Polityczne emocje wokół Zbigniewa Ziobry i pytania o jego powrót do kraju. Cztery dymisje w KOWR - pokłosie afery ws. sprzedaży strategicznej działki pod CPK. Dożywocie dla Doriana S. za gwałt i zabójstwo 25-letniej Lizy. W sądzie apelacyjnym zapadł prawomocny wyrok. Gdzie jest pan minister? Wiadomo, gdzie go nie ma - w Polsce. Jeszcze w tym tygodniu kwestia miejsca pobytu Zbigniewa Ziobry może stać się istotna, bo Sejm przymierza się do zdjęcia mu immunitetu. Premier apeluje - chyba pan nie chce przejść do historii jako fujara albo miękiszon. Ale prezes Kaczyński mówi wprost - po co miałby wracać? By go zabili? Czy to jest zapowiedź jakiejś strategii? Najchętniej zwróciłbym się bezpośrednio do pana ministra. Premier z jasnym apelem do tego polityka. Jestem przekonany, że nie chce pan przejść do historii jako fujara czy miękiszon i stawi się pan przed niezależnym wymiarem sprawiedliwości w Polsce. To nawiązanie do tych słów Zbigniewa Ziobry. Liczę na was. Mam nadzieję, że nie okażecie się takimi fujarami jak za czasów Trybunału Stanu. Dwa lata po tych słowach prokuratura chce postawić Zbigniewowi Ziobrze 26 zarzutów. W tym ten najpoważniejszy: kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą. Chodzi o Fundusz Sprawiedliwości. Nie mieliśmy w historii, żeby w stosunku do byłego ministra sprawiedliwości formułować tak mocne zarzuty. Na razie od kilku dni słychać to pytanie - gdzie jest Zbigniew Ziobro? Nie wiem, gdzie w tej chwili jest. Ostatnio widziany był w Budapeszcie. Tu na zdjęciu z Wiktorem Orbanem. To on przyznał polityczny azyl Marcinowi Romanowskiemu. O ile Romanowski był dla Orbana no namem, o tyle Ziobro dla Orbana jest jakąś częścią uprawiania polityki w trudnej sytuacji, w jakiej znalazły się Węgry i sam Orban. Wczoraj były minister sprawiedliwości pojawił się w telewizji związanej z PiS. Nie miałem zielonego pojęcia, że ta władza, szajka przestępcza będzie chciała stawiać mi tyle zarzutów. Tu małe sprostowanie - bo zarzuty chce postawić niezależna prokuratura. Wnioskiem o uchylenie immunitetu i tymczasowym aresztowaniem zajmie się w sejmowa komisja. Jest gościem komisji regulaminowej nie tylko w tej kadencji, to chyba rekordzista pod względem liczby wniosków o uchylenie immunitetów. Ale pierwszy raz dotyczą tak poważnego przestępstwa. Czy Ziobro wróci do kraju i stawi się na komisji? Pytani o to politycy PiS nie przebierają w słowach. Po to, żeby go w istocie zamordowano? Taki powrót dla pana ministra jest związany z ryzykiem utraty życia. Zdarzają się osoby podejrzane o przestępstwa, które chorują, ale które ponoszą odpowiedzialność. I w tym wypadku takie oskarżenia są absolutnie haniebne. Do tej pory Ziobro nie zrzekł się immunitetu, choć jego Solidarna Polska już wiele lat temu chciała jego likwidacji. Pokażmy, że nie ma świętych krów, że wszyscy są równi wobec prawa, pokażmy, że jesteśmy w tym konsekwentni i zaczynamy od siebie, bo ryba psuje się od głowy, jak mówi powiedzenie. Ale jak widać - punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Nikt nie stoi w Polsce ponad prawem, czy jest zaangażowany w jakieś inicjatywy polityczne czy nie jest, wszyscy powinni być równi wobec prawa. Linia obrony już jest znana. Polityk złożył w prokuraturze zawiadomienie na ministra sprawiedliwości. Powód? We wniosku o uchylenie immunitetu jest wpisany prokurator krajowy, a pod wnioskiem podpisał się prokurator zajmujący się Funduszem Sprawiedliwości. Oni tak się spieszą, że nie są w stanie