Krok w stronę pokoju - Hamas i Izrael przyjmują warunki porozumienia. Projekt Żurka - ma być koniec bezprawia w sądach. Z kasy spółki - Orlen od byłego prezesa chce zwrotu wydatków. Pokój na Bliskim Wschodzie. Termin znany historii, ale rzadki w historii. Jaka jest szansa, że stanie się faktem? Hamas i Izrael przyjmują warunki pokojowego porozumienia i tak ma się rozpocząć jego pierwszy etap, rozpisany na 20 punktów. Na początek zawieszenie broni, potem uwolnienie zakładników i więźniów, a w dalszej perspektywie rozbrojenie Hamasu. Anna Kowalska jest w Tel Awiwie, powiedz, jak silna jest wiara w skuteczność tego planu? Ogromna, choć wiele pytań jest bez odpowiedzi. Teraz trwa spotkanie izraelskiego rządu, który ma przyjąć ten plan, ale to raczej formalność. Walki powinny ustać ustać w ciągu doby, a w ciągu 3 dni izraelscy zakładnicy powinni wrócić do domu. Co dalej, dopiero się dowiemy. Hamas boi się, że kiedy tylko zakładnicy wrócą do Izraela, to Izrael zaatakuje ponownie. Tutaj gwarancje dają USA, bo według Trumpa ma to być trwały pokój. On sam chce jechać do Egiptu. Okrzyki radości w Gazie To są uczucia nie do opisania, nie możemy w to uwierzyć. Dzięki Bogu wojna się skończyła i żyjemy. I łzy szczęścia w Tel Awiwie. Czekaliśmy na to 2 lata. Przepraszam. Bliski Wschód chce wierzyć, że nadszedł koniec tej wojny. W nocy w Egipcie, po 3 dniach intensywnych rozmów delegacje Izraela i Hamasu zatwierdziły pierwszy etap amerykańskiego planu pokojowego dla Strefy Gazy. O tym, że porozumienie jest blisko, już wczoraj wieczorem poinformował Donald Trump. Właśnie otrzymałem notatkę od sekretarza stanu, w której poinformował, że jesteśmy bardzo blisko porozumienia na Bliskim Wschodzie i że będą mnie potrzebować dość szybko. I to on jako pierwszy triumfalnie ogłosił przełom. Z wielką dumą ogłaszam, że Izrael i Hamas zatwierdziły pierwszy etap naszego planu pokojowego. Porozumienie zakłada: zawieszenie broni w Strefie Gazy, częściowe wycofanie izraelskich wojsk oraz wymianę więźniów. W ciągu 24 godzin od posiedzenia gabinetu rozpocznie się zawieszenie broni w Strefie Gazy. Siły wycofają się do żółtej linii, a po upływie 24 godzin rozpocznie się 72-godzinne okno czasowe, w którym wszyscy nasi zakładnicy zostaną wypuszczeni z powrotem do Izraela. Izrael z więzień wypuścić ma blisko 2000 skazanych Palestyńczyków. A w zamian Hamas uwolni 20 żywych, spośród 1200 porwanych 2 lata temu izraelskich zakładników i zwróci ciała 28, którzy zginęli w Gazie. Rodziny rozpaczliwie czekają na ich powrót. Chcę go zobaczyć, poczuć, dotknąć, dopiero wtedy będę wiedział, że to prawda. Rozpaczliwie na pomoc czekają też Palestyńczycy. Izrael miał zgodzić się na otwarcie przejść granicznych dla pomocy humanitarnej. Głodujące od miesięcy rodziny liczą nie tylko na wodę, żywność i leki, ale też na szybki powrót do domu. Przygotowujemy nasze rzeczy, przygotowujemy się do powrotu do domu. Dość już zniszczenia i wyczerpania. Na to gwarancji nie ma. 20-punktowy plan Donalda Trumpa zakładał też m.in.: rozbrojenie Hamasu, nowe rządy w Strefie Gazy i całkowite wycofanie izraelskich wojsk. Ale porozumienia brak. Dlatego Hamas już grozi, że nie wypuści zakładników, dopóki Izrael formalnie nie obieca, że nie wznowi działań wojennych. To nie jest zawieszenie broni. Światowi liderzy porozumienie przywitali z ostrożnym optymizmem, apelując do obu stron o przestrzeganie rozejmu. Teraz trzeba go wdrożyć. Jeśli chodzi o kolejne etapy planu, jesteśmy gotowi współpracować z innymi krajami, by wprowadzić je w