Dwa zarzuty - prokuratura chce aresztu dla drogowego zabójcy. Ostatnia formalność - Kongres zatwierdza wynik amerykańskich wyborów. Niebawem finał - wielka orkiestra Jurka Owsiaka szykuje się do grania. "19.30", dobry wieczór. Przyznał się do winy i może zostać aresztowany. Wnioskuje o to prokuratura. Zatrzymany wczoraj Andrzej K. przejechał w piątek na pasach 14-letniego chłopca i uciekł z miejsca wypadku, zostawiając umierające dziecko. Potwierdziła się też informacja o tym, że kierujący busem miał zakaz prowadzenia pojazdów i był wcześniej karany między innymi za posiadanie środków odurzających. Na miejscu tragedii na warszawskiej Woli wciąż palą się znicze. To tutaj w piątkowe popołudnie furgonetka kierowana przez 43-letniego mężczyznę potrąciła 14-latka na pasach. Kierowca uciekł, a chłopiec zmarł w szpitalu. Po ponad dobie poszukiwań policjanci schwytali Andrzeja K., który w momencie zatrzymania miał dwa promile alkoholu we krwi. Mężczyzna jest już znany wymiarowi sprawiedliwości. Był uprzednio karany za posiadanie środków odurzających, był karany za pomoc w nielegalnym przekraczaniu granicy cudzoziemcom. Dziś usłyszał zarzuty spowodowania śmiertelnego wypadku w ruchu drogowym powiązanego z ucieczką z miejsca zdarzenia oraz naruszenie zakazu prowadzenia pojazdów, który miał od prawie dwóch lat. Ostatnio pracował jako kurier. Czy wiemy, jaka była jego forma zatrudnienia? - Na chwilę obecną nie wiemy, jaka to była forma zatrudnienia. To też jest dla nas dość istotne. Zależy nam na ustaleniu, jaki był jego zakres obowiązków. Prokuratura złożyła wniosek o tymczasowy areszt, który jutro zostanie rozpatrzony przez sąd. Mężczyźnie grozi nawet do 20 lat więzienia. Wciąż nie wiadomo, jak to się stało, że kierowca, który tutaj doprowadził do śmiertelnego wypadku, pełnił usługi kurierskie bez prawa jazdy. Wiadomo za to, że potrzebne są zmiany, o które pracodawcy apelują już od dawna. Może się zdarzyć sytuacja taka, że kierowca zatrudniony będzie miał te uprawnienia, ale po jakiś zdarzeniach, które miały miejsce, utraci to prawo jazdy i ten pracodawca nawet nie będzie wiedział o tym. Teoretycznie kierowca powinien sam o tym poinformować przełożonych. Teoretycznie firma może sprawdzić w systemie ewidencji kierowców. W praktyce jednak nie jest to takie proste. Jeżeli zatrudniam na przykład tysiąc kierowców i proszę sobie wyobrazić, że codziennie będę tysiąc kierowców, codziennie wpisywali, klikali i sprawdzali. Z kolei możliwości sprawdzania kierowców przez służby są też ograniczone. Sytuacja kadrowa w policji w tej chwili nie jest najlepsza i ilość kontroli, możliwości sprawdzenia, wyłapania tego typu kierowców jest ograniczona. Ale z drugiej strony też i przepisy, wiemy, że rząd pracuje w tym momencie nad zmianą Kodeksu karnego. Wspólny projekt ministerstwa infrastruktury, sprawiedliwości oraz spraw wewnętrznych i administracji zaostrzający kary wobec drogowych recydywistów ma trafić do sejmu najpóźniej w marcu. Najbardziej zaostrzają się przepisy właśnie dla sprawców jadących na zakazie sądowym, każda osoba będzie się musiała liczyć z tym, że przede wszystkim nie uniknie kary więzienia. Liczy się nie tylko wymiar kary, ale też nieuchronność jej stosowania. Orszaki Trzech Króli przeszły dziś przez Polskę. Od Warszawy poprzez setki miast pod hasłem "Kłaniajcie się królowie" uczestnicy w barwnych korowodach świętowali uroczystość Objawienia