Działka do zwrotu - KOWR odzyska kluczowy dla projektu CPK grunt za cenę pierwokupu. Przed decyzją - czy za kilkanaście godzin Ziobro straci immunitet? Finisz marszałka - jak kończy polityk Hołownia? Jest porozumienie KOWR-u z właścicielem gruntów, 160 hektarów ważnych dla budowy CPK zostanie odsprzedane po cenie zakupu. Tak się ta historia kończy, a działka spod Zabłotni wraca do Skarbu Państwa. Pracuje prokuratura, bo nawet w PiS czują przykry zapach szwindlu, a to ludzie PiS-u zrobili ten aferalny interes. Można powiedzieć, że sprawa zatoczyła koło szerokie jak szprychy w CPK i tylko zdaniem niektórych zataczała stanowczo za długo. Żeby nie było wątpliwości. To porozumienie, które kończy zawirowania wokół działki koło Zabłotni, pod Grodziskiem Mazowieckim. Teren kupiony 2 lata temu przez Piotra Wielgomasa wróci w ręce państwa. Bez dodatkowych kosztów. Pan Piotr rezygnuje z wszelkich roszczeń co do nakładów, zatem tylko i wyłącznie zwrot nieruchomości za cenę pierwotnego zakupu. Czyli za niespełna 23 mln zł. A działka mogła wielokrotnie zyskać na wartości. W pobliżu powstanie Centralny Port Komunikacyjny, teren ma przeciąć kolej dużych prędkości. Planowana jest też budowa centrum logistycznego. To strategiczna działka. Stąd ważne i wciąż aktualne pytanie: dlaczego pozwolono na jej sprzedaż? Kontrola jest prowadzona, bo dałem 2 tygodnie - tyle, ile trwał dokładnie trzeci rząd premiera Morawieckiego. To nieprzypadkowe nawiązanie do schyłku rządów Zjednoczonej Prawicy. Działkę sprzedano tuż po zaprzysiężeniu tego dwutygodniowego gabinetu Mateusza Morawieckiego. Czyli tuż przed zmianą władzy. Trzeba wyjaśnić, kto jaką decyzję podjął, kto za tą decyzję stał, kto z kim się spotykał, i sprawdzić, czy tam nie było przekroczenia uprawnień. Ten, co to podpisał, był albo idiotą, albo korzystał z jakichś dóbr. Mocne słowa z ust polityka PiS wobec partyjnych kolegów, bo transakcję dopinano, gdy ministrem rolnictwa był Robert Telus, a jego zastępcą Rafał Romanowski. Obaj pojawili się dziś w siedzibie PiS przy Nowogrodzkiej, by przedstawić swoją wersję wydarzeń. Przed partyjną komisją stanął też Marcin Horała, pełnomocnik do spraw CPK w rządzie PiS. Jeżeli ktokolwiek, okaże się, że jest osobiście odpowiedzialny, że można mu przypisać działanie w złej wierze, złej woli, to poniesie konsekwencje. Ta komisja bardzo rzetelnie się ze wszystkim zapozna, ale też dokona czegoś, co zawsze powinno być dokonywane, czyli wysłuchania również tych, którzy są stawiani pod pewnym zarzutami. O karze zdecyduje Jarosław Kaczyński. Najostrzejsza to wyrzucenie z partii. Konsekwencje dla polityków PiS jednak mogą być poważniejsze, bo sprawę działki bada prokuratura. Trzeba wyjaśnić wszystko do spodu, to jest zbyt poważna historia. I za czasów Horały i Telusa to wyjaśnić, ale także, nie ukrywajmy, za naszych czasów. Bo afera wybuchła w zeszłym tygodniu po artykule Wirtualnej Polski. A nowe władze CPK i KOWR o sprawie działki dowiedziały się dużo wcześniej. W tej sprawie mamy do czynienia nawet nie z 2-letnim zaniechaniem, ale celowym działaniem. Dzisiaj się skupiamy na tym, czy później czy wcześniej powinno to być zrobione, ale musimy ciągle zadawać pytanie - dlaczego ta działka w ogóle została sprzedana. Kiedy została sprzedana działka? Na początku grudnia 2023 roku. Kto wtedy rządził? PiS. I zdaniem rządzących można mówić co najwyżej o opieszałym sprzątaniu bałaganu stworzonego przez PiS. Za co zwolniono już kilku dyrektorów KOWR-u. Szef instytucji na razie zachował stanowisko. Jutro o 16.00 wszystko będzie jasne, ale