Zaczynamy 19.30. Zapraszam. Oni zbudowali system, w którym tacy ludzie, to nie jest pojedynczy przypadek, byli bardzo blisko władzy. Jaka jest skala rosyjskich wpływów w Polsce? Jasnowidzenie nie jest dane ani ministrowi Ziobrze, ani skądinąd mnie. Kolejne bastiony PiS wzięte. Trudno dopilnować jak ktoś chce po prostu zdradzić. Babciowe coraz bliżej. Dla niej to będzie wynagrodzenie, że siedzi z dziećmi. Ja nie potrafię odmówić synowej, a co dopiero wnukom, to są nasze skarby. Co wiedział, jaką wiedzę wywiózł, jaką wiedzą i z kim się podzielił. Sędzia Szmydt bryluje w białoruskich i rosyjskich mediach, a Premier Tusk zwołuje kolegium służb, bo na te pytania trzeba pilnie znaleźć odpowiedzi. Nie tylko na te, bo swoje dokłada opozycja. Choć pan Szmydt był zaufanym sędzią ministra Ziobry, to PiS obecną władzę oskarża, że nie upilnowała potencjalnego szpiega. Zagrożenia ze strony rosyjskich szpiegów i działania polskich służb w tym zakresie. To tematy dzisiejszych rozmów członków kolegium ds. służb specjalnych. Posiedzenie zwołał premier, po tym, jak na Białoruś uciekł polski sędzia Tomasz Szmydt. Mówimy o człowieku, którego działania noszą znamiona zdrady państwa. Tomasz Szmydt orzekał w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym w Warszawie. Miał dostęp do informacji niejawnych. Funkcjonariusze ABW teraz bardzo intensywnie pracują nad tą sprawą, weryfikują te informacje, do których miał dostęp pan sędzia w związku z pełnioną funkcją czy też prowadzonymi sprawami. Sędzia brał udział w sprawach przyznawania i odbierania poświadczeń bezpieczeństwa. Osoby, których dotyczyły rozprawy - musiały wypełnić specjalną ankietę na swój temat. Można porównać jedynie do takiej całościowej spowiedzi z całego życia. To są informacje dotyczące i historii finansowej, potencjalnych uzależnień, kontaktów międzynarodowych. Szmydt formalnie wciąż jest sędzią. Premier zwrócił się do ministra sprawiedliwości w sprawie zdjęcia immunitetu sędziowskiego, bo - jak słyszymy - potrzebne są szybkie działania. Jest przygotowywany wniosek o uchylenie immunitetu, decyzję w tym względzie podejmuje sąd dyscyplinarny. Śledztwo w sprawie sędziego wszczęła już Prokuratura Krajowa, która sprawdzi czy współpracował z obcym wywiadem. Drugim elementem bardzo istotnym jest to, czy przekazywał temu wywiadowi wiadomości, które mogą zaszkodzić RP. A jeżeli tak, to jakie to były wiadomości. Niewykluczone, że Szmydt będzie ścigany listem gończym. Rządzący pytają też o powiązania sędziego Szmydta z członkami rządu PiS. To wtedy Szmydt trafił do biura Krajowej Rady Sądownictwa. Awansował za PiS, przecież sędzia Szmydt był członkiem grupy hejterskiej, która pracowała dla PiS-u, no to jest dziecko PiS. Politycy PiS odpowiadają - Szmydt był też awansowany wcześniej. A brak wiedzy na temat związków Szmydta z obcymi służbami tak tłumaczy były wicepremier ds. bezpieczeństwa w rządzie PiS. Jasnowidzenie nie jest dane ani ministrowi Ziobrze, ani skądinąd mnie, chociaż ja z tym nie miałem nic wspólnego, ale też nie jest mi dane. No, po prostu, trzeba było np. całkowicie nowe służby specjalne. PiS pyta też: dlaczego Szmydt wyjechał z kraju. To po doniesieniach medialnych, że służby od miesięcy miały zajmować się sędzią. Informację sprostował minister Tomasz Siemoniak. Na piątek premier