Kolejne amerykańskie siły lądują w Polsce, a szef dyplomacji rozmawia za oceanem o kryzysie i dalszym wzmacnianiu wschodniej flanki NATO. Dobry wieczór, Edyta Lewandowska, zapraszam na "Wiadomości". Oto co dziś w programie. Ukraina zasługuje na nasze wsparcie. Agresja Kremla jednoczy sojuszników - na Ukrainie mobilizuje cywilów. Lepiej przystąpić do armii teraz, niż kiedy będzie na to za późno. Koniec istnieje tylko z naszej biednej, niedoskonałej, ludzkiej perspektywy. Nie żyje wybitny poeta i dramaturg Jarosław Marek Rymkiewicz. To jest odejście giganta. To była loteria, warunki zmieniały się bardzo często. Był rekord skoczni, jest nadzieja na medal olimpijski. 3. miejsce Piotra Żyły w kwalifikacjach. Skoczyłem tak, jak umiałem. Najistotniejsze: zrobiłem to, co chciałem. Pierwsze samoloty z siłami amerykańskich wojsk wylądowały już w Polsce. To odpowiedź USA na agresywną politykę Rosji. Na temat bezpieczeństwa w Europie za oceanem rozmawiał też szef polskiej dyplomacji. W ambasadzie Polski w Waszyngtonie jest Rafał Stańczyk. Czy Amerykanie planują wysłanie kolejnych wojsk? Minister Zbigniew Rau dał wczoraj jasno do zrozumienia, że proces wzmacniania wschodniej flanki NATO nie zakończy się najpewniej przez wysłanie 3000 żołnierzy. Teraz piłka jest po stronie Władimira Putina. Minister Rau kończy swoją wizytę w Stanach. Na miejscu pozostaje wiceszef polskiej dyplomacji. Będzie kontynuował rozmowy w ramach dialogu strategicznego m.in. o stacjonowaniu wojsk Rozmowy, których stawką jest suwerenności i integralność terytorialna Ukrainy. Amerykański sekretarz stanu i szef polskiej dyplomacji, także w roli przewodniczącego OBWE, omówili w Waszyngtonie scenariusze wobec rosyjskiej agresji na wschodzie Europy. Mamy do czynienia z ekstremalnie trudną sytuacją wokół Ukrainy. Dlatego ważne jest, że Polska i USA podobnie oceniają działania Rosji, które stanowią zagrożenie dla naszych wspólnych wartości. Amerykanie dostrzegają kluczową rolę Polski w regionie. Cenimy współpracę z Polską i cieszymy się z jej przewodnictwa w OBWE. Wspólnie wysyłamy sygnał do Rosji z żądaniem deeskalacji. Rosyjska agresja to też próba podważenia stabilności Paktu Północnoatlantyckiego. Amerykanie mają wiele wspólnych interesów z Polską. Dlatego bardzo dobrze się stało, że nasze kraje blisko współpracują w strategicznych dziedzinach. Bez Polski trudno pomóc Ukrainie, nie dadzą rady tego zrobić nawet USA, bo jesteśmy krajem sąsiadującym, znającym Ukrainę. Od strony geopolitycznej Polska zajmuje kluczowe miejsce w tej układance. Dlatego polska ofensywa dyplomatyczna w sprawie Ukrainy nie kończy się na rozmowach za oceanem. Bardzo intensywne działania Polski spowodowały, że nagle wszyscy Ukrainą zaczęli się interesować, odwiedzać Kijów. W Kijowie zainicjowaliśmy nowy format współpracy regionalnej, sojusz polsko-ukraińsko-brytyjski. A w Pekinie o bezpieczeństwie na wschodzie Europy prezydent Andrzej Duda rozmawiał z sekretarzem generalnym ONZ Antonio Gutierresem, a także z przywódcami Kazachstanu, Kirgistanu i Uzbekistanu. Jutro planowane jest spotkanie prezydentów Polski i Chin, a w poniedziałek szef MON Mariusz Błaszczak spotka się w Londynie z brytyjskim sekretarzem