Pochowano ofiary zbrodni wo¾y$skiej ekshumowane w Pu÷nikach. Zmiana szyldu w koalicji, walka na prawicy - gor@ce otwarcie nowego sezonu politycznego. Zerwane dachy, straty po burzach i ostrzeżenia przed niszczącym frontem. Dobry wieczór, zapraszam na 19:30. Mroźną lutową nocą '45 roku wołyńskie Puźniki poszły spać ostatni raz. Prezydent Nawrocki zrywa kartkę z kalendarza. Ważną, bo oto minął pierwszy miesiąc tej kadencji. Wyznacza wyraźnie nowe standardy, bo siedem wet w miesiąc to jednak inna liga niż osiem prezydenta Dudy w 20 miesięcy. Gra na osłabienie rządu nie jest już niczym kamuflowana, a tęsknota za mocą urzędu skłania prezydenta do planów zmiany konstytucji. "Treny i fraszki" Jana Kochanowskiego to pierwsze Narodowe Czytanie nowej pary prezydenckiej. A od tej chwili minął zaledwie miesiąc. Po tym miesiącu możecie wszyscy państwo już mieć pewność, że będę ciężko pracował dla Polski. Myślę, że był bardzo pracowity ten miesiąc, ale mam świadomość, że przede mną jeszcze 5 lat ciężkiej pracy. Pracowity był z pewnością, bo prezydent podpisał 31 ustaw, ale - co ważne - rekordową liczbę zawetował. Wet jest już 7. Dla porównania jego poprzednik przez 20 miesięcy rządów koalicji 15 października zawetował zaledwie 8 ustaw. Prezydent, który chce zastąpić rząd i powiedzieć: "To teraz ja będę wam wetował wszystko i zgłaszał inicjatywy ustawodawcze". To nie jest pomysł, który w moim najgłębszym odczuciu zgadza się, widzi się z duchem polskiej konstytucji. Ale prezydenckie weto to jedno z najmocniejszych narzędzi prezydenta. Cel - osłabienie rządu. Pierwsze "nie" prezydenta dotyczyło ustawy wiatrakowej. To w niej znajdowały się przepisy obniżające ceny prądu. Prezydent Nawrocki wybrał kontrę, rywalizację i złośliwość wobec rządu, a nie interes obywatelek i obywateli. Karol Nawrocki w trakcie zaledwie miesiąca urzędowania zawetował także nowelizację lex Kamilek, Kodeksu karnego skarbowego czy ustawę o pomocy obywatelom Ukrainy. Na ten moment po tych wetach, które widzimy, oceniamy, że będzie bardzo trudno. Bo trudno zdaniem rządzących zrealizować obietnice i ulepszać system. Ale rządzący nie tracą optymizmu. Mam wrażenie, że tak "face to face", w cztery oczy to nieźle wygląda ta nasza współpraca z MSZ, współpraca naszych dyplomatów. Widzę pewne tarcia i niepotrzebne emocje. PiS twierdzi, że zablokowali mi dostęp do Białego Domu. Pozdrawiam. A temperatura sporu na linii prezydent - MSZ rośnie. Zaczepki ad personam po pierwsze nie uchodzą głowie państwa, ale skoro pan prezydent chce w takim klimacie, to ja mogę powiedzieć, że jak polityk mówi o sobie w trzeciej osobie, to znaczy, że już zaczyna mu odbijać. Prezydent odpowiedział ministrowi. że "cykanie selfie pod budynkami administracji naszego partnera to nie jest dobra droga". Apeluje też, aby poprawić zbroje i z powagą prezentować Polskę. Kancelaria Prezydenta jeszcze się uczy. Niezależnie od tego konfliktu rządzący dobrze oceniają pierwszą zagraniczną podróż prezydenta do Stanów Zjednoczonych i Włoch. Donald Trump zaprosił Nawrockiego na przyszłoroczny szczyt G20. Zadeklarował także, że amerykańscy żołnierze nie wyjadą z Polski. Kampania była niezwykła, wyczerpująca, nie miał wiele czasu na odpoczynek, a mimo to ruszył. Mogę pochwalić pana prezydenta, że jest aktywny, że jest ambitny, natomiast chciałbym, żeby tą ambicję i zapał realizował wspólnie z polskim rządem, a nie w konfrontacji z nim. Część projektów ustaw, które prezydent