życie. Izrael, pomimo porozumienia, kontynuował dziś intensywne naloty na Strefę Gazy. To jest 19.30, co jeszcze przed nami. Zabójcy na drogach. On w ogóle nie miał uprawnień do kierowania pojazdem, on był już skazany przez sąd innego kraju za to samo i nie powstrzymało go to. Dzieci chcą po prostu funkcjonować normalnie, dzieci mają mieć ruch. Rekordziści mają po ponad 20 zakazów prowadzenia, to jest jakaś normalność w naszym kraju - pseudonormalność. Koniec świata. Wieś odcięta od sieci. Tu kończy się granica Unii Europejskiej i granica NATO, a my nie mamy łączności żadnej. Czy pogotowie jest potrzebne, czy się pali, to się nie dodzwoni. XXI wiek, żeby nie było kontaktu w ogóle, połączenia. Połączenie zostało przerwane. Białoruś zablokowała. Resort sprawiedliwości prezentuje założenia ustawy praworządnościowej. Ma uregulować status tzw. neosędziów, powołanych przez Krajową Radę Sądownictwa w latach 2018-2025. Nie będzie żądnych stosów czarownic - mówi minister Żurek i apeluje do opozycji: to może być projekt ponadpartyjny. Ma też nadzieję, że prezydent doceni jego kompromisowy charakter. Pokazuję go państwu. Te 90 stron projektu ustawy praworządnościowej Ministerstwo Sprawiedliwości skróciło do 4 słów: "koniec bezprawia w sądach". Gigantycznie ważna ustawa, to jest to, co nam przywróci prawidłowe funkcjonowanie sądów. Waldemar Żurek z zespołem przez 2 godziny tłumaczył, jak nowa ustawa ma przywrócić tak fundamentalne prawo obywateli do niezależnego i bezstronnego sądu. To jest prawdziwy krajobraz po bitwie - tak obrazowo prof. Marek Safjan opisuje obecny stan polskiego wymiaru sprawiedliwości po 8 latach rządu PiS-u i 10 latach prezydentury Andrzeja Dudy. Mamy do czynienia z ruinami, które grożą zawaleniem, całkowitym. I przysypaniem resztek żyjących jeszcze ofiar. Autorytety prawne i rządzący mówią wprost: to ostatni moment na wyjście z kryzysu. Ustawa praworządnościowa porządkuje sytuację neosędziów, czyli osób powołanych po 2017 roku z udziałem upolitycznionej za czasów rządów PiS-u Krajowej Rady Sądownictwa. Główny cel jest jeden: uregulowania ich statusu - co ważne, nie wpłynie to negatywnie na sprawy obywateli - słyszymy. Nie będzie tak, że jak się rozwiodłeś, to my ci to unieważnimy. Minister sprawiedliwości uspokaja też neosędziów. Nie będzie stosu dla czarownic, chcemy to zrobić zbiorowo. Chodzi o losy ponad 2,5 tys. neosędziów, którzy orzekają w sądach powszechnych. Tu stanowią już blisko 30% wszystkich sędziów, w Naczelnym Sądzie Administracyjnym ponad 30%. A w Sądzie Najwyższym - 60%. To była metoda, polityczna metoda. Jak mamy przejęte sądy, a zaczynamy od najwyższych, tak robią autorytaryści, to przejmujemy demokrację. A to sporo kosztuje. Komisja Europejska potrąciła Polsce z funduszy unijnych prawie 3 mld zł za naruszenia praworządności. To równowartość rocznych wydatków na program Aktywny Rodzic. Do tego dochodzi jeszcze ponad 5 mln zł odszkodowań. I to zdaniem rządzących może przekonać prezydenta do podpisania ustawy. Zakładam, że prezydent mógł mieć wątpliwości jakiś czas temu, ale teraz, kiedy Polska zapłaciła ponad 5 mln zł odszkodowań... Ale to państwo płaci, nie Karol Nawrocki. Płacimy my wszyscy. Mam nadzieję, że prezydent tą łajbą chwiać nie będzie. Paweł Śliz, człowiek wielkiej wiary. Człowiek, który wierzy, że drugiego człowieka można przekonać. Ale to może być trudne, by nie powiedzieć - niemożliwe. Segregację sędziów można określić mianem terroru bezprawia - mówił w czwartek szef Kancelarii Prezydenta. Minister sprawiedliwości uspokaja. Proszę