15 pa÷dziernika Polacy p#jd@ do urn. Prezydent Andrzej Duda zarz@dzi¾ termin wybor#w parlamentarnych. Dobry wieczórm Edyta Lewandowska, witam państwa w polskiej telewizji i zapraszam na Wiadomości. A oto co dziś w programie. Panie Weber, prosze nie posługować się swoim pomocnikiem Donaldem Tuskiem. Niemiecki polityk znowu atakuje Polskę. Nie mają prawa wymachiwać palcem przed polską twarzą. Siła zbrojna jest gwarancją tego, żeby nasz kraj mógł się rozwijać. Potężna armia na wielkiej defiladzie. Sławomir Nitras sięgnął w sumie bruku już dawno. Politycy platformy murem za internetowym hejterem. Dewastowane jest życie publiczne w Polsce. Mówił o zaporze ogniowej przeciwko polskim władzom, teraz otwarcie grozi, że będzie je zwalczał. Niemiecki polityk, szef Donalda Tuska w europarlamencie, Manfred Weber kolejny raz próbuje ganić Polskę. Nieprzypadkowo atak Webera zbiega się z początkiem kampanii wyborczej. Bo cel jego grupy jest jeden - osadzić w Warszawie ich człowieka w Brukseli. To bezprecedensowy atak polityka jednego kraju na rząd innego państwa. Niemiecki polityk Manfred Weber grozi, że będzie zwalczał polskie władze. To jest zapora przeciw przedstawicielom PIS-u w Polsce. Jak niemiecka AfD, jak Le Pen we Francji albo PiS w Polsce są naszymi wrogami i będą przez nas zwalczani. Na słowa Niemca natychmiast zareagował premier Mateusz Morawiecki. Szef rządu wezwał Webera do telewizyjnej debaty. Tak by mógł zaprezentować swoje stanowisko bezpośrednio milionom Polaków. Jeśli Niemcy otwarcie przyznają, że beda ingerować w wybory w Polsce, to niech stana z otwartą przyłbicą! Panie Weber, proszę nie posługiwać się swoim pomocnikiem Donaldem Tuskiem. Proszę stanąć do debaty. Weber ucieka przed dyskusją. Rządzona przez Niemca Europejska Partia Ludowa do debaty proponuje Donalda Tuska. Lider PO ma jednak doświadczenie w odrzucaniu zaproszeń do dyskusji. Już 82 razy odmówił przyjścia do programu "Strefa starcia". W "Strefie starcia" nie zdecydował się wziąć udziału Donald Tuk. Weber to niemiecki szef Donalda Tuska w Europarlamencie. To już dzisiaj jasno pokazuje, kto stoi za plecami Donalda Tuska i jaka jest misja Donalda Tuska. Tak zwana Grupa Webera robi wszystko, by osłabić nasz kraj w Unii Europejskiej. Cel jest jasny. Donaldzie, pamiętaj: kiedy spotkamy się ponownie, zobaczymy ciebie, jak sam powiedziałeś, jako premiera. Donald Tusk jest kelnerem przy imprezie, przy stole niemieckim, ale nawet okruchów z tego stołu nie był w stanie załatwić, kiedy był szefem Rady Europejskiej. To nie pierwszy atak Webera na rząd w Warszawie. Kilka tygodni temu mówił o budowaniu przeciwko Prawu i Sprawiedliwości "zapory ogniowej". Wypowiedzi Niemca odbierane są jako nieuprawniona chęć ingerowania w decyzje wyborcze Polaków. Polityk kraju, który do dzisiaj nie rozliczył się i udaje, że problemu reparacji nie ma, mówiący coś o państwie prawa w Polsce - to jest coś niedopuszczalnego. Pan Weber swoją butą, bezczelnością, skandalicznym zachowaniem pokazał, że Niemcy nadal traktują polskich konserwatystów jak podludzi. Eurokraci z "grupy Webera" próbują powstrzymać zauważalny w Europie trend, którego Polska była prekursorem - umacniania się prawicy. Podobnie było we Włoszech. Szefowa Komisji Europejskiej próbowała zastraszać wyborców Georgii Meloni. Włosi nie przestraszyli się jednak gróźb płynących z Brukseli i dali Georgii Meloni zwycięstwo. 