Zbigniew Łuczyński, 19.30 w sobotę 6 kwietnia, a dziś wśród najważniejszych wiadomości... Cisza wyborcza. Każdy musi się powstrzymać od prowadzenia agitacji. Jutro wybory samorządowe. Lokale mamy otwarte od 7.00-21.00. Koszt bezpieczeństwa. Kiedy są te samoloty podniesione, to około jednego miliona. Jest przedsięwzięciem kosztownym, ale koniecznym. Na rowerze i kajaku. Ameryka Południowa zawsze pobudzała moją wyobraźnię. Największa magia podróżowania to wolność. Minęła 19.30, więc trwa cisza wyborcza. Wybory samorządowe umożliwią wybranie lokalnych władz samorządów terytorialnych. Głosowanie rozpocznie się już jutro o godzinie siódmej, potrwa do 21.00. O zasadach wyborów, obowiązkach i prawach wyborców. W lokalach wyborczych - ostatnie szlify. Pociąg wyborczy przyspiesza. Mamy już ostatnie godzinki na to, żeby przygotować całość, żeby dopiąć na ostatni guzik. Takich urn w całej Polsce trzeba ustawić ponad 31 tys. I przeliczyć ponad 100 milionów kart do głosowania. To zadania dla ponad 260 tysięcy członków komisji wyborczych. Trwa wielkie zamieszanie logistyczne. Przygotowujemy wszystkie materiały niezbędne do tego, aby prawidłowo się odbyły wybory. Większość wyborców dostanie 4 karty do głosowania. Różową - z kandydatami na wójtów, burmistrzów i prezydentów. Szarą - z kandydatami do rad gmin. Żółtą - do rad powiatów i niebieską - do sejmików wojewódzkich. Mieszkańcy dużych miast - tych na prawach powiatu - otrzymają tylko trzy karty, bez żółtej. Wyjątek stanowi Warszawa. Tu karty będą cztery. Na żółtej znajdą się nazwiska kandydatów do rad dzielnic. Głosujesz, stawiając znak X tylko przy nazwisku jednego kandydata. Na każdej z otrzymanych kart. Te są ważne tylko z pieczęcią komisji wyborczej. Zachęcam wyborców, żeby sprawdzali, czy ta pieczęć jest odciśnięta, bo czasem się zdarza, że komisjom sklei się karta i nie postawią omyłkowo tej pieczęci. W 412 miejscowościach jest tylko jeden kandydat na wójta, burmistrza lub prezydenta. Nie oznacza to jednak, że mieszkańcy nie mają wyboru. W takiej sytuacji karta wygląda nieco inaczej. Można na niej oddać głos za lub przeciw jedynej kandydaturze. Muszą uzyskać co najmniej 50% głosów za. Jeśli nie, wójta, burmistrza lub prezydenta wybierze rada gminy. Lokale wyborcze są otwarte w godzinach 7.00-21.00. Chciałabym zachęcić, zaapelować, żeby mieszkańcy nie czekali na ostatnią chwilę, żeby jak najszybciej się do tych lokali udali. Ich adresy można sprawdzić między innymi na stronie PKW lub aplikacji mObywatel. Uprawnionych do głosowania jest ponad 29 milionów wyborców. W 2018 roku frekwencja wyniosła 54,90%. Mam nadzieję, że w tym roku będzie wyższa. Jutro wyborcy zdecydują o przyszłości miejsc, w których żyją osoby, które wybierzemy w niedzielę, będą przez kolejne 5 lat decydować, jak będzie wyglądać nasza okolica, czy powstaną boiska. Za wygląd chodnika czy osiedlowej ulicy odpowiada rada gminy. Te decyzje, które są dla nas, kobiet, ważne. Czyli dostęp do żłobków, dostęp do przedszkoli zapadają na szczeblu lokalnym. Decyzje dotyczące transportu publicznego czy pomocy społecznej podejmuje powiat. W tych sprawach, które są za duże dla gminy. A więc drogi powiatowe, szkoły średnie, a nie podstawowe, szpitale. Wśród zadań sejmików wojewódzkich - podział unijnych pieniędzy. Zajmuje się polityką regionalną, ale