Rz@d przyspiesza. Na li¦cie przyj-tych ustaw te zawetowane przez prezydenta. Cel - cywile. Rosyjskie pociski wycelowane w ukrai$skich emeryt#w, kt#rzy czekali na wyp¾at- ¦wiadczenia. Artystyczny komentarz do politycznej rzeczywistości. Nowe dzieło Banksy'ego w Londynie. "19.30". Zbigniew Łuczyński. Dobry wieczór. Mrożenie cen energii, przedłużenie legalnego pobytu Ukraińców w Polsce, a także świadczenie 800+ dla cudzoziemców, którzy pracują i płacą podatki w Polsce. Rząd Donalda Tuska przyspiesza m.in. w kwestii ustaw zawetowanych przez prezydenta. Ale lista priorytetów rządu jest znacznie dłuższa, a na niej jedna z ważnych obietnic wyborczych. Nie będę pytać, czy tęskniliście, bo nie chce stawiać was w kłopotliwej sytuacji. To pierwsze po wakacjach posiedzenie Sejmu. Koalicja zapowiada ustawowe przyspieszenie. A premier wysyła w kierunku Pałacu Prezydenckiego sygnał, że weta nie sparaliżują prac rządu. Będziemy nie z naszej winy uczestnikami tego czasami pojedynku, zapasów politycznych niepotrzebnych, ale na pewno nie będziemy ofiarami. Bo ja nie pozwolę, żeby to ludzie byli ofiarami tego, że ktoś ma pomysł na takie sprawowanie urzędu prezydenckiego, który ma polegać na blokowaniu pracy rządu. PiS-owi aktywność głowy państwa się podoba. Prezydent nie ma w zwyczaju konsultować swoich przedsięwzięć. Ale jest pan zadowolony? Ja jestem z prezydenta bardzo zadowolony. Rząd na weto odpowiada ponownym przyjęciem nieco zmienionych projektów o zamrożeniu cen prądu oraz o pomocy Ukraińcom. Obecne przepisy obowiązują tylko do końca września, więc obie sprawy są pilne. Chodzi o prawo do legalnego pobytu w Polsce prawie miliona Ukraińców. Staramy się jak najszybciej naprawić te błędy, ktore zaistniały w wyniku weta pana prezydenta i uchronić Polaków przed gigantycznym bałaganem W nowej wersji projektu legalizującego pobyt Ukraińców są zapisy uszczelniające wypłatę 800+. Dostaną je rodzice obcokrajowcy, którzy pracują w Polsce, są na wymuszonym bezrobociu, opiekują się niepełnosprawnymi lub są na macierzyńskim. A to właśnie 800+ było głównym powodem weta. Ruletkę uprawia rząd, który zamiast przez 1,5 roku zająć się ustawą ukraińską, właściwie nic nie robił, wrzuca to na ostatnią chwilę, nie realizuje swoich obietnic, nie ogranicza 800+. Od czerwca 800+ dostają ukraińskie dzieci uczące się w Polsce. Nad osobną ustawą uszczelniającą świadczenia dla obcokrajowców rząd pracował od listopada i właśnie kończył prace. Prezydent na oślep siepie swoimi wetami, co do niczego dobrego nie prowadzi. Rząd to naprawi, przedłoży projekty ustaw. W nowym projekcie o zamrożeniu cen energii na poziomie 500 zł za megawatogodzinę nie ma tym razem wiatraków. To rząd ureguluje rozporządzeniem. Jest za to bon ciepłowniczy dla najuboższych na ten i przyszły rok. To ustawy i projekty, ktore gwarantują, że znowu nie dojdzie do pisowskiej drożyzny. Dziś na posiedzeniu rząd omawiał też listę kluczowych dla koalicji projektów. Ma być ich około 50. Z ministrem Berkiem konferencję prasową w tym tygodniu przygotujemy i je omówimy. Ale część ministrów już dziś odsłoniła karty. Tam są dla mnie ważne programy. To po pierwsze reforma Kompas Jutra, po drugie - Cyfrowy Uczeń. I cały pakiet cyfryzacyjny, który będzie wchodził do szkół. Utworzenie Parku Narodowego w Dolinie Dolnej Odry. Z góry mówię: mamy też plan B na wypadek weta prezydenta. Wśród priorytetów będzie też sporna dotąd ustawa, na którą czeka wielu wyborców koalicji 15 października. Czy