Budowanie relacji. Współpraca z nowym prezydentem USA to konieczność. 75 osób zatrzymanych. Milion plików z dziecięcą pornografią. Ćwierć wieku z TVP. Jubileusz "Na dobre i na złe". Joanna Dunikowska-Paź, dobry wieczór. Zaczynamy "19.30". Scenariusze na polsko-amerykańskie relacje po powrocie Donalda Trumpa do władzy. Donald Tusk mówi, że trzeba je wzmacniać i o wzmacnianiu sojuszy chce rozmawiać także z europejskimi partnerami. "Donald Trump jest kontrowersyjny, ale demokracja to świętość" - dodaje polski premier. A opozycja pyta, co z ostrymi recenzjami prezydenta elekta z czasu kampanii. Na szczycie Europejskiej Wspólnoty Politycznej spotkali się przywódcy państw Starego Kontynentu. Jednym z tematów wygrana Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich w Stanach Zjednoczonych. Jednym z głównych zadań Polski i Europy jest utrwalenie relacji transatlantyckich, chcę to bardzo wyraźnie podkreślić, jest jednym z trwałych polskich interesów. Relacje polsko-amerykańskie to obecnie główny temat w naszej polityce. Będziemy mieli teraz bardziej mięsisty język, bardziej jednoznaczny i bardziej stanowcze stawianie pewnych ważnych spraw. Posłowie Prawa i Sprawiedliwości, wśród których mogliśmy zauważyć taką ekscytację zwycięstwem Trumpa, twierdzą, że współpraca polskiego rządu z administracją przyszłego prezydenta USA będzie trudna. I przypuścili ofensywę w mediach społecznościowych. Powód? Negatywne wypowiedzi obecnie rządzących z przeszłości o Donaldzie Trumpie i krytyczny wobec niego artykuł żony Radosława Sikorskiego. Ktoś, kto nie szczędził tego rodzaju haniebnej krytyki prezydentowi elektowi jeszcze parę tygodni temu, to będzie miał trudniej porozumiewać się z tym prezydentem. Ogromne wyzwanie przed Tuskiem i Sikorskim, o ile to w ogóle jest możliwe w dobrej współpracy z Trumpem. - A w jakiej materii ta współpraca miałaby się nie układać? - Ja mogę powiedzieć, w jakiej powinna się układać, to jest nasz największy partner, jeśli chodzi o obronność. Dobre relacje ze Stanami Zjednoczonymi są i będą w kolejnych latach - ripostują rządzący. Będziemy wspólnie z prezydentem Trumpem także pracowali na rzecz wzmocnienia relacji polsko-amerykańskich. To jest polska racja stanu: dobre relacje ze Stanami Zjednoczonymi, współpraca w UE i łączenie UE - USA, Polska może być tym bardzo dobrym łącznikiem. Jak słyszymy, nasz kraj ze zobowiązań sojuszniczych wywiązuje się najlepiej w Europie. To wpisuje się w słowa Trumpa, Polska wydaje prawie 5% PKB na obronność. On mówił o 2% PKB, że wszyscy powinni tyle wydawać, my wydajemy prawie pięć. Kwestie bezpieczeństwa i obronności to wspólny interes Polski i USA. My mamy jeden wspólny cel: czyli bezpieczeństwo Europy w kontekście zagrożenia, które jest po ścianie wschodniej, które jest ze strony Rosji. To może stać się nie tylko istotą relacji polsko-amerykańskich, ale też relacji z całą Europą. Polska zamierza namawiać przyszłego prezydenta do dalszego wspierania Ukraińców. Donald Trump zapowiadał, że gdy będzie prezydentem, zakończy wojnę w Ukrainie w ciągu 24 godzin, sugerował też wstrzymanie pomocy dla Kijowa. Czy to oznacza zmianę frontu w Waszyngtonie? Nie znam nikogo na świecie, kto umiałby dzisiaj precyzyjnie na to pytanie odpowiedzieć. Jak pisze "Wall Street Journal" prezydent elekt może zaproponować, by Ukraina i Rosja zawiesiły broń. Kijów nie mógłby też wstąpić do NATO przez co najmniej 20 lat. To było pierwsze po przegranych wyborach i być może najtrudniejsze w