obrony. A to nie koniec polskich starań o powstrzymanie rosyjskiej ekspansji. W przyszłym tygodniu pan minister Zbigniew Rau uda się do Wiednia, żeby oficjalnie zapoczątkować platformę dyskusyjną w ramach OBWE dotyczącą sytuacji bezpieczeństwa. W obliczu narastającej agresji Kremla w regionie polska aktywność dyplomatyczna ma olbrzymie znaczenie. Polska jest liderem na wschodniej flance NATO, prowadzi tę ofensywę, prowadzi ją skutecznie, bo chociażby to, że Amerykanie odpowiadają konkretami, a nie papierową dyplomacją, to jest sukcesem Polski. Wymiernym efektem dyplomatycznych działań jest wzmacnianie wschodniej flanki NATO. Jutro przed południem do Polski dotrze amerykańska grupa szybkiego reagowania z 82. Dywizji Powietrznodesantowej. To odpowiedź na rosnące zagrożenie w regionie, bo oprócz wschodniej granicy z Ukrainą Rosja przerzuca swoje siły również na Białoruś i do obwodu królewieckiego. Nie ma deeskalacji, nie ma kroku wstecz. Jest presja i kolejne groźby. Moskwa kontynuuje przerzut wojsk na Białoruś. Tuż przy granicy z Polską wylądowało kilkanaście samolotów szturmowych Su-25. W powietrzu trwają patrole rosyjskich bombowców strategicznych. Z kolei korespondenci zachodnich mediów w Rosji donoszą o konwojach wojskowych zmierzających w kierunku Ukrainy. Od opuszczenia Moskwy 5 godzin temu to czwarty wojskowy konwój, jaki widzimy na drodze w kierunku regionu graniczącego z Ukrainą. Ruchy rosyjskich wojsk mimo wezwań do deeskalacji i powrotu do koszar niepokoją Zachód coraz bardziej. Kreml buduje siły zagrażające już nie tylko Ukrainie. W ostatnich dniach widzieliśmy znaczny ruch rosyjskich sił zbrojnych na Białoruś. Jest to największe rozmieszczenie tam wojsk od czasów zimnej wojny, z przewidywaną liczbą 30 tys. żołnierzy bojowych, siłami Specnazu, myśliwcami, w tym Su-35, pociskami Iskander. Zbroi się też obwód kaliningradzki, w którym na początku tygodnia wylądowały myśliwce Su-30. W odpowiedzi NATO skierowało do państw bałtyckich dodatkowe samoloty z Danii i USA. Wysyłając te myśliwce, Sojusz pokazuje solidarność nie tylko z Estonią, ale z całym regionem. To jest natowska przestrzeń powietrzna. Do Polski skierowano grupę szybkiego reagowania armii USA. Żołnierze należą do elitarnej 82. Dywizji Powietrznodesantowej. Do Polski przyleciały samoloty z tzw. grupy przygotowawczej. Ich zadaniem jest przygotowanie się do przyjęcia sił głównych, których spodziewamy się w najbliższych kilkunastu godzinach. Docelowo do Polski dotrze 1700 dodatkowych żołnierzy. Wspierając ponad 4 tys. tych już służących w naszym kraju w ramach wysuniętej obecności. W ramach doktryny odstraszania na terenie Polski operuje batalionowa grupa bojowa NATO, w skład której wchodzą m.in. brytyjskie jednostki rozpoznania, rumuńskie oddziały przeciwlotnicze i chorwacka artyleria. W związku z agresją Rosji na Ukrainie mieszkańcy masowo zgłaszają się do tamtejszej obrony terytorialnej. Formacja szybko rośnie w siłę i zyskuje na znaczeniu. W obliczu rosyjskiego zagrożenia ukraińska obrona terytorialna szybko zyskuje na znaczeniu. Martwię się tym, co się dzieje, ale martwię się mniej, kiedy tu jestem, kiedy widzę ludzi gotowych walczyć o Ukrainę i gdy sam szykuję się