wśród rządowych priorytetów znajdzie się ustawa o związkach partnerskich? Tak. Ministrów za godzinę przyjmie priorytety programowe, w których będzie priorytet dotyczący związków partnerskich. Ależ gadatliwy ten nasz wicepremier. Mam nadzieję, że tak jest. Jeżeli potwierdza to wicepremier, to dobrze. Wróży, bo faktycznie zabiegałam o to w zeszłym tygodniu. Kończy się też rządowa rekonstrukcja. Z resortem zdrowia pożegnało się dziś tych troje wiceministrów. Najwyższy czas, aby ochrona zdrowia została wyjęta spod jakichkolwiek kontraktów czysto partyjnych. Nowymi wiceministrami zostali Katarzyna Kęcka, była prezes Szpitalnego Centrum Medycznego w Goleniowie, oraz Tomasz Maciejewski, który kierował Instytutem Matki i Dziecka. Kolejne zmiany personalne w ramach koalicji w listopadzie. Nie wejdę do rządu. Przy okazji rotacyjnej zmiany marszałka. Notatka dotycząca spotkania Karola Nawrockiego z Donaldem Trumpem dotarła do Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Oznaczona jest skrótem SPIN-P, co oznacza System Przetwarzania Informacji Niejawnych Poufnych. Dostęp do niego mogą mieć osoby z ważnym poświadczeniem bezpieczeństwa. O tej sprawie pisze dziś Gazeta Wyborcza, pytając o udział Sławomira Cenckiewicza w rozmowie z amerykańskim przywódcą. Mamy następny punkt sporu w polityce zagranicznej między prezydentem i rządem. Tym razem chodzi o Sławomira Cenckiewicza i jego obecność podczas spotkania prezydentów Polski i USA. On nie powinien w ogóle brać udziału w tym spotkaniu. I dzisiaj nie powinniśmy dyskutować w ogóle o jego dostępie do jakiejkolwiek notatki. Chodzi od notatkę, którą po rozmowach w Białym Domu od Kancelarii Prezydenta otrzymało MSZ. Dotarła do niej Gazeta Wyborcza. Okazało się, że to notatka niejawna przesłana specjalnym systemem SPIN-P. Dostęp do niego mają tylko osoby z ważnym poświadczeniem bezpieczeństwa. A Sławomir Cenckiewicz ma dostęp do informacji niejawnych i go nie ma - zależy, kogo pytamy. Szef BBN-u nie ma dostępu do informacji niejawnych. Prof. Cenckiewicz przecież ma dostęp. Była próba pozbawienia go dostępu przez ludzi Tuska, którzy się chcieli na nim zemścić. Od rzecznika głowy państwa dostajemy taką odpowiedź. Sławomir Cenckiewicz posiada dostęp do informacji niejawnych. Jeden rabin powie tak, drugi rabin powie nie. I taka już mamy sytuację także w polityce międzynarodowej, że niczego nie możemy być pewni. Gdy Sławomir Cenckiewicz został mianowany na szefa BBN przez prezydenta Nawrockiego, miał nieważne poświadczenie bezpieczeństwa za podanie nieprawdy w ankiecie do ubiegania się o certyfikat. Dostęp do informacji niejawnych odebrała mu Służba Kontrwywiadu Wojskowego. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie uchylił tę decyzję. Ale Kancelaria Premiera odwołała się od tej decyzji. Postepowanie się toczy, dlatego Cenckiewicz nie ma dostępu do informacji niejawnych. To interpretacja strony rządowej. Co innego mówi szef Kancelarii Prezydenta. Ta decyzja służb mimo jej zaskarżenia jest w obiegu prawnym, ale nie wywołuje skutków prawnych, a skoro nie wywołuje skutków prawnych i to nie jest ocena czyjaś, tylko jasny klarowny zapis ustawy, którego nawet nie trzeba interpretować, to pan prof. Cenckiewicz, szef BBN, ma dostęp do informacji o charakterze niejawnym. Jeśli podczas spotkania były poruszane kwestie objęte klauzula tajności, Cenckiewicza nie powinno tam być - uważają politycy obozu rządzącego. To już jest do oceny organów ścigania, jeśli doszło do