Mrożenie cen energii w przyszłym roku - tak, ale tylko do końca czerwca, a nie przez cały rok, jak chciał rząd. I nie dla wszystkich. Dobry wieczór państwu, Danuta Holecka, zapraszam na główne wydanie "Wiadomości". Myślę, że to będą zwolnienia, ograniczenia kosztów, zatrudnienia. Koalicja Tuska zdecydowała - tańszy prąd dla wybranych i tylko przez pół roku. Rolnicy w trakcie żniw nie będą wiedzieli, jakie zapłacą rachunki. Należy się szczepić, żeby mieć odporność, żeby pożyć trochę. Epidemii nie ma, ale choroba może być groźna. Nowa szczepionka przeciwko koronawirusowi. Właściwie w ciągu kilku godzin te szczepionki się rozeszły. Dzień dobry, czy są grzeczne dzieci tutaj? Na ten dzień czekali nie tylko najmłodsi. Święty Mikołaj rozdaje dziś prezenty. Jak to jest możliwe, że Mikołaj daje radę? Bo ma sanie. Nie na rok, a na pół roku. Nie dla wszystkich, a tylko dla wybranych. Większość sejmowa zdecydowała, że dalej procedowany będzie poselski projekt o mrożeniu cen energii, gazu i ciepła. Propozycje były dwie. Jedna autorstwa rządu, druga - opozycji. I to właśnie opozycja postawiła na swoim, co już negatywnie komentują mali przedsiębiorcy. Dlaczego? Fryzjerzy, kosmetyczki, sklepy, piekarnie. Mali i średni przedsiębiorcy tacy jak Stanisław Komadowski z Łodzi. To na nich padł dziś blady strach. Bo opozycja nie uwzględniła ich w projekcie mrożenia cen energii. Myślę, że to będą zwolnienia, ograniczenia kosztów, zatrudnienia. Uderzenie w przedsiębiorców Platforma tłumaczy tak. Płacą mniej aniżeli w zeszłym roku, bo rynek się ustabilizował. Nie wszyscy tak twierdzą. Kryzys energetyczny będzie jeszcze trwał, a to znaczy, że wszelkie działania powinny być podejmowane co najmniej w okresie rocznym. Szansa na zamrożenie cen energii na cały rok została zaprzepaszczona. Tak zdecydowała sejmowa opozycja, odrzucając ustawę rządową. Bo na stole leżały dwa projekty: poselski i rządowy. Ten drugi - kompleksowy. Zakładał osłonę także przedsiębiorców. I przewidywał niższe ceny przez cały rok, a nie pół. Zwyciężyła jednak sejmowa większość. Rolnicy w trakcie żniw nie będą wiedzieli, jakie zapłacą rachunki. Zamrożenie cen energii tylko na pół roku budzi kontrowersje, bo za pół roku prawdopodobnie będziemy juz po wyborach samorządowych i do europarlamentu. Kampania się skończy. Skończą się też osłony. Opozycja chce, by cenami regulował rynek, bez ingerencji państwa. Jesteśmy świadkami zaczynającego się gigantycznego działania lobbystów, głównie zagranicznych, w polskim Sejmie. Co było widać w pierwotnym projekcie mrożenia cen energii, do którego dorzucono regulacje wiatrakowe, z których wycofano się pod presją. Pani poseł Hennig-Kloska to jest Rywin w spódnicy tej kadencji. Ustawa sejmowej większości to także uderzenie w Orlen. Wy macie te swoje molochy energetyczne. To właśnie Orlen miałby sfinansować zamrożenie cen energii. Nie można tego robić kosztem jednej tylko firmy, naszego narodowego championa. Mamy też inne firmy energetyczne w Polsce i mamy firmy zagraniczne. O szczegółowych założeniach ustawy sejmowa większość nieszczególnie chciała dyskutować. Poseł wnioskodawca przez kwadrans opowiadał o rządach PiS-u. Niespełna 5 minut przeznaczył na swój projekt. Atmosfera dyskusji była gorąca, a poziom... Czy wy macie problemy z hormonami czy z mózgiem? Będziecie siedzieć. Wszyscy. Wszyscy zgodnie z projektem za pół roku zapłacą więcej za prąd. Nie milkną echa afery wiatrakowej. Czyli przepisów, które chciała wprowadzić koalicja Tuska, umożliwiających stawianie farm wiatrowych blisko zabudowań. Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie podejrzenia popełnienia przestępstwa płatnej protekcji w związku z przygotowaniem projektu. Projektu, który podzielił nawet polityków, którzy pod nim się podpisali. Politycy opozycji już nie ukrywają - wrzutka z przepisami dotyczącymi farm wiatrowych miała być pułapką na prezydenta Andrzeja Dudę. Ustawa miała po pierwsze uwolnić energetykę odnawialną. Wiedzieliśmy, że pan prezydent Duda nie podpisze samej ustawy wiatrakowej, oczywiście trzeba było to spakietować. Szkoda, że jeszcze nie wynaleziono takiej technologii, która pozwalałaby produkować energię elektryczną z bubli prawnych, bobyśmy byli bezpieczni energetycznie na długie lata, patrząc na wasz projekt ustawy. Nie mylą się tylko ci, co nic nie robią. Co zadziwia, projekt krytykują nawet ci, którzy się pod nim podpisali. Ja uważam, że 300 metrów - nie, że powinno być 500 metrów. Kolejna ustawa, która będzie wpływała na rozwój energetyki odnawialnej, będzie dużo lepsza. Ale nawet dziś główna bohaterka broni projektu i atakuje PiS. Dlatego że zablokowaliście rozwój turbin wiatrowych na lądzie, musimy więcej płacić za certyfikaty ETS. Posłowie PiS pytają o związki Pauliny Henning-Kloski z wiatrakowym lobby. Czy takim samym przypadkiem jest, że pani asystentka jest prezeską centralnej grupy energetycznej? Niejasnościami zajmuje się prokuratura. Najwięcej kontrowersji wzbudził zapis o zmniejszeniu odległości wiatraka od zabudowań do zaledwie 300 metrów. Nie, nie będzie 300 metrów, nie było o tym mowy i nie będzie takiego rozwiązania. Patrząc w projekt, takie zapisy jednak są. Pytanie, kto to wymyślił. Projektodawcą przepisów pierwotnym była Platforma Obywatelska. Proszę zapytać dokładnie pani Henning-Kloski, ja osobiście w tych pracach nie uczestniczyłem. Wnioskodawcą tej ustawy jest Platforma Obywatelska. Kto był pomysłodawcą, jeśli chodzi o projekt wiatrakowy? Pani Henning-Kloska mówi, że Platforma Obywatelska? Przepraszam. Jaka jest prawda, pani poseł? Pierwotnie projektodawcą jest PO. Nie jest wam przykro, że pani Henning-Kloska oskarża was, że to wy byliście pomysłodawcą tej wrzutki wiatrakowej? Proszę pana, idę na głosowania. Ale tak szybko, jest wam przykro czy nie? Nie. W każdym małżeństwie są kłótnie i czasem różnice zdań, a tu jest tylko koalicja. Która jeszcze nawet nie zaczęła rządzić. Pytanie, kto komu kazał ten projekt przepisów przygotować. Kiedyś Platforma Obywatelska zrobiła taki myk z ustawą podnoszącą wiek emerytalny. Wtedy na polecenie Tuska twarzą tragicznej dla Polaków ustawy został Władysław Kosiniak-Kamysz. Płot na granicy Estonii z Rosją zostanie ukończony do końca 2025 roku - zapowiadają władze w Tallinie. Oprócz zapory lądowej Estończycy budują też systemy monitorowania rzeki Narwy. Rząd nie wyklucza też fińskiego