się maszt, a kolejna wywróciła się. Kilka osób wpadło do morza. Jedna była poszukiwana. Ze względu na to, że organizator zapewnił ludziom żółte czepki, ta osoba została wypatrzona. Mamy ostrzeżenie wydane do godzin późnowieczornych. Sytuacja w związku z przechodzeniem frontu jest niebezpieczna. Wieje nie tylko na wybrzeżu. Alerty wydano również dla: Dolnego Śląska, Śląska, Małopolski i Podkarpacia. Uważać trzeba w górach. Tam jesień z dnia na dzień ustąpiła miejsca zimie. Oczywiście buty inne już niż latem, trochę wyższe. W wyższych partiach gór przynajmniej raczki. Ci, którzy wybierają się w góry, powinni pamiętać także o odpowiednim sprzęcie. Detektory, sondy, łopaty, plecaki lawinowe, detektory Recco. Początek października, a pogoda jak w środku zimy. Śnieg po kolana. I nie są to archiwalne zdjęcia. Wielu turystów w Tatrach zupełnie nie spodziewało się takiego widoku. Na szlaki ruszyli w bluzach i lekkich kurtkach. Na Kasprowym Wierchu bajkowo, choć zimno. Temperatura lekko powyżej zera, ale jeszcze wczoraj było minus dziesięć. Biało, dużo gór i jest takie powietrze inne. Piękne widoki, najpiękniejsze jak przyjdzie się tutaj na piechotę, a nie kolejką. Słońce, śnieg i sztorm - wszystko jednego dnia. Taka pogoda uczy pokory i przypomina, że jesień potrafi być naprawdę nieprzewidywalna. Oglądają państwo "19.30", już za chwilę: Czesi wybrali. Sukces osiągniemy, jeśli uda nam się zapewnić większość. Decydujemy, w jakim kierunku podążą Czechy. Koronawirus w natarciu - rośnie liczba zakażeń. 40 stopni, taka niemoc wstania z łóżka. Mamy już do czynienia z kolejną falą zachorowań na covid-19. Ambitna wizja. Stajemy się portową potęgą na naszym morzu. Taki statek jest ambasadorem biało-czerwonej bandery. Szymon Hołownia w Nowym Jorku spotkał się z Sekretarzem Generalnym ONZ. Przekonuje, że to nie była rozmowa o pracę, a spotkanie zapoznawcze. Marszałek Sejmu chce zostać Wysokim Komisarzem ONZ do spraw Uchodźców. Podkreśla, że wie, że nie jest faworytem wyścigu, ale liczy na swoje doświadczenie w pracy z organizacjami pozarządowymi na całym świecie. Koalicjanci marszałka wspierają, ale nie brakuje pytań, co dalej z Polską 2050. Niestety, muszę rozczarować, nie była to rozmowa o pracę. To marszałek Sejmu krótko po rozmowie z Sekretarzem Generalnym ONZ. Tym samym sekretarzem, którzy może zdecydować o przyszłości Szymona Hołowni. To było spotkanie zapoznawcze. To było spotkanie, w którym wymieniliśmy się uwagami na temat tego, co dzieje się dziś na świecie. Pytania o czym politycy rozmawiali są zasadne. Bo wizyta oficjalna, choć wcześniej niezapowiadana, odbyła kilka dni po tym... Dlaczego pan chce odejść? ...jak Szymon Hołownia zapowiedział, że chce zostać Wysokim Komisarzem ONZ do spraw uchodźców. Trudno nie łączyć tego również z tym, że pan marszałek aplikuje o wysoką funkcję. I oczywiście trzymamy za niego kciuki. Oficjalny powód wizyty to spotkanie nie tylko z sekretarzem generalnym czy przewodniczącą Zgromadzenia Ogólnego ONZ, ale także z Polonią. Co ważne, Hołownia faworytem na wysokie stanowisko w ONZ nie jest. W ogłoszeniu jest mowa, że preferowane są zgłoszenia od kandydatek. Przeciwko kandydaturze marszałka protestuje Amnesty International. Przegłosować zawieszenie prawa do azylu, a później ubiegać się o funkcję Wysokiego Komisarza ONZ ds. Uchodźców, to jak okraść starszą panią na wnuczka, a później starać się o stanowisko dyrektora DPS-u. Prawo do azylu jest święte, natomiast