Niedziela, 8 grudnia. W programie między innymi: Upadł reżim Baszara al-Asada w Syrii. Ludzie świętują, ale przyszłość jest niepewna. Prekampania prezydencka ruszyła pełną parą. Kandydaci już walczą o głosy. Monika Sawka, dobry wieczór. Zaczynamy 19:30. W Syrii upada reżim Baszara al-Asada. Syryjscy rebelianci ogłosili w telewizyjnym oświadczeniu wyzwolenie Damaszku. Splądrowali należące do prezydenta pałace. W stolicy słyszane były eksplozje. Rosja przyznaje, że syryjski dyktator opuścił kraj, i wzywa do poszanowania rezolucji ONZ. Izrael przekonuje, że rewolucja w Syrii nie byłaby możliwa, gdyby nie jego ataki na Iran i Hezbollah. Radość w Damaszku. Na ulicach tłumy. Tak jak w innych syryjskich miastach, gdzie niszczone są pomniki Baszara Al-Asada. Reżim nas krzywdził, ale teraz jesteśmy wolni, bez strachu i ucisku. Rebelianci do syryjskiej stolicy weszli w nocy. Oporu ze strony armii nie było. O przejęciu miasta poinformowali w rządowej telewizji. Damaszek został wyzwolony, a reżim tyrana Baszara al-Asada obalony. Jego więźniowie zostali uwolnieni. W sieci pojawiły się nagrania pokazujące bojowników wkraczających do opustoszałego pałacu prezydenckiego. Rządowi pracownicy uciekli, tak jak i sam dyktator, którego losy pozostają nieznane. Jak wynika z danych serwisu Flight Radar, samolot linii Syrian Airlines wyleciał ze stolicy w tym samy czasie, gdy wkraczali do niej rebelianci. Początkowo maszyna kierowała się w stronę wybrzeża, później zawróciła i zniknęła z radarów. Nie wiadomo, czy Asad był na pokładzie. Zdaniem syryjskiego premiera kontakt z nim urwał się wczoraj wieczorem. On sam zadeklarował gotowość do współpracy z każdym nowym przywódcą i wezwał do przeprowadzenia wyborów. Wierzę w Syrię dla wszystkich ludzi i w to, że może być normalnym krajem, który zbuduje dobre relacje z sąsiadami i światem. A ten obserwuje upadek trwających od 24 lat rządów Asada. Polska ambasada w Syrii zaapelowała o ewakuację. Nie ma żadnej informacji, aby obywatele polscy ponieśli jakikolwiek uszczerbek na zdrowiu w wyniku trwających obecnie walk. Upadek reżimu komentują światowi przywódcy, między innymi prezydent Francji, premier Izraela i szefowa unijnej dyplomacji. Komunikat popłynął też z Białego Domu. Stacjonuje tam około 900 amerykańskich żołnierzy. Waszyngton już zapowiedział, że ich nie wycofa. Będziemy również nadal utrzymywać naszą obecność. Rosyjskie siły, jak donosi ukraiński wywiad, same uciekają z Syrii. Dyktator na pomoc swoich sojuszników z Moskwy i Teheranu nie mógł liczyć, bo Iran skupia się na konflikcie z Izraelem, a Rosja na wojnie w Ukrainie. A to umożliwiło rebeliantom przeprowadzenie błyskawicznej ofensywy. Do Damaszku dotarli w niecały tydzień, po drodze zajmując inne miasta. Ich główną siłą jest grupa Hajat Tahrir asz-Szam, niegdyś powiązana z Al-Kaidą. Slogany międzynarodowego dżihadu zamieniła na wyzwolenie państwowe. Amerykanie wciąż jednak uznają ją za organizację terrorystyczną. Rafał Trzaskowski w Żernicy na Śląsku wiesza swój pierwszy baner. Szefowa jego sztabu przekonuje, że to nie jest plakat wyborczy. Ale według opozycji to nadużywanie przepisów, bo kampania oficjalnie się nie zaczęła. Karol Nawrocki popierany przez PiS biega po Ogrodzie Saskim w Lublinie i przekonuje, że chce się wsłuchać w głos różnych środowisk. Rządzący mówią o pokazówkach i robieniu polityki dla poklasku. Na