scenariusza, czyli zamknięcia całej estońsko-rosyjskiej granicy. Putin - w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Listem gończym jakoś się nie przejmuje. Przyjechał porozmawiać o ropie naftowej. Dyktator witany jest więc w Abu Zabi niczym szejk. Tu, w Estonii, nikt go nie chce. Nie chce też przysyłanych przez niego nielegalnych migrantów. Stąd ostrzeżenia dla obywateli - nie wyjeżdżajcie do Rosji, bo jeśli zamkniemy granicę, możecie do Estonii nie wrócić. Mały kraj bałtycki graniczący z Rosją, doświadczający podobnych problemów jak Finlandia, no powtarza tego rodzaju kroki, bo to jest w interesie jego bezpieczeństwa. Po zamknięciu granicy przez Finów liczba migrantów przekraczających estońską granicę wzrosła o jedną czwartą. Kolejna rosyjska "operacja hybrydowa". Po to, aby również prowokować do różnego rodzaju niestabilności i podziałów w społeczeństwach, w państwach bałtyckich czy również w państwach nordyckich, w Finlandii. Dlatego właśnie władze w Tallinie nie wykluczają fińskiego scenariusza. Na samej zaś granicy budowany jest płot i ustawiane są betonowe zapory. Fizyczne zabezpieczanie granicy, która ma 333 km, ma zakończyć się za dwa lata. Za kolejne dwa ma się na niej pojawić supernowoczesny sprzęt, który pozwoli monitorować między innymi trzy jeziora, a także rzekę Narwę, ale to koszt 55 milionów euro, których Estonia na razie nie ma. Ma za to siedem przejść granicznych z Rosją. Przy jednym z nich, po stronie rosyjskiej, ktoś ustawił baner z napisem: "Granice Rosji nigdzie się nie kończą". Można powiedzieć, że głupota rosyjska nie ma granic. To jest takie agresywne prowadzenie quasi-dyplomacji, geopolityki, poniżając, upokarzając inne państwa. Bo Putin nie miał na myśli tylko Estonii. Gdzie kończy się granica Rosji? Granica Rosji kończy się na cieśninie Beringa, z USA. Granica Rosji nigdzie się nie kończy. Ot taka putinowska lekcja historii. Sześć lat przed pełnoskalową napaścią Rosji na Ukrainę. Unijna komisarz do spraw wewnętrznych alarmuje o ogromnym ryzyku zamachów terrorystycznych w okresie świątecznym w Europie Zachodniej. Na kraje, które wpuściły niekontrolowane ilości islamskich migrantów, teraz padł strach - jarmarki bożonarodzeniowe znalazły się pod szczególną ochroną. Polska takiego problemu nie ma. Bożonarodzeniowe jarmarki kojarzą się przede wszystkim ze spokojną, świąteczną atmosferą. Ale w krajach Europy Zachodniej podniosły nastrój miesza się ze strachem. Bo - jak alarmuje unijna komisarz spraw wewnętrznych - zagrożenie jest ogromne. W okresie świątecznym istniej wielkie ryzyko ataków terrorystycznych na terenie UE. Przeznaczyliśmy 30 milionów euro na wzmocnienie bezpieczeństwa. Pod specjalnym nadzorem są już jarmarki bożonarodzeniowe w Niemczech i Francji. Ale ryzyko istnieje wszędzie tam, gdzie bezrefleksyjnie wpuszczano islamskich migrantów, czyli także w Belgii, Holandii czy Szwecji. Do tego wojna na Bliskim Wschodzie, która wywołuje coraz większe napięcia także w Europie. Wiemy, że nawoływano do różnego rodzaju działań wobec państw europejskich czy wobec społeczeństw europejskich. Kilka lat temu Europą wstrząsnęły zamachy na jarmarkach bożonarodzeniowych w Berlinie