pana prezydenta, doradców pana prezydenta, żeby bardzo uważnie przyjrzeli się zapisom tej ustawy, bo ona ma charakter naprawdę kompromisowy. Czy minister Żurek przywróci praworządność? Przywróci. Politycy PiS-u widzą to inaczej. Nawet jak to przejdzie przez Parlament, to mam nadzieję, że prezydent tego nie podpisze. Prezes PiS-u idzie krok dalej i grozi ministrowi sprawiedliwości. W praworządnym państwie - mam nadzieję, że je przywrócimy - pan Żurek będzie musiał bardzo długo odpoczywać w zakładach karnych. A Zbigniew Ziobro już snuje opowieści, jak będzie wyglądała reforma wymiaru sprawiedliwości, jeśli PiS-owi uda się dojść do władzy. Będą to propozycje idące długo dalej niż te, które były wcześniej przez nas przygotowane. Zbigniew Ziobro raz straszy swoim pistolecikiem, raz serią z jego ust, ale nie wiadomo, kto ma się go bać. Rządzący przyznają nieoficjalnie, że w razie weta prezydenta wobec neosędziów przygotowują plan B. Rekordowe wydatki na obronność, na ochronę zdrowia, na cele społeczne, ale też rekordowy deficyt piętnowany przez opozycję i zarzuty masywnego zadłużania państwa - taki był klimat budżetowej debaty, która przetoczyła się przez Sejm. Na krytykę władza odpowiada pytaniem do opozycji: z czego chcecie zrezygnować, komu i co zabrać, bo wiele wydatków sami napędziliście i deficyt to też wasza robota. Pierwsze czytanie rządowego projektu ustawy budżetowej na rok 2026. To jedna z najważniejszych ustaw - bo bez niej państwo nie działa. To budżet Polski ambitnej i Polski bezpiecznej. Projekt ustawy budżetowej w Sejmie zaprezentował minister finansów. To on odpowiada za ten liczący prawie tysiąc stron dokument. Każda publiczna złotówka musiała zostać policzona. Jaki to budżet? Budżet trudny, ale realny. Odpowiedzialny, trudny, wymagający, ale spełniający oczekiwania obywateli. A te dotyczyły choćby programów socjalnych. Te będą kontynuowane. Mamy 250 mld zł na ochronę zdrowia, 200 mld na obronność, mamy 800+, 13., 14. emerytura, renta wdowia, wyższy zasiłek pogrzebowy. Do tego prawie 7 mld na budownictwo mieszkaniowe - wyliczają rządzący. Czyli o 2 mld zł więcej niż w tym roku i niemal dwukrotnie więcej niż łączne wydatki w latach 2020-2023. Andrzej Domański spodziewa się wyraźnego ożywienia gospodarczego. Budżet ma zapewniać nasze bezpieczeństwo czy finansować ambitne plany inwestycyjne. Wraz z tym budżetem żegnamy drożyznę i stagnację, którą zastaliśmy w roku 2023. Ale mimo entuzjazmu ministra nie sposób nie wspomnieć o deficycie, ten w przyszłym roku wyniesie niemal tyle samo, ile całe dochody państwa 10 lat temu. To jest katastrofa budżetowa. Świadomie nie używam żadnych liczb, bo one również nie mają żadnego sensu, bo ten budżet jest sfałszowany. To, panie ministrze, jest budżet biedowania. Projekt ustawy skrytykowała opozycja. Krytykowali także politycy PiS. Były premier wrzucił do sieci taki spot. Wpadliście w spiralę zadłużenia. Przestańcie zakłamywać rzeczywistość. Ten bałagan trzeba posprzątać. Sprzątamy bałagan, ale po was - odpowiadają rządzący. I powołują się na takie dane. Wykryliśmy 290 tys. lewych faktur, 290 tys. lewych faktur wystawionych za waszych rządów, absolutny rekord. Do tego sztucznie zaniżona relacja długu do PKB. I wysoka inflacja za czasów poprzedników. Przypomnijmy, że 3 lata temu w lutym była ona rekordowa, ponad 18%. Dziś jest na poziomie 3%. Mam nadzieję, że ta koalicja przez 3 lata Polski do bankructwa nie doprowadzi. Takiego deficytu by nie było, gdyby nie rząd Zjednoczonej Prawicy, tak mówią w Sejmie. Nie, absolutna