Zbudowany przez Rosję most Krymski łączący anektowany Krym z terytorium Rosji, symbol kremlowskiej aneksji, został poważnie zniszczony. Dobry wieczór państwu. Danuta Holecka. Zapraszam na główne wydanie Wiadomości. Ten most miał być symbolem okupacji. Ukraina nie zamierza odpuścić, zamierza odzyskać to, co do niej należy. Mamy 200 ton na składzie, już ponad 60 ton zostało zakupionych przez mieszkańców. Tam, gdzie dobra wola, węgla nie brakuje. Część samorządowców mówi, że oni sobie węglem rączek nie ubrudzą. Niezwykle egoistyczne podejście. Na świecie nie wszędzie jest taka jesień i nie ma takich kolorów. U nas są chyba najładniejsze. Polska jesień w najpiękniejszych barwach. Piękny czas, żeby się pocieszyć tym świeżym powietrzem. Eksplozja, płomienie, a później pożar. Nad ranem uszkodzony został most Krymski. To nielegalnie zbudowana przez Rosjan łącząca okupowany, należący prawowicie do Ukrainy półwysep z Rosją. Sytuację od rana śledzi nasz korespondent - Tomasz Jędruchów. Jak strona ukraińska komentuje to, co stało się w Cieśninie Kerczeńskiej? Początkowo nikt z władz nie chciał się do całej sytuacji odnosić, choć nie brakowało sygnałów, że uszkodzenie mostu przyjmują z zadowoleniem. Wody w usta nabrała też służba bezpieczeństwa Ukrainy, która zdaniem mediów miała być autorem tego ataku. Jedynie Mychajło Podoljak, doradca prezydenta Zełenskiego, zasugerował, że to sprawka Rosjan, skutek wewnętrznych rozgrywek między FSB a rosyjskim ministerstwem obrony. Tym bardziej że ciężarówka, która rzekomo eksplodowała na moście, w swoją ostatnią podróż wyruszyła z terytorium Federacji Rosyjskiej. Panika wśród Rosjan na okupowanym Krymie. Jeden z najbardziej chronionych obiektów infrastrukturalnych Kremla - most Krymski - Ten most jest bardzo istotnym elementem. Zresztą Ukraina zapowiadała już w czerwcu, że będzie traktowała go jak obiekt wojskowy i jako obiekt, z punktu widzenia armii ukraińskiej, strategiczny do zniszczenia. Z okupowanego półwyspu docierają informacje o chaosie wśród tymczasowych mieszkańców przywiezionych z Rosji. Przerażeni wizją braku dostaw, ustawiają się w długich kolejkach do stacji benzynowych i sklepów. Niektórzy próbują uciekać. Ukraińskie służby oficjalnie nie przyznają się do przeprowadzenia operacji. Sugerują jednak, że komentarzy o udziale w wybuchu udzielą, ale po zwycięstwie z Putinem. Według jednej z wersji na moście miała eksplodować ciężarówka załadowana materiałami wybuchowymi. Pojawiają się też hipotezy, że ładunek przetransportowała łódź. Wybuch spowodował pożar części kolejowej i doprowadził do zawalenia fragmentu drogi. To jest ważne zarówno z wojskowego, jak i symbolicznego, i psychologicznego punktu widzenia, bo to pokazuje, że możliwości Ukrainy rosną. Kosztujący Rosję ponad 3,5 mld dolarów most 4 lata temu Putin otwierał osobiście. Zbrodniarz wojenny urządził wtedy pokazówkę z przejazdem za kierownicą kamaza. Wybudowanie mostu miało zademonstrować zdolności Rosji i ułatwić życie na okupowanym Krymie, do którego rosyjskie dostawy mogły trafiać jedynie drogą morską. Wysadzenie mostu było od dawna wyczekiwane przez Ukraińców. Czekaliśmy na moment, kiedy ten most