nawet poprawnie, formalnie sformułować wniosku o uchylenie immunitetu. Każdy, który jest podejrzewany o jakieś przestępstwo, ma prawo się bronić. Zobaczymy, jak sprawa trafi do Sądu. Zbigniewowi Ziobrze grozi do 25 lat więzienia. Nie może być tak, że te białe kołnierzyki kradną miliardy i uchodzi im to płazem, i kończy się na wyrokach w zawieszeniu, oni gdzieś na plażach, w luksusowych kurortach na świecie, na jachcie dowiadują się, że jest kolejna rozprawa i ślą fałszywe zawiadomienia o tym, że chorują i leżą w szpitalu. No mam nadzieję, że niedługo się w Polsce zobaczymy, jak sam pan mawiał - uczciwi nie mają się czego bać. Komisja regulaminowa w czwartek. Dzień później możliwe głosowanie w Sejmie. Sprawy najbrutalniejszych przestępstw wracają do powtórnego rozpatrzenia, bo wyroki wydali neosędziowie - taki jest skutek pisowskiej reformy sądów, ale w PiS-ie widzą to inaczej. To chaos, do którego doprowadził Tusk z Żurkiem, a do sieci trafia #naprawimyto. Zbigniew Ziobro wie nawet jak i pisze o wywalaniu z zawodu bez prawa do odpraw i stanu spoczynku. Opcja zero według Ziobry. Przestrzegam tych sędziów, przyjdzie taki czas, że odpowiedzą za to. Szef klubu PiS nie jest jedyny. Groźby wobec sędziów, których wyroki nie podobają się na Nowogrodzkiej, ostatnio padają codziennie. Postawić im zarzuty karne hurtowo. Zbigniew Ziobro poszedł jeszcze dalej, twierdząc, że sędziowie, którzy nie zgadzają się z PiS, zdradzili państwo polskie i z tego powodu niedługo znajdą się poza zawodem, bez prawa do odpraw, stanu spoczynku i powrotu do jakiegokolwiek zawodu prawniczego. Te wszystkie oskarżenia są krzykiem rozpaczy - ocenia minister sprawiedliwości. Prawnicy dodają: Ziobro próbuje wprowadzać efekt mrożący. Przypomina nam bardzo dobitnie, czym jest PiS w wymiarze sprawiedliwości, jak oni rządzili, jak prześladowali sędziów. Ale według polityków PiS to był renesans praworządności, a za chaos w sądownictwie - to profil partii na platformie x - odpowiada nie Zbigniew Ziobro, a Donald Tusk. Bajkę o neosędziach wymyśliła ta władza. Ta ofensywa ruszyła po tym, jak wydarzyło się to, przed czym 4 lata temu rząd PiS przestrzegała ówczesna opozycja i środowiska sędziowskie. To jeden z wielu protestów przeciwko zmianom w Krajowej Rady Sądownictwa, która decyduje o tym, kto będzie sędzią. 7 lat temu PiS uznał, że nie sędziowie - jak wcześniej - a politycy w Sejmie będą wybierać większość jej członków. To wywołało lawinę. Polska KRS została wyrzucona z europejskiej sieci rad sądownictwa, a Sąd Najwyższy na podstawie wyroku TSUE uznał, że jest ona nielegalna, a powołani przez nią sędziowie nie są niezawiśli. Stąd przydomek neo. Mimo to Andrzej Duda przyjął ślubowanie od ponad 3 tysięcy neosędziów, którzy wciąż orzekają. Obecność neosędziego w składzie oznacza to, że jak państwo przychodzicie na własną sprawę w sądzie, która dotyczy rozwodu albo podziału majątku, to już macie niepewność, czy wyrok w danej sprawie nie będzie podważany przez drugą stronę. Między innymi stąd ta decyzja poznańskiej apelacji w głośnej sprawie o potrójne zabójstwo, w której w niższej instancji orzekał neosędzia. To oznacza, że oskarżony nie wyjdzie na wolność, ale jego proces zacznie się od nowa. Wyobraźmy sobie, że ten sędzia nie dokonałby takiego rozstrzygnięcia i skończyłoby się tym, że morderca mógłby później pozywać państwo polskie, wnosić skargę i wygrać, dlatego że nie sądził go sąd. Rządzący nie maja wątpliwości. Odpowiedzialność za ten