są zupełnie wyjątkowe sytuacje, z którymi mamy do czynienia w sytuacji, kiedy jest to pojęcie weaponizacji migracji, kiedy ludzi traktuje się jak instrumenty, którymi można wykonywać presję, rozbijać państwa. Hołownia zgodnie z umową koalicyjną marszałkiem będzie do 13 listopada. W styczniu natomiast przestanie być liderem Polski 2050, o czym poinformował tydzień temu. Organizacja jest w kryzysie. Nie ma co zaklinać rzeczywistości, malować trawy na zielono. Będziemy robić wszystko, żeby przede wszystkim wyjść z kryzysu. Przewodniczący rezygnuje na półmetku rządów koalicji 15 października. PiS mówi o ucieczce. To nie jest takie działanie odpowiedzialne, że w tym trudnym momencie wybierać jakaś karierę międzynarodową, myślę, że mógłby bardziej przysłużyć się Polsce tu, na miejscu. Był postacią, która uwolniła polski Sejm. Ja dobrze pamiętam, jak wyglądał Sejm przed Hołownią, były barierki, ludzie nie mogli wchodzić do Sejmu, media były sekowane. Kiedy Polska 2050 wchodziła do Sejmu, razem z PSL pod szyldem Trzeciej Drogi ugrupowanie zdobyło ponad 14%. Dziś niektóre sondaże dają partii Hołowni zaledwie 2%. Wyjście na chwilę z polityki, przewietrzenie głowy i powrót byłoby korzystne w momencie, kiedy tak bardzo dużo działo się wokół marszałka Szymona Hołowni. Ja w momencie najtrudniejszym dla mojej partii w 2015 roku wziąłem się za jej kierowanie. Druga osoba w państwie, jeżeli nie zostanie Wysokim Komisarzem ONZ do spraw Uchodźców, ma plan B - rada krajowa partii rekomenduje Hołownię na wicemarszałka. Jeżeli się nie uda, będą szukał innego zajęcia i pewnie znajdę. Nie wiem jeszcze, czy w sektorze publicznym, czy prywatnym, mówię o tym sektorze pomocowym, NGOwskim, zobaczymy. Za wcześnie o tym mówić. Na razie Szymon Hołownia wycofał się z komentowania polityki na swoim profilu w mediach społecznościowych. Ostatni wpis zamieścił 10 września. Akcja Niezadowolonych Obywateli Andreja Babisza zwycięzcą wyborów parlamentarnych w Czechach. Partia nie ma jednak szans na zdobycie większości. Będzie musiała liczyć na koalicję z ekstremistami, a ci chcą wyjścia Czech z NATO i Unii Europejskiej. Babisz w kampanii obiecywał obniżenie podatków, wzrost wynagrodzeń oraz emerytur, a także twardą politykę imigracyjną i odejście od europejskiego Zielonego Ładu. To wielki powrót byłego premiera Andreja Babisza do władzy po 4 latach rządów centroprawicowej koalicji. To, że wybory wygra jego ruch ANO, od początku nie ulegało wątpliwości. Sukces osiągniemy, jeśli uda nam się zapewnić większość i utworzyć rząd jednopartyjny. Według wstępnych wyników tak jednak nie będzie. Akcja Niezadowolonych Obywateli zdobyła ponad 37% głosów. Rządząca do tej pory koalicja Spolu premiera Petra Fiali około 21%. Decydujemy, w jakim kierunku podążą Czechy. Czy powrócimy do przeszłości, czy też pójdziemy naprzód - w przyszłość. To wciąż jest niewiadomą, bo nie wiadomo, z kim Babisz będzie rządził i jak jego rządy będą wyglądały. Tuż po oddaniu głosu prezydent Petr Pavel zapowiedział, że nie powoła ani na premiera, ani na ministrów osób, które zagrażają obecności Czech w zachodnich strukturach. Andriej Babisz wyraźnie dał do zrozumienia, że nie zamierza popierać żadnego referendum w sprawie wyjścia z Unii Europejskiej. I będzie wspierał nasze silne zaangażowanie w NATO. Mam nadzieję, że będzie to solidna podstawa jego przyszłego rządu. Te słowa to wyraz obawy o przyszłych koalicjantów Babisza. Ci ze skrajnie prawej