spłonie. Myślę, że wszyscy Ukraińcy na to czekali. Jesteśmy bardzo zadowoleni, że w końcu się to stało. Zniszczenie mostu łączącego okupowany półwysep z Rosją to znaczące osłabienie Moskwy. Połączenie jest wykorzystywane do transportu żołnierzy i sprzętu wojskowego na Krym, a docelowo - na Ukrainę. Wysadzenie przeprawy, która była wręcz perłą rosyjskiej propagandy, wykorzystywaną m.in. w moskiewskiej kinematografii, boleśnie osłabia wizerunek i morale kraju Putina. To jest pokazanie słabości Rosji, która ma ogromne kłopoty nie tylko z logistyką, ale i mobilizacyjne i jakieś wewnętrzne polityczne, bo pozycja Putina jest coraz słabsza. Zniszczenie mostu, tak jak wcześniej zatopienie krążownika Moskwa, wzmacnia morale obrońców. Od początku kontrnatarcia Ukraińcy wyzwolili ponad 2400 km2 swojej ziemi. Uszkodzenie przeprawy nad Cieśniną Kerczeńską, która łączy okupowany Krym z terytorium Rosji, wywołało radość wśród Ukraińców. Także tych, którzy mieszkają na wciąż ostrzeliwanych terenach. W Charkowie jest Karolina Pajączkowska. Jak tam ludzie odbierają to, co się stało z mostem Krymskim? Każde zwycięstwo na froncie to radość i nadzieja dla narodu ukraińskiego. W Charkowie przeplata się z cierpieniem. 5 rakiet spadło na centrum miasta minionej doby, raniąc jedną osobę. Pracy jest dużo. Pomagają Polacy. Polska misja medyczna przy KPRM przyjechała tutaj, żeby odwiedzić okupowane regiony. Kolejna noc, kolejne rosyjskie rakiety. Poranek odsłania zniszczenia i ludzkie dramaty. Od 227 dni życie w Charkowie i okolicach przypomina film katastroficzny. Scenariusz napisał jednak człowiek - Władimir Putin. Zaczęły wylatywać okna i drzwi, potem zawalił się dach. Cegła po cegle. To była taka siła. Uciekliśmy do parku, baliśmy się wrócić. Kilka ulic dalej ekipa polskich medyków rusza do akcji. Jak sami przyznają, ryzyko i ratowanie ludzi wpisane jest w ich zawód. Ta grupa medyków ma potrzebę wewnętrzna, żeby pomagać, a to, że jesteśmy tutaj w ramach komórki rządowej, to też daje nam pewne bezpieczeństwo. Wsparcie rządu, MSZ-tu. Wypełniony sprzętem medycznym i lekarstwami ambulans wyrusza do Izium. Żyjący przez miesiące pod okupacją mieszkańcy nie ufają dziś nikomu. Potrzeba czasu, zanim się otworzą, nawet na pomoc. Zastanawialiśmy się też, jak zostaniemy odebrani. Po chwili zjawiają się pierwsi pacjenci. Po wywiadzie lekarskim podstawowe badania i dobranie leków. Pacjenci mają nieleczone choroby przewlekłe od wielu miesięcy, nie posiadają ze sobą leków, mają zaniedbane rany, które były przewlekłe, choroby podstawowe, czy choroby wymagające leczenia chirurgicznego. W innej miejscowości spotykamy starszego mężczyznę. Żył w piwnicy przez miesiące. Niedobory witamin spowodowane brakiem światła czy pylica płuc to częste dolegliwości. Inna sprawa to rany w psychice. Pani Klaudia, pielęgniarka, przyznaje, że większość pacjentów cierpi na bezsenność, prosi o leki uspokajające. Często, jak przychodzi pacjentka, to wydaje nam się, że ma około 70 lat. Jak pytamy o wiek, to okazuje się, że to jest 50-latka. To prawdopodobnie sabotaż był przyczyną porannej awarii kolei w Niemczech. Według śledczych w tym samym czasie przecięto 