całej politycznej karierze wystąpienie Kamali Harris. "To nie jest czas na załamywanie rąk, to czas, by zakasać rękawy" - mówiła pełna emocji wiceprezydent, deklarując, że nie zrezygnuje z walki. Po porażce zadzwoniła do Donalda Trumpa z gratulacjami, a swoich zwolenników wezwała do zaakceptowania wyniku wyborów. Amerykańscy politycy kochają tłumy i przemowy. Jest tylko jedno przemówienie, którego wszyscy chcą uniknąć - dzień po wyborach musiała wygłosić je Kamala Harris. To przemówienie przegranego. Musimy zaakceptować wyniki tych wyborów. Wcześniej rozmawiałam z prezydentem elektem Trumpem i pogratulowałam mu zwycięstwa. Powiedziałam mu również, że pomożemy mu i jego zespołowi w transformacji i że zaangażujemy się w pokojowe przekazanie władzy. Brzmi miło, ale to przytyk do prezydenta elekta, który 4 lata temu jako jedyny po drugiej wojnie światowej nie uznał wyniku wyborów, nie pogratulował zwycięzcy, nie zatrzymał swoich zwolenników przed szturmem na Kapitol. A kilka miesięcy temu mówił, że będzie dyktatorem pierwszego dnia urzędowania. - Czy może pan obiecać Ameryce, że nigdy nie nadużyje władzy do wzięcia odwetu na kimkolwiek? - Z wyjątkiem pierwszego dnia. Dlatego Harris oprócz akceptacji wyniku i gratulacji miała dla zwycięzcy jeszcze jedno przesłanie. W naszym narodzie jesteśmy winni lojalność nie prezydentowi czy partii, ale Konstytucji Stanów Zjednoczonych. A także lojalność wobec naszego sumienia i Boga. Będziemy kontynuować naszą walkę w kabinach wyborczych, w sądach i na forum publicznym. Reakcja syna Trumpa oddaje nastroje w obozie zwycięzcy, a komentarz tej wpływowej senator Partii Demokratycznej przerażenie przegranych. Donald Trump wygrał wybory, a konsekwencje będą realne i druzgocące. Skrajna prawica chce, byśmy czuli się bezsilni. Biden, jak rozpisują się media, wytyka partii, przede wszystkim Barackowi Obamie i Nancy Pelosi, zablokowanie jego kandydatury 8 lat temu i teraz. Powtarza, że jako jedyny pokonał Trumpa. Partia odpowiada, że ustąpił za późno, że 107 dni na stworzenie zwycięskiej kampanii było niemożliwe. Akceptujemy wybór, jakiego dokonał kraj. Mówiłem to tyle razy, nie można kochać swojego kraju tylko wtedy, kiedy się wygrywa. Nie można kochać swojego sąsiada tylko wtedy, kiedy się z nim zgadzasz. Biden jeszcze wczoraj zadzwonił do Trumpa, zaprosił do Białego Domu, by przygotować "pokojowe przekazanie władzy". Trump zaproszenie przyjął. Biden odchodzi na emeryturę. Nie wiadomo, jaka będzie przyszłość Kamali Harris. Po raz pierwszy od 20 lat republikański kandydat na prezydenta wygrał głosowanie powszechne w Ameryce. Republikanie zdobyli także większość w Kongresie. To daje Donaldowi Trumpowi mandat do realizacji jego programu, którego częścią jest natychmiastowe zatrzymanie pomocy wojskowej dla Ukrainy. Oglądają państwo "19.30" w czwartek, za chwilę specjalny zespół śledczy w sprawie Antoniego Macierewicza, a potem także: Są jednostki, gdzie praktycznie 100% policjantów liniowych już nie ma na służbie. Policyjna akcja "Lucyna". To jest jakby taka kumulacja różnych namiętności, która nagromadza się właśnie w okolicy 11 listopada. W tej chwili musimy walczyć z czasem. Zdążyć przed zimą. Będzie bardzo ciężko z tego względu, że materiały są bardzo drogie. Robimy wszystko, aby te kwestie były jak najszybciej przyspieszone. Jutro w Prokuraturze Krajowej ma zostać powołany specjalny zespół śledczy ws. Antoniego Macierewicza. - poinformował minister sprawiedliwości i prokurator generalny