19.30 w piątek, Marek Czyż, dobry wieczór. Czekamy na sportowe emocje i mamy w Paryżu najlepszych ludzi, by to państwu opowiedzieć, ale polityczne życie w Polsce nie zwalnia i od tego zaczynamy. Administracja Donalda Tuska sumuje finansowe nadużycia poprzedników i premierowi wychodzi z tego "wielotomowa encyklopedia przekrętów PiS". 62 osoby z zarzutami, wadliwie miano wydać około 100 miliardów złotych, a zawiadomienia do prokuratur obejmują ponad trzy. Premier zapowiada mechanizm, który zabezpieczy państwo przed takimi nadużyciami. Układ zamknięty poprzedniej władzy - tak Donald Tusk nazwał to, co z publicznymi pieniędzmi działo się za rządów Prawa i Sprawiedliwości. Bardzo byśmy chcieli nie tylko złapać wszystkich, którzy okradali państwo polskie albo nadużywali władzy, bardzo chcielibyśmy odzyskać maksimum tego, co jest do odzyskania. Dziś premier zapowiedział odzyskanie środków i rozliczenie winnych. Trzej ministrowie, sprawiedliwości, finansów i spraw wewnętrznych i administracji, podpisali porozumienie o współpracy dotyczące zabezpieczenia i odzyskania mienia Skarbu Państwa. Działania resortów i podległych im służb mają być skoordynowane. To jest wielotomowa encyklopedia przekrętów PiS. Chodzi o nawet 100 miliardów złotych publicznych pieniędzy. Taką kwotę pod lupę wzięła Krajowa Administracja Skarbowa, która bada nieprawidłowości. Do zwrotu na ten moment jest już 5 miliardów. Do tej pory w sprawie nieprawidłowości w wydawaniu publicznych pieniędzy jest 149 zawiadomień do prokuratury. 62 osoby usłyszały już zarzuty. 62 osoby z elity uprzedniej władzy. Jak mówił premier, najwięcej zarzutów dotyczy sprawy Funduszu Sprawiedliwości, Narodowego Centrum Badań i Rozwoju oraz Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych. PiS nie zorganizowało konferencji prasowej. Na zarzuty w mediach społecznościowych odpowiedział były premier. uderz w złodzieja, a złodziej się odezwie jako pierwszy. Jak usłyszeliśmy od premiera, nadużycia dotyczyły m.in. sponsorowania mediów sprzyjających PiS, omijania komisji konkursowych w fundacjach i stowarzyszeniach, nepotyzmu oraz wydawania publicznych pieniędzy na kampanię wyborczą kandydatów PiS. PKW cały czas bada zawiadomienia co do nieprawidłowości w sprawozdaniu finansowym kampanii PiS-u. Tylko od wczoraj do komisji trafiły dwa kolejne. Jedno z Ministerstwa Obrony Narodowej za takie wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego podczas pikników wojskowych. Głosujcie na PiS! Zawiadomienie złożył też minister sprawiedliwości. Chodzi o ten klip opłacony przez resort za czasów Zbigniewa Ziobry. Całość kosztowała ponad 2,6 mln zł. Ten klip trudno jest uznać za informacyjny, trudno jest uznać za taki, który mówi, że są wprowadzane zmiany przez Ministerstwo Sprawiedliwości. PiS widzi kolejne polityczne ataki. Taki wyścig na to, kto złoży więcej zawiadomień do prokuratury albo zawiadomień do PKW. To jest oczywiście bzdura, jeśli chodzi o sens faktyczny tego zawiadomienia. To kolejne przykłady łamania przepisów finansowania kampanii, słyszymy od polityków koalicji rządzącej. PiS korzystało z publicznych pieniędzy, a nie partyjnych na prowadzenie kampanii wyborczej. To nie była równa konkurencja, to nie była równa rywalizacja. Jak zapowiedział premier, informacje z rozliczenia rządów PiS mamy poznawać niemal każdego tygodnia. 