2 linie światłowodowe w Dortmundzie i pod Berlinem, co doprowadziło do awarii całego systemu kolejowego na północy kraju. Według niemieckich mediów atak może być testem reakcji niemieckich służb i wojska przed większą akcją. W jednej chwili padła cała sieć. Zakłócenia sygnałów GPS i brak komunikacji między dworcami i pociągami. Pierwsze informacje wskazywały na atak cybernetyczny, ale podczas sprawdzania kluczowych węzłów odkryto przecięte kable światłowodowe. Ktoś, kto to zrobił, doskonale wiedział, gdzie i czego szukać. Nasza infrastruktura jest dla nas niezbędna i dlatego wymaga odpowiedniej ochrony. Mamy wysokie standardy bezpieczeństwa. Biorąc pod uwagę bardzo wysokie ryzyko takich akcji w całej Europie, do których wzywali wielokrotnie rosyjscy propagandyści i politycy w Polsce wciąż obowiązują III i II stopień alarmowy Charlie i Bravo. Musimy być świadomi tych zagrożeń i musimy kształcić również specjalistów w tym zakresie, aby tym niekorzystnym zjawiskom przeciwdziałać. Do tego potrzebne są z jednej strony zaplecze, kadra i warunki rozwoju, które dziś zapewnia polskie wojsko, z drugiej kandydaci do specyficznej służby. Zwracam się do młodych ludzi, żeby przystępowali do Wojska Polskiego. Starszych zachęcam do tego, by zgłaszali się na przeszkolenia. Bo nowy, zamawiany przez Polskę sprzęt, jak by nie był najnowocześniejszy, nie obsłuży się sam. Stąd obok inwestycji w czołgi, samoloty i armatohaubice Polska inwestuje w ludzi. Nie wiadomo, co się może stać w najbliższych latach. No i teraz jest taka gra z czasem, czy zdążymy na czas i w efektywny sposób. Kadra szkoleniowa ma doświadczenie bojowe z misji chociażby w Iraku czy Afganistanie. Przede wszystkim jednak mamy dziś podręcznikowo przedstawione realne pole walki, na którym doskonale widać, jakie są krytyczne punkty wymagające dopracowania i zabezpieczenia. Polska granica z Białorusią jest szczelna i bezpieczna. Zapora, patrole i monitoring skutecznie odstraszyły ściąganych przez reżim Łukaszenki nielegalnych imigrantów przed szturmem na polskie granice. Co nie oznacza, że ustały prowokacje białoruskiego reżimu. W takich przypadkach polskie służby interweniują stanowczo, ale humanitarnie. Granica z Białorusią. Szczelna i monitorowana przez całą dobę. Polska postawiła tamę nielegalnej migracji, niwecząc kreślony na Kremlu i wykonywany przez Mińsk plan destabilizacji regionu. Polski przykład pokazuje, że można powstrzymać sztuczną falę migracyjną, bardzo groźną, bo sprzężoną z rosyjską inwazją przeciwko Ukrainie. Ciągnąca się przez 187 km zapora skutecznie odstraszyła zwożonych przez białoruski reżim nielegalnych imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki. Nie ma już masowych szturmów na polską granicę. Są prowokacje. Wczoraj 20 osób po stronie białoruskiej próbowało sforsować granicę. Tutaj mamy element białoruskich działań zakulisowych, rosyjskich służb specjalnych, które dążą do wykorzystania narzędzia, jakim jest presja migracyjna, do zaatakowania takich państw jak Litwa, Łotwa czy też Polska. Internet obiegło nagranie nielegalnego imigranta, który zawisł na płocie granicznym w okolicach Białowieży i upadł już po polskiej