ponownie zwołał posiedzenie kolegium służb. Sprawa jest poważna i dotyczy nie tylko problemu pana sędziego Szmydta i jego ucieczki na Białoruś, ale generalnie wpływów i akcji wywiadów rosyjskiego, i białoruskiego. Z kolei jutro w Sejmie - posłowie wysłuchają informacji z resortu sprawiedliwości na temat sędziego. PiS wygrało wybory samorządowe i ma na to dowody w słupkach i procentach. Ale władza nie mieści się w słupkach i procentach, tylko w salach obrad i głosowaniach, a tu już zaczyna się pole minowe polskiej prawicy. Podlasie, powiat tatrzański. Dotąd bezpieczne przystanie z konstelacją sutych etatów, a teraz biurka do posprzątania. Bastiony padły. PiS stracił właśnie sejmik Podlasia. Takie rzeczy się zdarzają, są przykre, ale nic nowego w polityce. Takie życie. Ale były negocjacje i się nie udały. Przejmujemy się tym w sposób umiarkowany. Dwoje radnych, którzy do sejmiku dostali się z list PiS, przeszło na stronę koalicji rządowej. To wielki sukces, wszyscy uważają, że to jest historyczna chwila dla naszego regionu. Historyczna, bo odbiliśmy województwo podlaskie. Wiesława Burnos i Marek Malinowski dostali miejsca w zarządzie województwa. Nie należę do żadnego ugrupowania i doszłam do wniosku, że będąc wicemarszałkiem, najbardziej, najefektywniej przyczynię się do rozwoju swojego regionu. Jacek Sasin, odpowiedzialny za podlaskie struktury PiS, mówi o zdradzie. Trudno dopilnować, jak ktoś chce po prostu zdradzić, ma taki zamiar, że chce za stołki oddać swoja uczciwość PiS ma złą passę także na Podhalu. Nie pomógł Sylwester Marzeń. Marzenia o utrwaleniu władzy pod Giewontem pogrzebał najpierw wybór burmistrza Zakopanego. Teraz utrata władzy i stanowiska starosty w powiecie tatrzańskim. PiS-owi do rządzenia w powiecie zabrakło jednego mandatu. Koalicję zawiązały dwa lokalne komitety: Jedność Tatrzańska i Dla Podhala. Tak to jest w samorządach, że czasami samo hasło, że czas na zmiany, zadziała w ten sposób. W małopolskim sejmiku widać z kolei problem z przywództwem Jarosława Kaczyńskiego. Tu większość ma PiS, ale w głosowaniu na marszałka przepadł Łukasz Kmita. Żadna osobista porażka, wręcz odwrotnie. Myślę, że pomyłka radnych, którzy, że tak powiem, może źle odczytali pewne instrukcje. Łukasza Kmitę na marszałka województwa rekomendował sam prezes PiS. Bunt jak bunt, to jest kwestia pewnych różnic zdań. - Czego one dotyczą? - Personaliów, ale załatwimy to. Mnie uderzyło to, że to jest chyba po raz pierwszy i to jest bardzo groźny znak dla władz PiS-u. Doszło do tego, że rekomendacja pana Jarosława Kaczyńskiego nie zyskała uznania w Małopolsce. To może demobilizować wyborców PiS przed wyborami do Parlamentu Europejskiego. Można mieć więcej przedstawicieli, czy to na poziomie powiatu, czy to na poziomie sejmiku, a mimo wszystko stracić władzę, więc to może sprawić, że wyborcy PiS pomyślą: może nie ma sensu w ogóle iść do wyborów. Odbicie sejmiku to nie nowość w polityce. Dokładnie taką samą woltę po poprzednich wyborach samorządowych wykonał Wojciech Kałuża i zapewnił PiS-owi większość w sejmiku śląskim. O gorącym politycznym dniu także w programie Justyny Dobrosz-Oracz. "Bez trybu" o 20.15 w TVP INFO. Oglądają państwo 19.30, już za chwilę... Rodzicielskie zastępstwo z kłopotami. W ciągu ostatnich lat spadła nam liczba osób, które decydują