19.30. piątek, 9 lutego. Zbigniew Łuczyński, zapraszam. A dziś wśród wiadomości dnia... Nam nikt nie musi mówić z Brukseli, żaden komisarz, jak mamy prowadzić nasze uprawy. Oligarchowie ukraińscy chcą nas tu pomału powykańczać. Rolnicze blokady. To wy odpowiadacie za tę całą sytuację w polskim rolnictwie. Polskie rolnictwo jest zabijane, a pomocy od polskiego rządu nie ma. Zapowiedzi podwyżek są co chwilę i co chwilę są zastraszające. Energetyczna ruletka. Zakładamy, że ostatecznie wzrost cen prądu będzie oscylował gdzieś w granicach 20-30 %. Ustawiono już wały ochronne wysokie na około od 6-8 metrów. Rzeka lawy. Mają chronić przed napływem lawy. Jesteśmy przerażeni. Trwa ogólnopolski protest rolników. W ponad 260 miejscach w całej Polsce rolnicy wyjechali na drogi, blokowane są także przejścia graniczne między Polską i Ukrainą. Rolnicy sprzeciwiają się wprowadzeniu europejskiego Zielonego Ładu, a także napływowi towarów z Ukrainy, mówią też o dotkliwym spadku opłacalności produkcji. To strajk generalny. Bez nas będziecie chodzić głodni, nadzy i trzeźwi. Pyrzyce, Medyka, Kostomłoty, Kryspinów - to tylko kilka z 250 miejscowości, w których protestowali rolnicy. Postulat numer 1: stanowcze "nie" dla europejskiego Zielonego Ładu. Zielony Ład. Tam są bardzo duże obostrzenia w pestycydach, fungicydach, herbicydach - nie możemy się na to zgodzić. Postulat numer 2: walka z niekontrolowanym importem produktów rolnych z Ukrainy. Obawiamy się, że tutaj mają wpływ oligarchowie ukraińscy i chcą nas tu wszystkich powykańczać - polskiego rolnika i rolnika europejskiego. Dlatego kontrole wprowadzono także na granicy z Litwą. To przez nią - jak podejrzewa resort rolnictwa - wjeżdża do Polski ukraińskie zboże. w Wyszogrodzie z protestującymi spotkał się szef resortu rolnictwa. Prowadziliśmy rozmowy na szczeblu Komisji Europejskiej, jeśli chodzi o Zielony Ład, żeby ograniczyć te wymagania, które są nieżyciowe. Dzisiejsze protesty mocno odczuli kierowcy. Fatalnie się jeździ, ale niestety rolnicy muszą walczyć o swoje. Gdy rolnicy protestowali na ulicach, w Sejmie słowne przepychanki. To wy odpowiadacie za tę całą sytuację w polskim rolnictwie - mówił do poprzedniego rządu wiceminister rolnictwa. Były szef resortu odpowiadał: Donald Tusk jest na nartach, nie jest z polskim rolnikiem. Gdzie jest? Wnoszę wniosek o odroczenie, żeby wrócił Donald Tusk i zajął się polskim rolnictwem. A poza salą parlamentarnych obrad mało parlamentarne słowa. Temperatura sporu wokół rolnictwa rośnie nie tylko w Polsce. Na ulice wyszli rolnicy we Francji, Niemczech czy Włoszech. Lobby rolne jest jednym z najsilniejszych lobby w UE, stąd tak trudno tę politykę zreformować. Pod naciekiem protestujących Komisja Europejska na 4 miesiące przed eurowyborami wycofała projekt dotyczący redukcji pestycydów i gazów cieplarnianych. Te zmiany jeszcze kilka miesięcy temu chwalił unijny komisarz do spraw rolnictwa. Teraz nad głową Janusza Wojciechowskiego czarne chmury. Sądzę, że pan komisarz, i dzisiaj będę go telefonicznie, bo nie mogę inaczej, prosił o to - no powinien zakończyć swoją misję. Wojciechowski został komisarzem z rekomendacji PiS. Nam nikt nie musi mówić z Brukseli, żaden komisarz, jak mamy prowadzić nasze uprawy. Gorąco w Sejmie. Trzeci i ostatni dzień posiedzenia to pierwsze czytania obywatelskich projektów ustaw. Wśród nich "Stop LGBT" i "Tak dla