Pańskiego, jednego z najstarszych świąt Kościoła katolickiego. Podczas gdy Kościół prawosławny obchodzi Wigilię, dzisiejsze święto w taki kolorowy i radosny sposób kończy okres Bożego Narodzenia. To jedne z największych jasełek na świecie. Ulicami ponad 900 miast w kraju i za granicą przeszły Orszaki Trzech Króli. W Warszawie na czele gwiazdor, za nim kolędnicy, była Święta Rodzina, Anioł i oczywiście Trzej Królowie. Uczestników przywitał metropolita warszawski. Życzę wam wszystkim pięknego przeżycia dzisiejszego święta, idźmy Traktem Królewskim, który dzisiaj staje się traktem Jezusa, naszego Pana i Króla. Orszaki Trzech Króli organizowane są w Polsce od 16 lat. To jest mój któryś orszak już, bardzo mi się podoba, czuję się tu bardzo rodzinnie, bardzo świątecznie, usłyszałem wiele kolęd. Tłumy świętowały dziś we Wrocławiu. Od samego początku jestem tutaj w roli króla, postaram się jak najdłużej tą rolę pełnić. W Katowicach nie tylko konie, był też wielbłąd. Białystok świętował tańcem. A wszystkie orszaki pod hasłem "Kłaniajcie się królowie". W taki sposób chcieliśmy uczcić nie tylko rok jubileuszowy ogłoszony przez papieża Franciszka, ale też tysiąc lat od koronowania Bolesława Chrobrego, pierwszego króla Polski. W Watykanie papież Franciszek w czasie modlitwy "Anioł Pański" skierował słowa do Polaków. Moim pozdrowieniem obejmuję uczestników wielkiego Orszaku Trzech Króli w Polsce, którzy poprzez tę inicjatywie świadczą o swojej wierze. Zgodnie z tradycją mędrcy, którzy przybyli ze wschodu do Betlejem, nie tylko przynieśli dary, ale też złożyli pokłon przed nowonarodzonym dzieciątkiem. Ci biblijni mędrcy, o których mówimy, są tymi, którzy są symbolem i znakiem ludzi poszukujących Boga. Trzech Króli dziś w różnych zakątkach świata. Tak świętują Hiszpanie. To z kolei Grecja. Prawosławni w Bułgarii rywalizują o wyłowienie krucyfiksu wrzuconego do rzeki. W Polsce nie tylko tradycyjnie. Biegowy Orszak w Szczecinie. Stwierdziliśmy, że zrobimy to po swojemu, na biegowo, bo to bardzo lubimy. A to już orszak w wykonaniu entuzjastów zimnych kąpieli. Święto Trzech Króli to symboliczny koniec Bożego Narodzenia. Z kolei wierni Kościoła prawosławnego okres ten zaczynają - dziś obchodzą Wigilię. W cerkwi greckokatolickiej święto Jordanu. W Przemyślu kilkaset osób brało udział w uroczystości nawiązującej do chrztu Jezusa. To jest "19.30" w poniedziałek, 6 stycznia. A dziś jeszcze: Kolejne ofiary czadu. Tragedia wielka, naprawdę. Do śmierci tych osób doszło wskutek zatrucia gazem. Było ślisko. Kilkanaście samolotów miało opóźnienia na wylocie. Nigdzie nam się nie spieszy, będziemy jechać powoli. Wielka orkiestra stroi instrumenty. Organizacyjne rzeczy dopinamy. To czwarty finał na rzecz onkologii i hematologii dziecięcej. W Waszyngtonie trwa właśnie specjalne połączone posiedzenie obu izb amerykańskiego Kongresu, które formalnie kończy proces wyboru prezydenta USA. Przewodniczy mu Kamala Harris. 4 lata temu liczenie głosów przerwał szturm na Kapitol. Jak jest dzisiaj? Wzorowo. Wszystko poszło wzorowo. Zakończyło się to minutę temu. Do próby insurekcji jak 4 lata temu nie doszło i nie tylko dlatego, że mamy burzę śnieżną, ale przede wszystkim dlatego, że strona przegrana w osobie Kamali Harris nigdy nie kwestionowała zwycięstwa Donalda Trumpa. Los zdecydował, że ona jako wciąż urzędujący wiceprezydentka, która przewodniczy obradom Senatu, przewodniczyła także tej procedurze zliczenia głosów elektorskich i 2 minuty temu ogłosiła, że prezydentem USA zostaje Donald Trump. Prezydent elekt do zimnego Waszyngtonu nie przyleciał. Został na Florydzie. Wszystko oglądał ze swojej rezydencji. 