Potężne trzęsienie ziemi na pograniczu Turcji i Syrii. Ratownicy i mieszkańcy poszukują ludzi uwięzionych pod gruzami. Liczba ofiar cały czas niestety rośnie. Na pomoc polecieli polscy strażacy-ratownicy. Dobry wieczór państwu, Danuta Holecka, zapraszam na główne wydanie "Wiadomości". Tysiące ofiar trzęsienia ziemi w Turcji i Syrii. Pod gruzami wciąż są uwięzieni ludzie. Będzie silne wsparcie ze strony Państwowej Straży Pożarnej i cel jest oczywisty - ratowanie ludzkiego życia. Ta wojna to próba sił dla Zachodu. Wzmacnianie Wojska Polskiego, czyli skuteczna obrona przed agresorem. Idziemy w stronę najnowocześniejszej, najsilniejszej armii europejskiej. Ekstremalne warunki w górach. Chodzę wiele lat po górach i takiej sytuacji z tą ilością śniegu nie było nigdy. Przez ostatni weekend wyruszaliśmy 18 razy na wyprawy takie poszukiwawczo-ratownicze. Wiadomości zaczynamy od tragedii na Bliskim Wschodzie. Ponad 2500 osób zginęło, a 9000 zostało rannych w trzęsieniu ziemi, które miało dziś miejsce w Turcji i Syrii. Bilans ofiar niestety cały czas rośnie. Do Turcji z pomocą wyruszyły oddziały strażackie z całego świata, między innymi z Polski. Doszczętnie zniszczone budynki, krzyk, rozpacz. Tak wyglądają ostatnie godziny w południowej Turcji. Całe dzielnice zamieniły się w kupę gruzu - to efekt jednego z najsilniejszych trzęsień ziemi w tej części świata od ponad 80 lat. Spałem, kiedy obudziła mnie żona. Wszystko zaczęło się trząść, bardzo się bałem. Wszędzie było słychać krzyki. Pierwsze wstrząsy mieszkańcy odczuli przed godziną 4.20. Trzęsienie miało siłę 7,8 w skali Richtera. Po nim nastąpiło kilka wstrząsów wtórnych i kolejne trzęsienie 8 godzin później - niemal tak silne jak to pierwsze. W samej Turcji zawaliło się niemal 35000 budynków, w 10 prowincjach na co najmniej tydzień zamknięto szkoły. Nie działają niektóre lotniska. Obszar dotknięty kataklizmem rozciąga się na ponad 330 km. To największy kataklizm w naszym kraju od 1939 roku. Wszyscy zaangażowani w akcję ratunkową starają się pracować najszybciej, jak się da. W tym momencie nie jesteśmy w stanie określić, jaka będzie ostateczna liczba ofiar śmiertelnych i rannych. Na teraz w samej Turcji to ponad 2600 zmarłych i prawie 12 tysięcy rannych, a na pewno nie są to ostateczne dane. Prezydent Recep Erdogan ogłosił 7-dniową żałobę narodową. Niemal tak samo tragiczny jest bilans w Syrii. Tam na razie potwierdzono śmierć niemal 1000 osób. Spokojnie spaliśmy, gdy nagle wszystko zaczęło się trząść. Zabraliśmy dzieci i pobiegliśmy w stronę wyjścia. W momencie wszystko się na nas zawaliło. Cudem ocaleliśmy. Czuję, jakbym narodził się na nowo. W tym miejscu jest uwięzionych 12 rodzin. Wszyscy są w środku, ale nie wiemy gdzie dokładnie. Do tej pory nikt do nas nie dotarł, żadna pomoc. Brakuje obrony cywilnej. Sami pracujemy, rękoma, od czwartej nad ranem. Wstrząsy były odczuwalne także na Cyprze, w Iraku i Libanie. To było nieporównywalnie silniejsze od tego, co doświadczyłam kiedyś. To był środek nocy. Wstrząs mnie wybudził. Czekaliśmy w deszczu na ulicy. Na tym obszarze tak mocne trzęsienia ziemi występują rzadko. Ostatnie o podobnej sile - w 1939 roku - pochłonęło ponad 30 tysięcy ludzkich żyć. Mniejsze zjawisko - w 2010 roku na Haiti - o magnitudzie 7, czyli dziesięć razy słabsze, spowodowało, że Haiti do teraz nie odbudowało się jako państwo. Dlatego każde wsparcie jest na wagę złota. W obliczu katastrofy pomoc humanitarną Syrii wyśle będący z nią w stanie wojny