też regionalnymi przewozami. Co najmniej do godziny 21.00 w niedzielę będzie trwać przedwyborcza cisza. Za zamieszczanie lub zrywanie materiałów wyborczych grozi kara do 5 tys. złotych. Za publikowanie sondaży - nawet do miliona. Do wyborów pozostały godziny, a w Telewizji Polskiej trwają ostatnie przygotowania do startu studia wyborczego "Samorządowy wieczór wyborczy 2024". Imponujące studio powstaje w siedzibie telewizji w Warszawie, a setki osób pracują nad tym, aby już jutro na antenach TVP Info i telewizyjnej Jedynki przekazać państwu wyniki wyborów komentowane na żywo między innymi przez ekspertów, publicystów czy polityków. Dziesiątki kilometrów kabli, setki kamer, lamp i monitorów - w gmachu Telewizji Polskiej przy Woronicza w Warszawie trwają przygotowania do samorządowego wieczoru wyborczego w Jedynce i TVP Info. Budowa tego ogromnego studia trwała tydzień. To tu będą spływały wyniki głosowania, pojawią się relacje reporterskie, to tu politycy, publicyści oraz eksperci na gorąco będą komentować niedzielne wybory. Śmiało możemy sobie powiedzieć, że to bardzo istotne wyniki, bo tak naprawdę będzie to pierwszy wiarygodny sondaż polityczny, chociaż będzie to wyborczy wynik, ale możemy go czytać jako sondaż polityczny, pierwszy po parlamentarnych wyborach, które jesienią mieliśmy. Pokażemy rozkład głosów. Potem mapa województw. Odwiedzamy sześć sztabów ogólnopolskich, łączymy się wszędzie tam z naszymi reporterami, będą też komentarze publicystów, ekspertów, politologów. Widzowie mogą liczyć na rzetelne, obiektywne i profesjonalne analizy, ale także na wyjątkową, bo najnowocześniejszą oprawę. Prawdziwe show uzyskamy między innymi dzięki oświetleniu. Dużo światła efektowego. Zawsze są jakieś nowinki. Są akcenty świetlne. To kilkaset kamer w Polsce. Sygnały przychodzą do studia głównego. W TVP Info wieczór wyborczy rozpocznie się już o 19.50, a o 20.55 - w Jedynce. Polskie myśliwce po raz kolejny poderwane w związku z rosyjskimi atakami na obiekty w Ukrainie. W nocy Rosja zaatakowała dronami i pociskami manewrującymi m.in. budynki mieszkalne w Charkowie. Zginęło 6 osób. Po godzinie 4.00 w związku z tymi wydarzeniami zareagowało polskie wojsko. Kolejny atak na ukraińskie miasta. Tylko tej nocy Rosjanie wystrzelili 32 drony i 6 rakiet manewrujących. Większość udało się zestrzelić, ale część pocisków trafiła między innymi w budynki mieszkalne czy stację benzynową w Charkowie. Wróg przeprowadził dwa ataki rakietowe. Niestety sześć osób zginęło, a jedenaście zostało rannych. Poszkodowani są w szpitalach w średnim stanie. Na kolejny atak wojsk Putina zareagował prezydent Wołodymyr Zełenski. Musimy położyć kres temu terrorowi. Kluczowe jest wzmocnienie obrony powietrznej obwodu charkowskiego. A nasi partnerzy mogą nam w tym pomóc. Niespokojna noc w Ukrainie zmusiła także polskie lotnictwo do reakcji na terenie naszego kraju. Przez ostatnie kilkanaście dni Polska podrywała myśliwce już pięć razy. Słusznie, że podjęto taką decyzję, że w czasie ataków na Ukrainę zmasowanych my podnosimy gotowość swoich sił obrony powietrznej, aby w razie czego reagować na naruszenie naszej przestrzeni powietrznej. Rutynowe działanie, ale ono podnosi poziom bezpieczeństwa i mamy wiedzę o tym, co się dzieje i co się może dziać w naszej przestrzeni powietrznej. Myśliwce