Drugie podejście. Rząd nie odpuszcza ustawy o kryptowalutach. Zgoda na polski atom. Komisja Europejska daje zielone światło dla pomocy publicznej. Dość okrucieństwa. Polacy źle oceniają weto do ustawy łańcuchowej. Do dwóch razy sztuka. Nie wiadomo, czy w polityce tak to działa, ale rząd chce spróbować. Do Sejmu trafi ustawa o kryptowalutach, dokładnie ta sama, którą prezydent skutecznie zawetował. W ustawie zmian nie będzie, ale mają być w wiedzy prezydenta, bo według rządu służby są gotowe przekazać mu informacje, których prezydentowi zabrakło. O wspólnej wiedzy, ale chyba osobnych interesach. Premier z jasnym apelem do prezydenta. Proszę już nie przeszkadzać i proszę umożliwić przyjęcie tej ustawy. Rząd nie ma zamiaru ulegać prezydentowi. Powtarzamy ten sam wysiłek. I robi drugie podejście do ustawy o kryptowalutach. Nawet przecinka nie zmienicie w tej ustawie? Nawet przecinka. Pan wierzy wciąż, że Karol Nawrocki podpisze tę ustawę o kryptowalutach? Myślę, że presja społeczna jest tak silna. Że zdaniem rządzących Karol Nawrocki nie ma innego wyboru. Jak słyszymy, prezydenckie weto było poważnym błędem z punktu widzenia bezpieczeństwa całego państwa. Interesem jest uregulowanie tego rynku, bo mamy w Polsce wolną amerykankę, to jest Dziki Zachód, który jest niezwykle niebezpieczny dla naszych obywateli. Stąd ustawa. Ta jest też konieczna, bo zobowiązuje nas do tego unijne prawo. Polska to jedyne państwo we Wspólnocie, która odpowiednich przepisów wciąż nie ma. Rozmawiamy w tej chwili o setkach tys. ludzi, których majątek, potencjalnie część tego majątku jest zagrożona. Sejm w ubiegłym tygodniu nie odrzucił weta prezydenta. Choć chwilę wcześniej premier na niejawnym posiedzeniu mówił o powiązaniach rynku kryptowalut z putinowską Rosją. Jeżeli to na jakimś polskim polityku nie robi wrażenia, to znaczy, że albo jest nieprzygotowany intelektualnie do tego, żeby pełnić jakiekolwiek role państwowe. Albo - jak słyszymy - nie chce chronić obywateli. Przeciwko ustawie była opozycja. PiS i Konfederacja. Dlaczego się boicie tej ustawy? Niech pan będzie poważny, pan tu chodzi po korytarzach, niech pan zadaje poważne pytania. Ale pytanie jest zasadne, bo według danych w Polsce na rynku kryptowalut działa już ponad sto firm, które są powiązane z Rosją czy Białorusią. To jest bzdura, którą każą wam powtarzać. Dla PiS-u, jak widać, to nie problem. W innych państwach europejskich kryptowaluty często służą jako narzędzie dla akcji dywersyjnych ze strony także wrogów państwa polskiego. Ale także Rosja poprzez kryptowaluty wspiera wybrane siły polityczne w Europie. Mołdawskie służby udaremniły transfer ponad stu milionów dolarów dla prorosyjskich partii. Jeśli pan prezydent Nawrocki i PiS chcą tego typu obyczajów wywiadu rosyjskiego bronić, to gratuluję, ale to nie jest w polskim interesie, to jest wbrew polskiemu interesowi. Dlaczego polski rząd nie chce rozwoju tego rodzaju działalności w Polsce? W ustawie nie o tym jest mowa. Chodzi o kontrolę rynku. Poseł PiS-u mówi o rozwoju kryptowalut, choć prezes zdanie ma zupełnie inne. Ja, że tak powiem, kryptowalutami się całkowicie nie zajmuję. Osobiście uważam, że powinny być zakazane. Nie, wszystko jest dla ludzi. Więc najlepiej znaleźć arystotelesowski złoty środek. Złotym środkiem jest ta ustawa. Nie wiem, komu po prawej stronie zależy tak bardzo, żeby jej nie przyjmować. Kiedy nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Politycy prawicy często pojawią się na wydarzeniach finansowanych właśnie przez giełdy kryptowalut. Wolą, żeby ten rynek kryptowalut był nieuregulowany, bo tam będą machloje, przewały, tam będą lewe pieniądze szły na ich partyjną propagandę. Ale prezydent podpisując ustawę, może tym razem wybrać interes wszystkich obywateli. Pojawiały się ze strony Pałacu Prezydenckiego głosy, że o wielu informacjach pan prezydent nie wiedział. Myślę, że po tej dyskusji wszystko doskonale wie. Rządowa ustawa... Tutaj stawką jest bezpieczeństwo i ludzi, i państwa polskiego. ...trafi teraz do Sejmu, ale równolegle w Prokuraturze Krajowej powstał właśnie specjalny zespół do spraw przestępczości związanej z rynkiem kryptowalut. Chcemy ustalić, czy zaktualizować naszą widzę na temat skali i charakterystyki przestępczości związanej z rynkiem kryptowalut. Raport zespołu ma być gotowy do końca stycznia. Prąd z polskiego atomu w sieci od 2036 roku. Rząd podtrzymuje energetyczne plany i wykłada 60 mld na publiczną pomoc dla tej inwestycji. Zgoda Komisji Europejskiej na takie finansowanie i zgodnie z planem budowa ma ruszyć w 2028 roku. Gmina mała, ale plany wielkiej wagi. W gminie Choczewo w powiecie wejherowskim trwają prace przygotowawcze pod budowę pierwszej w Polsce elektrowni jądrowej. Ta budowa będzie mogła ruszyć z kopyta. Inwestycja właśnie dostała zielone światło od Brukseli. Polski rząd może ją dofinansować. Wniosek w tej sprawie Polska złożyła rok temu. To był dobrze przygotowany wniosek, to była bardzo intensywna praca, dobra kooperacja pomiędzy polskim rządem, resortem przemysłu, wówczas pełnomocnikiem rządu, później resortem energii a Komisją Europejską. Minister to podkreśla, bo Czechom uzyskanie takiej zgody zajęło 22 miesiące. Komisja Europejska zatwierdziła polski wniosek w rekordowym czasie zaledwie jednego roku, uznając, że proponowana pomoc publiczna ma odpowiednie proporcje, stanowi 30% kosztów całego projektu i nie doprowadzi do zakłóceń konkurencji na rynku energii. Beneficjentem tej pomocy publicznej jest utworzona prawie 16 lat temu spółka Polskie Elektrownie Jądrowe. 60 mld zł z budżetu państwa, na które zielone światło dała Unia Europejska, to dopiero początek. Inwestor już teraz zaczął szukać pozostałych środków, a jest to ponad 130 mld zł. Spółka zrobiła już rozeznanie wśród zagranicznych banków. Ten pierwszy odzew z rynku pokazuje, że apetyt na nasze finansowanie jest dużo większy, niż są nasze potrzeby. Możemy liczyć na bardzo, bardzo atrakcyjne, normalnie w warunkach komercyjnych nieosiągalne oprocentowanie. To jest oczywiście jeszcze tematem negocjacji. To oznacza, że nie cały koszt budowy będzie na barkach polskiego podatnika. Model finansowy zaakceptowany przez Brukselę zakłada też stabilność cen prądu. Atom gwarantuję to, że cena energii uzyskiwana z takiego przedsięwzięcia pozostaje niezmienna w zasadzie przez kilkadziesiąt lat operowania elektrownią. W przeciwieństwie do energii z paliw kopalnych, jak ropa gaz i węgiel, których cenami, zwłaszcza w niespokojnych czasach, można łatwo zachwiać. Atom na raz realizuje nam dwa fundamentalne cele polityki energetyczno-klimatycznej, czyli daje stabilność dostaw i redukcję emisji CO2. Pomorze ma szansę stać się energetycznym hubem. Mieszkańcy, zdaniem samorządowców, mają więcej nadziei niż obaw. Wszelkie obawy zostały rozwiane. Jestem o tym przekonany, a mówią o tym badania, jakie wykonaliśmy. 