Czas rozlicze$. Były szef Funduszu Sprawiedliwości trafi do więzienia. Efekt domina. Konsekwencje upadku syryjskiego dyktatora. Moc miłości. Piękne święta dla chorych dzieci. Zbigniew Łuczyński, 19.30. Dobry wieczór. Marcin Romanowski, były wiceminister sprawiedliwości trafi do aresztu na 3 miesiące. W tej sprawie zdecydował sąd. Poseł PiS nadzorujący w poprzednim rządzie Fundusz Sprawiedliwości po raz kolejny nie stawił się dziś na rozprawie. O procesie naprawiania państwa mówi minister sprawiedliwości Adam Bodnar. Dlatego w ramach rozliczeń ma być m.in. wznowionych 200 spraw umorzonych za czasów rządów PiS. Dzisiejsza decyzja sądu, choć nieprawomocna, to będzie wykonana. Trudno mi powiedzieć, czy do tego zatrzymania dojdzie dzisiaj czy jutro. Były wiceminister sprawiedliwości w rządzie PiS ma spędzić 3 miesiące w areszcie z zapleczem szpitalnym. Dziś - właśnie ze względu na stan zdrowia - nie stawił się w sądzie. Człowiek tak naprawdę uszedł z życiem, bo doznał dość istotnego krwotoku, to mogę powiedzieć. Z dokumentów to nie wynikało, z dokumentacji medycznej. Marcin Romanowski po raz pierwszy usłyszał zarzuty, w tym działania w zorganizowanej grupie przestępczej, 5 miesięcy temu. Ale wówczas zasłonił się immunitetem Zgromadzenia Rady Europy. Ten został mu uchylony jesienią. Wtedy procedura ruszyła od nowa, Sąd podzielił stanowisko, że istnieje duże prawdopodobieństwo tego, że podejrzany dopuścił się zarzucanych mu czynów. Chodzi o Fundusz Sprawiedliwości, który nadzorował. To kilkaset mln złotych rocznie, które miały wspierać ofiary przestępstw. Jednak na ten cel, według NIK, szło tylko 40% pieniędzy. O tym, co działo się z resztą - można się dowiedzieć z taśm nagranych przez Tomasza Mraza, byłego współpracownika Marcina Romanowskiego. Blisko 70 mln zł trafiło do Fundacji Profeto - na te inwestycje. To miał być azyl dla ofiar, ale w środku zaprojektowano studia nagrań. Prezes fundacji - tu tuż po wyjściu z aresztu - według śledczych wypłacił sobie z bankomatu ponad pół miliona złotych, z banku - w gotówce - pobrał 400 tysięcy. Około miliona - wydał kartą na hotele, podróże i restauracje. Na konta rodziców przelał ćwierć miliona złotych. Okradzione zostały ofiary przestępstw, które powinny dostać od państwa adekwatną pomoc. Pieniądze przeznaczone na ten cel, według śledczych, trafiały też na taką przedwyborczą promocję polityków, wówczas Suwerennej Polski, a teraz PiS. Jednak Jarosław Kaczyński dziś nie widzi powodów, by uderzyć się w piersi. Całą operację wokół tego funduszu traktuje po prostu jako operację polityczną i to taką spod najciemniejszej gwiazdy. W tym procesie rozliczeń, ale również naprawiania państwa, nie interesują nas politycy jako tacy, ale ci, którzy łamali prawo. Wśród polityków nie ma świętych krów. Dlatego specjalny zespół śledczych przyjrzał się wszystkim umorzonym za rządów PiS sprawom, które dotyczyły polityków tej partii. Zdecydował, że trzeba wznowić 200. Wśród nich tę, dotyczącą syna Jacka Kurskiego. Ta sprawa dotyczy nie polityki, tylko krzywdy dziewczynki. Tam chodzi o gwałt, krótko mówiąc. Żeby aż w tak jaskrawy sposób, no skręcać, przepraszam używam kolokwialnego określenia, sprawę, to powiem szczerze, nie widziałam. Do prokuratury w ciągu ostatniego roku wpłynęło też 250 nowych zawiadomień. 