Prezydent podpisał ustawę 800+ na każde dziecko. Dobry wieczór, Edyta Lewandowska, witam państwa w polskiej telewizji i zapraszam na Wiadomości, a oto co dziś w programie. To jest nasza własność, łakomy kąsek i już próbują nam go wyrwać. PiS w obronie polskich lasów. Narodowego dobra Polaków. Dla liberałów las to jest, krótko mówiąc, fabryka desek. To jest realny wzrost wsparcia dla rodzin. To są najlepiej zainwestowane pieniądze. Ustawa podpisana. Wyższe świadczenie 800+ od nowego roku. Dzięki temu programowi możemy domykać budżet. Będzie to dla nas duża pomoc. To jest piosenka, którą Wermacht śpiewał, mordując Polaków. Skandal w Gdańsku. Pieśń Wehrmachtu na Jarmarku Dominikańskim. W Polsce nie ma miejsca, na wykonywanie tej piosenki. Ciężka batalia - tak o nadchodzącej kampanii wyborczej mówi prezes PiS. Jarosław Kaczyński podkreśla, że stawką tych wyborów będzie pozycja gospodarcza Polski, nasze bezpieczeństwo i suwerenność. Jednocześnie wicepremier przestrzega przed powrotem rządów Donalda Tuska, które - jego zdaniem - oznaczałoby osłabienie Polski. Termin jesiennych wyborów prezydent ogłosi w tym tygodniu. Wtedy kampania rozpocznie się oficjalnie. Hejt, nienawiść i agresja. Tak kończy się podgrzewanie negatywnych emocji. To skutki ataku na biuro parlamentarzystów PiS w Zgierzu. Sprawcy jeszcze nieznani, ale ich motywy - oczywiste. Pewni ludzie, którzy na pewno są zwolennikami PO dali upust swojej agresji i emocjom. To już kolejny atak na biuro polityków PiS. Przypadków podsycania politycznej agresji było więcej. Pod koniec ubiegłego roku agresor wdarł się do warszawskiego biura PiS. Zaraz będziesz martwy. Wołaj Kaczyńskiego! Taranował drzwi i groził śmiercią, jeśli nie zostanie dopuszczony do Jarosława Kaczyńskiego. Zasadne jest pytane czy odpowiada za to retoryka lidera opozycji, który coraz częściej zamienia się w zwykłego hejtera. Sondaże pokazują jasno - Po daleko do pozycji lidera. Dlatego Donald Tusk chce, nie pierwszy raz, zamienić kampanię wyborczą w kampanię nienawiści. Może PiS jest zły, ale parę rzeczy robi... znaczy furii dostaję, kiedy słyszę... "Tusk i jego media chcą, by jad rozlał się po Polsce i by przesądził o wyniku wyborów. Donald Tusk odpowiada za tę atmosferę nienawiści w Polsce, ponieważ on nakręca te emocje, polaryzuje społeczeństwo, sięga po coraz niższy język, sięga po coraz niższe emocje i to potem przynosi efekty. Agresja ma przysłonić pustkę programową i błędy z czasów rządu PO-PSL. M.in. te dotyczące bezpieczeństwa. Gdyby dzisiaj rządziła PO, ta granica byłaby całkowicie dziurawa. O tym również będą te wybory, musimy zdawać sobie sprawę co oznacza powrót Donalda Tuska do polskiej polityki. Donald Tusk rozbrajał wschodnią Polskę, a jego politycy chcieli otwierać granice dla nielegalnych imigrantów i atakowali służby. Polacy pamiętają, jak Tusk osłabiał nasze bezpieczeństwo, jak nie bronił suwerenności. Tymczasem presja na granicy znów rośnie. Jest coraz więcej agresji wobec polskich żołnierzy, funkcjonariuszy straży granicznej i policjantów. Co chwila lecą butelki, kamienie, konary. A to wymaga zdecydowanych działań. Do 2 tys. żołnierzy wspierających Straż Graniczną ma dołączyć kolejny tysiąc. Nowym zagrożeniem ze Wschodu jest, stacjonująca przy granicy z Polską, grupa Wagnera. Były członek "psów wojny" Putina, w rozmowie z reporterami programu "Alarm!" ujawnił, że na Białorusi są zaprawieni w bojach, dobrze wyszkoleni najemnicy. A nie kryminaliści, którzy byli rosyjskim mięsem armatnim na Ukrainie. Więźniowie byli potrzebni jedynie do realizacji operacji pod tytułem "Bachmucka maszyna do mięsa". Rozmowa z byłym członkiem tej zbrodniczej organizacji w dzisiejszym wydaniu programu "Alarm!". 