nieprawda, przypominam, że nas doświadczyła pandemia covidu, agresja Rosji na Ukrainę. Ale tu chodzi o zupełnie co innego. Rząd spłaca po poprzednikach zobowiązania polskiego funduszu rozwoju czy funduszu covidowego. Ci, którzy najgłośniej krzyczą, powinni najpierw uderzyć się we własne piersi, bo ten deficyt m.in. to skutek głupich, nieroztropnych rządów poprzedników. Porównać można jeszcze te dane. Kiedy PiS oddawało władzę, wzrost gospodarczy był bliski zera, dziś to ponad 3%. W ustawie budżetowej - co ważne - zapisane jest prawie 5% PKB na obronność. To 200 mld zł, czyli 1/4 budżetu. Na bezpieczeństwie rząd nie oszczędza - słyszymy. Na pewno dzisiaj trzeba każdemu polskiemu podatnikowi podziękować za to, że wspiera polską armię. Opozycja chciała odrzucić projekt ustawy budżetowej w pierwszym czytaniu. PiS oczywiście próbował siać obstrukcję, ale się nie udało, wniosek przepadł. Programy informacyjne, seriale, największe wydarzenia sportowe, teatr telewizji, dokument - taka jest telewizji publiczna. Jaka jest sytuacja mediów publicznych, w tym jak relacjonowały ostatnią kampanię prezydencka, tego dotyczyło dzisiejsze posiedzenie sejmowej komisji kultury, dziedzictwa narodowego i środków przekazu. Zacznijmy od faktów: w zeszłym roku oszczędności tylko w telewizji publicznej sięgnęły prawie 1 mld zł. Liczba stanowisk dyrektorskich i kierowniczych zmniejszyła się o 45 pozycji, bo każda złotówka ma znaczenie. Kwota abonamentu wypłacona przez Krajową Radę w roku 2024 wynosiła 187 mln zł i była niższa od wypłaconej w roku 2023 o 442 mln zł. Szacujemy, że do września tego roku Krajowa Rada nie przekazała spółkom radiofonii i telewizji należnego abonamentu w kwocie około 396 mln zł. Mimo tych mniejszych przychodów finansowych oraz przy uwzględnieniu prowadzonych działań restrukturyzacyjnych we wszystkich obszarach działalności spółek mediów publicznych wypełniane były zadania związane z realizacją misji publicznej, zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa, na które to Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego przyznaje dotacje. Bo to, co najważniejsze w mediach, to zaufanie i wiarygodność. Na 30 najlepszych, najchętniej oglądanych programów telewizyjnych, aż 27 to programy TVP. Rośnie liczba pozytywnych ocen telewizji publicznej, za to wyraźnie spadła liczba tych negatywnych. Zaufanie do mediów publicznych jest najwyższe od 9 lat. Przed grudniem 2023 roku wytoczono TVP 120 spraw sądowych, łączna kwota roszczeń to 10 mln zł. Po zmianach wytoczony został tylko jeden proces - zrobiła to Joanna Kurska. Tyle fakty, swój odmienny raport na temat działalności mediów przedstawiła przewodnicząca Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Przygotował go zespół, w którym znalazły się osoby pracujące w TVP w czasach minionych. Marcin R. ma 33 lata, ale następnych 25 może spędzić w więzieniu, bo zabił dziecko na drodze, a troje innych posłał do szpitala. Gdyby prawo miało moc wynikającą z samego przepisu, to by się nie mogło stać. Prawo jazdy zabrano mu w kwietniu, bo prowadził po narkotykach, ale prawo jazdy to nie kluczyk do samochodu i bez niego auto da się uruchomić. Co zrobić z prawem martwym jak jego ofiary? Był po narkotykach i miał niemal półtora promila alkoholu we krwi. Nigdy nie miał prawa jazdy, nie miał prawa wsiąść za kierownicę, a jednak to zrobił. Na pewno człowiek skrajnie nieodpowiedzialny, bez odrobiny empatii i przyzwoitości. 