Polsko-amerykańskie porozumienie o wzajemności w zamówieniach obronnych ma pogłębić współpracę przemysłową. M.in. o tym dziś w głównym wydaniu Wiadomości. Marta Kielczyk, dobry wieczór państwu. A w podsumowaniu dnia u nas jeszcze: Myśliwiec rosyjski niebezpiecznie zbliżył się do polskiego samolotu. Groźny incydent nad Morzem Czarnym. Próbują w jak najmocniejszy sposób wywrzeć presję na Zachód, żeby odpuścił sobie kwestię Ukrainy. Ja pamiętam czasy Platformy, bardzo złe czasy, pod każdym względem. Uwaga na fałszywe informacje - alarmuje Ministerstwo Rolnictwa. Państwo z Platformy Obywatelskiej nie kłamcie, Polacy wam nie uwierzą. Niemcy chcą sfinansować kolejny kanał dystrybucji swoich treści w naszym kraju. Kulisy przejęcia polskich mediów. Zbyt duża obecność obcego kapitału w tym przypadku niemieckiego może mieć niebezpieczne perspektywy. Polska załoga samolotu Straży Granicznej uniknęła katastrofy nad Morzem Czarnym po nagłym niebezpiecznym zbliżeniu się rosyjskiego myśliwca. Su-35 wykonywał agresywne manewry, przecinał tor lotu polskiego Turboleta i kilka razy zmuszał Polaków do gwałtownych zmian kursu. Zdaniem ekspertów podobnych prowokacji w nadchodzących miesiącach będzie coraz więcej. Polska Straż Graniczna od lat prowadzi działania w ramach misji europejskiej agencji Frontex. Od kilku miesięcy nasi piloci wspierają rumuńskich pograniczników w lotach obserwacyjnych nad Morzem Czarnym. Ostatnia taka misja nieomal skończyła się katastrofą. Tylko umiejętności i opanowanie polskiej załogi zapobiegły tragedii. Zauważony został myśliwiec rosyjski, który niebezpiecznie zbliżył się do polskiego samolotu i zaczął wykonywać agresywne, niebezpieczne manewry, które polegały m.in. na bliskim podlatywaniu pod polski samolot. W krytycznym momencie maszyny dzieliło około 5 m odległości. Polski samolot wpadł w turbulencje i zaczął tracić gwałtownie wysokość, pilotom udało się jednak odzyskać kontrolę nad maszyną. Rosjanie są w pełni świadomi tego, co robią, w pełni świadomi są celu, który się im wyznacza. Działania rosyjskiego pilota nie były przypadkowe. Kilka tygodni temu w podobnej prowokacji Rosjanie doprowadzili do kolizji z amerykańskim dronem, który spadł do Morza Czarnego. Ten incydent miał miejsce w przestrzeni międzynarodowej, w związku z tym był to akt agresji ze strony Federacji Rosyjskiej. Zdaniem analityków Rosjanie właśnie w taki sposób odbijają sobie straty na froncie i nieudolność w zabezpieczaniu baz, składów amunicji i paliw. Próbują w jak najmocniejszy sposób wywrzeć presję na Zachód, żeby odpuścił sobie kwestię Ukrainy. To co potrafią robić najlepiej od lat - zastraszać i prowokować. Rosja prowokuje, próbując zastraszyć i skłonić być może w ten sposób, taka jest ich rachuba, część sojuszników Ukrainy do nie tyle wstrzymania, ale ograniczenia pomocy wojskowej w przeddzień ofensywy. Przed takim scenariuszem przestrzega m.in. szef unijnej dyplomacji, który podkreślił, że Kreml wykorzysta każdą możliwość do eskalacji. Wzmocnienie wschodniej granicy Polski, dodatkowy amerykański sprzęt wojskowy w naszym kraju oraz lepsza współpraca przemysłów obronnych - to najważniejsze efekty trzydniowej wizyty wicepremiera, ministra obrony narodowej Mariusza Błaszczaka w USA. Polskiej delegacji towarzyszył nasz