rodziny, nie dla gender". Oba projekty zakładają wypowiedzenie przez Polskę Konwencji Antyprzemocowej i zakaz organizowania marszów równości. Dziś z mównicy sejmowej padały obelżywe słowa skierowane do społeczności LGBT, które marszałek Sejmu określił jako propagandę, a po wielu upomnieniach odebrał głos Krzysztofowi Kasprzakowi, współpracownikowi Kai Godek. Dziś Wysoka Izba zdecyduje, czy potencjalni gwałciciele dzieci będą mieli do nich łatwy dostęp. Krzysztof Kasprzyk nie po raz pierwszy obraża osoby homoseksualne. Porównywał je już do hitlerowskiej partii i stawiał znak równości z pedofilami. Dla pana własnego dobra, żebyśmy nie musieli robić scen, proszę, żeby opuścił pan salę. Zanim marszałek odebrał wnioskodawcy głos... Tutaj muszę zachować parytety, miałem przykład z lesbijkami, ale odniosę się do homoseksualistów... Kilkukrotnie doszło do mocnej wymiany zdań. "Stop LGBT" to nie jedyny projekt sygnowany przez konserwatywne środowiska. Do Sejmu trafił też projekt Odro Iuris. Nie chcemy wdrażania młodych dziewcząt, młodych chłopców do tzw. niestereotypowych ról płciowych. Chcemy uszanowania tożsamości każdego młodego człowieka. Tak wnioskodawcy rozumieją konwencję o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej nazywaną konwencją stambulską. Chcą, by rząd się z niej wycofał. Pod obywatelskim projektem "Tak dla rodziny, nie dla gender" podpisało się 150 tys. osób. To dokument, który ustanawia standardy dotyczące tego, jak powinno wyglądać ustawodawstwo przeciwdziałania przemocy ze względu na płeć. I według ekspertów to najbardziej efektywne narzędzie. Obowiązuje w całej Unii. W Polsce każdego roku ofiarą przemocy pada 700 tysięcy kobiet. Zwolennicy projektu "Tak dla rodziny, nie dla gender" twierdzą, że zapisy konwencji stambulskiej są niebezpieczne, kontrowersyjne i ideologiczne. Jest przedmiotem licznych kontrowersji na arenie międzynarodowej. W wielu państwach, nie tylko w Polsce, zarzuca się ideologiczny charakter wprowadzenia płci społeczno-kulturowej. Czy nie jesteście trochę genderowymi stryjkami zamieniającymi siekierkę na kijek? Wasz projekt niestety nie epatuje mądrością, rozwagą czy empatią. Wasz projekt chce nakładać ograniczenia, stawiać mury i iść na przekór światu. I dlatego nie możemy się z tym zgodzić. Ordo Iuris w miejsce konwencji stambulskiej proponuje utworzenie Zespołu ds. Opracowania Założeń Międzynarodowej Konwencji o Prawach Rodziny. "Gender" to nośne hasło. Na pytanie, czym jest i czy niesie zagrożenia, eksperci odpowiadają. "Gender" nie zagraża rodzinie. Być może zagraża różnym takim patriarchalnym wzorcom, które są narzucane kobietom, ale również mężczyznom. Gender to płeć kulturowa, a płeć kulturowa to zespół norm i obowiązków, jakie na poszczególne osoby nakłada kultura, społeczeństwo. A zwolennicy konwencji stambulskiej przekonują, że jest synonimem partnerstwa, wzajemnego szacunku i poszanowania godności. Trybunał Konstytucyjny zdaniem polityków musi być zmieniony. Według Donalda Tuska skład trybunału trzeba wyzerować i wybrać od nowa większością głosów w Sejmie. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar uważa, że w uchwałach o Trybunale ma chodzić o zmiany konstytucyjne, czyli takie, które można przeprowadzić tylko w porozumieniu z PiS i prezydentem. O tym, czy takie porozumienie jest możliwe - Magdalena Karpińska. Jak niekonstytucyjny trybunał Julii Przyłębskiej uczynić na nowo konstytucyjnym - politycy i prawnicy są zgodni co do jednego: nie ma powrotu do stanu sprzed 2015 roku. To jest taka instytucja zombie, że niby istnieje, niby coś robi, ale tak naprawdę nie robi tego, co trzeba, a jedynie zatruwa cały system prawny. Nad zmianami pracuje Adam Bodnar wraz ze środowiskami pozarządowymi. To będą bardziej kompleksowe zmiany, ale proszę poczekać jeszcze, bo naprawdę pracujemy nad tym bardzo intensywnie. Być może mniej formalna atmosfera spowodowała, że minister sprawiedliwości był bardziej rozmowny w programie Doroty Wysockiej-Schnepf "Rozmowy niesymetryczne". Jak zaznaczył Adam Bodnar, w uchwałach o Trybunale ma chodzić o zmiany konstytucyjne, czyli takie, które można przeprowadzić tylko w porozumieniu z PiS-em i prezydentem. Musimy usiąść i się dogadać. I powstaje pytanie, co woli opozycja, czy mieć organ, który będzie nieuznawany i który będzie coraz bardziej się pogrążał w jakichś absurdalnych orzeczeniach, czy też być może dla nas wszystkich jako uczestników życia publicznego ważne jest to, żebyśmy mieli stabilny, niezależny organ sądownictwa konstytucyjnego. Reakcje posłów Prawa i Sprawiedliwości nie pozostawiają złudzeń. Czy bylibyście w stanie usiąść do rozmów nad zmianami konstytucji, po to żeby naprawić sytuację w TK? Bylibyśmy gotowi ocenić telewizję publiczną jako nielegalnie przejętą. A czy ma pani upoważnienie od pana prezesa Adamczyka do używania loga? Jak będzie pani takie upoważnienie miała, będą z panią serdecznie... Sejm miał się zająć uchwałami na tym posiedzeniu Sejmu, ale w koalicji są różnice zdań. Ja bym najchętniej w ogóle Trybunał Konstytucyjny rozwiązała. Posłanka Lewicy z PiS debatować o zmianach w konstytucji nie zamierza. Nie, nie będziemy skłonni usiąść do rozmów nad zmianą konstytucji. Pierwotnie w uchwałach miała być zawarta głównie kwestia sędziów dublerów - wątpliwy status Julii Przyłębskiej oraz Krystyny Pawłowicz i Stanisława Piotrowicza. Nie rozbudowywać tam publicystyki politycznej nad miarę, natomiast złożyć propozycje ustaw i propozycję zmiany konstytucji tak, żeby była pozytywna propozycja rozwiązania pata, który wokół TK jest. Chciałbym, żebyśmy czytali to na następnym Sejmie. Jak mówi dr Krzemiński i część środowiska prawników, nie wystarczy wprowadzić kosmetycznej zmiany, czyli usunąć sędziów dublerów, bo Trybunał Konstytucyjny jest uzależnionym politycznie organem. Dlatego jest mowa o wymianie wszystkich 15 sędziów w drodze kompromisu i wybór nowych większością 3/5 głosów. To nie jest tylko kwestia zresetowania składu osobowego, ale również zastanowienia się, czy sposób funkcjonowania, zakres kompetencji TK to jest to, co chcielibyśmy rzeczywiście mieć. To jest 19.30. A dziś jeszcze... Policyjne wakaty. Świat w rytmach karnawału. Ceny energii elektrycznej zamrożone do końca czerwca. To tylko kilka miesięcy. Czy widmo drastycznych podwyżek stanie się faktem? A może nie ma się czego bać, bo dotychczasowe ceny zostaną utrzymane albo nasze rachunki za prąd wzrosną tylko nieznacznie? Raport w tej sprawie przygotowała Justyna Smolińska. Jeżeli zdjęlibyśmy w tym momencie ustawowe mrożenie cen energii, to czekałby nas wzrost o 50-80 proc. w zależności od indywidualnych rachunków. Pan Marek Gościniak od 8 lat jest na emeryturze. Był nauczycielem matematyki i do rachunków za prąd podchodzi z zawodową precyzją. Z ich opłaceniem