41 dotyczy podkomisji smoleńskiej, 50 - spółek Skarbu Państwa, 24 - działalności służb. Wśród nich to dotyczące byłego szefa CBA, który z funduszu operacyjnego za ponad milion złotych miał kupić mieszkanie w Warszawie, z którego korzystał prywatnie. Polityczne represje wobec opozycji, mówię to z pełnym przekonaniem. Tak o rozliczeniach mówi PiS. Koalicja w odpowiedzi wylicza kolejne afery, które badają śledczy. To willa plus, czyli nieruchomości dla sprzyjających PiS organizacji, manipulowanie cenami benzyny przed wyborami przez Orlen, czy milionowe dotacje NCBiR. Pieniądze, które powinny być zainwestowane w polskie firmy, badania i rozwój, miały trafiać do kolegów polityków poprzedniej władzy. Tym wszystkim zajmują się obecnie śledczy. Nie będziemy robić spraw na rympał, tak jak robił to PiS. To oznacza, że potrzeba na nie czasu, a decyzje - tak dziś - należą do sądów. A więcej na temat rozliczeń rządu z poprzednikami w programie Marka Czyża "Bez retuszu". Początek o 20.18 w TVP INFO. Bogdan Święczkowski został powołany przez prezydenta na stanowisko nowego prezesa TK. Przed budynkiem Trybunału jest Daniel Chaliński. Święczkowski to były prokurator krajowy i były szef ABW, ale przede wszystkim człowiek Zbigniewa Ziobry. Czyli tak naprawdę nie zmieni się nic w Trybunale. Święczkowski to kontrowersyjna osoba. Część prawników mówi, że to on stoi za kryzysem w polskiej prokuraturze. 2 lata temu trafił tutaj jako sędzia TK, ale wcześniej do Sejmu z listy PiS-u. Andrzej Duda mógł wybrać prezesa spośród 2 kandydatów. Drugim kandydatem była osoba bliżej związana z Julią Przyłębską. Tak tłumaczy prezydent swoją decyzję. Potrzebna jest w związku z tym na tej funkcji osoba, która nie tylko umie podejmować decyzje, która nie tylko boi się podejmować decyzji, ale przede wszystkim, która ma wielkie doświadczenie zarządcze w instytucjach, których działanie nie jest łatwe. Szczególnie łatwo nie będzie nowemu prezesowi, bo rząd chce reformować Trybunał Konstytucyjny. Działał i działa na korzyść PiS-u. Na koniec warto wspomnieć, że kadencja prezesa taka trwa 6 lat. Prekampania w Polsce idzie jak po maśle. A dokładnie maśle, którego cena staje się pretekstem do politycznych sporów. Cena rośnie, a politycy wykorzystują to bez skrupułów. Zaczęło się od Rafała Trzaskowskiego, który o maśle wspomniał przy temacie silnej złotówki, potem lawina ruszyła, a dziś masło podczas konferencji prezesa PiS trafiło do sejfu. W towarzystwie Jarosława Kaczyńskiego na Nowogrodzkiej taki happening, w roli głównej masło... Co jest cennym przedmiotem? To jest kostka masła. Tak politycy PiS-u odpowiadają na postawiony zarzut ze strony Rafała Trzaskowskiego w kierunku szefa NBP - wprost związanego z PiS. 10 zł za kostkę masła. Do tego doprowadził prezes Glapiński. Nie pozwolę na to. Teraz politycy PiS-u próbują obarczać odpowiedzialnością za wysokie ceny masła koalicję rządzącą. To jest masło za dychę, to jest symbol drożyzny pod rządami koalicji 13 grudnia. Tyle, że tu pojawia się problem z narracją Nowogrodzkiej. Bo ceny masła rosną, to prawda, ale przyczyny tego wzrostu są zupełnie inne niż te przedstawiane przez PiS, słyszymy od ekonomistów. Cena masła wynika z tego, że na rynku światowym generalnie jest brak masła. Sztabowcy obu kandydatów zdają sobie sprawę z tego, że tematy, które bezpośrednio dotykają życia Polaków i ich portfeli, mogą stać się główną osią kampanii i finalnie zaważyć na decyzje wyborców przy urnach. Wystarczy krótka wizyta w sklepie czy na targu, by dowiedzieć czym żyją Polacy. Pomiędzy 9 a 12 zł ostatnio kupowałam, to nie jest rozsądna cena, co zrobić jak człowiek używa? Drogie, jest bardzo drogie, a to jak mówią, że ma być jeszcze droższe, to ja nie wiem, będziemy chyba margaryną smarować. Polacy więc promocji wypatrują w dyskontach. Tu przy zakupie kilku kostek: za masło można zapłacić ok. 6 zł, ale szybko można obejść się smakiem. 