korespondent Rafał Stańczyk. Nazywane są zabójcami czołgów. Skuteczne i wielokrotnie sprawdzone w boju śmigłowce szturmowe Apache. Po rozmowach w Pentagonie Amerykanie ogłosili, że za kilkanaście miesięcy udostępnią Polsce 8 maszyn AH64. Dołączamy do abramsów apache, śmigłowce uderzeniowe, one fantastycznie współpracują właśnie z abramsami. Zależy nam na tym, żeby stworzyć taką barierę, zaporę nie do przebicia dla agresora. Kolejną zaporą nie do przejścia dla przeciwnika mają być wyrzutnie rakietowe Himars. Najpewniej w tym roku Polska podpisze umowę na zakup 500 takich wyrzutni. Polsce traktuje wojsko poważnie i Polska ma potencjał być powiedzmy liderem w Europie i to jest w amerykańskim interesie, żeby Polska nim była. O wartości sojuszu polsko-amerykańskiego ma świadczyć nie tylko długa lista zakupów uzbrojenia, ale także, a może przede wszystkim, braterstwo broni. O braterstwie broni, poświęceniu i kooperacji najlepiej wiedzą ci żołnierze z Gwardii Narodowej Illinois, którzy tu świętują 300-lecie powstania i 30. rocznicę współpracy z armią polską. Wicepremier Mariusz Błaszczak podziękował im za to, że ramię w ramię służyli z polskimi żołnierzami na misjach w Afganistanie, Iraku, a obecnie szkolą się razem na poligonach w Polsce i w USA. Jesteśmy dumni, że Polska jest naszym sojusznikiem. Polska wyróżnia się w Europie Wschodniej i poprzez rosyjską agresję stała się światowym liderem. Polska delegacja kontynuuje podróż po Ameryce Północnej. Wicepremier Mariusz Błaszczak będzie rozmawiał o współpracy obronnej i pomocy dla Ukrainy z przedstawicielami władz Kanady. A polscy piloci w najbliższych tygodniach rozpoczną szkolenia na śmigłowcach Apache. Jest to możliwe dzięki decyzji USA, które udostępnią Polsce 8 maszyn z własnych zasobów przed podpisaniem kontraktu na zakup 96 helikopterów. AH-64 Apache to jeden z najnowocześniejszych śmigłowców szturmowych na świecie. Zwalcza broń pancerną wroga i wspiera oddziały lądowe. Może latać przy całkowitym braku widoczności i kontynuować lot mimo przestrzelonych łopat wirnika. Zapewnia bezpieczeństwo załodze - osłania ją wytrzymała, opancerzona konstrukcja. Dzięki zintegrowaniu hełmu z wieżyczką, sterowanie nią jest możliwe wraz z obrotem głowy pilota. A dzięki systemom zakłócania radaru i wabikom cieplnym śmigłowiec jest niezwykle trudny do namierzenia i zestrzelenia. Pierwsze takie maszyny trafią do jednostek Wojska Polskiego na wschodzie kraju. PO rzuca oskarżenia, które PiS nazywa fake newsami. Posłowie opozycji mówią o niekontrolowanej sprzedaży ziemi, znacznym wzroście importu żywności i o tym, że rząd nie dba o polską wieś i rolników. Minister rolnictwa odpowiada, że to kłamstwa, że najwięcej ziemi sprzedawano za rządów PO/PSL, których politycy o rolnikach przypominają sobie jedynie przed wyborami. Wąglikowice na Pomorzu. Tu mieszkańcy żyją przede wszystkim z pracy w polu. Więc dla nich, jak dla nikogo, i trudno się dziwić, ważny jest rozwój wsi. Chwalę sobie, bo żyje mi się dobrze. Chciałbym żeby się ten status zachował, który jest, nie chcę żadnych zmian. Przede wszystkim się liczy człowiek, ludzie, dbają o ludzi. Ja pamiętam czasy Platformy, bardzo złe czasy, pod każdym względem. Jednak PO twierdzi, że wie lepiej od mieszkańców, jak żyło się na wsi przed rządami