złoży w Sejmie, wróciła do Pałacu. Powód - braki formalne. "To koniec PO". Cytat wyjęty z kontekstu miałby kogo ucieszyć, ale nawet potencjalnie ucieszeni wiedzą, że idzie nowe, ale nie bardzo inne. Platforma zwija sztandar, zmienia nazwę, poszerza skład i pozostaje w centrum. Pozostaje też u władzy, bo prawica głosów w wyborach miała może więcej, ale zdolności do porozumienia - mniej. I tu się jakby mało zmienia. Te nagłówki mogą wprowadzić w osłupienie opozycję. "Platforma Obywatelska znika po 24 latach"? "To koniec Platformy Obywatelskiej w obecnym kształcie"? To już przesądzone. Nic bardziej mylnego, to tylko przegrupowanie sił - słyszymy. Potrzebna jest nowa siła, nowa świeżość. Na półmetku rządów Platforma Obywatelska ma połączyć się z Inicjatywą Polską i Nowoczesną. Wspólnie z partnerami z Nowoczesnej, z Inicjatywy Polskiej chcemy by to, co robimy, było jeszcze lepsze, jeszcze sprawniejsze, jeszcze lepiej zorganizowane. Na ten moment trwają rozmowy nad sposobem połączenia partii. Brane są pod uwagę dwa rozwiązania: włączenie Nowoczesnej i Inicjatywy Polskiej do Platformy Obywatelskiej albo utworzenie nowego ugrupowania. Nie zapadła też jeszcze decyzja w sprawie jego nazwy. Tu opcji na stole jest kilka. Co to będzie oznaczało w praktyce? Wspólną partię, wspólne decyzje, wspólne działania, po prostu większą wspólnotę. Do ogłoszenia zmian w Koalicji Obywatelskiej ma dojść w okolicach 15 października. To ma być symboliczne nowe otwarcie. Życzę wam powodzenia, niech was Bóg prowadzi. A to wiąże się z tym, że sztandar partii z ponad 20-letnim stażem zostanie wyniesiony. Do boju, Polsko! Żal, znika jej nazwa, natomiast konstrukcja, ludzie zostają. Mówi Grzegorz Schetyna, który w Platformie Obywatelskiej jest od samego jej początku. To jest rozszerzenie formuły i pokazanie drogi do następnych kroków integracyjnych, które pozwolą nam wygrać wybory w 2027 roku. Pytanie, czy ten proces integracyjny obejmie też PSL i Polskę 2050. Obie partie według większości sondaży nie dostają się do Sejmu. To jest bardzo dobre pytanie, skąd tak niskie notowania. Na pewno musimy przyjrzeć się, czy polityka komunikacyjna, którą w ostatnich miesiącach prowadziliśmy, to nie jest przestrzeń, którą powinniśmy poprawić. Na zmiany w polityce komunikacyjnej już postawiła Platforma Obywatelska. Od kilku tygodni w sieci zamieszcza mocno konfrontacyjne filmiki jak choćby ten. Rząd pracuje dla ludzi, a prezydent chowa się za politycznymi show. A premier intensyfikuje pozytywny przekaz o działaniach rządu. To odpowiedź na popularność w sieci polityków prawicy. Wydaje się, że Platforma Obywatelska i rząd odrabiają lekcję i chcą nadrobić ten dystans. Na drugim biegunie sceny politycznej też sporo się dzieje. Na prawicy trwa walka. Mam wrażenie, że ktoś włamał się PiS-owi na konto. Bo najpierw krytykują podatek cukrowy, który sami wprowadzili. Następnie podwyżkę akcyzy na alkohol, którą uchwalili sami. By dobrze oddać nastroje w opozycji, wystarczy tylko ten fragment programu w TVP Info. To przedstawiciel Konfederacji o PiS. Taki starszy wujek, któremu parę rzeczy w życiu nie wyszło, ale będzie nas pouczał, co mamy robić. Życzyłbym wam, żebyście mieli trzech prezydentów, 4-5 premierów. Nowy sezon w polityce ruszy wraz z pierwszym po wakacjach posiedzeniem Sejmu. Obrady ruszą we wtorek. Dobry wieczór, zapraszam na 19:30. W nocy przyszli zabójcy z sotni ukraińskich nacjonalistów Szare Wilki i wymordowali wieś. Mroźną