15 października Polacy wybiorą posłów i senatorów. Prezydent Andrzej Duda zdecydował, że wybory parlamentarne odbędą się za nieco ponad 2 miesiące. Opublikowanie daty wyborów w Dzienniku Ustaw oznacza rozpoczęcie kampanii wyborczej. Do tej pory opozycja chciała ją sprowadzić niemal wyłącznie do bycia anty-PiS-em. 68 dni - tyle zostało do wyborów parlamentarnych. Prezydent Andrzej Duda zdecydował, że odbędą się one 15 października. Kierując się treścią otrzymanej właśnie pozytywnej opinii Państwowej Komisji Wyborczej, co do proponowanego terminu wyborów do Sejmu i Senatu, podjąłem decyzję o zarządzeniu tych wyborów na dzień 15 października 2023 roku. Przyszłość Polski jest sprawą każdego z nas! Korzystaj ze swoich praw! Konstytucja dawała prezydentowi cztery możliwe terminy. Andrzej Duda wybrał połowę października. Po to, żeby jak najwięcej Polaków wzięło udział w tych wyborach. Chodzi o jak największą frekwencję. Prezydent będzie do tego zawsze zachęcał. Politycy opozycji straszyli jednak, że wybory będą dużo później. Doszły mnie słuchy, prawie wprost z Pałacu Prezydenckiego, że po tym, kiedy wezwałem do marszu 1 października, oni podjęli decyzję, aby te wybory przesunąć. Na Nowogrodzkiej będzie kiełkować myślenie: "Odłóżmy wybory. Przełóżmy wybory". To kolejna gra na emocjach, kolejna nietrafiona prognoza. Opozycja być może liczyła na takie rozwiązanie, sama mając niewiele do zaoferowania. Nie ma programu, jest jeden program - pokonać PiS, przejąć władzę. W koalicji PSL-u z Polską 2050 także nie chodzi o wspólne programowe propozycje. My właśnie z tego powodu, aby zmniejszyć liczbę podmiotow na opozycji i jednocześnie tym samym zwiększyć szanse wyborcze, stworzyliśmy projekt Trzeciej Drogi. Trudno mówić o trzeciej drodze, raczej o drózce równoległej do tego nurtu kontra albo pro. Na tym przekazie cała opozycja buduje swoją pozycję. Jedyne, co ich łączy, to nienawiść do Prawa i Sprawiedliwości, co zresztą obserwujemy od 8 lat. Publikacja zarządzenia prezydenta w Dzienniku Ustaw formalnie rozpoczyna kampanię wyborczą. Najbliższe tygodnie to czas, aby pokazać Polakom pomysł na Polskę i przekonać ich do swojego programu. Dla wielu ugrupowań wynik październikowych wyborów to będzie polityczne być albo nie być, więc walka zapowiada się ostra. Białoruś rozpoczęła manewry wojskowe przy polskiej i litewskiej granicy. Ćwiczenia odbywają się w pobliżu przesmyku suwalskiego. To kolejne w ostatnich tygodniach działanie ze strony białoruskiego i rosyjskiego reżimu, które wzmacnia napięcie przy polskiej granicy. Polsko-białoruską granicę próbują sforsować migranci z niemal całego świata. Tylko ostatniej doby strażnicy zatrzymali tu ponad stu migrantów z 15 krajów. A to wywołuje strach u części mieszkańców. Są obawy z ich strony, ale my staramy się ich uspokoić, że jesteśmy, że chronimy cały czas granicy państwowej i stoimy cały czas na straży - czy to dzień, czy to noc. Sytuacja jest poważna, bo zaledwie 30 kilometrów w lini prostej stąd znajdują się rosyjscy bandyci z Grupy Wagnera, którzy być może będą próbowali naruszyć