bałagan ponosi Zbigniew Ziobro i to jest jego gigantyczna odpowiedzialność polityczna. Chodziło o zapanowanie nad wymiarem sprawiedliwości tak, żeby tacy ludzie jak Ziobro czy jego koledzy byli bezkarni. PiS przepraszać nie zamierza i przekonuje, że wszyscy są w błędzie. Pani redaktor, nie ma neosędziów. To jest tylko narracja obecnie rządzących. O żurkowo-tuskowej praworządności i bezkarności dla przestępców pisze Jarosław Kaczyński. Jest takie powiedzenie, że ubrał się diabeł w ornat i ogonem na msze dzwoni. I tutaj tak by to można podsumować, bo to właśnie ci, którzy praworządność niszczyli, atakują sędziów, którzy chcą to naprawić. Projekt ustawy regulującej status neosędziów niebawem ma trafić do Sejmu. Prezydent już zapowiedział, że go nie podpisze. Polska za łamanie zasad praworządności za rządów PiS zapłaciła już 3 miliardy złotych kar. Licznik odszkodowań za wyroki wydawane przez neosędziów wciąż bije. Na razie wskazuje 5 milionów złotych. Oglądają państwo 19:30, już za chwilę dymisje w KOWR, a później jeszcze... Kontrowersyjne słowa burmistrza. Co innego mieć kolegów ze wsi, a co innego z miasta. Może lepiej ubranych, może lepiej sytuowanych. Są przeprosiny, ale to nie kończy sprawy. Burmistrz powinien dawać przykład. Burmistrz zapomniał, skąd pochodzi. Bardzo nas ubodło, że nasze dzieci są gorzej ubrane. Nie strój i nie status materialny definiuje człowieka. Jeśli młyny sprawiedliwości mielą powoli, to te w sprawie działki w Zabłotni przyspieszyły. Posypały się dymisje w Krajowym Ośrodku Wsparcia Rolnictwa i to są konsekwencje opieszałego tempa działań w sprawie działki kluczowej dla budowy CPK, sprzedanej prywatnemu podmiotowi w końcówce władzy PiS. Rządzący mierzą się z pytaniami o to, co i dlaczego tak powoli robili z aferalną transakcją, ale bohaterowie transakcji mają większy problem. Jak teraz zobaczyłam, że Zabłotnia jest w telewizji, to się za głowę złapałam. Mieszkańcy tej niewielkiej, spokojnej wsi pod Grodziskiem Mazowieckim przyznają, że niespodziewanie zyskała wielki rozgłos. Wszystko przez te pola. I to, kto, komu i kiedy je sprzedał. To już jest afera obecnego KOWR, władz CPK, rządu Tuska, a nie nasza. Nie ma żadnych wątpliwości, że to jest afera Prawa i Sprawiedliwości. Odpowiada rzecznik rządu i przypomina: sprzedaż działki dopinano u schyłku rządów Zjednoczonej Prawicy, tuż po zaprzysiężeniu tego dwutygodniowego gabinetu Mateusza Morawieckiego. Po to był ten rząd dwutygodniowy, żeby wyczyścić wszystkie sprawy i przelać pieniądze dla swoich. Niewątpliwie kilka dni przed zakończeniem funkcjonowania rządu tego rodzaju sprzedaże nie powinny mieć miejsca. Przyznaje Jarosław Kaczyński, który po wybuchu afery zawiesił w prawach członka partii Rafała Romanowskiego i Roberta Telusa. Ówczesny minister rolnictwa spotykał się z władzami firmy Dawtona, która dzierżawiła działkę w Zabłotni. A jej wiceprezes ją kupił. Choć nie było żadną tajemnicą, że to ważny teren pod budowę CPK. Lotnisko ma powstać kilka kilometrów dalej. W planach budowa szybkiej kolei do Warszawy. Nowy właściciel tych 160 hektarów Piotr Wielgomas przekonuje, że o tym nie wiedział. Po wybuchu afery Robert Telus zapadł się pod ziemię. Teraz próbuje gasić pożar w mediach społecznościowych. Jednak dziś nawet w PiS-ie przyznają, że wiedza o CPK i gruntach pod tę inwestycję była. Były takie wytyczne do KOWR, żeby nie sprzedawać na terenie zarówno zbliżonym na CPK, jak i w okolicach najbliższych. Do wytycznych się nie