Dzień dobry państwu. To jest 19:30. Najważniejsze tematy dnia: Został wydany prawomocny wyrok sądu. Niepewna pewność wyroku. Będę uczestniczył w posiedzeniach plenarnych. Jestem posłem. Mamy sytuację absolutnego chaosu, anarchii prawnej, bezprawia wręcz. Inflacja w dół. Nie należy oczekiwać, że ten trend się utrzyma w dłuższym okresie. Nam się wydaje, że nas to nie dotyczy, że to się zdarza innym ludziom. Oszustwo na bank. Ja się dałam na to nabrać. Kończy się to, mówiąc kolokwialnie. Wyczyszczeniem naszego konta. Prezydent ułaskawił ludzi, którzy nie potrzebowali łaski, bo byli niewinni. Trybunał konstytucyjny uznał, że mógł, a Sąd Najwyższy, że nie mógł. Sąd drugiej instancji wydał prawomocny wyrok, ale Sąd Najwyższy uznał, że bezprawnie, bo ułaskawienie działa. Marszałek Sejmu potwierdza wygaszenie mandatów prawomocnie skazanych, ale skazani zamierzają głosować, bo jak twierdzą, nic im nie wygasło. Na wszystko patrzy przeciętny obywatel i może się zastanawiać, co to za państwo. Wszystko się zmienia jak w kalejdoskopie, co chwila nowe decyzje. Ostatnia - jak informuje Onet - to decyzja sadu rejonowego, który uwzględnił wnioski Mariusza kamińskiego i Michała Wąsika o odroczenie kary pozbawienia wolności. Sam Wąsik tę informację dementuje. Mamy sytuacje absolutnego chaosu, anarchii prawnej, bezprawia wręcz. Z bezprawia nie rodzi się prawo - mówi mecenas Wawrykiewicz z inicjatywy Wolne Sądy. Oczekuje od rządzących determinacji w przywracaniu praworządności i uważa sprawę Wąsika i kamińskiego za moment symboliczny, w którym obecna władza ma okazje pokazać, że stoi po stronie prawa. Z punktu widzenia prawnego sprawa jest absolutnie klarowna, czysta, jasna, panowie są przestępcami, zostali skazani prawomocnym wyrokiem na bezwzględne kary pozbawienia wolności i powinni znaleźć się szybko w zakładzie karnym. Dwa tygodnie temu sąd okręgowy wydał wyrok 2 lat bezwzględnej kary pozbawienia wolności dla posłów Wasika i Kamińskiego za udział w aferze gruntowej. Dzień później Szymon Hołownia podpisał postanowienie o wygaśnięciu ich mandatów poselskich. Wasik i Kamiński odwołali się od tej decyzji do Sądu Najwyższego, Izba Kontroli Nadzwyczajnej uchyliła postanowienie marszałka wczoraj w sprawie Wąsika, dzisiaj Kamińskiego. Izba, która w opinii Europejskiego Trybunał Sprawiedliwości i Europejskiego Trybunał Praw Człowieka nie jest sądem. Sprawą ma się zając izba pracy. Rozstrzygnięcie trybunału sprawiedliwości wiąże, wiąże nie tylko państwa członkowskie, ale poszczególne organy, dlatego marszałek Hołownia musiał tą sprawę skierować do izby pracy. W sprawie tych działań zawiadomienie do prokuratury o popełnieniu przez Hołownię przestępstwa złożyli politycy suwerennej Polski. Chodzi o przekazanie akt do Sadu Najwyższego. Wysłał swojego przedstawiciela, który miał się spotkać z prezesem izby pracy również, pan prezes izby pracy bez żadnego zażenowania powiada o tym, że się spotkał i on uznaje, który sąd jest właściwy do rozstrzygania tego typu spraw - to są czyny zabronione. Ja traktuje te zarzuty, ten pomysł składania zarzutów wobec marszałka jako próbę dalszej destabilizacji państwa polskiego, destabilizacji funkcjonowania Sejmu. Prezydent Andrzej Duda w piśmie do marszałka Sejmu wskazywał wcześniej, że w 2015 r. zastosował wobec Kamińskiego i Wąsika prawo łaski i nie zachodzą przesłanki do stwierdzenia wygaśnięcia ich mandatów. Ułaskawienie prezydenta dokonane po pierwszej instancji nie miało mocy prawnej, nie