na razie w polskiej polityce supozycje i domysły - stawi się, czy nie? Sejmowa komisja regulaminowa rozważy sprawę immunitetu Zbigniewa Ziobry, a ten na razie poza krajem. Chyba, bo nawet jego partyjni koledzy - jak twierdzą - nie wiedzą, gdzie jest, ale z grubsza wiedzą, co powinien zrobić i dlaczego. Na co wystarczy odwagi, a na co wystarczy choroba? Tu Zbigniew Ziobro zaszczycił obecnością jedynie w formie pikselowej - na ekranie telewizora. Pan odpowiada za posłów klubu PiS. Gdzie jest Zbigniew Ziobro? To nowa metoda polityków PiS-u. Aha. Nie odpowiedzą państwo na pytanie. Ucieczka od pytań. Dosłownie. Pytamy dalej: gdzie jest były minister? A gdzie jest Donald Tusk? W Kancelarii Premiera pewnie. Nie wiadomo, gdzie jest Zbigniew Ziobro, ale wiadomo, gdzie powinien być. Tu, na posiedzeniu Sejmu - ale go nie ma. Jest chwilę przed południem. Czy Zbigniew Ziobro dostarczył usprawiedliwienie? Na ten moment żadna korespondencja od pana posła nie wpłynęła. Choć na usprawiedliwienie nieobecności Ziobro formalnie ma jeszcze czas. I gdy wszyscy go szukają, politycy PiS-u prześcigają się w pomysłach, dlaczego Ziobro nie powinien trafić do aresztu. Była europosłanka PiS-u, a dziś doradczyni prezydenta, pisze, że Ziobrę będą chcieli zabić, że mafie na to tylko czekają, że już znaleźli wykonawców planów. Jarosław Kaczyński też mówi o śmierci. Z powodu choroby. To jest równoznaczne z wyrokiem śmierci. Po tej operacji, którą przeszedł. Pan minister musi mieć specjalną dietę i on musi mieć specjalne warunki, żeby przeżyć. Raz pan Zbigniew Ziobro jest w stanie jechać na Węgry, w sposób niezwykle energetyczny udzielać wywiadów, a później jest tak ciężko chory, że nie może przyjść do Sejmu i opowiedzieć się w swojej sprawie. Polityczny trupizm PiS-u. A członkowie komisji śledczej ds. Pegasusa przypominają. Ja to przerabiałem. Komisja śledcza - łóżko szpitalne, komisja śledcza - kroplówka. Przypominają, w jakiej był formie pod koniec września, na przesłuchaniu przed komisją. Przed komisją śledczą dysponował fenomenalną formą przez wiele godzin. Po miesiącach śledztw prokuratura zebrała obszerny materiał dowodowy. Ziobrze chce postawić 26 zarzutów. W tym ten najpoważniejszy: kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą. A to mocne wspomnienie tego, co Ziobro robił, od wicemarszałka z lewicy. Zdaniem prokuratury zorganizowana grupa przestępcza decydowała o tym, na co i gdzie trafiały pieniądze w założeniu przeznaczone na ofiary przestępstw. Palcem wskazywano, kto ma dostać pieniądze, wiemy po co, aby wykorzystać je do celów politycznych. I są na to dowody - choćby taśmy ujawnione przez skruszonego urzędnika. Były minister sprawiedliwości oburza się w internecie, że grozi mu 25 lat więzienia. Pisze o wozach strażackich, sprzęcie ratującym życie i remoncie prokuratury, ale nie wspomina o ręcznym sterowaniu Funduszem Sprawiedliwości. I traktowaniu publicznych pieniędzy jak partyjnej skarbonki. Pieniądze szły do kilkunastu tysięcy jednostek. A najwięcej tam, gdzie wy akurat kandydowaliście. Przedstawiciele Suwerennej Polski kandydowali we wszystkich okręgach, więc to taka jest bajka, którą się dobrze sprzedaje. Pan wręczał jakiś czek? A pan nie widzi, ja nawet garnitur mam z Funduszu Sprawiedliwości. Jeśli Zbigniew Ziobro ma jeszcze wątpliwości, jak się zachować, to warto przypomnieć, co sam mówił. Wobec prawa wszyscy powinni być równi. Niezależnie od tego, czy ktoś jest parlamentarzystą, prokuratorem, sędzią. Sejmowa komisja regulaminowa w sprawie Ziobry zbierze się jutro, po południu. To