na razie nie ma problemu. Płacę około 250 zł na 2 miesiące, a patrząc na to, jak ten prąd jest zużywany, bo to i lodówki, i pralki, i telewizory, i wszystko, to uważam, że 250 zł na 2 miesiące to da się żyć. Od lipca może być jednak więcej. Zapytani przez nas eksperci szacują, że po odmrożeniu cen rachunki za energię mogą wzrosnąć od 50 do 80 procent. Teraz taka standardowa cena za kWh to jest około 80 groszy, natomiast jeśli spojrzymy na wnioski taryfowe, jakie zostały złożone do Urzędu Regulacji Energetyki, to tam widzimy, że powinna być ona wyższa o kilkadziesiąt groszy. Przeciętne gospodarstwo domowe w Polsce obecnie wydaje na prąd około 1800 zł rocznie. Pełne uwolnienie cen zgodnie z taryfami zatwierdzonymi przez Urząd Regulacji Energetyki pod koniec ubiegłego roku oznaczałoby wzrost rachunków nawet o 70 procent. Na razie dopłaca do nich państwo. To dlatego rachunki są niższe niż stawki rynkowe. Mechanizmy urzędowej regulacji cen energii po raz pierwszy wprowadzono w 2019 r. Rząd zamroził ceny w związku ze wzrostem kosztów uprawnień do emisji CO2. Po wybuchu wojny w Ukrainie ceny energii znów gwałtownie wzrosły. I znów je zamrożono, by skutków nie odczuły gospodarstwa domowe. Przepisy obowiązują do końca czerwca. Jakie rachunki otrzymamy w lipcu? Będziemy pracowali nad rozwiązaniami, które będą w stanie ochronić te najbardziej narażone gospodarstwa domowe, a jednocześnie mamy już te rozwiązania, które są dzisiaj, i one będą bardzo łatwe do wdrożenia w drugiej połowie roku, jeśli sytuacja będzie ewoluowała w taką stronę, że będzie potrzeba szerokiego wsparcia dla odbiorców. Największe podwyżki mogą dotknąć gospodarstw domowych, które prądu zużywają najmniej. Ich rachunki w drugiej połowie roku mogą wzrosnąć nawet o kilkaset złotych. Te, które prądu zużywają więcej, drastycznych zmian nie odczują. Gospodarstwa domowe, które mają duże wykorzystanie energii elektrycznej, one już teraz muszą znacznie więcej płacić za energię właśnie ze względu na to, że nie kwalifikują się na te pułapy, które obecnie obowiązują, które umożliwiają rozliczanie się za cenę energii po tej zamrożonej stawce. Pan Marek wysokich rachunków się nie boi. Zapowiedzi tych podwyżek są co chwilę i co chwilę są zastraszające. O 50, o 100 %. Natomiast później się okazuje, wiadomo, że opłaty się podnoszą, ale tak przeciętnie o 20-30 zł. Uspokajają też eksperci. Ceny energii w hurcie na giełdzie spadają. Urząd Regulacji Energetyki mógłby więc ponownie zrewidować taryfy. Obecnie za zakup energii w drugiej połowie bieżącego roku na Towarowej Giełdzie Energii w Warszawie płacimy ok. 400 zł za MWh. Taryfa zatwierdzona przez URE to było 740 zł za MWh, więc tutaj jest pewna przestrzeń do rewizji. A to może oznaczać, że zamiast podwyżek rzędu 50 czy 80 %, na naszych rachunkach zobaczymy ceny wyższe jedynie o 20%. W polskiej policji nie dzieje się dobrze. Ponad 10 tys. wakatów w służbach, funkcjonariusze odchodzą masowo, a chętnych na ich miejsce niewielu. Do tego spadek zaufania społecznego. 