w razie konieczności mogą zestrzelić wrogie obiekty. Ochrona polskiego nieba jest więc niezbędna. Ale też kosztowna. Poderwanie jednego samolotu F-16 na godzinę to jest około 70 tysięcy za samo paliwo. Czyli krótko mówiąc, dwie pary dyżurne, około godziny - 300 tysięcy. Plus koszty osobowe, plus koszty eksploatacji. Ja oceniam, że jedna godzina takiego dyżuru bojowego, wtedy kiedy są te samoloty podniesione, to około jednego miliona. Duże wydatki na obronność to konieczność, bo wojna jest znowu w punkcie krytycznym - mówią eksperci. Ukraińcom wciąż brakuje sprzętu, amunicji. Natomiast Rosjanie sukcesywnie, coraz bardziej wzmacniają swoją siłę na linii frontu. I ciągle jest ryzyko, że w którymś momencie mogą przerwać tę obronę ukraińską. Większą pomoc dla Ukrainy szykuje NATO. Sojusz dyskutuje nad utworzeniem specjalnego funduszu o wartości nawet 100 miliardów dolarów. Dyskutujemy o zinstytucjonalizowaniu wsparcia dla Ukrainy w ramach NATO, by było ono bardziej przewidywalne i mniej zależne od krótkoterminowych ofert pomocy. Jest też pomysł ustanowienia misji natowskiej w Ukrainie. NATO miałoby samo koordynować całość pomocy i ją zintegrować. Żeby one po prostu były spójne, żeby one były skuteczne, żeby Ukraina miała zapewnioną ciągłość tego wsparcia. To by oznaczało jednak większe zaangażowanie się NATO, to by oznaczało sygnał dla Rosji, że Zachód się jednak coraz bardziej konsoliduje we wspieraniu Ukrainy. Decyzje dotyczące rozszerzenia pomocy NATO dla Ukrainy mogą zapaść do lipcowego szczytu Sojuszu w Waszyngtonie. To jest 19.30, a dziś jeszcze... Zawsze obok mnie ktoś jest. Bezcenna opieka. By pacjent nie cierpiał i żeby miał kogoś bliskiego obok siebie. Chwile grozy w Nowym Jorku. Byłem w biurze. Naprawdę się bałem. Skatowane dziecko z Gorzowa Wielkopolskiego nie żyje. Trzytygodniowy chłopiec między innymi z silnymi urazami głowy trafił do szpitala w Poznaniu pod koniec marca. Lekarze walczyli o jego życie 10 dni. Rodzice - 24-letnia matka i 25-letni ojciec - usłyszeli zarzuty znęcania się nad dzieckiem i spowodowania ciężkich obrażeń ciała. Nie przyznali się do winy. Oboje decyzją sądu przebywają w areszcie. W związku ze śmiercią chłopca może dojść do zmiany prokuratorskich zarzutów. Nadzieja dla nieuleczalnie chorych i ich rodzin. Narodowy Fundusz Zdrowia znosi od kwietnia limity w opiece paliatywnej. To oznacza, że więcej pacjentów będzie mogło skorzystać z opieki. Wciąż jednak problemem jest zbyt mała liczba takich ośrodków i personelu, który chciałby w nich pracować. To nowo otwarta klinika medycyny paliatywnej w Warszawskim Uniwersytecie Medycznym. Przyjmuje najciężej chorych pacjentów. Część z nich zostaje do końca swoich dni, ale część wraca do domu po uzyskaniu pomocy. Leczymy ból, duszność. Staramy się im pomóc całościowo, żeby nie cierpieli, żeby mieli wsparcie rodziny, żeby mogli na nas liczyć. Tu będą też zdobywać wiedzę przyszli specjaliści w tej dziedzinie. Brakuje lekarzy medycyny paliatywnej, osób, które chciałyby się zająć tą opieką, i właśnie klinika jest odpowiedzią na to ogromne zapotrzebowanie. Co roku w Polsce takiej opieki potrzebuje 100 tysięcy osób. To nie oznacza końca życia. Coraz więcej chorób śmiertelnych staje się przewlekłymi, na przykład nowotwory. Pacjenci od momentu diagnozy powinni być objęci taką