wypełnienia znamion czynu zabronionego. Złamał prawo w tym zakresie. Myślę, że tutaj kolejne kroki mogą być z tego tytułu wyciągane. Nie miał prawa uczestniczyć w tajnym spotkaniu. Mimo to Sławomir Cenckiewicz znalazł się w ścisłej piątce członków delegacji polskiego prezydenta na rozmowy z Donaldem Trumpem. Wiadomo, że były tam omawiane kwestie związane z obronnością i bezpieczeństwem. Teraz pytanie jest, jakie narzędzia mamy wobec Pałacu Prezydenckiego, który tych racji nie uznaje, żeby powstrzymać pana Cenckiewicza od uczestnictwa w spotkaniach. I obawiam się, że dość skromne, więc myślę, że to obraz upadku polskiej polityki zagranicznej. Sławomir Cenckiewicz usłyszał też zarzuty prokuratorskie za ujawnienie tajemnic polskiej armii w kampanii wyborczej. To jest "19.30", a co dziś jeszcze w programie? Miliardy dla Polski. 43 mld 700 mln euro otrzyma Polska. Dobry dzień dla europejskiego bezpieczeństwa. Ja się powstrzymam z procedowaniem w tej sprawie. Najpierw mediacja, potem proces. Strony mogą porozmawiać o zadośćuczynieniu. Stali w kolejce, by odebrać emerytury. Pociski uderzyły precyzyjnie, zabijając ponad 20 osób i raniąc wielu innych mieszkańców wsi Jarowa w regionie donieckim. Rosjanie po raz kolejny pokazują, jak wygląda ich dążenie do pokoju. Jest z nami Mateusz Lachowski. Atak był przerażający, a liczba ofiar wciąż rośnie. O zdecydowaną reakcję Europy, USA i G20 apeluje prezydent Ukrainy. Czy i jak może ona wyglądać? Oczywiście Ukraińcy chcieliby nowych sankcji, które zapowiadał Trump. Chcieliby jakiejkolwiek reakcji ze strony USA. Na razie ze strony USA tej reakcji brak. Ze strony amerykańskiego prezydenta. Jest akcja europejskich dyplomatów. Przewodniczący Rady Europejskiej zapytał wprost w swoim wpisie w mediach społecznościowych Putina czy tak mają wyglądać dążenia Rosji do pokoju. Niestety jednak nie wydaje się, żeby Rosjanie z takich słów sobie cokolwiek robili albo z protestów europejskich dyplomatów. Nawet z wezwań do tego, żeby zakończyli ataki. Spodziewamy się w najbliższych dniach kolejnych bombardowań. Mamy informacje to przekazują już teraz tego wieczoru ukraińskie władze. 3 okręty rosyjskie są na Morzu Czarnym. Mogą mieć 30 pocisków rakietowych, które mogą być użyte do kolejnych ataków. W niedzielę Rosjanie zaatakowali nie na Donbasie tylko tutaj w centrum Kijowa. Tu w Kijowie spodziewamy się nocy, która może być bardzo trudna. Miejmy nadzieję, że tak nie będzie. Już za chwilę tuż za naszą granicą ruszą rosyjsko-białoruskie manewry Zapad-25. Dlatego w nocy z czwartku na piątek Polska zamyka granicę z Białorusią. Poinformował o tym premier. Donald Tusk przypomniał, że wojskowe ćwiczenia Rosji i Białorusi opierają się na symulacji działań na przesmyku suwalskim. W piątek zaczynają się bardzo groźne z punkty widzenia doktryny wojskowej manewry rosyjsko-białoruskie, na terenie Białorusi, blisko polskiej granicy. To ma swoje bardzo różne konsekwencje. M.in. odpowiedzią są także manewry po naszej stronie, polskiego wojska i sił sojuszniczych. Ze względu na bezpieczeństwo państwa zamkniemy granicę z Białorusią, w tym przejścia kolejowe, w związku z manewrami Zapad, o północy z czwartku na piątek. Wobec eskalacji wojennych działań Rosji ta wiadomość jest bardzo dobra, zwłaszcza dla Polski. Komisja Europejska zdecydowała o miliardach euro, które trafią do nas w ramach programu SAFE. Spośród wszystkich państw, które złożyły wnioski, Polska otrzyma najwięcej. Łączymy się z Dorotą Bawołek. To