20.15 w TVP1. Słowa prezesa PiS o ochronie polskich lasów państwowych wywołały reakcję. Mętnie i w zadziwiający sposób zareagował Donald Tusk, który próbował wyśmiać wicepremiera Kaczyńskiego. Dlatego przypomnimy, kto chciał wyprzedać polskie lasy, nawet kontrahentom zagranicznym. Prozaiczna sprawa. Zwyczajny widok z okien samochodów. Po prostu - Polska. Lasy. Zajmują 1/3 powierzchni naszego kraju. Są w znakomitej większości - własnością wspólną. Są po prostu nasze. To jest, szanowni państwo, naprawdę łakomy kąsek. I już próbują nam go wyrwać. Pozwolimy na to? Nie! Mowa o zakusach Unii Europejskiej, by współdecydować o losach zasobów leśnych państw członkowskich. Temu sprzeciwia się PiS. To jest nasza własność, proszę państwa. A z tą własnością wiąże się również nasza wolność. Bo to, że my możemy sobie spokojnie wejść do lasu, to nie jest tak, że wszędzie tak jest. Np. w Niemczech, gdzie lasy również zajmują 30% powierzchni, ale połowa jest prywatnych. Za zbieranie grzybów w tych ostatnich grozi oskarżenie o kradzież. Również jeżeli chodzi o lasy publiczne należące do landów, czy do państwa niemieckiego - tam są również ograniczenia i zebranie np. więcej niż 2 kg grzybów może grozić bardzo wysoka grzywną, sięgającą nieraz 5 tys. euro. Dla Polaka to nie tylko niewyobrażalna kara, ale i brutalny koniec wolności, części polskiej tradycji. Szlaban na lasy to po prostu - cios w polskość. Dla liberałów las, to jest krótko mówiąc, fabryka desek, to jest przedsiębiorstwo, które ma przynosić zysk. I tak się dzieje w wielu krajach Europy. Ale Tusk próbuje kpić... Bo zamach na prastare dobra narodowe planował od dawna właśnie on i jego ekipa. To artykuł z lipca 2012 roku: Ponieważ takie doniesienia zawsze budzą niepokój - prace trwały po cichu prawie 2 lata. To jest pierwszy krok do wielkiej prywatyzacji Lasów Państwowych i doskonale o tym wiemy. Co ciekawe, próby machinacji w przepisach, nie wykluczały nabywców zagranicznych. W przypadku PO - nietrudno zgadnąć, kto miałby to być. Niestety mogło to doprowadzić do sytuacji, w której to Polacy nie mogliby chodzić po lasach, po naszym terytorium, tylko musielibyśmy prosić o to Niemców. Dziś - otwarcie o prywatyzacji Polskich Lasów Państwowych mówi Konfederacja. Platforma świadoma, że to pomysł niemiły wyborcom - poza kpinami - strategicznie milczy. Ale jej decyzje i plany - z nie tak dalekiej przeszłości - mówią same za siebie. Nie 500, a 800+. Nowe przepisy stają się faktem. Prezydent podpisał ustawę podwyższającą świadczenie, które wypłacane będzie od stycznia. O tym, kto wsparcie dla rodzin wymyślił i wprowadził w życie, a kto w tej sprawie był przeciw i kluczył, przy okazji obrażając Polaków - Monika Borkowska. Ten uśmiech i ten podpis to zielone światło dla programu 800+. To jest inwestycja, to są może najlepiej zainwestowane pieniądze. Niemałe. Koszt programu to 24 mld zł rocznie. Skorzysta z niego ponad 6,5 mln dzieci. Te pieniądze są zabezpieczone na przyszły rok