20-procentowa podwyżka płac obiecana budżetówce może odwrócić tę tendencję. Ale czy tak będzie, nie wiadomo. To oni będą dbać o nasze bezpieczeństwo. To jest praca z ludźmi i praca dla ludzi. Moim zdaniem jest to wyjątkowa rola społeczna. Obawy były takie, że nie poradzę sobie, że jest to zawód trudny, nie dla wszystkich. Kadeci Centrum Szkolenia Policji w Legionowie są zwarci i gotowi do służby. Żeby ten wizerunek policjanta pracującego na ulicy i służącego obywatelom cały czas się poprawiał. Wizerunek, który został ostatnio mocno nadszarpnięty. Co widać w statystykach. Obecnie brakuje ponad 10 tys. policjantów. Najwięcej wakatów, bo prawie 2 tysiące, jest w stolicy, zła sytuacja kadrowa jest także na Śląsku, gdzie brakuje ponad 1 tys. mundurowych. W najlepszej sytuacji są komisariaty na Podkarpaciu, gdzie na chętnych do służby czekają 104 wolne etaty. To jest sytuacja na pograniczu dobrego, należytego wykonywania zadań, w związku z tym mamy sytuację kryzysową, którą będziemy musieli przezwyciężyć. Zdaniem wiceszefa MSWiA z rządu Zjednoczonej Prawicy liczba wakatów nie jest problemem. Ją zestawiamy z tym, co było w różnych latach w przeszłości, tej bezpośredniej i trochę dalszej, nie świadczy o tym, że jest jakiś ogromny, szczególny kryzys w policji. Ale zdaniem Magdaleny Sroki, byłej policjantki, obecnie posłanki, to właśnie rząd Zjednoczonej Prawicy jest odpowiedzialny za tę sytuację. Poprzedni ministrowie odpowiedzialni za policję pozostawili policję w bardzo poważnym kryzysie, kryzysie wizerunkowym. Na który wpływ miały m.in. sprawa śmierci Igora Stachowiaka czy wybuchu granatnika w Komendzie Głównej Policji. Służba w policji powinna być prestiżem, niestety nie jest - z wielu różnych powodów. Anachronicznego zarządzania całą policją, złej atmosfery, politycznego wykorzystywania policji. Najważniejsze zadanie to jednak załatać dziury kadrowe. Będziemy starali się sięgać do tych policjantów, którzy odeszli ze służby, do byłych policjantów, którzy mogą jeszcze wykonywać zadania. Proces niszczenia polskiej policji trwał latami. I tego nie zrobimy i nie odbudujemy w ciągu tygodnia, miesiąca ani nawet roku. To schorzenie, które może rozwijać się latami i nie dawać wyraźnych objawów. Chodzi o przewlekłą chorobę nerek. Choruje na nią blisko 5 mln Polaków, ale większość nie zdaje sobie z tego sprawy. Często kiedy już trafiamy do lekarza, jedynym ratunkiem są dializy albo oczekiwanie na przeszczep. O tym, jak wykryć chorobę i leczyć ją, zanim nerki przestają być wydolne. Rajmund Michalski o tym, że choruje na kłębuszkowe zapalenie nerek, dowiedział się podczas rutynowych badań w pracy wiele lat temu. Dzięki dyscyplinie i leczeniu udało mu się odwlec dializy o 20 lat. I to była sprawa kluczowa w moim życiu i myślę, że tylko dlatego jeszcze żyję i jestem w takiej, a nie innej, formie. Bogdan Suchecki jest pacjentem Wojskowego Instytutu Medycznego i tu uczy samodzielnie robić dializoterapię otrzewnową. Chorobę nerek wykryto u niego przypadkiem i w zaawansowanym stadium. Już była taka sytuacja, że nic nie pomagało, a jedyne, żeby wspomóc moją pracę nerek, to była tylko i wyłącznie dializa. Wielu pacjentów o chorobie nerek dowiaduje się zbyt późno. Mniej więcej co trzeci chory trafia na dializy, nie będąc wcześniej w żadnej opiece nefrologicznej. A można powiedzieć, że gdyby był w tej opiece, trafiłby dużo później albo w ogóle nie trafił. Nerki uszkadza: cukrzyca, nadciśnienie, zakażenia dróg moczowych, ale też nadużywanie leków przeciwbólowych. W Polsce przewlekła choroba nerek dotyczy blisko 5 milionów osób. Nerki nie bolą, a pierwszym objawem są powikłania sercowo-naczyniowe. Nasi chorzy często umierają z powodu choroby serca, udaru mózgu, miażdżycy. Rozpoznanie choroby nerek