konwencji w Gliwicach zapowiadał objazd po małych miejscowościach. I to właśnie w jednej z nich, Żernicy na Śląsku, Rafał Trzaskowski zawiesił swój pierwszy baner. Jedną z najważniejszych rzeczy dla mnie jest wyrównywanie wszystkich różnic i prawdziwie równa Polska. Mówiłem o raporcie, który obejmował 139 miast, w których PiS nie zrobił kompletnie nic i które tracą swoje funkcje społeczno-gospodarcze. Pokazany w sieci przez Rafała Trzaskowskiego druk plakatów wzbudził jednak pytania. To nie są plakaty komitetu wyborczego - odpowiada Platforma. Ze środków oczywiście PO. My jako partia przez cały czas prowadzimy działalność. Jesteśmy w tej sprawie wyjątkowo transparentni, nie tak jak PiS, który drukował plakaty w garażu. Karol Nawrocki był dziś w Lublinie, gdzie doskonalił jazdę w jednym z ośrodków. Możecie państwo skorzystać ze społecznej oferty nabierania nowych technik i umiejętności jazdy. Rano z kolei biegał z grupą mieszkańców w jednym z lubelskich parków. Po to, aby promować zdrowy tryb życia. Nie będę dziś zbyt wiele mówił. Chciałem podziękować tym, którzy przyszli dziś pobiegać. Akcja "Dobry ruch z Karolem" nabiera głębokiego rozpędu. Że biega? Bardzo dobrze, że biega. Ja też biegam, ale bez kamer. Wyborczy maraton ruszył na dobre. Na wczorajszej konwencji Rafał Trzaskowski nakreślił główne osi kampanii. Gospodarka, bezpieczeństwo, równość. Jego słowa na świeżo założonym koncie na platformie X recenzował prezes PiS. Sam Rafał Trzaskowski nie odnosił się wprost do Karola Nawrockiego. Mówił o nim za to premier. Fotografuje się z gangsterami. Donald Tusk przytoczył też swoją rozmowę z ludźmi. Czy zostawilibyście pod opieką swoje dzieci lub wnuki Rafałowi Trzaskowskiemu? No oczywiście, jasne. A panu Nawrockiemu? Popatrzyła na mnie jedna z osób. Panie, ja bym chomika nie zostawiła. Karol Nawrocki w odpowiedzi opublikował zdjęcie z chomikiem, pisząc, że ten może czuć się bezpiecznie. Dobry to był dzień. Kończę go w towarzystwie chomika, który może czuć się u mnie bezpiecznie. W konkurentów na swojej konwencji uderzył Szymon Hołownia. Czas na prezydenta Polski, a nie pół Polski. To powinno być takie współzawodnictwo bardzo pozytywne. Natomiast ja bym chciał być prezydentem wszystkich Polek i Polaków. Ostrzejsza była wymiana zdań Tusk - Hołownia. Wróg jest gdzie indziej. My mamy dzisiaj wiele rzeczy do zrealizowania, wielu polityków PiS do rozliczenia. Stawka tych wyborów dla wszystkich jest wysoka. Dla PiS to być albo nie być. Mateusz Morawiecki mówi o połączeniu wartości z nowoczesnością. Prawica będzie szybowała na tych dwóch skrzydłach jednocześnie albo zostaniemy wciśnięci w kąt, nie będzie nas wcale. Dla rządzących to walka o wszystko. Rafał Trzaskowski jest wielką zmianą, na którą czekamy. Jest gwarancją, że te zmiany, o których mówiliśmy w kampanii parlamentarnej, będą mogły być realizowane. W przyszłym tygodniu Rafał Trzaskowski ruszy na Podkarpacie. Zaczynamy też konstruowanie programu przez te rozmowy z Polkami i Polakami. Po 15 stycznia będzie taki realny program wyborczy. Być może będzie przedstawiony w lutym, ale trwają nad nim prace w terenie. Raz w miesiącu uruchomimy "Belweder na kółkach". Lewica odsłoni wyborcze karty za tydzień. Uściski dłoni i rozmowy z wyborcami to jedno. Kampania toczy się także w Internecie. Jarosław Kaczyński ku zaskoczeniu rozpoczął karierę w mediach