w budżecie. Flagowy program rządu to odpowiedź na putinflację. Wreszcie to program, który zredukował biedę. Z jednej strony wspiera rodziny, a z drugiej, wspomaga gospodarkę, bo te środki trafiają na rynek. Pieniądze przydają się nie tylko na jedzenie i ubrania, ale też na wyjazdy i rozwijanie pasji. Potwierdzają to te 2 wielodzietne rodziny. W każdej z nich 8 dzieci. Żeby sfinansować strój na zajęcia czy opłaty comiesięczne, to to jest dzięki temu programowi możliwe. Korzystają z basenu, z dodatkowych zajęć, akrobatyka, dzieci są muzyczne, więc instrumenty. Coraz więcej rodzin oszczędza, tak by dziecko w przyszłości mogło skorzystać z odłożonych pieniędzy. Widać, że duża część tych pieniędzy, choćby z 500+, jest odkładana. W skali 18 lat życia dziecka kwota może wynieść ponad 170 tys. złotych. Od samego początku pomysł socjalnego wsparcia był wyszydzany przez opozycję, która wręcz obrażała Polaków. Ja nie żałuję, że nie wprowadziłem 500+. To jest to rozdawnictwo, to jest tworzenie tych marginesów społecznych, w którym się PiS wyspecjalizował. Tyle od panów z Platformy. O dziwo - wtórowały im panie. To 500+ jest pogardliwe, tylko problem polega na tym, że te koszmarne obietnice PiS realizuje. Skoro oni zamykają się w tych domach, nie pracują, taki przykład dają swoim dzieciom. Gdy PiS zaproponowało podwyżkę świadczenia do 800 zł, Tusk nagle zażądał wprowadzenia zmian natychmiast. To jest cały czas ta sama operacja, farbowany lis. Bo przecież wcześniej o 500+ opozycja mówiła, że budżet tego nie wytrzyma, że pieniędzy nie ma i nie będzie. Hipokryzja opozycji ws. świadczeń 500+ i 800+ sięgnęła zenitu. Liczenie na krótką pamięć lub niepamięć wyborców może okazać się co najmniej - naiwne. To najgorsza powódź w historii kraju - mówią władze Słowenii, przez którą w ostatnich dniach przeszły niszczycielskie ulewy. W Polsce - zalane piwnice i połamane drzewa. Ale jak mówią synoptycy, najgorsze na szczęście jest już za nami. W tym domu mieszkało osiem osób. Woda zabrała im dobytek całego życia. Szkody materialne są nie do opisania. Ale straty materialne nie są teraz aż tak ważne. Najważniejsze jest to, że uratowaliśmy swoje życie. W wyniku katastrofalnej powodzi w Słowenii zginęło 6 osób. A z Polski wyruszył transport z pomocą humanitarną. Słoweńcy najbardziej czekali na żywność o przedłużonym okresie przydatności, łatwą do zjedzenia, do spożycia i środki higieniczne. I to zostało wysłane. Sytuacja w Słowenii powoli się stabilizuje, choć woda jeszcze nie opadła. Walczy z nią także północna Chorwacja. W wielu miejscach trwa umacnianie wałów przeciwpowodziowych. Były zagrożone przerwaniem, ale dzięki naszym strażakom udało się wszystko naprawić. Deszcze również w Austrii. W Karyntii około 200 osób zostało ewakuowanych ze względu na ryzyko wystąpienia lawin błotnych. Możesz tylko patrzeć, jak to schodzi z góry, i nic nie możesz zrobić. Ulewne deszcze nie ominęły także Polski. Strażacy interweniowali ponad 2,5 tysiąca razy. Najwięcej - w Wielkopolsce. To statystyki tylko z niedzieli. Blisko 450 interwencji związanych głównie z wypompowywaniem wody z zalanych niżej położonych pomieszczeń i obiektów. Synoptycy uspokajają - najgorsze ulewy są już za nami. Koniec tygodnia, weekend, przyszły tydzień i ten długi weekend już powinny być lepsze. Przede wszystkim więcej słońca, mniej