7.00 i już nie ma. Albo jest za mało. 3 pudełeczka i koniec. W Czechach masło jeszcze droższe. W przeliczeniu kostka kosztuje ok. 14 zł. Stąd nie powinna dziwić zakupowa turystyka. Najczęściej kupujemy masło, mleczne wyroby i wędliny w Polsce. W ten sposób można zaoszczędzić nawet 20% w domowym budżecie. Masło, jajka i nabiał są u was dużo tańsze. Ceny w Polsce są na tyle dobre, że nasi mieszkańcy jadą do was na zakupy, a ja liczę straty. Ceny masła nie zależą tylko i wyłącznie od Polski. Na światowych rynkach ceny masła są wysokie, na europejskich rynkach również widzimy wzrost cen masła. Te argumenty wiceministra rolnictwa... jakby do polityków PiS-u nie przemawiały... Ta drożyzna nie jest wynikiem jakieś obiektywnej sytuacji. Z Nowogrodzkiej popłynął dziś polityczny akt oskarżenia wobec rządzących za wysokie ceny na sklepowych półkach. Politycy KO zaskoczeni, przypominają wysoką inflację za rządów PiS. Inflacja wynosiła 12, 14, 15 i szybowała w kierunku 20%. I to właśnie m.in. za to rządzący chcą postawić szefa NBP przed Trybunałem Stanu. Procedura w tej sprawie trwa. To jest 19.30. A dziś jeszcze... Syria, a nasze bezpieczeństwo. Okręty rosyjskie będą musiały popłynąć dookoła Europy na Morze Bałtyckie. Te siły będzie mogła użyć np. w Europie. Przyszła elita. Chciałbym teraz więcej odkryć co AI ma do zaoferowania. Polska, jeśli chodzi tylko o olimpiady, jest liderem. Niebezpieczne prezenty. Pod wpływem silnego działania magnesów powstają dziury w przewodzie pokarmowym. Każda zabawka musi mieć oznakowanie CE. Syria u progu nowej ery politycznej. Dyktatura Baszara al- Asada upadła, a przywódca razem z rodziną uciekł do Rosji. O historycznej szansie syryjskiego społeczeństwa mówi Joe Biden. Świat zwraca też uwagę na Rosję, która traci swoje wpływy na Bliskim Wschodzie. A więcej o tym jakim krajem może być Syria po zwycięstwie rebeliantów - Blanka Dżugaj. Syryjczycy świętują. Żyliśmy w koszmarze. W wielkim więzieniu. A gdy twórca tego wielkiego więzienia zostaje obalony, z mniejszych wychodzą jego przeciwnicy. W sumie kilkadziesiąt tysięcy ludzi opuściło zakład karny w Hamie oraz niesławną Sajjidnaję, nazywaną "ludzką rzeźnią". To tam reżim Baszszara Al-Asada w nieludzkich warunkach przetrzymywał i torturował swoich wrogów. Także kobiety z małymi dziećmi. Życie straciło tam ponad 30 tys. ludzi. Syryjscy ratownicy szukają tych, którzy wciąż są zamknięci w ukrytych podziemnych celach. Do więzienia przyjeżdżają rodziny poszukujące bliskich. W tym samym czasie do Syrii wracają ci, których reżim zmusił do opuszczenia ojczyzny. Czujemy zapach kadzidła Damaszku, którego przez 13 lat byliśmy pozbawieni. Wróciliśmy, dzięki Bogu, i wszystko jest w porządku. Nie wszystko. W nocy izraelska armia weszła w głąb Syrii. Zajęła górę Hermin przy granicy z Libanem. Wydałem naszej armii rozkaz zajęcia pozycji opuszczonych przez wojsko syryjskie, aby upewnić się, że żadna wroga siła nie osiedli się tuż przy granicy Izraela. Izraelska armia przeprowadza też naloty na syryjskie magazyny broni i amunicji. W niedzielę na ten kraj