Adam Bodnar. Prokuratorzy zbadają zawiadomienia dotyczące prac podkomisji smoleńskiej. Antoni Macierewicz z sejmowej mównicy grzmiał dziś, że zespół, który ocenił prace podkomisji, popełnił przestępstwo. "Intuicja mi podpowiada, że prokuratura bardzo szybko się panem zajmie" - odpowiada posłowi PiS-u wiceminister obrony. Ostra wymiana zdań między Antonim Macierewiczem a Cezarym Tomczykiem zaczęła się od słownej wpadki. Wysoki Sądzie... Przepraszam, Wysoki Sejmie. Ale sąd będzie w tej sprawie, bo to było przestępstwo. Ta freudowska pomyłka pana Macierewicza, gdy zwraca się do Sejmu "Wysoki Sądzie", nie jest przypadkowa. Bardzo się cieszę, że pan się już przyzwyczaja. Antoni Macierewicz w ramach pytań bieżących zarzucił szefostwu MON, że złamało prawo, przedstawiając raport o pracach smoleńskiej podkomisji. Łamanie ustawy jest przestępstwem i zostanie skierowane do prokuratury. Intuicja mi podpowiada, że prokuratura się panem bardzo szybko zajmie, bo te 41 zawiadomień, które do tej prokuratury wpłynęło, są bardzo konkretne i celowe. Ocena prac podkomisji smoleńskiej jest miażdżąca. Z ośmiuset stronicowego raportu MON wynika, że podkomisja Antoniego Macierewicza kosztowała budżet państwa ponad 81 milionów złotych, jej prace były nierzetelne, opinie ekspertów przemilczano lub zmanipulowano. Jutro wieczorem informacje o raporcie przedstawi w Sejmie minister obrony. Przedstawimy manipulacje, które były stosowane, półsłówka, półprawdy, dążenie tylko i wyłącznie do potwierdzenia swojej hipotezy, a nie do szukania prawdy. A tak o raporcie mówił dziś Antoni Macierewicz. Ta propaganda kłamstw, oszustw, która tutaj została przekazana ma jedną jedyna funkcję: to jest działanie na rzecz pana Putina. Pan mówi o Putinie? Pan się spotykał z ruskimi szpionami, rozumie pan to? Oni przywozili panu materiały. I pan mówi, że oni są do namierzenia. Gdzie? W Federacji Rosyjskiej? Pan w ogóle żyje na tym świecie, czy żyje pan w jakiejś innej rzeczywistości? Mowa o opisanym w raporcie spotkaniu Antoniego Macierewicza z Aleksandrem Głaskowem w grudniu 2020 roku, od którego miał dostać informacje na pendrive. Były szef MON powiadomił Służbę Kontrwywiadu Wojskowego dopiero po 5 dniach. Ludzie mówią: agent czy wariat? I chciałbym panu powiedzieć: na pewno nie wariat. Dyskusja na sali plenarnej była gorąca. Informacje o zbrodni smoleńskiej, nie można działać bezprawnie, nie można łamać prawa. Dziękuję, panie pośle. Tydzień temu szef komisji do spraw rosyjskich wpływów generał Jarosław Stróżyk zapowiedział wniosek do prokuratury w sprawie Antoniego Macierewicza. Jako szef MON Macierewicz wycofał program pozyskania tankowców powietrznych dla samolotów bojowych. To jest tylko nadmuchiwane dla jakiegoś teatru politycznego i nic więcej. Ja nie mam żadnej wątpliwości, że Antoni Macierewicz przyczynił się do osłabienia bezpieczeństwa Polski. Co ciekawe, laurki czasom Antoniego Macierewicza w MON nie wystawia szef BBN. W Biurze Bezpieczeństwa Narodowego tamte czasy kojarzone są z najgorszymi możliwymi. Jest wielu oficerów i pracowników BBN-u, którzy bardzo źle wspominają tamten czas. Minister sprawiedliwości jutro ma powołać specjalny zespół śledczy w Prokuraturze Krajowej ws. Antoniego Macierewicza i podkomisji smoleńskiej. Niemiecka koalicja rządowa w rozsypce. Kanclerz Olaf Scholz zdymisjonował ministra finansów, z rządu, poza jednym wyjątkiem, odeszli ministrowie z FDP. Teraz to gabinet mniejszościowy, a kluczowe pytanie brzmi: czy będą