jest program "19.30", za chwilę ostatnie takie posiedzenie marszałka Hołowni, a potem także... Obrzydliwy szantaż. W sposób podstępny uzyskiwali materiał ukazujący ich części intymne. Pokrzywdzeni stracili około 140 tys. zł. Zatrzymanym grozi 10 lat więzienia. Zastosowane zostały środki zapobiegawcze w postaci dozoru policji, poręczeń majątkowych i zakazu opuszczenia kraju. Zrobię wszystko, żeby zmiana marszałka Sejmu dokonała się jak najpłynniej i jak najspokojniej - mówi Szymon Hołownia, dziś jeszcze marszałek Sejmu. Nie bardzo wiadomo, dlaczego miałoby być inaczej, bo rzecz ma się dokonać w koalicji i w zgodzie z koalicyjną umową, ale też Sejm pamięta, że Szymon Hołownia już stawiał warunki oddania marszałkowskiej laski. Jaka była jego droga od Sejmfliksa do kandydata z promocji za 4,99? "Ostatni raz, ta ostatnia niedziela". Dla Szymona Hołowni to posiedzenie Sejmu... Wiele wskazuje na to, że ostatni raz to zrobię. ...jest pożegnaniem z funkcją marszałka. Mamy sytuacje, w której możemy powiedzieć, że Sejm stał się atrakcyjnym miejscem dla obywatela, skończyło się robienie polityki na korytarzach. Bo jeszcze 2 lata temu Sejm wyglądał tak. Barierki, słynne kotary uniemożliwiające dziennikarzom sprawdzenie, kto odwiedza ówczesnego marszałka Kuchcińskiego, czy nocne głosowania - to już historia. Przywrócił demokratyczne standardy i przywrócił standardy, które powinny tutaj w Sejmie funkcjonować. Do tej pory na posiedzeniach plenarnych procedowanych było 38 projektów ustaw zgłoszonych przez opozycję. Dla porównania w całej poprzedniej kadencji takich projektów było zaledwie 8. To, co jest miłą odmianą od wcześniejszych marszałków, to jest brak jakiejś takiej zapiekłości i wrogości w zwykłych międzyludzkich kontaktach. Barwna postać, ale z tą barwnością przesadzał. Ale tą barwnością na początku marszałkowania Szymon Hołownia zapewnił sobie popularność. Sejmflix oglądała cała Polska, nawet w salach kinowych. Cudowny człowiek, cudowny marszałek, fantastyczny kolega. Ale po roku coś się popsuło. W styczniu 2024 roku Szymon Hołownia był liderem zaufania. Później to zaufanie znacznie spadło, aż ostatecznie dziś według sondażu zamyka ten ranking. No to były błędy, za które się płaci. Wymieniają koalicjanci. Pierwszy poważny kryzys wizerunkowy Szymon Hołownia zaliczył rok temu. Wtedy Newsweek opublikował artykuł, że miał być na liście studentów Collegium Humanum. Uczelni, która miała fałszować dyplomy na masową skalę. Przypomnijmy, że druga osoba w państwie nie ma wykształcenia wyższego. To może dlatego była ta afera z Collegium Humanum, żeby ten dyplom uzyskać. Ale ta afera była rozdmuchana przez media. Marszałek tłumaczył się, że nigdy nie był studentem tej uczelni. W lipcu doszła kolejna afera. Tym razem Hołownia odwiedził w późnych godzinach wieczornych w prywatnym mieszkaniu europosła PiS Adama Bielana. W spotkaniu uczestniczył też Jarosław Kaczyński. Niektórzy politycy koalicji rządzącej mówili wprost - to mogła być zdrada w koalicji. Nikt niczego nie knuł, a gdyby knuł, to dzisiaj mielibyśmy w Polsce inną większość. Sam poległ w wyborach prezydenckich, a chwilę później padły te słowa. Według samego marszałka te słowa to taka publicystyka. Według polityków PiS druga osoba w państwie miała być przekonywana przez swoich koalicjantów, aby nie dopuścić do zaprzysiężenia Karola Nawrockiego. Przekonywany, szantażowany wręcz. Więc myślę, że ta nagonka jest rezultatem, że oparł się szantażowi. Absolutnie nikt pana marszałka do tego nie przekonywał. Marszałek był w październiku wezwany do prokuratury na przesłuchanie. Na kolejne, kilka dni temu, nie przyszedł. W tym czasie przebywał w stolicy Etiopii. Tam też walczył o poparcie. Chciałby zostać wysokim komisarzem ONZ do spraw uchodźców. Polityka to długi marsz. To wzloty i upadki, pewna konsekwencja, Szymon Hołownia na pierwszym wirażu jako sprinter z tego długiego marszu wypada i to jest jego decyzja, jego wybór. Dziękuję państwu, uwielbiam mieć z państwem ostatnie początki i je z państwem kończyć. Nowy marszałek zostanie wybrany na kolejnym posiedzeniu. 