granicę. Niebezpieczeństwo jest. Mamy doniesienia o Grupie Wagnera, która tam stacjonuje, jednak nic z tą grupą nie zauważyliśmy żadnych działań, nie byli widoczni na ten moment. A to już litewska strona granicy. Wilno, podobnie jak polski resort obrony, planuje zwiększać siły bezpieczeństwa na granicy, bo ryzyko prowokacji jest wysokie. Prawdopodobieństwo prowokacji jest duże, biorąc pod uwagę fakt, że najemnicy Wagnera przebywają obecnie na Białorusi. Białoruś właśnie rozpoczęła manewry w pobliżu przesmyku suwalskiego. Tamtejszy MON informuje, że ćwiczenia oparte są na doświadczeniach ze specjalnej operacji wojskowej. Takim terminem Rosjanie określają napaść na Ukrainę. Białoruskie ćwiczenia to kolejne zwiększanie napięcia na polsko-białoruskiej granicy. Zdaniem służb w najbliższych tygodniach będzie ich więcej. Prowokacje i działania hybrydowe to narzędzia, po które chętnie sięgają dyktatorzy Rosji czy Białorusi, jeśli chcą uderzyć w członka NATO. A kampania wyborcza w kraju, który znalazł się na takim celowniku, to wymarzony czas na destabilizowanie sytuacji. Do Polski dotarł pierwszy śmigłowiec AW101, który będzie służyć w polskiej armii. Helikopter przeznaczony jest do zwalczania okrętów podwodnych, będzie on także zdolny do przeprowadzania misji poszukiwawczo-ratunkowych w warunkach wojennych. Polska zamówiła 4 takie maszyny. Wszystkie wejdą w skład 44. Bazy Lotnictwa Morskiego w Darłowie. Będzie to generacyjny skok dla Marynarki Wojennej. To największy trzysilnikowy śmigłowiec w swojej klasie, który z powodzeniem służy w wielu armiach świata. Kolejny egzemplarz ma dotrzeć do Polski w ciągu kilku dni. A najnowocześniejszy sprzęt z naszymi barwami będzie można zobaczyć na defiladzie z okazji Święta Wojska Polskiego. 15 sierpnia armia zaprezentuje się pod hasłem "Silna biało-czerwona". Śmigłowce bojowe AW101 to tylko jedna z pozycji na długiej liście zakupów dla polskiej armii. To, co możemy, kupujemy w Polsce. Pozostały sprzęt bierzemy od sojuszników. W USA zamówiliśmy czołgi Abrams, najnowszą wersję śmigłowców Apache, wyrzutnie HIMARS, system obrony powietrznej Patriot czy myśliwce F-35. Podobny sprzęt kupujemy w Korei Południowej. Część tej broni jest już w Polsce. A Polacy na własne oczy będą mogli ją zobaczyć na defiladzie z okazji Święta Wojska Polskiego. Siła zbrojna jest gwarancją tego, żeby nasz kraj mógł się rozwijać, mógł iść dalej tą drogą, którą szczególnie w ostatnich latach idzie, i to szybko. W rocznicę Bitwy Warszawskiej zobaczymy także najnowsze produkcje polskiej zbrojeniówki, w tym bojowe wozy piechoty Borsuk oraz pojazdy minowania narzutowego Baobab-K. Nawiązujemy do tradycji zarówno przedwojennych, jak i tych tradycji, które w wolnej Polsce zapoczątkował ś.p. prezydent Lech Kaczyński. Prawo i Sprawiedliwość już w 2014 roku domagało się zwiększenia wydatków na obronność do 2% PKB. Ówczesny rząd PO-PSL w ramach oszczędności likwidował jednak kolejne jednostki wojskowe, a w przestrzeni publicznej dominowała taka narracja. Inwestowanie w armię nic nie da, tylko ofiar będzie więcej. To spot wyborczy Barbary Nowackiej - obecnie posłanki Koalicji Obywatelskiej - z 2014 roku. Dziś tak tłumaczy się z tamtych słów. Nie było takiego momentu zagrożenia. To