Joanna Dunikowska-Paź, dobry wieczór. Zapraszam na "19:30". Przed nami tematy dnia. Babciowe przyjęte. Ponad pół miliona dzieciaków, a więc także ich rodzin na to czeka. Rozmontowuje się nasz system pomocy dzieciom. Wyborcze niespodzianki... Wyniki 15 października są prawie identyczne. Właściwie jeden do jednego. Absolutnie jesteśmy usatysfakcjonowani. ... i powyborcze rozliczenia Sprawy kadrowe nie są ważne. Ważne, żeby trwała koalicja. Nie było nigdy rozmowy o renegocjacji umowy koalicyjnej. Będziemy musieli jako Lewica przedefiniować sposób komunikowania. Zatrzymano 7 osób. Są to osoby w kryzysie bezdomności. Program Aktywny Rodzic - obietnica wyborcza Koalicji Obywatelskiej znana jako babciowe - przyjęta przez rząd. Zawarte w projekcie trzy nowe świadczenia mają pomóc w łączeniu opieki nad dzieckiem z powrotem do pracy. Dobrze gdyby wpłynęły także na dzietność. Projekt, nad którym teraz będzie pracował Sejm, może ruszyć jesienią. W babciach siła. Ale nie każdy może liczyć na ich codzienną pomoc w opiece nad dziećmi. Jedna i druga babcia są dosyć daleko, więc z ich pomocy nie będziemy mogli korzystać. Dlatego pani Agnieszka zamierza skorzystać z rządowego programu Aktywny Rodzic, czyli tak zwanego "babciowego". Ponad pół miliona dzieciaków, a więc także ich rodzin na to czeka. Rolą państwa jest umożliwić łączenie ról zawodowych z rolami rodzinnymi - byciem mamą i byciem aktywną zawodowo, byciem tatą i byciem pracownikiem. Jeśli rodzic wróci do pracy, gdy dziecko skończy rok, otrzyma od państwa do 1500 zł miesięcznie na opłacenie żłobka lub zatrudnienie opiekuna: niani lub babci. Jeśli rodzic zostanie z dzieckiem w domu - wsparcie wyniesie jedną trzecią tej kwoty - także na pierwsze dziecko. Każde wsparcie się liczy, tym bardziej że czasy są jakie są, mocno niestabilne, nie do końca wiadomo, czego się spodziewać. Teraz projektem zajmie się Sejm. Będzie można go doprecyzowywać, jeszcze nad nim pracować w komisjach. I to będzie dobra droga, aby był najbardziej precyzyjny i trafiał w cel. Rozmontowuje się nasz system pomocy dzieciom. Dziś rodzice korzystają z uchwalonego przez poprzedni rząd Rodzinnego Kapitału Opiekuńczego. Program przysługuje jednak dopiero od drugiego dziecka w rodzinie. Podstawą otrzymania babciowego świadczenia będą umowy. Formalnie więc rodzic ma pracę, niania lub babcia w roli niani - też. I to zaleta tego programu - oceniają ekonomiści. Głównym problemem polskiego rynku pracy jest brak rąk do pracy. Więc każde rozwiązanie, które sprzyja większej aktywności zawodowej naszego społeczeństwa, jest rozwiązaniem pożądanym. Ma też pomoc kobietom w powrocie do pracy. Pytanie - czy poprawi sytuację demograficzną. Trudno ludzi zachęcać do posiadania dzieci. To jest kwestia bardzo prywatna i trudno ludzi wdrażać czy zmuszać do bycia rodzicem. Tu bardziej chodzi, by ułatwiać tę decyzję. Po doświadczeniach z 500 Plus i 800 Plus widać, że pieniądze nie zawsze się przekładają na zwiększenie dzietności. Nowe świadczenie nie oznacza ich likwidacji. Babciowe będzie wypłacane do ukończenia przez dziecko 3. roku życia, czyli do momentu, gdy może już pójść do przedszkola. Start projektu planowany jest na październik. 