13 listopada Szymon Hołownia zrezygnuje z funkcji marszałka Sejmu. Według umowy koalicyjnej zastąpi go Włodzimierz Czarzasty z Lewicy i to jego nazwisko najpewniej pojawi się na tych drzwiach. Rozmowy obu polityków w tej sprawie już się rozpoczęły. Na tę decyzję czekali kredytobiorcy. Rada Polityki Pieniężnej zdecydowała o obniżeniu wszystkich stóp procentowych NBP o 25 punktów bazowych. To czwarte z rzędu i piąte w tym roku cięcie stóp. Stopa referencyjna NBP wynosi teraz 4,25%. Od stycznia spadła o łącznie 150 punktów bazowych. Decyzja Rady Polityki Pieniężnej o obniżeniu stóp jest wynikiem systematycznie spadającej inflacji. W październiku wyniosła ona 2,8%. Internetowe znajomości. Idą czasem tak daleko, że od banalnych serdeczności dochodzą do intymności, która sfotografowana może się przerodzić z osobistej radości w publiczny koszmar. Policjanci z Lublina zatrzymali 3 osoby szantażujące kobiety groźbą upublicznienia takich zdjęć. Są dziesiątki poszkodowanych. Byli kuszeni przez roznegliżowane kobiety. Z pozoru niewinna rozmowa na internetowym komunikatorze szybko zamieniała się w niebezpieczną grę. Kobiety zachęcały mężczyzn, by również zdjęli ubrania - w momencie rejestracji materiału zaczynały się problemy. W sposób podstępny uzyskiwali materiał ukazujący ich części intymne. Przerywali taką rozmowę. Zaczynali szantaż. Żądali konkretnych kwot pieniędzy, które były wpłacane na konta sprawców. Pieniądze albo publikacja i wstyd. W sumie ponad 70 pokrzywdzonych. Ci mężczyźni transferowali pieniadze na roznego rodzaju konta. W ten sposób pokrzywdzeni stracili około 140 tys. zł. Funkcjonariusze z Lublina zatrzymali 3 mężczyzn podejrzanych o pranie pieniędzy. Grozi im nawet do 10 lat więzienia. Śledztwo trwało ponad rok i wszystko wskazuje na to, że zatrzymanych może być więcej. Jest to czyn z artykułu 299. Kodeksu karnego, zagrożony karą pozbiawienia wolności do lat 10. To niestety nie jedyny przypadek tego typu przestępstw. Ofiarą sextortion z udziałem osoby publicznej padł młody mężczyzna z województwa podlaskiego. Jego intymne zdjęcia, wykonane ukradkiem podczas zabawy, trafiły prosto do jego matki. Szantaż dotyczył próby zmuszenia do składania fałszywych zeznań w sądzie. My się kolegowaliśmy przez 1,5 roku. Widywaliśmy się bardzo często. Trochę to zabolało nie będę ukrywał, bo jednak taka bliska osoba dla korzyści majątkowych potrafi zrobić taką rzecz. Bardzo chciałam, żeby zeznawał tak jak chce. Takie historie zostawiają trwały ślad. Ofiary często zwlekają ze zgłoszeniem sprawy na policję. Wstydzą się, bo czują się winne. Ale to nie one powinny się wstydzić. Wstydzić powinien się agresor. Są na to paragrafy, więc jeśli doswiadczamy takiej sytuacji, po pierwsze robimy screeny, po drugie nie spełniamy żądań i zgłaszamy to jak najszybciej do odpowiedniej instytucji. Idziemy na policję. Warto mieć kogoś, kto może być tym wsparciem i warto wiedzieć np. o naszej antyprzemocowej linii pomocy sexed.pl. My jesteśmy czynni codziennie od 10.00 do 22.00 pod numerem 727 720 