Izrael. Turcję wesprze utrzymująca z nią napięte stosunki Grecja. Turcy mogą liczyć na naszą pomoc. Oczywiście oferujemy wsparcie medyczne, koce, namioty. Powinniśmy zapewnić wszystko, o co mogą nas poprosić. Pomoc Turcji zaoferowało 45 krajów - w tym Polska. W ciągu godziny z warszawskiego Okęcia do Gaziantepu wyleci grupa 76 strażaków z grupy HUSAR, razem z 8 psami ze specjalizacją pracy przy gruzowisku i 20 tonami sprzętu. To będzie silne wsparcie ze strony Państwowej Straży Pożarnej i cel jest oczywisty - ratowanie ludzkiego życia. Ratowanie ludzi przed śmiercią - tych, którzy są uwięzieni pod gruzami. Nasze siły są niezwykle profesjonalne, skuteczne w działaniu i mają ogromne doświadczenie międzynarodowe. Polacy są jedną z najlepszych grup poszukiwawczo-ratowniczych na świecie. Do Turcji polecieli m.in. śmiałkowie z Krakowa, Gdańska, Łodzi i Warszawy. Jako jedyni wylądują na lotnisku najbliżej epicentrum. Wstępnie mają zostać tam tydzień. Dopóki nam starczy sił, dopóki nam starczy środków i dopóki będziemy mieli nadzieję, że ludzie będą mieli szansę na przeżycie. Jeśli będzie taka potrzeba, to podmienimy ekipę na nową - jeśli będą takie wymagania. Polska zawsze będzie pomagała! Jak zaznaczają strażacy - akcja w Turcji zapowiada się jako jedna z najtrudniejszych w historii. Podczas gdy Rosjanie nie przerywają ataków na miasta Donbasu, Ukraińcy przygotowują się do zbliżającej się kolejnej ofensywy. Służby wywiadowcze obserwują ruchy rosyjskich wojsk oraz prognozują kierunki, na których okupant może atakować. W Kijowie jest nasz korespondent Tomasz Jędruchów. Czego spodziewają się Ukraińcy? Przede wszystkim tego, że atak będzie inny niż przed rokiem. Rosjanie nie będą nacierać z kilku kierunków, ale skoncentrują się na ofensywie ze wschodu i południa. Chodzi bowiem o zajęcie terytorium obwodów donieckiego i ługańskiego. Oraz o poszerzenie lądowego korytarza łączącego Krym z Federacją Rosyjską. O zbliżającej się ofensywie świadczyć mają stopniowo nasilające się ataki. Ciężkie walki na wschodzie Ukrainy. Według ukraińskich służb Kreml przygotowuje ofensywę, której celem jest przejęcie całego Donbasu. Ale ukraińscy żołnierze bronią każdego skrawka ziemi. Presja wroga wzrasta na froncie, zwłaszcza w rejonie Donbasu. Ale toczymy twardy bój. I niezależnie od tego, jak jest nam trudno, stawiamy opór wrogowi. Jak podaje Financial Times, ukraiński prezydent w czwartek pojedzie do Brukseli na szczyt Unii Europejskiej. Byłaby to jego druga podróż zagraniczna od czasu rosyjskiej inwazji. Kluczowa jest dostawa nowoczesnej broni na front. Kanadyjska armia już wysłała pierwszego ze swoich Leopardów 2 w odpowiedzi na budowaną przez Polskę koalicję, której celem jest dozbrojenie Ukraińców. Ta wojna to próba sił dla Zachodu. Stoimy przed jasnym wyborem: albo zwycięstwo Rosji i klęska Zachodu albo renesans zachodniej cywilizacji. Polska jako pierwsza stanęła po stronie Ukrainy, po stronie cywilizacji. Dziś w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów konferencja przeglądowa wsparcia Ukrainy z udziałem polskich sojuszników. Putin liczył na to, że rozbije naszą jedność i solidarność, liczył, że zatrzyma nasze wsparcie dla Ukrainy. Nie mógł się bardziej pomylić. Przykład pomocy i solidarności pierwsza dała Polska, udzielając schronienia uchodźcom, a walczącym Ukraińcom - pomocy humanitarnej, dyplomatycznej i wojskowej. Bardzo dziękuję za to podejście bardzo życzliwe do nas, do Ukraińców. Polska naprawdę stała się pierwszym