opadów i cieplej. Rządowe Centrum Bezpieczeństwa ostrzega natomiast przed silnym wiatrem na północy kraju. Wzdłuż Wybrzeża porywy mogą sięgać nawet 110 km/h. Teraz Ukraina i pytanie czy Rosja przekroczyła kolejną granicę, używając przeciwko cywilom broni chemicznej. Takie informacje przedstawił dziś ukraiński sztab. Przenosimy się do Połtawy, gdzie jest Piotr Kućma. Gdzie i jakiej broni chemicznej użyły wojska rosyjskie? Jeden z najważniejszych dowódców ukraińskiej armii Ołeksandr Tarnawski, poinformował dziś, że rosyjscy okupanci przeprowadzili 2 ataki artyleryjskie przy użyciu pocisków z substancją chemiczną, prawdopodobnie chodzi o chloropikrynę. Pociski miały spaść w pobliżu osad w obwodzie zaporoskim. A chloropikryna to zakazana broń chemiczna w postaci lotnej cieczy, której po raz pierwszy użyto w czasie I wojny światowej. Niedawno ukraiński sztab alarmował, że wojska rosyjskie na kierunku Awdijiwki w obwodzie donieckim coraz częściej stosują broń chemiczną - w postaci granatów z tą substancją. Nie znamy jeszcze dokładnej daty wyborów parlamentarnych, ale warto pamiętać, że Polacy, którzy chcą zagłosować poza granicami kraju, muszą się do tego przygotować. Konieczny jest aktualny dowód lub paszport. Ci, którzy na co dzień nie używają polskich dokumentów, mają jeszcze czas, by je wyrobić. O czym z Nowego Jorku, Marcin Czapski. Amerykańska polonia żywo interesuje się sprawami kraju. To jedno z ostatnich spotkań w Instytucie Piłsudskiego na Greenpoincie. Polacy na obczyźnie chętnie biorą też udział w wyborach, chociaż - jak sami przyznają - czasem pojawia się problem. Po prostu jest wymagany aktualny paszport, a tutaj jest dużo starej Polonii, która do Polski nie jeździ i tego paszportu nie ma. Wśród młodych ludzi sytuacja trochę lepsza. Więcej podróżują, więc i aktualny paszport częściej się przydaje. Ja dość często latam do Polski, odwiedzam tam dziadka, babcię, znajomych, kolegów, więc mi jest potrzebny. A dużo ludzi niestety nie lata do Polski często, więc nie dba o to, żeby mieć aktualny polski paszport. Często przypominają sobie o tym np. przed wyborami. Formalnie wyrobienie polskiego paszportu trwa tu 3 miesiące. Chociaż konsul zapewnia, że procedurę tę można skrócić nawet o 1/3. Jeszcze jest czas, żeby aplikować o polski paszport, żeby otrzymać go przed wyborami i móc zagłosować za granicą. Amerykańska polonia - mimo że z dala od kraju - zawsze bardzo chętnie uczestniczy w wyborach. W ubiegłych wyborach prezydenckich pobiliśmy rekord, ponad 18 tys. osób, które zagłosowały. Mam nadzieję, że w tym roku ta wartość będzie jeszcze wyższa, jeszcze więcej osób zagłosuje. Trzeba jednak pamiętać o tym drobnym, ale ważnym szczególe, który uprawnia do głosowania. Czasu na wyrobienie dokumentu coraz mniej, ale służby konsularne zapewniają, że jeżeli ktoś teraz zgłosi się do konsulatów, to jeszcze przed wyborami dostanie polski paszport. Przestrzeń powietrzna nad Nigrem zamknięta - taką decyzję ogłosiła junta wojskowa, która siłowo przejęła władzę w kraju ponad tydzień temu. Puczyści obawiają się zapowiadanej interwencji wojskowej ze strony państw Afryki Zachodniej. Zaczynamy krótki przegląd informacji ze świata. Do zamknięcia przestrzeni powietrznej nad Nigrem dochodzi po politycznym przewrocie. Puczyści otrzymali ultimatum od Wspólnoty Gospodarczej Państw Afryki