"19:30" w środę 6 marca. Joanna Dunikowska-Paź, dobry wieczór. Sprawdźmy, co przynosi dzień. Starcia z policją. Zielony Ład - do kosza. Przywracanie praworządności. "Nie" dla przemocy. Rolnicy zgodnie z zapowiedzią wrócili do stolicy, choć nic nie zapowiadało takiej eskalacji emocji. Przed Kancelarią Premiera płonęły opony i race, a przed Sejmem doszło do starć się z policją. Kilku funkcjonariuszy jest rannych, kilkanaście osób zostało zatrzymanych. To w samym centrum miasta, ale rolnicy blokowali też drogi dojazdowe do Warszawy. Absolutne minimum postulatów to niezmiennie ograniczenia w handlu z Ukrainą i stanowcze "nie" dla Zielonego Ładu. Ale problemów do rozwiązania na już i na przyszłość jest zdecydowanie więcej. Kamienie, butelki i kostka brukowa - protest rolników w stolicy przed Sejmem zmienił się w starcia z policją. Zatrzymano kilkunastu najbardziej agresywnych uczestników. Do stolicy przyjechali dziś rolnicy z całej Polski. Protest wsparli związkowcy z Solidarności. Przed Kancelarią Premiera było spokojnie, ale emocji i mocnych słów nie brakowało. Postulaty rolników są niezmienne. Unormowanie eksportu towarów z Ukrainy, importu do Polski itd. i z krajów trzecich. Zielony Ład do kosza! Jeżeli na teren tego obszaru wchodzi towar, który jest produkowany jakkolwiek, bez żadnych rygorów, który nie ma konkurencji żadnej, bo on jest tańszy, to my musimy ginąć. Jesteśmy tutaj, by zawalczyć o Polskę, by zawalczyć o nasze rodziny, by zawalczyć o gospodarstwa rodzinne. Opozycja zarzuca rządowi brak działań w sprawie rolników. Trzeba zamknąć polski rynek na napływ płodów rolnych z Ukrainy. To jest temat i to jest postulat rolników. Nie podjęliście żadnej decyzji - ani decyzji w sprawie Zielonego Ładu, bo tam rządzą wasi koledzy, ani decyzji w sprawie Ukrainy. Za państwa rządów jest najwięcej sprowadzonego zboża z Ukrainy. Zboża technicznego, które zjadły nasze zwierzęta i my zjedliśmy. Pan na to pozwolił. Rząd, jak słyszymy, działa w sprawie rolników. Doprowadziliśmy do istotnych ograniczeń Zielonego Ładu, także jeśli chodzi o problemy związane z pestycydami. Jak twierdzą rządzący, to Prawo i Sprawiedliwość było gwarantem wprowadzenia Zielonego Ładu w rolnictwie w takim kształcie. To komisarz Wojciechowski powiedział, że Zielony Ład to autorski program PiS-u, więc dzisiejsze protesty są przeciwko PiS-owi. Wojciechowski niewiele miał do powiedzenia w Brukseli. Ja nie rozumiem do końca jego przekonania, że on miał wpływ na Zielony Ład. To środowisko Timmermansa to zaproponowało. W sprawie Zielonego Ładu w rolnictwie Komisja Europejska chce zrobić krok wstecz. To nie jest sukces nowego rządu, ponieważ nowy rząd cały czas nie podejmuje najważniejszego postulatu rolników, czyli nie wprowadza embargo na produkty rolne z Ukrainy. To jest to, czego chcieli rolnicy. Zielony Ład w rolnictwie idzie, można tu powiedzieć, skrótem, do kosza. Rolnicy protestowali dziś też poza Warszawą. Zapowiedzi przyjmują z umiarkowanym optymizmem. Na razie nie schodzimy z barykad. Widzimy światełko w tunelu, lecz póki nie będziemy mieli jasnych, klarownych przepisów, na pewno nie odpuścimy. W sobotę z rolnikami spotka się