już po Krymie było. Dzisiaj wróg jest u naszych bram i trzeba zadbać o polskie bezpieczeństwo. Nasza armia liczy ponad 170 tys. żołnierzy, niemal dwa razy więcej niż pod koniec 2015 roku. Docelowo w wojsku będzie służyć 300 tys. osób. Tylko w tym roku wydamy na obronność prawie 140 mld zł, czyli więcej niż 4% PKB. Cel to budowa najsilniejszej armii lądowej w Europie. W myśl zasady "chcesz pokoju, szykuj się do wojny". Polska niemal najatrakcyjniejszym miejscem w Europie dla nowoczesnego biznesu. Tak wynika z rankingu opracowanego przez międzynarodową firmę doradczą. Autorzy badania podkreślają warunki gospodarcze i zdolności pracowników, które są dla inwestorów ważniejsze niż koszty pracy. Największa w historii Polski, bo warta aż 20 mld zł inwestycja Intela. Kilkumiliardowe inwestycje Google'a i Microsoftu. Ten napływ gigantów technologicznych do Polski to nie przypadek - wynika z rankingu firmy Kearney. Poprawiająca się pozycja w naszym rankingu świadczy o dobrym przygotowaniu Polski do takiej konkurencji w nowoczesnej gospodarce opartej o technologie. Polska jest na 2. miejscu w Europie pod względem atrakcyjności dla inwestorów z branży technologicznej. Wyprzedza nas jedynie Wielka Brytania. Na decyzje firm wpływają głównie warunki finansowe i umiejętności pracowników. Coraz mniej oparte są o takie decyzje czysto kosztowe, coraz bardziej istotny jest dostęp do właśnie wysokiej jakości rynku pracy, i tutaj Polska rzeczywiście zyskuje. A przecież przez lata Polska starała się przyciągać inwestorów głównie tanią siłą roboczą. W 2014 roku podległa rządowi agencja tak zachęcała zagraniczne firmy. Mimo takiego bagażu Donald Tusk atakuje politykę gospodarczą obecnego rządu. To, co zrobili z polską gospodarką, zaczyna powoli wołać o pomstę do nieba. Opozycja tworzy alternatywną rzeczywistość. Rankingi takie jak ten Karneya świadczą o tym, jak realnie wygląda pozycja Polski. W ubiegłym roku zagraniczni inwestorzy zainwestowali w Polsce blisko 120 mld zł. Polska przyciąga zagranicznych inwestorów już nie niskimi płacami, a jakością i siłą gospodarki. Na taki model rozwoju nie postawiła ekipa Tuska, której teraz z trudem przychodzi pogodzenie się z ekonomicznymi faktami. Po prawie 3 latach Adam Niedzielski przestał być ministrem zdrowia. Decyzję o przyjęciu jego rezygnacji ogłosił premier Mateusz Morawiecki, informując równocześnie, że nowym ministrem będzie Katarzyna Sójka. Zależy mi na tym, aby prace, które są prowadzone w ministerstwie zdrowia, były toczone dalej bez przeszkód. Te wszystkie prace dla dobra pacjenta są dzisiaj absolutnie kluczowe. Nowa minister zdrowia jest lekarzem. Od 2019 r. jest także posłem Prawa i Sprawiedliwości. Jak podkreślił premier, zna ona służbę zdrowia od podszewki, jest aktywnym członkiem Komisji Zdrowia, ma zatem doskonałe kompetencje do sprawowania ministerialnej funkcji. Oglądają państwo główne wydanie Wiadomości. Zobaczmy, co jeszcze przed nami. Ukraina we krwi - miasta i wsie na linii frontu. Pałac Saski, Plac Defilad i Wawel - pod odkrywczym okiem archeologów. Co łączy Platformę Obywatelską i Konfederację? M.in. pomysły, które pozwoliłyby na prywatyzację polskich lasów. Ale nie tylko. O tym, że te dwa ugrupowania mogłyby się dogadać