krajem, który przyjął miliony Ukraińców uciekających od agresora rosyjskiego. Naszym podstawowym obowiązkiem jest udzielić wsparcia im i państwu ukraińskiemu, które broni swojej niepodległości. Ważne są też twarde sankcje przeciwko Rosji, za którymi opowiada się Polska. Tym bardziej, że wciąż są one dziurawe. Pojawiają się głosy, by dopuścić do startu w igrzyskach olimpijskich rosyjskich sportowców, którzy w swojej ojczyźnie paradują z haniebnymi symbolami barbarzyńskiej inwazji. Z kolei rosyjski oligarcha blisko związany z Kremlem próbuje przejąć niemieckie lotnisko Frankfurt-Hahn. Generał Broni Wiesław Kukuła mianowany na stanowisko Dowódcy Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych, nowym dowódcą Wojsk Obrony Terytorialnej został generał brygady Maciej Klisz. Największym wyzwaniem nowego dowództwa jest modernizacja polskich sił zbrojnych i budowa armii, która będzie w stanie odstraszyć każdego potencjalnego agresora. "Pokaz siły" - to kryptonim mało widowiskowego, ale bardzo istotnego ćwiczenia 3. Warszawskiej Brygady Rakietowej. Polska ma już własne, w pełni działające wyrzutnie Patriot, które w ramach szkolenia załóg rozlokowano na warszawskim lotnisku Bemowo. Do chwili obecnej nie było takich zdolności, żeby przechwytywać pociski balistyczne, które mogą być wystrzelone przez potencjalnego przeciwnika. Potencjalny przeciwnik musi o tym wiedzieć - stąd prezentacja polskiego potencjału. Podobnie zrobili Szwedzi, którzy ogłosili przeniesienie swoich Patriotów do portu w Goeteborgu. Polskie wojsko kontynuuje szkolenia na nowych czołgach K2 z Korei i amerykańskich Abramsach. W najbliższych miesiącach do Polski dotrą kolejne dostawy ciężkiego sprzętu. Idziemy w stronę najnowocześniejszej, najsilniejszej armii europejskiej. Poprzez zakupy nowoczesnego uzbrojenia budujemy wszystkie elementy, które są kluczowe po doświadczeniach armii ukraińskiej podczas tej wojny. Powód jest prosty - decyzja Kremla o ataku na Kijów podyktowana była przekonaniem o słabości Ukrainy. Stąd przeciwnik musi wiedzieć, jakim potencjałem dysponuje polskie wojsko. Bo to sprzęt z najwyższej półki. Nikt nie ma wątpliwości, że na bezpieczeństwie nie wolno oszczędzać. Czołgi Abrams, to są wkrótce samoloty F35, absolutna top-klasowa, światowa nowość, wszystko to, co ma warunkować na przyszłość sukces obrony Rzeczypospolitej, ale przede wszystkim odstraszania. Jak podkreślają analitycy - obok sprzętu ważne jest też wyszkolenie armii. Nowym Dowódcą Generalnym Rodzajów Sił Zbrojnych został właśnie generał broni Wiesław Kukuła - człowiek, który w zasadzie od zera stworzył Wojska Obrony Terytorialnej. Armia ma stawiać dzisiaj przede wszystkim na jak najlepsze przeszkolenie nie tylko żołnierzy, ale też rezerwistów i ochotników. Mają takie intensywne działania związane z taktyką, tak naprawdę najciekawsze ćwiczenia. Wcześniej oczywiście uczyli się czołgania, pokonywania terenu różnymi sposobami, ewakuacji rannego pola walki. W jednostkach w całym kraju trwają szkolenia ochotników dobrowolnej zasadniczej służby wojskowej. Do końca lutego w każdy weekend odbywają się też zajęcia dla cywilów z cyklu "Trenuj z wojskiem w ferie". Ceny oleju napędowego na stacjach są stabilne, mimo wejścia w życie unijnego embarga na gotowe paliwa z Rosji. To wynik działań największego gracza na rynku, czyli Orlenu, który już od dawna nie importował diesla z Rosji. Do embarga przygotowali się także pozostali dostawcy. Wejście w życie unijnego embarga na paliwa