profesjonalną pomocą. Potrzebują lepszej jakości życia, potrzebują, żeby leczono ich objawy niepożądane, żeby leczono ból, który występuje przy ich chorobie. Nie tylko chodzi o pomoc medyczną, ale także o wparcie psychologiczne i stworzenie poczucia bezpieczeństwa. Mam świadomość, że zawsze obok mnie ktoś jest, że nie zostanę sama jest. Jak pomocy człowiek potrzebuje, to przyjdą, doradzą. Do tej pory pacjentów opieki paliatywnej było więcej niż przewidywały limity określone przez NFZ. Szczególnie dużo nadwykonań było w hospicyjnej opiece domowej. Zgodnie z ustawą mamy dwie wizyty w miesiącu, ale jak pacjent tego wymaga, to potrafimy być tam nawet codziennie. Teraz limity zostały zniesione. NFZ zapłaci za każdego pacjenta, który będzie wymagał takich świadczeń. Już to realizujemy. Wolontariatem. Więc niesamowita radość. Ktoś ruszył niesamowicie potrzebną dla mnie i dla wielu ludzi sprawę. Ale potrzebne jest także lepsze płace dla personelu. Tylko w ten sposób można przyciągnąć nowe kadry. Jeżeli mamy mało środków, to nie możemy zapłacić odpowiednich wynagrodzeń w stosunku do innych. Wiele radości wprowadzają do hospicjów wolontariusze. W Polsce tak jak na całym świecie te miejsca stają się otwarte także dla wielu niecodziennych gości. Tak jak w tym kanadyjskim ośrodku. Ta historia ma dobre zakończenie, bo zwyrodnialec, który znęcał się nad zwierzęciem, będzie przykładnie ukarany, a dręczony kot, choć okaleczony, przeżył. W nieprawomocnym wyroku sprawca usłyszał karę 2 lat i sześciu miesięcy pozbawienia wolności. O tym, co Kacper B. robił z kotem, trudno mówić bez emocji. To Leni. W zeszłym roku trafił do schroniska. Znalazł troskliwą opiekę, ale to, co robił z nim jego oprawca, jego właściciel, jest tak drastyczne, że nie będziemy państwu o tym mówić. Był strasznie przestraszonym kotem, miał przypalone wąsy, miał problem z koordynacją ruchu, źle się poruszał, jego tylna lewa łapka była obciążona dość mocno, utykał na nią. Bał się mężczyzn przede wszystkim oraz zapachu męskich perfum. Teraz Leni jest w domu tymczasowym. Przybrał na wadze, jak państwo widzą, i ma kocich przyjaciół. 24-latek, który się nad nim znęcał, usłyszał wyrok - zakaz posiadania zwierząt przez 10 lat. I więzienie - 2 lata i 6 miesięcy. Ten wyrok to ewenement w polskim sądownictwie, dlatego że kary bezwzględnego więzienia za znęcanie się nad zwierzęciem, które przeżyło, to jest rzadkość. Najsurowsza kara za takie czyny to pięć lat. W tej sprawie prosiłam sąd, aby był tym pierwszym sądem, który wyda taki surowy wyrok, bo pytałam, co jeszcze trzeba zrobić zwierzęciu, jak okrutnie je potraktować i jak bezczelnym trzeba być przed sądem, żeby ta kara w końcu zapadła. Kacper B. przyznał się do winy. Na rozprawę przyszedł w pluszowych kocich uszkach na głowie. Nie wyraził skruchy. Taką osobą powinni się zajmować specjaliści. Szansa na to, że ona zmieni się sama z siebie, są bardzo małe. Oczywiście można podejmować próby resocjalizacji, psychoterapeutyczne i oczywiście człowiek ma ogromne możliwości zmiany. Znęcanie się nad zwierzętami można zgłaszać na policję. Albo przez aplikację Animal Helper - telefonicznie albo przez formularz. Trwa to chwilę, a praca ze zwierzętami krzywdzonymi przez ludzi to czasem całe lata. Delikatnego podchodzenia, zdobywania zaufania smaczkami, zabawą, a czasem