do odparcia ataku. Chętnych nie brakuje również w Charkowie, położonym tuż przy granicy z Rosją, drugim co do wielkości mieście Ukrainy. Każdego dnia w największych miastach na Ukrainie do wojska zgłaszają się tysiące osób, żeby przejść przeszkolenie i być przygotowanym na wypadek konfliktu. Liczba ochotników zaskoczyła. W wielu miejscach, żeby się zapisać do obrony terytorialnej, trzeba stać w kolejkach. Jak mówi starszy sierżant Mychajło Sokołow, pracy jest mnóstwo, wszystko trzeba organizować od podstaw. W tym budynku niegdyś była szkoła, obrona terytorialna działa tu dopiero od kilku tygodni. Zgłosić mogą się osoby między 18. a 60. rokiem życia. Mężczyźni i kobiety. Zainteresowanie jest ogromne, nie tylko tutaj. Wśród ochotników są lekarze, nauczyciele, urzędnicy czy biznesmeni. W Kijowie kilka dni temu zgłosił się m.in. znany były bokser Władimir Kliczko. To miłość przekonała mnie, żeby wstąpić do obrony terytorialnej. Miłość do mojego miasta, miłość do mojej rodziny, do córki, do sąsiadów. Większość sięga po broń pierwszy raz w życiu. Zrozumiałem, że lepiej przystąpić do armii teraz, niż kiedy będzie na to za późno. Wiele osób w ten sposób manifestuje swoje przywiązanie do ojczyzny - nie chcą, by rok 2014 się powtórzył. Wtedy niewiele brakowało, a Charków podzieliłby losy Doniecka czy Ługańska - zniszczonych i zajętych przez putinowskich separatystów. W Charkowie znam wiele osób otwarcie prorosyjskich. Ale ludzie, wśród których tu ćwiczę, wiedzą, że zgromadzone przy naszej granicy czołgi to nie oznaka rosyjskiej przyjaźni i dlatego trzeba być gotowym na wszystko. Obrona terytorialna na Ukrainie od początku roku funkcjonuje na nowych zasadach i błyskawicznie się powiększa - dlatego często określana jest jako "narodowy sprzeciw Ukrainy" wobec agresywnej polityki Rosji. USA przekroczyły barierę 900 tys. ofiar śmiertelnych koronawirusa. W Europie wiele państw po przejściu piątej fali zachorowań szykuje się do zniesienia części restrykcji. W Polsce szczyt zachorowań wciąż przed nami. Ostatnia doba to 45 tys. zakażeń i ponad 270 zgonów. Europa Zachodnia szczyt piątej fali ma już za sobą. Teraz część państw zapowiada znoszenie restrykcji. Zmierzamy w stronę nowej normalności, zachowując pełną ostrożność, bo wirus nadal jest obecny. Luzowanie obostrzeń lub zapowiedzi ich znoszenia płyną też z Wielkiej Brytanii, Irlandii, Francji, Szwajcarii i krajów skandynawskich - m.in. ze Szwecji, gdzie zaszczepiło się prawie 75% populacji. To już czas, by znów otworzyć nasz kraj. Bo choć pandemia jeszcze się nie skończyła, to weszła w całkiem nową fazę. W Polsce szczyt piątej fali jeszcze przed nami. Oddziały covidowe nie zapełniają się tak szybko jak w poprzedniej fali zdominowanej przez wariant Delta, ale to nie oznacza, że są puste. Mamy cały czas oddział intensywnej terapii zajęty, więc to jest w dalszym ciągu zbyt duża ilość pacjentów. Lekarze zachęcają do zaszczepienia się dawką przypominającą. W bardzo dużym stopniu zabezpiecza przed jakimikolwiek ciężkimi objawami. Właściwie nie obserwujemy pacjentów zaszczepionych trzema dawkami, którzy by mieli jakiś cięższy przebieg omikrona. Europejska Agencja Leków rekomenduje trzecią dawkę jako bardzo