lutową nocą '45 roku wołyńskie Puźniki poszły spać ostatni raz. W nocy przyszli zabójcy z sotni ukraińskich nacjonalistów Szare Wilki i wymordowali wieś. Szacunki są różne, od 50 do około 120 Polaków. Wiosną tego roku w płytkiej jamie ich szczątki odnalazły ekipy ekshumacyjne. Dziś odbył się pogrzeb, jest nadzieja na ustalenie tożsamości zamordowanych. Czekali na ten dzień 80 lat. Polskie ofiary zbrodni dokonanej przez ukraińskich nacjonalistów dziś zostały uroczyście pochowane tutaj, na cmentarzu w Puźnikach, na terytorium Ukrainy. Na uroczystą mszę żałobną przybyli ich krewni z Polski, wśród nich Maria Wróblewska. Oczy wybrane, uszy odcięte i tak to wyglądało. Ja to przecież widziałam. Maria Wróblewska cudem uniknęła śmierci, krewni wywieźli ją do sąsiedniej miejscowości tuż przed rzezią dokonaną przez banderowców. W tych grobach leżą także jej bliscy. Ksiądz kiedyś tak powiedział, że nasza wiara każe nam wybaczać, ale i pamiętać. Ja wybaczam, ale i pamiętam. W nocy z 12 na 13 lutego '45 roku kilkuset mieszkańców nieistniejącej dzisiaj już wsi Puźniki zostało brutalnie zamordowanych przez żołnierzy ukraińskiej armii powstańczej. To była tylko jedna z tysięcy zbrodni rzezi wołyńskiej. Niech dzisiejszy wyjątkowy dzień będzie wyzwaniem do budowania przyszłości opartej na prawdzie i szacunku. Niech ta ziemia naznaczona ogromną tragedią stanie miejscem pojednania. Niech słowa "nigdy więcej" będą trwałym fundamentem, na którym zbudujemy naszą przyszłość. Dlaczego ten temat jest tak ważny? U nas jest wspólna historia, także ta tragiczna. Walcząc o prawdę i sprawiedliwość, chcemy pokazać, że jesteśmy europejskim krajem, któremu przyświecają chrześcijańskie wartości. Puźniki w czasie II Rzeczypospolitej leżały w województwie tarnopolskim. Przedstawiciele najwyższych władz państwowych podkreślali dobrą wolę obydwu stron, mimo że wciąż trudno o wspólną ocenę działań Ukraińskiej Powstańczej Armii. To jest dialog bardzo trudny, to jest postępowanie bardzo żmudne, ale postępowanie, które idzie w bardzo dobrym kierunku. Dzisiejszy pochówek to przywrócenie godności tym, którym ją odebrano w najbardziej nieludzki sposób. To również wyraz naszej odpowiedzialności wobec przeszłości i tych, których wciąż czekają na odpowiedzi, czekają na imiona. Spoczywający do tej pory w masowej mogile Polacy zostali pochowani dziś w indywidualnych grobach, ale wciąż czekają na identyfikację. Trwają analizy genetyczne i skupiamy się na analizach porównawczych, które mają doprowadzić nas do identyfikacji, co pozwoli umieścić na krzyżach imiona i nazwiska. Naukowcy prowadzący badania w zbiorowej mogile doliczyli się co najmniej 42 osób. Liczba ofiar jeszcze może wzrosnąć, bo trwają badania pojedynczych szczątków ekshumowanych wiosną tego roku. Prace ekshumacyjne prowadzone na tym cmentarzu trwały kilka miesięcy, ale starania o godny pochówek ofiar zbrodni sprzed 80 lat trwały o wiele dłużej. Początkowo, w dawniejszym czasie, było zawsze piętrzenie problemów, były prawne niuanse, które nie pozwalały pchać tego do przodu. Nawet jeśli w pewnym momencie coś się otworzyło, to potem się zamykało i to tak trwało i trwało. Mimo przełomu, którym jest dzisiejsza ceremonia, osoby skupione wokół procesu badania zbrodni wołyńskiej zdają sobie sprawę, że to nie koniec, lecz dopiero początek drogi. Dopiero kiedy wszyscy pomordowani Polacy na terenach dzisiejszej Ukrainy i Ukraińcy na terenach dzisiejszej Polski będą mieli swój