spadły też bomby amerykańskie - Waszyngton twierdzi, że celem była infrastruktura Państwa Islamskiego. Pozostaniemy czujni. Niektóre z grup rebelianckich mają ponurą historię terroryzmu. Chodzi o Hajat Tahrir Asz-Szam - organizację w przeszłości powiązaną z Al-Kaidą. W USA za głowę jej przywódcy, Abu Mohammeda al-Dżulaniego, wyznaczono 10 mln dolarów nagrody. Zwróciłem uwagę na oświadczenia przywódców rebeliantów w ostatnich dniach i teraz mówią właściwe rzeczy. Bo hasła islamskich terrorystów al-Dżulani zamienił na hasło wyzwolenia Syrii. Nie wiadomo jednak, czy do fundamentalnie rozumianego islamu nie powróci. Wielu już zauważyło, że Bóg pojawia się w jego wypowiedziach bardzo często. Dzięki łasce Bożej, Syria została wyzwolona. To jest wsparcie Boga. Nie wiadomo też, czy grupy rebelianckie będą współpracować, czy raczej się zwalczać. Wtedy Syria może podzielić los Libii - od upadku Kaddafiego pogrążonej w wewnętrznym chaosie. Jedno jest pewne: zmieni się nie tylko Syria, ale i znaczna część Bliskiego Wschodu. Moskwa stara się ratować swoją pozycję w regionie. Zapewnia, że nie ma "poważnego zagrożenia" dla 2 jej kluczowych baz wojskowych w Syrii, nie mówi jednak o ich przyszłości. Za wcześnie, aby mówić co będzie. Niemniej, jest to temat do dyskusji z tymi, którzy będą sprawować władzę w Syrii. Teheran już kilka dni temu zmienił retorykę: członków Hajat Tahrir asz-Szam nazywa rebeliantami, a nie - jak dotąd - terrorystami. Oba państwa wyraźnie chcą utrzymać swoją pozycję w regionie. Obaw jest więc wiele, póki co jednak wśród Syryjczyków trwa euforia. Zasłużona, po ponad 5 dekadach dyktatury. Upadek Asada to zaskoczenie dla osłabionego wojną w Ukrainie Kremla. Rosjanie informują o przygotowaniach do wycofania sprzętu z lotniczej bazy Humajmim. A z rosyjskiej bazy morskiej Tartus wycofywane są okręty i będą stacjonować w naszym regionie, najpewniej w Petersburgu. O wpływie tej zmiany na nasze bezpieczeństwo - Marek Smółka. Utrata przez Rosję tej śródziemnomorskiej bazy w Syrii... ...to dla nas zła wiadomość. Dlatego, że wiąże się z alokacją zasobów, które Rosja do tej pory wysyłała na Bliski Wschód. Te siły będzie mogła użyć np. w Europie. Na przykład na Bałtyku. Rosyjska ewakuacja zaczęła się już na początku ofensywy islamistów. Po obaleniu reżimu Assada Kreml musi przemieścić swoje okręty wojenne z portu w Tartusie. Mogą teraz stacjonować w Petersburgu. Kreml nie ma obecnie wielkiego wyboru. Cieśnina, która pozwalałaby wejść na Morze Czarne, jest zablokowana przez Turcję, okręty rosyjskie nie mogą wejść na Morze Czarne, więc będą musiały popłynąć dookoła Europy na Morze Bałtyckie. Według szefa BBN, ten jeden ruch to przeciwwaga dla jeszcze nawet nie wybudowanych 3 polskich fregat typu Miecznik. 3 najnowsze fregaty rakietowe Federacji Rosyjskiej, właśnie w wyniku przewrotu w Syrii, skompensują cały wysiłek, jaki podjęliśmy na Bałtyku. Tym bardziej nasz pomysł "navy policing", wspólnego patrolowania przez wszystkie państwa NATO Bałtyku, jako morza wewnętrznego NATO Rosja na Morzu Śródziemnym zrobiła pokaz siły jednostek, które wypłynęły z Tartusu. Fregaty przeprowadziły serię strzałów z wykorzystaniem pocisków hipersonicznych. Jednak zdaniem eksperta, na Bałtyku nie zmienią one znacząco bilansu sił. Nie alarmowałbym tutaj, ponieważ Rosjanie nie idą tutaj, bo mają jakiś plan i nagle zaczęli go realizować, tylko po prostu musieli uciec z tamtej bazy