40 godzin po zamknięciu lokali wyborczych poznaliśmy oficjalne zbiorcze wyniki wyborów samorządowych. PiS cieszy się z pierwszego miejsca na mecie, premier odpowiada że 15 października partia Jarosława Kaczyńskiego też było pierwsza, ale to koalicja rządzi. 9 sejmików wojewódzkich dla Koalicji Obywatelskiej, 7 dla PiS-u to liczby i to wcale nie oznacza prostego przełożenia na lokalny układ sił. Rolnicy w wyborach postawili na PiS, co w liczbach oznacza ponad 57-procentowe poparcie. Wszystko wskazuje, że będziemy w niektórych współrządzić. Mamy większość w ramach koalicji 15 października. Będziemy mieli 11. To sukces. Wątpliwości w podlaskim sejmiku. PiS ma 1 mandat więcej, ale nie wiadomo, z kim będzie głosował przedstawiciel Konfederacji. Wybory samorządowe jeszcze się nie skończyły. Będą drugie tury. 748 gminy i miasta. Tam wyborcy ponownie pójdą do urn 21 kwietnia. W pozostałych województwach wygrali kandydaci Koalicji Obywatelskiej lub z ich poparciem. To był dobry wynik. Mógł być lepszy. Jest naprawdę dobry. Optymizmu w Konfederacji. Sukcesem jest osiągnięcie wyniku na poziomie deklarowanych sondaży. Najmniej z wyników w wyborach cieszy się Lewica. Za mało było o sprawach samorządowych w kampanii. Przebił się temat aborcji. Ze szkodą o terminacji ciąży, ale mogło to zniechęcić wiele osób, które oczekiwały od koalicji 15 października, że się weźmie do pracy. Tematu zmiany w umowie koalicyjnej po wyborach na razie nie ma. Czasu na inne rozliczenia jest mało. Za 2 miesiące wybierzemy polskich przedstawicieli do europarlamentu. Pierwsze deklaracje już są. Naszym podstawowym planem jest to, że pójdziemy jako Trzecia Droga. Na 99 procent pójdziemy w takiej konstelacji jak do wyborów samorządowych. Rolnicy w wyborach postawili na PiS, co w liczbach oznacza ponad 57-procentowe poparcie. Druga na liście Trzecia Droga notuje trzy razy mniej głosów. Protesty tej grupy zawodowej trwają od kilku miesięcy. Zmienia się formuła, ale nie postulaty. Teraz mapa poparcia rolników w samorządowym wyścigu. Dwa dni po wyborach samorządowych - deklaracja. Jestem umówiony na jutro z przedstawicielami resortu rolnictwa. Przedstawią szczegółowe rozwiązania. Czyli 2 mld pomocy dla rolników, którzy ucierpieli przez nadmierny napływ zboża z Ukrainy. Taką obietnicę rząd złożył w marcu. Jak wynika z tego sondażu - w niedzielnych wyborach rolnicy w większości zagłosowali na PiS. Ponad 57% tej grupy zawodowej poparło kandydatów Prawa i Sprawiedliwości. Rolnicy od miesięcy protestują. Chcą ograniczenia napływu produktów rolnych ze wschodu i wycofania zapisów Zielonego Ładu, który był flagowym projektem poprzedniego rządu. Ten plan jest po prostu czymś, w czym warto uczestniczyć nawet za pewną cenę. Dziś PiS twierdzi, że rolnicy pokazali czerwoną kartkę rządowi Donalda Tuska. Nie ma ani jednego aktu prawnego, który by zmieniał sytuację polskich rolników. W Sejmie myśmy nie pracowali nad sprawami rolników od 4 miesięcy. Protesty zbiegły się w momencie i wybuchły w momencie, kiedy się zmieniał rząd. Doprowadził do nich poprzedni rząd PiS-u. I dlatego wyborom rolników wielu polityków się dziwi. Drzewa w lesie zawsze głosują na siekierę, bo ma drewniany trzonek, więc być może jest coś w tym także w tym poparciu rolników dla PiS. PiS-owi udało się stworzyć wrażenie, że reprezentuje