stronie granicy. Wtargnął do Polski nielegalnie, ale otrzymał pomoc medyczną. Jeżeli ktoś przemocą, podstępem, działalnością nielegalną chce tutaj się dostać, to wszystkie elementy państwa prawa muszą zadziałać i ochrona naszych granic, która jest rzeczą, mając na uwadze konflikt na Ukrainie, jest rzeczą wręcz świętą. Polskie służby interweniują stanowczo, ale humanitarnie. Tylko w lipcu w Hiszpanii zginęło 72 imigrantów próbujących sforsować płot graniczny. A to już greckie wybrzeże. Przedwczoraj zatonęły 2 łodzie z nielegalnymi imigrantami. Utopiło się co najmniej 21 osób. Z problemem ciągle zmagają się Włosi. Przyszła włoska premier żąda interwencji Brukseli. Nie rozumiem, dlaczego Unia nie pomaga Włochom w obronie granic Wspólnoty przed nielegalnym naporem imigrantów na Morzu Śródziemnym. Coraz więcej państw Wspólnoty wzorem Polski wzmacnia własne granice. Gaszenie ognia, udzielanie pomocy medycznej dla poszkodowanych, współdziałanie strażaków oraz leśników - to scenariusz ćwiczeń Baza 2022 w Warmińsko-Mazurskiem. W ćwiczeniach wzięli udział strażacy z Elbląga i Braniewa oraz strażacy ochotnicy z obu powiatów. To ważne, że organizacje, które są podległe administracji rządowej, dobrze ze sobą współpracują, bo ta współpraca w sytuacjach kryzysowych może się okazać niezbędna. Ćwiczenia zakładały dwa scenariusze. Pożar oleju napędowego, który wyciekł z cysterny. W tym zdarzeniu ranni zostali pracownicy punktu załadunku cystern. Drugi wariant ćwiczeń to pożar lasu, do gaszenia którego wykorzystywany jest śmigłowiec. Oglądają państwo główne wydanie Wiadomości. Oto co jeszcze przed nami w programie. Wizerunkowa katastrofa Rosji. Putin przegrywa z czeskim krecikiem. O krok od ćwierćfinału. Za chwilę Polki zmierzą się z Niemkami. Przez bliskich nazywany jest "bożym szaleńcem". Trzecią dekadę wypełnia swoją misję, w wyjątkowy sposób służąc nieuleczalnie chorym dzieciom i ich rodzicom. Ojciec Filip Buczyński, twórca Lubelskiego Hospicjum dla Dzieci, opowiedział nam o swoim powołaniu, pomocy innym i trwaniu z nimi w najcięższych momentach. Jest z nimi i dla nich, codziennie dogląda każdego podopiecznego. W swojej misji ma jedną dewizę. Żeby być człowiekiem i kochać po pierwsze ludzi, po drugie swoją ojczyznę, po trzecie Pana Boga. Małych pacjentów wspiera nie tylko jako zakonnik. Ojciec Filip Buczyński to doświadczony psychoterapeuta i psychoonkolog. Dla chorych dzieci potrafi przenosić góry, przyznają jego współpracownicy. Dziecko potrzebuje kamizelkę, która jest niezbędna do prawidłowego oddychania bądź utrzymania odpowiedniej postawy. Ojciec mówi: "Już piszemy podanie, dzwonimy, załatwiamy". Potrzebny jest jakiś sprzęt dla rodziców. Ojciec bierze za telefon, dzwoni. I tak od 25 lat. To wtedy w Lublinie otwarto hospicjum dla dzieci i młodzieży. Ojciec Filip wcześniej był wolontariuszem na hematologii dziecięcej. To tam urodziła się w jego głowie idea budowy hospicjum. Żeby dać tym dzieciom możliwość, aby spać w swoim łóżku, jeść to, co mama dała, kłócić się ze swoim rodzeństwem, mieć poczucie bliskości i szczęścia osób najważniejszych dla tego dziecka. I tu takie poczucie mają wszyscy, którzy znaleźli