19.30 zabiera państwa teraz do stolicy światowego sportu w oczekiwaniu na emocje, które ciągle jeszcze mogą być naszym udziałem. Joanna Dunikowska-Paź mierzy czas naszym i ma dla państwa olimpijski klimat. Dobry wieczór, Joanno. To centrum sportowego świata pomału finiszuje w olimpijskich zmaganiach. Rywalizacja ma konkretne biało-czerwone nadzieje na złoto i o nich teraz państwu opowiemy. W Paryżu są Anna Kowalska oraz Marek Ignasiewicz. Dobry wieczór. Zaczniemy od Marka, który na Stade de France w blokach startowych czeka na finałowy bieg na 400 metrów Natalii Kaczmarek. Początek za pół godziny. Marku, w przedolimpijskich prognozach nazwisko "Kaczmarek" było jednym z najczęściej wymienianych wśród medalowych szans. Nasza zawodnicza na miejscu potwierdziła, że te prognozy mają mocne podstawy. Z jakim nastawieniem rusza po złoto? Trzy medale do wzięcia. Natalia Kaczmarek wydaje się być w znakomitej formie. Najgroźniejsze konkurentki biegają także bardzo szybko. Ważna będzie nie tylko forma sportowa, ale także psychika, sfera mentalna. Kto lepiej wytrzyma presję. Utrzyma koncentrację do końca. Wierzymy, że w finale będzie nasza Natalia Kaczmarek. Marek Ignasiewicz, bardzo dziękuję. Jutro punktualnie o 13.00 kosmiczny mecz - polscy siatkarze z gospodarzami zawalczą o najcenniejsze trofeum. Francuzi zdobytego w Tokio złota będą bronić ze wszystkich sił. Przed trzema laty w olimpijskim ćwierćfinale Les Bleus odesłali nas do domu, ale Biało-Czerwoni to jest drużyna od zadań specjalnych, a i Francuzi na tych igrzyskach mieli trudne momenty. Anna Kowalska jest z nami. Aniu, cytując klasyka, jeszcze jeden mecz i wszystko będzie jasne. Za 20 godzin okaże się, czy Biało-Czerwoni zabiorą do domu złoto. Zadanie nie jest proste. Francuzi zakończyli naszą przygodę z Tokio. Miesiąc temu wygrali z nami w półfinale Ligi Narodów. Jak powiedzieli mi kadrowicze, to nie ma znaczenia. Poza przygotowaniem taktycznym nie patrzą naprzeciw. Dzisiaj Polacy odbyli ostatni w sezonie krótki trening. Nastroje były wyśmienite. Uśmiechy i skupienie na twarzach polskich siatkarzy przed najważniejszym meczem w ich karierze. Podchodzę do tego jak do każdego innego meczu, wiadomo, że gdzieś z tyłu głowy jest to wszystko owiane finałem igrzysk olimpijskich, ale staram się do tego wszystkiego na spokojnie podchodzić. Reprezentacja Polski w sobotnim meczu zmierzy się z gospodarzami, Francją. Presji finału w kadrze nie czuć, chociaż stawka jest wysoka - pierwszy od 1976 roku złoty medal igrzysk olimpijskich. Jesteśmy skupieni na celu. Wiemy, że mamy jeszcze ten jeden mecz. Marzymy o tym, żeby go wygrać. Mateusz Bieniek ten mecz będzie oglądał z trybun, bo podczas ćwierćfinału ze Słowenią doznał kontuzji kostki. Podczas ostatniego spotkania urazu barku doznał natomiast Paweł Zatorski, a z bólem pleców boisko opuścił rozgrywający reprezentacji Marcin Janusz. Dzisiaj zabrakło go na treningu, ale z Francją może zagrać. Jest lepiej. Nie wiem, jaka będzie sytuacja na jutro. Próbujemy, robimy wszystko, żeby pomóc, ale jeśli nie, będziemy grać z Gregorem. Czyli Grzegorzem Łomaczem, który zastąpił Janusza i poprowadził Polaków do zwycięstwa w półfinale. Ten wygrany 3:2 siatkarski thriller na długo zapisze się w historii siatkówki. Byli praktycznie jedną nogą już poza finałem. Tam tylko cudem i wolą walki, charakterem, oczywiście za tym poszły umiejętności, ale to była jakby pochodna tego, że jeszcze wytrzymali, jeszcze chcieli walczyć. Równie zaciętego spotkania można spodziewać się w sobotę. Francuzi w półfinale igrzysk w świetnym stylu pokonali mistrzów świata, Włochów, 3:0. W Paryżu będą też bronić tytułu olimpijskiego z Tokio. Niewiele drużyn w historii wygrało igrzyska dwa razy z rzędu. 