przedterminowe wybory? "Potrzebujemy rządu, który jest zdolny do działania" - podkreślił Scholz, dodając, że to szczególnie ważne, gdy w Stanach Zjednoczonych do władzy wraca Donald Trump. W koalicji wrzało od dawna, a poparcie dla niej było rekordowo niskie. Socjaldemokraci, Zieloni i Liberałowie tworzyli najmniej popularny rząd w historii Republiki Federalnej Niemiec. Zbyt duże były różnice zdań, jeśli chodzi o rozłożenie akcentów w budżecie, poszło więc o pieniądze, ale i o różne polityczne wizje. Liberałowie nie chcieli bardziej się zadłużać, inni chcieli więcej pieniędzy przeznaczyć na wsparcie dla Ukrainy i pobudzenie niemieckiej gospodarki. Zbyt często konieczne kompromisy były zagłuszane przez publicznie inscenizowane spory i głośne ideologiczne żądania, zbyt często minister Lindner bez podstaw blokował ustawy, zbyt często stosował taktyki polityczne, zbyt często łamał moje zaufanie. Olaf Scholz przez długi czas nie dostrzegał potrzeby nowego przebudzenia gospodarczego w naszym kraju, przez długi czas bagatelizował obawy gospodarcze obywatelek i obywateli. Trójpartyjna koalicja przeszła do historii w dniu, w którym Donald Trump wygrał wybory w Stanach Zjednoczonych. Widzieliśmy, co dzieje się w Stanach Zjednoczonych, gdy nienawiść i podżeganie, gdy populizm i podziały zatruwają kampanię wyborczą lub debatę polityczną. Niemcy stać na więcej i Niemcy zrobią to lepiej. Najpierw jednak 15 stycznia odbędzie się głosowanie nad wotum zaufania dla kanclerza Niemiec, a to najpewniej oznacza przedterminowe wybory przed końcem marca, choć chadecja domaga się, by odbyły się wcześniej. I ma ku temu powody. Sondaże dają jej większe poparcie niż łącznie wszystkim 3 partiom byłej już koalicji. Niemiecki sąd zgodził się na ekstradycję Łukasza Ż., podejrzanego o spowodowanie wypadku na Trasie Łazienkowskiej. Mężczyzna ma zostać przetransportowany do Warszawy w tym tygodniu - poinformowała Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Podejrzanemu mają zostać przedstawione zarzuty spowodowania śmiertelnego wypadku z przekroczeniem zasad ruchu drogowego, ucieczką z miejsca zdarzenia i łamaniem zakazu prowadzenia pojazdów - przekazał prokurator. Łukasz Ż., kierując pod wpływem alkoholu, zdaniem prokuratury spowodował wypadek, a następnie zbiegł z miejsca zdarzenia. W wypadku zginął 37-letni mężczyzna, a jego żona i dwoje dzieci zostały ranne. Ciężko ranna była również pasażerka samochodu, który prowadził podejrzany. Łukaszowi Ż. grozi do 12 lat więzienia. Ponad milion zabezpieczonych plików z pornografią dziecięcą i 75 osób zatrzymanych. To efekt operacji Centralnego Biura Zwalczania Cyberprzestępczości w całym kraju. Są decyzje o aresztach. Będą poważne zarzuty. Jest też poważne ostrzeżenie dla opiekunów najmłodszych: część fotografii dzieci pochodziła z platform społecznościowych, na których umieścili je rodzice bądź bliscy. "Enola Gay" to kryptonim wielkiej operacji służb. Jej celem producenci i dystrybutorzy pornografii dziecięcej. W całej Polsce zatrzymano 75 osób. W ramach tej operacji funkcjonariusze dokonali ponad 100 przeszukań w różnych pomieszczeniach. Zabezpieczyli ponad milion filmów i zdjęć z nagimi dziećmi oraz przeszło 7 tys. laptopów, dysków i pendrive'ów. To nie była zorganizowana grupa przestępcza. Zorganizowana była akcja z udziałem ponad 400 funkcjonariuszy Centralnego Biura Zwalczania Cyberprzestępczości, którzy zatrzymali niepowiązane ze sobą osoby w jednym czasie. W większości zatrzymane przez nas