wielki sukces. Na co przeznaczone będą te pieniądze? Ponad 43 miliardy euro - 200 mld złotych polskich rząd chce przeznaczyć na dozbrajanie naszej armii. Produkcji amunicji systemów wozów bojowych. Umocnienia na wschodniej granicy. O pieniądze z puli 150 mld euro ubiegało się 19 unijnych państw. Po ponad 16 mld euro otrzymały Francja Rumunia i Węgry. Ale to Polska rozbiła ten bank. My otrzymamy tych środków najwięcej. To wielka inwestycja w polski przemysł zbrojeniowy, to jest wielka inwestycja w miejsca pracy, ale to przede wszystkim wielka inwestycja w bezpieczeństwo. Gwarantem unijnych kredytów ma być budżet 27 krajów. Ich oprocentowanie będzie niższe niż, gdyby Polska sama zaciągnęła takie pożyczki na rynkach finansowych. Na ich spłatę będziemy mieć 45 lat. A teraz Paryż, w którym polityczna burza. Rząd premiera Francji Francois Bayrou przegrał w parlamencie głosowanie nad wotum zaufania. To oznacza dymisję premiera i upadek rządu. Przegrane głosownie to efekt politycznych i społecznych napięć po zapowiadanych przez władze drastycznych cięciach budżetowych. Czy upadek rządu oznacza koniec protestów i jak plan na dalsze rządzenie ma prezydent Emmanuel Macron? Przetrwał zaledwie 9 miesięcy. Ale to i tak trzykrotnie dłużej niż jego poprzednik. Francois Bayrou jest trzecim premierem, który traci władzę. To największy kryzys polityczny od ponad 60 lat. Ale Francja świętuje. A Francuzi wyszli na ulice. Bayrou nic nie robił. Chciał tylko ciąć i oszczędzać. Nikt nie chce takiego systemu. Czekamy na zmiany. Pozbyliśmy się premiera. Teraz musimy pozbyć się tych, którzy są wyżej. I to jest wiadomość dla Macrona. Na nic zdały się dramatyczne wezwania Bayrou, by Francja w końcu zacisnęła pasa. Bo zmierza ku katastrofie. Największym błędem jest niepodjęcie żadnych działań aż do momentu, gdy nastąpi coś nieodwracalnego. Zbliżamy się do krawędzi przepaści. Poparło go niespełna 200 posłów. Aż 364 było przeciw. Jego rząd upadł. Ale problem pozostał. To rosnący w zastraszającym tempie dług publiczny. Aż o 5000 euro na sekundę. Obecnie to już niemal 3,5 biliona euro. Rocznie na jego spłatę Paryż wydaje więcej niż na armię. Konsekwencje mogą być dramatyczne nie tylko dla kraju, ale i całej strefy euro. Dlatego Bayrou chciał w przyszłorocznym budżecie wprowadzić drakońskie oszczędności w wysokości 44 mld euro. Zamierzał też zabrać Francuzom dwa państwowe święta i wysłać ich do pracy. To, co widzieliśmy w ciągu ostatniego roku, to katastrofa. Mam nadzieję, że to nastąpi kres tortur narodu francuskiego. Historia przyspieszy i nadejdzie wielka zmiana. Informatycy nazywają to resetem. Choć prawdziwym resetem byłaby rezygnacja prezydenta. Popularność Emmanuela Macrona spadła do najniższego poziomu w historii. Popiera go zaledwie 15% Francuzów. Stąd takie tytuły. I takie hasła. W siłę rośnie za to Marine Le Pen. Ostatni sondaż wskazuje, że gdyby doszło do przedterminowych wyborów, władzę mogłoby przejąć jej partia Zjednoczenie Narodowe. Co dalej? Rewolucja. Zburzenie cytadeli. Jutro w całej Francji odbędą się pierwsze z całej serii protestów. Władze obawiają się paraliżu kraju. Bo hasło demonstrantów brzmi "Blokujmy wszystko". Pędził z zawrotną prędkością, ponad 300 km/h. Spowodował tragiczny wypadek, w którym zginęła trzyosobowa rodzina: rodzice i ich 5-letnie dziecko. Po latach Sebastian M. zasiadł na ławie oskarżonych. Sąd na dzisiejszej rozprawie skierował jednak sprawę do mediacji. Co oznacza ta decyzja i czy wstrzymuje