skuteczną w walce z omikronem. Nie rekomenduje jednak podawania czwartej dawki - z wyjątkiem pacjentów z osłabioną odpornością. W Polsce już ponad tysiąc osób otrzymało skierowanie na 4. dawkę. To m.in. pacjenci dializowani, po przeszczepie czy z zespołem niedoborów odporności. A teraz dramatyczny apel żołnierza 12. Brygady Zmechanizowanej. Wspólnie z żoną proszą o pomoc dla ich małego synka. Aby go uratować, muszą zebrać w błyskawicznym tempie 2 mln zł. Ten Czaruś ma zaledwie roczek. Ma też siostrę, brata i bardzo chore serce. Czarek ma dwuodpływową prawą komorę. I tak naprawdę ona jedna zaopatruje jego ciało w tlen. Dlatego synek państwa Bres męczy się nawet podczas zwykłej zabawy. Często jego rączki i nóżki robią się niemal fioletowe. Serce przestaje funkcjonować tak, jak powinno, jego wydolność spada do coraz mniejszych wartości. Saturacja? W tej chwili 70%. Nawet jak zbyt długo śpi, to się zastanawiam w ciągu dnia, czy ta niewydolność już nadchodzi, bo ma coraz mniej sił. Szansą na normalne dzieciństwo są specjaliści z Bostonu. Jedyna klinika, która się do nas odezwała. Cena życia? 2 mln zł. A czasu coraz mniej. Może nam go zabraknąć, a jest naprawdę cudownym dzieckiem i będziemy uczyć go, żeby jak najwięcej dobroci czynił za to, że tyle dobroci dostał od innych. Pomocy szukają, gdzie się da. Organizują imprezy charytatywne, challenge. W zbiórkę włączyło się też wojsko. Na licytacje zostały przekazane przedmioty z 12. Brygady Zmechanizowanej. Zapraszamy do licytacji, żeby ta suma została osiągnięta. Chodzi o życie ludzkie, życie syna naszego żołnierza. Żołnierze jednostki, której częścią jest tata Czarka, to eksperci od zadań specjalnych. Ale przy tej misji nawet oni potrzebują wsparcia. By zakończyć dramatyczny wyścig z czasem, wystarczy, że każdy z nas wpłaci choć złotówkę. Internetowa zrzutka trwa pod hasłem "Brygada Braci Bres". Jak się na niego patrzy, to on ma taką chęć życia, jest taki uśmiechnięty, taki radosny. Operacja musi zostać przeprowadzona w tym miesiącu. Inaczej serce Czarka przestanie bić. Oglądają państwo główne wydanie "Wiadomości". Zobaczmy, co jeszcze przed nami. Program, który podbił serca Polaków. Już dziś wielki finał III edycji "The Voice Senior". Unijne kraje szukają sposobów na zatrzymanie rosnących cen. Czesi podnieśli właśnie stopy procentowe do poziomu 4,5% i mają je teraz najwyższe w UE. W najbliższy wtorek decyzję o stopach procentowych może podjąć Rada Polityki Pieniężnej. Od kilku dni w opanowaniu inflacji pomagają niższe podatki. W przygranicznych miejscowościach można od kilku dni obserwować niespotykane kolejki do stacji paliw. 45 minut czekania, po to, by zatankować. Do pełna? Do pełna. To efekt obniżek podatków na paliwa - najpierw akcyzy, a później VAT. Po tym jak cena w Polsce spadła do najniższej w Europie, z przygranicznych miejscowości zaczęli przyjeżdżać Niemcy, Słowacy, Litwini czy Czesi. Wasza władza robi coś dla ludzi, a nasza zajmuje się prawem w czasie pandemii. Wasza władza jest super. Choć szalejąca inflacja to problem całej UE, to każdy kraj musi radzić sobie z nią indywidualnie. W odpowiedzi na rekordowe ceny uprawnień do emisji CO2 i gazowe manipulacje Rosji Bruksela przyjęła