strony sceny politycznej są przeciwnikami NATO i Unii. Te alarmistyczne tony jednak nie do końca odzwierciedlają rzeczywistość. Andriej Babisz, przy wszystkich zastrzeżeniach, jest jednak politykiem zachodnim. On jest oligarchą, jest właścicielem giganta rolno-spożywczo-chemicznego Agrofert. Z majątkiem szacowanym na ponad 4 miliardy dolarów. Dorobił się go na Zachodzie. A głosy zdobył populistycznymi hasłami. W kampanii obiecywał niższe podatki, tańszą energię, krótsze kolejki do lekarzy. A także wzrost wynagrodzeń oraz emerytur i twardą politykę imigracyjną. Członkostwo w Unii to przede wszystkim walka o interesy obywateli Czech oraz obrona przed nonsensami i regulacjami pochodzącymi z Brukseli. Przeciwnicy nazywają go czeskim Viktorem Orbanem albo Donaldem Trumpem. W kampanii pokazywał się z taką czerwoną czapeczką z napisem "Silne Czechy". Babisz nie tyle skręci Czechy w kierunku wschodnim. On raczej sprawi, że Czechy z takiego aktywnego gracza, który formuje inicjatywę amunicyjną, która wspiera walczącą Ukrainę, stanie się graczem pasywnym, który raczej będzie skupiony na problemach wewnętrznych. Już jutro prezydent ma odbyć pierwsze rozmowy w sprawie utworzenia nowego rządu. Koronawirus znowu się obudził. Liczba zachorowań na COVID-19 rośnie. A to dopiero początek. Bo szczyt jesiennej fali jest jeszcze przed nami. Na szczęście chorobę przechodzimy już zwykle łagodnie. Nie powinno to jednak usypiać naszej czujności. Bo wirus wciąż ma w sobie ogromny potencjał powikłań. A dla osób z tak zwanej grupy ryzyka jest bardzo groźny. Zaczęło się jak zwykłe przeziębienie. Po dwóch dniach gorączka, ból gardła i kompletny brak sił. Była wysoka gorączka - 40 stopni, taka niemoc wstania z łóżka, jedynie, co udało mi się, to wyjść do apteki i pojawiały się dreszcze. Dopiero test potwierdził, że ma koronawirusa. Przez Polskę przechodzi nowa fala zakażeń, chorych przybywa z każdym dniem. Wirus dopadł też naszą redakcyjną koleżankę. Dla mnie ta choroba jest mocno wyczerpująca. Osiem dni po wykryciu wirusa wciąż nie czuje poprawy. Czuje w gardle, w krtani tak jakbym miała watę szklaną. Ból całego ciała i koszmarne poczucie słabości. Takiej słabości, że nie jestem w stanie zrobić kilku kroków. Lekarze alarmują: zakażeń jest coraz więcej, nawet 70 tysięcy przypadków tygodniowo. W tej chwili są one 4-krotnie wyższe niż na początku września, więc możemy powiedzieć z całą pewnością, że mamy już do czynienia z falą zachorowań kolejną falą covid-19, której szczyt nastąpi do końca października. Zdaniem Głównego Inspektora Sanitarnego, covid zaczyna przypominać chorobę sezonową. Osłabienie, bóle mięśni, kaszel, gorączka i ostry ból gardła - to główne objawy Stratusa i Nimbusa, nowych odmian koronawirusa. 95% populacji albo była szczepiona, albo przeszła covid, albo jedno i drugie, czyli ma jakąś odporność, z kolei w tej chwili zakażenia wywołują podtypy wirusa mikron, które są znacznie bardziej zaraźliwe niż poprzednie, ale jednocześnie znacznie bardziej łagodne. Eksperci są zgodni, choć COVID-19 u większości pacjentów przebiega łagodnie, to osoby starsze lub przewlekle chore są szczególnie narażone. Choroba wciąż niesie duże ryzyko powikłań. Przede wszystkim zapaleń płuc, ewentualnych zaostrzeń chorób przewlekłych i te osoby możliwe, że trafią do szpitala w czasie przebiegu tej choroby. Osoby młodsze chorują łagodniej, mogą nawet nie zauważyć tego zachorowania lub zbagatelizować, natomiast