interesy Polaków w konfrontacji z EU albo Ukrainą. Być może tutaj akurat rolnicy lubią takie, że tak powiem, samokaranie się. Wyborcze decyzje rolników inaczej widzą eksperci. Koalicja Obywatelska kojarzy się z takim bardzo prounijnym stanowiskiem i nie przebiło się w ciągu tego krótkiego czasu rządzenia, że oni się dystansują do Zielonego Ładu. Bruksela już wycofała część zapisów Zielonego Ładu. A ministrowie uzgodnili właśnie wstępne porozumienie w sprawie ograniczenia handlu z Ukrainą. Do umowy dopisano cały szereg zabezpieczeń na jaja, drób, cukier, ale również kasze, kukurydze, miód, owies będzie. Można przewracać cła, jeśli wielkość ich importu przekroczy średnią z ostatnich 2,5 lat. Komisja Europejska będzie mogła reagować, jeśli nadmierny import innych produktów np. pszenicy zakłóci sytuację na rynku jednego z unijnych państw. W Polsce prawie 600 tys. rolników utrzymuje się głównie z pracy poza rolnictwem. To jest "19:30". Co jeszcze przed nami? Potężny pożar. Dym tylko było widać, niczego innego. Do tej pory czuć plastik. Do kawiarni bez laptopa Od poniedziałku do piątku część stolików jest strefą bez laptopów. Zarzut poczwórnego zabójstwa ma usłyszeć mężczyzna zatrzymany w związku z odnalezieniem ciał czterech osób w jednej z kamienic na warszawskiej Woli. Pierwsze zwłoki policja odnalazła w niedzielę, kolejne wczoraj w różnych częściach budynku. W związku z makabrycznym odkryciem zatrzymano łącznie 7 osób. Ulica Grzybowska na warszawskiej Woli. W tej kamienicy doszło do brutalnych morderstw. Straszne, kto by się spodziewał. Pełno ludzi naokoło - hotele, biura i tak dalej - dużo ludzi się kręci. W niedziele policjanci znaleźli w budynku ciała dwóch mężczyzn. Wszystko zaczęło się od informacji, którą otrzymaliśmy w niedzielę. Przyszła do nas młoda kobieta, która nas poinformowała, że według jej wiedzy w pustostanie przy Grzybowskiej są szczątki ludzkie. Wczoraj śledczy okryli kolejne dwa ciała. Jedno przysypane ziemią na parterze. Na miejsce wezwano też Żandarmerię Wojskową ze specjalistycznym sprzętem. Byli technicy, psy, fotografowali tutaj materace jakieś brudne. W mojej ocenie jako prokuratora wiele wskazuje, że one zmarły w różnym okresie czasu. Natomiast nie jesteśmy w stanie na ten moment odpowiedzieć na pytanie, czy to jest dzień, tydzień czy miesiąc. Według naszych informacji do śmierci tych osób doszło od stycznia do kwietnia. Kłótnia o kobietę to jeden z prawdopodobnych motywów zbrodni. Policja zatrzymała w sumie 7 osób. W wieku 30-50 lat, 4 mężczyzn i 3 kobiety, obywatele polski i Ukrainy. To są osoby bezdomne, które najprawdopodobniej znały swoje ofiary. Które z nimi przebywały, być może mieszkały. Nie wiemy, kto jeszcze w tym budynku mógłby przebywać, dlatego że budynek jest ogromny i rotacyjnie mogły tam przebywać różne osoby. Budynek pochodzący z lat 30. ubiegłego wieku grozi zawaleniem. Kilka mieszkań ma być wynajętych. Znaczna część kamienicy jest opuszczona. Według okolicznych mieszkańców tutaj przy Grzybowskiej w Warszawie często na miejscu widywana była policja czy patrole straży miejskiej. Ja tu mieszkałem na samej górze. 