60 lat temu udało się to Związkowi Radzieckiemu, później w '84 i '88 USA. To dla Francji ogromne wyzwanie, ale grają w domu. Przy trybunach pełnych francuskich kibiców. W hali przy Porte de Versailles pojawić się może nawet 10 tysięcy francuskich fanów. Trener polskiej kadry odpowiada im tak: Dla mnie to jest bardzo duża motywacja, bo ja lubię to bardzo, kiedy każdy jest przeciw siebie i w tym momencie, kiedy jest spokój. Spokój po upragnionym zwycięstwie Polaków. Rozpoczęcie finału igrzysk olimpijskich w sobotę o godzinie 13.00. Włodarczyk, Kułynycz, Naja, Puławska, Kąkol i Putto - to nazwiska z różnych sportowych dyscyplin, które na tych igrzyskach mają jedną wspólną cechę - od podium byli o krok. Sportowcy mówią, że czwarte miejsce jest najgorsze w całej rywalizacji, bo dowodzi jednocześnie, że jesteś bardzo dobry, i że historia ominęła cię czasem o setne sekundy czy centymetry. Było tak blisko, że prawie uwierzyliśmy w sukces. Będzie podium, będzie podium, wytrzymajcie! Jest brąz! Mamy to! Niestety ta radość okazała się być przedwczesna. Polskim kajakarkom do medalu zabrakło zaledwie 0,24 sekundy. W obecnej chwili jest pustka i taka cisza w sercu, ale taki jest sport. Ten wynik nie satysfakcjonuje polskich kajakarek. Przed igrzyskami eksperci stawiali naszą reprezentację wśród faworytek zawodów. W tej konkurencji, w czwórce na 500 metrów, mogliśmy i powinniśmy liczyć na medal, w końcu były to obrończynie brązowych medali sprzed trzech lat w Tokio. Zespół nazywany "Atomówkami". Na wielu arenach kajakowych pokazywały, jaką wspaniałą są załogą. Również czwarte miejsce zajął wczoraj nasz zapaśnik Arkadiusz Kułynycz. Polak po sukcesie w repasażach miał szansę na brązowy medal. Było blisko, czuliśmy, że to będzie ciężka walka, gdzie liczyliśmy na to, że uda się Ukraińca zaskoczyć. Jednak Żan Bełeniuk, dwukrotny złoty medalista igrzysk olimpijskich i dwukrotny mistrz świata, okazał się lepszy. Krzysztof Chmielewski niestety za pierwszą trójką. Polacy są wciąż w światowej czołówce, ale to nie przekłada się na klasyfikacją medalową w Paryżu. Krzysztof Chmielewski, startujący w rywalizacji na 200 metrów stylem motylkowym, jedynie otarł się o brąz. Pływacy z Polski blisko olimpijskiego podium, ale wciąż się nie udało. Seria bez medalu dla Polski trwa nadal. W tej samej konkurencji co Krzysztof Chmielewski złoty medal 20 lat temu w Atenach zdobyła Otylia Jędrzejczak. Ale i nasza olimpijka zna gorzki smak czwartego miejsca. Podczas igrzysk w Pekinie do zdobycia brązowego krążka zabrakło jej setnych sekundy. Wydawało mi się, że to jest niespełnienie moich oczekiwań, ale z perspektywy czasu uważam, że bycie czwartym na świecie to jest bardzo dobry rezultat. Takie spojrzenie na czwarte miejsce może być motywacją do walki o to, by przy kolejnej okazji na tym podium stanąć. Wsparcie społeczne jest ważne, czyli podejście bliskich, trenerów, osób wokoło w taki otwarty, ciepły sposób, bez oceny, bez krytyki. Co także my możemy zrobić jako kibice naszych olimpijczyków. Polacy kupowali obligacje za miliardy złotych, a dziś są bez wartości - taki jest najkrótszy opis afery GetBack. Poszkodowanych jest około 9 tys. osób i prawie 200 innych podmiotów. Badanie afery ma ponad sześcioletnią historię i poszkodowani tracą cierpliwość, bo nikt nie został ukarany, a pieniądze wyparowały. Poszkodowani spotkali się z prokuraturą i pytają, jak długo jeszcze. Nagle się okazało, że to wszystko była ściema. GetBack, jedna z największych finansowych afer w Polsce. Łącznie 3 mld zł strat - więcej niż w głośnej sprawie Amber Gold. Poszkodowanych około 9 tys. osób. Wśród nich Elżbieta