4 lata temu to jego zwolennicy doprowadzili Amerykę na skraj politycznego przewrotu. Jednak Amerykanie uznali, że to go nie dyskwalifikuje z życia publicznego, z życia politycznego. Dali mu drugą kadencję, którą rozpocznie za dokładnie 2 tygodnie. Amerykańska konstytucja wymaga, by Kongres policzył głosy elektorskie i formalnie poświadczył wybór prezydenta przed jego zaprzysiężeniem. Przez prawie 240 lat historii Stanów Zjednoczonych była to zazwyczaj rytualna procedura, niezauważalna przez większość Amerykanów. Wszystko zmieniło się cztery lata temu. Wtedy zwolennicy Donalda Trumpa próbowali powstrzymać formalny wybór Joe Bidena na prezydenta. Do ataku doszło po tym, jak Trump nie uznał przegranej, i nie powstrzymał tłumu przed szturmem na Kapitol. Nigdy się nie poddamy. Nigdy się nie poddamy, to się nie wydarzy. Nie ustępuje się, gdy w grę wchodzi kradzież. Setki osób zostały rannych. Pięć zginęło, w tym jeden policjant. Czterech funkcjonariuszy popełniło samobójstwo kilka miesięcy po zamieszkach. Kilka osób przygniotło mnie do ziemi, podczas gdy jedna sięgnęła pod daszek mojego kasku i próbowała wydłubać mi oko kciukiem. Wciąż słyszę krzyk na nagraniu z mojej kamery, kiedy to robi. Ponad tysiąc osób zostało skazanych za zamieszki na Kapitolu. Trump zapowiedział ich ułaskawienie, jak tylko wróci do władzy. Natomiast członkom kongresowej speckomisji, którzy prowadzili śledztwo po szturmie, obiecał zemstę. Prezydent Biden podobno rozważa ich ułaskawienie. Jest to jeden z najtrudniejszych dni w historii Ameryki - 6 stycznia. Nasza demokracja została dosłownie wystawiona na próbę. Na szczęście przetrwała. Głównie dzięki odwadze policji Kapitolu, zwykłych ludzi i członków Kongresu. Dziś jest inaczej. Pokonana wiceprezydentka Kamala Harris nigdy nie kwestionowała zwycięstwa Trumpa. Dzień po wyborach uznała porażkę. A ustępujący prezydent zaprosił następcę do Gabinetu Owalnego i obiecał pokojowe przekazanie władzy. Tak tłumaczył krytykom to spotkanie: Zasady mają znaczenie. Instytucje mają znaczenie. Procedury mają znaczenie. Musimy przywrócić fundamentalne standardy. 6 stycznia 2021 roku na zawsze zmienił amerykańską politykę. Szturmujący Kapitol dla zwolenników Trumpa pozostają bohaterami. Dla jego przeciwników zamachowcami na amerykańską demokrację. Nic nie wskazuje na to, by druga kadencja Donalda Trumpa miała pojednać skłócony kraj. Minister Spraw Zagranicznych Radosław Sikorski gościem honorowym Narady Ambasadorów Republiki Francuskiej. Wizyta w Paryżu łączy się z otwarciem polskiego przewodnictwa w Radzie Unii Europejskiej i jest okazją do przedstawienia naszym sojusznikom założeń, które przyjmuje na okres prezydencji polski rząd. Tak, czekamy cały czas na podsumowanie Sikorskiego. Minister spraw zagranicznych Francji już podczas wspólnej konferencji prasowej powiedział, że to bardzo dobrze, że Polska hasłem swojej prezydencji uczyniła bezpieczeństwo. Biorąc pod uwagę cały czas wysokie zagrożenie ze strony Rosji, Europa musi stać się panem własnego bezpieczeństwa. Jesteśmy hubem logistycznym w Rzeszowie Jasionce, dzięki któremu do Ukrainy dociera 90 procent tego, co otrzymuje z Zachodu. Te 2 rzeczy kontynuowalibyśmy nadal