nieuchronność kary? Sebastian M. miał w sądzie usłyszeć akt oskarżenia. Nie usłyszał, bo sprawa trafiła do mediacji. Żeby dać państwu możliwość pójścia do mediacji i spróbowania usiądnięcia do wspólnego stołu, to ja tu powstrzymam się z procedowaniem w tej sprawie. Wnioskowała o to obrona. Bliscy ofiar się zgodzili. Przecież mogli powiedzieć "nie". Mogli na sali powiedzieć krótkie "nie" i mieć temat zamknięty, natomiast państwo stwierdzili, a może dajmy szansę, wcześniej tego nie było, nikt nas o to nie prosił, nawet nie pytał. Prokurator chciał, by sprawę skierować do mediacji, ale po odczytaniu aktu oskarżenia i po złożeniu wyjaśnień przez Sebastian M. Wskazywałem na pewne wątpliwości, jeżeli chodzi o dotychczasową postawę oskarżonego i to, że przeczył dotychczas czynowi mu zarzuconemu. A zarzut to spowodowanie tego tragicznego wypadku. I słowo "wypadek" nie do końca oddaje to, co się wydarzyło. Bo Sebastian M., jak ustalili śledczy, jechał autostradą A1 z prędkością nawet 320 km/h. Kwalifikacja prawna, która wskazana została w akcie oskarżenia, znajduje pełne odzwierciedlenie w zgromadzonym materiale dowodowym. Za spowodowanie wypadku śmiertelnego grozi mu do 8 lat więzienia. Rodzina, której samochód zepchnął na bariery, nie miała szans. Auto stanęło w płomieniach. Małżeństwo i 5-letnie dziecko zginęli na miejscu. Pani klient nawet nie próbował pomóc rodzinie, która płonęła żywcem. To nie jest czas i moment na to, żebym ja wypowiadała się w przedmiocie oceny materiału dowodowego. Mediacje mogą dorowadzić do ugody, ale nie zastąpią procesu karnego i wyroku sądu. Mogą doprowadzić do przeprosin. Strony też mogą porozmawiać o zadośćuczynieniu czy odszkodowaniu ewentualnym. Dzięki temu można uniknąć długotrwałego procesu cywilnego, którego finałem ma być ustalenie kwot, form zadośćuczynienia. Bliscy zabitej na autostradzie rodziny wciąż są w trakcie terapii. Stwierdzone jest, że na ten moment nie zaleca się państwu osobistego stawiennictwa w sądzie i konfrontacji, która mogłaby narazić ich na niebywały ładunek emocjonalny. Sebastian M. dotąd nie wykazywał skruchy. Po wypadku uciekł do Dubaju. Był ścigany listem gończym i czerwoną notą Interpolu. Do Polski został sprowadzony w maju po długiej procedurze ekstradycyjnej. Proces ruszy po mediacjach, niezależnie od ich wyniku. Najwcześniej 22 października. W ciągu kilku lat na skutek samobójstw ginie w Polsce tyle ludzi, jakby z mapy zginęło kilkudziesięciotysięczne miasto. Jednym z nich jest 17-letni Filip, u którego pozornie wszystko było dobrze. Chłopak zostawił list pełen wdzięczności i odebrał sobie życie. Dziś w "Ekspresie reporterów" o tym, jak jego ojciec próbuje nadać śmierci dziecka głębszy sens. A Katarzyna Grzęda-Łozicka pyta, jak patrzeć, by dostrzec problemy najbliższych. Chciałbym podziękować wszystkim, którzy odegrali mniejszą lub większą rolę w moim życiu. Filip zostawił tylko list pożegnalny. Jego rodzice wciąż zadają pytanie, dlaczego ich 17-letni syn nie chciał żyć. Żona poszła do jego pokoju i zaczął się krzyk. Najgorszy widok, jaki można sobie wyobrazić. Młodych osób w kryzysie psychicznym są w Polsce tysiące. Tylko w ubiegłym roku zgłoszono ponad 2000 prób samobójczych osób poniżej 19. roku życia. Każdego dnia w Polsce 13 osób odbiera sobie życie. To więcej ofiar niż w wyniku wypadków drogowych. Każdego roku ponad 100 dzieci odbiera sobie życie. Potworna rozpacz. Daniel Dziewit, autor książki "Kiedy odchodzą", przyznaje, że kluczowa