Łyszkowska. To jest ogromny dramat. Wiele osób już zmarło. Nawet młodszych, bo to są też zawały. Ja na przykład, przyznam szczerze, wspomagam się lekami nasennymi. Sen z powiek spędza wyczekiwanie na sprawiedliwość. Afera wybuchła ponad sześć lat temu. Winni do tej pory nie zostali ukarani. Większość poszkodowanych nie odzyskała ani złotówki. Ich przedstawiciele spotkali się dziś z prokuratorami, by porozmawiać o stanie śledztwa. Oczekujemy bardziej skonsolidowanych działań i bardziej aktywnych działań, ponieważ jak do tej pory sprawa ciągnie się potwornie. To jest skomplikowana sprawa, wielowątkowa, obszerny materiał dowodowy, liczy około 10 tysięcy tomów akt. Spółka GetBack kierowana przez Konrada Kąkolewskiego skupowała od firm długi za część ich wartości. Jeśli ściągnęła je potem od dłużników w całości, zarabiała. Ale udawało się to coraz rzadziej i GetBack wpadł w finansowe tarapaty. Potrzebował pieniędzy, które zaczęto zbierać od ludzi. Głównie za pośrednictwem banków powiązanych z Leszkiem Czarneckim sprzedawano im obligacje. Gwarantowano szybki i wysoki zysk przy ich odkupowaniu. Nie informowano o ryzyku, a to było duże i, jak się okazało, realne. Oszukani klienci zostali z niczym. Dotychczas prokuratorzy w tych sprawach skierowali 9 aktów oskarżenia, zarzuty usłyszało łącznie ponad 130 osób. Wśród nich były prezes GetBack, oskarżony o wielomilionowe oszustwa, ale też szeregowi pracownicy banków oferujących obligacje. Zdaniem poszkodowanych w całej aferze zawiodło państwo i jego instytucje. Myśmy ufali temu nadzorowi bankowemu, Komisji Nadzoru Finansowego. Okazało się, że zostaliśmy po całej linii oszukani. Kontrolę w Komisji Nadzoru Finansowego prowadzi Najwyższa Izba Kontroli. Przygląda się właśnie sprawie GetBack. NIK już raz prowadziła kontrolę w tej sprawie - tuż po wybuchu afery. Efektem było kilka zawiadomień do prokuratury na urzędników KNF. Polscy studenci wciąż w rękach nigeryjskich służb. Nie bardzo nawet wiadomo, pod jakim zarzutem. Brzmi to mało prawdopodobnie, ale Reuters informował, że mieli włączyć się w antyrządową demonstrację wznosząc rosyjskie flagi. Nie wierzy w to ani polski MSZ, ani rodzice studentów, którzy od kilku dni nie mają z nimi kontaktu. I czekają na zapewnienie od naszego konsula w Abudży, że ich dzieciom nic nie grozi. W Nigerii nie jest bezpiecznie. Kraj jest na liście ostrzeżeń MSZ. 6 studentów afrykanistyki i ich wykładowczyni z Uniwersytetu Warszawskiego byli w mieście Kano na kursie języka hausa. Tam jak i w całym kraju trwają masowe antyrządowe protesty. Według niektórych źródeł studenci mieli wziąć udział w demonstracji wymachując rosyjskimi flagami. Ja osobiście nie daję temu wiary. Absurd, absurd. Po prostu totalna bzdura. Ani nie jest to potwierdzone, ani nie ma na to żadnych tam dowodów. A też oczywiście ministerstwo uważa, że to jest bzdura totalna. I na pewno nikt niczym nie wymachiwał. Według innych doniesień od służb nigeryjskich, Polacy mieli zostać aresztowani za robienie zdjęć podczas demonstracji. Polska dyplomacja od początku zabiega o uwolnienie 7 Polaków. Zostali zatrzymani w Kano na północy. Tam najpierw byli przetrzymywani w hotelu, a następnie przewiezieni do Abudży, stolicy kraju. Na miejscu działa polski konsul. Dodatkowe informacje pojawiły się w komunikacie polskiego MSZ. O wyjaśnienie sprawy MSZ prosił też chargé d'affaires Ambasady Nigerii w Warszawie. Z kolei rektor Uniwersytetu Warszawskiego wykorzystał swój bezpośredni kontakt z władzami nigeryjskiej uczelni. Rektor przekazał rodzinom studentów, Kano, gdzie przebywała