zastosowano. Trafiła w prywatne ręce w okresie rządów PiS i za to politycy PiS powinni zostać rozliczeni. Konfederacja domaga się też jednak dymisji obecnego szefa Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa. Bo o sprawie w zaciszach gabinetów mówiono od wielu miesięcy, ale afera wybuchła dopiero po publikacji Wirtualnej Polski. W myśl przysłowia, że kowal zawinił, a cygana powiesili, myślę, że mamy do czynienia z taką sytuacją. Nie czuję żadnej odpowiedzialności i winy w zakresie moich działań. W KOWR jednak poleciały głowy. Odwołano dyrektorów kilku departamentów w centrali. Stanowisko straciła też kierowniczka oddziału terenowego w Warszawie. Zbyt wielu ludzi powołanych przez tamtą ekipę tej sprawy pilnowało. Przyszłość tych terenów może się rozstrzygnąć jutro. Właściciel ziemi ma rozmawiać z władzami KOWR o odsprzedaży. Jesteśmy w kontakcie i bieżącej współpracy z KOWR, ponieważ dzisiaj Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa bardzo dobrze wie, jakie jest przeznaczenie tej działki. Bo to nie tylko pas terenu pod trasę kolejową, ale też obszar pod magazyny i usługi związane z CPK. Dlatego działka może być warta wielokrotnie więcej, niż za nią zapłacono. Czy to był powód transakcji? Prokuratura analizuje, czy rzeczywiście mogło tam dojść do popełnienia przestępstwa, ale rzeczywiście pewne dowody wskazują, że to jest wierzchołek góry lodowej. Jarosław Kaczyński na ławie oskarżonych. Prezes PiS stawił się dziś w sądzie rejonowym dla Warszawy Śródmieścia w sprawie wytoczonej mu przez europosła Koalicji Obywatelskiej Krzysztofa Brejzę. Kaczyński ma odpowiedzieć za zarzucenie Brejzie popełnienia rzekomych "odrażających przestępstw". Ja nie widzę żadnego powodu do pojednania z tego względu, że pojednanie jest możliwe wtedy, jeżeli coś ktoś złego zrobi, ja zgodnie ze złożonym przyrzeczeniem odpowiadałem na pytania i nie ukrywałem niczego, bo przyrzeczenie obejmuje także zobowiązanie do tego, żeby niczego, co jest wiadome, nie ukrywać. Niezwykle w tej historii jest to, że pierwszy raz w historii państwa cywilizacji zachodniej służby specjalne użyły cyberbroni wobec sztabu opozycji w preparowanej operacji, podsyłając miedzy innymi analizy wyborcze, zafałszowane. Dorian S. jest gwałcicielem i zabójcą. Za zbrodnię popełnioną w lutym zeszłego roku w centrum Warszawy, na młodej Białorusince resztę życia spędzi w więzieniu. Sąd apelacyjny w Warszawie utrzymał w mocy wyrok wydany w pierwszej instancji. Sąd nie miał wątpliwości. Prawomocne staje się skazanie oskarżonego Doriana S. za zgwałcenie, rabunek i zamordowanie pokrzywdzonej. Dorian S. resztę życia spędzi w więzieniu. Wyroku jednak nie usłyszał, bo nie było go na sali rozpraw. Rodziny 25-letniej Lizy również. Oni właśnie w tym momencie odetchnęli z ulgą, mają poczucie, że sprawiedliwości stało się zadość. Jest to wyrok słuszny, sprawiedliwy, zgodny z przepisami prawa i prokurator nie ma go powodu kwestionować. Obrona zaskarżyła wyrok pierwszej instancji, tłumacząc, że Dorian S. w chwili zbrodni był niepoczytalny, a sam wyrok jest za wysoki. Zdaniem sądu apelacyjnego skazany działał z pełną premedytacją, był brutalny i świadomy tego, co zrobił. Dowód - wiadomości, które Dorian wysłał ojcu tuż po zgwałceniu Lizy. "Pobiłem kogoś i jak odchodziłem, to się nie ruszał ani nie oddychał, po prostu zabiłem kogoś". Oprócz dożywocia sąd nakazał Dorianowi S. zapłatę 200 tys. zł zadośćuczynienia partnerowi kobiety. Wystąpimy z panem mecenasem o uzasadnienie rozstrzygnięcia sądu apelacyjnego, a dalsze decyzje, kroki należą na ten moment do skazanego. Do okrutnej zbrodni doszło w lutym zeszłego roku. W centrum Warszawy, na oczach ludzi. To sprawa, która szokuje z dwóch powodów - skalą okrucieństwa i obojętności. 