i Strasburgu. Trzy dni temu w Paryżu nożownik islamista zabił niemieckiego turystę i ranił dwie osoby. Europejczycy nie czują się bezpiecznie u siebie ze względu na to, że przyjęli tak dużą grupę muzułmanów, którzy z kolei potem się radykalizują, i dochodzi do różnego rodzaju aktów przemocy czy ataków terrorystycznych. To błędne koło. Zamiast wzmacniać bezpieczeństwo, Europa Zachodnia finansuje pobyt migrantów. Dziennik "Bild" podliczył, że każdego dnia Berlin przeznacza niemal 1,2 mln euro tylko na zakwaterowanie migrantów. Na przykład obóz na lotnisku Tempelhof kosztuje 200 tysięcy euro dziennie, a hostele i hotele dla migrantów - ponad sto tysięcy euro. Polska, która postawiła tamę nielegalnej islamskiej migracji, nie ma tego problemu. Poziom bezpieczeństwa w Polsce dla obywateli polskich, ale także dla turystów odwiedzających nasz kraj jest nieporównywalnie dzisiaj większy niż w Niemczech czy we Francji. Bo bezpieczeństwo powinno być priorytetem dla rządzących. Oglądają państwo główne wydanie "Wiadomości". Oto co jeszcze przed nami w programie. Zimowa pomoc potrzebującym - najmniejszy gest na znaczenie. Co dalej z zerowym VAT-em na żywność? "Z oddaniem służyli Rzeczpospolitej". W Katedrze Polowej Wojska Polskiego odbyły się uroczystości pogrzebowe dwóch wybitnych oficerów z czasów II Rzeczypospolitej. Obrońcy Tobruku generała Stanisława Kopańskiego oraz żołnierza Armii Andersa i ministra w rządzie RP na uchodźstwie - podpułkownika Stefana Eichlera. Ciała złożono na Wojskowych Powązkach. Był niezmiernie odważny. Bił się w dwóch wojnach i powiedział mi: "Bez wiary nie dałbym rady". Należeli do tego pokolenia, które wychowane było w duchu słów marszałka Józefa Piłsudskiego: "Być zwyciężonym i nie ulec to zwycięstwo". Skierowania wystawione - można się szczepić. Od dziś dostępna jest nowa szczepionka przeciw COVID-19. Dostosowana jest do najczęściej występującego obecnie wariantu koronawirusa "Kraken". Zainteresowanie jest ogromne. Właśnie wypełniam kwity. Ewy Guzery z Kielc do szczepień namawiać nie trzeba. Właśnie szczepię się 3. dawką, przypominającą. Uważam, że w wieku starszym należy się szczepić, żeby mieć odporność, żeby pożyć trochę. Pani Urszula pracuje w przychodni. Do tej pory przyjęła wszystkie przewidziane dla niej dawki szczepionki. Wcześniej czytałam obserwowałam i patrząc na to, co się dzieje, tutaj ten COVID na nowo szaleje, postanowiłam te dawkę przypominającą przyjąć. Zainteresowanie nowym preparatem jest ogromne. Zamówiliśmy 200 dawek szczepionki, żeby zbadać, jakie będzie zainteresowanie i właściwie w ciągu kilku godzin te szczepionki się rozeszły. W związku z powyższym zamówiliśmy kolejną partię. Zaszczepić może się każdy, kto ukończył dwanaście lat. Jako pierwsi o szczepieniach powinni pomyśleć pracownicy medyczni, osoby po sześćdziesiątce, ale również te z innymi chorobami. Pacjenci, którzy mają obniżone odporności, którzy są z chorobami przewlekłymi układu oddechowego, sercowo-naczyniowego, którzy są leczeni onkologicznie, hematologiczne. W ciągu ostatniej doby przybyło niemal 3,5 tysiąca nowych przypadków zakażenia koronawirusem. Profil zakażenia bardzo przypomina zakażenia