premier Donald Tusk. Z Brukseli do rolników płynie dziś ważny komunikat. Zielony Ład ma się zmienić na ich korzyść, a konkretne propozycje Komisja Europejska przedstawi w przyszłym tygodniu. W Brukseli jest nasza korespondentka Dorota Bawołek. Doroto, co ma się znaleźć w zapowiadanym pakiecie zmian? Komisja Europejska chce w tym roku zwolnić z wymogów środowiskowych wszystkie gospodarstwa rolne, a w przyszłości rolnicy, którzy uprawiają do 10 hektarów ziemi, nie będą musieli ich przestrzegać. W przypadku Polski chodzi aż o 3/4 gospodarstw rolnych. Rządy krajów członkowskich będą mogły pomagać finansowo tym rolnikom, którzy ponoszą straty w związku z wojną w Ukrainie. To pierwszy krok w kierunku naprawiania praworządności w Polsce Kluczowa zmiana to sposób wyboru sędziów do Rady. Dla opozycji to powrót do sędziokracji, dla rządzących - warunek niezbędny, wymagany także przez europejskie sądy. A punktów na drodze do przywracania praworządności jest zdecydowanie więcej. Jest powodem politycznego sporu. To ciało zostało przekształcone w maszynkę do produkcji neosędziów. Musimy odpolitycznić KRS. To jest jedna wielka ściema, którą państwo uprawialiście przez wiele lat. I jedną z najważniejszych instytucji w sądownictwie. Członkowie KRS mogą zamknąć lub otworzyć drzwi do kariery sędziowskiej. To na ich wniosek prezydent powołuje nowych sędziów. Dlatego tak ważne jest to, kto w KRS-ie zasiada. Według konstytucji to dwóch prezesów sądów, minister sprawiedliwości oraz przedstawiciele prezydenta i parlamentu. Większość jednak stanowią sędziowie. I to o nich toczy się spór. Będzie to pierwszy krok w kierunku naprawiania praworządności w Polsce. To kolesie kolesi będą wybierali. To jest powrót do tego, co było wiele lat temu. Do 2018 roku sędziów do KRS-u wybierali inni sędziowie. PiS zdecydował, że będzie robić to Sejm. Nie ukrywamy, że celem było to, żebyśmy w Polsce nie mieli do czynienia z sędziokracją, żeby wpływ obywateli na sądownictwo był większy. Żeby Sejm wybierał sędziów? To jest niezgodne z zasadami demokratycznymi, to jest niezgodne z konstytucją! 15 na 25 osób pełni tę funkcję nielegalnie. Tak skutki tej decyzji - ocenia obecna koalicja. Do podobnych wniosków doszedł Europejski Trybunał Sprawiedliwości. Sąd Najwyższy uznał, że KRS nie jest organem bezstronnym. Brak gwarancji niezależności od władzy stał się powodem usunięcia polskiej KRS z Europejskiej Sieci Rad Sądownictwa. Na wpływ władzy na proces nominacyjny sędziów wskazywał Europejski Trybunał Praw Człowieka. Władza sądownicza nie jest jakimś rozkapryszonym dzieckiem, nad którym władza musi stanowić opiekę. Stąd propozycja zmian. Wybór sędziów powinien odbywać się jedynie przez innych sędziów na zasadzie szerokiej reprezentacji. Projekt zakłada, że za organizacje takich wyborów ma odpowiadać PKW. A obecna kadencja KRS wygasa wraz z wyborem nowego składu sędziów. Ten projekt powinien być wyrzucony do kosza. Pan, panie ministrze, prowadzi destrukcję wymiaru sprawiedliwości. Trzeba przywrócić konstytucyjne ramy funkcjonowania KRS. "Nie" mówi PiS i Konfederacja. Chcecie tylko mieszać herbatę, a ona wcale od tego nie zrobi się słodsza. Pytanie, co