po prostu siedzenie z kotami i mówienia do nich, żeby zobaczyły, że człowiek nie zawsze jest zły. Zatrzęsła się ziemia w Nowym Jorku i na Wschodnim Wybrzeżu Stanów Zjednoczonych. Epicentrum trzęsienia ziemi o magnitudzie 4,8 znajdowało się w mieście Lebanon, około 80 kilometrów od Manhattanu. Ostatnio tak mocne wstrząsy w Nowym Jorku miały miejsce w 1884 roku. Empire State Building. Statua Wolności. Tego, że ziemia zatrzęsie się w Nowym Jorku, nikt się nie spodziewał. Czy to trzęsienie ziemi? O sytuacji poinformowany został prezydent Joe Biden. Rozmawiałem z gubernatorem New Jersey Philem Murphym, który uważa, że wszystko jest pod kontrolą. Wstrząsy zarejestrowano też w siedzibie ONZ podczas dyskusji o sytuacji humanitarnej w Strefie Gazy. - Czy to trzęsienie ziemi? -Tak. Doświadczyłem tego po raz pierwszy. Byłem w biurze. Naprawdę się bałem. Epicentrum znajdowało się w mieście Lebanon w stanie New Jersey, około 80 kilometrów na zachód od Manhattanu. W Nowym Jorku zamieszkanym przez ponad 8 milionów ludzi wstrząsy trwały około 30 sekund. Zawyły syreny alarmowe, a mieszkańcy dostali alerty. Może to być niezwykle traumatyczne przeżycie. Otrzymaliśmy ogromną liczbę pytań od zaniepokojonych osób. Wstrząsy odczuli mieszkańcy stanów New Jersey, Nowy Jork, Pensylwania, Connecticut, Delaware i Massachusetts. Łącznie około 48 milionów ludzi. Na szczęście nie było większych zniszczeń. W latach 90. nowojorski kodeks budowlany zawierał przepisy dotyczące trzęsień ziemi. Dzięki temu budynki są bardziej elastyczne i wytrzymałe. Wiele miast na Wschodnim Wybrzeżu jest jednak bardzo starych. Są tam budynki, które nie zostały wybudowane jak te współczesne. Tak silnego trzęsienia ziemi w tym rejonie nie było od 140 lat. Nazywa się Izolda i jest najsilniejszym urządzeniem do rezonansu magnetycznego na świecie, o kilkukrotnie większej mocy niż te, które są wykorzystywane do tej pory. Maszyna waży 132 tony, ma ponad 5 metrów długości, a jej moc przekracza 13 tesli, podczas gdy zwykłe aparaty szpitalne mają moc od 1,5 do 3. O wielkiej wadze i ogromnym znaczeniu mikroskopu. To są najbardziej dokładne zdjęcia naszego mózgu, jakie kiedykolwiek udało się stworzyć. Naukowcy z francuskiego komitetu energii atomowej pracowali na nie przez ponad 20 lat. To przekrój osiowy mózgu, jesteśmy bardzo dumni z tego skanu. Widać na nim różnicę między białą i szarą substancją. To tak jak byśmy stworzyli mikroskop do badania ludzkiego mózgu. Ten mikroskop nazywa się Izolda i tak naprawdę jest najsilniejszym rezonansem magnetycznym świata, o kilkakrotnie większej mocy niż te, z których korzystamy na co dzień. To zdjęcie z rezonansu o mocy 3 tesli, one są w szpitalach. Tutaj 7 tesli, z niektórych ośrodków badawczych. Tutaj nasz, 11,7 tesli - jedyny na świecie. Naukowcy pracują dzień i noc, by zrozumieć zagadki ludzkiego mózgu, właśnie dlatego nie możemy zbliżyć się do samego rezonansu, bo trwają tam badania naukowe, a pole magnetyczne jest bardzo silne i każdy, kto przy nim pracuje, musi być pod opieką lekarza. Całość wygląda jednak właśnie tak. I jest - jak przekonują naukowcy - bezpieczna dla człowieka. Jak widać na tych zdjęciach promocyjnych, pacjent wchodzi do szerokiej na prawie metr tuby. Całość badania trwa jedynie cztery minuty. W pierwszych testach nowego rezonansu uczestniczyło 