górnych dróg oddechowych. Np. objawia się bólem gardła, katarem, bólami mięśniowymi. Decyzja o szczepieniu ostatecznie należy do pacjenta. A preparat jest dla każdego na wyciągnięcie ręki. Dla mnie to jest priorytet. Mamy 5 szczepień, w tej chwili już 6. z mężem. Szczepiłem się poprzednie razy i tak, jestem w podeszłym wieku. Mam nadzieję, że mi to pomaga albo zabezpiecza w jakiś sposób. Na szczepienie można zapisać się w przychodni, w aptece, przez Internet albo przez infolinię. Skierowania na szczepienie zostały wystawione automatycznie przez system. Zima na dobre zawitała do Polski. To bardzo trudny czas dla osób znajdujących się w kryzysie bezdomności, które mimo mrozu często przybywają w przestrzeni miejskiej czy miejscach niemieszkalnych. Ważne jest to, aby nie być wobec nich obojętnym. Pustostany czy ogródki działkowe. Mimo mrozu osoby w kryzysie bezdomności szukają tam schronienia. Służby podkreślają - to niebezpieczne. Stąd kontrole. Strażnicy ofiarują tym osobom pomoc, ewentualnie w przypadku odmowy informują, gdzie mogą się po taką pomoc zgłosić. To schroniska, noclegownie czy ogrzewalnie. Co ważne, widząc bezdomnego w potrzebie - reagujmy. Jeden telefon na numer alarmowy może uratować komuś życie lub zdrowie. Gdy na dworze mróz, talerz z treściwą i gorąca zupą - bezcenny. To warszawska jadłodajnia przy ulicy Miodowej prowadzona przez Fundację Kapucyńską. Około 600 osób dziennie otrzymuje tu pomoc. Kiedy zrozumie się, że dawanie jest piękniejsze i więcej nam daje niż otrzymywanie. To wtedy właśnie jest czas choćby na naszą fundację. Osoby potrzebujące możemy wesprzeć, przekazując ubrania do tutejszego magazynu odzieżowego. Co dostaniemy, za chwilę już schodzi, także buty, kurtki, ciepłe spodnie, to jest to, co na co dzień jest niezbędne. Już niedługo do dwóch tysięcy kombatantów w całej Polsce trafią te dary przygotowane przez Stowarzyszenie Paczka dla Bohatera. Pomoc tym ludziom, którzy tak walczyli dla nas, walczyli o wolną Polskę, o utrzymanie tej wolnej Polski i myślę też, że to jest nasz cel nadrzędny. W paczkach standardowo będą produkty z długim terminem ważności, kawy, herbaty, słodycze, konserwy. Każdy nawet najmniejszy gest dla tych, którzy znaleźli się w trudnej życiowej sytuacji, jest ogromnym wsparciem. Rośnie napięcie między Wenezuelą a Gujaną. Nicolas Maduro chce przejąć część terytorium Gujany, na granicę wysłał już wojsko. To efekt niedzielnego referendum, w którym ponad 95% Wenezuelczyków poparło plany dotyczące ziem sąsiada, bogatych w ropę naftową, surowce i minerały. Zaczynamy przegląd wiadomości ze świata. Bogaty w złoża ropy naftowej region Essekibo oficjalnie należy do Gujany. Jednak prezydent Wenezueli rości sobie do niego coraz większe prawa. Państwowy koncern naftowy oraz wydobywczy przystępują do udzielania koncesji na eksploatację złóż ropy naftowej i gazu na całym obszarze naszej Gujany. Gujana apeluje o pomoc międzynarodową. Nigeryjska armia przed pomyłkę przeprowadziła atak na własnych obywateli. Wojsko zbombardowało wioskę Tundun Biri, w której trwało wówczas święto religijne. Zginęło ponad 85 mieszkańców, 66 zostało rannych. Armia przyznała się do błędu, a prezydent Nigerii zdarzenie nazwał "nieszczęśliwym wypadkiem bombowym". 