się na bycie opiekunem zastępczym. Olimpijski ogień wyruszył w trasę. To właściwie powitanie igrzysk olimpijskich w naszym kraju. "Aktywni rodzice w pracy", albo po prostu babciowe. Jeden za sztandarowych pomysłów rządu trafił pod obrady Sejmu. W kampanii wyborczej Donald Tusk obiecywał wsparcie dla matek, które chcą wrócić na rynek pracy, ale ktoś musi się zaopiekować dziećmi, więc jest: 1500 złotych na dziecko, przez 2 lata. Autorzy ustawy apelują o ponadpartyjne porozumienie. Problemów z jakimi zderzają się świeżo upieczone mamy, które po urlopie rodzicielskim chcą wrócić do pracy - nie brakuje. Gdybym poszła teraz do pracy, to prawdopodobnie całą pensję bym wydała właśnie na opiekunkę. Domowe budżety mocno nadszarpują też ceny żłobków. Kiepsko jest też z ich dostępnością. Mniej więcej 1/10 dzieci ma zapewniony żłobek, przedszkole czy jakieś miejsce opieki dziennej. Trudno łączyć pracę z opieką nad małym dzieckiem. Tak jak w przypadku pana Piotra i jego narzeczonej. Jest na urlopie macierzyńskim położną i ja mam taki system pracy, taki jaki mam i fizycznie nie moglibyśmy się zajmować sami małym. Więc gdy to któraś z babć mogłaby zostać w domu, byłoby naszym zdaniem bardzo pomocne. Odpowiedzią ma być projekt ustawy "aktywny rodzic", która wprowadza nowy dodatek, potocznie nazywany babciowym. Pieniądze będą wypłacane do ukończenia przez dziecko 3. roku życia, wtedy może już pójść do przedszkola. Do wyboru mają być 3 rozwiązania - aktywni rodzice w pracy, aktywnie w żłobku i aktywnie w domu. Opcja pierwsza to miesięcznie 1500 zł na dziecko i 1900 zł dla dzieci z niepełnosprawnościami, których rodzice wrócili do pracy po rocznym urlopie. Zdecydują, czy zapłacą opiekunce czy np. cioci lub babci. Dzieci najbardziej komfortowo czują się z osobą, którą najlepiej znają, czyli z babcią, więc to chyba byłby najlepszy powód tego, żeby zostały z babcią. Pani Katarzynie pomaga teściowa. Ja nie potrafię odmówić synowej, a tym bardziej wnukom, no przecież to są nasze skarby. Druga opcja to dofinansowanie żłobka bez względu na to, czy rodzice pracują. Teraz to 400 zł, a ma być więcej - do 1500 zł. Aktywnie w domu - dla rodziców, którzy z różnych powodów nie będą mogli skorzystać z dwóch poprzednich ofert. Tu mówimy o 500 zł. Rząd zakłada, że roczny koszt rozwiązań wyniesie niemal 9 mld zł. Może jednak się opłacać. Jeżeli rodzice wrócą do pracy, będą płacić składki, będą płacić podatki, to na pewno z punktu widzenia fiskalnego będzie to dobre rozwiązanie. Ustawa mogłaby wejść w życie w październiku. Jest ponoć królową nauk, ale to monarchia lubiana raczej umiarkowanie, a i szacunek trochę wymuszony. I umówmy się, być "dobrym z matmy" to status rzadki . Ale dziś bardzo pożądany, bo to właśnie ten dzień. A najważniejsze, zadaniem dla każdego maturzysty, to wyliczyć jakie jest prawdopodobieństwo, że zdobędzie 30%. Jeśli się udało, to już nie trzeba pytać, po co nam cała ta matematyka. Wzór na sukces okazał się prosty. Wystarczyło dodać systematyczność i cierpliwość. Odjąć lenistwo i tak Antoni Mazur stał się jedną z 6 osób z Polski, które zawalczą na Międzynarodowej Olimpiadzie Matematycznej. Z pomocą rodziców uczyłem się już w szkole podstawowej trudniejszych rzeczy. Algebrę można również usłyszeć. Matematyka olimpijska zaczęła się w siódmej klasie. Matematyka