jest uważność, próba wyłapania niepokojących zmian w zachowaniu bliskich. Dzieci czasami mówią: zabiję się, nie chcę żyć, ten świat jest do niczego. Inna postawa: zamyka się w sobie, nic nie mówi. W tle wielu przypadków pojawiają się nękanie i hejt. Identyfikujemy podobne czynniki, które kryją się za zachowaniami samobójczymi, niestety rosnąca liczba doświadczanej przemocy, zarówno ze strony dorosłych, jak i rówieśniczej. W takich przypadkach kluczowe jest wsparcie i zrozumienie, ale wielu młodych ludzi wciąż nie wie, gdzie szukać pomocy. A w szkołach wciąż brakuje psychologów. W skali kraju jest 220 gmin bez ani jednego psychologa. Osoby w kryzysie zawsze mogą szukać pomocy, dzwoniąc na telefon zaufania. Obie infolinie są czynne przez całą dobę. Warto żyć. Pomoc na początku kryzysu psychicznego może zapobiec najgorszemu. Przekonuje Łukasz Nowak, który trzykrotnie podejmował próbę samobójczą. Powtarzano mi, że będę nikim, nic nie osiągnę. To była taka bezsilność, dlatego w wieku 10 lat po raz pierwszy postanowiłem odebrać sobie życie. Punktem zwrotnym było skorzystanie z pomocy terapeuty i opisanie własnych doświadczeń w książce. Osobom w kryzysie mówi, że zawsze jest nadzieja. Z każdego bagna jest jakieś wyjście. Rodzice Filipa również włączyli się w kampanię społeczną, by edukować i powstrzymać kolejne tragedie. Żeby ta bezsensowna śmierć nie poszła na marne. Teraz o street arcie, nie mylić z graffiti, które znają państwo z bohomazów szpecących budynki. Nazwisko Banksy daje gwarancję emocji i artystycznych doznań. I tak jest tym razem. Na murze królewskiego sądu w Londynie pojawił się nowy mural. Miejsce nie jest przypadkowe, treść również. Śpieszmy się to zobaczyć, zanim zniknie. Dzieło Banksy'ego szokuje, przedstawia sędziego, który zamiast wymierzać sprawiedliwość, uderza protestującego. Praca wywołała ogromne poruszenie. Ludzie zatrzymywali się, robili zdjęcia. W sieci pojawiła się lawina komentarzy. Ale dziś dzieła już nie zobaczymy. Zostało zasłonięte przez pracowników sądu. Zakrycie murala sprawiło, że stał się jeszcze ważniejszy. Siła przekazu jest mocniejsza i dowodzi, że za tymi murami są ludzie, których to naprawdę uderzyło. Już rozumiem, dlaczego zdecydowali się go zakryć. Nie każdemu przekaz Banksy'ego się podoba, zwłaszcza gdy dotyczy miejsca, z którego przemawia. Na pewno obudziło to dyskusję. Krytycy decyzji władz mówią wprost: zakrycie graffiti nie uciszy dyskusji, a wręcz przeciwnie. Nada jej większego rozgłosu. Aktywiści przekonują, że to wyraz wsparcia ze strony Banksy'ego po ich niedawnych protestach, podczas których zatrzymano ponad 800 osób. Sam artysta nie skomentował sprawy, ale potwierdził, że mural jest jego autorstwa. Met Police zastanawia się, jak zakwalifikować zdarzenie, bo zgłoszono już uszkodzenie zabytkowego gmachu. A że tożsamość Banksy'ego od lat pozostaje tajemnicą, śledztwo mogłoby okazać się przełomowe choćby z tego względu. Banksy znów zrobił to, z czego słynie, jednym obrazem zmusił Brytyjczyków do rozmowy o granicach władzy, wolności i sprawiedliwości. A paradoks polega na tym, że to właśnie najważniejszy sąd w kraju dopisał do tej historii wyjątkowo wymowne zakończenie. Gdyby nie on, mazurek mógłby pozostać przelotną taneczną modą. To jeden z głosów o twórczości Polaka, którego zna cały świat. Fryderyk Chopin - jego muzyka czaruje i nie traci na aktualności. A dowodem na to jest Międzynarodowy Konkurs Pianistyczny. To najważniejsze wydarzenie muzyczne