3/4 mieszkańców jest za budową elektrowni jądrowej na Pomorzu. Wiąże się z kilkoma tysiącami miejsc pracy bezpośrednio na budowie atomu, a kilkudziesięcioma tysiącami miejsc pracy pośrednio związanymi z energetyką jądrową. Już teraz powstają nowe szlaki kolejowe i nowe drogi. Pierwsza transza rządowego dofinansowania ma trafić do inwestora jeszcze w tym miesiącu. 4,6 mld zł w papierach skarbowych. To, co zabezpieczyliśmy wspólnie z ministrem finansów, trafi już do zainteresowanego podmiotu. Start budowy samego reaktora jest planowany na rok 2028, a w 2036 roku prąd ma już popłynąć do 12 milionów domów. To jest "19.30", u nas za chwilę także taka historia. Schody niezgody. Klatka jest nasza. Pani nie może tą klatką chodzić. Koniec. Ciężko mi wejść do domu. Uciążliwe sąsiedztwo. Trzeba złożyć odpowiedni pozew. Znowu się zderzam, że są jakieś nieprawidłowości. Wołodymyr Zełenski dziękuje za polską pomoc i zaprasza Karola Nawrockiego do odwiedzenia Ukrainy. Jeśli będzie zaproszenie, chętnie przyjedzie do Warszawy. Nie padają daty, ale jest odpowiedź kancelarii polskiego prezydenta: pracujemy nad terminem w kontaktach dyplomatycznych. Na szczeblu prezydenckim te kontakty są raczej chłodne, więc warto zapytać, jak bardzo są dyplomatyczne. Na listę prezydenckich wizyt - to ostatnia na Węgrzech - do tej pory nie trafiał Kijów. Pytany o to prezydent Ukrainy, wyciąga dłoń do Karola Nawrockiego. Z przyjemnością bym się z nim spotkał. Zaprosiłem go i powiedziałem: proszę wybrać dowolną datę. To propozycja zgodna z protokołem dyplomatycznym, bo to dłużej urzędujący prezydent zaprasza nowo wybranego. Ale została przez kancelarię Karola Nawrockiego odrzucona. O czym jej przedstawiciele informowali już wcześniej, używając takich słów. W tym tonie także narracja PiS. Naprawdę nic się nie stanie prezydentowi Zełenskiemu, korona mu z głowy nie spadnie, jak to on przyjedzie do prezydenta Nawrockiego. Bądźcie odpowiedzialni. Co by było, gdyby Polska była w sytuacji Ukrainy? Chcielibyście, żeby nas traktowali tak Niemcy? Z których robicie pierwszego wroga? Prezydent Ukrainy wczoraj mówił, że jest otwarty na wszystkie scenariusze i czeka tylko na zaproszenie z Warszawy. oczywiście przyjadę z oficjalną wizytą do Polski. To dla mnie ważne. Wywołany do tablicy prezydencki minister oświadczył, że trwają prace nad datą spotkania obu prezydentów. Ale konkretów nie podał. Nie jest tajemnicą, że otoczenie polityczne prezydenta politycznie kalkuluje i patrzy na to przez pryzmat tego, czy takie spotkanie prezydenta nie spowoduje odwrotu grup, które są bardzo mocno zafiksowane na nastrojach antyukraińskich. Według koalicji do spotkania dojdzie, ale Karol Nawrocki cieszyć się nie będzie. On jest skrzyżowaniem elektoratu PiS i Konfederacji, więc zrobi dużo, żeby ta wizyta miała charakter chłodny i była przepełniona pretensjami. W tych pretensjach politycy PiS dziś zahamowań nie mieli. I winili prezydenta Ukrainy, że przyczynił się do ich przegranej w wyborach w 2023 roku. Nie może być tak, że prezydent Zełeński rękę, która go karmiła w ostatnim momencie w kampanii wyborczej, zaczął ostentacyjnie kąsać. Wszelkie sytuacje, które powodują, że strona ukraińska jest osłabiana, że pokazuje się lekceważenie Ukrainy, są na rękę Putinowi. Tak samo jak według rządzących antyunijna narracja prawicy... Niemcy chcą nam zabrać państwo. ...którą