na rzecz takiej koalicji. Nie może odbywać się dyskusja o Ukrainie bez Ukrainy. Nie może być dyskusja o bezpieczeństwie w Europie bez Europejczyków. Nie może być porozumienia, które byłoby złe czy niekorzystne dla Ukraińców. Ministrowie zdają się mówić w sprawie Ukrainy jednym głosem. Chociaż dzisiaj wcześniej prezydent Macron powiedział i to jest cytat, że Ukraińcy powinni prowadzić realistyczne rozmowy ze swojego terytorium, co część komentatorów odebrało jako sugestię, że Kijów z częścią swojego terytorium może będzie się musiał pożegnać. Niestety w sezonie zimowym takie tragiczne informacje wracają. Od października w wyniku zatrucia tlenkiem węgla zmarło już kilkadziesiąt osób. Wczoraj w Małomicach w powiecie żagańskim odnaleziono dwie nieprzytomne osoby - kobietę i mężczyznę. Niestety mimo reanimacji nie udało się ich uratować. Trzeba powtarzać to ostrzeżenie: czad zabija po cichu. Śmiertelny bilans nocy. Pierwszy raz się takie coś u nas się zdarzyło w Małomicach. W tym mieszkaniu wybuchł alarm. Sąsiedzi wezwali służby, bo rodzina nie otwierała drzwi. Strażacy siłą weszli do środka. Mimo podjętej reanimacji lokatorów nie udało się uratować. Naprawdę to jest tragedia wielka. Ofiary to 26-letnia kobieta i jej 34-letni partner. Wstępnie stwierdzono, że do zgonu tych osób doszło wskutek nieszczelnego ogrzewania gazowego. Alarm także w Pomorskiem. W Rumii w jednym z domów rodzinnych wykryto wysokie stężenie czadu. W wyniku zdarzenia poszkodowanych zostało łącznie 7 osób - 2 osoby dorosłe oraz 5 dzieci w wieku od 5 do 14 lat. Podtruci czadem trafili do szpitali. Ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Mam w mieszkaniu czujnik tlenku węgla. Ja go sprawdzam dosyć często. Bo zagrożenie jest realne. Dość duże żniwo śmiertelne zbiera niestety czad. Czad to cichy zabójca, który blokuje dopływ tlenu do organizmu. Z hemoglobiną łączy się nawet 210 razy szybciej niż tlen. W stężeniu powyżej 1500 ppm zabija nawet w minutę. Trzeba bardzo szybko reagować. Szybko wietrzyć pomieszczenie, ewakuować osobę nieprzytomną i w razie kiedy stwierdzimy, że nie oddycha, podjąć resuscytację. Tylko w zeszłym roku w całym kraju strażacy interweniowali ponad 4 tysiące razy w związku z emisją tlenku węgla. Ponad 1300 osób zostało podtrutych. Śmierć poniosły 52. Tak jak tu, w Kutnie. W Wigilię w tym domu rozegrał się rodzinny dramat. Czadem zatruła się cała 5-osobowa rodzina: dwoje rodziców, niemowlę oraz dwóch chłopców w wieku 9 i 12 lat. Obaj zmarli. Przyczyną był najprawdopodobniej niewłaściwie działający piec gazowy. Boże. straszna tragedia. Źródeł czadu można szukać w kominkach, podgrzewaczach wody, piecykach gazowych i kuchenkach. Tlenku węgla nie widać, nie słychać ani nie czuć. Jedyną skuteczną bronią - taka czujka. To alarm i sygnał do działania. Koszt około 100 złotych. Cena - warta życia. Przyjmuje się, że czujnik tlenku węgla powinien być montowany na wysokości nosa użytkownika lub ewentualnie niżej. Tlenek węgla, kiedy się ulatnia, będzie wypełniał pomieszczenie od sufitu. Montaż to już obowiązek. Od końca zeszłego roku czujki muszą być na wyposażeniu nowo wznoszonych budynków. A już za pięć lat będą musiały być w każdym domu, tak by każdy mógł czuć się bezpiecznie. Kończy się przedłużony o dzisiejsze święto weekend. Pogoda nie ułatwiała. Silny wiatr i oblodzenie nawierzchni dawały się we znaki kierowcom. I choć na drogach było więcej patroli niż