z Rosji nie odbiło się na kieszeniach kierowców. Nie. Nie zauważyłem jakichś znaczących zmian na stacjach w cenach. Bez różnicy praktycznie. Sprawdziły się zapowiedzi Orlenu, który przed wejściem zakazu w życie podkreślał, że nie ma sensu kupować paliw na zapas. Jesteśmy w pełni zabezpieczeni w produkty paliwowe. Nie będzie żadnego problemu z logistyką ani z produktami. Oraz pragnę zaznaczyć, że ceny będą stabilne. Produkcja krajowych rafinerii pokrywa 70% zapotrzebowania na olej napędowy. Pozostałe 30% trzeba importować, ale Orlen zaraz po wybuchu wojny przestał sprowadzać diesla z Rosji i zastąpił go dostawami z innych kierunków. Konkurenci skarbowej spółki, a także inni europejscy gracze, nadal zarabiali na tańszym paliwie ze Wschodu, ale i oni od 9 miesięcy wiedzieli o decyzji państw Unii. Byli przygotowani na tą sytuację, w związku z tym gromadzili zapasy oleju napędowego znacznie wcześniej, więc sama data nie zmieniła niczego tak na dobrą sprawę na rynku oleju napędowego. Mimo kryzysu, związanego z rosyjską agresją na Ukrainę, Polakom nie zabrakło energii ani paliw. To nie jest działanie, które zostało podjęte dopiero po wojnie, zacznijmy od tego. My, gdy wygraliśmy wybory, jednym z naszych celów było to, aby uniezależnić się od rosyjskiego kierunku w zakresie dostaw gazu i w zakresie dostaw ropy naftowej. W 2015 roku blisko 100% ropy trafiało do Orlenu z Rosji. Obecnie to już tylko 10%. Gdyby Orlen się nie zabezpieczył przed tym, gdybyśmy nie wybudowali naftoportu ani też gazoportu, gdyby sprzedano Lotos i wprowadzono tu rosyjską instalację, mielibyśmy ogromny problem. A tak kierowcy mogą ze spokojem popierać sankcje wobec Rosji Putina. Bo jeśli, że tak powiem, popuścimy, no to wtedy będzie się czuł bezkarny. To jest pozytywne, bo jednak to trochę Rosję osłabi i te wpływy będą pieniężne mniejsze dla nich. Oglądają państwo główne wydanie Wiadomości. A w programie jeszcze: "Muzyczne Oscary" rozdane! Rekordzistką Beyonce. Zarządzany przez Rafała Trzaskowskiego ratusz wspiera finansowo organizacje pozarządowe, w których zatrudnieni są m.in. politycy opozycji - alarmują radni PiS. Ujawniają też. że pieniądze z budżetu Warszawy płyną także m.in. do stowarzyszenia byłej agentki SB. "Własność prywatna to kradzież" - to tytuł szkolenia prowadzonego w ramach tzw. Społecznej Szkoły Antykapitalizmu. To tylko jedna z wielu kontrowersyjnych organizacji, które w ostatnich latach otrzymały finansowe wsparcie od warszawskiego ratusza, zarządzanego przez Rafała Trzaskowskiego z PO. Z pieniędzy Warszawiaków prowadzone są szkolenia np. z taktyk miejskich, o których dosyć głośno było w mediach, kiedy okazało się, że te szkolenia mają charakter przemocowy, mają charakter agresji ulicznej. Tylko w 2021 roku stołeczny samorząd wydał 282 mln zł na finansowe wsparcie niemal 3000 różnych projektów. Te dotacje również przyznawane są dla szerokiego kręgu opozycji, znajomych i z punktu widzenia Warszawy jest to coś normalnego. Kilkadziesiąt tysięcy złotych tylko w ciągu ostatnich dwóch lat otrzymała np. Fundacja Centrum im. Bronisława Geremka. W radzie fundacji zasiada m.in. europoseł Róża Maria Barbara von Thun und Hohenstein - europoseł z list Koalicji Europejskiej. Inny przykład to Stowarzyszenie Pro Humanum promujące wielokulturowość. Jego wiceprzewodniczącą jest Jolanta Lange, współpracownik Służby Bezpieczeństwa, która do dziś nie wyjaśniła swojej roli w śmierci księdza Franciszka Blachnickiego. Nawet współpracownicy Służby