w Polsce, które przyciąga najlepszych pianistów z wielu krajów. A publiczność? Walczy o bilety. Kolejka jak przed sklepem mięsnym we wczesnych latach 80. Tak było dziś o 10.00 rano przed Instytutem Chopina w Warszawie. Panie tutaj noc spędziły? Nie do końca. Przedstawiciel spędził. Wymienialiśmy się. By zdobyć bilety na koncert inauguracyjny lub koncert laureatów festiwalu, najwięksi miłośnicy Chopina czekali kilkanaście godzin. A jest szansa w Internecie? Już nie, po minucie zniknęły. Niestety o 11.30 na drzwiach do kas pojawił się ten napis. Czy pani udało się kupić bilet? Nie chcę przeklinać. Staramy się wszystkich zadowolić, ale wiadomo, że w pewnym momencie bilety się kończą. Konkurs odbywa się co 5 lat od niemal wieku. W tegorocznym wystąpi 85 pianistów z 20 krajów. Co drugi będzie Chińczykiem lub Japończykiem. Chopin jest dla wszystkich. Dociera do ludzi na całym świecie, nie tylko do Polaków. Chopin budzi w ludziach wyjątkowe emocje. Często mówią, że to dla nich rodzaj terapii, takiej ucieczki od hałasu z zewnątrz, pędu, odhaczania codziennych spraw. Polskich pianistów na festiwalu będzie 11. Wśród nich urodzony w Ha Noi Viet Trung Nguyen. Chopina gram praktycznie od małego. Zawsze kochałem muzykę Chopina dzięki mamie, puszczała w nocy, jak byłem dzieckiem, nokturny, mazurki Chopina. A Chopin to postać, którą kochają nie tylko melomani. Po życiorys kompozytora sięgają też filmowcy. W opowieści o jego życiu wciela się w pianistę jeden z najbardziej charyzmatycznych aktorów młodego pokolenia. Miałem być muzykiem, zostałem aktorem. Ale zawsze Chopin był w sercu. Czułem, jak grałem na fortepianie, że Chopina grało się z największą przyjemnością. Aktor, którym jest synem muzyka jazzowego, w większości scen rzeczywiście sam wykonywał muzykę Chopina. Pomysł tego filmu to był pomysł Eryka. On powiedział, że chciałby zagrać Chopina, a ja szukałem tematu dla siebie, to był totalny przypadek, Opowieść o wielkim kompozytorze ma trafić do kin 10 października. Odbywające się w tym samym czasie najważniejszy konkurs pianistyczny będzie można śledzić na antenie TVP Kultura i na platformie internetowej TVP Kultura 2. To o te miejsca tu, w Filharmonii Narodowej w Warszawie, walczą miłośnicy Chopina z całego świata. 19. Międzynarodowy Konkurs Chopinowski rozpocznie się 2 października. Wszystkie bilety są już wyprzedane. Kiedy słyszymy słowo "Paryż", każdy z nas ma przed oczami inny obraz. Stolica Francji ma wiele twarzy, ale słowo "miłość" ze słowem "Paryż" łączy się nierozerwalnie. Dowód? Książka doskonale państwu znanej, naszej koleżanki i korespondentki Anny Kowalskiej. Tytuł - jakżeby inaczej - "Z miłości do Paryża". Wydawało mi się, że dobrze znam Paryż, bo mieszkam tam już 13 lat, dzięki tej pracy zajrzałam do ministerstw, do kawiarni. Przejrzałam w zasadzie Paryż wzdłuż i wszerz, ale mimo wszystko zagłębiając się w historię tej książki, zdałam sobie sprawę, że Paryż jest bardzo skomplikowany, złożony, a zarazem tak bardzo piękny i romantyczny w tym wszystkim, więc bardzo dużo się nauczyłam, ale też zapałałam wielką miłością, pisząc książkę, do Paryża. Ta książka jest przede wszystkim o atmosferze tego miasta, o atmosferze, jaką paryżanie sami tworzą, z blaskami i cieniami. Temat książki, bo Paryż jest mi bardzo bliski. Już mam. Mam też również dedykację. Kończymy "19.30". Za chwilę "Pytanie dnia". Dorota Wysocka-Schnepf w rozmowie z byłym ministrem spraw zagranicznych Jackiem Czaputowiczem. Do zobaczenia.