zwykle, to w całym kraju doszło do wielu wypadków. O tym, jak wyglądały ostatnie dni na polskich drogach. Gdyby jednym zdaniem podsumować dzisiejszą sytuację na polskich drogach, to mogłoby ono brzmieć tak: Ciasno troszkę, ale to wiadomo. Długi weekend jest, zawsze to samo. Bo kiedy tysiące Polaków wracają do domów, a na drogach panują trudne warunki, o wypadek nietrudno. Na trasie Pisklaki-Chmielek w powiecie biłgorajskim doszło do wypadku - zginął 52-letni proboszcz miejscowej parafii. Wracał z mszy świętej. Podczas wyprzedzania innych pojazdów na prostym odcinku drogi. Jezdnia była oblodzona i częściowo zaśnieżona. Stracił panowanie nad pojazdem, niestety zjechał do rowu. Do kilku poważniejszych wypadków doszło na głównych trasach z popularnych turystycznych miejsc, choćby na Zakopiance. Tam zderzyły się trzy samochody, jedna osoba została ranna. A to oznaczało kilkukilometrowy korek w stronę Krakowa. W pobliżu Koszalina zderzyły się dwa samochody. Trzy osoby trafiły do szpitala. Ze wstępnych ustaleń wynika, że jeden z pojazdów wpadł w poślizg. Przez cały dzień obowiązywały pogodowe alerty IMGW, które dotyczyły marznących opadów, choć nie tylko. Kolejne ostrzeżenia dotyczące silnego wiatru dotyczą Bieszczad - tam w porywach spodziewamy się wiatru do 85 km/h i to ostrzeżenie jest I stopnia. Problemy jednak nie tylko na drogach. Ujemna temperatura i marznąca mżawka zmusiła władze lotniska w Gdańsku do zamknięcia na 20 minut pasa startowego. Efekt? Wiele opóźnionych lotów. Kilkanaście samolotów miało opóźnienia na wylocie, co powoduje potem, że taki samolot wraca do nas opóźniony, i te opóźnienia się nakładają na siebie. Na drogach jest bezpiecznie, ale tłoczno. Nad bezpieczeństwem na drogach czuwało kilka tysięcy policjantów. Apele wciąż aktualne. Zachować szczególną ostrożność w okolicach przejść dla pieszych, podczas jazdy należy zachować odpowiednią odległość od pojazdu, który jedzie przed nami, tak by bezpiecznie wyhamować. Bezpiecznie wyhamować nie udało się kierującemu mercedesem, który uderzył w bramę cmentarza w Nowym Dworze Mazowieckim, a następnie zniszczył nagrobki. Kierowca zostawił auto z włączonym silnikiem i uciekł. Szuka go policja. Ustawa budżetowa na 2025 rok po grudniowych poprawkach zaproponowanych przez Senat wraca do Sejmu. Już za dwa dni mają się tym zająć posłowie. Przewidziane w projekcie podwyżki dla pracowników sfery budżetowej, wpłyną na wynagrodzenie najważniejszych osób w państwie. Prezydent, premier, marszałek sejmu i ministrowie zarobią więcej. Ile? Do ich portfeli zajrzał Bartosz Filipowicz. Nowy rok i nowe, wyższe pensje w budżetówce. Skorzystają na tym także politycy. Na pierwszym w tym roku posiedzeniu Sejmu posłowie zajmą się poprawkami senatu do ustawy budżetowej. Jeśli wejdzie ona w życie w takim kształcie, parlamentarzyści i najważniejsze osoby w państwie będą zarabiać o 5% więcej. Jeśli porównamy z innymi krajami i z tym, co się dzieje w gospodarce, z pensjami w kraju, to nie są to kwoty, które by powalały z nóg. Obecnie posłowie i senatorowie zarabiają niespełna 13 tysięcy złotych brutto, co daje 9 tysięcy podstawowego uposażenia na rękę. Mają też dietę ponad 4 tysiące brutto. Po podwyżce będzie to niespełna 13,5 tysiąca uposażenia i 4200 złotych diety. Podwyżki nie będą duże, one wynikają ze wzrostu kwoty bazowej, więc to nie są jakieś oszałamiająco duże pieniądze, mniej więcej tyle, ile wynosi