po wyborach, przedstawiciele tych formacji oficjalnie nie potwierdzają. Ale nie wszyscy. O możliwej powyborczej koalicji Konfederacji wspomniał polityk tego ugrupowania Przemysław Wipler. Gdyby w ogóle z kimkolwiek rozważyć koalicję, to uważam, że z różnych powodów sensowniej byłoby taktycznie dogadać się - na głębokie zmiany w Polsce po tych 8 latach, na chwilę, na techniczne wyczyszczenie państwa - z obecną opozycją, bez Lewicy. A więc z Platformą Obywatelską, partią Szymona Hołowni czy PSL-em. Konfederacja oficjalnie od dawna przekonuje, że nie chce sojuszu z PO, ale obie formacje łączy znacznie więcej, niż na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać. Chodzi o zarzuty prorosyjskości, z którymi mierzą się politycy tych formacji, ale także zapowiedzi likwidacji programów społecznych w Polsce czy prywatyzacji lasów - ten pomysł powraca zaskakująco często. A co z Lasami Państwowymi? Lasy powinny być prywatne, nie państwowe. Prywatyzacja lasów spowodowałaby wprost rozgrabienie polskiego majątku narodowego, zniszczenie tego, co leśnicy przez wiele dekad budowali. W czasie swoich rządów Platforma Obywatelska forsowała przepisy, które miały prowadzić do prywatyzacji lasów w Polsce. Dariusz Joński - dziś w Koalicji Obywatelskiej - w tamtym czasie o projekcie PO mówił tak: To jest pierwszy krok do wielkiej prywatyzacji Lasów Państwowych i doskonale o tym wiemy. Plany wprowadzenia regulacji dotyczących lasów mają także urzędnicy Komisji Europejskiej. To jest oczywiście szalenie niebezpieczne, ponieważ lasami powinni zajmować się ci, którym naprawdę na tym zależy, czyli Polacy. Ponad 70 procent Polaków uważa, że lasy powinny pozostać pod kontrolą państwa. Chodzimy tam, żeby wypocząć, żeby się przejść, w najrózniejszych celach - i to powtarzam jeszcze raz, bo może czasem sobie nie zdajemy sprawy - to jest element naszej wolności i nie damy sobie tej wolności zabrać. Myślę, że powinny być dostępne dla wszystkich i to jest najwazniejsze. Myślę, że na pewno powinno tak zostać i trzeba powalczyć o to. Prywatyzacji lasów chciałoby zaledwie 8% Polaków. 15 lat temu Rosjanie zaatakowali Gruzję. Sprowokowany przez Moskwę konflikt trwał pięć dni, a rosyjskie czołgi dojechały pod Tbilisi. Wojska rosyjskie nadal okupują ziemie, które większość świata uznaje za terytorium Gruzji. Zaczynamy krótki przegląd informacji zagranicznych. Podczas walk życie straciło kilkaset osób, ponad 150 tysięcy rodzin zostało bez dachu nad głową. 12 sierpnia do Tbilisi dotarł prezydent Lech Kaczyński, który wraz z czterema innymi przywódcami państw wziął udział w wiecu poparcia dla Gruzinów. Europa Środkowa, Gruzja, cały nasz region będzie się liczył! Jesteśmy podmiotem. I my też świetnie wiemy, że dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze państwa bałtyckie, a później może i czas na mój kraj - na Polskę. Wielu Gruzinów uważa, że przyjazd prezydenta Kaczyńskiego oraz innych przywódców powstrzymał Rosjan przed wejściem do miasta. Tajfun Khanun nadciąga nad południową Azję. W Japonii część fabryk zawiesiła produkcje, nie kursują pospieszne pociągi. Khanun kieruje się ku Korei Południowej, gdzie trwa ewakuacja 36 tysięcy harcerzy biorących udział w światowym zjeździe. W USA ponad milion ludzi bez prądu z powodu pogody. Wiatr wieje z prędkością do 130 km/h. W Waszyngtonie zamknięte zostały państwowe urzędy. Odwołano prawie 1500 lotów. 