PiS. I oskarża rząd m.in. o wyprzedaż polskiej ziemi obcokrajowcom. To myśmy wprowadzili ustawę, która chroni polską ziemię. Ani PO ani PSL, które zapowiadało, nie zrobiło tego, to myśmy zabezpieczyli polską ziemię. Politycy PO rzucają też oskarżenia o rzekomym nadmiarze importu mięsa drobiowego, jajek, cukru czy miodu z Ukrainy. Prawda jest jednak taka, że polskie produkty rolne po zaspokojeniu potrzeb na krajowym rynku eksportujemy i to jest siła polskiego rolnictwa. W 2022 roku wyeksportowaliśmy samych towarów spożywczych za prawie 48 mld euro. Rząd zareagował też na kryzys na rynku zboża broniąc polskich rolników przed produktami z Ukrainy. Są dopłaty, jest skup pszenicy i kukurydzy z polskich silosów, dlatego ataki PO minister rolnictwa nazywa fake newsami. Państwo z PO nie kłamcie, bo nie ma sensu. Polacy wam nie uwierzą w te kłamstwa, bo widać gołym okiem, że to, co piszecie, jest kłamstwem. Polacy pamiętają za to, jak rząd PO/PSL podwyższył wiek emerytalny. Drogie panie... co dotknęło wszystkich Polaków, a szczególnie kobiety na wsi, którym wiek emerytalny podniósł nawet o 12 lat. Koalicja PO-PSL nie dbała o rolników, rolnicy byli mocno niedofinansowani i byli zapomniani. Leszek Balcerowicz, ekonomiczny guru Platformy, już raz przeprowadził na wsi terapię szokową, która uderzyła w najbardziej bezbronnych ludzi z PGR-ów. Nie ma roboty, no to co, nie ma nic. Co zrobili, mieliśmy pracę, mieliśmy wszystko, teraz co mamy? Nic. Ale od 2015 roku sytuacja wsi i jej mieszkańców zmienia się na lepsze, o czym w ramach cyklu spotkań "Polska jest Jedna" w Kamienicy Polskiej na Śląsku mówił Jacek Sasin. Wzięliśmy sobie do serca słowa śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Jesteśmy tymi, którzy chcą, aby Polska była rzeczywiście jedna i żeby te poziomy zamożności się wyrównywały. Stąd niespotykane za wcześniejszych rządów inwestycje w małych miasteczkach czy właśnie na wsiach. Wystarczy pojechać na jakąkolwiek wioseczkę, zobaczyć jak wyglądają wodociągi, jak wyglądają drogi, jak wyglądają mosty. Są wpompowane gigantyczne pieniądze w polską wieś. Najpierw projekt "Trenuj z wojskiem", teraz ruszają kolejne ćwiczenia: "Trenuj jak żołnierz". Również cieszą się popularnością, a pierwsi rekruci już mogli sprawdzić się na poligonie. Przeszkolenie nie tylko zwiększa potencjał rezerw Wojska Polskiego, ale przyczynia się do budowania wspólnoty. Renata Strzępa jest wśród 40 ochotników, którzy stawili się w jednostce w Sieradzu. Wojskowy dryl nie jest jej obcy. Brała już dwa razy udział w projekcie "Trenuj z wojskiem". W każdej edycji czegoś nowego się uczę, podoba mi się to, chciałabym na stałe zostać. To szkolenie kończy się złożeniem przysięgi wojskowej i wejściem do rezerwy. Ale każdy, to Maciej Połeć, ma tu inne motywacje. Bardzo też w moim życiu zmienił się pogląd na wojsko przez wojnę w Ukrainie. Chciałbym wiedzieć, jak się bronić, jak pomóc swojej rodzinie, swoim bliskim. W projekcie "Trenuj jak żołnierz" mogą wziąć udział ci, którzy ukończyli 18 lat. Ten weekend to zaledwie 2-dniowy wstęp, kolejny etap to 2 tygodnie szkolenia w wakacje. W lipcu te 14 dni też normalnie tutaj na jednostce, będzie ostro, ale dobrze, o to chodzi. Chodzi o to, by rekruta nauczyć posługiwania się bronią, strzelania, taktyki, przetrwania