było skuteczne i SN to później potwierdził, a konsekwencją tego są te skutki w postaci wygaśnięcia mandatu poselskiego i zakazu pełnienia funkcji publicznych. W sprawę włączyła się już prokuratura, która wystąpiła z wnioskiem o wstrzymanie wykonania kary wobec Kamińskiego i Wąsika. Wciąż nie jest wykluczone, że marszałek Hołownia nie dopuści Kamińskiego i Wąsika do obrad Sejmu. Jeżeli pan marszałek Hołownia nie dopuściłby do pracy posłów, którzy mają immunitety i są posłami, to cały proces legislacyjny w Sejmie może być uznany za nielegalny. Szymon Hołownia większy problem widzi jednak w bezprawiu i w tym, co to może oznaczać dla zwykłego obywatela. Chcę stwierdzić, czy otrzymał spadek po babci, może z jednego orzeczenia dowiedzieć się, że dostał spadek po babci, z drugiego, że to babcia dostała spadek po nim, z trzeciego, że to tak naprawdę on jest babcią, a z czwartego, że on jest jednak wnukiem, który ten spadek otrzymał. W tym całym zamęcie jasno sytuację zdaje się postrzegać jedynie Maciej wąsik. Będę uczestniczył w pracach tego parlamentu, będę uczestniczył w posiedzeniach plenarnych. Jestem posłem, będę realizował swój mandat w imieniu moich wyborców. Nie ma końca prawny zamęt, który prędzej czy później może mieć wpływ na każdego z nas. To miała być nadzieja dla młodych ludzi, którzy chcą znaleźć własny dach nad głową, ale nie odziedziczyli majątku, nie wygrali w totolotka i nie dostaną kredytu, bo zdolność nie ta. Krajowy Zasób Nieruchomości powstał ponad 6 lat temu, ale zawstydzający efekt jego pracy to jeden blok, w nim 40 mieszkań, i miliony na pensje zarządu. Tę patologię mamy już z głowy, ale mieszkań nadal nie ma i problem pozostał. Kto ma na to pomysł? Były kamery i było uroczyste przekazywanie kluczy do czterdziestu mieszkań - zamiast planowanych w całej Polsce wielu tysięcy. Blok w Lęborku to jedyna zakończona inwestycja Krajowego Zasobu Nieruchomości - oddany w zeszłym roku. Koszt jego budowy to prawie trzynaście milionów złotych. W tym samym roku pensje w instytucji wyniosły prawie dziewięć milionów. Krajowy zasób nieruchomości koordynuje Społeczne Inicjatywy Mieszkaniowe. W ich ramach miały powstać mieszkania dla rodzin, które nie mają zdolności kredytowej, za to mają możliwość wynajmowania mieszkania, by docelowo dojść do jego własności. Myłam odmowę kredytu hipotecznego i odmowę mieszkania komunalnego, dlatego naprawdę ten program może się tak nazywać. Dla młodych to jest jak najbardziej, patrząc pod tym względem, że wynajem poszedł tak do góry. Obiecanych tysięcy mieszkań nie ma, są za to oskarżenia o niegospodarność - ministra funduszy mówi wprost o Bizancjum. Na 76 osób zatrudnionych były 22 samochody służbowe, to jest po prostu... Czyli na trzy osoby, jeśli dobrze liczę, jeden samochód służbowy, to jest na pewno za dużo. I dlatego poleciały głowy w Krajowym Zasobie Nieruchomości - został zwolniony zarząd. Ministra zwróciła się też do prokuratury - także w sprawie mobbingu czy libacji, do jakich miało dochodzić w biurze - o tym jeszcze do poprzedniego szefa resortu pisali pracownicy w liście otwartym. Nie zrobiono właściwie nic, żeby dogłębnie sprawdzić, które z tych zarzutów, jakie są prawdziwe, czy nie są prawdziwe. Szefowa resortu powołała tymczasowy zarząd Krajowego Zasobu Nieruchomości. Ma on sprawdzić, dlaczego powstało tak mało mieszkań. Ja jestem tutaj dopiero od dwóch dni p.o. zastępcy prezesa. Przyglądamy się tym wydatkom, tym niektórym sprawom. Działania są