33-letni Marcin R. we wtorkowy wieczór wjechał w grupkę chłopców idących poboczem w Łebieńskiej Hucie, na Kaszubach. Najmłodszy z nich, 10-letni Igor, zginął na miejscu. Trzech jego kolegów wciąż jest w szpitalu, jeden z nich musiał mieć amputowaną nogę. Mieszkańcy wciąż nie mogą otrząsnąć się z tej tragedii. Moja córka jeździła z tymi chłopcami na to boisko, tego dnia też miała z nimi być, ale Bóg ją uchronił. Kierowca uciekł z miejsca wypadku i porzucił samochód w sąsiedniej wsi. Potem wziął taksówkę i dotarł do Kościerzyny, oddalonej o 40 km, gdzie 2 godziny po tragicznym zdarzeniu ujęła go policja. Okazało się, że to recydywista. On był już skazany przez sąd innego kraju za to samo i nie powstrzymało go to od jazdy samochodem. W Polsce też już łamał przepisy, w kwietniu tego roku policja zatrzymała go za jazdę pod wpływem narkotyków. Dziś prokuratura postawiła mu zarzuty. Grozi mu 20 lat więzienia. Tylko w tym roku policja zatrzymała prawie 13 tys. kierowców, którzy zignorowali sądowy zakaz prowadzenia pojazdów. Wśród nich są recydywiści, łamiący ten przepis wielokrotnie, rekordzista robił to 23 razy. Wojciech Pasieczny, były komendant warszawskiej drogówki, w swojej karierze zetknął się m.in. z kierowcą, który 3 razy był skazywany w zawieszeniu za jazdę po pijanemu. Za czwartym razem, kiedy kierował, zabił córkę swojej siostry, a swoją córkę tak pokiereszował, że zostanie inwalidką do końca życia. I dopiero wtedy sąd zastosował areszt. To oznacza, że chyba system jest nieudolny. Walkę z tą nieudolnością kilka tygodni temu zapowiedział minister sprawiedliwości, w resorcie został powołany specjalny zespół do walki z bezkarnością kierowców. Ale zdaniem ekspertów oprócz zmiany systemowej musi też dojść do zmiany mentalnej. Cały czas funkcjonuje społeczne przyzwolenie na tego typu zachowania. Ludzie nie reagują, bo nie chcą mieć kłopotów. Obojętność może zabijać. Kiedy jest się prezesem paliwowego - w skali Europy - giganta, to się pewnie dużo zarabia. Na tyle dużo, by było prezesa stać na luksus i celebryckie fanaberie. Prokuratura twierdzi, że Daniela Obajtka było stać, ale uznał siebie za majątek spółki, a swój blichtr i komfort za koszt przedsiębiorstwa, więc finansował koszt ze służbowej kasy. Od licówek po botoks i wakacje w luksusie. Co widać zza uchylonego immunitetu? To, co powiedziałem, jest w tych dokumentach i jest oparte tylko na prawdzie. To od początku: ile wart jest ten uśmiech? Byłego prezesa Orlenu, któremu spółka zarzuca wydanie publicznych pieniędzy na prywatne przyjemności. Teraz Orlen domaga się naprawy szkód. Na liście wydatków wakacje w luksusowym hotelu w Łebie, drogie upominki, restauracje i zabiegi medycyny estetycznej - takie jak botoks czy stomatologia. Prezes Obajtek wymienił sobie uzębienie z państwa pieniędzy, prezes Obajtek robił sobie zastrzyki z botoksu, żeby być pięknym i młodym, z państwa pieniędzy. Orlen wydatki podliczył. Wyszedł rachunek na blisko 160 tys. zł. Wszystko z kasy spółki Skarbu Państwa. W moim przekonaniu nie ma żadnych dowodów na to, że to były działania podejmowane przez pana Obajtka. Jest pan Obajtek naprawdę - i jest ta czarna legenda. Czy rzeczywiście? Do akcji weszła prokuratura - w innej sprawie, choć też w tle są pieniądze. Obajtek - zdaniem śledczych - zlecił inwigilacje polityków opozycji za czasów, kiedy kierował Orlenem. Znów - za pieniądze spółki. Biuro detektywistyczne miało zbierać informacje o współpracownikach Donalda Tuska, a nawet o ich rodzinach. To jest jakaś skrajna patologia, jeżeli zbiera się informacje na temat mojej żony, dlatego że ja zadawałem pytania, dlaczego Orlen