Bezpieczeństwa mogą liczyć na to, że samorząd warszawski da im pieniądze bez względu na to, jaką przeszłość reprezentują. Warszawski ratusz chętnie wynajmuje też po preferencyjnych cenach wiele atrakcyjnych lokali. Takie wsparcie przyznano m.in. Fundacji Strajk Kobiet. Prywatnej fundacji Marty Lempart, która płaci - jak donosiły media - symboliczny czynsz za ten lokal. Stąd dwie interpelacje Klubu Radnych Prawa i Sprawiedliwości i pytania do prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego o to w jakim stopniu wsparcie finansowe dla organizacji pozarządowych przyznawane jest z korzyścią dla mieszkańców Warszawy. Niestety bardzo często te fundacje nie mają nic wspólnego z potrzebami ludzi, tylko są odpowiedzią na potrzeby ideologiczne pewnej opcji politycznej, która na przykład promuje LGBT, czy promuje też inne hasła bliskie ideologicznie temu ugrupowaniu. Dlatego PiS domaga się od Rafała Trzaskowskiego podania dokładnych kwot, jakimi w ostatnich latach warszawski ratusz wsparł konkretne organizacje pozarządowe. Samorządy otrzymają wkrótce pieniądze z nowej puli środków Rządowego Funduszu Rozwoju Dróg. Cała prawda, całą dobę, ale bez dźwięku? Głosy oburzenia po tym, gdy jedna z prywatnych telewizji w Polsce - TVN - w czasie programu postanowiła wyłączyć mikrofon zaproszonemu do studia wiceministrowi spraw zagranicznych. Ta sama telewizja, która jest krytykowana przez medioznawców za próbę stosowania cenzury prewencyjnej - zakazanej w UE - czyli najprościej ujmując chciała zakazu krytyki wobec siebie. To nie media na rządzonej przez Łukaszenkę Białorusi czy w Rosji Putina, ale rzekomo wolne media w Polsce... Telewizja TVN, w czasie programu na żywo, wyłączyła mikrofon wiceministrowi spraw zagranicznych. Panie ministrze, informuję pana, że pański mikrofon jest wyłączony teraz, więc pana nie słychać. Izabela Leszczyna, proszę... Pracownicy stacji przekonują, że wyciszanie zaproszonych do studia gości to telewizyjny standard. Wiceminister Paweł Jabłoński zwraca uwagę, że to jednak niecodzienna sytuacja w telewizji, która chciałaby przestrzegać choćby podstawowych standardów debaty. Bardzo często dochodzi do tego, że różni goście sobie przerywają, wchodzą w słowo, przekrzykują się, bo tak to niestety jest prowadzone, tak to wygląda. Natomiast nie słyszałam nigdy wcześniej o tym, żeby prowadzący wyłączał komuś mikrofon. W przeszłości ta sama stacja przerwała nagle transmisję konferencji polityków Zjednoczonej Prawicy w ubiegłym roku na temat wysokich kosztów wytworzenia energii elektrycznej w UE, a ich słowa zostały przeinaczone. 60% kosztów, jakie płacimy za energię, to koszta narzucone przez UE. O czym specjaliści mówią, że to nieprawda, że 23%. Mówi się, że to propaganda. To z jednej strony jest zaprzeczenie demokracji, podstawowej zasady demokracji, a z drugiej strony jest to próba takiej interpretacji, która odbiega od faktów, czyli jest zafałszowana i tego typu przekazy, przerywanie, jest w gruncie rzeczy próbą zmonopolizowania przekazu medialnego. Ta sama telewizja TVN domaga się jednocześnie zakazu używania konkretnych sformułowań od dziennikarzy innych mediów - m.in. Gazety Polskiej i portalu TVP Info. Prawnicy TVN chcieli, by sąd na rok zakazał używania takich sformułowań jak na przykład "TVN manipuluje" czy "TVN kłamie". Do tego nie posuwali się nawet komuniści, oni to sprytniej, oni nie byli tak bezczelni. Natomiast ci młodzi ludzie, którzy ich naśladują w TVN, musza się jeszcze poduczyć, jak