jest proste: Wystarczy oznaczenie poziomu kreatyniny we krwi, ogólne badanie moczu i USG nerek - raz w roku. Niewiele osób zdaje sobie sprawę, że jeśli już dojdzie do konieczności dializy, powinny mieć wybór: miedzy dializą w ośrodku, co 3 dni, a dializą otrzewnową prowadzoną w domu. Na 20 tys. dializowanych pacjentów w Polsce tylko 800 korzysta z dializy domowej. W Skandynawii to 25 procent. A dializa domowa to wiele korzyści. Zwłaszcza jeśli chodzi o jakość życia, możliwość pracy zawodowej, możliwość nauki - gdy mamy młodszego pacjenta, aktywnego, pracującego, przygotowywanego do przeszczepu nerki. Tylko co trzeci ośrodek, jak ten w Wojskowym Instytucie Medycznym, oferuje pacjentom wybór sposobu dializowania. Jeśli ktoś zaczyna pierwszy raz, to na pewno jest trudne, ale po 2-3 zajęciach można sobie bez problemu poradzić. Dializy dają pacjentom czas i szansę na przeszczep. Rajmund Michalski nową nerkę dostał 11 lat temu. Dziś wspiera innych i walczy, by też mieli wybór leczenia. Edukacja domowa - jej popularność wciąż rośnie. Na taką formę nauczania decydują się rodzice małych dzieci, jak i uczniowie szkół podstawowych i średnich. Ucząc się w domu, dzieci wypełniają obowiązek edukacyjny, ale coraz częściej słychać głosy o wielu wadach tego sposobu nauczania. 17-letni Franek Dziewicki od lipca jest zawodnikiem Ekstraklasy. Gra w składzie Cracovii. Dotąd uczył się w jednym z prestiżowych warszawskich liceów. Dla rodziców nastolatka decyzja była prosta. Decyzja o nauce zdalnej spowodowała, że w klasie maturalnej Franek może nadal realizować swoje marzenia i trenować sport w sposób profesjonalny. Zdalna nauka to dla wielu uczniów jedyna szansa, by kontynuować karierę sportową bez starty dla edukacji. Ale wśród uczniów szkoły w chmurze są nie tylko sportowcy. Według najnowszych danych Ministerstwa Edukacji takich uczniów w Polsce jest już 53 tysiące. Ponad 24 tysiące w szkołach podstawowych i niemal 29 tysięcy w średnich. W ciągu 18 miesięcy ich liczba wzrosła trzykrotnie. Jednak Ministerstwo Edukacji wcale nie cieszy się z tych rosnących liczb. I to jest zła wiadomość, dlatego że edukacja to jest nie tylko wiedza, edukacja to jest również socjalizacja, koledzy których poznajemy, praca w grupie. Dla nauczyciela Jakuba Rychcika Internet to przyszłość edukacji. Przyspiesza nauczanie i daje możliwość rozwoju zainteresowań. Dzięki temu gdy mamy czas wolny przeznaczony na nasze pasje, na samorealizację ze strony ucznia, możemy dzięki temu to przeznaczyć na wspaniałe rzeczy, jak języki obce, stolarstwo, rozwijanie własnego biznesu. Według resortu domowa, indywidualna edukacja może być rozwiązaniem dla maksymalnie dla co piątego ucznia. Do tej grupy zalicza siebie 16-letni Filip. Od kilku lat walczy z depresją. Nie umiał odnaleźć się w szkole. Najważniejsza w tej depresji jest świadomość, aby zdawać sobie sprawę z problemu, jak i jego zwalczanie. Psychologowie nie negują takiej edukacji, ale widzą wiele zagrożeń. Na co należy uważać? Żeby dziecko nie wpadło w taki stan rozmemłania, chodzenia cały dzień w tej samej piżamce, w tym samym dresiku. Naukowcy mówią jednak, że dziś trudno wyrokować, jakie jest najlepsze rozwiązanie. Jak mamy czas wolny, możemy to przeznaczyć na wspaniałe rzeczy. Druga w tym roku erupcja wulkanu na Islandii. Na półwyspie Reykjanes w południowo-zachodniej części kraju ogłoszono stan wyjątkowy. Bez prądu