800 Plus od początku przyszłego roku na każde dziecko. Sztandarowy program Prawa i Sprawiedliwości będzie jeszcze większym wsparciem dla polskich rodzin. Tego typu świadczenie wypłacane jest w większości najzamożniejszych państw Europy. Europy, która dla wielu Polaków była swego rodzaju mitem - mówił wicepremier Jarosław Kaczyński. Ale dziś to okazało się osiągalne. Andrzej i Mateusz, tutaj już dorośli. 30 dzieci łącznie pod swoją opieką miała pani Alina Borowa, która prowadzi rodzinny dom dziecka w Szczytnie. Dajemy im miłość - tłumaczy - ale to nie wystarczy. Mają różne rzeczy, których dzieci, które do nas przychodzą, nie miały do tej pory, i dla nich jest to ważne, aby również mieć to, co rówieśnicy. Dzięki wsparciu państwa udaje się realizować marzenia dzieci. Europa zachodnia była dla wielu Polaków, dla wielu pokoleń Polaków, jakimś mitem. Dziś pokazujemy, że jest to osiągalne. Świadczenie na dzieci jest przyznawane w większości najzamożniejszych europejskich państw. Często jego kwota zależy od wieku dziecka lub od tego, ile ma ich dana rodzina. Polska jest w gronie najzamożniejszych państw, które na takie wsparcie mogą sobie pozwolić. Rodzice w Niemczech dostają do 250 euro, w Austrii 175, w Finlandii 134. We Włoszech świadczenie jest przyznawane dopiero od roku i wynosi 175 euro. W Polsce będzie to 800 zł, czyli ok. 180 euro na każde dziecko. W 2018 roku Litwa wprowadziła program na wzór polskiego 800 Plus. Podstawowa stawka miesięcznego wsparcia to 85 euro. Uwzględniając niższe koszty życia na tle innych państw realna wartość polskiego programu jest wyższa. Polska poprzez program 500 Plus, który teraz staje się programem 800 Plus, właśnie została wprowadzona do tej pierwszej ligi krajów, które dbają o rozwój prorodzinny. Ekonomiści przypominają też, że poza głównym celem, jakim jest wsparcie dzieci, flagowy program społeczny napędza Polską gospodarkę. Radość z zajścia w ciążę, a chwilę później propozycja aborcji i koszmar zgotowany przez lekarzy i ich błędne diagnozy. Rodzina państwa Sikorów przeszła przez prawdziwe piekło, ale walka o życie dziecka i miłość, jaką je obdarzyli już od samego początku, zwyciężyły. Tej dramatycznej historii przyjrzeli się reporterzy "Alarmu!" i przybliżą ją dziś o 20.15. Marysia była wyczekiwaną córką. Udało się. Trzecie dziecko w drodze. Lekarka stwierdziła, że dziecko jest martwe. Siedem minut - tyle wystarczyło lekarce Bożenie K., by wydać wyrok. Paulina i Tomasz Sikorowie nie poddali się. Pytali kolejnych lekarzy. I słyszeli sprzeczne diagnozy. Raz, że dziecko ma szanse na życie. Dwukrotnie, że konieczna będzie aborcja. Pan doktor stwierdził, że jedyne, co mogą mi zrobić, to podać mi tę tabletkę. Zrozpaczona matka odmówiła. Wyniki badań mówiły jednoznacznie, że płód może byc martwy. Jednoznaczne przypuszczenie. Na szali, przypomnijmy, życie dziecka. Lekarze odpowiedzialni za dramat? Milczą. W tej walce o życie widać siłę prawdziwego rodzicielstwa. Jak sobie pomyślę, że mogłam wziąć tę tabletkę i ona mogła nie żyć, to ciarki po kręgosłupie idą. W zderzeniu z tym: Zrobiłam