społecznościowych. I to nie jedyna ostatnia zmiana u prezesa PiS. Niedawno wygłosił deklarację związaną z tematem aborcji i potrzebnym według niego kompromisem. Według rządzących wszystko to wygląda fałszywie i smutno. Wizerunkową zmianę w PiS widać gołym okiem. To dzisiejszy Kongres Młodych w Lublinie. Nie jesteśmy grupą rekonstrukcyjną. To sportowa aktywność kandydata na prezydenta, a to zdjęcie kota, tego kota, zamieszczone wraz z życzeniami dobrej niedzieli, na utworzonym wczoraj na platformie X koncie Jarosława Kaczyńskiego. Już zaobserwowałem, czytam sobie. Wpisy są bardzo ciekawe. Takie komentowanie na bieżąco spraw politycznych. Druga strona ma jednak wątpliwości, czy komentuje prezes, czy może ktoś inny. To zdjęcie to nie jedyny powód podejrzeń. Bądźmy poważni. Facet, który nie ma konta bankowego, który nie ma smartfona, ma konto na TT, napisał wczoraj dziesiątki tweetów. To znaczy napisano za niego dziesiątki tweetów. Nawrocki udaje Rocky'ego Balboe, Morawiecki jeździ po spotkaniach i oni myślą, że ludzie zapomnieli tego, co było przez osiem lat? Pytani o to politycy PiS, zaprzeczają, by w partii doszło do przedwyborczej zmiany wizerunku. My przez cały czas jesteśmy tacy sami. Jeżeli ktoś interesuje się Prawem i Sprawiedliwością, interesuje się polityką, to ten przekaz zawsze jest spójny. Rządzący pytają, jak zatem określić słowa Jarosława Kaczyńskiego o aborcji, które padły kilka dni temu. Diabeł ubrał się w ornat i ogonem na mszę dzwoni. To wygląda fałszywie i bardzo smutno. Ocenia Koalicja i przypomina, że gdy PiS zdobyło władzę, Jarosław Kaczyński zapowiedział to: Będziemy dążyli do tego, W efekcie do Trybunału Konstytucyjnego wpłynął wniosek podpisany przez posłów PiS i Konfederacji. Wyrok zapadł w 2020 roku... Jest niezgodny z konstytucją. ...i skreślił z listy przesłanek do legalnej aborcji ciężkie i nieodwracalne uszkodzenie płodu. To było powodem czarnych protestów, ale także dramatów kobiet. Wyrok Trybunału konstytucyjnego Julii Przyłębskiej na polityczne zlecenie kosztował wiele kobiet życie. To były matki, to były siostry, córki i nikt i nic im życia nie wróci. Teraz, pół roku przed wyborami prezydenckimi, prezes PiS w wywiadzie zapewnia, że zdaje sobie sprawę, że państwo nie powinno zbyt głęboko ingerować w ludzką prywatność. Ale dopytywany, unika podawania szczegółów. Wolałbym na ten temat nie rozmawiać, bo to jest bardzo skomplikowana materia. Jestem zwolennikiem obrony życia, ale takiej, która jest realna. Jarosław Kaczyński tak sobie pewnie myśli, że żeby zdobyć władzę, musi udawać niewiniątko, ubrać się w skórę baranka i owieczkę, a potem, jak dostanie władzę, to robi to, co robi. Tak już było. W 2015 roku podczas kampanii prezydenckiej, a później parlamentarnej prezes PiS postawił na nowe wówczas twarze i złagodzenie narracji. Teraz według Koalicji jest podobnie. Kaczyński próbuje odwracać kota ogonem na wybory prezydenckie. Pytanie, czy ta historia zdarzy się dwa razy. To będzie długa kampania, do której partie przygotowują się miesiącami. Za każdym kandydatem stoi jego sztab, odpowiedzialny za plany i organizację. Za to, żeby wszystko było dopięte na ostatni guzik, a detale dopracowane - odpowiadają ludzie. Zawsze najbliżej swojego kandydata. Planujemy strategie, planujemy kolejne spotkania prezydenta, rozmawiamy o tym, jak kampanię prowadzić. Dorota Łoboda jest jedną z tych