zrobi prezydent, który już wcześniej w tej sprawie postawił warunki. Nie pozwolę na żadną weryfikację sędziów powołanych w okresie 8,5 roku mojej prezydentury. Wątpliwości dotyczą ponad 3000 sędziów i asesorów. Zgodnie z projektem nie mieliby oni prawa kandydować do KRS. Przy przywracaniu tej konstytucyjności KRS nie chcemy doprowadzać do tego, że osoby, które będą powoływane w jej skład, będą dotknięte tą wadą, która stała się zarzewiem tych wszystkich konfliktów. Przywracanie praworządności to także zmiany w Trybunale Konstytucyjnym i uchwała, która stwierdza nieważność powołania trzech tak zwanych sędziów dublerów. Bondaryzacja prawa przejdzie do historii. Sejm prawem aborcyjnym zajmie się dopiero w kwietniu, ale gorąca dyskusja na sali plenarnej rozpoczęła się już dziś. Panie marszałku, dajmy kobietom szanse, nie handlujmy ich prawami, nie zamrażajmy ustaw - apelują posłanki Lewicy. Dajmy szansę, by te projekty nie poszły do kosza, tylko przeszły do drugiego czytania - odpowiada marszałek Hołownia, dodając, że jest gotowy na rozmowy, jeśli otrzyma solidarną koalicyjną deklarację, że projekty nie zostaną odrzucone. Ta błyskawica będzie wymierzona, panie marszałku, w pana. Dobrze, przyjąłem to do wiadomości. Na koszulce emblemat znany z protestów kobiet. Zamrażarkę zamienił pan na uśmiechniętą chłodnię. Podobno w tych szufladach w tym biurku nie ma żadnych schowanych projektów, a właśnie pan to robi. Projektami dotyczącymi przerywania ciąży na tym posiedzeniu Sejm się nie zajmie. Pierwsze czytanie przesunięto na 11 kwietnia. Przebieg tej debaty utwierdza mnie w przekonaniu, choć mogą go państwo nie podzielać, że ta decyzja była słuszna, a to jej uzasadnienie. Nie chcę dopuścić do sytuacji, w której głosowanie nad tak ważnymi sprawami będzie odbywało się w środku kampanii wyborczej, w której jakiemuś politykowi mogłaby zadrżeć ręka przed tym, co usłyszy z jakiejś ambony albo co przeczyta w swojej bańce na twitterze. Lewica mówi o oszustwie. Polki przerywają ciążę niezależnie od tego, że niektórzy politycy zwracają się do nich z fałszywą troską, mówiąc: "To dla waszego dobra". W szeregach Koalicji Obywatelskiej rozczarowanie. Bardzo liczyłam na to, że temat praw kobiet i ich bezpieczeństwa nie stanie się zakładnikiem bieżącej kampanii politycznej. Niestety, tak się stało. Projektów nie zgłosiły Konfederacja i PiS. Ten spor się zaognia i będzie się zaogniać dalej. To są ich sprawy, no niech się kłócą. Szymon Hołownia i jego politycy i Polskiego Stronnictwa Ludowego to są politycy, którzy są bardzo często przeciwni osobiście aborcji. W Sejmie są 4 projekty: dwa Lewicy i jeden Koalicji Obywatelskiej. zakładają legalizację aborcji na żądanie do 12. tygodnia ciąży. Projekt Trzeciej drogi zakłada powrót do kompromisu aborcyjnego, a jej politycy powtarzają: "W sprawie liberalizacji potrzebne jest referendum". Rozwiązaniem jest oddanie decyzji narodowi, Polkom i Polakom. Wszystkie projekty odrzucają środowiska pro life. Każdy z nich tak naprawdę w gruncie rzeczy prowadzi do tego samego, to znaczy do osłabienia ochrony życia. I no powiedzmy wprost: nie zgadzamy się na to absolutnie. Środowiska