020. Służby apelują: zachowujmy ostrożność w kontaktach online, nie udostępniajmy intymnych materiałów nawet osobom, którym ufamy. Bo w świecie, w którym nic nie ginie, sekunda zaufania może kosztować setki tys. złotych i spokój na lata. Unijne ambicje klimatyczne to nadal aktualny plan, ale polski głos w negocjacjach został wysłuchany. ETS2 - system opłat za emisję wejdzie w życie z rocznym opóźnieniem. Z Brukseli, Dorota Bawołek. Negocjacje nowego prawa klimatycznego w tym budynku trwały 24 godziny i choć nie udało się zablokować unijnych ambicji, to Polska wprowadziła do przepisów rozwiązania, które sprawią, że ich realizacja będzie mniej bolesna dla naszej gospodarki. Firmy z transportu drogowego i obywatele ogrzewający domy paliwami kopalnymi, wzrost cen odczują co najmniej rok później niż zakładano, bo tzw. ETS2, czyli system handlu emisjami ma zacząć obowiązywać dopiero w 2028 r. Jak obiecaliśmy, tak zrobiliśmy. Chcemy - i żeby to jasno wybrzmiało - wykorzystać ten czas na efektywną zmianę i likwidacje kopciuchów. To nie znaczy też, że spowalniamy, absolutnie nie, nie planujemy spowalniać. Mało tego, program Czyste powietrze stanął na nogi, będziemy tylko przyspieszać. Z obowiązku redukcji CO2 dzięki zabiegom Polski ma być zwolniony przemysł zbrojeniowy, a Komisja Europejska już w 2029 r. dokonując rewizji przy wykorzystaniu klauzuli zaproponowanej przez polskiego premiera, będzie mogła obniżyć cel klimatyczny, jeśli uzna, że powoduje on zbyt duży wzrost cen energii i za mocno uderza w unijną gospodarkę. Donaldzie Trump, wiem, że to oglądasz, zrób głośniej - to Zharan Mamdani, nowo wybrany burmistrz Nowego Jorku do prezydenta. Chciał, by Donald Trump wsłuchał w polityczne echo, jakie przetoczyło się przez Stany w wyborach lokalnych. Demokrata i socjalista, wyznawca Islamu, urodzony w Ugandzie, będzie rządził jednym z największych miast Ameryki, ale to nie jedyny sukces Demokratów i nie jedyny ból głowy Trumpa. Stolica kapitalizmu wybrała socjalistę na burmistrza. I tu nikt nie ma wątpliwości, także sam Mamdani, że jego zwycięstwo jest wynikiem niezrealizowanych obietnic przez rodzimego nowojorczyka Donalda Trumpa. A więc Donaldzie Trumpie, wiem, że to oglądasz mam dla ciebie 2 słowa: podkręć głośność. Trump rok temu w kampanii wyborczej zapowiedział obniżenie kosztów życia. A przez wprowadzone cła ceny tylko rosną. Trump mówił o deportacjach kryminalnych imigrantów, a tymczasem odsyłani są wszyscy. Imigrantem jest Mamdani. Amerykańskie obywatelstwo otrzymał dopiero 7 lat temu. Bo jeśli ktokolwiek potrafi pokazać narodowi zdradzonemu przez Donalda Trumpa, jak go pokonać, to właśnie miasto, które go ukształtowało. A jeśli jest jakikolwiek sposób, by przerazić despotę, to poprzez zniszczenie warunków, które pozwoliły mu zdobyć władzę. Mamdani ogłosił po zwycięstwie koniec wyzysku pracowników przez miliarderów. W kampanii także kandydat Partii Republikańskiej mówił o wszechwładzy finansjery z Wall Street. Miliarderzy, zostańcie w domach. Wy zawsze źle wybieracie. Jedynie Donald Trump i kandydat, którego poparł, Andrew Cuomo, byli obrońcami status quo. Republikanie przegrali także wybory gubernatora Wirginii i New Jersey. W obu stanach przewaga demokratycznych kandydatek nad rywalami była bardzo wysoka. Nie zmienił się rozkład głosów miasto-wieś. W obu stanach w miastach - zaznaczonych na niebiesko - głosowali liberalnie, a na wsiach - na czerwono - konserwatywnie. Obecnie nasza wolność i dobrobyt wydają się być zagrożone. Gubernatorzy nigdy nie byli tak ważni jak dziś. Prezydent