25-letnia Liza wracała do domu, kiedy Dorian S. wciągnął ją do tej bramy. Przyłożył nóż do gardła, brutalnie zgwałcił i okradł. Widzieli to przechodnie, jednak nikt nie zareagował. Nagą Lizę znalazł dozorca. Wezwał pomoc. Kobieta w stanie krytycznym trafiła do szpitala. Po 5 dniach walki o życie zmarła. Sprawca dokonał tych zbrodni, bo tego chciał, i uważał, że ma do tego prawo i że jego potrzeby górują nad życiem innej osoby. Jej historia wstrząsnęła krajem, bo ludzie nie zareagowali. Według policji co roku dochodzi do około 1400 gwałtów. Te liczby od wielu lat się nie zmieniają. Fundacje działające na rzecz ochrony kobiet twierdzą jednak, że dane są znacznie gorsze. To sprawa pokazuje to, że kobiety, kiedy mówią o tym, że mają obawy, kiedy wracają same z imprezy, z pracy, do domu, to te ich obawy o swoje bezpieczeństwo są jak najbardziej uzasadnione. Dorian S. za 25 lat będzie mógł ubiegać się o warunkowe zwolnienie. 8,5 mln mieszkańców to coś jak nieduże państwo, nic więc dziwnego, że wybory burmistrza Nowego Jorku budzą takie emocje. W tym bastionie demokratów faworytem jest Zohran Mamdani. Sondażowo chcą go nowojorczycy, ale wręcz organicznie nie chce go prezydent Trump. Idzie daleko, bo grozi, że taki wybór odetnie Nowy Jork od funduszy federalnych. Marcin Antosiewicz zna szczegóły finiszu tej kampanii, powiedz, jaka jest waga sprawy, skoro Trump posuwa się do szantażu? Mija ponad rok od wyboru Donalda Trumpa na prezydenta. To pierwszy poważny test dla kraju. Prezydent traci społeczne poparcie. 63 procent Amerykanów krytycznie ocenia jego politykę. W Nowym Jorku, stolicy kapitalizmu, są gotowi wybrać młodego socjalistę na burmistrza. Socjalistę bez doświadczenia w polityce. Jeśli sondaże się sprawdzą, to 34-letni kandydat będzie pierwszym burmistrzem wybranym przez pokolenie z w najpotężniejszym mieście Ameryki. Za filmowym obliczem Nowego Jorku kryją się duże problemy. Słyszymy: czas na polityczną zmianę. Koszty życia nie maleją. Wszystko drożeje. To jest jedna z najważniejszych rzeczy. No i transport. Te problemy i nastroje doskonale zagospodarował polityczny nowicjusz. 34-letni Zohran Mamdani, który dopiero 7 lat temu otrzymał amerykańskie obywatelstwo. Urodził się w Ugandzie, rodzice pochodzą z Indii. Mamdani jest muzułmaninem, co wywołuje spore kontrowersje u jego przeciwników. W lutym miał 1% poparcia. The name is Mamdani. M.A.M.D.A.N.I. W czerwcu wygrał nominację Partii Demokratycznej. Teraz jest zdecydowanym faworytem. Nawet jeśli wciąż wyborcy uczą się jego imienia. - Moran. - Zohran. - Yes, Moran. - Dlaczego? - Bo potrzebujemy zmiany! Dopiero co przeprowadziłam się z powrotem z San Francisco. Kiedy wyjeżdżałam, czynsz był za 2 tys. dolarów. Teraz płacę 5 tysięcy! Mamdani rozpoczął kampanię od pytania nowojorczyków, którzy rok temu zagłosowali na Donalda Trumpa, co ich do tego skłoniło. I na tej podstawie sformułował program wyborczy, który sprowadza się do 3 haseł. Zamrozić czynsze. Darmowe autobusy. Darmowe żłobki i przedszkola. To prowokuje Trumpa, który rok temu obiecał obniżenie kosztów życia, czego na razie nie dokonał. Trump nazywa Mamdaniego komunistą. A poza tym myślę, że jestem przystojniejszy od niego, prawda? Trump