osób, które wczoraj odpowiadały za organizacje konwencji Rafała Trzaskowskiego w Gliwicach. Wśród najbliższych współpracowników - co widać na tym zdjęciu - są Kamila Gasiuk-Pihowicz, Barbara Nowacka, Monika Rosa czy Cezary Tomczyk, który kierował poprzednią kampanią prezydencką Rafała Trzaskowskiego. Osoby, które znają prezydenta, które wiedzą, jak z nim pracować, i którym prezydent Trzaskowski ufa. Wczoraj do sztabu dołączył także syn Radosława Sikorskiego. Pokaż się, Aleksander. Drużyna Rafała - bo tak wolą o sobie mówić - lubi działać w cieniu. Szefową - przypomnijmy - została Wioletta Paprocka-Ślusarska, która kierowała zwycięską dla Koalicji Obywatelskiej kampanią parlamentarną. Kampanią Karola Nawrockiego kieruje ten szczeciński poseł PiS Paweł Szefernaker. Dla rządzących to ewidentne zaprzeczenie narracji o kandydacie niezależnym. Jarosław Kaczyński wystawił Nawrockiego, a kampanię Nawrockiemu poprowadzi człowiek Joachima Brudzińskiego. Więc bardziej po pisowsku się nie da. Politycy PiS - ci, którzy w sztabie są - wciąż przekonują o niezależności. Sztab doktora Karola Nawrockiego to sztab kilkunastu doświadczonych ludzi, sztabowców. W tym kontrowersyjny Przemysław Czarnek, który przez wielu był typowany na kandydata PiS w wyborach prezydenckich. W sztabie Nawrockiego są także politycy do niedawna Suwerennej Polski. W tym odpowiedzialny za kampanię w internecie Patryk Jaki czy Sebastian Kaleta, który ma śledzić i reagować na działania kontrkandydatów - głównie Rafała Trzaskowskiego. Wszystko to nadzorują Jacek Kurski i Adam Bielan. My staramy się, biorąc pod uwagę nasze ograniczenia finansowe w wyniku politycznej decyzji PKW, postawić na dużą interaktywność i kontakt Nawrockiego z ludźmi. Szefem sztabu Sławomira Mentzena został jego bliski współpracownik Bartosz Bocheńczak. Nie ma żadnych nietypowych nazwisk. To są te same nazwiska, które prowadziły kampanię naszą do Parlamentu Europejskiego, wcześniej w wyborach samorządowych. Kampanią Szymona Hołowni pokieruje najpewniej Agnieszka Buczyńska, choć tu decyzji oficjalniej wciąż nie ma. Podobnie jak w Lewicy, która swojego kandydata ogłosić ma 15 grudnia. Według nieoficjalnych informacji największe szanse ma Magdalena Biejat. Przed każdym sztabem gorące miesiące. Oglądają państwo 19.30, już za chwilę - Donald Trump grozi wyjściem z NATO, a później jeszcze... Darczyńcy pilnie poszukiwani. Dla mamy, żeby miała co lepszego zjeść. Nie wyobrażam, że powiemy komuś - nie, dla ciebie zabrakło. Magiczny krok Ireny Santor. Trzeba chcieć być, żyć. Dla Ireny Santor się nie pisze, tylko się już ma coś w głowie. Donald Trump krytykuje Europę i grozi wyjściem z NATO. Prezydent elekt udzielił wywiadu NBC. Powiedział też, że Ukraina może spodziewać się mniejszego wsparcia i że "aktywnie" stara się doprowadzić do końca wojny. Przenosimy się za ocean, gdzie jest Marcin Antosiewicz. Trump stawia warunek Europie. Jaki? Pieniądze. Więcej pieniędzy na obronność. Trump groził krajom, które nie płacą na obronność, że nie będzie ich bronił. Teraz grozi wyjściem z NATO. Zmienia się sytuacja. Po pierwsze oni wykorzystują nas w handlu, traktują nas okropnie. Nie biorą naszych samochodów, nie biorą naszych produktów spożywczych, nie biorą niczego. A na dodatek my ich bronimy. Wysyłamy tysiące bilionów dolarów. Powiedziałem krajom członkowskim NATO już wcześniej: nie będziemy