strategię bierności. Dlatego Czesi podnieśli stopy procentowe do rekordowego poziomu, Węgrzy wprowadzili ceny regulowane, Francuzi dodatek inflacyjny w wysokości 100 euro. Polska obniżyła podatki. Robimy wszystko, żeby z tym problemem walczyć, bo jest to problem ogólnoświatowy, ogólnoeuropejski. I kolejne działania już są tylko możliwe na forum europejskim. Na razie kraje naszego regionu radzą sobie z kryzysem energetycznym nieco lepiej niż zachód Europy. Kraje z najniższym bezrobociem w UE to państwa naszego regionu - Polska i Czechy, o czym rozmawiano na trwającym właśnie kongresie - Europa Karpat. Kraje Europy Środkowo-Wschodniej rozwijają się w tej chwili w znacznie szybszym tempie niż kraje zachodniej Europy, choć dystans do pokonania jest jeszcze wciąż daleki. Niektóre unijne kraje mają ograniczone możliwości walki z inflacją. Przyjęcie euro np. przez Estonię sprawiło, że mimo 12-procentowej inflacji tamtejsze władze nie mogą zrobić wiele, bo decyzje za wszystkie kraje strefy euro podejmuje Europejski Bank Centralny z siedzibą we Frankfurcie. Cieszmy się, że mamy własną walutę, własny bank centralny, bo taka Litwa czy Słowacja nie ma żadnych metod działania przeciwko inflacji poza polityką fiskalną. Najbliższe posiedzenie Rady Polityki Pieniężnej zaplanowano na wtorek. Kto stoi za nieuczciwą i stronniczą kampanią medialną przeciwko Polsce i Węgrom? Kulisy odsłania były dyrektor fundacji multimiliardera i skrajnego lewicowca George'a Sorosa. Na nagraniu, które wyciekło do węgierskich mediów, mówi wprost o oczernianiu Polski przez zagranicznych dziennikarzy. Dziennikarze zachodnich mediów głównego nurtu przedstawiają zniekształcony obraz Polski i Węgier. Przyznaje to na nagraniu, zdobytym przez węgierski dziennik "Magyar Nemzet", były dyrektor Fundacji Sorosa - Andrej Nosko. Te kampanie medialne są stronnicze. Gdy przychodził zagraniczny dziennikarz i kontaktował się np. ze mną lub z kimś z Fundacji to do rozmowy polecaliśmy osoby stronnicze z określonego kręgu. Zachodnie media krytykują Polskę i Węgry bez prawdziwych argumentów - dodaje Nosko. Dawny człowiek Sorosa zauważa, że korespondenci zagraniczni nie znają rzeczywistej sytuacji w opisywanym kraju. Krytyka Polski i Węgier, którą możemy spotkać np. na łamach zachodnich mediów, bardzo rzadko jest oparta na wiarygodnych i realnych przesłankach. Bardzo często jest to tendencyjny dobór materiałów źródłowych i wybiórcze traktowanie tego, co wokół nas się dzieje. Niedawno hiszpańskie media opublikowały doniesienia o skoordynowanych atakach euroliberałów na Warszawę i Budapeszt. Była hiszpańska lewicowa eurodeputowana Carolina Punset w prywatnych rozmowach przyznała, że gdy Węgry i Polska są nieustannie potępiane w Brukseli, najważniejsze zagrożenia dla wolności są w Europie ignorowane. Twierdzenie, że Węgry i Polska są największymi wrogami wolności słowa w Europie, W kłamliwą narrację o Polsce, powielaną przez zagraniczne media, wpisują się politycy Platformy Obywatelskiej. Była Europosłanka PO Róża Thun wystąpiła w propagandowym filmie francusko-niemieckiej telewizji. Przedstawiła w nim nieprawdziwy obraz sytuacji w Polsce. O demokrację walczyliśmy od dekad, a oni chcą to