kobiece zapowiadają protesty 8 marca, w Dniu Kobiet. Niech marszałek Sejmu zobaczy, że konsekwencje jego decyzji mają twarze, mają imiona, że my żyjemy i czekamy na to, aż w końcu będzie zmienione prawo. Polska obok Malty ma najsurowsze prawo dotyczące aborcji. Ciążę można przerwać jedynie, gdy jest ona wynikiem przestępstwa lub gdy zagraża życiu i zdrowiu matki. Monika Pawłowska złożyła ślubowanie poselskie i oficjalnie objęła mandat po Mariuszu Kamińskim. "Będę chciała być w klubie PiS-u" - niezmiennie deklaruje posłanka, a nieobecność posłów tej partii na sali podczas jej ślubowania to najlepszy dowód na to, że ta współpraca nie ma przyszłości. - Ślubuję. - Dziękuję bardzo. Stwierdzam, że pani Monika Pawłowska złożyła ślubowanie poselskie. W tym momencie posłów PiS-u na sali plenarnej nie było. Na pewno nie jest to miłe, ale każdy ma prawo do tego, żeby się zachować tak, jak chce. To zachowanie posłów PiS i ich wejście dopiero po ślubowaniu nie zmienia politycznych planów posłanki. Tak, będę chciała być klubie PiS-u. Mimo że z otwartymi rękami powitało ją dwóch posłów PiS, na miejsce w klubie raczej nie ma co liczyć. Bardzo się cieszymy, że wszyscy garną się do klubu PiS, w tym pani Pawłowska, ale pani poseł Pawłowska nie jest posłem, nie może być członkiem klubu ktoś, kto posłem nie jest. Bo choć startowała z list PiS-u, to wbrew partii objęła mandat po byłym pośle Mariuszu Kamińskim. Objecie przez nią mandatu jest niezgodne z prawem. Monika Pawłowska zaczynała jako asystentka swojej ciotki, posłanki Stanisławy Prządki z SLD. Później organizowała struktury Wiosny Roberta Biedronia na Lubelszczyźnie. Z list tej partii bez powodzenia startowała w eurowyborach. Okręg nr 7, Chełm, Monika Pawłowska. Mandat zdobyła, ale w wyborach do Sejmu. Prezes Kaczyński pociąga za sznurki i kieruje swoimi marionetkami. Z klubu Lewicy jednak odeszła do ugrupowania Jarosława Gowina. Porozumienie to dialog. Z Porozumienia do PiS-u i to właśnie z list tej partii w ostatnich wyborach startowała do Sejmu. Mimo dwójki na liście do Sejmu się nie dostała. Dopiero po skazaniu prawomocnym wyrokiem Mariusza Kamińskiego pojawiała się szansa na powrót do ław poselskich. Teraz szuka klubu, do którego mogłaby dołączyć. Nie prowadzimy takich rozmów z panią posłanką. Jej działalność ma taki sam system wartości jak PiS, czyli brak wartości. Klub lewicy nie chce mieć nic wspólnego z tą pomyłką, która była Monika Pawłowska. Na razie więc pozostanie posłanką niezrzeszoną. Proszę się zajmować ważnymi tematami, nie Pawłowską. Marsz milczenia w stolicy. "To mogła być każda z nas, to była jedna z nas" - tak o brutalnie zgwałconej Lizie mówią uczestniczki marszu, które w milczącym pochodzie chcą uczcić jej pamięć i apelować o naszą czujność. Wydarzeniu przyglądała się Małgorzata Nowicka-Aftowicz, która jest przy ul. Żurawiej w Warszawie, w miejscu, gdzie doszło do tragedii. Jak przebiegał marsz? Z jakimi hasłami szli jego uczestnicy? Miała na imię Liza. Pod takim hasłem ruszył marsz z ulicy Żurawiej pod Pałac Kultury i Nauki. Organizatorem zależało na tym, żeby uczcić pamięć zmarłej Lizy, ale nie tylko, również innych kobiet, które padły