powtarza także prezydent. Istotą tego procesu jest pozbawienie państw członkowskich, z wyjątkiem dwóch największych, suwerenności. Bruksela, podobnie jak Kijów, nie znalazła się na liście wizyt Karola Nawrockiego. Według Koalicji - nieprzypadkowo. Prezydent Karol Nawrocki jest pierwszym antyunijnym prezydentem. To już kolejny raz, kiedy prezydent i rząd inaczej określa priorytety w polityce zagranicznej. Stany Zjednoczone są gwarantem naszego bezpieczeństwa. Przekonuje Pałac. Rządzący wskazują na najnowszą amerykańską strategię bezpieczeństwa, w której jest mowa o stabilizacji relacji z Rosją, a Europa opisana jest jako kontynent stojący na progu "cywilizacyjnego wymazania". Dlatego chce stawiać na dwa filary. Naszym najbardziej przewidywalnym partnerem jest Unia Europejska i na to przede wszystkim powinniśmy stawiać, a później USA. Rządzący podkreślają, że tu chodzi o rację stanu, a dwugłos w tej sprawie osłabia Polskę. Ta wojna trwa prawie 4 lata i od samego początku zaatakowana Ukraina i wspierająca Europa w Ameryce widziały najsilniejsze ogniwo oporu wobec imperialnych zapędów Rosji. To się właśnie zmienia. Amerykańska administracja pracuje nad pokojem, ale premię w tym planie dostaje agresor, a zaatakowany ma się zgodzić, i to szybko. Kto przelewa krew, a kto chyba zgubił kompas? Słowo "Ukraina" w ostatnich dniach w europejskich stolicach słychać wyjątkowo donośnie. Wołodymyr Zełenski szukał dziś wsparcia i w Rzymie. I w Watykanie. By uratować Ukrainę, już nie tylko przed Putinem, ale i Trumpem. To wczorajsze spotkanie w Brukseli. I wcześniejsze, w Londynie. Gdzie w dyplomatycznym języku obawy Europy co do intencji Białego Domu wyraził też kanclerz Niemiec. Jestem sceptyczny co do niektórych szczegółów, które widzimy w dokumentach przedstawionych przez stronę amerykańską. Ta ma naciskać na Zełenskiego, by zgodził się na warunki uzgodnione w trakcie tego spotkania na Kremlu. To zdjęcie wykonane w trakcie sobotniej dwugodzinnej rozmowy prezydenta Ukrainy z negocjatorami Trumpa. Według źródeł portalu Axios Amerykanie żądali od niego, by przez telefon zaakceptował warunki planu pokojowego, który otrzymał zaledwie godzinę wcześniej. Trump nie kryje zniecierpliwienia postawą Zełenskiego. W wywiadzie dla serwisu Politico oskarżył go o impas w rozmowach. Czy to Zełenski jest odpowiedzialny za zastój? Cóż, musi przeczytać propozycję. Nie zrobił tego. Jeszcze jej nie przeczytał. Jego ludzie byli zachwyceni propozycją, bardzo im się spodobała. On musi wziąć się do roboty i zacząć akceptować różne rzeczy. Trump stwierdził też, że działania na rzecz pokoju utrudniają słabi europejscy przywódcy. Znam mądrych. Znam głupich. Zdarzają się też naprawdę głupi. Ale nie wykonują dobrej roboty. Europa nie wykonuje dobrej roboty pod wieloma względami. Dzień wcześniej chwalił się, że nie wspiera finansowo Kijowa. Wiesz, co im dałem? Nic. Nie wydajemy pieniędzy. To, co robimy, to poświęcamy swój czas. Jego syn zasugerował, że USA mogą całkowicie porzucić Ukrainę, jeśli ta szybko nie zdecyduje się na pokój z Rosją. Czy prezydent Trump mógłby odwrócić się od Ukrainy? Myślę, że mógłby to zrobić. To, co dobre i wyjątkowe w moim ojcu, to fakt, że nigdy nie wiadomo, co zrobi. Zełenski zapowiedział, że jeszcze dziś wyśle do Waszyngtonu zaktualizowany plan pokojowy. Ma liczyć 20 punktów. Te nieprzychylne Ukrainie - jak oddanie Donbasu - Kijów z niego usunął. Wciąż