20 wolontariuszy. To nasz prototyp, a właściwie mała makieta. Sam magnes w prawdziwym rezonansie mierzy pięć na pięć metrów i waży 132 tony. Chcielibyśmy, by takie rezonanse w przyszłości znalazły się w szpitalach, na razie maszyna jest jednak za droga, za duża i zbyt skomplikowana w obsłudze. Bo zdjęcia pomogą w zrozumieniu dotychczas nieuleczalnych chorób neurologicznych i psychiatrycznych takich jak schizofrenia, stwardnienie rozsiane, choroba Parkinsona czy Alzheimera. W przypadku alzheimera leczenie przynosi najlepsze efekty, gdy szybko je rozpoczynamy. A zdjęcia z takiego rezonansu pomagają rozpoznać chorobę we wczesnym stadium. I zrozumieć, jak mózg gromadzi i przetwarza wiedzę. Na projekt wydano astronomiczną sumę ponad 200 milionów euro. Ale naukowcy są przekonani, że było warto, bo dzięki Izoldzie, już niedługo ludzki mózg nie będzie krył przed nimi żadnych tajemnic. Wybitna aktorka teatralna, filmowa i telewizyjna, pisarka i pedagog - Zofia Kucówna nie żyje. Zmarła w wieku 90 lat. Zofia Kucówna występowała w Teatrze Telewizji. Śpiewała w Kabarecie Starszych Panów. Znamy ją z takich filmów jak "Pestka" czy "Syzyfowe prace", a także z seriali "Barwy szczęścia" czy "Dom nad rozlewiskiem". Była odznaczona Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. Ile jest w Polsce bocianów? Na to pytanie będą szukać odpowiedzi wolontariusze w ramach ósmego międzynarodowego spisu bociana białego. Organizatorzy akcji wciąż szukają chętnych do pomocy, najwięcej wakatów jest na północy i wschodzie naszego kraju. Według mieszkańców warszawskiej Białołęki. Dzień bez bociana to dzień stracony. To są piękne ptaki, szczególnie jak rozłożą skrzydła, jak fruwają w ogóle. Od małego widziałem, że tutaj są bociany. Ci, którzy lubią obserwować te ptaki, mogą teraz połączyć przyjemne z pożytecznym. Naukowcy badający zwyczaje bocianów potrzebują naszej pomocy. Bociany dobrze się kojarzą wszystkim. Lubimy śledzić losy bocianów, wiedzieć dużo o nich, gdzie są, skąd wracają, dlaczego giną i jak temu zapobiegać. Ale żeby to wiedzieć, trzeba je najpierw policzyć. Poszukiwani są wolontariusze, którzy latem wezmą udział w międzynarodowym spisie bociana białego w Polsce. Wziąć udział może każda osoba, która ma jakiś środek transportu, byleby była w stanie objechać teren jednej wybranej przez siebie gminy. Przyda się jakiś sprzęt optyczny, latarka, aparat z teleobiektywem i trochę wolnego czasu. Czasami trzeba chwilę dłużej postać przy gnieździe, bo potrafią być jeszcze schowane. Chociaż w momencie gdy je liczymy, w połowie czerwca, to nawet jak siedzą, to są na tyle duże, że te łebki widać. Piotr Kuchta po raz kolejny będzie liczył bociany. W spisie trzeba będzie nie tylko wpisać liczbę, ale też uwzględnić inne ważne dla naukowców informacje. Czy są tylko dorosłe, czy są również młode, ile tych młodych jest. Przy okazji sprawdzamy, w jakim stanie jest gniazdo. Do liczenia bocianów można zgłaszać się poprzez formularz na stronie internetowej Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu w zakładce "bocianie gniazda". Tam możemy zobaczyć, w których gminach brakuje wolontariuszy. Ostatnie międzynarodowe liczenie bocianów było 10 lat temu. Według spisu w Polsce znajduje się około 50 tysięcy par lęgowych tych wędrownych ptaków. Każdy z nich inny, każdy wyrusza