w trudnych warunkach i walki wręcz. To już bardziej to zasadnicze szkolenie na bojowo, gdzie z amunicją ostrą działamy oraz dodatkowo mamy dużo więcej zajęć poza jednostką. Celujemy sobie gdzieś tam, o akurat mamy samolocik, zobaczy pan. Oczywiście to tylko ćwiczenia. W jednostce w Koszalinie też przygotowują się na wakacyjne boje. Podobnie jak w 30 innych miejscach w całym kraju. Na tych jednostkach szkolenia nie przejdziemy, ale można je podziwiać. W Szczecinie zacumowało 5 okrętów Stałego Zespołu Sił Obrony Przeciwminowej NATO. Jednostki z Norwegii, Belgii, Estonii, Francji i Niemiec uzupełniają w porcie zapasy. Jesteśmy gwarantem, iż wszelka agresja na morzu będzie zduszona w zarodku. Jutro okręty NATO wracają na Bałtyk. W głównym wydaniu Wiadomości powiemy jeszcze o: zbieraniu podpisów pod obywatelska inicjatywą. Rodzice chcą mieć wpływ na to, kto uczy ich dzieci. I 260. rocznica urodzin księcia Józefa Poniatowskiego. Najpierw jednak: nie ten rolnik, nie ten ciągnik. Tą sprawą kilka lat temu żyła cała Polska. Asesor komorniczy zabrał rolnikowi z Mławy ciągnik za długi sąsiada. Teraz usłyszał za to wyrok. Więcej o sprawie Anna Pawelec. To co prawda już inny ciągnik, ale tamtego Radosław Zaremba nie zapomni nigdy. Sądowe batalie ciągną się już od 9 lat. Zaczęło się tak... Listopad, 2014 rok. Na posesji rolnika pojawia się asesor komorniczy z decyzją o egzekucji długu. Powiedział, że zabiera ciągnik, mimo że ja nie jestem żadnym dłużnikiem. Dłużnikiem za to był sąsiad, ale dla asesora zdawało się to nie mieć znaczenia. Podszedłem do komornika. O tam, co ta taczka stoi, i mówię, że syn przecież żadnego długu nie ma, bo wiem, z jakiej racji ciągnik zabierany. Lecz asesor jak powiedział, tak zrobił. Jak za towarzysza Stalina. Dajcie człowieka, a paragrafy znajdziemy. Na zabraniu się nie skończyło. W ciągu miesiąca asesor cudzy traktor sprzedał. Nic nie mogłem zrobić. Trzeba opryski zrobić, trzeba zaorać, wtedy rozrzucony był obornik na polu i nie mogłem go doorać. W cywilnym postępowaniu rolnik otrzymał zadośćuczynienie i odszkodowanie w sumie niecałe 40 tys. złotych. Metoda zarabiania pieniędzy, czyli mogłem robić, co chciałem, bo nie było odpowiedzialności za to. Naprawdę, była to patologia i nie dotyczyła jednego pokrzywdzonego. Jak podkreśla senator Lidia Staroń, przez lata takie praktyki były bezkarne. Jak oni byli, to było dobrze, jak kradli wszyscy, to dobrze. Bodajże to Neumann powiedział: "Dopóki jesteście z nami, to sądy i prokuratury wam nic nie zrobią". To było dobrze dla nich. W piątek sąd skazał byłego już asesora komorniczego Michała K. na dwa lata więzienia, w zawieszeniu na pięć, a także zakaz wykonywania zawodu przez 10 lat. Mężczyzna w trakcie procesu tłumaczył, że postąpił, jak go nauczono. Podnosił, że była jedna nieruchomość. To, jak wyglądała, nie pozwalało na uznanie, że mamy do czynienia z 2 niezależnymi nieruchomościami. Skazany musi wpłacić też do kasy państwa 60 tys. zł grzywny. Traktor dla Radosława Zaremby to symbol niesprawiedliwości i mafii komorniczej. Choć wyrok w sprawie zapadł w piątek, to rolnik nie kończy batalii sądowej. Wraz ze swoim pełnomocnikiem zapowiedzieli apelację. Przeciąganie liny w Elblągu. Lokalni politycy opozycyjni próbują przekonać mieszkańców, że port powinien pozostać w rękach samorządu. Rząd oferuje dokapitalizowanie go kwotą 100 mln zł w zamian za większościowy pakiet udziałów. Na inwestycję liczą mieszkańcy i przedsiębiorcy nie tylko z Elbląga, ale też z całego regionu. Pusty port w Elblągu. Pewnie byłoby tu całkowicie inaczej, gdyby były pieniądze. 