niejasna ma być rola USA w przyszłych gwarancjach bezpieczeństwa przed rosyjską agresją. Prokuratura opisała czyny księdza Jacka K. z jednej z sosnowieckich parafii i jeśli sąd uzna, że to prawda, to ksiądz może pójść do więzienia na 30 lat. Molestowanie, kolekcja pedofilskich treści, w sumie 9 zarzutów i 7 ofiar księdza - małoletnie dziewczynki. Teraz sosnowiecka kuria wydaje oświadczenie i przeprasza. Zamiast chronić - krzywdził. Ksiądz Jacek K. stanie przed sądem. Mówimy tu o 9 zarzutach przestępstw seksualnych, gdzie poszkodowanych zostało 7 ustalonych osób mających status małoletnich. Ofiarami miało paść 7 dziewczynek poniżej 15. roku życia. Według śledczych ksiądz wykorzystywał ich trudną sytuację życiową i nieporadność. Miał molestować nieletnich i z nimi współżyć. Miało dojść także do próby gwałtu. Karać, jak karzą normalnych ludzi. Księża tak samo są ludźmi. Zdaniem prokuratury wszystko trwało 16 lat. Ksiądz Jacek K. przestępstw miał dopuszczać się w parafiach, gdzie pełnił posługę i uczył religii. Ustalenia wskazują, że poprzednie władze diecezji sosnowieckiej tuszowały skandale i gdy wychodziły na jaw, przenosiły księdza w inne miejsce. Jeśli udało się przekonać rodziców i dzieci, że problemu już nie będzie, to usuwano go z jednego miejsca, twierdząc, że do czynów problematycznych już nie dojdzie. Ale dochodziło również tu, we wsi Mostek, gdzie był proboszczem. Tu został zatrzymany, a w jego komputerze śledczy zabezpieczyli pornografię dziecięcą. To jest głęboka patologia niestety. Tego rodzaju skandale w diecezji sosnowieckiej były tuszowane przez dziesięciolecia. Dzisiaj zbieramy tego dramatyczne owoce. Nowe władze kurii reagują na zarzuty wobec duchownego. Przepraszamy was i waszych bliskich, bo te czyny nigdy nie powinny się wydarzyć. Jeżeli ktoś potrzebuje wsparcia duchownego, psychologicznego, materialnego, to może liczyć na pomoc. Ksiądz Jacek K. od roku przebywa w areszcie. Grozi mu 30 lat więzienia. Jest jedną z trzech osób, które usłyszały zarzuty w związku z dużym śledztwem dotyczącym pedofilii w diecezji sosnowieckiej. Na liście również księża Dariusz L. oraz Ryszard G., którego proces trwa. Dlaczego pan to zrobił? Prokuratorska machina ruszyła dwa lata temu po zabójstwie diakona na terenie parafii w Sosnowcu. Wtedy na jaw zaczęły wychodzić kolejne skandale - seksimpreza z udziałem księży i nieumyślne spowodowanie śmierci. Powinni odpowiadać za to, co zrobili. Po tych skandalach ówczesny biskup sosnowiecki Grzegorz Kaszak podał się do dymisji. W diecezji teraz trwa proces odbudowy. Powołano specjalną komisję wyjaśniającą. O ile będziemy potrafili działać w sposób otwarty, szczery, odważny i do końca żelazem wypalimy w Kościele to, co było niedobrego, jesteśmy w stanie odbudować to zaufanie. Ofiary, których może być więcej, czekają nadal na sprawiedliwość. Jest w Polsce kilka kabaretów, które wzięłyby to na tapet i skecz by śmieszył do łez, ale pani Ewie nie jest do śmiechu. Odziedziczyła mieszkanie na piętrze, ale nie ma na piętro schodów. To znaczy schody są, ale mają swojego właściciela, a właściciel nie ma obowiązku, a czasem ochoty, schodów udostępniać. O wolności w swoim domku, ale z ograniczeniami. Ewa Kołodziej odziedziczyła 90-metrowe mieszkanie po swojej mamie w Birczy na Podkarpaciu. Liczyła, że wróci do miejsca, w którym się wychowała. Tu się bawiłam wszędzie na podwórku, a dzisiaj ciężko jest