35 milionów dolarów - tyle dodatkowo Australia przeznacza na ochronę siedlisk zagrożonych koali. Ekolodzy szacują, że na wolności zostało już tylko 43 tysiące zwierząt. Plan rządu obejmuje obserwowanie ich przy pomocy dronów, szybkie szczepienia i odbudowę siedlisk. Sam poleciał do Dubaju emitującym zanieczyszczenia samolotem. Warszawiakom, których nie stać na nowe samochody, chce zakazać wjazdu do miasta. Rafał Trzaskowski pod pozorem ochrony klimatu szykuje rewolucję w stolicy. Okazuje się, że jego Strefa Czystego Transportu to w praktyce strefa komunikacyjnego wykluczenia. Niekończące się remonty, zwężenia ulic czy kolejne wyłączenia z ruchu. To jeszcze nic w porównaniu do tego, co szykuje warszawiakom Rafał Trzaskowski. Poleciał na szczyt klimatyczny do Dubaju i uderza w alarmistyczny ton. Nie możemy czekać, aż planeta się spali. By uniknąć apokalipsy, Trzaskowski ma rozwiązanie: radykalne ograniczenie transportu prywatnego w mieście. Strefa z ograniczonym transportem ma być ponad dwa razy większa, niż planowano. Już w przyszłym roku nie wjadą tam diesle wyprodukowane przed 2006 rokiem i benzyniaki sprzed 1997 roku. Potem restrykcje będą jeszcze surowsze. Przykładowo diesel, który dziś ma 9 lat, za 4 lata nie wjedzie do Warszawy. Powoli trzeba myśleć o tym, że do centrum miasta nie będzie można wjechać. Każdy może się przesiąść na komunikację miejską. Nie każdy, nie wszędzie, bo Trzaskowski nie spełnił obietnic budowy kolejnych linii metra. Za to już za pół roku chce wykluczyć z miasta znaczną część pojazdów. Starsze diesle nie wjadą, jak pan ocenia ten pomysł? - Źle. - Dlaczego? Jak można komuś zabronić wjeżdżać do miasta? Uderza to głównie w biedniejszych ludzi, ludzi starszych, którzy jakoś muszą się poruszać. Seniorzy, mieszkańcy zakazanej strefy, będą wyłączeni z ograniczeń, ale pozostali, w tym ci, którzy dojeżdżają do pracy albo nawet przez miasto muszą przejechać, zostaną wykluczeni. Jest to strefa wykluczenia komunikacyjnego. Wojewoda mazowiecki podkreśla - ratusz Trzaskowskiego w rzeczywistości dyskryminuje część mieszkańców. Osoby, które są gorzej uposażone i mają starsze samochody, nie wjadą do tej strefy, nie zawiozą swojego dziecka do szkoły czy bliskich do szpitala. Za to osoby, które są zamożne i posiadają z tego roku samochody za milion zł, które mają silniki v10, v8, wjadą i nie będą miały problemu. Choć takie auta często emitują znacznie więcej zanieczyszczeń niż starsze. Pozwężano jezdnie, powstały korki i teraz szuka się fałszywego wroga, czyli samochodów, otóż my po prostu przeszkadzamy w tym nowym, wspaniałym centrum, które planuje dla nas samorząd. Jutro uchwałę w sprawie powstania strefy mają podjąć radni Warszawy. Przeciwnicy już zapowiedzieli blokadę centrum i wzywają do wzięcia udziału w sesji rady. Od 20 listopada w Sejmie czeka projekt ustawy wydłużający zerową stawkę VAT na żywność do końca czerwca. No właśnie - czeka, bo koalicja Donalda Tuska robi wszystko, by tej ustawy nie procedować. Posłowie zrzucają winę na rząd, twierdząc, że nie zabezpieczył na ten cel pieniędzy w budżecie, ale premier mówi, że środki