potrzebne, bo potrzeby mieszkaniowe, zwłaszcza młodych Polek i Polaków, tych, których nie stać na własne M, są ogromne. Nie możemy doprowadzić do sytuacji, gdzie rodziny stwierdzają, że państwo polskie jest nieprzyjazne, bo nie posiada żadnych warunków mieszkaniowych. Ale na razie żadnemu rządowi, mimo pomysłów na to, co zrobić, się nie udało. To był kiedyś program publiczny, który dosłownie miał nazwę "mieszkanie dla młodych", ale nie był specjalnie dobrym rozwiązaniem, ponieważ skupiał się na tym, aby ułatwiać kupowanie mieszkań deweloperskich. Krajowy Zasób Nieruchomości ma w całej Polsce ok. tysiąca hektarów gruntów. Na tych terenach mogłoby powstać minimum kilkadziesiąt tysięcy mieszkań. Polska piłka nożna z całą pewnością zasługuje na badania i na pewno potrzebuje treningu, ale Ministerstwo Sportu i Turystyki uznało, że nie za 300 mln złotych. Resort nie dołoży się do Narodowego Centrum Szkolenia, Badań i Treningu Piłki Nożnej. Miało powstać w Otwocku, obiecał je poprzedni rząd, ale obecny unieważnił decyzję. Czy to zniweczy nasze szanse na pierwszą piątkę FIFA? Tutaj miał być nowy dom piłkarskiej reprezentacji Polski. Narodowe Centrum Szkolenia, Badań i Treningu Piłki Nożnej w Otwocku nie powstanie. Szkoda piłki, bym powiedział. Dwanaście hektarów, co najmniej osiem boisk, hale, centrum medyczne czy hotel - koszt: ponad czterysta milionów złotych. Z tego trzysta pięć milionów z kieszeni podatników. Tak tuż przed wyborami obiecał poprzedni rząd. Decyzję o budowie inwestycji cofnął wczoraj minister sportu, Sławomir Nitras. Ta decyzja była podjęta z uchybieniem prawa. Ona była sprzeczna z procedurami obowiązującymi w ministerstwie sportu. Wnioski były złożone w sposób niechlujny, niekompletny. Na tym, że PZPN nie posiada nawet prawa do gruntów, na których chciał to budować, a to jest między innymi warunek, tylko z tego powodu, że decyzję podejmowali poprzednicy, blokuje się coś, co jest dobre. Kontrowersyjny jest jednak nie tylko koszt inwestycji, ale i fakt, że miała powstać w Otwocku. Tuz po wyborach rząd Mateusza Morawieckiego podpisał z miastem opiewającą na sto milionów złotych umowę na współprowadzenie Instytutu Romana Dmowskiego. Podejmowanie decyzji na kilka dni przed oddaniem władzy z olbrzymim zobowiązaniem kilkuset milionów złotych dla następców. Jeszcze na rzecz prezydenta miasta, który jest ze swojego ugrupowania, czyli z PiS, budzi podejrzenia stronniczości. Jak pan minister Bortniczuk chce się bawić w rozdawanie publicznych pieniędzy, to niech przeleje te pieniądze z konta swojej partii. Do decyzji ministra Nitrasa odniósł się Polski Związek Piłki nożnej, pisząc że ją szanuje, a związek jest apolityczny i liczy na wspólne rozwiązanie kwestii bazy dla polskiej kadry. A jak podkreślają eksperci - tego po prostu w Polsce brakuje. Ja miałem przyjemność kilkanaście lat pracować z tą drużyną i za każdym razem, kiedy się zbliżało zgrupowanie, to nie mieliśmy gdzie trenować. Jesteśmy jako Polska czy polska federacja białą plamą na mapie Europy, bo większość z federacji mają takie boiska. I nie ma wątpliwości, że jest potrzebny nie tylko kadrze narodowej, ale także młodzieżowej i kobiecej. Ta decyzja jest nieodwracalna, co nie znaczy, że w przyszłości PZPN nie może składać kolejnych wniosków, bo to była decyzja tegoroczna. Może. Sam PZPN chwalił się niedawno rekordowymi zyskami, a są jeszcze dofinansowania z FIFA i UEFA. A dobra forma polskich piłkarzy się przyda i to już niebawem. W