mi wejść do domu. I tu zaczynają się schody. Okazało się, że klatka schodowa prowadząca do mieszkania należy do sąsiadów, a mieszkanie pani Ewy lewituje w próżni urzędniczej. Możecie mi udostępnić tę klatkę, przynajmniej na jakiś czas, żebym dostała klucz? Przecież po rozprawie było już powiedziane, klatka jest nasza. Pani nie może tą klatką chodzić. Koniec. Sprawa nie raz już trafiała do sądu. Pani Ewa w dokumentach ma zapisane, że klatka jest częścią wspólną mieszkania. Całe moje dzieciństwo tutaj spędziłam, ponad 30 lat. A dzisiaj się okazuje, że jestem intruzem we własnym mieszkaniu. Jednak część wspólna, która widnieje w akcie notarialnym, to wewnętrzna klatka, która zaczynała się, ale w kwiaciarni na parterze. Problem w tym, że dziś jest tam łazienka i schodów nie da się przywrócić. To, co widać właśnie, to jest składzik na kwiaty. To się już długo ciągnie. Pani Ewa by chciała, żeby to był już koniec tego rozwiązania i mieć normalne wejście do domu. Gmina ma związane ręce, lokale w kamienicy są prywatne. Jedyne, co można zrobić, to sprawdzić, czy proces prywatyzacji był właściwy. Do takiej sytuacji nie powinno dojść. Trudno jest sprzedać lokal bez możliwości wejścia do tego lokalu. A jednak. Jak ustalili dziennikarze "Ekspresu reporterów", sąd powołał biegłego i okazało się, że to gmina sprzedała mieszkanie zawieszone w powietrzu. Tutaj jest prawna możliwość, żeby pani dostała jednak dostęp do tej nieruchomości. Trzeba złożyć odpowiedni pozew. Sprawa dalej się toczy, a pani Ewa dalej czeka, by móc wprowadzić się do swojego mieszkania. Kojec dla psa jak kawalerka w mieście to absurd - tak prezydent Nawrocki argumentuje swoje weto do ustawy łańcuchowej i zapowiada swoje rozwiązania. Ale emocja społeczna idzie chyba w inną stronę, bo ponad połowa badanych źle ocenia prezydencki sprzeciw. Sondaż to zawsze tylko statystyka, więc co się chowa w szczegółach psiego losu, który wzięto w polityczny zastaw? Zosia dziś może liczyć na codzienne spacery z wolontariuszami i opiekę zamiast łańcucha. Czeka na adopcję. Do azylu ekostraży we Wrocławiu rocznie trafia 1600 zwierząt, w tym kilkaset psów. Głównie psy, które do nas trafiają, to są psy z łańcuchów. Ostatnio mieliśmy historię psa Rysika, który 7 lat był na łańcuchu, wcześniej na łańcuchu była jego mama. To cierpienie może się skończyć. Jak potwierdza ostatnie badanie opinii publicznej przeprowadzone dla "Super Expressu", chce tego większość Polaków. 56% badanych źle oceniło prezydenckie weto do tzw. ustawy łańcuchowej. Ustawy, którą prezydent zawetował, m.in. ze względu na konkretnie określone wymiary kojców, które zależne byłyby od wagi zwierzęcia. Potrzeba po prostu systemowych dużych zmian. Pytamy więc, jak zachowują się psy odebrane właścicielom, bo były trzymane w złych warunkach i zbyt małych kojcach. Pies nie wychodzi na zewnątrz, ma zachowanie stereotypowe, kręci się w kółko po odebraniu. Ewidentnie świadczy to o tym, że zwierzę było całe życie utrzymywane w klatce. Jeżeli ta klatka ma mieć 4 na 5 metrów i kogoś to oburza, absolutnie nie powinien mieć ten ktoś zwierząt. Prezydent zaproponował swój projekt ustawy, w którym brak konkretnych wymiarów kojców, jest jedynie obowiązek zapewnienia zwierzęciu odpowiedniego schronienia. Zdaniem prawników to właśnie brak precyzyjnych zapisów może dla psów nieść nie ratunek, a zagrożenia. Ten projekt jest absurdalny i on może pogorszyć los