opiekę. To dziś 25 rodzin, prawie 80 osób. Hospicjum po wybuchu wojny mocno zaangażowało się też w pomoc Ukraińcom. Już 2. doby wojny czatowałem w Medyce, odbierając chyba pierwszego w Polsce podopiecznego Vadima. Ojciec Filip i jego personel jest przy pacjencie cały czas. Gdy walczy z chorobą i gdy nastaje najtrudniejszy moment - odejście z tego świata. Jest zawiadomienie, że dziecko odeszło, to ojciec zawsze jedzie z personelem na to pożegnanie do rodzin, a później prowadzi msze i też kazania ma piękne. Przystań stworzona przez ojca Filipa przynosi ukojenie, tak ważne dla jego podopiecznych. Trudno się śmiać, gdy na oczach całego świata rozgrywa się ukraiński dramat. Ale nasi sąsiedzi wiedzą, że wojennym humorem zyskają więcej niż tylko smutnymi apelami. Pogrążać medialnie Rosję pomagają m.in. Czesi i Polacy. Gdyby ktoś nie miał pomysłu na nieodległą wycieczkę, to ta strona zachęca do odwiedzin w Kralovcu. Fikcyjnym, prześmiewczym terytorium odebranym Rosji i przekazanym Czechom. Kralovec, czyli czeska nazwa Królewca, który leżał na terenie obwodu kaliningradzkiego. To satyryczna odpowiedź na rosyjskie absurdalne referenda dotyczące przyłączenia okupowanych ukraińskich terenów. Więc polski internauta zaproponował podobną abstrakcję. Czesi podłapali żart. Internet zalała fala memów o czeskim Kralovcu, prezenterzy w czeskiej telewizji pokazują pogodę na nowych ziemiach. Powstają oficjalne profile Kralovca w mediach społecznościowych, czeska poczta zaprezentowała znaczek i co chwilę pojawiają się nowe informacje o inwestycjach. Drugą młodość zyskują też czechosłowackie bajki, w których dostrzegane są zapowiedzi przyszłości. To Krecik, który ustawia słupki graniczne, a tu syn Rumcajsa Cypisek pokonuje niedźwiedzia. Jak cię złapię, to ci kości połamię! A niedźwiedź symbolizuje przecież Rosję. Nic tak nie niszczy przekazu strony przeciwnej jak wykazanie jego śmieszności. Czesi mistrzowsko to rozegrali. Czechom żartobliwie gratulują europejscy przywódcy, a na oficjalnym profilu ukraińskiego rządu satyryczną aneksję skomentowano tak. Na walce informacyjnej Ukraina się zna. Bo mimo całego wojennego dramatu to właśnie nośny ukraiński przekaz pozwala wygrywać medialną wojnę i przypomina o toczącym się dramacie. Sytuacja moralna w tej wojnie jest jasna, natomiast te informacje związane z czołgami, Nuciliśmy już piosenkę o bayraktarach, a słowa z Wyspy Węży na zawsze stały się symbolem ukraińskiego oporu. 24 mld euro - to kolejne należne Polsce fundusze, które chce zablokować KE. Pretekstem ma być rzekoma dyskryminacja środowisk LGBT. Bruksela nadal zarzuca nam też łamanie praworządności i wstrzymuje wypłatę środków z Krajowego Planu Odbudowy. Tymczasem Donald Tusk przyznaje, że pieniądze trafią do Polski dopiero po przejęciu władzy przez opozycję. KE zablokowała kolejne pieniądze dla Polski. Tym razem chodzi o 24 mld euro. Tym razem Bruksela zarzuca nam dyskryminację osób LGBT. Eurokraci w Brukseli doskonale wiedzą, że to jest nieprawda, i pod fałszywymi zarzutami te środki dla Polski są blokowane. Przypomnijmy. Słynne "strefy wolne od LGBT" to fake news wymyślony przez lewicowego aktywistę. Przykręcał