was bronić, jeśli nie będziecie płacić. I oni zaczęli płacić. Jeśli Europejczycy będą płacić swoje rachunki i kupować nasze produkty, to zostaniemy w NATO. A jeśli tego nie zrobią, to czy rozważy pan wyjście z NATO? Absolutnie. Wszystko wskazuje na to, że ta wypowiedź była przygotowana. Kilka minut później rozesłano informację z cytatem o NATO. To taktyczna groźba. To nadal nieprawdopodobne. Ale może to osłabić NATO od środka. Może zredukować liczbę żołnierzy w Europie. USA chronią produkty przed importem z Europy. To np. embardo na polską wołowinę, jabłka czy gruszki. Do niespodziewanego spotkania prezydenta elekta Stanów Zjednoczonych z Wołodymirem Zełenskim doszło w Paryżu. Było konstruktywnie i w dobrej atmosferze. Tak rozmowę ocenił prezydent Ukrainy. Donald Trump przyjechał na otwarcie odnowionej katedry Notre Dame. Oprócz niego kilkudziesięciu światowych liderów. Po raz pierwszy od tragicznego pożaru w budynku zabrzmiały XVIII-wieczne świeżo odrestaurowane organy. Niespodziewane i krótkie, ale dobre i owocne, przynajmniej według prezydenta Ukrainy. Takie było pierwsze od listopadowych wyborów w Stanach Zjednoczonych spotkanie Wołodymira Zełenskiego i Donalda Trumpa. Ważne, że rozmawiamy konstruktywnie i w dobrej atmosferze i że rozmawiamy o Ukrainie, tylko o Ukrainie i o tym, jak wspierać Ukraińców. Wszyscy chcemy pokoju. Pokój Donald Trump obiecywał już wielokrotnie, ale nie mówił, jak zamierza go wynegocjować. To zorganizowane na ostatnią chwilę spotkanie w Paryżu miało być pierwszym punktem planu prezydenta elekta dla Ukrainy. Donald Trump, dla którego była to pierwsza podróż zagraniczna od wyborów, w Paryżu wymienił uściski dłoni z wieloma ważnymi tego świata. Bo na uroczyste otwarcie katedry Notre Dame przyjechało kilkudziesięciu światowych liderów. Wszystkim za wsparcie podziękował prezydent Republiki. Ta katedra jest szczęśliwą metaforą tego, czym jest naród i jaki powinien być świat: braterstwem ludzi zdeterminowanych. Podczas sobotniego ceremonialnego wybudzania katedry po raz pierwszy od pożaru ku radości gości zabrzmiały w niej 13-metrowe XVIII wieczne świeżo odrestaurowane organy. A w niedzielę podczas pierwszej tu mszy świętej do środka wróciły relikwie świętych. Centralnym punktem nabożeństwa była pięcioetapowa konsekracja ołtarza. Niezależnie od tego, czy jesteście obecni w tej katedrze, czy przed ekranami gdziekolwiek na świecie, być może w tym deszczu, pozdrawiam was ze wzruszeniem. Dotychczas wnętrze katedry mogli podziwiać jedynie zaproszeni goście. Na rozstawionych dookoła katedry telebimach uroczystość w deszczu oglądały jednak tysiące turystów, niecierpliwych, by wejść do środka. Na razie będziemy oglądać tę mszę z daleka, ale sercem będziemy w samym środku. Od Notre Dame bije dobra energia. W katedrze trwa właśnie druga dzisiaj, ale pierwsza otwarta dla paryżan msza święta. W środku znalazło się 2500 szczęśliwców, ale chętnych było kilkakrotnie więcej. Na razie wolnych miejsc na wejście do środka brak, ale kolejne powinny pojawić się w internecie 13 grudnia. To był jeden z największych pożarów ostatnich lat w Warszawie. Obok spalonej w maju hali przy Marywilskiej jest teraz miasteczko kontenerowe. Handel wrócił. A wraz z nim nadzieja na odzyskanie chociaż części tego, co strawił ogień. Nigdy wcześniej w Polsce nie robiono oględzin na taką skalę. Trzeba było dokładnie