grupa polskich studentów, jest wymienione wśród tych stanów Nigerii, do których resort dyplomacji odradza podróże i radzi trzymać się z daleka od zgromadzeń. Ostrzeżenia nie mają charakteru obligatoryjnego. Natomiast bez względu na to, czy ktoś je zastosował czy nie, my działamy i pomagamy. Na efekty tej pomocy czekają rodziny studentów. Użyliśmy wszystkich możliwych środków, możliwości, dostępów, kontaktów. Każdy z nas. A spokojni będziemy, jak będą już w samolocie do domu. Nigeryjczycy wyszli na ulice z powodu biedy. Reformy ekonomiczne przyniosły tam ponad 30-procentową inflację. W zamieszkach zginęło co najmniej kilkanaście osób. Ukraina nie zwalnia. Komunikaty z frontu są takie, że wojsko w natarciu i umacnia pozycje. Ta niespodziewana ofensywa trwa czwarty dzień. W obwodzie kurskim Rosja wprowadza stan wyjątkowy, a w zaatakowanym lipieckim ludzie uciekają z domów. Eksperci głowią się nad strategicznym celem tych działań, świat reaguje wstrzemięźliwie, a prezydent Zełenski mówi: "Rosja musi poczuć, jak boli wojna". Ukraińcy wdzierają się w głąb Rosji już czwarty dzień i wywołują popłoch. Nasza administracja nie zadziałała. Straciliśmy naszą ziemię. Proszę, Władimirze Władimirowiczu, powiedz swoim ludziom, aby pokazali prawdziwe działania. Szef sztabu generalnego poinformował, że sytuacja jest pod kontrolą, ale w regionach sudżańskim i koreniewskim toczą się ciężkie walki. Sytuacja jest na tyle poważna, że Putin już dwukrotnie zabrał głos, a dziś zwołał nadzwyczajną sesję Rady Bezpieczeństwa. Informacje o działaniach Ukraińców są szczątkowe, bo wojsko zachowuje ciszę operacyjną. Mieli zająć w całości lub częściowo miasto Sudża, a także kilkanaście miejscowości, wchodząc w głąb obwodu kurskiego nawet na 35 kilometrów. Celem może być Kurska Elektrownia Jądrowa. To nie my zdecydowaliśmy, że będziemy realizowali swoje cele na wojnie. Rosja sprowadziła wojnę na naszą ziemię i powinna odczuć, czego dokonała. W nocy Ukraińcy przy użyciu dronów zaatakowali kolejny obwód w Rosji - lipiecki. Na lotnisku wojskowym wybuchł pożar. A tak wygląda zdziesiątkowana rosyjska kolumna wojskowa. Prawdopodobnie cały batalion przy użyciu wyrzutni Himars. Ukraińcy podejmują odpowiednie środki, aby bronić się przed atakami, co jest zgodne z polityką USA. W części rosyjskich regionów doszło do przerwania dostaw gazu, prądu i wody. Lokalne władze wprowadziły stan nadzwyczajny i zarządziły ewakuację. Moskwa przeciwko ukraińskim żołnierzom, wspieranym przez czołgi, pojazdy opancerzone, drony i artylerię, wysłała dodatkowe siły. I sama nie przestaje atakować w Donbasie. Dzisiaj rano zaatakowano Kostantinówkę. 12 osób zabitych, ponad 30 rannych. Nju-Jork pada, Toreck pada. Rosjanie idą na Pokrowsk. Oficjalnie Ukraina nie potwierdza obecności wojsk w obwodzie kurskim i nie komentuje wydarzeń. Skąd miał broń, skąd miał amunicję, dlaczego postanowił zapolować na rodzinę sąsiadów? Śledczy z Jaworzna mają więcej pytań do Jana P., który prowadził regularny ostrzał budynku za płotem. Zanim obezwładnili go policjanci, oddał kilkadziesiąt strzałów z pistoletu. Kule utkwiły w elewacji i w meblach, nikt nie ucierpiał. Janowi P. grozi dożywocie. To nie sceny z filmu, a prawdziwy horror. 