osoby posiadały i udostępniały dalej takie pliki. W kilku przypadkach, najbardziej drastycznych, mówimy również o produkowaniu takich treści. Mowa o kobiecie, która nagrywała swojego syna, a filmy sprzedawała pedofilom poznanym w internecie. Jeden z zatrzymanych mężczyzn podszywał się pod agencję modelingową, wyłudzając zdjęcia dzieci od ich matek. W kolejnych prośbach, które do nich kierował, prosił o coraz bardziej intymne zdjęcia i, niestety, te kobiety przesyłały je temu człowiekowi. Nieuwaga i brak zdrowego rozsądku, ale też nowoczesne technologie, pozwalają pedofilom na działanie w sieci. Do pornografii dziecięcej wykorzystywane są zdjęcia umieszczane na portalach społecznościowych. I przez dorosłych, i przez samą młodzież. Przy dzisiejszej technologii, sztucznej inteligencji, z jednego zdjęcia do twarzy możemy dodać sylwetkę. Nagą, na przykład - i to już jest zdjęcie, które będzie wykorzystywane. Przestępcy zarabiają na krzywdzie dzieci i seksualnych dewiacjach dorosłych. Zaczęły się nudzić w zwykłej pornografii i stwierdziły, że muszą poszukać złota, czyli czegoś, co jest bardzo rzadko spotykane. I się od tego uzależniają. Niezależnie od wieku, statusu społecznego i płci. Ja tutaj miałem kilkudziesięciu pedofilów, którzy przychodzili do mnie po pomoc. I każdy był zupełnie inny, z zewnątrz w ogóle by się nie poznało, że to pedofil. Najmłodszy zatrzymany podczas operacji "Enola Gay" miał 16 lat, Najstarszy - 78. W ręce służb wpadło też 10 kobiet. Wszystkim grozi do 15 lat więzienia. Protestują i masowo idą na zwolnienia lekarskie. Policjanci w całym kraju chcą w ten sposób walczyć o swoje prawa. Brak rąk do pracy i niskie płace to tylko część problemów, z jakimi muszą mierzyć się mundurowi. A to wszystko przed Świętem Niepodległości, które stanowi szczególne wyzwanie dla służb. To symboliczny pogrzeb służb mundurowych. Policjanci w całym kraju znów walczą o swoje prawa. W ramach akcji "Lucyna", jak pieszczotliwie określają druk L4 mundurowi, idą na zwolnienia lekarskie. Przebywających na zwolnieniach lekarskich obecnie może być od 10 do 12 tysięcy funkcjonariuszy, boimy się, że ta liczba sięgnie 20, 30 tysięcy. Komenda Główna nie chce potwierdzić tych danych, podając jedynie, że w ostatnich dniach liczba policjantów na L4 wzrosła o niecałe 4 tysiące. Mając na względzie sytuację związaną m.in. z działaniami obcych wywiadów, nie jest możliwe przekazanie liczby bezwzględnej w zakresie policjantów przebywających poza służbą. Akcja organizowana jest przez Komitet Protestacyjny Policyjnej "Solidarności". 15 lat przechodziłam na takie akcje "Lucyna", sama nie uczestnicząc w nich bezpośrednio, natomiast nie jest to coś nadzwyczajnego. Pamiętajmy o tym też, że tam nie wszystkie związki zawodowe mówią jednym głosem. Ubolewamy, że policjanci, którzy zdecydowali się na taką formę wyrażenia swojego niezadowolenia, nie baczą na jakieś konsekwencje. Wśród postulatów protestujących są m.in. 15-procentowe podwyżki dla mundurowych, możliwość przejścia na emeryturę po 18 latach pracy, lepsze warunki dla pracowników cywilnych policji i zrównanie świadczeń socjalnych do poziomu wojska. Policjanci chcieliby, żebym dzisiaj powiedział: jest podwyżka, otrzymujemy to i tamto. My najpierw musimy dokonać wyliczeń finansowych, to są jednak zaniedbania wielu lat, również 8 lat PiS-u, a więc nie da się dokonać tych wyliczeń w jeden dzień. Politycy Prawa i Sprawiedliwości odpierają zarzuty rządzących. W roku 2015, kiedy przejmowaliśmy