Zachodniej, które odrzucili. Sąsiadujące kraje zażądały uwolnienia demokratycznie wybranego prezydenta i oddania władzy, jednak wojskowi w Nigrze cieszą się sporym poparciem. Co najmniej 34 ofiary śmiertelne i niemal 80 rannych. To najnowszy bilans katastrofy kolejowej w Pakistanie. W prowincji Sindh na południu kraju wykoleił się przestarzały pociąg, powodem prawdopodobnie były usterki techniczne. Okoliczne szpitale ogłosiły stan wyjątkowy. Radioaktywna woda z elektrowni w Fukushimie trafi do oceanu. Wypuszczanie skażonej wody rozpocząć ma się pod koniec sierpnia. Zielone światło operacji dał japoński regulator energetyki nuklearnej, mimo to sąsiadujące z Japonią kraje obawiają się że woda może skazić środowisko. Oglądają państwo główne wydanie Wiadomości, zobaczmy co jeszcze przed nami. Wzmacniają wiarę i poczucie wspólnoty. Wierni z całej Polski podążają na Jasną Górę. Rzeź Woli. Ludobójstwo. W kilka dni Niemcy wymordowali kilkadziesiąt tysięcy warszawiaków. Cel niemieckich zbrodniarzy był jeden. Na polecenie Hitlera zrównać Warszawę z ziemią. Wola miała być przykładem jak wykonywać mordercze rozkazy. To była największa zbrodnia przeciwko ludzkości cywilnej podczas niemieckiej okupacji. Z Woli trafił do Pruszkowa. Do obozu. Ocalał. Za to, co ja mówię tu, Niemiec by mnie zastrzelił. Jerzy Gliszczyński miał 5 lat. Podczas rzezi zginęła część jego rodziny. Jak zaczęli wychodzić z tych piwnic, to Niemcy zaczęli strzelać. To jest bestialstwo, rzeź to za mało. Niemcy mordowali gdzie popadnie. Na ulicach w domach, w fabrykach. Mieszkanie po mieszkaniu, wszystkie podwórka, które mijamy dzisiaj na Woli, były usłane stosem trupów. Czasami do I piętra. Wanda Lurie - na rozstrzelanie szła z trojgiem dzieci. Kaci zabili 3-letniego Lecha, 6-letnią Ludmiłę i 11-letniego Wiesława. Ona sama cudem przeżyła. Miesiąc później urodziła syna. Niemcy mordowali, bo chcieli dać pokazową lekcję wszystkim mieszkańcom Warszawy co czeka ich za walkę podjętą przeciwko Niemcom, takie były zresztą rozkazy. "Każdego mieszkańca należy zabić, nie wolno brać żadnych jeńców. Warszawa ma być zrównana z ziemią" - tak brzmiał rozkaz. Jego wykonawcą: Heinz Reinefarth, kat Woli. Po wojnie pełnił spokojny żywot, był szanowanym obywatelem, politykiem, a odpowiadał za to co się wydarzyło w sierpniu 1944 r. na warszawskiej Woli. On, podobnie jak inni niemieccy mordercy, nie ponieśli odpowiedzialności. Do dziś to nierozliczone zbrodnie. Powinni przyjechać i zapłacić za tyle nieszczęść, co zrobili. Absolutnie. "Hipek" Bogusław Kumola miał 14 lat. A tu był właz kanałowy - nasze okno na świat. Kanałami przedostawali się w inne dzielnice Warszawy. Niemcy jak się zorientowali, że my z tych kanałów korzystamy, robili barykady i te kanały wysadzali. Walczyła cała stolica. Wola, Mokotów, Powiśle. Na Żoliborzu ginęli pierwsi powstańcy. Za ojczyznę. Trzeba ją szanować. Trzeba robić wszystko, żeby była wspaniała, zamożna i sprawiedliwa i to jest najważniejsze. Powstanie warszawskie pochłonęło nawet 200 tys. ofiar. Podczas rzezi Woli w 3 dni Niemcy zamordowali nawet 60 tys. ludzi. Ofiary palono, zacierając ślady. Po wojnie pochowano 12 ton popiołów dzieci, kobiet, cywilów i powstańców broniących warszawskiej dzielnicy. Zagrzewała żołnierzy Wermachtu do walki, wśród Polaków wywoływała i wywołuje skojarzenia z niemiecką okupacją