przeczesać obszar 6 hektarów. Mesi Nguyen przyjechał do Polski dziesięć lat temu z Wietnamu. Prowadzi zakład fryzjerski przy Marywilskiej w Warszawie. Korzystając z jego usług, pytamy, jak idzie interes. Temperatura nie rozpieszcza klientów krążących między pawilonami w tymczasowym miasteczku handlowym, które powstało w sąsiedztwie dawnej hali targowej. Jesteśmy pierwszy raz od pożaru. Trochę smutny widok. Teraz trzeba chodzić po dworze, czy deszcz pada, czy zimno. Natomiast w środku zawsze lepiej. Tam, czyli w miejscu, które doszczętnie spłonęło w maju tego roku. Pożar strawił kilkaset stoisk handlowych, także to należące do Ewy Kubat, która musiała zaczynać wszystko od zera. Mamy długi u producentów, spłacamy to wszystko i czekamy, aż się odbuduje nowy obiekt. To jest od 9 do 12 miesięcy od wbicia łopaty do otwarcia obiektu. Natomiast kiedy wbijemy łopatę, zależy od całego procesu administracyjnego, formalno-prawnego i tutaj trudno ocenić. Dopiero kilka dni temu służby zakończyły oględziny pogorzeliska. W pracach uczestniczyło ponad stu policjantów i pięćdziesięciu prokuratorów. Ze strawionej przez płomienie hali odzyskano bankomaty sejfy i kasetki. Znalezione w nich pieniądze, biżuterię oraz złoto przekazywane są sukcesywnie prawowitym właścicielom. Powstałe we wrześniu tymczasowe miasteczko handlowe liczy ponad 400 sklepów. Jeden z nich prowadzi Olga Umarowa z Uzbekistanu. Ludzie wracają, kupują chętnie, jest ok. Radzimy sobie, a klienci są zadowoleni. Miękka wołowina? Doskonała. Hoang Bui Ngoc swój biznes z gastronomią zaczynał na Stadionie Dziesięciolecia. Potem była Wólka Kosowska i w 2012 roku trafił na Marywilską. Hoang miał dwa bary z wietnamską kuchnią, interes się rozwijał aż do pożaru w maju. Stracił pan wszystko? W jedną noc. Ale teraz jest w porządku. Mam dużo stałych klientów. Wszystko będzie w porządku. Ta akcja nie tylko z nazwy jest szlachetna. I każdy może wziąć w niej udział. Weekend cudów już za tydzień. To ostatni dzwonek, by wybrać rodzinę, której chcemy kupić na święta rzeczy często niedrogie, a bardzo potrzebne i dające wiele radości. Na darczyńców czeka jeszcze niemal 2500 rodzin. Nie mają bieżącej wody, ściany są popękane, a dziurawy dach pokrywa eternit. Pani Maria mieszka w prawie stuletnim domu razem ze swoją córką. Po opłaceniu rachunków zostaje im 30 złotych na osobę. Marzenia są skromne. Dla mamy, żeby miała co lepszego zjeść, póki ma jeszcze apetyt, ogólnie, żeby zwierzątka też miały, bo mamy trzy koty i pieska. Do trudnej sytuacji doprowadził pożar stodoły, w której kobiety gromadziły zapasy, narzędzia oraz rzeczy kupione na poczet remontu. Wszystko przepadło. Mimo wszystko staram się patrzeć optymistycznie na świat, bo załamać się jest łatwo, ale później, żeby wyjść na prostą, to jest bardzo ciężko. Pani Maria prawie nie słyszy, potrzebuje nowego aparatu. Czy się cieszysz, że dostaniesz prezent? Tak. Zadowolona jestem. Zostało 5 dni do weekendu nazywanego weekendem cudów, kiedy paczki trafiają do potrzebujących, ale tak źle jeszcze nie było. Na darczyńców wciąż czeka niemal 2,5 tysiąca rodzin. Ja sobie nie wyobrażam, że w piątek przed weekendem, który się nazywa weekendem cudów, powiemy komuś: nie, dla ciebie zabrakło, nie dostaniesz paczki, dlatego że nie znalazł się nikt chętny, kto by ciebie wybrał. Pomóc może każdy. Czas jest do 13 grudnia. Wystarczy skrzyknąć