100 mln złotych w zamian za udziały proponuje rząd, ale tę ofertę odrzuca miasto. Miasto powinno się zgodzić. Władze miasta zamiast rozwijać jego potencjał, wolą organizować ankietę. Czy jak kto woli - pseudo-referendum. Akcja odbywa się pod hasłem "Powiedz tak miejskiemu portowi", co z góry sugeruje odpowiedź. A na nagraniu nadesłanym do nas przez mieszkańca Elbląga widać, jak urzędnicy zbierają podpisy w jednym z marketów w asyście strażników miejskich. W ten sposób rządząca miastem koalicja PO, PSL i SLD chce usprawiedliwić odrzucenie rządowych milionów w zamian za udziały w porcie. A bez pieniędzy nie da się pogłębić toru wodnego łączącego miasto z kanałem przez Mierzeję Wiślaną. Jak pieniędzy nie ma miasto, no to w końcu ktoś to musi zrobić. Nasi włodarze powinni się na to zgodzić. Z sondażu Social Changes dla portalu wpolityce.pl wynika, że większość mieszkańców popiera propozycję rządu. Niestety pan prezydent Wróblewski, również jego poplecznicy z PO, z PSL i z Lewicy wybrali brudną grę polityczną. Bo trudno oprzeć się wrażeniu, że właśnie o politykę chodzi. Czyli o to, że rządzi PiS. I właśnie ten rząd chce przekazać pieniądze na port. Większość kosztów związanych z pracami chce pokryć rząd. Na propozycję Ministerstwa Infrastruktury przekazania 100 milionów złotych w zamian za większość udziałów w spółce zarządzającej portem nie chce się jednak zgodzić kontrolowane przez opozycję miasto. Mimo że samo nie ma na ten cel pieniędzy ani innego inwestora. Zgoda na tę propozycję pozwoliłaby na połączenie Bałtyku z miastem, do którego mogłyby wpływać statki morskie i jachty. Tych statków i tych jachtów to nie mają ubodzy ludzie. Oni chcą wydawać. Jeśli tu przypłyną, to będą chcieli wydawać. A być może zainwestować. Na to liczą tutejsi przedsiębiorcy. Rozmawiamy z Grzegorzem Skalmowskim, specjalistą na elbląskim rynku nieruchomości. Twierdzi, że już sam przekop Mierzei Wiślanej uruchomił lawinę pytań o domy, mieszkania i lokale usługowe. Zaczyna to rosnąć. Widać to też po klienteli z innych miast. Nie są to tylko Elblążanie - bardzo dużo telefonów jest spoza naszego województwa. Więcej turystów to więcej pieniędzy na inwestycje, a więc także nowe miejsca pracy. A to ogromna szansa dla całego regionu. Proste. Szacuje się, że rozwój portu da około 1000 miejsc pracy, nawet 1000 miejsc pracy dla miasta, ale także dla regionu. Port w Elblągu ma szasnę stać się czwartym portem morskim o strategicznym znaczeniu dla całej polskiej gospodarki. Pogłębienie toru wodnego w Elblągu jest strategiczne dla naszej gospodarki, nie tylko dla regionu i Elbląga. Dlaczego? Dlatego, że już teraz dochodzimy do maksimum możliwości przeładunkowych w porcie Gdańsk. Lecz Elbląg na taką inwestycję pieniędzy nie ma, a wsparcie od państwa - odrzuca. I tu koło się zamyka. Niestety. Po prostu chcą zrobić na złość PiS, żeby przekop Mierzei Wiślanej, żeby port w Elblągu nie mógł być uważany jako sukces naszej ekipy rządzącej. Sprzeciw