2 lata temu. Nie interesowali się kamienicą i bezdomni sobie zrobili tu lokum. Sam goniłem, bo niejeden w łeb ode mnie dostał, bo sobie piwo tu popijali. Według naszych informacji ofiary mogły zostać pobite na śmierć. Miała rany kłute. Te ofiary mogą posiadać na sobie ślady, które będą w stanie pomóc zidentyfikować napastników. Być może doszło do jakichś nieporozumień i takiego załatwienia jakichś wewnętrznych porachunków w sposób bardzo drastyczny. Podejrzanym o dokonanie zabójstw jest obywatel Ukrainy. Grozi mu dożywocie. Pozostali zatrzymani mieli być świadkami zdarzenia. Odpowiedzą za niepowiadomienie służb. Pożar magazynu z elektrycznymi hulajnogami w Katowicach. Chmura dymu widoczna była z kilku kilometrów w południowych dzielnicach miasta. Na szczęście nikt nie ucierpiał, ale prokuratura sprawdzi, czy doszło do nieumyślnego spowodowania pożaru i narażenia zdrowia i życia wielu osób. Po ponad sześciogodzinnej akcji gaszenia ognia czas na szacowanie strat. To zdjęcia tuż po wybuchu pożaru. Kłęby dymu pojawiły się nad Katowicami. W ogniu stanęła ogromna hala magazynowa przy ulicy Rzepakowej. Dym tylko było widać, niczego innego. Tylko dym, taka chmura wielka. Wielkie były obawy mieszkańców, bo tuż obok jest osiedle. Służby apelowały o zamknięcie okien i niewychodzenie z domów. Gęsty dym był widoczny z kilku kilometrów. Do tej pory czuć plastik. Z ogniem walczyło blisko 90 strażaków. Dopiero po ponad 6 godzinach udało się wygrać z żywiołem. Nikt nie został poszkodowany. Jeżeli chodzi o same pożary hal magazynowych, to w aspekcie mieliśmy jak najbardziej doświadczenie. Natomiast jeśli chodzi o magazynowane materiały, czyli w tym przypadku hulajnogi elektryczne, to rzeczywiście było to pierwsze tego typu zdarzenie. Hala należy do firmy farmaceutycznej, które wynajmowała pomieszczenie innej firmie, która składowała tam 2500 hulajnóg elektrycznych. Problem jest taki, że takich baterii praktycznie nie da się zgasić. Jedynie możemy je schłodzić, żeby nie zachodziła reakcja. Budynek został wyłączony z użytkowania. Konstrukcja jest całkowicie stalowa, więc można było się obawiać odkształceń, a nawet katastrofy budowalnej, na szczęście do tego nie doszło. Od ugaszenia ognia minęło kilkanaście godzin, ale mimo to śledczy cały czas pracują na miejscu i najprawdopodobniej będą też jutro. Wszystko przez skalę pożaru i ogromne straty. Wstępnie szacunki mówią o 30 milionach złotych. Śledztwo prowadzone jest pod kątem nieumyślnego spowodowania pożaru. To jest zdarzenie, które mogło zagrażać zdrowiu i życiu wielu osób lub mieniu w wielkich rozmiarach. Gdy prokuratura udowodni swoje przypuszczenia, to tej osobie może grozić 5 lat więzienia. Pożar - także w Bieszczadach. Na Połoninie Caryńskiej spłonęły prawie dwa hektary traw. Ogień pojawił się nagle i prawdopodobnie nieprzypadkowo. Nie wyrzucajcie niedopałków w parku narodowym - apelują służby leśne i dodają, że to zabronione i wyjątkowo niebezpieczne. Apeluję do turystów, żeby nie używać otwartego ognia, nie palić papierosów w tej strefie. Straszne, jak ludzie nie mają szacunku do przyrody. Jest to miejsce dosyć trudno dostępne. Musieli pieszo ze sprzętem gaśniczym udać się w miejsce pożaru. Prawie 1,5 ha. Izrael wycofuje wojska ze Strefy Gazy. Nie oznacza to jednak końca wojny, która dotyka przede wszystkim cywilów. Premier Benjamin Netanjahu oznajmił, że izraelskie