na ostatniej prostej poparł Andrew Cuomo, który przegrał partyjne prawybory z Mamdanim. Trump i wielki biznes namawiali kandydata Partii Republikańskiej, by wycofał się z wyborów, co poprawiłoby szanse Cuomo. Ale on, jak na Polaka przystało, walczy do końca! Będę pierwszym polskim burmistrzem. Moje nazwisko to Śliwa, po ojcu Czesławie z Chicago, dziadku Antonim i babci Wandzie z Limanowej. Dziś wybory odbywają się nie tylko w Nowym Jorku, ale także stany Wirginia i New Jersey wybierają gubernatorów. Sondaże pokazują, że wszędzie przegrają kandydaci Donalda Trumpa. - Czy gospodarka pracuje lepiej dla was? - Nie! Bo Trumpowi i jego rodzinie na pewno się polepszyło. Odkąd objął urząd, cały biznes kryptowalut zarobił setki milionów dolarów. Doradcy Donalda Trumpa liczą na to, że wygrana socjalisty Mamdaniego da im nowe paliwo do walki z radykalną lewicą. Górnicy i hutnicy wyszli na ulice Katowic, by zwrócić uwagę na problemy polskiego przemysłu. Jak podkreślają związkowcy, to protest w obronie Śląska oraz funkcjonującego tam przemysłu. Jako główną przyczynę problemów wskazują Zielony Ład. Walczymy o Śląsk, o to, żeby Śląsk przetrwał, żeby się nie wyludniał, żeby młodzi ludzie mieli przyszłość, nie musieli migrować do Warszawy, Krakowa, na Zachód. Jest to obawa wszystkich ludzi o to, by nie utracić miejsc pracy. To jest tragedia. Proszę sobie porównać, miesiąc statek płynie i trzeba to wyprodukować, załadować do portów i to bardziej się opłaca niż wytop stali w Dąbrowie Górniczej. Oczekujemy tego, że będziemy mogli dalej spokojnie pracować. Wieś Sątoczno, powiat Kętrzyn, gmina Korsze. 130 mieszkańców, więc w istocie nie metropolia, ale młodzież z ambicjami, jak wszędzie. Ale szkoła idzie do likwidacji, a burmistrz gminy mówi: nie szukajcie nowej w mieście, bo z tą garderobą tam nie pasujecie. Burmistrz za wypowiedź przeprosił, dodał, że nikogo nie chciał obrazić, ale jest podejrzenie, że się jednak udało. O jednym zdaniu za daleko. To miał być wyraz troski, wyszedł skandal na całą Polskę. Co innego mieć kolegów ze wsi, a co innego z miasta, może lepiej ubranych, może lepiej sytuowanych. Te słowa burmistrza Korsz w województwie warmińsko-mazurskim wywołały burzę. Teraz to na niego lecą gromy. Burmistrz powinien dawać przykład, a nie odwrotnie. Pan burmistrz zapomniał, skąd pochodzi. Niefortunna wypowiedź padła podczas sesji rady miasta. Burmistrz zaproponował likwidację szkoły w Sątocznie, w której uczy się 42 uczniów. W zamian mieliby przenieść się do wiejskiej szkoły w Łankiejmach, choć bliżej mają do 4-tysięcznego miasta Korsze. Ale tam jego zdaniem mogliby nie pasować. Jak bardzo te dzieci się różnią, z zewnątrz, bo może w środku są takie same. Ale ich ubiór pokazuje, że ich rodzice nie mają pieniędzy. Odpowiedź przyszła szybko. Zaprotestowała jedna z matek. Bardzo nas ubodło, że nasze dzieci są gorzej ubrane. Burmistrz przeprasza w internecie i przekonuje, że jego słowa zostały źle odebrane. Zorientowałem się, że moje słowa zabolały, ja nie chciałem tego zrobić, broń Boże, ja nie chciałem zrobić krzywdy, przede wszystkim dzieciom. Dla rodziców i nauczycieli z Sątoczna to jednak za mało. Bo choć intencje były dobre, to takie słowa mogą wpływać na dzieci. Na to, że jesteśmy bardziej zachowawczy w realizacji swoich celów albo tych celów wcale nie stawiamy, bo w głowie mamy przeświadczenie, że być może to nie dla nas. Wypowiedź burmistrza dziwi Wandę Wieliczko, która przez lata pracowała w obu szkołach. Dla