niemal na każdym kroku idzie pod rękę z muzyką. Od podziału na interwały, przez stosowanie wzorów kompozycyjnych, po zapis na płycie w postaci zer i jedynek. Te światy są za sobą bardzo połączone. Cała muzyka i system tonalny, rytmiczny to czysta matematyka. Gdyby tego było mało... Ten obraz jest efektem przetwarzania danych w bardzo skomplikowanych algorytmach, na które pozwala właśnie matematyka. Meteorolodzy korzystają z niej, żeby przewidzieć i zrozumieć pogodę. Prognozy powstają dzięki wielu informacjom wysyłanym z tysięcy stacji pomiarowych i satelitów. Aby je wykorzystać, potrzebny jest matematyczny wzór. Wszystko, co się dzieje w przyrodzie, musi zostać opisane przy pomocy liczb, tak żeby odbiorca końcowy otrzymał bardzo prostą informację: czy będzie deszcz, czy będzie słońce, czy będzie ciepło, czy będzie zimno, albo czy istnieją jakieś zagrożenia. Zagrożenia istnieją, ale z braku znajomości matematyki. Pozwala ona nam się bronić przed tymi, którzy chcą nas oszukać. Dzięki niej możemy obliczyć wydaną resztę, zaplanować domowy budżet, a także porozumieć się w każdym zakątku świata. Matematyka dalej będzie matematyką. Dodawanie będzie do dodawanie, odejmowanie, mnożenie, nic nie zmieni. To po prostu uniwersalny język, w którym wszyscy możemy się po prostu dobrze porozumiewać. Dziś na językach maturzystów. Przedmiot niekoniecznie lubiany, ale wymagany. Bez niego trudno zaplanować przyszłość, również tę finansową. Matematyka - królowa nauk. Obecna w każdym momencie życia. Czy to w obliczeniach skomplikowanych czy tych prostych, które ułatwiają nam codzienne rzeczy. Taki klucz do uproszczania rzeczywistości. Kamil trafił do szpitala, pod opiekę najlepszych specjalistów, ale to 8-letnie życie nie miało już sił. Lekarze ze zgrozą opisywali, że chłopiec był skatowany i ciężko poparzony. Cała Polska słuchała komunikatów ze szpitala, aż do tego ostatniego, że chłopiec zmarł. Ruszyło śledztwo, ukarano winnych, powstała specjalna ustawa. Na grób dziecka nadal zaglądają bliscy i obcy. Szkoda tylko, że nie zaglądali do domu, gdy żył. Dziś mija rok od śmierci Kamilka z Częstochowy. Dla jego bolesnej męki miej miłosierdzie dla nas i całego świata. Gdyby żył, miałby 9 lat. Mija rok od śmierci Kamilka, skatowanego przez ojczyma. Tęsknię za nim codziennie, każdy dzień i wieczór zaczynam i kończę z nim, rozmawiam z nim, ostatnio mi się śnił, tak że wiem, że jest i czuwa nade mną i nad innymi ludźmi. Specjalnie dla Kamilka dzisiaj, z tym zdjęciem, z tymi kwiatuszkami, szczerze, od serca. Niestety to było takie wydarzenie, które wszystkim do końca życia już zostało, czuję się w obowiązku tu być. Ojczym, który znęcał się nad Kamilkiem, i matka chłopca, która nie reagowała, są w areszcie. Ulicami Częstochowy przeszedł dziś marsz pamięci. Punktami marszu będą instytucje, które mogły wspomóc czy uratować to dziecko z tej opresji, w której się znalazło. Wiemy, że męka i cierpienie Kamilka trwały długie lata i niestety żadna z instytucji nie zareagowała w sposób odpowiedni. Na trasie marszu: sąd okręgowy, Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej i szkoła specjalna, do której chodził Kamilek. Mamy problem z przemocą wobec dzieci, problem tego, jak traktujemy dzieci, tylko dlatego, że są mniejsze, bezbronne, że nie mają donośnego głosu. Niech