Trump skomentował wybory zaraz po zamknięciu lokali wyborczych. Odciął się od porażki Republikanów. Stwierdził, że jego nazwiska na kartach do głosowania nie było. Przegrane wybory w Nowym Jorku mogą okazać się za chwilę najmniejszym problemem dla prezydenta. Sąd Najwyższy rozpoczął właśnie rozprawę w sprawie zgodności z konstytucją wprowadzonych przez niego ceł, w tym na UE. Jeśli sędziowie zakwestionują podstawę prawną, na którą się powołał, flagowy projekt administracji Trumpa upadnie. Słowacja planuje odstrzał niedźwiedzi i plan całkiem dobrze idzie, bo z zaplanowanych 350, połowę już odstrzelono. Władze tłumaczą, że tak odpowiadają na społeczne zapotrzebowanie. Protestuje polski Greenpeace, bo zdaniem aktywistów nie dotrzymano unijnych procedur, a poza tym, odstrzał grozi także polskiej populacji. 350 niedźwiedzi ma zginąć - taką decyzję rząd Słowacji podjął w kwietniu. Do tej pory zabito 180 zwierząt. Władze słowackiego ministerstwa środowiska są blisko powiązane z myśliwymi. Sekretarz stanu Filip Kuffa jest myśliwym. Oficjalny powód zabijania to duża populacja zwierząt, ale wiemy, że to nieprawda. Po tym, jak niedźwiedź zabił mężczyznę, słowacki rząd pozwolił na odstrzał dorosłych niedźwiedzi, a nawet matek z młodymi. Składamy skargę dzisiaj do komisji i apelujemy, by komisja dzisiaj jak najszybciej zatrzymała rzeź niedźwiedzi w Słowacji. Zdaniem Greenpeace, to oznacza także zabijanie polskich zwierząt. Wydano zgody na odstrzał aż 76 niedźwiedzi na terenach graniczących z Polską, polskie niedźwiedzie nie znają granic. Można je skutecznie odstraszać i monitorować. Takie rozwiązania wprowadza polskie Ministerstwo Klimatu i Środowiska. Jego szefowa pisała też do szefa słowackiego resortu środowiska, by do niedźwiedzi nie strzelać w strefie granicznej. Jednak odpowiedzi w tej sprawie nie było. To są osobniki które migrują, to mogą być nasze niedzwiedzie, które chwilowo przekroczyły granicę, to też może sprawiać, że te niedźwiedzie będą uciekać do Polski. Populacja rośnie, niedźwiedź czuje się u nas dobrze i bezpiecznie. My, jako Lasy Państwowe, jesteśmy dla niego doskonałą stołówką. Innego zdania są jednak ekolodzy, którzy narzekają, że w Polsce nadal wycina się za dużo lasów. Szczególnie w Bieszczadach, gdzie żyją niedźwiedzie. Mimo konkretnych obietnic rządu Donalda Tuska nadal tam nie wstrzymano tych wycinek, to są rzeczy, które rząd może zrobić, by lepiej chronić te niedźwiedzie. A polscy turyści pytani o strzelanie do misiów nie mają wątpliwości. To jest ich dom w końcu przecież, ludzie są przybyszami. Wczoraj od Mazowsza po Świętokrzyskie, od Pińczowa po stolicę, gdzieś około 17.00, mknąca po niebie kula ognia rozdzwoniła telefony służb. Widok spektakularny, ale trochę niepokojący, podobnie jak jasne punkty uchwycone na zdjęciach w całym kraju, więc ludzie pytali. Zagadka ma raczej mało sensacyjne wyjaśnienie: wojskowe flary i bolid, czyli niewielka, rozpalona w atmosferze skała. Tajemnicze światła nad Warszawą. Nie mniej tajemnicze w Świętokrzyskiem. W rejon na południe od Kielc, gdzie widziane były świetlne obiekty, wojsko wysłało śmigłowiec. Bo Polska Agencja Żeglugi Powietrznej zgłosiła "podejrzenie zdarzenia lotniczego". Ta sprawa wczoraj w Kielcach, w której brał udział śmigłowiec wojskowy jest wyjaśniana. Niemal dwuipółgodzinne czynności z użyciem śmigłowca nie potwierdziły wystąpienia jakiegokolwiek incydentu lotniczego. W sprawie niezwykłych świateł do służb dzwonili zaniepokojeni mieszkańcy. Pierwsze zgłoszenie dotarło do nas po godzinie 17.00 z terenu powiatu