się z rodziną, przyjaciółmi czy znajomymi. Listę rodzin i potrzebnych rzeczy znajdziemy na stronie internetowej. Gdy paczka będzie gotowa, możemy dostarczyć ją do magazynu. Resztą zajmą się wolontariusze. Wśród nich Julia, która w Szlachetną Paczkę włącza się od lat. Nie potrafię przestać, bo jak czytam o tych ludziach, jak widzę ich twarze, to wiem, że za rok chce kolejny raz spróbować i kolejny raz chcę pomóc. Do akcji co roku dołączają sportowcy, ludzie gór i osobowości medialne. Ważne jest pomaganie i bycie wrażliwym na drugą osobę. Pomocy potrzebuje też pani Iwona, samodzielnie wychowująca syna. Prosi o pralkę, bo ta, którą ma, się zepsuła. Sama, choć jest w trudnej sytuacji, pomaga sąsiadom. Pomagam starszym ludziom, zrobić zakupy, okna myję przed świętami, odkurzam, pomimo że mam tętniaka mózgu, to, co mogę, to robię. Jeden z tętniaków kilka lat temu pękł. No i żyję. Jestem, latam, pomagam. Taki mam charakter. Nikt chyba tego nie zmieni. Dopóki nie umrę. Słynie z wyjątkowo czystego głosu, ikonicznych utworów oraz pogody ducha. Jutro 90 lat kończy Irena Santor. Dziś telewizyjna premiera filmu dokumentalnego "Magiczny pierwszy krok", podsumowującego życie legendarnej wokalistki. Jej kariera to pasmo sukcesów, licznych nagród i niezapomnianych występów, które na trwałe zapisały się w historii polskiej kultury. To z nią od lat tańczymy walca Embarras czy tęsknimy za dzikimi plażami. Trudno uwierzyć, że Irena Santor jutro będzie obchodzić 90. urodziny. Trzeba chcieć być. Żyć. Trzeba chcieć żyć. Ja rozumiem, że to się nie zawsze udaje. Ale mnie się udało, jestem za to wdzięczna losowi. I o tym losie pierwszej damy polskiej estrady opowiada film Agnieszki Goli "Irena Santor. Magiczny jeden krok", którego koproducentem jest Telewizja Polska. To właśnie w TVP film będzie pokazywany, bo to jest dom pani Ireny Santor. Jest to miejsce, gdzie jest największa kopalnia archiwów, to miejsce, które pokazywało jej największe koncerty. Nie wyobrażałam sobie, aby ten film mógł być emitowany w innej stacji niż TVP. Film dokumentalny jest muzyczno-biograficzną wędrówką przez barwne i niezwykle bogate życie Ireny Santor, ale pokazaną z bliska i od kulis. To podróż przez sentymentalne i najważniejsze punkty na mapie nie tylko kariery, ale osobowości artystki. 73 lata temu zrobiłam tu mój pierwszy krok do mojego świata muzycznego. Moje Mazowsze. To również kopalnia anegdot i wspomnień, historii, które mogli znać tylko przyjaciele artystki. To przybliżenie jej codzienności. Tego, jak marzy, jak kocha, jak patrzy na świat i jak pracuje. Dla Ireny Santor się nie pisze, tylko dla Ireny Santor się już ma coś w głowie czy w sercu. Bo to nigdy nie jest forma zamówienia. Irena Santor każdego dnia udowadnia, że artystką się jest, a nie bywa. Niedługo możemy spodziewać się jej nowego utworu przy współpracy z Włodzimierzem Korczem. Siła perswazji pana Korcza, nie ma gadania. Nie popuszczę. Więc o czym ja mam powiedzieć? O tym, że jeszcze nagrasz piosenkę, która zadziwi świat. Oby, oby. Ale zanim premiera piosenki, to przed nami premiera filmu "Irena Santor. Magiczny jeden krok", który już dziś o 21.15 w telewizyjnej Jedynce. W 19:30 to już wszystko. Dziękuję za wspólnie spędzony weekend. Spokojnego wieczoru. W TVP INFO za chwilę Rozmowy Niesymetryczne, gościem Doroty Wysockiej-Schnepf będzie prokurator Katarzyna Kwiatkowska.