wszystko zniszczyć. Jak tak dalej pójdzie, w Polsce nastanie dyktatura, ale my nie zgodzimy się na to. W ubiegłym roku podczas debaty współfinansowanej przez Niemcy, Rafał Trzaskowski atakował polski rząd na forum międzynarodowym. Polska dziś jest polem bitwy z autorytarnym rządem, który próbuje sparaliżować i upolitycznić niemal każdą niezależną instytucję. Oczernianie Polski i jej obecnych władz za granicą stało się dla polityków opozycji instrumentem walki politycznej. Pomysł ulica-zagranica jest realizowany konsekwentnie. Tyle, że z ulicy już nic nie wyszło, a jednak zagranica ciągle działa i wydaje się, że to jest ostatnia deska ratunku dla przejęcia władzy. Ostatnie wydarzenia, takie jak sukces negocjacyjny Polski w sprawie kopali Turów odbierają jednak opozycji paliwo do krytyki rządu nawet w zaprzyjaźnionych euroliberalnych mediach. Już jutro w Pekinie pierwsze szanse na zdobycie olimpijskich medali przez naszych skoczków narciarskich. Dzisiaj odbyły się kwalifikacje do konkursu na skoczni normalnej, które na miejscu obserwował Marek Ignasiewicz. Marku, czy to były udane skoki polskich zawodników? To były bardzo ciekawe kwalifikacje, także z punktu widzenia polskich kibiców. Najlepiej z naszych zawodników zaprezentował się Piotr Żyła, który zajął trzecie miejsce, popisując się fantastycznym skokiem na 102,5 m. Tym samym zaliczany jest przed jutrzejszym konkursem na skoczni normalnej do grona ścisłych faworytów, którzy będą tutaj walczyć o olimpijskie medale. Mamy nadzieję, że jutro nasi zawodnicy postarają się o pierwszy medal olimpijski dla reprezentacji Polski. Dziś trybuny pod skocznią w Zhangjiakou zatętniły życiem. Tak się zastanawiam, czy to nie roboty czasem, ale chyba nie. To jednak kibice i to oni ponieśli Piotra Żyłę w kwalifikacjach. 102,5 m było przez chwilę rekordem skoczni i dało Polakowi trzecie miejsce. Najistotniejsze: zrobiłem to, co chciałem. Tak powietrza trochę też było, bo tu dzisiaj tak trochę jest, że czasem jest, czasem nie ma. W loteryjnych warunkach gorzej trafił Kamil Stoch i wylądował na 36. miejscu. Te skoki nie były dzisiaj idealne. Mogą być lepsze, mogą być z większą energią, ale rzeczywiście warunki nie ułatwiały dzisiaj zadania. Konkurs jutro o 12.00 czasu polskiego. Oprócz Stocha i Żyły zobaczymy Dawida Kubackiego i Stefana Hulę. Który z Biało-Czerwonych ma największe szanse włączyć się do walki o medale? Niezmiennie Kamil Stoch. Też trzeba pamiętać, jak Kamil sam oceniał swoje skoki. Mówił, że jest dobrze, do ideału jeszcze trochę brakuje, ale niewątpliwie powstała pewna baza, z której można czerpać. Tę bazę od kilku lat tworzyła Natalia Maliszewska. Niestety jedna z faworytek w wyścigu na 500 m w short tracku nie została dopuszczona do startu. Powodem - koronawirus. Jest całkowicie zdrowa. Tutaj nie ma mowy o tym, że są jakieś objawy. Jeśli jest zakażona, jak można sugerować się testami, to jest to całkowicie bezobjawowe. Ten tydzień to dla Natalii Maliszewskiej prawdziwy thriller. Już po przylocie do Pekinu 30 stycznia u Polki wykryto koronawirusa i skierowano ją na izolację. Zwolnienie z niej miały dać 2 testy negatywne - dzień po dniu. Nadzieja pojawiła się 2 lutego razem z negatywnym