ofiarą napaści seksualnej. Na transparentach były hasła, że nie chcemy się więcej bać. Manifestacja odbywała się w ciszy. Tragedia lizy odbywała się w ciszy. Dlatego taki milczący marsz? Jak to mogło być? Centrum Warszawy. Dużo kamer. Jak to może być? Nie rozumiem. To mogłam być ja, moje przyjaciółki. Przerażenie. Niezgoda na to, co się dzieje. Pytanie, dokąd zmierza ten świat. Straciliśmy człowieczeństwo. Zapomnieliśmy, że na każde zło i najmniejszy przejaw należy reagować. Dzisiejszy marsz był odpowiedzią na tragiczne wydarzenia, które odbyły się w centrum Warszawy. Liza została brutalnie pobita i zgwałcona. W centrum miasta. Zmarła w szpitalu. Funkcjonariusze ABW przeszukują biura Orlenu w Płocku, Warszawie i Gdańsku, a także w 23 firmach i mieszkaniach w kraju. Działania w Płocku, Warszawie i Gdańsku prowadzone są na polecenie Prokuratury Okręgowej w Płocku. Funkcjonariusze zabezpieczają materiały dotyczące fuzji Orlenu i Lotosu. Postępowanie trwa od stycznia. Były zarząd Orlenu miał nie dopełnić obowiązków i przekroczyć uprawnienia w sprawie fuzji Lotosu i udziałów w Rafinerii Gdańsk. Zaledwie 48 godzin i 3 balony meteorologiczne z napisami wykonanymi cyrylicą, które spadły na terytorium naszego kraju. Służby sprawdzają, jakie jest ich przeznaczenie i pochodzenie, prawdopodobnie przyleciały z obwodu królewieckiego. Sprawa będzie badana podczas rządowego komitetu ds. bezpieczeństwa. Spokój tej niewielkiej mazurskiej wsi zakłóciło niecodzienne znalezisko. Takich dużych śmieci nie znajduje się często, więc podszedłem i zobaczyłem, że to jest moim zdaniem balon meteo. Od tego balonu odchodzą sznurki, przy których jest pudełko styropianowe. I są oznaczenia, które zawierają cyrylicę. Tylko w tym tygodniu na Warmii i Mazurach wylądowały 3 podobne obiekty opisane rosyjskim alfabetem. Wszystkie mogły do nas przylecieć z obwodu królewieckiego. Znaleziskiem natychmiast zainteresowały się służby. Działaniami tutaj, bo ma to charakter cywilny, kieruje nie żandarmeria wojskowa, ale policja. Przypadki będą przedmiotem kolejnego komitetu ds. bezpieczeństwa, który będzie zwołany w przyszłym tygodniu. Służby będą teraz badać, co dokładnie i skąd do nas przyleciało. Według wstępnych ustaleń są to balony meteorologiczne, podobne do tych używanych przez naszych synoptyków. Sonda łączy się z powierzchnią ziemi i w takim trybie rzeczywistym jest monitorowany stan atmosfery, m.in. temperatura, prędkość i kierunek wiatru, wilgotność i inne składowe atmosfery. Ale konstrukcja tych urządzeń pozwala na coś więcej niż tylko badanie pogody. Mogą zawierać urządzenia szpiegowskie i my musimy być na to przygotowani. Dlatego musimy mieć system, żeby śledzić te balony, a przede wszystkim jak je strącać. Żeby nie zarejestrowały tego, na czym Rosjanom zależy najbardziej, np. ruchu wojsk podczas trwających w Polsce ćwiczeń Dragon 24, w których biorą udział wojska NATO. W północno-wschodniej Polsce Rosjanie zakłócają też sygnał GPS. Cel jest jeden. Wzmacnianie poczucia niepokoju i niepewności, wysyłanie sygnału: "Uważajcie, coś się święci. Nie drażnijcie niedźwiedzia, bo niedźwiedź się wkurzy i może machnąć łapą". Co ma zniechęcić