wojsko przeprowadzi ofensywę w Rafah na południu Strefy Gazy. Dokładna data nie jest znana. Tyle zostało z drugiego największego miasta Gazy. Nasz dom był dobry, mieliśmy wszystko. Tutaj żyłem i tutaj umrę. Palestyńczycy wracają, bo Izrael wycofuje część wojsk ze Strefy Gazy. Na miejscu zostało około tysiąca żołnierzy. Siły wychodzą i przygotowują się do kolejnych misji. Część, bo Izrael musi liczyć się z odwetem za atak na irański konsulat w Damaszku. Dlatego prawdopodobnie pokieruje wojska na północ. Syjonistyczny podmiot zostanie ukarany odwetem. Uderzenie może nastąpić ze strony wspieranych przez Iran bojowników Hezbollahu. Izrael wie, jak radzić sobie z Iranem - ofensywnie i defensywnie. Jeśli premier Netanjahu chce utrzymać władzę, będzie musiał dokończyć działania w Strefie Gazy. Rozpadem rządu grozi mu między innymi minister bezpieczeństwa narodowego Itamar Ben-Gvir. Jeśli premier zdecyduje się zakończyć wojnę W Rafah już teraz w fatalnych warunkach żyje ponad milion osób. Bez lekarstw i jedzenia. Zwycięstwo wymaga wejścia do Rafah i wyeliminowania znajdujących się tam batalionów terrorystycznych. To się stanie - jest data. Data - nieznana. Przywódcy Francji, Jordanii i Egiptu we wspólnym artykule ostrzegają, że ofensywa wywoła dramatyczne skutki. Na razie specjalny komitet rozpatrzy wniosek o pełne członkostwo Palestyny w ONZ. A od 7 października w Strefie Gazy zginęło już ponad 32 tys. cywilów. Dokonał tego jako pierwszy na świecie. 27-letni Brytyjczyk Russ Cook przebiegł Afrykę. Zajęło mu to prawie rok. Trasa biegu liczyła 16 tys. kilometrów i wiodła przez 16 państw. Nazywam się Ross Cook i zamierzam stać się pierwszą osobą, która przebiegnie całą Afrykę. Niespełna rok wystarczył, by niemożliwe stało się możliwe. Russ Cook przebiegł ponad 16 tys. kilometrów. Tak pokonał Afrykę. Wiedziałem, że będzie ciężko, że wyruszam w nieznane, więc nie miałem pojęcia, jak trudne to będzie. Mogę śmiało powiedzieć, że przeszło wszelkie oczekiwania. Wystartował rok temu - 22 kwietnia - z Przylądka Igielnego. To najbardziej wysunięty na południe fragment kontynentu. Zanim dotarł do Przylądka Ras Angela w Tunezji, przebiegł przez 16 krajów. Cel to rzucenie sobie wyzwania i zrobienie czegoś niesamowitego, o to właśnie chodzi. Droga do mety nie była łatwa. Oprócz tego, że został okradziony i miał problemy ze zdrowiem, Brytyjczyk na kilka dni zaginął w dżungli w Kongo, bo musiał uciekać przed uzbrojonymi w maczety napastnikami. Oczywiście wiele razy było bardzo trudno. Sahara, burze piaskowe i zwiększanie dystansu przez ostatnie kilka miesięcy. Ale nigdy nie miałem zamiaru się poddać. Udało się mimo trudności, a ostatni odcinek trasy pokonał w towarzystwie. Kupiłem bilet i przyleciałem tu. Po prostu nie mogłem przegapić tak szalonej historycznej okazji. Podczas biegu Russ uzbierał ponad 600 tys. funtów, czyli 3 mln złotych. Pieniądze przeznaczy na cele charytatywne. Jeśli z nim porozmawiasz, zdasz sobie sprawę, że nie zależy mu na sławie i na pieniądzach, zależy mu łączeniu ludzi i zmienianiu ich życia. Russ chce zmieniać świat i właśnie to robi. A to - jak zapowiada - nie koniec jego przygód. W restauracyjnym menu - kawa i coś na słodko. W weekend - koniecznie bez laptopa. W Waszyngtonie zaćmienie słońca nie jest pełne. Księżyc zasłonił częściowo słońce. 