to robić w białych rękawiczkach, bo chcą cenzury, tylko jest to zbyt bezczelne. Pozwy prawników TVN-u spotkały się ze zdecydowaną reakcją Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, zwracając uwagę, że cenzura prewencyjna jest w UE zakazana. We wszystkich cywilizowanych państwach, można powiedzieć jednoznacznie. Zabezpieczenie roszczeń w postaci zakazu używania określonych sformułowań w jakimś czasie jest czystą cenzurą prewencyjną, bo przecież nie znamy kontekstu, w jakim te słowa mogłyby być kiedyś użyte. Kampanię mającą zwrócić uwagę na problem rozpoczęła niedawno inna stacja - Telewizja Republika. Sprawą telewizji TVN do tej pory nie zajął się Parlament Europejski, w przeszłości niejednokrotnie już pochylający się nad wolnością mediów w krajach członkowskich. Chociaż formalnie kampania wyborcza rozpocznie się po ogłoszeniu wyborów, to są już próby skrojenia jej pod swoje potrzeby. Potrzebę jednej wspólnej listy opozycji ma PO, inne partie nie są tak zachwycone tym pomysłem. Chcą być razem, ale osobno. To najnowsze polityczne przetasowania. Z dniem 6 lutego opuszczam szeregi Porozumienia. Z dniem dzisiejszym złożyłem rezygnację z członkostwa w Porozumieniu. Michał Wypij i Jan Strzeżek odchodzą z ugrupowania założonego przez Jarosława Gowina, bo nowe kierownictwo chce połączyć partię z Agrounią - znaną z zadym i szerzenia dezinformacji wpisującej się często w rosyjską propagandę. Z jednej strony liberałowie, którzy pewnie jeszcze z rok temu mówili, że KRUS trzeba zlikwidować, a z drugiej strony ci, którzy nie kryją się ze swoimi prorosyjskimi poglądami. Nie wiem, jak to wszystko ma funkcjonować w jednej całości. PO, która najbardziej chce wspólnej listy, większość czasu i energii poświęca na wymuszanie wspólnego startu, a nie tworzenie programu, który dałby jej wyborczy bonus. Do przewodniczącego Hołowni chcę się zwrócić z takim apelem: Dzisiaj jest najwyższy czas, żeby powiedzieć, "tak tak", "nie nie". Taka była odpowiedź: Na stole powinny być teraz wszystkie listy, od jednej listy po wszystkie listy aż do samodzielnych startów. Niechęć dużej części wyborców do Donalda Tuska może premiować średnie pod względem wielkości i sondaży partie opozycji. Im więcej do powiedzenia w przyszłym parlamencie będzie miała Lewica, tym niebezpieczeństwa związane z rządami Donalda Tuska będą mniejsze. Donald Tusk, wciągając na jedną listę inne partie, mógłby zrobić z nich takie wydmuszki jak z Nowoczesnej, która niby jest, ale praktycznie nie ma żadnego znaczenia. Jedna lista to jest interes Donalda Tuska i w zasadzie tylko Donalda Tuska. To mu w zasadzie gwarantuje stanowisko premiera jeszcze w razie wygranej i kluczyki do skarbczyka z państwową dotacją. Oznaczałoby też rządzenie stanowiskami. I np. forsowanie Sikorskiego na eksponowane stanowisko. Jeżeli Donald Tusk ma taką nadzieję, że można odczekać ten czas, w którym ta sprawa ostatniej skandalicznej wypowiedzi Radosława Sikorskiego jest głośna, żeby później spróbować ogłosić jego kandydaturę na kluczowe stanowiska w państwie, to myślę, że spotka go rozczarowanie. Opozycję podzieliło też głosowanie w sprawie nowelizacji o Sądzie Najwyższym, która ma odblokować KPO. Przeciwko głosowała Polska 2050. Od głosu wstrzymały się kluby Koalicji Obywatelskiej, Lewicy oraz PSL. Za nami 65. ceremonia rozdania najbardziej prestiżowych nagród muzycznych - Grammy. Na "muzycznych Oscarach" triumfowali w tym roku Beyonce i Harry Styles, którzy już za kilka miesięcy będą koncertować