inflacja. Dla porównania niemieccy posłowie zarabiają ponad 11 tysięcy euro samej pensji. W przeliczeniu to ponad 47 tysięcy złotych miesięcznie. O wzroście zarobków polityków nie chciał mówić kandydat na prezydenta z poparciem PiS, Karol Nawrocki. Któremu także, jako prezesowi IPN, wzrośnie pensja. Jest tak wielkim zaszczytem, tak wielkim zobowiązaniem, że kwestia zarobków mnie zupełnie w tej materii nie interesuje. Wynagrodzenie polskiego prezydenta, który obecnie zarabia 25 tys. złotych brutto na miesiąc, będzie mógł liczyć na podwyżkę o blisko 1300 złotych. Około tysiąca złotych więcej zarobią marszałkowie Sejmu, Senatu i premier Donald Tusk. Podwyżki pensji to dla polityków temat niekomfortowy. I jednocześnie dzielący Polaków. Mają odpowiednią już płacę i nie powinni zarabiać więcej, bo tych zmian nie widać. Powinni zarabiać więcej, ponieważ mało zarabiają, a to jest odpowiedzialna praca. Co widać choćby po reakcjach na ten wpis w mediach społecznościowych Radosława Sikorskiego. Minister Spraw Zagranicznych opublikował zdjęcie przelewu z resortu. To niecałe 9900 złotych miesięcznie. To jest brutto czy netto? Netto. No trochę mało. Jesteśmy w stanie pojechać gdzieś na tydzień na wakacje, tak że to jest moim zdaniem dużo. Po podwyżkach może to być więcej o około 900 złotych brutto. Czy ta podwyżka będzie, czy by jej nie było, przecież tak jak wcześniej przez lata, to nie ma to większego znaczenia dla podejścia do naszej pracy. Poprzednie podwyżki dla większości polityków były w 2021 roku. Złote Globy 2025 rozdane. Jak co roku świat mówi o kreacjach, kulisach, gwiazdach, które uświetniły galę, ale przede wszystkim o zwycięzcach. I tutaj zdecydowanym triumfatorem okazał się film "Emilia Perez" Jacques'a Audiarda. Trafiły do niego nagrody aż w czterech kategoriach. Nie zabrakło także polskiego akcentu. Ten film ma już ponad 50 nagród i 120 nominacji. Teraz do kolekcji "Emilii Perez" trafiły kolejne 4 filmowe laury. Arcydzieło - to najczęstszy komentarz. Doświadczyłam magii na planie "Emilii Perez". Dzięki tobie. Stworzyłeś bogate i złożone postacie. Jesteś tak francuski i tak szykowny, pewny siebie i miły. Obok - epicka opowieść o ziemi obiecanej, Ameryce, brutalnie rozprawiająca się z jej mitem założycielskim. Historia węgierskiego architekta migranta otrzymała 3 nagrody - za najlepszy film dramatyczny, dla producenta i scenarzysty oraz najlepszego aktora "Brutalisty". Chciałbym podziękować za nadanie naszemu filmowi większej widoczności i uznanie. To niezwykle znaczące dla obrazu jak ten, który kilka miesięcy temu nie miał szans. To pierwszy Złoty Glob dla Demi Moore. Myślałam, że to już koniec, że zrobiłam to, co miałam zrobić. I kiedy byłam w dołku, na moje biurko trafił magiczny, odważny, nieszablonowy i absolutnie szalony scenariusz filmu "Substancja". A wszechświat powiedział mi: "Nie skończyłaś jeszcze". Kierana Culkina doceniono za drugoplanową rolę w "Prawdziwym bólu", filmie nakręconym na Lubelszczyźnie. Film był kręcony w Polsce, opowiada o holocauście, o tych wydarzeniach, które działy się na naszych ziemiach, w tym filmie bohaterowie wracają odkryć swoje korzenie. To jest osobista historia Jesse'ego Eisenberga. To nie jedyny polski wątek. "Dziewczyna z igłą" - produkcja Magnusa von Horna, nad którą pracowało ponad 140 osób z naszego kraju, w kategorii międzynarodowej przegrała z "Emilią Perez". Ale o obrazie, który ma szansę na Oscara, i tak jest głośno. Jeden jest kolorowy, musicalowy, korzystający z aktorów anglojęzycznych. Drugi z kolei jest mroczny, ciemny, czarno-biały, kręcony u nas na Dolnym Śląsku. I choć Złote Globy nazywane są oscarowym barometrem, to w marcu decydować będzie zupełnie inne gremium. Dla onkologii i hematologii dziecięcej. Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy zagra 26 stycznia. Trwa rejestracja sztabów i choć są tacy, którzy robią wszystko, aby wprowadzić fałszywe tony do grającej od 33 lat orkiestry, to jak co roku tysiące wolontariuszy wyjdzie na ulice, a puszki z pewnością będą znów pełne. Bo motywem przewodnim w tym roku jest bezpieczeństwo i zdrowie dzieci. Letnia Zadyma w środku zimy tuż-tuż! Przygotowania idą więc pełną parą. Będzie się działo dużo! Będzie scena na rynku, będą grały galerie. Ale już teraz dużo się dzieje, bo do tego kieleckiego sztabu trafiają pierwsze dary. My przyjmujemy wszystko i my to wszystko sprzedajemy. Nie zostaje nam nic po żadnej orkiestrze. Obrazy, zabawki, vouchery na przeróżne rzeczy. Rąk do pracy nie brakuje, bo to największy orkiestrowy sztab na świecie. W tym roku, tylko tu, blisko tysiąc wolontariuszy zagra dla onkologii i hematologii dziecięcej. Chcielibyśmy poprawić środowisko sali operacyjnej, poprawić jakość tym nowoczesnym sprzętem, który ma służyć temu, żeby te zabiegi coraz bardziej radykalne były robione w oparciu o minimalną inwazyjność, co pozwoli skrócić czas hospitalizacji dzieci. Lista potrzeb jest bardzo długa. Na przykład stół operacyjny, tor wizyjny do zabiegów minimalnie inwazyjnych, specjalna nawigacja do resekcji guzów kości czy wsparcie do wizualizacji trójwymiarowej rekonstrukcji nowotworów obejmujących narząd ruchu. To wszystko jest bardzo drogie, ale dla tych małych pacjentów - bezcenne. Jesteśmy przyzwyczajeni do obcowania z serduszkami WOŚP-u, są na wielu sprzętach, które już znajdują się na sali operacyjnej, za co jesteśmy niezmiernie wdzięczni. Wspiera zakup sprzętu, który jest później wykorzystywany przy wielu procedurach, przy wielu operacjach, dla wielu dzieci. Na oddziałach wielu szpitali, co przez ponad 30 lat zdążyli zauważyć chyba wszyscy. Obecna gwiazda jednej z prawicowych telewizji kilkanaście lat temu i w innym miejscu dziękowała Jurkowi Owsiakowi za to, co robi. Mój synek sam korzystał wiele lat temu z inkubatora dobrze doposażonego, który też był z waszym serduszkiem Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, za co bardzo dziękuję. Teraz dziennikarka zdaje się nie pamiętać swoich słów sprzed lat, a jej telewizja chce na orkiestrze zbić własny kapitał i reklamuje się hasłem "Nie daję Owsiakowi". Premier Donald Tusk wytyka tej stacji tradycyjną nienawiść. Tradycją orkiestry jest zaś pomaganie. Bo Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy to nie tylko Jerzy Owsiak, ale też tysiące wolontariuszy i darczyńców. Fundacja przez lata zebrała ponad 2 miliardy złotych i zakupiła blisko 75 tysięcy urządzeń medycznych. W tym roku liczy na kolejny rekord. Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy mówi: bądźcie razem z nami, grajcie razem z nami. Dzwon zwycięzcy - zadzwoń mocno w dzwon 3 razy i powiedz głośno: "Leczenie zakończone. Ruszam w dalszą drogę". Żeby zadzwonił dla kogoś jak najszybciej. W "19.30" to wszystko. Za chwilę "Pytanie Dnia" i Marek Czyż w rozmowie z dyplomatą Przemysławem Hojzerem. Dobranoc i do zobaczenia.