51-latek strzela w kierunku domu jednorodzinnego. Wszyscy mogliśmy tutaj zginąć. Do dramatycznych wydarzeń doszło w Jaworznie. Pod ostrzałem sześcioosobowa rodzina. Napastnikiem sąsiad - Jan P. Kula koło głowy, gdzieś z 10 cm, 20 wylądowała i uderzyła w mur. Wtedy dopiero zorientowałem się, że to jest prawdziwa broń. A amunicja ostra. Rodzina w trakcie strzelaniny ukryła się w łazience. Sytuacja z minuty na minutę była coraz gorsza. Strzelec rozlał wokół posesji benzynę. Oblał nam tuje i próbował podpalić, ale nie udało mu się, bo to było po deszczu. Kanonada trwała 20 minut. Jan P. w sumie oddał 46 strzałów. Podziurawił ściany, zniszczył okna i meble. Na szczęście nikomu nic się nie stało. Został zatrzymany na gorącym uczynku przez policjantów. Została zabezpieczona również broń. Strzelec sam skonstruował broń. W chwili zatrzymania miał ponad promil alkoholu w organizmie. Wcześniej był wielokrotnie karany. Nie pierwszy raz użył broni. Wcześniej też było strzelane, ale myśleliśmy, że to było przeganianie zwierząt, dzików. Czasami do psa rzucił kamieniem czy coś, jak zaszczekał na niego. Mężczyzna trafił do aresztu. Usłyszał zarzuty. Usiłowania zabójstwa, a także kierowania gróźb karalnych wobec pokrzywdzonych oraz nielegalnego wytwarzania i posiadania broni palnej. Motywem całego zdarzenia był konflikt sąsiedzki. Zdaniem prokuratury Jan P. może mieć problemy psychiczne. Wcześniejsze postępowania z nim związane kończyły się takim orzeczeniem. Teraz ponownie będzie badana jego poczytalność. Rodzina jest pod opieką psychologa. Zatrzymanemu grozi dożywocie. Olimpijska rywalizacja kończy się w niedzielę. Pozostaną po niej medalowe bilanse i rekordy, ale nie tylko. Bo jest tak, że w pamięci kibiców zawsze jest miejsce na bohaterów drugiego polanu, incydenty mocne i zabawne albo zdarzenia, które działy się obok sportowej areny, ale akurat emocji dały więcej niż bramki, punkty i sekundy. Co się działo w cieniu olimpijskiego znicza? Finał konkursu ujeżdżania nie byle jaki, bo z rapującym komentatorem. Snoop Dogg w Paryżu robi prawdziwe show. Od początku igrzysk można spotkać go wśród kibiców na trybunach. Siedzi i dopinguje sportowców. Biegnij z całych sił, Sydney! Muzyką medaliści wyrażają radość. Reprezentantki Niemiec zdobyły srebrny medal w wyścigu K4 na 500 m. Ze szczęścia zaśpiewały... po polsku. Ona lubi pomarańcze, ona lubi, kiedy tańczę! Dla sportowców igrzyska to życiowa szansa, często jednorazowe doświadczenie. Dlatego tu w Paryżu emocje sięgają zenitu. To bieg na 100 m. Zawodnicy dobiegają do mety, wszyscy w niespełna 10 sekund. Dopiero po chwili przy pomocy technologii sędzia wyłania zwycięzcę. O złotym medalu zadecydowało jedynie 0,005 sekundy! To było szalone! Mój trener powiedział przed wyścigiem, że blisko siebie będą pierwsze i drugie miejsce. Nie mogę uwierzyć, jak bardzo miał rację! Furorę w Internecie zrobił strzelec z Turcji. Z ręką w kieszeni, bez specjalnych okularów i słuchawek zdobył drugie miejsce, przy tym zachowując nonszalancki spokój. Ale podobno po niektórych po prostu emocji nie widać. Wszyscy mówią, że wydawałem się bardzo spokojny, ale tak naprawdę w środku emocje szalały we mnie jak burza. Emocji ukryć nie mogła chińska badmintonistka. Medal i oświadczyny - to chyba za dużo? Jestem przeszczęśliwa. Złoty medal i ten pierścionek! Cieszę się, że zrobiłam krok naprzód na obu ścieżkach życiowych. Ale nie trzeba zostać medalistą, by na zawsze zapisać się w historii igrzysk. Alice Finot, francuska biegaczka, pobiła swój rekord i z radości się oświadczyła. Powiedziałam sobie, że jeśli pobiegnę poniżej 9 minut, Zaręczyny w Paryżu zaliczyła także polska pływaczka Dominika Sztandera. "Tak" powiedziała w paryskim Luwrze. Bo medal to nie wszystko. Jutro też specjalne wydanie z Paryża. Za chwilę "Pytanie dnia", gościem Doroty Wysockiej-Schepf będzie były szef NIK, senator Koalicji Obywatelskiej Krzysztof Kwiatkowski.