w Polsce. Most Grammy wins of all time! To niekwestionowana królowa tegorocznej ceremonii. Beyonce. Zgarnęła 4 statuetki i tym samym stała się najczęściej nagradzaną artystką w historii Grammy. Na swoim koncie ma już 32 złote gramofony. Dziękuję bardzo. Staram się nie być zbyt emocjonalna. Staram się po prostu przyjąć tę noc. 2 statuetki odebrał Harry Styles. W tym tę najważniejszą - za album roku. Ten album, od początku do końca, był największym przeżyciem w całym moim życiu. Od nagrania go z moimi najlepszymi przyjaciółmi po granie go dla ludzi było największą radością, o jaką mogłem prosić. Triumfatorzy tegorocznych nagród Grammy - Beyonce i Harry Styles - już niedługo swoje hity zagrają w Polsce. To jest fantastyczne, że coraz więcej największych gwiazd jak Beyonce przyjeżdża do Polski. Tak że myślę, że to będzie wielkie święto dla zarówno starszych, jak i młodszych słuchaczy. Podczas ceremonii w Los Angeles, pierwsza dama Stanów Zjednoczonych ogłosiła zwycięzcę i wręczyła statuetkę za piosenkę roku. 73-letnia wokalistka - Bonnie Raitt - ewidentnie - nie spodziewała się, że jej utwór zdobędzie nagrodę. Jestem tak zaskoczona, że nie wiem, co powiedzieć. To jest po prostu nierealny moment. W tym roku nagrodę Grammy przyznano w aż 91 kategoriach. Pogotowie kryzysowe, liczne interwencje ratowników i rekordy przyjęć do szpitala. Na południu Polski, szczególnie w górskich miejscowościach, wciąż trudna sytuacja po weekendowej śnieżycy. A kolejne dni to ostrzeżenia przed silnym mrozem. Nocą temperatura może spaść do -20 stopni Celsjusza. Dziś śnieg już nie pada, ale mieszkańcy Rajczy na Śląsku wciąż kopią w nim korytarze. W całej gminie ogłoszono pogotowie kryzysowe. Nie było prądu przez kilka dni i nie mamy zasięgu telefonu, Internetu, zasypane po okna. Mimo ekstremalnych warunków dwóch turystów wybrało się wieczorem na Śnieżkę. Szaleńców nie brakuje, niektórzy się pchają tam, gdzie nie należy. Mężczyźni opadli z sił, gdy dotarli do nich ratownicy, wyglądali tak. Byli w spodniach dresowych, w kurtkach, które nie gwarantowały im ochrony przed wiatrem i mrozem. W Beskidach ratownicy też mieli dużo pracy. Przez ostatni weekend wyruszaliśmy 18 razy na wyprawy takie poszukiwawczo-ratownicze. Tu obowiązuje 3. a w Tatrach 4. stopień zagrożenia lawinowego. Ta słoneczna pogoda tym bardziej wzmogła zagrożenie lawinowe. Promienie słoneczne, które rozgrzewają pokrywę śnieżną, powodują zejście kolejnych lawin. Stosuję się absolutnie do tych przepisów, tak że podszedłem tylko tutaj, pogadałem chwilę z żołnierzami i wracam. Duże lawinowisko, bardzo niebezpiecznie. Chodzę wiele lat po górach i takiej sytuacji z tą ilością śniegu nie było nigdy. Rekord padł na jeleniogórskim SOR-ze. Tylko ostatniej doby przyjęto tu 100 pacjentów, przeważnie narciarzy, ze złamaniami i zwichnięciami. To są urazy najczęściej wysokoenergetyczne, to nie są narty z dawnych lat, to są duże prędkości. Mroźno i niebezpiecznie również w Grecji, gdzie śnieg sparaliżował Ateny. Zamknięto szkoły, niektóre stacje metra, a wiele firm przeszło na pracę zdalną. W Austrii i Szwajcarii pod takimi lawinami zginęło w weekend 10 osób. Na całego "Gościa Wiadomości" z napisami zapraszamy do kanału TVP Info. Gościem Wiadomości jest dziś prof. Przemysław Czarnek. Współprzewodniczący Nowej Lewicy Włodzimierz Czarzasty przed weekendem powiedział, że zgłoszenie przez opozycję wniosku o wotum nieufności wobec Przemysława Czarnka jest "sprawą bardzo rozsądnie uzasadnioną".