w Tarusie. Gdyby Rosjanom zależało na istotnym zwiększeniu ich potencjału na Bałtyku, skierowaliby tu jednostki z zupełnie innego rejonu. Mogliby przesunąć takie siły na Bałtyk, np. z Morza Północnego, bo ta mają największą liczbę swoich jednostek bojowych. Co nie zmienia faktu, że należy trzymać rękę na pulsie. Monitorujemy sytuację, nasze służby są zaangażowane w kontakt z naszymi sojusznikami, wszystkie procedury zostały uruchomione. Ewakuacja rosyjskich wojsk z Syrii to jedno. Obalenie Assada może też spowodować kolejną falę migracji Syryjczyków do Europy. Tym bardziej musimy uszczelniać zaporę na granicy, tym bardziej jest tam konieczna obecność wojsk, przedłużenie strefy buforowej. W sprawie losu rosyjskich baz niczego nie da się jeszcze przesądzić. Kreml może rozmawiać z nową władzą w Syrii, może tez szukać nowych miejsc stacjonowania wojsk. Syria jest bardzo istotna z punktu widzenia Rosji, bo stanowi taka bramę na Morze Śródziemne i bramę na Afrykę, jeśli chodzi o interesy Rosji. Według szacunków Rosja miała w Syrii kilka tysięcy żołnierzy, głównie sił powietrznych i marynarzy. 1020 dni od inwazji na Ukrainę. Od początku pełnoskalowej wojny Ukraina straciła już 43 tys. żołnierzy, a 370 tys. zostało rannych. Wielu z nich walczy o powrót do normalnego życia, a niektórzy mimo odniesionych ran i ogromnej traumy decydują się także na powrót do służby wojskowej, aby walczyć o swój kraj. Fedor, Rościsław, Dawid, Mychajło i Dmytro. Wszyscy na ochotnika poszli walczyć o ojczyznę. Służyłem od początku rosyjskiej agresji i 2,5 roku byłem na wojnie. Każdy z nich został ciężko ranny. Tak jak ponad 50 tys. innych ukraińskich żołnierzy - na froncie stracili kończyny. Zostałem ranny 2 kwietnia ubiegłego roku i od tamtego czasu przechodzę leczenie i rehabilitację. Każdy nawet najmniejszy postęp przynosi radość. Dziś będę pierwszy raz stawać na protezy. Bardzo się cieszę, bo już od roku jestem rehabilitowany. Codziennie starają się pokonywać ograniczenia, i jak mówią: chcą być traktowani tak jak wszyscy inni. Pierwszy plan to zregenerować się fizycznie i psychicznie. Drugi - zrobić protezę. A trzeci osiągnąć coś w sporcie. Żeby pokazać, że nie jesteśmy inwalidami, a ludźmi silnymi, choć z ograniczeniami. "Tytanowi" - to nie tylko centrum rehabilitacyjne, jest tu też blok operacyjny, a dla żołnierzy, którzy stracili kończyny przygotowywane są protezy. Trzeba wyprodukować korpusy, mocowania, obudowę i wszystko połączyć. Najważniejsze jest nauczenie ich jak z tego korzystać. Równie ważne jest wsparcie psychologiczne, na nie również mogą tu liczyć. Żeby powrócić do życia ranny wojownik musi mieć się czym zająć. Musi mieć cel. Tym celem dla większości żołnierzy jest powrót do wojska. Żona mnie zabije, ale ja chcę jeszcze trochę być żołnierzem. Będę pomagał jak tylko się da. Wracam na stanowisko głównego sierżanta plutonu. Będę wspierał moich kolegów - moich braci. I takich jak oni - w Ukrainie jest wielu, bo połowa żołnierzy, którzy zostali ranni - wraca do armii. Są młodzi, zdolni i są zwycięzcami. W fizyce, matematyce, chemii i nie tylko - nie mają sobie równych. Z olimpijczykami, którzy w szlachetnej rywalizacji z koleżankami i kolegami z całego świata pokazują, że są najlepsi, spotkał się dziś premier. To ważne spotkanie, bo skromnie siedzący naprzeciw szefa rządu uczniowie stanowią awangardę, która w przyszłości będzie miała wiele do powiedzenia. Pierwsze miejsce na świecie. Swoją wiedzą mógłby podzielić się z wieloma dorosłymi. Wtedy świat były zdecydowanie lepszym miejscem. 