lokalnych polityków wobec dofinansowania inwestycji trwa już kilkanaście miesięcy. To nie tylko strata czasu, ale i pieniędzy dla całego regionu. Dobro dzieci, wzmocnienie roli rodziców i koniec z brakiem kontroli nad tzw. Edukatorami seksualnymi. Trwa zbieranie podpisów pod obywatelską inicjatywą ustawodawczą "Chrońmy dzieci, wspierajmy rodziców". Radomir Piorun wychowuje dwóch synów. Jako ojciec nie ma wątpliwości, że los jego dzieci leży w jego rękach. Powierzanie edukacji, w tym edukacji seksualnej, niesprawdzonym organizacjom to zbyt duże ryzyko. Bez wiedzy rodziców i bez zgody takie działania są po prostu szkodliwe i formują dzieci w sposób niekontrolowany. Często skrajnie lewicowe organizacje i środowiska LGBT uzurpują sobie prawo do przekazywania niebezpiecznych treści dzieciom od najmłodszych lat. Pod płaszczykiem nauki o tolerancji i miłości wchodzą do szkół i przedszkoli uczyć o masturbacji, orientacji seksualnej czy zmianie płci. Politycy lewicy nie widzą w podobnych eksperymentach niczego złego i trywializują zagrożenia. Dzieci chcą się przebierać. nie, nie chcą się przebierać. To nie jest nic strasznego, że dzieci założą sukienkę czy pomalują paznokcie. Przykłady dewiacji docierają z Zachodu. Do skandalu doszło w jednej z niemieckich podstawówek. Przed dziećmi z klas 1-4 wystawiono spektakl, w którym artyści wymieniali francuskie pocałunki i lizali się po ciele. Wcześniej nikt nie powiadomił rodziców o planach szkoły. Ideolodzy LGBT m.in. w taki sposób chcą docierać do najmłodszych w szkołach i przedszkolach. Mówimy tutaj przede wszystkim o treściach ideologicznych, przede wszystkim o treściach niedostosowanych do wieku chociażby przedszkolnego. Dzieci nie powinny na tym etapie uczyć się takich rzeczy. Seksualizacja młodych jest dla nich zagrożeniem - alarmuje znany seksuolog Zbigniew Lew-Starowicz. Jak podkreśla aż 80% osób zmieniających płeć później się rozmyśla. Jednak nieodwracalne zmiany pozostają z nimi na całe życie. Zaniepokojeni rodzice postanowili wziąć sprawy w swoje ręce. Powstał obywatelski projekt ustawy "Chrońmy dzieci, wspierajmy rodziców". Zakłada on wzmocnienie praw rodzica do decydowania o tym, kto przekazuje treści ich dzieciom. Nie chcemy, żeby niektóre trendy przeszły do naszych szkół z Europy. Dlatego chcemy przeciwdziałać, chcemy wzmocnić rolę rodziców, nie chcemy im niczego nakazywać. Inicjatywę poparli już m.in. prezes PiS Jarosław Kaczyński oraz marszałek Sejmu Elżbieta Witek. Każdy może złożyć swój podpis na stronie chronmywspierajmy.pl oraz w biurach PiS. To próba wpłynięcia przez Niemcy na wybory w Polsce - takie opinie pojawiają się w związku z inwestycją niemieckiego banku GLS w spółkę GREMI, wydawcę dziennika "Rzeczpospolita". Oficjalnie chodzi o wspieranie wolności mediów, ale wiele wskazuje, że chodzi raczej o wspieranie uległych sobie polityków. To miał być transfer technologii. Tak zapowiadało holenderskie konsorcjum Pluralis, gdy kupowało 40% udziałów w spółce GREMI, wydawcy "Rzeczpospolitej". Tyle że to raczej transfer ideologii. Obligacje wartości 5 mln euro, które trafią do GREMI, wypuścił niemiecki bank GLS. To jest instytucja, która nie kieruje się chęcią zysku, a przede wszystkim ideologią. Znany jest ze swej niechęci do instytucji