są. Mięso, warzywa, owoce, mleko czy pieczywo. Na te i inne produkty żywnościowe obowiązuje jeszcze zerowa stawka VAT. Ale obecne przepisy wygasają wraz z końcem roku. Dla mnie powinien zostać utrzymany na zerze. Dla takich biednych ludzi jak ja i wielu innych milionów to na pewno takie coś powinno być. Posłowie PiS 20 listopada wnieśli do Sejmu projekt nowelizacji ustawy zakładający przedłużenie zerowego VAT-u na żywność do końca czerwca przyszłego roku. Ale nowa większość sejmowa ma problem z jej przyjęciem, bo jest autorstwa naszego rządu. Politycy koalicji Tuska twierdzą, że obecny rząd nie zabezpieczył pieniędzy. Nie ma tego w budżecie państwa przygotowanym przez rząd Mateusza Morawieckiego i nowy rząd będzie musiał się tym zająć. To oczywiście nieprawda, bo te pieniądze są. Budżet Polski jest w bardzo dobrym stanie. Zdaje się, że koalicja nie ma jednoznacznego stanowiska. Czy możemy zapewnić Polaków, że od 1 stycznia nie zapłacą więcej za żywność? Proszę nie zmuszać do takich deklaracji, wszystko jest analizowane. Ale polityk typowany na ministra finansów w rządzie Tuska mówi wprost: od stycznia podwyższamy ceny. Ja stoję na stanowisku, że ten VAT powinien wrócić do 5%. Podniesienie stawki VAT na żywność, gdy nadal walczymy z inflacją może mieć fatalne skutki. To jest właśnie poważne ryzyko wzrostu cen, inflacji może nawet o 1 punkt procentowy, a to jest dużo. Pretendujący do przejęcia władzy chcą czekać. Będziemy się tym zajmować po powstaniu nowego rządu. Od 1 stycznia zapłacimy więcej za żywność czy nie? Tu trzeba pytać pana premiera Morawieckiego, czy przygotuje odpowiednie rozporządzenie w czasie. Na pewno będziemy się pochylać nad tą kwestią później. Może być za późno, trzeba już dzisiaj rozstrzygać te sprawy, żeby one od 1 i 2 stycznia obowiązywały. Wystarczy tylko - albo dla niektórych aż - poprzeć już wniesiony projekt ustawy. Poszerza się lista instytucji i spółek państwowych, które opozycja po ewentualnym przejęciu władzy planuje zlikwidować. Po CBA i IPN przyszła pora na Wody Polskie. O likwidacyjnej wizji na Polskę tzw. demokratycznej większości parlamentarnej. Likwidacyjne plany opozycji nie zwalniają tempa. Tym razem na czarną listę trafiły Wody Polskie. Zawsze byłem wielkim przeciwnikiem takiego typu centralizacji zaprezentowanej przez rząd PiS. Wody Polskie są molochem, który nie jest w stanie realizować postawionych przed nim zadań. Tyle że Wody Polskie od lat są także skutecznym regulatorem cen. Dzięki Wodom Polskim ceny wody tej, z której korzystamy w domach czy gospodarstwach domowych, nie poszły do góry radykalnie. Było to trzymane pod kontrolą. Uwolnienie tego spowoduje wzrost cen, kosztów utrzymania. W przypadku likwidacji spółki mogłyby wzrosnąć średnio o 40%. Ceny regulowałyby samorządy. Zlikwidować zawsze jest najprościej, ale dużo trudniej jest sprostać wyzwaniom, które są związane z funkcjonowaniem tych instytucji. Dlatego likwidacyjne plany sięgają znacznie dalej. Instytutu Pamięci Narodowej w tym kształcie moim zdaniem nie ma sensu. Nowe porządki mają objąć likwidację Instytutu Pamięci Narodowej, instytucji kultywującej pamięć o narodowych bohaterach. Przykładem - dzisiejsza