on takie tabliczki w miejscowościach, które przyjęły uchwały promujące tradycyjny model rodziny. W rzeczywistości dyskryminacja w Polsce jest przestępstwem. W Polsce osoby LGBT są chronione dosyć mocno prawem, tzn. nie wolno nikogo szykanować z tego powodu, że ma inne skłonności. Wygląda na to, że jest to pretekst do kolejnego obcinania Polsce pieniędzy. KE blokuje też wypłatę należnych Polsce pieniędzy z KPO. Oficjalnie chodzi o reformę sądownictwa, której od początku sprzeciwia się opozycja. Niemożność podjęcia tych pieniędzy przez polskie samorządy jest związana z łamaniem zasady praworządności przez PiS w Polsce. Sposób funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości jest jednak wyłącznie wewnętrzną sprawą państw członkowskich Unii, w tym Polski. W Konstytucji jest napisane, że najwyższym prawem w Rzeczpospolitej jest ta właśnie Konstytucja. Jeśli ona jest, to jak może wyjść ktoś i powiedzieć, że ta Konstytucja się teraz nie liczy, my tu teraz tworzymy prawo, Komisja Europejska i tak dalej. To są sankcje przeciwko polskiemu rządowi rok przed wyborami i one są konsekwentnie stosowane. Już w 2018 roku Rafał Trzaskowski zapowiedział, że blokowanie unijnych funduszy będzie elementem politycznej gry, w którą opozycja w Polsce zaangażowała sojuszników z Brukseli i Berlina. Te pieniądze będą mrożone. W związku z tym, jak my wygramy kolejne wybory, to te pieniądze zostaną odmrożone. W czerwcu przewodnicząca KE, Niemka Ursula von der Leyen, publicznie wyraziła nadzieję, że szefem rządu w Warszawie zostanie Donald Tusk. Pamiętaj, Donaldzie, kiedy znów się spotkamy, zobaczymy ciebie, jak sam powiedziałeś, jako premiera. Dziś karty odsłonił też Donald Tusk. Przyznał, że Polska otrzyma należne pieniądze dopiero po jego ewentualnym zwycięstwie w przyszłorocznych wyborach. Co należy zrobić pana zdaniem, aby środki unijne odblokować? Ja nie znajduję innej recepty, to nie jest demagogia. Chce pan odblokować środki unijne, musimy się zdobyć na cierpliwość. To jeszcze 12 miesięcy. Przychylne opozycji media o tym polityczno-finansowym szantażu nie wspominają. Być może dlatego Donald Tusk zaatakował też dziennikarzy TVP. Szerzenie kłamstwa, nienawiści i pogardy w przestrzeni publicznej przez media publiczne moim zdaniem jest polityczną zbrodnią, ale też w sensie karnym jest to łamanie w sposób oczywisty przepisów, począwszy od zasad konstytucyjnych. Takie bliższe Rosji niż demokratycznej Polsce standardy Donald Tusk stosował już w czasie swoich rządów. W 2014 roku funkcjonariusze podległej mu ABW weszli do redakcji tygodnika Wprost, aby siłą odebrać kompromitujące jego gabinet materiały. Teraz zbliżająca się wielkimi krokami zima i pytania o węgiel. Czy każdy będzie miał zapewniony? To pytanie także, a może przede wszystkim do samorządów. Szczególnie tych, które sytuację próbują wykorzystywać politycznie. I pomagać nie zamierzają. Na tle tych samorządowców, którzy mówią: "Taka jest nasza rola, żeby pomóc mieszkańcom", wypadają wyjątkowo blado. Samorządowcy i jednocześnie twarze Koalicji Obywatelskiej - w proteście. Ten rząd nie radzi sobie z dzisiejszą sytuacją. Tyle tylko, że z tego wiecu węgla w