konserwatywnych, aktywnie wspiera środowiska LGBT oraz partię Zielonych. Cel zakupu "Rzeczpospolitej" prosto tłumaczy niemiecki portal "Deutsche Welle". To "zobowiązanie, które się opłaca". Dla Pluralis Polska jest krajem, który pilnie potrzebuje zagranicznych inwestorów, "którzy widzą społeczne korzyści z wolnych mediów i widzą różnorodność mediów jako główny cel inwestycji". Zbyt duża obecność obcego kapitału, w tym przypadku niemieckiego, to niestety ma i może mieć niebezpieczne perspektywy. Niebezpieczne na wielu polach. Dla pracowników mediów opanowanych przez kapitał niemiecki, jak pokazał przykład spółki Polska Press, gdy była jeszcze w posiadaniu Niemców, oznaczało to radykalne pogorszenie warunków pracy. Udowodnił to raport Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Słabe bardzo wynagrodzenie, nieadekwatne do wykonywanej pracy, nakładanie obowiązków przewyższających wielokrotnie obowiązki wynikające z umów, które zawarte były z dziennikarzami. Powiem, że to jak didaskalia w stosunku do tego, co się tam działo. To, co dzieje się w niemieckich mediach z pewnością nie może być wzorem dla wolnych mediów. Niemców zszokował skandal w redakcji największego niemieckiego dziennika "BILD". Jego były szef dobierał pracowników według specyficznego kryterium. Czy jesteś warta tego, by cię pie***ć to kategoria, według której ludzie byli wartościowani i oceniani. Głośnym echem odbił się też skandal z szefem koncernu Axel Springer Mathiasem Doepfnerem. Z jego ujawnionej korespondencji wynika, że na dwa dni przed wyborami nalegał na szefa dziennika "BILD", by ten przedstawiał liberalną FDP jako silną partię. Tak wpływał na wynik wyborów do Bundestagu. Jeśli to możliwe w Niemczech, dlaczego nie w Polsce? Robią to właśnie po to, żeby wpływać na wyniki wyborów, po to, żeby wybierać w Polsce polityków, którzy będą działali pod dyktando Berlina. Donald Tusk może mówić o wdzięczności. Jego ludzie, jak rzecznik Paweł Graś, zabiegali przez zakulisowe znajomości o usuwanie dziennikarzy niewygodnych dla PO. Kilka tygodni później ówczesny naczelny "Faktu" stracił stanowisko. Antysemityzm w komunistycznej Polsce, miłość dwojga młodych ludzi kontra system opresji - o tym opowiada polski serial "Kres Niewinności" w reżyserii Krzysztofa Langa. Premiera pierwszego odcinka już dziś wieczorem w TVP1. Żadna rewolucja nie zaczęła się w teatrze. Skąd to masz? Ojciec przynosi z roboty. Pracuje w MSW. Jej ojciec był w AK. Skończył medycynę. Mają swój urok i czar. Biblioteki oferują współcześnie spotkania autorskie, warsztaty, turnieje literackie. Wiele atrakcyjnych inicjatyw czeka na uczestników Ogólnopolskiego Tygodnia Bibliotek. A ten rusza jutro - w Dniu Bibliotekarza i Bibliotek. - Co tu jest takiego fajnego? - Książki. W tym miejscu są na wyciągnięcie ręki. To dzięki książkom możemy wejść w inny świat. Drzwiami do niego może być biblioteka. W świecie ekranów, które są wszędzie obecne, to biblioteka to jest świetne miejsce. I jak najbardziej promowanie ich jest dobrym pomysłem. Podkreślenie roli czytania i zainteresowanie książką szerokich kręgów społeczeństwa to główny cel Tygodnia Bibliotek. Czytanie książek bardzo wzbogaca kontakty z ludźmi po prostu. Jest o czym rozmawiać, jest o czym wymieniać poglądy. To właśnie dają nam książki. Najnowszy raport o stanie czytelnictwa w Polsce opublikowany przez Bibliotekę Narodową wskazuje, że w ciągu ostatnich 12 miesięcy, lekturę co najmniej 1 książki zadeklarowało 34% respondentów. Na niskim poziomie pozostaje czytelnictwo starszych, z kolei wzrost zanotowano w grupie nastolatków. 