grób, będą mieli swój krzyż, wtedy dopiero będzie prawdziwe pojednanie i prawdziwy sojusz polsko-ukraiński, a to jest nam bardzo potrzebne. Pamięć i historia to fundamenty naszej tożsamości. My częściowo czujemy, że nasze zadanie zostało wykonane, ale ci, którzy nie pamiętają przeszłości, są skazani na jej powtarzanie. Pamięć i historia to fundamenty naszej tożsamości. To jest program 19:30. Oto co jeszcze przed nami. Jest bardzo fajnym śmigłowcem, ale niestety jego czas się kończy. Sokół TOPR-u będzie miał następcę. Czynimy starania, aby w przeciągu 2-3 lat był zakupiony nowy. Siła dobra. Mimo że nie miał gdzie się podziać sam, to zaniósł te koty kilka km. To uruchomiło lawinę wdzięczności. Europa organizuje koalicję chętnych, Donald Trump snuje kolejne plany naciskania na Kreml, nie całkiem wiedząc, czy uznać Putina za wroga czy partnera do rozmowy. Tymczasem Putin ma dość stały komunikat: rozmowy pokojowe - tak, ale w Moskwie. Jeśli zachodnie wojska w Ukrainie, to wyłącznie jako uzasadnione cele dla rosyjskich wojsk. Co może wyjść z takiego zbliżenia stanowisk? Rosyjski Władywostok, coroczne Forum Ekonomiczne i główny gość. Wladimir Władimirowicz. Wydarzenie miało dotyczyć współpracy z Dalekim Wschodem, ale Władimir Putin większą uwagę poświęcił Zachodowi. Z jeden strony padły groźby. Jeśli w Ukrainie pojawią się jakieś wojska, wychodzimy z założenia, że będą to uzasadnione cele ataku. A z drugiej - zaproszenie do Moskwy dla Wołodymyra Zełenskiego. Zapewnimy warunki pracy i bezpieczeństwo, gwarantujemy to, ale kiedy oni mówią nam, że mamy dojechać w to czy inne miejsce, to są po prostu wygórowane żądania. Jeśli ktoś naprawdę chce się z nami spotkać, najlepszym miejscem jest Moskwa. Miejsce spotkania przywódców Rosji i Ukrainy od Alaski jest punktem spornym. Chęć zorganizowania spotkania zgłosiło aż 7 krajów. Prezydent Ukrainy chce rozmawiać o pokoju, ale nie w Moskwie. Może przyjechać do Kijowa. Nie mogę pojechać do Moskwy, kiedy mój kraj jest codziennie atakowany rakietami. Nie mogę pojechać do stolicy tego terrorysty. Impas przełamać może rozmowa z Putinem, którą w najbliższych dniach ma przeprowadzić Donald Trump. Po spotkaniu koalicji chętnych w Paryżu, w której brała udział strona amerykańska, wciąż nie wiadomo, jakie dokładnie gwarancje bezpieczeństwa oferuje Ukrainie Waszyngton. Co z gwarancjami bezpieczeństwa, które pan ma wobec Ukrainy? Rozwiążemy ten problem. Pomożemy im. Niepokój Europy budzą też doniesienia "Financial Times" o planowanym przez Biały Dom zmniejszeniu funduszy na bezpieczeństwo państw bałtyckich i Rumunii. Trump chce tak zmusić te kraje do większych wydatków na obronność. Cięcia miałyby ominąć Polskę. Amerykańskie fundusze powinny być tam, gdzie jest zagrożenie, a zagrożenie jest na wschodniej flance, czyli u nas. Doniesienia ukazały się na tydzień przed rosyjsko-białoruskimi manewrami Zapad na Białorusi, przy granicy z Polską. Ministerstwo Spraw Zagranicznych stanowczo odradza podróż na terytorium Białorusi. Obywatele polscy mogą tam się spotkać z wydarzeniami, które nie będą dla nich korzystne. Po kolejnej prowokacji Mińska i zatrzymaniu polskiego zakonnika przez białoruskie KGB władze w Warszawie zapowiadają odwet, a Europa ostrzega, że podobnych w najbliższym czasie może być więcej. Wakacje się skończyły i przyszło lato. Wrzesień z temperaturami pod 30 stopni, ale teraz ma przerwę i idzie front. Nad łódzkim przetoczył się nocą, zerwał dachy, zalał