marcu zagrają baraże o awans do EURO 2024. A co jeszcze w programie? Strzały z północy, ewakuacja na południu - reżim straszy sąsiada. Smacznie i tanio - bary mleczne z podwojonym dofinansowaniem. Grudniowa inflacja zaskoczyła nawet największych optymistów. Według danych GUS spadła o 0,5 punktu procentowego. To m.in. zasługa cen żywności i samych konsumentów, którzy oszczędzają. Można spodziewać się, że ta tymczasowa obniżka, jaką widzimy obecnie z okolicznościami wzmocnienia się złotego po wyborach, natomiast raczej nie należy się spodziewać, żeby ten trend się umocnił w długim okresie. Inflacja spadła z 6,6% do 6,1%. Ekonomiści spodziewali się wyższego odczytu i przewidywali wzrost cen żywności o 0,3% w każdym miesiącu, ten wynosi jedynie 0,1%. Inflacja ma spadać również w kolejnych miesiącach. Daje to nadzieję, że choć na pewien czas zbliży się do inflacyjnego celu NBP. Polska na potęgę importuje z Rosji drewno i materiały drewnopochodne - alarmują przedsiębiorcy. Pomimo trwającego od ponad roku embarga Rosjanie poprzez Kazachstan, Turcję i Chiny przedają swoje surowce i półprodukty. Sklejka "made in Russia" dociera do Unii Europejskiej, ale z napisem "made in Kazachstan" i niestety korzystają na tym nieuczciwe polskie firmy. Branża producentów sklejki od kilku miesięcy prosi polskie władze o interwencję. Niestety na razie bezskutecznie. Mariusz Dzikowski prowadzi na warszawskim Bródnie mały zakład stolarski. Mówi, że ze sklejki może zrobić niemal wszystko, bo to materiał dobry i trwały. Sklejka jest raczej droższym materiałem, jest potrzebna w meblach na wymiar, bo one są droższe. Dlatego właśnie przemysł meblarski kocha sklejkę. Grupa firma Paged obok tysięcy krzeseł i stołów produkuje tez sklejkę. 200 tys. m3 rocznie. Większość - eksportuje. Gdy wybuchła wojna na Ukrainie, Unia Europejska wprowadziła embargo na produkty drzewne, polscy producenci liczyli, że z rynku zniknie nieuczciwa rosyjska konkurencja. Szybko jednak znaleźli się importerzy, którzy znaleźli sposób na obejście embarga, dlatego interweniowali w Administracji Skarbowej i Inspektoratu Ochrony Środowiska. To były dane z Rosji, Kazachstanu i UE i lista firm, którą udało się zdobyć. Lista polskich firm, które odbierały sklejkę z Kazachstanu. Na liście nieuczciwych firm, których nazw świadomie nie publikujemy jest 50 firm z Polski, przedsiębiorstwa z Litwy, Łotwy i Włoch. Ten nielegalny wwóz zamiast polegać kontroli i ulegać zmniejszeniu, on z miesiąca na miesiąc wzrasta, więc wydaje mi się, że te kontrole są nieadekwatne do skali tego nielegalnego wwozu. Dla uczciwych producentów sklejki w całej Europie oznacza to miliony euro strat rocznie i milionowe zyski firm z Rosji. Dlatego Europejska Federacja Producentów Płyt pyta jak to możliwe, że Europa nadal wspiera finansowo Putina. Pieniądze nadal płyną, a dodatkowo europejscy konsumenci są wprowadzania w błąd. Myślą, że kupują dobry produkt, a to nie jest. Dlaczego instytucje państwowe od miesięcy nie odpowiadają na apele polskich firm? Nie mają oczywistych dowodów. Choć o tych mówią eksperci. Wiele czynników wskazuje, że jest to sklejka nie wyprodukowana w Kazachstanie, tylko w innych państwach, najpewniej w Rosji. Wystarczy popatrzeć te liczby. Import z Kazachstanu wyglądał tak w 2022 roku, a tak rok później. Kazachstan nigdy nie był wiodącym producentem sklejki. Główny Inspektor Ochrony Środowiska tłumaczy, że procedura sprawdzania musi trwać. Pewność dadzą wyniki badania