się obudzą te instytucje, bo jak tak będzie dalej, to następne dzieci będą krzywdzone. Od połowy lutego obowiązuje nowelizacja Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego, tzw. ustawa Kamilka. Ma zapewnić ochronę skrzywdzonym dzieciom. Widzimy pewne aspekty które trzeba poprawić, jak np. dodać definicje pewnych pojęć użytych w tej ustawie, to na pewno będzie zrobione nowelizacją. Mam nadzieję, że ta nowelizacja do końca roku wejdzie. Dziś w ministerstwie sprawiedliwości dyskutowano o tym, jak lepiej chronić najmłodszych. Katarzyna Kotula, ministra ds. równości, podkreśla, że system musi być przede wszystkim nastawiony na wsłuchanie się w głos dzieci. Rodzice potrzebują wiedzy, nauczyciele potrzebują wiedzy, dyrektorzy, trenerzy. Bo przemoc może zdarzyć się wszędzie. Choćby najlepsze prawo nie zastąpi zwykłej ludzkiej wrażliwości na krzywdę. Musimy reagować, bo to my jesteśmy odpowiedzialni za to, by dzieci wokół nas nie były krzywdzone. Rodziny zastępcze. Może zastępcze, ale jednak rodziny. Dzieciom z życiorysami pooranymi przemocą, bez rodzicielskiej miłości, dają szansę na normalne życie. Zanikającą szansę, bo w Polsce z roku na rok przybywa dzieci, które trzeba ratować przed biologicznymi rodzicami, a ubywa tych, którzy chcieliby te dzieci przyjąć pod swój dach. System nie działa - alarmują urzędnicy i organizacje pozarządowe. Pani Małgorzata dla trojga swoich podopiecznych jest ciocią Gosią, a formalnie - rodziną zastępczą. Po blisko 2 latach wie, że udało jej się stworzyć dom dla dzieci, ale też dostać dużo ciepła i miłości z powrotem. Czasem jest trudno, czasem jest słodko, są różne momenty, ale jest wartościowo po prostu, bo chyba tak mogę powiedzieć. Nie da się tego nie docenić. Ale osób, które decydują się być tymczasowym rodzicem dzieci z trudną przeszłością, niestety jest coraz mniej. Z jednej strony mamy przyrost postanowień sądu o umieszczeniu dzieci w pieczy, a z drugiej - w ciągu ostatnich lat spadła nam o setkę liczba osób, które decydują się na bycie opiekunem zastępczym. We Wrocławiu na dom czeka 400 dzieci, w tym 100 w wieku do 10 lat, czyli takie, które w ogóle nie powinny trafić do placówki opiekuńczej. W całym kraju to około 1500 tylko tych najmłodszych, a razem z nastolatkami - kilkanaście tysięcy dzieci, które powinny trafić do rodzin zastępczych. Jest ogromna różnica przede wszystkim dlatego, że w rodzinie dziecko ma szansę zbudować relacje z opiekunem - bazą. Opiekun - baza to jest ten, do którego ja zawsze mogę przyjść. Tak właśnie jest w domu pani Agnieszki, co widać było nawet podczas naszej krótkiej rozmowy. A im bardziej plan sobie zrobi, tym gorzej, bo zawsze coś runie. Wiele czynników sprawia jednak, że nowe osoby nie decydują na tę misję. Jak wskazują organizacje pozarządowe to zbyt małe wsparcie finansowe, ale też kiepski dostęp do badań i dziecięcych specjalistów. Ciężko je prowadzić dalej, wiedzieć, z czym mają problem, na czym polegają ich traumy, jeżeli ich odpowiednio nie zdiagnozujemy. To ma się zmienić. Od lutego funkcjonuje 5 specjalnych zespołów, które w porozumieniu z organizacjami pozarządowymi, gminami i ministerstwem mają opracować plan naprawy. Wyniki mają być znane jeszcze w maju. Rodzicem zastępczym może zostać każdy, kto nie był karany i jest w stanie stworzyć dzieciom rodzinny