podejmuje takie, a nie inne decyzje biznesowe. Obajtek będzie miał szansę wytłumaczyć się ze stawianych mu zarzutów - immunitet już go nie chroni. Chronią koledzy. Śledził osoby, które rozpowszechniały dezinformację na temat Orlenu i atakowały Orlen. Obajtek zarzuty odrzuca. Tłumaczy, że chodziło o bezpieczeństwo, bo jego zdaniem w tle były rosyjskie podmioty i publikacje dyskredytujących spółkę. Prokuratura prowadzi postępowanie, żeby mi postawić zarzuty, że wynajęliśmy firmę międzynarodową, która miała to sprawdzić w czasie wojny, kiedy Rosja najechała na Ukrainę. Mieliśmy pełne prawo to zrobić. Pan Daniel Obajtek wyłudził pieniądze firmy na działalność nie mającą nic wspólnego z jego funkcją prezesa. Dwie umowy na usługi detektywistyczne, a jak mówią rządzący - inwigilację - to prawie 400 tys. zł. Z kasy Orlenu. Dwaj polscy strażnicy graniczni zostali poważnie ranni w wyniku ataku, do którego doszło w stolicy Gruzji Tbilisi. Obrażenia funkcjonariuszy okazały się na tyle poważne, że konieczna była interwencja chirurgiczna i hospitalizacja. Atak nastąpił, gdy polscy strażnicy po zakończeniu misji wyszli na miasto. Przyjazne gesty szybko zamieniły się w bojkę. Napastnicy użyli metalowych prętów i noża. W wyniku tego zdarzenia dwóch naszych funkcjonariuszy trafiło z poważnymi obrażeniami głowy do szpitala. Po zdarzeniu atakujący uciekli z miejsca przestępstwa, ale gruzińskie służby ujęli sprawców, którymi okazali się mieszkańcy Tbilisi. Polscy funkcjonariusze brali udział w misji odtransportowania deportowanych z naszego kraju 10 Gruzinów i 9 Pakistańczyków. Laszlo Krasznahorkai, rocznik '54, węgierski prozaik, laureat prestiżowej Man Booker International Prize za całokształt twórczości, dokłada do literackiego życiorysu nagrodę Nobla. Kapituła doceniła pisarza "za jego fascynującą i wizjonerską twórczość, która w świecie terroru, strachu, cierpień, potwierdza siłę sztuki". Co trzeba wiedzieć o mistrzu z Gyula? Nagrodę Nobla w dziedzinie literatury za rok 2025 przyznajemy węgierskiemu pisarzowi Laszlo Krasznahorkai. Na tę wiadomość czekali dziś miłośnicy literatury na całym świecie. To właśnie artystyczne spojrzenie, wolne od złudzeń i dostrzegające kruchość porządku społecznego, w połączeniu z jego niezachwianą wiarą w moc sztuki, skłoniło Akademię do przyznania mu tej nagrody. Laszlo Krasznahorkai ma 71 lat. Pochodzi z małego miasteczka na południu Węgier, ale od lat 80. mieszka w różnych miejscach na świecie. W Niemczech, Chinach czy Ameryce. Ma też dom w wiosce pod Budapesztem. Jestem bardzo, bardzo szczęśliwa. Naprawdę na to czekaliśmy i on na to bardzo zasługuje. Jesteśmy z niego bardzo dumni, tutaj, w tej wiosce. Naprawdę lubię jego książki. Najsłynniejszą z nich jest "Szatańskie tango" wydane w '85 roku. Pisano, że jest to połączenie Marqueza z Kafką, mi się wydaje, że jest to bardziej Kafkowska opowieść. Na jej podstawie powstał film Beli Tarra - przyjaciela pisarza, który zekranizował też powieść "Harmonie Werckmeistera". W swojej twórczości odnosi się do ludzkiej duszy, słabości, rozpadającego się świata, tego, w jaki sposób jednostka odnosi sie do problemów, jakie ją otaczają, jednostka jako cześć zbiorowości. Jest raczej pozbawiony nadziei, że ludzkość idzie w dobrym kierunku, wszyscy uważają go za pesymistę, on sam zresztą nie, jednak zawsze potrafi odnaleźć piękno i humor w swoich tekstach. W Polsce ukazały 4 jego powieści. Genialnie wykorzystał inspiracje zachodnioeuropejskimi klasykami nowoczesności: Proustem, Kafką, Joyce'em Aragonem, Beckettem - tak o tej książce pisali krytycy, gdy w 2004 ukazała się w Polsce. Dziś książek Krasznahorkai'a praktycznie nie ma w polskich księgarniach. Tę najsłynniejszą można kupić w internecie, ale cena poszybowała dziś nawet do 500 zł. Jak tłumaczą eksperci, Nagroda Nobla działa jak czarodziejska różdżka. Jest to jedyna nagroda, która przekłada sie na cały świat. Laureat, laureatka Nobla jest czytana na całym świecie, ma to ogromne znaczenie i wzbudza ogromne emocje. I mimo że w Polsce Krasznahorkai'a czytali raczej wytrawni smakosze, to sytuacja szybko się zmieni. Będziemy mogli spodziewać się, że w najbliższych miesiącach czy tygodniach polskie wydawnictwa będą wznawiały edycje oraz dodawały nowe tytuły do swojego portfolio. A najsłynniejszą nagrodę literacką świata Laszlo Krasznahorkai odbierze 10 grudnia w Sztokholmie. Niemirów na Podlasiu. Jedna z tych miejscowości, w których kończy się Polska, bo na wschód już tylko Białoruś. Razem z Polską kończy się tam sieć telefoniczna, bo zasięgu komórkowego nie ma, a dostawca telefonii stacjonarnej zaczął zwijać interes, bo mu się nie opłaca. Wieś stanęła w obliczu odcięcia nie tylko od komunikacyjnych przewag, ale też szansy na szybką pomoc, gdyby była potrzebna. Ale los się odmienił. No sieci nie ma żadnej, jak widać. Tutaj kończy się UE i NATO. I zasięg sieci komórkowej. Nie można z nikim rozmawiać. Niemirów na Podlasiu, wieś nad Bugiem, tuż przy granicy białoruskiej. Zatrzymał się tu czas. Kontakt ze światem mieszkańcy mają dzięki telefonom stacjonarnym. Czy w nocy np. niedobrze się zrobi, to liczę tylko na górę. Zachorowałam - miałam zawał, wylew. Już teraz się boję, bo sama jestem na ulicy. Niemirowianie nie mogą zadzwonić po pogotowie, straż pożarną ani porozmawiać z dziećmi. Gdy jest pilna sprawa, idą tutaj - nazywają to miejsce mównicą. Tu jest zasięg. Trzeba też wiedzieć, gdzie telefon komórkowy trzymać w domu. To znaczy jak przyjdzie SMS, to mogę odczytać, i później znów stawiam. Bo na rozmowę z telefonem pójść gdzieś, trochę zmienić miejsce - to nie ma możliwości. Dlatego kiedy gruchnęła wiadomość, że Orange Polska wyłącza stare stacjonarne numery i zostaną tylko komórki bez zasięgu, we wsi złapali się za głowy. Likwidacja wybranych łączy. Jak pozbawią nas tych telefonów stacjonarnych, to nasza wieś jest już skreślona. Jest to problem związany z tym, że operator nie chce modernizować sieci, bo jest to nieopłacalne, nieekonomiczne, i postanowił te telefony, bo mówimy o telefonach stacjonarnych, odłączać. Jedna z mieszkanek skontaktowała się z Magazynem Ekspresu Reporterów, prosząc o pomoc i interwencję. Bo życie bez telefonów i bez internetu to w 21. wieku ogromne wyzwanie. Porobili sobie internety niektórzy, którzy mają jakieś tam fundusze, na dachu sobie zaczepili, no to jeszcze, tam jeszcze, ale słabo chodzą. Operator Orange Polska po naszej interwencji za zamieszanie przeprosił. I obiecał, że likwidować telefonów stacjonarnych nie będzie, przynajmniej do czasu, kiedy powstanie nowoczesna sieć światłowodowa. Podjęliśmy decyzję, że nie mamy żadnych planów, aby jakiegokolwiek klienta w tej miejscowości pozbawiać łączności czy też wypowiadać umowy. Przepraszamy za tę sytuację. Najpóźniej w marcu - zgodnie z obietnicami - do wsi ma w końcu dotrzeć szybki internet. Choć spieszył się powoli. Prokurator Mariusz Kowal z prokuratury krajowej u Justyny Dobrosz-Oracz w Pytaniu Dnia. A później gościem Niebezpiecznych Związków będzie minister sprawiedliwości Waldemar Żurek. Dorota Wysocka-Schnepf zaprasza do TVP Info.