próbek. Zabezpieczylismy próbki drewna, które zostały przesłane do jedynego takiego laboratorium UE, znajduje się w Niemczech i w tej chwili czekamy na wyniki. Producenci sklejki czekają już ponad rok. Niestety Ministerstwo Finansów, a dokładnie Krajowa Administracja Skarbowa, nie odpowiada na apele. Jak ognia boi się także spotkania z naszą kamerą. Wysłała jedynie suche urzędowe nagranie: Funkcjonariusze podczas kontroli weryfikują dokumenty przewozowe, handlowe oraz faktury. W przypadku zaistnienia jakichkolwiek wątpliwości, funkcjonariusze podejmują działania zgodne z obowiązującymui przepisami. Te przepisy są nieskuteczne albo są źle egzekwowane. To po co wprowadza te sankcje? Kazachstan to bardzo piękny kraj. Podróżowałem tam przez 2 tygodnie, ale nigdzie nie widziałem żadnych lasów. Pytanie, czy u nas ktoś zobaczy, że na tej kazachskiej sklejce i rosyjskiej wojnie ktoś tutaj robi grube pieniądze. Zabrali wszystko. Oszczędności życia, tożsamość w sieci i godność. Byli tak wiarygodni, że uwierzyła wybitna dziennikarka, osoba obyta, nowoczesna, autorytet. Trafić może na każdego, bo ci złodzieje nie używają łomów, tylko naszej wiary w powagę instytucji, za którą dobrze się schowali. Jak się bronić w takim świecie i przed nim? Znana dziennikarka, autorka książek o Rosji, w tym niezwykle popularnej biografii Władimira Putina - Krystyna Kurczab-Redlich - została okradziona. Oszuści wyprowadzili z jej konta wszystkie oszczędności - 160 tysięcy złotych. Zaczęło się od telefonu i wysłanego linka... Podeszłam do komputera i kierowana przez tego mojego, tego człowieka, który dzwonił, rzeczywiście coś tam kliknęłam parę razy w komputerze. Potem były kolejne linki i wiadomości: W tym czasie zostały dokonane na moim koncie operacje, wiele operacji, dwadzieścia operacji, jak się potem okazało, plus operacja zamiany konta - euro na złotówkowe. I wszystko to było wyczyszczone kompletnie. Oszuści próbowali też wziąć na nazwisko dziennikarki kredyt na 60 tysięcy złotych. Włamali się na jej media społecznościowe i opublikowali post o tym, że chce popełnić samobójstwo. Do akcji wkroczyli znajomi i przyjaciele pisarki. I zorganizowali zbiórkę pieniędzy. Wpadliśmy na pomysł zbiórki na Patronite - tam właśnie można pomóc pani Krystynie. To naprawdę wspaniała osoba i całe środowisko dziennikarskie o tym wie. Sytuacja Krystyny Kurczab-Redlich pokazuje, że ofiarą przestępców może paść każdy. A oszuści działają coraz sprawniej. To nie jest tak, że jest grupka oszustów, którzy wykorzystują ludzi. To jest cała machina, cała siatka przestępcza. Ten callcenter, z którego dzwonią oszuści, to jest zaledwie pierwszy poziom tego oszustwa. Używają metody "na wnuczka", a teraz coraz częściej metod na "na inwestycję" lub "pracownika banku". Tworzą strony podszywające się pod znane spółki lub firmy. Strony takie często przyjmują postać fałszywego artykułu, w którym zamieszcza się wypowiedzi znanego polityka czy celebryty. Wystarczy kliknąć w link albo odebrać telefon. Potem można stracić oszczędności całego życia... Wykrywalność tych przestępstw jest bardzo trudna, stoją za tym często przestępcy, którzy działają z zagranicy. Ofiary często mówią o takich przypadkach, kiedy dzwonią do nich osoby z tzw. wschodnim akcentem, więc są to osoby działające z zagranicy. Warto być ostrożnym, a także pamiętać, że żadna z legalnych firm czy banków nie żąda podawania naszych loginów, haseł czy numerów kart kredytowych. A kiedy oszuści zaatakują, jak