13 procent nie robi różnicy. Emocje są nieziemskie. To wspaniałe. Coś takiego zdarza się raz w życiu. Bycie świadkiem, jak księżyc zachodzi na słońce, było wyjątkowe. Tam, gdzie zaćmienie było całkowite, odbierało głos nawet dzieciom. Nie wiem, jak to opisać. To było super. Od Meksyku przez USA po Kanadę miliony oglądały spektakl Słońca i Księżyca. Na plaży, stadionie, nad Niagarą i w samolocie. Tamta pani została zapytana, czy zostanie żoną tego pana i odpowiedziała "tak". Na pasie zaćmienia hotele pękały w szwach. Wydarzenie wygenerowało 6 mld zysku. Właśnie rozmawiałyśmy o tym, że wygląda jak pierogi. Bardziej croissanty niż pierogi. W Ameryce kolejne takie zjawisko za 2 dekady albo każdego wieczoru, gdy słońce znika w normalnym rytmie bez ingerencji księżyca. W restauracyjnym menu - kawa i coś na słodko. W weekend - koniecznie bez laptopa. To pomysł jednej z poznańskich kawiarni. Powód? Praca w restauracji blokuje ruch na wiele godzin, to z kolei blokuje sprzedaż. Decyzja wywołała gorącą dyskusję w sieci i może warto dołożyć jeszcze jedno pytanie - może powinniśmy pracować mniej, skoro co piąty z nas przyznaje, że nawet przez 10 godzin w tygodniu pracuje za darmo? Dobra kawa i smaczne przekąski. Ta niewielka poznańska kawiarnia przyciąga tłumy. Z reguły trudno o wolne miejsca. Właściciela cieszy zainteresowanie, choć niekoniecznie przekłada się na zyski. Zdarza się, że pojedynczy klienci przez kilka godzin pracują przy stoliku i piją espresso, co blokuje ruch w kawiarni. Stąd pomysł weekendów bez notatek i laptopów. Nie każdemu przypadł do gustu, choć na świecie jest normą. Pan Paweł Choromański z Warszawy mówi, że jeśli lubimy jakieś miejsce i zaglądamy do niego, żeby popracować, to warto też je wspierać. Jest to dosyć popularne, ale trzeba też zachować pewną gastroetykę, czyli nie siedzieć przez X godzin i nic nie zamawiać. Jesteśmy raczej otwarci. Rozwiązanie znalazła jedna z najpopularniejszych warszawskich kawiarni. Stoliki oznaczone tym znaczkiem to strefa bez laptopów. Z kolei na przykład wspólny stół to miejsce, gdzie każdy jest mile widziany, można pracować. Wiemy też, że ludzie przychodzą do kawiarni, żeby zaznać trochę rozmów, intymności, poczytać książkę i czasem ktoś przy stoliku obok prowadzi zaognioną rozmowę na callu. Zasady obowiązują codziennie, ale właściciele lokalu podchodzą do nich z uśmiechem. W wielu polskich miastach wyznaczone są również takie miejsca jak to w kampusie innowacji w kompleksie VARSO TOWER, gdzie można swobodnie popracować. O ile przestrzeń nie jest wynajęta na konferencję czy event. Można tutaj przyjść, usiąść, popracować i dowiedzieć się też, co tu się dzieje, bo ta przestrzeń powstała, żeby zarażać ludzi koncepcją przedsiębiorczości. Miłości do technologii. Przyjemne z pożytecznym. Misją tego miejsca jest zmiana świata na lepszy poprzez technologie i innowacje. Kawiarnie również zapraszają. Warto jednak pamiętać o savoir-vivre. Jedna kawka na kilka godzin to zdecydowanie za mało. Chyba że na wynos. W 19:30 to już wszystko. Bardzo państwu dziękuję za uwagę i polecam "Pytanie dnia". Dziś gościem Marka Czyża będzie prezydentka Gdańska Aleksandra Dulkiewicz. Do zobaczenia.