w naszym kraju. Utwór "Ein Heller und ein Batzen" niestety znów zabrzmiał w Polsce i znów w wykonaniu Niemców. Tym razem z zespołu ludowego, który brał udział w jarmarku św. Dominika w Gdańsku. Co na to władze Gdańska? Westerplatte, Poczta Polska, Dyrekcja Kolei Państwowych. Symboli bohaterskiego polskiego oporu, a zarazem niemieckiego barbarzyństwa - w Gdańsku jest wiele. Tym bardziej szokuje, że w mieście, w dodatku w trakcie historycznego wydarzenia, Jarmarku św. Dominika, turyści i mieszkańcy musieli słyszeć to... To jest piosenka, którą Wehrmacht śpiewał okupując i maszerując przez Polskę, mordując Polaków. Tym razem także śpiewali Niemcy z zespołu ludowego, który przyjechał z delegacją ze Środkowej Frankonii. Dobrze się bawią, poza jednym młodszym członkiem zespołu, który być może zdawał sobie sprawę, że w Polsce ten utwór jest dobrze znany z tego... W Polsce nie ma miejsca, na publiczne wykonywanie tej piosenki. Ta piosenka jednoznacznie jest traktowana jako pieśń nazistowska. Wystarczy w Internecie wpisać tytuł i wszystko jasne. Zagrzewała do boju Niemców, także w trakcie walk przeciwko warszawskim powstańcom. Znów zabrzmiała w Polsce - równolegle do rocznicy rzezi Woli. Chciałbym, żeby się do tego odniosła pani Aleksandra Dulkiewicz. Prezydent Gdańska milczy. Miasto wydało krótkie oświadczeniem w którym cytuje Niemców, którzy przepraszają i ubolewają z powodu zaistniałej sytuacji. Powinna być zdecydowana reakcja i podkreślenie tej polskości Gdańska. Niemcy twierdzą, że zaśpiewali wersję oryginalną z refrenem "Heidi, Heido, Heida". Śpiewają o heilowaniu, bo to jest przeróbka dawnej piosenki, przerobiona przez Wehrmacht, gdzie po prostu mówi się o heilowaniu, to jest to nie tyle, że niezręczne, co jest po prostu skandalem. Nie pierwszym tego typu w Gdańsku. Wiceprezydent miasta Piotr Grzelak w rocznicę wybuchu II wojny światowej sugerował niegdyś odpowiedzialność Polaków. Złe słowo było Polaka przeciwko innemu narodowi. Oburzenie wywołały także tramwaje w barwach Wolnego Miasta Gdańska, w którym połowę mandatów miała hitlerowska NSDAP. Także w tym przypadku... ...głosu nie zabrał Donald Tusk. Ale sądząc po jego stosunku do Niemców... ...wszystkie można się domyślać. Treningi, wsparcie psychologiczne, częste zgrupowania i codzienne pokonywanie własnych barier. Tak wygląda życie sportowca na mistrzowskim poziomie. W tak ułożonym świecie sama myśl o farmakologicznym dopingu wzbudza obrzydzenie. Bo kiedy sportowiec sięga po to, co zakazane, najczęściej zamiast rozwoju kariery obserwujemy nagłe jej zakończenie. O dopingu wśród zawodowców, ale i co gorsza, amatorów, Adam Giza. - Wiedziałem, że jest to coś nielegalnego. - Miałeś świadomość, że to doping? - Tak. Dla kibiców, sponsorów i rywali Roberta Karasia to cios. Legł w gruzach wizerunek człowieka z żelaza. Zamiast rekordzisty świata - dopingowicz. Sprawa Roberta Karasia jest szokująca, jest to zawodnik, który posiada rzeszę kibiców, którzy na nim się wzorowali, więc kiedy taki zawodnik wpada na doping, jest to gigantyczny szok. Szok, który dla chodziarza, mistrza olimpijskiego, Dawida Tomali, jest jednoznaczny. W sporcie nie ma miejsca na doping. Nie idźmy taką drogą. Walczmy czysto, dajmy z siebie tyle ile możemy. Bo dzięki temu pokazujemy jak sport jest piękny. Okazuje się, że doping to nie tylko czarna