ich gminach nie przybędzie. W tej sytuacji, tak dramatycznej dla Polaków, część samorządowców mówi, że oni sobie węglem rączek nie ubrudzą. Niezwykle egoistyczne podejście. A co się za tym kryje? Wyłącznie polityczna kalkulacja. Prosta polityka. Im więcej nerwów zimą, tym większa szansa na sondażowy spadek dla rządzących. Gdzie w tej kalkulacji jest miejsce dla mieszkańców, czyli tych, którzy samorządowców utrzymują? To jest rodzaj jakiejś rebelii, próba stworzenia kolejnego ciemajdanu, tylko problemem jest to, że tutaj zakładnikami są mieszkańcy głównie wielkich miast. Nie wszędzie tak jest. Nie wszędzie mieszkańcy straszeni są zimnymi kaloryferami. Boleśnie przekonał się o tym ostatnio prezydent Sopotu - Jacek Karnowski. Też protestujący. Któremu w telewizyjnym programie rzeczywistość w prostych słowach wytłumaczył prezydent Otwocka. Zorganizował węgiel nie tylko dla swoich mieszkańców. Także dla tych z ościennych, mniejszych miejscowości. Węgiel został dostarczony z Gdańska. To ponad 360 km od Otwocka. Sopot, gdzie rządzi Jacek Karnowski, graniczy z Gdańskiem. Nie róbmy z tego prostego zadania problemów, jakby to było zadanie z fizyki kwantowej do rozwiązania, bo to jest zorganizowanie kilku transportów i placu do dystrybucji plus uruchomienie kasy fiskalnej. Na poparcie swoich słów prezydent Otwocka, który nie robi polityki kosztem mieszkańców, pokazuje pełny skład węgla w swoim mieście. W tej chwili mamy 200 ton na składzie, już ponad 60 ton zostało zakupionych przez mieszkańców. Kupiła już Danuta Szczęsna. Bez problemów - mówi. Zadzwoniła, umówiła się, pojechała, zapłaciła i ma. Bardzo się cieszę, że się postarali. Słyszę, że samorządy się wymigują. To bardzo źle, bo ludziom to naprawdę pomoże. Ja chciałbym przypomnieć samorządowcom, którzy demonstrują opozycyjny stosunek do rządu, że żyją z pieniędzy podatników, tych, którzy mieszkają na terenie ich gminy. I to o ich głosy będą zabiegać w kampanii. Brak zaradności raczej nie jest cnotą. Tym bardziej gdy na innych, prywatnych płaszczyznach tej zaradności nie brakuje. Wręcz przeciwnie. Prezydent Wrocławia Jacek Sutryk kupił dom za bagatela ponad 1,5 mln zł. Od biznesmena, którego zarządzane przez Sutryka miasto hojnie dotuje. Tylko w 2018 roku kwotą 15 mln zł. Jacek Sutryk też protestował wraz z kolegami po partyjnych barwach. Choć nie należy do partii, w wyborach stratował z rekomendacji Koalicji Obywatelskiej. Co to był za mecz! Nasze siatkarki po thrillerze pokonały Kanadę i są o krok od ćwierćfinału mistrzostw świata. Do awansu Polki potrzebują dziś zwycięstwa z Niemkami. Transmisja tego spotkania w TVP Sport. Ten mecz przejdzie do historii polskiej siatkówki. Wystawia Stenzel, Stysiak! Po bloku! Pokazuje sędzia, że koniec! Po ponad 2 godzinach morderczej walki Polki lepsze od Kanadyjek. To nie było nasze najlepsze spotkanie, ale pokazałyśmy, że w tym trudnych momentach potrafimy być drużyną, potrafimy być razem. I były. A przecież na początku nic nie wskazywało, że będą problemy. Pierwsza partia wygrana do 18. Teraz już z górki? Nie tym razem. Kolejne dwie wygrały Kanadyjki, a ćwierćfinał zaczął biało-czerwonym mocno się oddalać. Czwarty set to wojna nerwów, wygrana na szczęście przez Polki i mieliśmy tie-break. Zaczęliśmy ten set blokiem. Rzadko się zdarza, żeby w tak krótkim secie, jakim jest tie-break, dziewczyny 6 razy zdobyły punkt przez blok. Więc tutaj naprawdę przeciwnikowi odechciewa się grać. Po 4 setach cios za cios, w piątym 15:5. 