17-letni Szymon Jackowski pokonał 100 tys. osób z całego świata i został najlepszym młodym ekonomistą. Planuję studia w Stanach Zjednoczonych na kierunku ekonomicznym, a następnie światową makroekonomię w Banku Światowym lub Międzynarodowym Funduszu Walutowym. Adam Gąsienica-Samek, czyli drugi programista na świecie, mówi, że jeszcze nie wie, co będzie robił, bo technologia rozwija się w takim tempie, że nie jest w stanie przewidzieć, co wydarzy się w przyszłym roku. Na szczęście on i jego talent pędzą w tym samym rytmie. Największym wyzwaniem były dla mnie te lata przygotowań, bo tak naprawdę od 5-6 klasy szkoły podstawowej bez przerwy musiałem trenować i rozwijać się w tym kierunku. Dlatego takie dni jak ten to wyjątkowa okazja do oddechu. Premier oraz ministra edukacji spotkali się z młodymi geniuszami, by osobiście powiedzieć im, że nasza przyszłość zależy od tego, czy będą potrafili wykorzystać swój talent - najlepiej w naszym kraju. Gdyby wszyscy olimpijczycy zdobywali tyle medali, ile wy, to byśmy mieli w ogóle lepsze humory. Mi się bardzo podobało. Szczególnie że siedziałam obok premiera i mam nawet selfie, więc bardzo się cieszę. Świat stoi otworem przed młodymi geniuszami z naszego kraju. A mamy się czym chwalić. Z międzynarodowych olimpiad przedmiotowych przywieźliśmy ponad 70 medali. Polska, jeśli chodzi tylko o olimpiady - matematyczną, fizyczną, informatyczną czy o sztucznej inteligencji, jest liderem. Wyprzedzają nas tylko Chiny i USA. To pokazuje, że potencjał, zwłaszcza w przedmiotach ścisłych, jest ogromny. A każda osoba z długiej listy zwycięzców to oddzielna, wyjątkowa historia determinacji, talentu, ale często też poświęcenia. Chciałbym teraz więcej odkryć, co AI ma do zaoferowania. Mam w planach trochę researchu porobić z AI. Marek Muzyka więcej w olimpiadzie startować nie może, bo jest już na studiach, ale zgarnął wszystko, co się dało. Jesteście wybitni, wybitne, ale takich osób jak wy, myślę, że jest znacznie więcej, i to jest wielkie wyzwanie dla państwa polskiego, żeby odnaleźć te wszystkie talenty. Odpowiedni nauczyciele, docenianie i systemowe wsparcie to recepta na sukces. Im lepsze warunki rozwoju, tym większa szansa, że nasi geniusze i geniuszki i ich pasje zostaną w kraju i zbudują naszą przyszłość. Święta to szczególny czas, gdy sklepy z zabawkami przeżywają oblężenie, a kurierzy mają pełne ręce roboty. Czy jednak na pewno wiemy, co kupujemy, i czy miś, do którego będzie się przytulać dziecko, wyprodukowany jest z bezpiecznych, atestowanych tworzyw? Zostało to dokładnie sprawdzone i - uwaga - tego, co dzieje się z zabawką, dzieci nie powinny raczej oglądać. Ale my dorośli powinniśmy. Podpalanie, uderzanie, rozciąganie. Testy zabawek - to zadanie pracowników Laboratorium Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Wszystko dla dobra dzieci. Sprawdzamy, czy zabawki nie generują małych elementów podczas próby spadowej, próby udarności, próby rozciągania. Jednak nie każdą zabawkę da się przetestować przed dopuszczeniem do sprzedaży. Rynek zalany jest niemarkowym, tanim towarem sprowadzanym przez internet z Chin. To np. plastyczne masy, które mogą zawierać szkodliwe substancje chemiczne. To też takie kolorowe, magnetyczne koraliki. Ich połknięcie może skończyć się tragedią. Pod wpływem silnego działania magnesów powstają dziury w przewodzie pokarmowym. Perforacje, które potem niestety powodują bardzo silne dolegliwości i są bardzo niebezpieczne. Zagrożeń jest mnóstwo, co widać w tej gablocie olsztyńskiego szpitala. Skalę problemu pokazują badania Europejskiego Stowarzyszenia Producentów Zabawek. Na 10 popularnych platformach zakupowych z Azji, Europy i USA zamówiono ponad sto zabawek. 