pińczowskiego. W jego treści jedna z mieszkanek informowała nas, że widziała jakiś obiekt przelatujący na niebie i prawdopodobnie spadł. Policjanci przeczesali teren i uspokajają. W wyniku tych poszukiwań nie napotkaliśmy żadnego obiektu, który mógł spaść. Nie stwierdziliśmy żadnych uszkodzeń, czy to w infrastrukturze, czy w jakimkolwiek innym miejscu. Z odpowiedzią spieszy nauka. To widowiskowe Taurydy Południowe - szczyt aktywności tego roju meteorów przypada właśnie teraz. Nie są tak liczne jak Perseidy latem, za to bardzo jasne. A spektakularne bolidy wolno przemierzają niebo. Stosunkowo wolno, bo ich prędkość to ok. ponad 20 km/s. A to z kolei zaobserwowali mieszkańcy okolic Warszawy. W mediach społecznościowych zaroiło się od nagrań i komentarzy na temat rzekomego pochodzenia zjawiska - od rosyjskich dronów, po pozaziemską cywilizację. Okazało się, że to testy wojskowych flar na poligonie w Zielonce. Tyle że bez uprzedzenia. W dobie zagrożeń hybrydowych, niespodziewane zjawiska mogą wywoływać obawy i domysły. O tych niedawnych ćwiczeniach służb w stolicy informował wcześniej alert RCB, dlatego obyło się bez niepotrzebnego strachu. Mięśniowy, stożkowaty organ, centralny element układu krwionośnego, pompujący krew w celu dostarczenia tlenu i składników odżywczych do całego organizmu. Za tym rzeczowym chłodem definicji jest cała góra emocji, od radości, że bije, po rozpacz, że przestało. Sztucznego nie ma, ale umiemy je przeszczepiać. Uczymy się tego od 40 lat i to jest historia przywróconych do życia. To był lot na wagę życia. Od momentu zatrzymania serca przeszczep musi być wykonany w ciągu 4 do maksymalnie 6 godzin. Dlatego do transportu zaangażowano policyjnych lotników. Dzięki temu w ciągu godziny serce dotarło z Krakowa do pacjenta we Wrocławiu. Narząd leci do tego biorcy, który jest najpilniejszy. Beata Żyła-Omozik też jest na liście oczekujących. W ostatnich tygodniach jej stan się pogorszył na tyle, że został tylko przeszczep. Żeby żyć normalnie, jakoś tak, nie mówię, że jak zdrowi ludzie, ale po prostu żeby jeszcze pożyć. Do 14-letniej Oliwii serce dotarło aż z Kłajpedy. Było coraz gorzej, była obawa, czy doczekamy tego przeszczepu, tym bardziej, że tych serc dla dzieci jest po prostu mniej. Podróż zajęła transplantologom aż 8 godzin. Udało się dzięki zastosowaniu Organ Care System, w uproszczeniu nazywanemu sercem w pudełku. Wykonaliśmy 7 pobrań z tym urządzeniem do tej pory, mamy od ministerstwa pieniądze na 12 kolejnych. Rozmawialiśmy z Oliwią w styczniu, po operacji, wtedy z trudem się poruszała, dziś wróciła do swoich przyjaciół i do pełni sił. Jestem szczęśliwa, że jestem już zdrowa. To cuda, które są możliwe dzięki postępowi medycyny. A zaczęło się od tej operacji w Zabrzu, dokładnie 40 lat temu zespół prof. Religi wykonał pierwszy udany przeszczep serca. Idee fixe jego były sztuczna lewa komora i transplantacja, o której mówił, że musi stać się normalnym zabiegiem operacyjnym, dostępnym dla wszystkich ludzi w Polsce, nie tylko w Zabrzu, nie tylko w Krakowie, ale w innych miejscach. I tak się stało. Tylko w tym roku wykonano 150 takich zabiegów. Dominika Kruk przeszła przeszczep serca i nerek półtora roku temu. Trzeba wierzyć, że się uda. Takie historie dają nadzieję też innym chorym, takim jak dwuletnia Basia. Od maja czeka na przeszczep w Warszawskim Szpitalu Uniwersyteckim. Wtedy będzie miała szansę wyjść do domu, będziemy mieli szansę być razem. Za chwilę "Pytanie dnia", gościem Aleksandry Pawlickiej jest Piotr Zgorzelski, wicemarszałek Sejmu. Do zobaczenia.