budynki, odciął prąd. Rozhukana pogoda toczy się na wschód i Podkarpacie. Po weekendzie znów lato, ale ciągle pod napięciem. Tam dalej na wsi to budynki poprzewracane, wszystko. To efekt nocnej nawałnicy we wsi Bielanki, w województwie łódzkim. Strażacy tylko w tej miejscowości interweniowali 33 razy. Cała stodoła, dach położony i przyjechałam, mówi, że zalane w stodole. I my tutaj patrzymy, w pokojach woda jest. Mieszkańcy domu połączonego z budynkiem gospodarczym stracili dach nad głową. Inspektor Nadzoru Budowlanego wykluczył budynek z eksploatacji. Mimo że strażacy zabezpieczyli dom, to szkód, jakie wywołała nawałnica, nie uda się szybko naprawić. Zerwany dach, uszkodzony strop, jeden ze szczytów praktycznie został wypchnięty. Tylko w powiatach brzezińskim, łowickim i tomaszowskim silny wiatr uszkodził 10 dachów. Tej nocy strażacy w całym kraju interweniowali 480 razy. Od rana alerty ostrzegające przed burzami obowiązywały m.in. w województwie podkarpackim. Słońce, później będzie zachmurzenie, deszcz i niestety trzeba uciekać. I choć Bieszczady o tej porze roku zachęcają do wędrówek... Zbliża się jesień, więc za chwilę te Bieszczady będą już złote. ...to pogoda dyktuje warunki na szlaku. Ta grupa zamiast wędrówki wybrała karty. Zawsze jak się idzie w góry, jakieś nie najwyższe szczyty, powyżej jakiegoś poziomu, to trzeba zwracać uwagę na pogodę, jest to ważne, nie ma się gdzie schować w górach. Ostrzeżenia wydane przez IMGW nadal obowiązują. Niebezpiecznie może być na wschodzie kraju. Mamy do czynienia z przechodzeniem frontu atmosferycznego, który powoduje występowanie gwałtownych zjawisk jak burze, silny, intensywny opad deszczu, do tego porywisty wiatr. Na zachodzie i południu Polski w nocy wystąpią mgły ograniczające widoczność. Po weekendzie temperatura w kraju wzrośnie. Jednak nadal w prognozach widać przelotne opady, burze i porywisty wiatr. Toprowski sokół dzielnie lata, ale to już starsze ptaszysko i czas na emeryturę. Ratownicy spod Giewontu przymierzają się więc do ważnego zakupu, do 2030 roku nowa maszyna trafi do służby. Śmigłowiec będzie kupiony ze środków publicznych, tak jak publiczną służbę pełnią toprowcy. Coraz bardziej wymagającą, bo w Tatrach turystów przybywa, zagrożeń - też. To jedna z tych akcji, w których liczy się każda sekunda. Ratownik TOPR na linie, poszkodowany w potrzasku i walka z czasem. W Tatrach to niemal codzienność. Setki takich interwencji rocznie i niemal zawsze to śmigłowiec decyduje o sukcesie. Maszyna sprawdza się w górach. Jest bardzo mocna, robi w zawisie, a nasza praca głównie polega na tym, żeby zrobić wszystko z zawisu. Śmigłowiec Sokół w służbie jest już od ponad 30 lat. Tylko wczoraj 4 razy uratował komuś życie. Jest bardzo fajnym śmigłowcem, ale niestety jego czas się kończy. Dlatego padła rządowa deklaracja - będzie nowy. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji obiecało sprzęt i modernizację obecnego sokoła. Zależy nam bardzo, aby nowy śmigłowiec i nowy sprzęt ze względu na funkcje i kompetencje TOPR-u, czyli ratowanie życia i ratownictwo górskie, pojawił się znacznie wcześniej niż w 2030 roku. W tym roku sokół był uziemiony dwa razy. W jednej z akcji musiał zawrócić, a do rannego przylecieli słowaccy ratownicy. Jeżeli teraz go wyremontujemy, dokonamy przeglądu okresowego, to wydłużymy możliwość jego użytkowania do około roku 2030, 2031. Sokół w gotowości jest 24 godziny na dobę. Lata niemal codziennie, bo