władzę, średnie uposażenie policjanta wynosiło 4 tysiące złotych, kiedy oddawaliśmy władzę, to było 8 tysięcy złotych i wprowadziliśmy 3 programy modernizacyjne. Okazuje się jednak, że to wciąż za mało. Policjanci chcą wykorzystać nadchodzące święto 11 listopada do osiągnięcia swoich celów. To nie jest przypadkowa data, to jest obliczone na to, że w dniu Święta Niepodległości jest konieczność ściągania sił do Warszawy, które muszą być wykorzystane do utrzymania porządku. W liście do funkcjonariuszy szef policji apeluje, by 11 listopada stanęli na wysokości zadania i wywiązali się ze swoich obowiązków. "Zadbajmy o to, by każdy mógł radośnie świętować" - napisał nadinspektor Marek Boroń. Odpowiedź rządu na postulaty związkowców mamy poznać w połowie listopada. Minister do spraw odbudowy po powodzi dziś na Dolnym Śląsku sprawdzał, jaki jest stan powrotu do normalności. Jest długa lista rzeczy do zrobienia, a mieszkańcy popowodziowych terenów mają do rządzących konkretne pytania o pomoc. A to, czego na pewno nie mają, to czas, bo zima już daje o sobie znać. Pani zobaczy, już wszystko odmoknięte. Na horyzoncie nie widać końca remontu, jest coraz zimniej. Trwa walka z czasem. Staramy się, żeby zdążyć, ale będzie bardzo ciężko. Przyszło to, czego powodzianie bali się najbardziej. Przymrozki. Na niemal 2 miesiące po przejściu wielkiej wody są też poważne zarzuty. Rząd obiecał pieniądze, do tej pory nie ma, nie wspominają już o powodzianach, zapomnieli o wszystkim. Za wypłaty pieniędzy odpowiadają ośrodki pomocy społecznej. Wcześniej gminne komisje szacowały straty. Razem z panem ministrem Siemoniakiem robimy wszystko, aby te kwestie były jak najszybciej przyśpieszone, dzisiaj właśnie o tym rozmawialiśmy z OPS-ami. Pełnomocnik rządu ds. odbudowy po powodzi Marcin Kierwiński na Dolnym Śląsku spotkał się kolejny raz z samorządowcami i społecznikami z miejscowości, które zalała wielka woda. To temat numer jeden. Kwestia realizacji programu odbudowy i dopingowania, aby jak najszybciej zgłaszać projekty, które mogą być dofinansowane, czy to ze środków europejskich, czy funduszy centralnych. Rząd w tym tygodniu przyjął projekt nowelizacji ustawy zakładający ułatwienia w udzielaniu pomocy dla osób i instytucji, które ucierpiały wskutek powodzi. Planowane są też kolejne nowe rozwiązania dla przedsiębiorców. W Lądku Zdroju otwierają się powoli biznesy. Znów czynny jest sklep mięsny, co cieszy mieszkańców. Dla nas ratunek wielki, proszę pana, bo tu jest mała miejscowość, są tylko emeryci i renciści. Gminy dotknięte powodzią zapewniają, że żadna z osób, która zgłosiła potrzebę zakwaterowania nie została bez pomocy. w Głuchołazach ponad 20 osób mieszka w ośrodku wypoczynkowym. Po powodzi to już nic nie zostało, po prostu musieliśmy tu zamieszkać, nie mamy do czego wracać. Pobyt i wyżywienie finansuje gmina. Jest czysto, ciepło, ale to tylko namiastka domu. Starają się normalnie żyć, aczkolwiek nie żyją normalnie, bo ich domy czy mieszkania zostały zniszczone. Do dyspozycji powodzian są też kontenery mieszkalne. Te 20 rodzinom z Wlenia użyczyło wojsko. Są umeblowane i wyposażone. W pomoc włączyła się też Fundacja TVP - zaczęliśmy już przekazywanie zebranych środków dla powodzian. W pierwszej kolejności 2 miliony złotych trafią do Paczkowa. Tyle samo do Stronia Śląskiego. Milion - do Krasnego Pola. Uzbieraliśmy 14,5 mln i to w dosyć szybkim czasie, więc bardzo, bardzo naszym widzom za to dziękujemy. Pieniądze pomogą w odbudowie