zwierząt. Psy z łańcuchów mogą trafić do ciasnych klatek. Jak dodają ci, którzy ratowaniem zwierząt zajmują się na co dzień, "ustawa łańcuchowa" nie jest wymierzona ani w polską wieś, ani w konkretną grupę społeczną. To jest ustawa wymierzona przeciwko złym ludziom, którzy nie rozumieją potrzeb swoich zwierząt i powodują cierpienie u tych zwierząt. A to cierpienie zazwyczaj zostawia ślad na zawsze. Dobrusia została odebrana poprzedniemu właścicielowi, bo ją bił. Z panią Beatą jest od trzech lat. To było kilka lat pracy z behawiorystą i oswajania jej z rzeczywistością. Przeciw łańcuchom w najbliższą niedzielę sprzed Sejmu ruszy marsz, w którym udział zapowiedziało kilkadziesiąt organizacji walczących o prawa zwierząt. Protest zakończy się pod Kancelarią Prezydenta. Kolejny zaplanowano pod parlamentem na środę, gdy w Sejmie głosowane będzie odrzucenie weta prezydenta w sprawie ustawy łańcuchowej. Jeśli w świecie muzyki i estrady było coś do zdobycia, to to zdobył. Miliony sprzedanych płyt, świat objechany w koncertowych trasach i to nie raz, nagrody i uwielbienie niejednego pokolenia. Z cywila nauczyciel angielskiego i to czasem słychać, bo gdy napisał piosenkę, to była w tym poetycka moc. Sting będzie najjaśniejszą gwiazdą Sylwestra z Dwójką w Katowicach, ale gości będzie więcej. Ma na koncie sto milionów sprzedanych płyt na całym świecie, 17 nagród Grammy, trzy Brit Awards i cztery oscarowe nominacje za najlepszą piosenkę. Rockowa legenda, poeta popkultury, człowiek, którego głos i kompozycje od ponad czterech dekad wyznaczają rytm światowych scen. Sting. Gwiazda Sylwestra z Dwójką. Kocha Polskę. Myślę, że kocha Polskę dlatego, że Polska kocha Stinga od zawsze. To ma być dobra zabawa, a on z publicznością ma wspaniałą interakcję. Z równą swobodą porusza się między rockiem, jazzem i muzyką klasyczną. Od lat udowadnia, że prawdziwa elegancja w muzyce to połączenie prostoty, emocji i mistrzostwa. Ale tej nocy katowicki Spodek rozbłyśnie nie tylko jego blaskiem. Sylwester z Dwójką bywa nieprzewidywalny, ale fantastyczny. Jeśli jestem wtedy na scenie, czuję się lepiej. Wiem, że ten następny rok będzie pełen emocji. A w Katowicach pojawią się też: Maryla Rodowicz, Justyna Steczkowska, Doda, Malik Montana, Kayah, Ich Troje, Margaret i wielu innych. Przygotowałam odrobinę ostrzejsze, nowe wersje swoich piosenek i oczywiście będzie "Every night". Jak mówią współorganizatorzy imprezy, mieszkańcy Katowic już odliczają. Cała Polska, mamy nadzieję, się tu zjedzie, wyjątkowa noc. Zaczynamy coś nowego, a co? To będzie jedno wielkie wow! Takiego muzycznego show jeszcze nie było. Poza muzyką i tańcem czekają nas spektakularne wizualizacje i scenografia. Uważam, że rozgrzeją nas do czerwoności i mimo że to będzie środek zimy, będziemy wszyscy tę atmosferę zabawy czuli. I nie będzie nam żadne zimno przeszkadzało. Od legend po najgorętsze współczesne hity. Mamy wielu znakomitych polskich artystów, natomiast szukaliśmy takiego symbolu, takiej wisienki na torcie, takiego stempla, pieczęci i tak jak w ubiegłym roku taką pieczęcią był bez wątpienia Bryan Adams, tak w tym roku będzie Sting. To będzie "Noc pełna gwiazd". Start o 19.50. W Katowicach pod Spodkiem i w TVP2. Jedna noc, która zatrzyma czas. Jedna scena, która połączy pokolenia i tysiące serc bijących w tym samym rytmie. W "Pytaniu dnia" Miłosz Motyka, minister energii, gość Doroty Wysockiej-Schnepf.