z domu z różnych pobudek, każdy jest w innym wieku. Wszystkich łączy jedno - pasja do podróży. Odkrywanie, poznawanie, ruch - to adrenalina, która staje się sposobem na życie. Jeden z nich mówi, że ziemia to jedno państwo, a wszyscy jesteśmy jego obywatelami. O podróżach i podróżnikach. Ludzie, których spotyka w trasie, z zaciekawieniem przyglądają się jego obładowanemu rowerowi czy kajakowi. Pytania, które zadają Kacprowi Opieli, to często początek fantastycznych historii. Ta zaczęła się na Alasce, czyli najbardziej wysuniętym na północ amerykańskim stanie. Ameryka Południowa zawsze pobudzała moją wyobraźnię. Cel - samo południe, Patagonia. W zeszłym miesiącu ukończyłem najtrudniejszy do tej pory etap, jakim była przeprawa kajakiem z Panamy do Kolumbii. 428 km. Przez malownicze tereny plemienia Gunalaja. Jest pierwszym Polakiem, który przepłynął ten odcinek. I to w najtrudniejszym sezonie. Przeciwnikiem były gigantyczne fale. Nagrodą - nieziemskie widoki, nurkowanie w pięknych rafach koralowych czy jedzenie langusty. W pierwszą podróż udał się już jako szesnastolatek. Pojechał autostopem do Włoch. Przechodziłem przez okres fascynacji reportażami podróżniczymi. Ostatecznie doprowadziło mnie to do pytania, dlaczego sam miałbym nie spróbować, skoro tak mnie to fascynuje. Podczas tej podróży był już w jedenastu państwach. Do celu zostało sześć. Dla wielu nie destynacja, a sama podróż jest celem. Pozdrawiam ze wschodniej Australii. Magda Staszewska, znana jako Podróżująca Cebula, zwiedziła 70 krajów na sześciu kontynentach. Podróżuje na pełen etat. Jak sama przyznaje, jej dom jest w wielu miejscach na świecie. Największa magia podróżowania to wolność, spontaniczność. To, że mogę próbować różnych potraw. Rekomendacje Magdy? Najlepsza kuchnia - Singapur, cudowni, życzliwi ludzi - Kazachstan, Kirgistan i Malezja. Natura - Australia, a wodospady - Meksyk. Swoimi historiami i wiedzą dzieli się w mediach społecznościowych. Jacek Pałkiewicz w podróży spędził 50 lat. W tym czasie odkrył źródło Amazonki i dotarł do Janomamów - ostatniego prymitywnego plemienia indiańskiego nieposiadającego kontaktu z białym człowiekiem. Nie wiedzieliśmy, czy te głowy jeszcze ścinają. Okazało się, że nie. A to rekordzista. Prawie 90-letni Andre Brugiroux odwiedził wszystkie kraje i regiony świata. Szukał noclegu przy -45 stopniach Celsjusza. Autostopem przejechał 400 tysięcy kilometrów, wydając dziennie dolara. Istnieje tylko jeden przepis, którego nie znajdziecie w przewodnikach: "Musisz kochać ludzi, a wtedy oni przyjdą do ciebie". Wszyscy jesteśmy tacy sami. Andre urodził się przed wojną. Podróżował, ponieważ chciał poznać odpowiedz na pytanie, czy pokój jest możliwy. Dziś swoje przesłanie niesie w książkach. Podróże to także życie bohaterki programu "Sto pytań do". Gościem państwa i prowadzącej program Wioletty Wramby będzie Elżbieta Dzikowska. Już za chwilę spotkanie z niesamowitym człowiekiem. Mogłabym o niej mówić naprawdę długo, ale kiedy powiem Elżbieta Dzikowska, to państwo już będą wiedzieli, że zabierze nas w naprawdę ciekawą podróż. To ja i zapraszam państwa na podróż po świecie, ale także po naszej ojczyźnie, bo Polska to naprawdę piękny kraj. I w tę podróż zabierzemy państwa już za chwilę. "100 pytań do" w TVP Info. A w 19.30 to już wszystko. Do zobaczenia.