72% nastolatków czyta, a jeszcze lepsza wiadomość jest taka, ze 18% nastolatków czyta intensywnie, czyli więcej niż 7 książek rocznie. Dominuje beletrystyka, literatura kryminalna i obyczajowo-romansowa. Tak jak w poprzednich latach, kobiety czytają książki częściej niż mężczyźni. Główną przyczyna niskiego poziomu czytelnictwa w Polsce jest fakt, że się nie kojarzy czytania z dorosłością, ale kojarzy się ze szkołą, więc jak kończymy szkolę, niestety duża część społeczeństwa przestaje czytać. Muzyczne serce Europy bije w Liverpoolu, Który żyje 67. Konkursem Eurowizji. Polskę reprezentuje Blanka ze swoim utworem "Solo". Bukmacherzy okazali się dla niej łaskawi. Przed turkusowym, nie czerwonym dywanem, była nasza wysłanniczka Sandra Meunier. Po 25 latach Eurowizja wróciła do Wielkiej Brytanii, a wybór Liverpoolu na miasto-organizatora nie jest przypadkowy. To miasto partnerskie dla nadmorskiej Odessy. Turkusowy dywan to oficjalny sygnał świadczący, że Eurowizja, jej 67. edycja już się rozpoczęła. Po tym dywanie przeszli wszyscy półfinaliści, w tym reprezentująca Polskę Blanka. Wrażenia są niesamowite. Ja nie mogłam doczekać się tej próby. A ja tylko dodam, że Blanka jest już po dwóch próbach, teraz czeka ją prawdziwy sprawdzian, czyli udział w drugim półfinale 11 maja. Genialny dowódca i bohater walk o niepodległość. 260 lat temu urodził się książę Józef Poniatowski. Na wielu polach bitew wsławił się męstwem i odwagą, co do dziś jest doceniane. Książe Józef Poniatowski. Wielki patriota. Naczelny dowódca wojsk polskich Księstwa Warszawskiego. Budził sympatię, ale przede wszystkim patrząc na to jakim był dowódcą i żołnierzem, to pociągał za sobą żołnierzy, był dla nich przykładem. Uczestnik m.in. wojny w obronie konstytucji 3 maja czy insurekcji kościuszkowskiej. Gdyby Rzeczpospolitą udało się odtworzyć, gdyby Napoleon wygrał z Rosją wiele wskazuje na to, że stanowiłby o potędze polskiego wojska właśnie w XIX wieku. Sam Napoleon doceniał jego niezwykłą wojskową sprawność i mianował go Marszałkiem Francji. To właśnie u boku cesarza walczył tutaj, w bitwie narodów pod Lipskiem. Tam też zginął w nurtach rzeki Elstery. Warszawską rezydencją księcia Poniatowskiego był słynny Pałac pod Blachą u podnóża Zamku Królewskiego. Miejsce-symbol związane z tym wielkim patriotą znajduje się jednak kilkaset metrów dalej. Tutaj, przed Pałacem Prezydenckim książę Józef Poniatowski ubrany w szatę wzorowaną na rzymskiej tunice dumnie spogląda na nas z konia. To jeden z najbardziej rozpoznawalnych warszawskich monumentów. Wielokrotnie zmieniał lokalizację, a w tym miejscu ustawiono go dopiero w 1965 roku. Od dziś oko w oko z Poniatowskim spotkamy się także w innym miejscu. W 260. rocznicę urodzin bohatera jego popiersie odsłonięto w Łazienkach Królewskich. Trzeba tę postać przypominać, to postać, która stawiała wyżej interes wspólnoty, jaką jest naród i Rzeczpospolita, nad interes własny. Postać, która jest symbolem naszych zmagań o wolność.