uroczystość w Bondyrzu, gdzie odsłonięto pomnik poświęcony uczestnikom powstania zamojskiego. Dzięki pracy społeczników, także pracy IPN upamiętniamy kolejny bardzo ważny fragment polskiego czynu zbrojnego w obronie ludności cywilnej. Według opozycji likwidacja czeka także Centralne Biuro Antykorupcyjne, przejęte mają być media publiczne. Pytań o aferę wiatrakową w takiej rzeczywistości by nie było. Jeszcze pytam o projekt wiatrakowy. Będziemy mieć swojego wydawcę. Zamierzacie swoich ludzi... To będą wolne media? Nie funkcjonariusze, państwo jesteście funkcjonariuszami. To, co obecnie proponuje koalicja sejmowa, można nazwać jedną wielką akcją likwidacją. Likwidować z pewnością jest łatwiej, niż realizować program. Państwowy Zespół Ludowy Pieśni i Tańca "Mazowsze" obchodzi 75-lecie. Swój jubileusz świętowali na deskach Teatru Wielkiego Opery Narodowej. Rozrósł się ten repertuar "Mazowsza". Poszerzyliśmy go o wiele, wiele różnych elementów. O wielką działalność edukacyjną, o pieśni patriotyczne, o perły muzyki oratoryjnej. I oczywiście o kolejne regiony. Bez względu na różne przemiany społeczne, historyczne i polityczne ono trwa, bo "Mazowsze" to nasza polska tradycja, bo "Mazowsze" to tożsamość nasza, kultywujemy takie wartości ponad wszystko. Czy już u państwa był? A może dopiero przyjdzie, bo że będzie, nie ma żadnych wątpliwości. 6 grudnia wspominamy św. Mikołaja, a to tradycyjnie oznacza obdarowywanie prezentami nie tylko tych najmłodszych. Zwyczaj ten ma już niemal 900 lat. Jakie prezenty Mikołaj przyniósł w tym roku? Dzień dobry, czy są grzeczne dzieci tutaj? Oczywiście, że są. Ale nie może być za łatwo, więc żeby dostać wymarzony prezent... Ding, ding, dong, dong, dźwięczy już dzwoneczka ton! ...trzeba coś zaśpiewać. Albo wyrecytować. Czerwona czapka, biała broda to Mikołaja cudna ozdoba. Łagodny, miły i uśmiechnięty, chętnie maluchom rozdaje prezenty. Rozdaje milionom dzieci na całym świecie. Jak to jest możliwe, że Mikołaj daje radę? Bo ma sanie. Święty Mikołaj by musiał chodzić z Bieguna Południowego na nogach? Chyba nie samochodem. Niby nie, ale na przykład w Gdańsku jechał tramwajem. w Końskich też sanie chyba się zepsuły. Ale Mikołaj nigdy nie zostanie na lodzie. W dotarciu do chorych dzieci pomogli strażacy. Fajnie było. Pierwszy raz widziałam na oczy św. Mikołaja. Pewnie, że fajnie. Choć to Mikołaj w stroju roboczym. Święty Mikołaj żył na przełomie III i IV wieku. Pomagał potrzebującym i biednym. Gdy został biskupem w Myrze, wtedy zasłynął od wielorakich cudów. Jest znany jako biskup traumaturg, czyli cudotwórca. Dziś jego następcy też czynią cuda. Nie tylko dla najmłodszych. To jest wyjątkowy dzień, bardzo miły. Rodzina na pewno przyjedzie, ale dopiero w święta. To jest wielka radość i wielka potrzeba działania. Dziękuję Panu Bogu, że to ja pomagam, a nie mnie trzeba pomagać. Tutaj Mikołaj był szczególnie hojny. Nikoś i Ignaś. W sumie to ponad 5,5 kilo szczęścia. Emocje, których nie doświadczyłam jeszcze nigdy w życiu. Niesamowity prezent, który dostaliśmy od życia. I to podwójny. Kończymy "Wiadomości", za chwilę gościem będzie Anna Łukaszewska-Trzeciakowska, minister klimatu i środowiska.