Zachód do pomagania Ukrainie i przypomnieć krajom NATO, że Putin w każdej chwili może przesunąć granicę wojny. Zmarł drugi z żołnierzy poszkodowanych we wczorajszym wypadku na poligonie w Drawsku Pomorskim. Na żołnierzy w trakcie ćwiczeń najechał pojazd gąsiennicowy. Do wypadku doszło w trakcie ćwiczeń programowych 1. Brygady Pancernej w Warszawie. Mimo wysiłków lekarzy jeden z poszkodowanych żołnierzy zmarł na miejscu. Drugi śmigłowcem Lotniczego Pogotowania Lotniczego został przetransportowany do szpitala. Dziś jednostka, w której służyli żołnierze, poinformowała o jego śmierci. Według wstępnych ustaleń do śmierci żołnierzy doszło w wyniku nieszczęśliwego wypadku. Dla Donalda Trumpa superwtorek, jak sam mówi, był rozstrzygający. Jego rywalka przerwała kampanię. Nominację ma właściwie w kieszeni. Pewny swego jest też Joe Biden. I pewne jest, że to będzie najbardziej zajadła kampania w USA. Jaki jest stan gry po superwtorku? Donald Trump pewny swego. Huczne świętowanie zwycięstwa zorganizował w luksusowym kurorcie Mar-a-Lago jeszcze przed ogłoszeniem wyników wszystkich prawyborów. Nie bez powodu ten dzień nazywają superwtorkiem. To był wspaniały dzień w historii naszego kraju. Właśnie usłyszałem, że nigdy nie był tak rozstrzygający. Trump przegrał tylko w jednym z 15 stanów. Jego rywalka Nikki Haley jeszcze dziś ma zawiesić kampanię. Były prezydent nominację do prezydenckiego wyścigu ma praktycznie w kieszeni. Podobnie jak Joe Biden, który wygrał we wszystkich 15 stanach. To oznacza, że najdłuższa, a przez to najdroższa i prawdopodobnie najbardziej zajadła kampania wyborcza w dziejach USA, właśnie się zaczyna. Czy chcemy nadal iść naprzód, Niezdecydowani wyborcy obawiają się nieprzewidywalności Donalda Trumpa. Problemem Joe Bidena jest zaawansowany wiek. Tak naprawdę znów musimy wybierać między Bidenem a Trumpem. To nie jest normalne. Nie potrzebujemy dwóch 80-latków na tym stanowisku. Głosowałem na Bidena. Ale to przede wszystkim głos przeciwko Trumpowi. W uśrednionych sondażach od sierpnia zeszłego roku prowadzi Donald Trump. Wygrywam w 5 ostatnich sondażach. Pięciu z rzędu. A wy patrzycie tylko na New York Times. Prawdziwy test dla Joe Bidena już jutro. Podczas dorocznego orędzia o stanie państwa będzie starał się przekonać Amerykanów, że jest zdolny rządzić krajem przez kolejne 4 lata. Potężna internetowa awaria i miliony zgłoszeń od użytkowników serwisów społecznościowych. Przez 3 godziny bez powodzenia próbowali załadować strony i aplikacje, część z nich system wylogował. "Niewidzialna siła napędzająca Internet", czyli kable na dnie Morza Czerwonego zostały uszkodzone. O jakich przy tej okazji mówi się scenariuszach? Kable na dnie Morza Czerwonego łączą Europę z Azją i Afryką Północną. Odpowiadają za 90% wymienianych danych. Ich uszkodzenie oznacza odcięcie od części Internetu. Internet pomiędzy tymi kontynentami jest transferowany drogą morską. Jest to związane z tym, że daje to największą stabilność bezpieczeństwa. Kable mogą zostać swobodnie położone na dnie oceanu. Cztery z 15 takich kabli przecięto. Kto? jeszcze nie wiadomo. Przypuszcza się, że za tą akcją mogli stać rebelianci z