3:2. Kanada pokonana, najlepsza ósemka mundialu na wyciągnięcie ręki. Ważne, że wynik wygrany, że udało nam się potem wrócić i zagrać fajną siatkówkę. Wygrana z Niemkami da naszym siatkarkom awans bez oglądania się na wyniki innych meczów. Wyjdziemy po zwycięstwo. Nie chcemy się oglądać na nikogo, na inne wyniki na pewno też, nie liczymy na nikogo. Chcemy to wygrać i to będzie nasza zasługa. Początek meczu Polska - Niemcy o 20:30. Przedmeczowe studio trwa już w TVP Sport. I etap 16. Międzynarodowego Konkursu Skrzypcowego im. Henryka Wieniawskiego rozpoczęty. Rywalizuje w nim 31 uczestników z 12 krajów. Wśród nich 7 z Polski. I etap konkursu to przesłuchania uczestników grających solo oraz z fortepianem. Do II etapu konkursu przejdzie 15 uczestników, a do samego finału dostanie się 6. Konkurs finansowany jest m.in. przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Rywalizację skrzypków mogą Państwo śledzić na antenach TVP Kultura. Bezchmurne niebo i temperatura sięgająca prawie 20 stopni - to prawdopodobnie ostatni tak ciepły weekend w tym roku. Ta najpiękniejsza, niepowtarzalna złota polska jesień trwa w najlepsze. Korzystajmy z niej, bo meteorolodzy spodziewają się w listopadzie dużych opadów deszczu, burz i silnych wiatrów i pierwszego śniegu. Często na nią narzekamy, ale dzisiaj pokazała się z najlepszej strony. Jesień - w najlepszym możliwym wydaniu. Złota polska jesień - jak widać na załączonym obrazku. Piękna pogoda, słonecznie, ciepło, rodzinnie. Trochę pojedliśmy w pobliskiej knajpeczce słodkich rzeczy. Eksperci od pogody nie są zaskoczeni. Gadają ludzie, że jak wrzesień jest taki byle jaki, to zaś październik lubi być piękny. A pomysłów na spędzenie tak słonecznego weekendu nie brakuje. Najlepiej zabrać całą rodzinkę i gdzieś w naturze go spędzić. Niektórzy - to nie żart - zdecydowali się nawet na kąpiel w jeziorze. Otwartym pozostaje pytanie: czy to jeszcze plażowanie czy już morsowanie? Ja mam taki system, że dla mnie jest kąpiel od marca do listopada, czyli 9 miesięcy, bo zostaje grudzień, styczeń, luty. Z rzeczy mniej ekstremalnych pozostaje na przykład tradycyjny spacer. Dzisiaj mam 8 km już za sobą. Bo jesień taka jak dziś naprawdę da się lubić. Nawet taki szum liści pod stopami. To jest bardzo przyjemne i okazja, żeby po prostu wyjść z domu, kiedy nie pada. Jesień jest bardziej kolorowa niż jakakolwiek inna pora roku. Przede wszystkim kolory. Kolory jesieni - czerwone, żółte. Tutaj córka zebrała liście. Czerwone liście, żółte i pomarańczowe. Wiele wskazuje na to, że to ostatni tak ciepły weekend w tym roku, termometry pokazywały dziś prawie 20 kresek. Wykorzystajmy go więc mądrze i pamiętajmy, że złota polska jesień jest po prostu niepowtarzalna. Na świecie nie wszędzie jest taka jesień i nie ma takich kolorów. A u nas są chyba najładniejsze. Nie "chyba". Na pewno są.