testem, ale zgasła nazajutrz - z kolejnym dodatnim. Wydawało się, że szansę na start definitywnie przekreślił pozytywny wynik wczoraj rano czasu polskiego, jednak niespodziewanie Polka wieczorem została zwolniona z izolacji, co znowu dało nadzieję na występ. Jednak poranny test antygenowy dał wynik pozytywny i ostatecznie wykluczył mistrzynię Europy z walki o medale w jej koronnej konkurencji. Wpłynęło to na cały polski zespół. To jest taka sytuacja, którą musimy sami sobie przetrawić. Jedyne, o czym pomyślałam, podjeżdżając do linii startu, to pomyślałam sobie, że to jest dla Natalii. 9 lutego eliminacje na 1000 m - wierzymy, że już z Natalią Maliszewską. Już dziś wieczorem poznamy zwycięzcę III edycji programu "The Voice Senior". Podopieczni Maryli Rodowicz, Alicji Majewskiej, Witolda Paszta i Piotra Cugowskiego będą walczyć o tytuł najlepszego seniorskiego głosu w Polsce. Nie zabraknie muzycznych emocji. Możemy powiedzieć to oficjalnie: zaczynamy finał III edycji "The Voice Senior". To będzie ostateczne muzyczne starcie. Ośmioro finalistów, po dwóch z każdej drużyny, pokaże na scenie swoje wokalne możliwości. Gdyby finaliści stworzyli zespół, to byście nam zabrali publiczność. Dobra rekomendacja. Wśród finalistów jest 62-letnia Grażyna Rutkowska-Kusa. Aleją gwiazd, aleją gwiazd biegniemy... Od 40 lat występuje w toruńskim teatrze "Baj Pomorski". Lecz występ w "The Voice Senior" to zupełnie coś innego - przyznaje. Takiego przeżycia jeszcze nie miałam, takiego stresu, takiej publiczności, przecież wielomilionowa publiczność będzie mnie oglądała, więc ta presja jest ogromna. W trakcie finału emocje też będą ogromne. Witold Paszt może mieć problem, by ukryć łzy, gdy jeden z uczestników zaśpiewa utwór zespołu Vox. Będą momenty wzruszenia i takie, gdy atmosfera w finale programu na chwilę naprawdę stanie się gorąca. Tak Maryla Rodowicz zareagowała na występ jednego z uczestników. Ja mogę tylko powiedzieć: no, Krzysztof, no, Krzysztof... Finał "The Voice Senior" już dziś o 20.00 w TVP 2, a jutro... Żeśmy sobie wymarzyli ten przyjazd na wieś, czyli tę ucieczkę z miasta. ...na kanale TVP Kobieta premiera nowego programu "Po prostu na wieś". Będziemy odkrywać wyjątkowe miejsca na mapie Polski i poznawać niezwykłych ludzi, którzy realizują swoje pasje daleko od miejskiego zgiełku. Premiera jutro o 17.00 w TVP Kobieta. Żegnamy również prof. Jerzego Osiatyńskiego, ekonomistę, ministra finansów w rządzie Hanny Suchockiej. Miał 81 lat. Jerzy Osiatyński był ministrem kierownikiem Centralnego Urzędu Planowania w rządzie Tadeusza Mazowieckiego. Przez 4 kadencje zasiadał w ławach sejmowych. Pełnił funkcję ministra finansów w rządzie Hanny Suchockiej. Był konsultantem Banku Światowego i członkiem Rady Polityki Pieniężnej. Władysław Gołąb - pierwszy w Polsce niewidomy adwokat, działacz społeczny na rzecz osób niewidzących w kraju i na świecie. Dziś spoczął w podwarszawskich Laskach. W miejscu, któremu poświęcił całe swoje życie. Władysław Gołąb wzrok stracił w czasie wojny. Pod koniec lat 40. trafił do podwarszawskich Lasek. Zachęcony osobiście przez bł. matkę Elżbietę Różę Czacką do kontynuowania jej dzieła zaangażował się w nie na kolejne 70 lat swego