strona zawodowego sportu, gdzie w grę wchodzą wielkie pieniądze i mistrzowskie tytuły. Według naukowców nawet 20% amatorów może stosować doping. Na jednych z triathlonów na koksie był co 7. startujący. Zdaniem wicemistrzyni olimpijskiej Agnieszki Kobus-Zawojskiej wielu bez świadomości jak wiele ryzykują. To jest naprawdę złe dla zdrowia i może powiedzmy prawdę - może doprowadzić do śmierci. Podobnego zdania są medycy, dla których doping amatorski, to przyczyna wielu chorób. Doping stosowany przewlekle będzie powodował niestety, że dojdzie do utraty zdrowia, a czasem nawet życia. To jest wysiłek, który nie jest fizjologiczny. Odbija się na zdrowiu. Stosując doping, nie czuje, że przekroczył granice swojej możliwości. Oszuści muszą mieć się na baczności. Kontroli wśród amatorów będzie więcej. Wszystko po to, aby podobnie jak wśród profesjonalistów, eliminować dopingowiczów z rywalizacji. W ciągu roku w sporcie zawodowym nieco ponad 1% kontroli jest pozytywnych i kończy się dyskwalifikacją. Bez względu na to czy sportowiec rywalizuje o medal igrzysk olimpijskich, czy chce tylko ukończyć pierwszy w życiu bieg, na doping absolutnie nie może być zgody. Każdy kto próbuje rywalizować z farmakologicznym wsparciem musi liczyć się z konsekwencjami. W najlepszym przypadku z dyskwalifikacją i utratą dobrego imienia, w najgorszym - poważną utratą zdrowia, a nawet życia. Trwa sezon pielgrzymkowy. Tysiące pątników podąża na Jasną Górę. Niektórzy już doszli, inni dopiero wyruszyli. Szczyt pielgrzymkowy - spodziewany w połowie i pod koniec sierpnia. Ci, którzy idą, podkreślają, że to wyjątkowy czas wzmacniający wiarę i poczucie wspólnoty. Czy deszcz, czy słońce, czy wiatr, czy różne inne przeciwności - nie staną na drodze pielgrzyma, który wyruszył do Częstochowy z różnymi sprawami, intencjami, z różnymi troskami. Tradycja pielgrzymowania do Czarnej Madonny sięga początków istnienia częstochowskiego klasztoru. Od 312 lat nieprzerwanie na Jasną Górę idą pątnicy z warszawskiej grupy paulińskiej. Niezależnie od tego, czy były wojny, czy były rozbiory - żeby uzyskać nadzieję. Również z Warszawy pod hasłem "Jesteśmy" wyruszyła niezwykła pielgrzymka, w której uczestniczą osoby z niepełnosprawnościami i ich opiekunowie. Na życzenie twórcy pielgrzymki księdza Jurczuka dołożyliśmy jeden człon jeszcze. Nie jesteśmy już tylko pieszą pielgrzymką niepełnosprawnych, ale też rodzin. Tylko w sierpniu do Częstochowy dotrze 165 różnych grup. Łącznie do miasta ma przyjść, przybiec lub przyjechać rowerem ponad 70 tysięcy osób. Jest tutaj niepowtarzalny klimat, ludzie i przez drogę zbliżamy się do Pana Boga. Pielgrzymka to rekolekcje w drodze, do Maryi. Do Gospodyni Narodu na Jasną Górę 26 sierpnia przybędą też koła gospodyń wiejskich z całego kraju. Serdecznie zapraszamy wszystkie koła. Mamy 1400 kół gospodyń wiejskich w całej Polsce. Do tej pory nie było pielgrzymki kół gospodyń wiejskich, dlatego tak bardzo ważna jest ta oddolna inicjatywa. Celem pielgrzymki oprócz wymiaru religijnego i kulturowego będzie integracja środowiska. Koła gospodyń wiejskich bardzo chętnie integrują się i bardzo chętnie uczestniczą w takich wydarzeniach. Szczegółowe informacje na temat wydarzenia na stronie internetowej Polskiego Związku Kół Gospodyń Wiejskich. Na "Gościa Wiadomości" z napisami zapraszamy do kanału TVP Info.