aborcję. I tak - był taki żelek. Ja go nazywam "mój żelek". To starcie dwóch światów. Cywilizacji, która przyjmuje z szacunkiem życie nienarodzone, i cywilizacji, która w imię spaczonego poczucia wolności, własnego wygodnictwa, realizacji własnych egoistycznych zachcianek to życie odrzuca. Marysia jest zdrowa. Jutro skończy 2 miesiące. Wspaniała, urocza. Moje najmniejsze oczko w głowie. To była ogromna radość, kamien z serca, że żyje. Cała historia rodziny Sikorów już dziś w "Alarmie!" o 20.15 w TVP1. Na froncie zaporoskim od tygodni trwa ukraińska kontrofensywa. Z mniejszymi lub większymi sukcesami. W wyniku rosyjskiej agresji codziennie na Ukrainie giną cywile. Do jednej z przyfrontowych miejscowości dotarł nasz korespondent Marcin Nowak. Na front zaporoski zwrócone są oczy całego świata. To tutaj Ukraińcy rzucili najwięcej sił, by przełamać rosyjską linię obrony. Każdy kilometr odbijanej ziemi jest okupiony krwią żołnierzy. Cierpią też mieszkańcy przyfrontowych miejscowości. W jednej z nich - Małokateryniwce - Natalia cudem uszła z życiem po rosyjskim ataku amunicją kasetową. Jednej nocy w wiosce ostrzelanych zostało 170 budynków cywilnych. Chodzimy spać ubrani. Dosłownie jak bezdomni, żeby w razie czego móc wstać, wziąć torbę i iść do piwnicy. Ale piwnica może chronić tylko przed zwykłymi pociskami. Ale jeśli jest to rakieta, nawet piwnica cię nie ochroni. Tak właśnie teraz żyjemy. Rosyjskie bomby to nie jedyny problem mieszkańców przyfrontowych miejscowości. Jesteśmy w tej chwili na dnie zbiornika kachowskiego. Jak widzą państwo, to co się dzieje wokół mnie, to tutaj kiedyś stała po prostu woda, potężne to było - nawet nazywane Morze Kachowskie. W tej chwili morzem to nie można nazwać. Można to nazwać co najwyżej polem uprawnym, bo jest trochę zielono, bo już zaczęła roślinność się pojawiać, wcześniej na pewno była pustynią. Pozbawieni wody mieszkańcy żyją tylko dzięki pomocy wolontariuszy. Mamy wielu niepełnosprawnych i przykutych do łóżka ludzi, którymi się opiekujemy. Używam własnego auta, aby dostarczać im pomoc humanitarną. Są nam za to niezmiernie wdzięczni. Mykoła każdego dnia ryzykuje życiem, pomagając innym. Ale wie, że bez jego aktywności ci ludzie nie mieliby żadnych szans. Hejt w Internecie jest nie do przyjęcia. Wszyscy zgodnie powinni go potępić. Ale nie wszyscy tak robią. Politycy Platformy Obywatelskiej zamiast odciąć się od wulgaryzmów i prostackich ataków w sieci, proszą, aby internetowy hejter wrócił do publikacji. A to nie wszystko. Sławomir Nitras nawet go przeprosił. Takie treści publikuje w internecie Adam Abramczyk. Te najwyraźniej podobają się politykom Platformy Obywatelskiej, którzy martwią się, gdy hejter nie rozpowszechnia wulgarnych treści. Kółko wzajemnej adoracji? Na to wygląda. Ale o panu Adamie głośno zrobiło się również z innego powodu, gdy ten pożalił się, że przestał obserwować go w internecie Sławomir Nitras. Zwolennicy hejtera zaczęli krytykować posła PO. A ten pokajał się przed wulgarnym użytkownikiem sieci. Sprawa jednak jest, a zachowania posła Platformy często aż trudno komentować. Sławomir Nitras sięgnął w sumie bruku. Już dawno sięgnął, teraz jest jeszcze niżej, grzebie pod tym brukiem i zobaczymy, co przyniosą kolejne