mnie to nie była żadna kategoria, to były dzieci, młodzież, koniec. Zwłaszcza że szkoła jest miejscem, gdzie powinny zacierać się podziały. Nie strój i nie status materialny definiuje człowieka, tylko jego gotowość do stawiania wyzwań, wszystkie te rzeczy, które są podstawą sukcesu. Niezależnie do której szkoły trafią dzieci, już teraz są świadkami lekcji o tym, że słowa trzeba ważyć. Tak naprawdę tej rodziny nie ma, ale miliony Polaków przeżyły z nią całe pokolenie. Znają jej tajemnice, żyją jej rozterkami, opłakali odejścia scenariuszowe i te życiowe. 25 lat temu poznaliśmy rodzinę Mostowiaków, a dziś wielu zna ten ród z najdrobniejszymi rozgałęzieniami. "M jak miłość, rodowe srebro Telewizji Polskiej, ma ćwierć wieku. To była rocznica ślubu Barbary i Lucjana Mostowiaków - premierowy odcinek "M jak miłość", 25 lat temu. Zarzuciłam mu ręce na szyję, spytałam, czy ty wiesz, że jest 40 lat naszego ślubu? Pan jak zwykle nie pamiętał, ale powiedział: tak? Ale ten czas zleciał. Jak nasz sołtys z drabiny. Serial pokazuje losy wielopokoleniowej rodziny, z jej problemami i radościami. Ilość wątków, które dotyczą każdego z nas, uniwersalnych, bo to jest miłość, bo to jest zdrada, bo to jest wybaczenie. Takie są problemy codzienne, nie jakieś wydumane. Siadaliśmy przed telewizorem i oglądaliśmy z rodzicami. Oglądam, oglądam i będę oglądała. Teresa Lipowska, serialowa Barbara Mostowiak i seniorka rodziny, mówi, że to historia po części o niej samej i jej bliskich. Kocham dom, kocham rodzinę, kocham przyrodę, jestem życzliwa dla ludzi i tak jest właśnie w moim życiu. Niewiele gram, tylko mówię to, co jest napisane. Krzysztof Kwiatkowski, serialowy Jakub Karski, Bracia Rafał i Marcin Mroczkowie, kiedy zaczynali grać w serialu, nie mieli jeszcze 18 lat. Ich ulubione sceny to te sprzed lat. Kiedy tłumaczę Kindze Zduńskiej, co to jest komputer i jak uruchomić komputer. A wtedy dopiero komputery wchodziły. Moja scena jest Pawła Zduńskiego z Mareczkiem, kiedy ten wraca z Niemiec i zaprasza Pawła, tego młodzieńca, na buszka, no chodź. Dzisiejszy jubileuszowy odcinek będzie miał kilka niespodzianek. Wszystko zaczyna się poprzez moje gapiostwo. Będzie bardzo barwny, nie chcę zdradzać szczegółów. Nie obejdzie się bez wspomnień. Kocham cię, Basiu. Dziś będzie wyjątkowy odcinek, myślę, że bardzo się będzie państwu podobał. Tuż przed 21.00 w programie TVP2. O fenomenie serialu i miłości w "Rozmowach nocą" w TVP Info. Ja już państwu dziękuję, czas na "Pytanie dnia". W studiu są już Dorota Wysocka-Schnepf i jej gość. Spokojnego wieczoru. To jest Pytanie dnia. Dobry wieczór. Ze mną poseł Polski 2050 Ryszard Petru. Może pan widział w Sejmie Zbigniewa Ziobrę? Nie widziałem i nie sądzę, bym zobaczył. Może wie, co się kroi i jakie popełniał przestępstwa. Nieprzypadkowo pojawił się w Budapeszcie przed tym, jak mieliśmy zagłosować nad zdjęciem immunitetu. Dostał sygnał, że to zaraz się wydarzy. Uważam, że się nie pojawi. Czy to będzie azyl czy będzie tam przesiadywał przez jakiś czas, nie spodziewam się go w najbliższy piątek Musi mieć nadzieję na to, że Orban wygra wybory. Zaczyna się jutro. Dzisiaj były komisje. Sądzę, że się boi. On się boi, bo wie dokładnie, co zrobił. Wie, że są świadkowie koronni, nagrania i notatki. Ma świadomość ciążących na nim zarzutów. Będzie trzymał narrację, że jest niewinny. Będzie sugerował, że jest tak chory, że nie może pojawić się przed sądem i zeznawać. To świadczy tylko o tym, że jest osobą,