80% z nich nie spełniało norm bezpieczeństwa i stwarzało zagrożenie dla dzieci. Kontenery z importowanymi zabawkami są kontrolowane jeszcze w portach - zapewnia UOKiK. Ale nie da się sprawdzić każdego przedmiotu. Ostrzegamy rodziców, osoby dorosłe, opiekunów, świętych Mikołajów, by kupować tam te zabawki, gdzie rzeczywiście istnieje możliwość sprawdzenia ich. Tak jest w sklepach stacjonarnych. Zanim zabawki trafią na półki, powinny być przepuszczone przez kontrolne sito i mieć atest. Można je dokładnie obejrzeć i sprawdzić oznaczenia na opakowaniu. Każda zabawka musi mieć oznakowanie CE. Oznakowanie CE gwarantuje nam, że zabawka przeszła procedurę zgodności i spełnia wszystkie normy, które zostały dla niej ustanowione. Rośnie ta świadomość jednak, rodzice zwracają uwagę na to, co kupują dzieciom, zdecydowanie czytają etykiety. I decydują się na sprawdzony produkt, nawet w wyższej cenie. Bo bezpieczeństwo i radość dzieci są bezcenne. Jednym z pięknych momentów, z którymi kojarzą mi się nadchodzące święta, jest pomaganie i radość tych, którzy są adresatami dobra, które wraca. Jeszcze piękniej, gdy pomoc dociera do najmłodszych. Powody do uśmiechu miały ostatnio dzieci - pacjenci Przylądka Nadziei, ponadregionalnego Centrum Onkologii Dziecięcej we Wrocławiu. O magii świąt, która działa. Szara rzeczywistość walki z rakiem to coś, z czym mierzą się na co dzień. Takie kolorowe spotkania i warsztaty to dla nich możliwość oderwania się od codzienności. We wrocławskim Przylądku Nadziei pacjenci mogli dziś naprawdę poczuć atmosferę świątecznych przygotowań. I to w wyjątkowym towarzystwie. Filip swoje ozdoby zrobił razem z Maciejem Janowskim, indywidualnym mistrzem Polski na żużlu. Ja zrobiłem domek, teraz robię domek, a pan Maciek zrobił bombkę. Takie wyjątkowe spotkanie to dla niego duża rzecz. Czekał syn na to i da mu to wiele. Wiele da nie tylko jemu. Także jego tacie, innym chorym i żużlowemu mistrzowi. Fajnie, że możemy tutaj jako wrocławscy sportowcy przyjechać i połączyć siły, szczególnie w tym szczególnym czasie. A mimo że czas jest wyjątkowy, choroba wyjątków nie robi i wiele rodzin spędzi te święta w szpitalu. Jest to moment, w którym mogą trochę się oderwać od tych myśli związanych z chorobą, z leczeniem. Ten chwilowy dystans ma także działanie terapeutyczne. Dziecko w lepszej kondycji poznawczo-emocjonalnej to też dziecko lepiej współpracujące z lekarzem. A to bardzo ważne, bo często pobyt w takim szpitalu liczy się w tygodniach, czasem miesiącach. Dlatego takie wspólne warsztaty mają dużą wartość. Naprawdę wiele znaczy, to jest totalna odskocznia, to pozwala się zintegrować z rodzicami też z innych oddziałów. Każdego roku na dziecięcych oddziałach do walki z rakiem pojawia się około 1200 nowych pacjentów. Wielu z nich dzieciństwo już zawsze kojarzyć będzie ze szpitalem. Dzięki takim akcjom nie będą to tylko złe wspomnienia. W "19.30" to tyle. Za chwilę Pytanie Dnia. Dorota Wysocka-Schnepf w rozmowie z europosłem Michałem Kobosko. Dobranoc i do zobaczenia.