najszybciej powiadomić bank i organy ścigania. Korea Północna otworzyła ogień. W stronę południa wystrzeliła setki pocisków. Władze w Seulu nakazały ewakuację tysięcy mieszkańców dwóch wysp. Nie ma rannych ani zniszczeń, ale północnokoreański dyktator grozi nową wojną na półwyspie. W tym samym czasie swoimi rakietami coraz mocniej wspiera tę prowadzoną przez Kreml. Z użyciem ostrej amunicji ćwiczenia rozpoczęła południowokoreańska armia. To odpowiedź Seulu na dzisiejszą prowokację militarną Korei Północnej. Była dziewiąta rano, gdy mieszkańcy Południa dowiedzieli się, że w ich stronę Pjongjang wystrzelił ponad dwieście pocisków. Stanowczo ostrzegamy Koreę Północną, że są w pełni odpowiedzialni za tę eskalację i zdecydowanie wzywamy do jej powstrzymania. Południowokoreańskie władze nakazały ewakuację mieszkańców dwóch wysp. Do takich schronów udało się siedem tysięcy osób. Nie odnotowano żadnych zniszczeń, bo amunicja wpadła do morza w strefie buforowej pomiędzy Koreami. Po tym ataku w pobliżu naszej granicy morskiej - boję się, że może wybuchnąć wojna. O tej mówił podczas wizyty w jednym z zakładów zbrojeniowych północnokoreański dyktator. Nakazując rozbudowanie arsenału wojskowego. Sytuacja jest coraz bardziej napięta. I jest to kolejny powód, byśmy martwili się bardzo, co będzie dalej. To, co widzimy w ostatnich miesiącach, jest pokazaniem, że Korea Północna jest gotowa do wojny. Północnokoreańskie rakiety spadają także na Ukrainę. W ostatnich zmasowanych atakach Moskwa - po raz pierwszy - miała wykorzystać rakiety balistyczne krótkiego zasięgu północnokoreańskiej produkcji. Oceniamy, że w zamian Pjongjang stara się o wsparcie wojskowe Moskwy, w tym myśliwce, rakiety ziemia-powietrze i materiały do produkcji rakiet balistycznych. Już w listopadzie południowokoreański wywiad informował, że Pjongjang przekazał rosyjskiej armii milion pocisków artyleryjskich. Ale mowa także o rakietach przeciwpancernych, przeciwlotniczych, pociskach moździerzowych oraz karabinach. Rosjanie bardzo potrzebują i rakiet, i amunicji, ponieważ ich przemysł nie jest w stanie zaopatrzyć ich armii w sposób dostateczny w warunkach wojny pełnoskalowej dla Korei możliwość dozbrajania Rosji jest jakimś wyjściem przede wszystkim z bardzo trudnej sytuacji ekonomicznej. Sprawą dostaw północnokoreańskiej broni do Rosji - w najbliższą środę - zajmie się Rada Bezpieczeństwa ONZ. Byli piękną parą. Ona - modelka, on - sportowiec. Bez nóg, ale sprawniejszy od wielu zdrowych. A potem przyszła walentynkowa noc 2013 roku, strzały w apartamencie i tragedia, która według sądu była zbrodnią zabójstwa, i to z premedytacją. Reeva Steenkamp ginie od kul, Oskar Pistorius idzie do więzienia na 13 lat. Właśnie warunkowo wyszedł na wolność. Co w tej historii jest jak z bajki, a co jak z koszmaru? Bohater świata sportu, którego sława wykraczała daleko poza paraolimpizm. Dziś przed zakładem karnym, z którego wychodzi z piętnem mordercy tłumu fanów nie było. Był bez wątpienia wybitnym sportowcem paraolimpijskim. To wszystko zostało zmazane przez ten jego czyn i w tej chwili to jest już bardziej taki celebryta kryminalny niż sportowy. Za kratami powinien spędzić 13,5 roku. Wyszedł wcześniej przez dobre sprawowanie. Nigdy nie przyznał się ani do zabójstwa z premedytacją, ani do zabójstwa w afekcie. Jakie są fakty? Sportowiec oddał cztery strzały w kierunku drzwi łazienki mieszkania, które dzielił z Reevą Steenkamp. W trakcie procesu tłumaczył, że