tygodnie, bo mam wrażenie, że stać go jeszcze na więcej. Nie musieliśmy długo czekać. Jest z nami kamera telewizji, kiedyś zwanej telewizją publiczną, a dzisiaj mająca z telewizją publiczną tyle wspólnego co z domem publicznym. Przypomnijmy, Nitras sam stwierdził, że z internetowym, wulgarnym hejterem "jest w jednej drużynie". Panie pośle, to za co pan przeprasza pana Adama na Twitterze, nie odpowie pan? Ale niech pan mi tego nie podpycha! Ja się brzydzę tym. Pytam, dlaczego się pan płaszczył przed panem Adamem na twitterze? Czy to pytanie za trudne dla posła z PO? Widzowie by może chcieli wiedzieć, widzowie wyborcy. To już pogarda względem ogromnej grupy Polaków. Dlaczego pan obraza widzów Telewizji Polskiej? Wie pan doskonale, że nie rozmawiam z telewizją publiczną. Z groźbami musi mierzyć się za to były operator telewizji TVN, który opowiedział o mobbingu w tej stacji. Wszystko przez wywiad udzielony polskiej telewizji. Jak jeszcze raz cię zobaczę w TVP, nie daruję ci już! Pokazuje, jak bardzo dewastowane jest także życie publiczne w Polsce, skoro politycy dają zielone światło dla funkcjonowania tego rodzaju osób. Sami przecież przyznają - są z nimi w jednej drużynie. Na koniec sensacyjne odkrycia. Fragment kamienicy z przełomu XIII i XIV wieku, średniowieczne groby czy kilka tysięcy zabytków pochodzących z różnych okresów - to sukcesy archeologów, które są efektem ich żmudnej pracy w różnych częściach kraju. Katedra Świętych Stanisława i Wacława w Świdnicy. Podczas prac w tutejszych podziemiach dokonano sensacyjnego odkrycia. Odnaleziono przecudowny sarkofag cynowy pochodzący z okresu wojny 30-letniej z XVII wieku, ozdobiony wspaniale. Historycy uważają, że katedra Świdnicka - zwana Pomnikiem Historii - skrywa w sobie jeszcze wiele tajemnic. Podobnie jak teren dawnego Pałacu Saskiego i Pałacu Bruehla w Warszawie. Przez blisko 80 lat zagadką było, co skrywa większość tego obszaru. Odkrycie tej tajemnicy to cel prac archeologicznych, które rozpoczęły się ponad 2 miesiące temu i potrwają do końca tego roku. 4500 m2 - to obszar do przebadania. Ręczna praca archeologów. Ale pierwsze sukcesy już są! Odkrycia z ostatnich tygodni, czyli Rzeźba Chwała, elewacje Pniewskiego, mamy fragment niszy z frontu Pałacu Bruehla, w której mieściła się jedna z rzeźb. To jest nisza fasadowa - bardzo cenne znalezisko dla nas. Odsłonięte relikty można zwiedzić bezpłatnie z przewodnikiem. Wystarczy zapisać się przez stronę internetową. www.palacsaski.pl - tam formularz zgloszeniowy, mozliwosc zapisania się na konkretne godziny, konkretne dni. Wykopaliska prowadzone są też kilometr od Placu Piłsudskiego - przed Pałacem Kultury i Nauki - przy okazji budowy Placu Centralnego. Na Placu Defilad odkryto relikty kamienic, które się tam niegdyś znajdowały, odkryto także świetnie zachowany bruk i fragmenty ulic. Jednym słowem spod ziemi wyłoniła się przedwojenna Warszawa wraz z fragmentem dawnej zabudowy ulicy Złotej. A skoro o podziemiach mowa, powstaje nowa trasa zwiedzania Zamku Królewskiego na Wawelu. Już niebawem na własne oczy będzie można zobaczyć, co kryją renesansowe piwnice. w wiadomościach to wszystko. Za chwilę nasi goście - ta rozmowa w TVP Info - a widzom TVP1 dziękujemy za uwagę.