miejsc, które będą służyły całym społecznościom, więc domów dziecka, przedszkoli, szkół i żłobków. Najważniejsze nagrody polskiej branży muzycznej wracają do Telewizji Polskiej. W 2025 roku TVP pokaże na żywo uroczystą galę rozdania Fryderyków w kategorii muzyka rozrywkowa i zaprosi widzów na retransmisje przyznania statuetek w muzyce klasycznej oraz jazzowej. List intencyjny o współpracy w organizacji Fryderyków podpisali dyrektor generalny TVP Tomasz Sygut i przewodniczący zarządu Związku Producentów Audio-Video Maciej Kutak. Ten Fryderyk, a w zasadzie Fryderyki, wracają do Telewizji Polskiej, czyli wracają do domu i bardzo cieszymy się, że będzie znów w Telewizji Polskiej najważniejsza nagroda fonograficzna, przemysłu fonograficznego, najważniejsza nagroda muzyczna, bo muzyka to ogromnie znacząca część kultury, a kultura to misja Telewizji Polskiej. To ma być wielkie show otwarte, wielki koncert, który będzie zorganizowany w jednym z miast, jeszcze w tej chwili nie ujawnię, bo trwają w tej chwili, na południu Polski, trwają rozmowy, natomiast chcemy, żeby wokół wręczenia samych nagród wielka gala, więc wielki otwarty koncert ze śmietanką polskich artystów oczywiście transmitowany w Telewizji Polskiej. Są i na dobre, i na złe. I tak od ćwierć wieku. Legendarny serial TVP o personelu i pacjentach szpitala w Leśnej Górze właśnie kończy 25 lat. Bohaterowie "Na dobre i na złe" dojrzewali i zmieniali się z upływem czasu, ale to, co się nie zmieniło, to miliony wiernych widzów, którzy są z serialem do dziś. Równo ćwierć wieku temu widzowie zobaczyli pierwszy odcinek. 3 pokolenia minęły. Najpierw był niepokój, czy ten serial zostanie zaakceptowany przez publiczność, więc drżeliśmy. Został zaakceptowany to mało powiedziane. "Na dobre i na złe" stało się serialem kultowym, W pierwszych latach w każdą niedzielę oglądało nawet 10 milionów widzów. Wielu scenariusz traktowało jak rzeczywistość. Widzę biegnącego w moim kierunku mężczyznę z przerażonymi oczami, powiedział do mnie: "Proszę pani, pani mąż jest w Kazimierzu Dolnym z tą kobietą" - z dr Edytą. Dziś wieczorem telewizyjna dwójka pokaże program "25 lat Na dobre i na złe - urodziny w Leśnej Górze" z plejadą serialowych gwiazd. To niesamowite, ja spędziłem z wami 10 lat i to były cudowne lata, miałem okazje spotkać wielu wspaniałych kolegów, cudownych ludzi, których ciepło wspominam. A tych kolegów aktorów było w sumie wielu, bo przez 25 lat bagatela 5 tysięcy, do tego kilkadziesiąt tysięcy statystów. W serialu urodziło mi się 4 dzieci, jestem szczęśliwym tatą. Dziękuję za 15 lat wspaniałych doznań i wzruszeń. Paweł Małaszyński zagrał tu już 22 lata temu. Dziś wraca w innej roli i nie wie, jak długo to potrwa. Ten serial kształtuje świadomość pokoleń Polaków - uważają krytycy - tworzy mit idealnego szpitala. Przez lata Leśna Góra to taki mityczny szpital, chcielibyśmy, by cała polska służba zdrowia wyglądała jak w serialu. Chcemy i będziemy pewnie jeszcze chcieć długo. Serial zdobył komplet Telekamer i prestiżową nagrodę Niptel dla wybitnych przedsięwzięć medialnych. Jednak największym wyróżnieniem jest nieprzerwana od ćwierćwiecza sympatia widzów. Bardzo dziękuję, że byli państwo z nami i polecam "Pytanie dnia". Dziś gościem Justyny Dobrosz-Oracz będzie minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. A tuż po tej rozmowie program "Niebezpieczne związki", a w nim ambasador Stanów Zjednoczonych w Polsce - Mark Brzeziński. Ciekawego wieczoru. Do zobaczenia.