turystów w górach jest coraz więcej. W zeszłym roku Tatry odwiedziło ponad 5 milionów osób. Ratownicy interweniowali blisko 1200 razy, z czego niemal 1/3 wypadków wymagała pomocy śmigłowca. Góry to nie zabawa. Jeden błąd i nawet najlepsi ratownicy stają przed dramatycznym wyzwaniem. Błędy w górach kosztują zbyt wiele. Źle dobrane buty, można się poślizgnąć, skręcić staw skokowy, złamać nogę i wtedy jesteśmy zdani na pomoc np. ratowników. Dlatego ratownicy przypominają - aplikacja Ratunek pozwala jednym kliknięciem przesłać lokalizację i wezwać pomoc. Jednak nie wszyscy w górach pamiętają o odpowiedzialności. Polski turysta szedł z Kasprowego Wierchu w kierunku słowackiej strony do Doliny Cichej. Rodzina nie miała z nim kontaktu przez 3 dni. Ratownicy odnaleźli go u ujścia Doliny Tomanowej, na nieoznakowanym szlaku, gdzie mimo zakazu biwakował. Narażamy innych ludzi na niebezpieczeństwo i koszta. Zdrowy rozsądek, mapa i odpowiednie przygotowanie. Najlepsze akcje ratunkowe to te, których nie trzeba prowadzić. To jedyna taka okazja, przy której osoby z przeszczepionym narządem biorą udział w biegu razem z transplantologami, ale też z ludźmi kultury, sportu i dziennikarzami. 28. Bieg po nowe życie to wielkie święto i promocja transplantologii. Sto czteroosobowych sztafet. W każdej transplantolog lub sportowiec, dziennikarz, uczeń liceum oraz osoba po przeszczepie. Tak jak Tomasz, który 14 lat temu dostał nową wątrobę. Dla mnie to jest dzisiaj święto, w którym możemy promować transplantację, mówić o niej, uświadamiać tych, którzy jeszcze nie wiedzą lub nie podjęli decyzji. Sto osób po przeszczepie, a każda z historią nowego życia. Magda od 3 lat żyje z przeszczepionymi obydwoma płucami. Nie wyobrażała sobie, że ona także jeszcze kiedyś pobiegnie. Przeszczep dał mi drugie życie, możliwość podróżowania, spędzania czasu najpiękniej, jak mogę. Agnieszka jest po dwóch przeszczepach wątroby. Nowy narząd to dla niej jedyna szansa na pokonanie choroby nowotworowej. Mam nadzieję, że jeszcze długo ten narząd będzie u mnie funkcjonował, pozwoli mi żyć, wychowywać dzieci i robić to wszystko, co robią zdrowi ludzie. Ja muszę żyć na tyle porządnie, że jak stanę kiedyś twarzą w twarz z tym człowiekiem, żeby mu powiedzieć: "Możesz być dumny, zrobiłam wszystko, żeby dobrze wykorzystać ten dar". Pierwszy Bieg po nowe życie był 14 lat temu w Wiśle, wtedy jeszcze na nartach. Inspiracją była historia Przemysława Salety, który oddał swojej chorej córce nerkę. Wtedy byłem bardzo zdziwiony, jak mało jest przeszczepów Polsce, szczególnie jak mało jest rodzinnych. 14 lat temu było ponad 30 osób i myśmy wtedy myśleli, że to jest największa impreza na świecie. To pacjenci i lekarze namówili organizatorów, żeby regularnie powtarzać bieg, który pokazuje, ile znaczy transplantologia. Mamy okazję popatrzeć na efekty swojej pracy, cieszyć się tym, jak ci ludzie, którzy przychodzą do nas chorzy, umierający, cieszą się życiem. Liczba przeszczepów w Polsce rośnie. W zeszłym roku to 2200 przeszczepów. W tym roku już widać, że będzie więcej, a pacjenci będą krócej na nie czekali. Coraz więcej malutkich dzieci przeszczepiamy, dwa razy więcej przeszczepów serca u dzieci robimy. U dorosłych wprowadzamy nowe systemy do transportu serca. Już praktycznie wszystkie metody dostępne na świecie, a nawet więcej są dostępne także w Polsce. Każda z historii osób po przeszczepie to inspiracja dla tych, którzy czekają na przeszczep, i nadzieja