dom. Kursy organizują miejskie ośrodki pomocy społecznej, a jego ukończenie do niczego nie zobowiązuje. Warto spróbować, ja bym nie chciała ciągle się wahać, czy zrobić to czy nie, a męczyło mnie to już naprawdę, więc cieszę się, że zobaczyłam, zrobiłam i wiem, że jestem wiele kroków dalej. To badanie, które ratuje życie osobom chorym na raka: dzięki niemu można u nich dopasować skuteczniejszą terapię onkologiczną. Chodzi o kompleksową diagnostykę molekularną nowotworu, która nie jest jeszcze refundowana w Polsce. Pacjenci z rozpoznaniem m.in. nowotworu płuca czy jajnika powinni mieć dostęp do takich badań zaraz po usłyszeniu diagnozy. Paulina Dymek 2 miesiące temu usłyszała diagnozę: rak płuca. W szpitalu pulmonologicznym, do którego trafiła na początku, zrobiono jej podstawowe badania genetyczne, które nic nie wykazały. Dopiero dzięki kompleksowej diagnostyce, na która skierowała ją Fundacja To się Leczy, znaleziono u niej bardzo rzadką mutację odpowiedzialną za jej nowotwór. Wykryto ten gen i mogę przystąpić do terapii celowanej. W ostatnich latach pojawia się coraz więcej leków, które są skuteczne tylko w określonych rodzajach nowotworów. Stąd konieczność prowadzenia kompleksowych badań genetycznych, w których można wykryć ponad 320 mutacji. W związku z tym, że rozwój terapii jest bardzo dynamiczny, musimy wykorzystać techniki biologii molekularnej, które w jednym badaniu umożliwiają rozpoznanie bardzo dużej liczby markerów genetycznych mutacji. W leczeniu raka płuca jest coraz więcej leków ukierunkowanych molekularnie i tzw. leków immunokompetentnych, dzięki którym nawet u pacjentów z przerzutami nowotwór zamienia się w chorobę przewlekłą. Niestety wiele ośrodków w Polsce nie dysponuje metodami szerokiego wykonywania, oznaczania paneli molekularnych, a to jest być, albo nie być dla pacjenta, bo jak znajdziemy takie zaburzenie molekularne, a mamy dla niego lek dostępny, albo w ramach badań klinicznych, to naprawdę możemy dedykować nie miesiące, ale wręcz lata życia. Takie rozszerzone badania genetyczne powinny być także standardem u pacjentek z rozpoznaniem raka jajnika. Pacjentka z rakiem jajnika każda powinna mieć zrobione badania genetyczne, ale nie wszystkie mają zrobione i nie wszystkie dzięki temu otrzymują leczenie optymalne. Domagajcie się tego, to wasze życie. Ministerstwo Zdrowia zapewnia, że projekt refundacji kompleksowych badań genetycznych został skierowany do społecznych i międzyresortowych konsultacji, i powinien być gotowy jeszcze w maju. Od półtora roku walczą o to towarzystwa onkologiczne i fundacje pacjentów. My chcemy, by pacjenci byli leczeni zgodnie z aktualną wiedzą medyczną od pierwszej linii leczenia, która przynosi im największe korzyści. Dzięki dokładnej diagnozie Paulina dostanie nowoczesną terapię, która jest jeszcze w badaniu klinicznym. Dla mamy 2-letniej córeczki to wielka szansa. Stwierdziłam, że nie ja jedna. Muszę walczyć i muszę to wygrać. Czekaliśmy na ten występ. 