pomylił partnerkę z włamywaczem. - Jakie jest pańskie stanowisko? - Jestem niewinny! Zdobył sześć złotych medali na igrzyskach paraolimpijskich. Później uchylono mu furtkę do rywalizacji z najlepszymi pełnosprawnymi atletami świata. Choć dziennikarz Aleksander Dzięciołowski uważa, że to był błąd. On biegał na protezach z włókna węglowego - technologiczny doping. Wybitny sędzia Międzynarodowego Stowarzyszenia Federacji Lekkoatletycznych Janusz Rozum poznał sportowca w trakcie II memoriału Kamili Skolimowskiej w Warszawie. Dziś mówi, że protezy dawały mu ogromną przewagę. Protezy pomagały mu tak w przeliczeniu na sekundy od 8 do 10 sekund, czyli bardzo dużo. Zostanie zapamiętany, że był prekursorem tego biegania. Dzięki niemu wyczyszczono pewne sprawy, m.in. długości protez. A o tym co się działo później, wolelibyśmy zapomnieć. O sportowej rywalizacji Pistorius też może zapomnieć. Musi przejść terapię radzenia sobie ze złością i przemocą wobec kobiet. Jego działania będzie monitorował specjalnie przydzielony opiekun. Do tego zakaz picia i wypowiedzi dla mediów. Schabowy za 15 złotych, ruskie - 14, a kajzerka z serem za 6. Jest taka sfera polskiej gastronomii, gdzie to nie jest literacka fikcja. Bary mleczne. Może relikt PRL-u, ale dla wielu to akurat nie są złe wspomnienia. W budżecie na ten rok rząd zapisał kilkadziesiąt milionów więcej na dotacje dla tych placówek. Warunek jest taki, że marża ma być niska, a dopłaty tylko do jarskich dań. Pełna sala, kolejka do kasy - tu stałe są nie tylko pozycje w menu... I tak od siedemdziesięciu lat, bo to najstarszy bar mleczny w Polsce. Duży ruch? Dużo pracy? Duży ruch, dużo pracy. Duża rotacja, mamy obcokrajowców, turystów, stałych klientów też. Jest dobrze i tanio. Jeśli pójdzie się do zwykłej restauracji, to jest drożej. Nie są tak wygórowane ceny i jest bardzo smacznie. Od kilku lat bary mleczne borykały się jednak z problemami finansowymi. Powód: rosnące koszty utrzymania, głównie ceny gazu, prądu i - przede wszystkim - żywności. Dlatego wiele z nich zniknęło z map polskich miast. Cukier podrożał o 70%, nabiał - 40%. Koszty są stałe, koszty są bardzo wysokie. Bardzo ciężko jest to spiąć, bardzo ciężko pogodzić przy niskich marżach, które stosujemy. Ceny prądu i wszystkiego także rosną. Nie ukrywamy, ciężko prowadzi się lokal gastronomiczny i jeszcze utrzymując niskie ceny. Gdy restauracje przez inflację podnosiły ceny, bary mleczne utrzymywały je na dotychczasowym poziomie lub tylko nieznacznie podwyższały. Dlatego ratunkiem dla wielu były i są rządowe dotacje. Rekompensata ceny produktów nieprzetworzonych. Do 40% ich wartości. To jednak nie rekompensowało podwyżek. Rząd Zjednoczonej Prawicy planował wydać na dotacje 43 mln. To mogłoby jednak nie wystarczyć. Nowy rząd dotację podwyższył - bary mleczne dofinansuje kwota ponad 70 milionów złotych. Zwiększenie dotacji jest potrzebne, żeby bary mleczne utrzymać, bo rosną ceny. Będziemy mogli skorzystać z tych dotacji, utrzymać się na rynku, rozwijać naszą działalność, a przede wszystkim zapewnić naszych gości, że ceny będą utrzymywane na stałym poziomie. Choć dla niektórych to relikt PRL-u, bary mleczne także dziś nie mogą narzekać na brak klientów. Bo jest w nich smacznie, tanio i tradycyjnie. A skoro tradycja - rzecz święta - to nie ma powodu, by ją zmieniać. A już za chwilę rozmowa. Naszym gościem będzie Maria Ejchart, wiceministra sprawiedliwości. NA ROZMOWĘ Z NAPISAMI ZAPRASZAMY DO KANAŁU TVP INFO.