życia. Był wiceprezydentem Międzynarodowego kongresu Ociemniałych i prezesem Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi w Laskach. Zmarł w środę w wieku 91 lat. Poeta, dramaturg, eseista i krytyk literacki Jarosław Marek Rymkiewicz zmarł w czwartek w wieku 86 lat. Wielokrotnie odznaczany i nagradzany, miał ogromny wpływ na współczesną polską kulturę. Wielki Polak i wielki poeta. Natchniony eseista, który pięknie i mądrze pisał o Polsce, o Polakach, o polskiej duszy. Trudno mi porównać stratę, jaką poniosła Polska literatura. To jest coś podobnego do dnia, kiedy dowiedzieliśmy się o tym, że zmarł Zbigniew Herbert. To jest odejście giganta. Odważny, bezkompromisowy w głoszeniu prawdy o Polsce. Sam chciał być zapamiętany jako poeta. Chciałem poezji, która byłaby dalszym ciągiem czegoś, dalszym ciągiem polskiej tradycji poetyckiej. Pisał o polskiej historii i polskich bohaterach, o powstańcach warszawskich, o poetach. Widział potrzebę wieszczy. Wieszczy, którzy bardzo mocno złączyli się z historią Polski i których potrzebę cały czas dostrzegał. Chciał być tym wieszczem. Pierwszy tomik wierszy - "Konwencje" - wydał w 1957 roku. W jego dorobku artystycznym znalazły się także m.in. "Zachód Słońca w Milanówku", "Dwór nad Narwią" czy wystawiane na deskach teatralnych dramaty: "Ułani", "Porwanie Europy". Wielki poeta, wielki Polak, potrafiący godzić polski romantyzm z tym, co jest aktualne, co bieżące. Imponująca postać z gatunku takich humanistów, jakich już w Polsce się nie widuje. Pisarz obsypany nagrodami - Laureat literackiej "Nike", Nagrody imienia Józefa Mackiewicza, Nagrody imienia Lecha Kaczyńskiego. Był także laureatem Nagrody Mediów Publicznych w kategorii "Słowo". Odznaczony Złotym Medalem Zasłużony Kulturze Gloria Artis. To wielka strata dla polskiej kultury, ale i dla Polski, w naszym kraju. Są tacy, którzy pisząc, tworzą mit. To jest najwyższy stopień twórczości. Najwyższy stopień literatury. bo Jarosław Marek Rymkiewicz był wzorcem polskiego inteligenta, intelektualisty, był człowiekiem bezkompromisowym. Nie bał się mówić o trudnych sprawach takich jak katastrofa Smoleńska, która jego zdaniem podzieliła naród. Po tragicznej śmierci prezydenta Lecha Kaczyńskiego wsparł jego brata przed wyborami. Wielki poeta i odważny człowiek, bardzo odważny. Mogąc być pieszczochem salonu, gdzie zdobywał bez trudu zaszczyty, wybrał prawdę, wybrał ścieżkę zdecydowanie trudniejszą. Nie szedł na literackie kompromisy nawet w czasach komunizmu, nawet za cenę własnego bezpieczeństwa. Cała działalność, twórczość Jarosława Marka Rymkiewicza była spełnieniem właśnie tych postulatów elitarności, tej wielkiej roli poezji i literatury dla całego narodu. Poeta niezłomny, patriota. Takim go zapamiętamy. Koniec istnieje tylko z naszej biednej, niedoskonałej, ludzkiej perspektywy. Wybitny poeta, eseista i dramaturg. W upamiętnienie artysty włącza się Telewizja Polska. Dziś dokument "Rymkiewicz. Historia i metafizyka" o 20.00 w TVP Kultura, a o 21.00 w TVP Info. Na "Gościa Wiadomości" z napisami zapraszamy do kanału TVP Info. Unijne kraje szukają sposobów na zatrzymanie rosnących cen. Na "Gościa Wiadomości" z napisami zapraszamy do kanału TVP Info.