1,7 mln widzów w programach TVP obejrzało pierwszy półfinał konkursu Eurowizji. Nie wyszło. Choć nam kciuki zbielały od zaciskania, Luna nie przeszłą do finału. "The Tower" zabrzmiała dobrze, dobra była scenografia i układ choreograficzny, nawet zmiana strojów przebiegła sprawnie, ale nie wystarczyło. Dodajmy jednak, że konkurencja była naprawdę mocna. Z Malmo, Sandra Meunier. Scenariusz miał być inny, ale Luna kończy swoją eurowizyjną przygodę na etapie półfinałów. Luna jest zadowolona ze swojego występu, mówi, że dała z siebie 200% na scenie, otrzymała też ogromne wsparcie od kolegów. Wbiegli wszyscy po tych barierkach do mnie, reprezentacje z Ukrainy, z Irlandii, żeby mnie przytulić po prostu, okazać wsparcie i razem ze mną czuli ten smutek i ból po prostu, to jest chyba w tym najpiękniejsze. Ale największe emocje, proszę państwa, wzbudził występ Chorwacji, kiedy pojawili się na scenie, całe centrum prasowe tańczyło. Do finału przeszła także Ukraina, typowana przez bukmacherów, na jednego z liderów rankingu. Przeszła również Irlandia - tutaj sporo kontrowersji - w trakcie występu na scenie pojawił się motyw pentagramu. Jeśli chodzi o Lunę, zapowiada, że tuż po powrocie do Polski pojawi się nowy singiel z jej najnowszej płyty. Zapalono go 16 kwietnia w greckiej Olimpii, dziś dotarł do Marsylii, a 26 lipca zapali olimpijski znicz w Paryżu. Olimpijski ogień przypłynął do Francji na pokładzie zabytkowego żaglowca Belem i teraz zacznie się ostatni etap sztafety. I to będzie długa podróż, bo obejmie Francję kontynentalną, ale też terytoria zamorskie. Łącznie 12 tys. km. Anna Kowalska jest wśród świadków tej chwili, witaj Aniu, opowiedz jaka to będzie trasa i czy bezpieczna. Jak Francja długa i szeroka, oczy wszystkich zwrócone były tylko w jedną stronę: żaglowca, na pokładzie którego płynie ogień olimpijski. To wyjątkowa chwila, do Francji dociera znicz. Już nigdy za naszych czasów czegoś takiego nie doświadczymy. To piękna okazja, by zobaczyć ogień olimpijski, na dodatek na pokładzie tak pięknego statku jak Belem. Ponad stuletni trójmasztowiec Belem podróż rozpoczął w Grecji, gdzie tradycyjnie przed igrzyskami kapłanki zapalają ogień olimpijski. By nie zgasł, na pokładzie statku pilnie strzegą go oddani stróże. Wiatr wieje nam w żagle w dobrym kierunku, płyniemy wprost na północ do mety. A meta to Marsylia. Belem swoją podróż kończy tu, w starym porcie, gdzie późno wieczorem zapłonie pierwszy od ponad wieku olimpijski znicz. Ostatnie igrzyska odbyły się we Francji w 1900 r. 100 lat czekaliśmy na ten moment, wybraliśmy Marsylię, bo to miasto sportu, pasji i zabawy. Teraz czas start, rozpoczynamy igrzyska. Ceremonia przywitania ognia olimpijskiego w Marsylii rozpoczęła się już o północy. Przygotowania do tego wydarzenia trwały od miesięcy. Także tu, w warsztacie, gdzie powstawały pochodnia i znicz olimpijski. Pochodnia łączy trzy elementy: - równość, bo te igrzyska wprowadzają pełny parytet, dlatego znicz jest symetryczny, drugi element to woda, bo na Sekwanie odbędzie się ceremonia otwarcia, mamy więc fale. Trzeci element to spokój, bo sztafeta ze zniczem to symbol pokoju. Dlatego design jest bardzo prosty. Ta pochodnia już jutro opuści Marsylię. Sztafeta ze zniczem olimpijskim przez kolejne 2 miesiące odwiedzi 400 francuskich miast. Pojawimy się we wszystkich departamentach i wielu znanych miejscach, takich jak Chamonix, wzgórze św. Michała czy Carcassone. Chcemy, by cały kraj poczuł magię igrzysk. Ceremonia otwarcia 33. Letnich Igrzysk Olimpijskich: 26 lipca. Ja już państwu dziękuję. Czas na "Pytanie dnia". Dziś u Doroty Wysockiej-Schnepf Paweł Wojtunik, były szef CBA.