transmitują te zakażenie dalej. Receptą nowy program darmowych szczepień, który ruszył pod koniec września. Szczepionka chroni przed ciężkim zachorowaniem. Aktualizowana lista punktów dostępna jest na rządowej stronie. Szczepienia są jednak tym elementem, które należy wykorzystać w pierwszej kolejności, bo to jest swoiste zabezpieczenie się przed określonym patogenem. Choroba, choć łagodniejsza, to wciąż niebezpieczna. Najgroźniejszy wirus to ten, którego lekceważymy. Premier przekonuje: Polska staje się kluczowym graczem na Bałtyku. Według Donalda Tuska Gdańsk, Gdynia, Szczecin i Świnoujście będą najważniejszymi portami w regionie. Bo jak mówi szef rządu, to w naszym kraju na morzu i w jego sąsiedztwie powstają farmy wiatrowe i elektrownia jądrowa. A to nie koniec inwestycji. Rządowe wsparcie ma także popłynąć na zakup nowych statków przeznaczonych do nauki. Bałtyk był, jest i będzie ważny dla Polski. To tu powstają największe inwestycje i tu decyduje się nasza przyszłość. Jeśli chodzi o porty na Bałtyku, stajemy się, i nie ma w tym ani grama przesady, portową potęgą na naszym morzu. To tu, nad polskim Bałtykiem, powstają największe energetyczne przedsięwzięcia w historii Polski. Rząd stawia na morską edukację, którą traktuje jako klucz do długoterminowego bezpieczeństwa i rozwoju. Dlatego do Uniwersytetu Morskiego w Gdyni za trzy lata trafi nowy trzymasztowy żaglowiec, który zastąpi wysłużony Dar Młodzieży. To będzie czwarty okręt w naukowej sztafecie. Zaczynaliśmy przed wojną od Lwowa, później był Dar Pomorza, który stoi tu 500 metrów na zachód, Dar Młodzieży i teraz czekamy na nową jednostkę. Bo "Dar młodzieży" wymaga remontu. Jednostka służy już od 43 lat. W tym czasie wyszkoliła ponad 25 tysięcy kadetów i dwukrotnie opłynęła świat. Taki statek jest ambasadorem biało-czerwonej bandery, a również ambasadorem naszego kraju. On jest doceniany, jeśli mamy taki statek żaglowy, to znaczy, że nasz kraj ma odpowiednią rangę. Nowa jednostka ma pozwolić na szkolenie 120 kadetów jednocześnie. Dzięki niej studenci będą mogli sprawdzić swoje umiejętności na morzu, w trakcie takich kilkumiesięcznych praktyk. Tak kadeci opowiadali o nich w czerwcu. Nauczymy się przede wszystkim sterowania ogromnym żaglowcem, sterowania w sposób ekonomiczny, żeby nie tracić ani prędkości, ani nie schodzić z kursu. Nauczymy się, również dużo pracy, również przy żaglach. Ale zanim nowa jednostka postawi żagle, trzeba będzie wybrać jej imię, tylko takie nie za bardzo "ą, ę". Żeby tam nie było liter typu "ą, ę, ż", bo na prawdę jest wielki problem dla służb portowych na całym świecie, żeby wypowiedzieć nazwę "Dar Młodzieży". Wkrótce na stronie uczelni ruszy głosowanie na imię dla nowego statku, zapytaliśmy o propozycje. Na przykład Bałtyk? Dar Bałtyku? Szansa po prostu dla młodzieży, więc może coś związane z szansą. Dla mnie byłby bardziej rozpoznawalny pod tą samą nazwą, Dar Młodzieży 2. A drugi statek szkolno-badawczy trafi do Politechniki Morskiej w Szczecinie. Nowy jednostka zastąpi wysłużonego "Nawigatora". Będzie zbudowany ze współczesną wiedzą, stanem techniki i wiedzy. Szczególnie do kształcenia nawigatorów, mechaników, aby nasi studenci mogli się uczyć na najnowszej technologii. Na budowę dwóch jednostek rząd planuje wydać łącznie 975 milionów złotych. Ja już państwu dziękuję, czas na Pytanie Dnia. W studiu są już Aleksandra Pawlicka i jej gość. Spokojnego wieczoru i do zobaczenia jutro o 19:30.