na powrót do zdrowia. W tym biegu liczy się entuzjazm, dobra energia, dobra zabawa i życie. Tak jak liczy się każde nowe życie po przeszczepie. Ta historia chwyta za serce. Mężczyzna w kryzysie bezdomności uratował porzucone na śmietniku dwa małe koty. Przeszedł ponad 8 km, by zanieść zwierzęta do schroniska. Dobro szybko do niego wróciło. Jego postawa poruszyła jednego z mieszkańców Łodzi. Lola i Lili - dwa małe dachowce zmieniły życie Pana Piotra. Zaczęło się kilka dni temu - właśnie tu. Altana śmietnikowa, w niej karton, szczelnie owinięty - a w nim kocięta. Znalazł je mężczyzna w kryzysie bezdomności. Zainteresował się tym pudlem człowiek, który jest bezdomny. Nikt więcej się tym nie interesował. Czasem ci, którzy mają najmniej, potrafią dać najwięcej. Panu Piotrowi kotów zrobiło się żal. Wziął więc pudło i poszedł do schroniska, prosząc o pomoc dla maluchów. Przeszedł 8 km na pieszo z tym pudłem, do nas tutaj do schroniska. Koleżanka przyjęła te koty. Pan Piotr uratował życie kociąt i ruszyła lawina. Schronisko opisało sytuację w mediach społecznościowych. I po tym przedsiębiorca z Piotrkowa Trybunalskiego, poruszony historią, zaproponował panu Piotrowi pracę i mieszkanie. A że jest puste i do remontu, to ruszyła zbiórka. Największą potrzebą jest piec gazowy - bez niego trudno będzie przetrwać zimę. Taka pomoc dla osób w kryzysie bezdomności jest na wagę złota. Bo życie na ulicy to nie jest ich wybór. To nie jest ich taka świadoma decyzja, że stajemy się bezdomne, tylko to jest historia. Ja zawsze powtarzam, że za każdym człowiekiem stoi jego historia. Historii Pana Piotra, ani jego Anioła Stróża nie znamy. Panowie unikają kamer. Chcą pozostać anonimowi. Dlatego historia tym bardziej porusza. Mimo to, że nie miał gdzie się podziać sam, to zaniósł te koty kilka kilometrów. Bardzo dobrze się zachował. Wie, co to bezdomność, że może i dlatego to skojarzył. Bardzo dobrze. To jest cenne, to potrafi nie każdy człowiek. Jeśli mamy do czynienia z takim spektakularnym dobrym uczynkiem, to daje nam to nadzieję. I myślę, że to uruchomiło też taką lawinę wdzięczności, bo chcemy, żeby ludzie byli dobrzy. Nie minął tydzień i kocięta znalazły dom. A ta historia, która kończy się jak bajka, to dowód na to, że dobro wraca. Wracają z humorem, energią i nowymi perypetiami. Kultowa "Rodzinka.pl" znów na ekranach, a z nią Boscy w pełnej formie. Kłótnie, gafy i miłość po polsku, czyli wszystko to, za co miliony pokochały tę rodzinę. W obsadzie m.in. Tomasz Karolak, Małgorzata Kożuchowska, Maciej Musiał i Olga Kalicka. Start o 20.00 w TVP2. Spotykam czasem dorosłych już ludzi, myślę, że już dwudziestoparoletnich, i mówią tak: "Boże! Pani Małgosiu, pani jest gwiazda mojego dzieciństwa". Ci widzowie gdzieś tam z nami dojrzewają, dorastają. Ten sezon konkretnie będzie pierwszym takim serialem w Polsce, który opisuje tak prawdziwie trudności młodych ludzi w wchodzeniu w dorosłość, w takim zmęczeniu tym, w konfliktach między sobą, ale pomimo wszystko i tak zawsze u nas ta miłość zwycięża. Dużo nowego. Po pierwsze, pojawia się nowa lokalizacja. Poza domem Boskich, który przeżył swoją metamorfozę, pojawia się też dom młodych Boskich, czyli rodziny Magdy i Tomka. Wszystkie sytuacje są powtarzane u nas w domu. Może nie każda, ale większość, i chyba to jest ten sukces, że po prostu ludzie widza siebie w tym serialu. Senator Adam Bodnar u Aleksandry Pawlickiej w "Pytaniu Dnia". Zapraszam i do zobaczenia.