Jemenu, ale są duże wątpliwości, czy mieliby oni środki techniczne do przeprowadzenia takiej akcji. Podejrzanie pada na jemeńskich rebeliantów, bo to oni od miesięcy ostrzeliwują pływające na Morzu Czerwonym statki, a rząd Jemenu ostrzegał przed takim atakiem ze strony Huti. Bojownicy jednak zaprzeczają i oskarżają amerykańskie łodzie podwodne. Może być to związane z przecięciem mechanicznym jakiegoś statku, który zahaczył o nie kotwicą. Efekt - ucierpiało blisko 25% ruchu internetowego pomiędzy kontynentami, a dane trzeba było przekierować do Europy innymi kablami, np. przez Chiny. Wylogowało mnie z Messengera, z Facebooka. Incydent na Morzu Czerwonym zbiegł się w czasie globalnej awarii Facebooka. Nawet tego nie zauważyłam. To było 20-30 minut? Dla niektórych bez Messengera i Facebooka to jak bez ręki. Zdziwiłam się. Myślałam, że mi ktoś konto zhakował. Ale awaria nie miała z tym incydentem nic wspólnego. Samo przecięcie miało miejsce jeszcze w lutym, a dopiero ostatnio dostaliśmy oficjalne potwierdzenie, że część kabli została zniszczona, dlatego nie ma żadnych podstaw, żeby połączyć te dwie sprawy w jedną. Naprawa kabli na Morzu Czerwonym może potrwać, bo bojownicy z Huti już zapowiedzieli utrudnienia. "Żeby dłużej żaby żyły" - to nie tylko ważny postulat, ale i konkretne kroki, choć akurat te spowodują, że nie wszędzie kroki będzie można stawiać. Żaby rozpoczęły migrację do miejsc rozrodu. By bezpiecznie tam dotarły, trzeba je chronić, więc niektóre poznańskie ulice zostaną czasowo zamknięte. Kangur w słowackich Tatrach będzie miał już chyba z górki. Miał dużo szczęścia. Dwa kangury kilka miesięcy temu uciekły z hodowli. Po tym wyskoku niewielu dawało im szanse. Wykazały się dużą wolą przetrwania, że przetrwały ten okres zimowy. Jeden kangur czy nawet dwa wiosny nie czynią, ale taki koncert - już tak. KUMKANIE Traszki, żaby i ropuchy solo i na gapę rozpoczęły migrację do zbiorników wodnych. Tu dwa samce. Spotkanie z rozpędzonym samochodem żabom nie ujdzie płazem. A że ruchu drogowego nie kumają, to trzeba im pomóc. Musimy postawić przed nimi płotek herpetologiczny. I uniemożliwić im wejście na jezdnię. Co brutalnie zakończyłoby wizję żabich amorów w stawach i jeziorach. Przenosimy je, zostawimy na brzegu i się z nimi nie widzimy. Krok dalej idą w Poznaniu. Do połowy marca 4 ulice w mieście będą czasowo nieprzejezdne. Żeby pozwolić płazom żyć w mieście i migrować przez te ulice. Pokonanie krótkiej ulicy Ku Dębinie to żabi skok. Od wieczora do rana trzeba zrobić to pieszo pod groźbą kary. U progu wiosny tuptają też jeże. Gdyby ktoś takie bariery przesunął, wjechał na taką zamkniętą drogę, to takiej osobie grozi kara w wysokości do 250 złotych. Te zostały zbudzone przedwcześnie. Zanim wróciły na wolność, wigor odzyskały w ośrodku rehabilitacji dzikich zwierząt. Są to osobniki poranione, osłabione, ale te temperatury będą sprzyjały temu, że zwierzęta które hibernowały zimą, będą się powoli wybudzać. Budzik przyrody powinien zadzwonić za moment. Do początku kalendarzowej wiosny zostały już tylko 2 tygodnie. To wszystko w programie. W imieniu Marka Czyża zapraszam na rozmowę z prof. Ewą Łętowską.