i ciepłej wody pozostaje kilka tysięcy osób. Fontanny lawy wysokie na 80 metrów. I chmura wulkanicznego pyłu sięgająca 3 km. Niebo było całe czerwone, wydawało się, że jest na wyciągnięcie ręki. Pomarańczową łunę widać nawet z oddalonego o 3 km Reykjaviku. Na półwyspie Reykjanes ogłoszono stan wyjątkowy. Strumienie lawy zbliżają się do zabudowań. Ewakuowano turystów ze słynnego spa Błękitna Laguna. Zagrożona jest elektrownia geotermalna Svartsengi. Trwa walka, by lawa nie dostała się do wewnątrz. Ustawiono już wały ochronne, wysokie na około od 6 do 8 metrów, które mają chronić ją przed napływem lawy. Żywioł uszkodził jednak sieć geotermalną. Dziesiątki tysięcy mieszkańców nie ma ogrzewania i cieplej wody. Jesteśmy przerażeni, bo ciepłej wody nie będzie kilka dni, a prognozy mówią, że będzie duży mróz. W nocy temperatura w tej części Islandii spada do -7 stopni. Dlatego mieszkańcy półwyspu ruszyli do sklepów. To wygląda niemal jak wyprzedaż grzejników w Black Friday. Władze apelują jednak, by nie włączać więcej niż jednego urządzenia na gospodarstwo domowe. Ma to zapobiec przerwom w dostawie prądu. Władze Islandii uspakajają: erupcja lawy nie zagraża największemu lotnisku na wyspie, Keflavik. Z drugiej strony wulkan wygląda pięknie. W życiu każdego Karioka, czyli po portugalsku mieszkańca Rio de Janeiro, liczą się tylko trzy rzeczy: futbol, miłość i ponad wszystko - karnawał. Burmistrz Rio zgodnie z tradycją wręczył dziś klucze do miasta królowi karnawału Momo. Mieszkańcy ponad 7-milionowej metropolii i setki tysięcy turystów rzucili się w wir zabawy, która potrwa cztery dni - aż do Środy Popielcowej. Zabawa w najbardziej roztańczonym mieście świata rozpoczęta. Władzę w Rio de Janeiro przejął król Momo. Miasto na te kilka dni tanecznej zabawy szykuje się przez cały rok. To największa satysfakcja być tutaj każdego roku, to impreza, która rozbudza nasze serca. To festiwal tancerek i tancerzy. I strojów, które więcej pokazują, niż ukrywają. To, co najważniejsze, to wspólna zabawa ponad podziałami na biednych czy bogatych, tych politycznych czy ideologicznych. Bawią zarówno młodzi, jak i młodzi duchem. Całe życie pracowałem w ciasnej kotłowni, tylko tutaj czuję się szczęśliwy i wolny. Słowo "karnawał" pochodzi od łacińskiego "caro vale" czyli dosłownie "żegnaj, mięso". A jak żegnać - to z rozmachem. W Wenecji w tym roku nie było słynnego "lotu anioła" z wieży dzwonnicy na Placu Świętego Marka. Nie brakuje jednak tradycyjnych masek i setek turystów, którzy co roku na ulicach miasta rzucają się w wir zabawy. Głośno i z pomysłem bawią się uczestnicy karnawału w Kolonii. Tu liczą się przede wszystkim oryginalne stroje. Fantastyczna atmosfera, dobra muzyka i dzięki Bogu przestało padać. Nawet w zakładzie karnym dla kobiet w Kolonii pojawiły się postacie z bajek. Przypadkowy obserwator byłby zaskoczony, w jaki sposób za kratkami można przechodzić resocjalizację. Cóż, to trochę trudne. Nie możesz zawieść swojej czujności i musisz wybrać odpowiednich więźniów. Trzeba to robić. Nie można jednak zapominać o bezpieczeństwie. W końcu to przestępcy. Karnawał więc to nie tylko czas dobrej zabawy. Ważne, by - tak jak w dawnych czasach odpędzano złe duchy - teraz odpędza się smutek i zapomina się o szarej rzeczywistości. Dzisiaj to wszystko, a już za chwilę Marek Czyż w rozmowie z adwokatem Michałem Wawrykiewiczem. Do zobaczenia.